Choć teoretycznie projekt wzmacniacza (tu pod samodzielną nazwą AF HA500) był gotowy dawno temu, dopiero na dniach został ukończony. Pierwotnie miał być to jeden z modułów w planowanym następcy projektu AF ST3200A, ale los zdecydował inaczej. Zapotrzebowanie na odtwarzacz strumieniowy praktycznie całkowicie zniknęło po przeprowadzce, ale za to pojawiło się inne: za wzmacniaczem pomiarowym.
Założenia projektowe były dosyć proste: parametry mają pozwalać na osiągnięcie docelowo 94 dB SPL i wysokiej czystości (THD+N poniżej pułapu słuchawek). W ten sposób możliwe powinno być rozpędzenie każdej pary pod normę IEC 60942 bez przesterów i zniekształceń. A to z kolei potrzebne okazało się do komory akustycznej. Tak też z tego systemu naczyń połączonych zrodził się projekt eksperymentalnego wzmacniacza słuchawkowego. Projektu pieszczotliwie nazwanego przeze mnie „Bóbr”. A piszę o nim ponieważ po pierwsze, mogę, a po drugie, muszę. Będzie to bowiem odtąd dla nas wszystkich podstawowy „bóbr roboczy” we wszystkich kolejnych recenzjach słuchawek na blogu. Jak również zwieńczenie (częściowe, ale zawsze) moich dawnych marzeń i aspiracji.
Dlaczego „Bóbr”?
Bóbr to inżynier natury. Zupełnie jak ja, również inżynier, który wyniósł się z miasta na łono natury. Aby odpocząć od trosk i niebezpieczeństw obcowania z ludźmi widzącymi karaluchy w ścianach i planujących zadania na minuty tydzień do przodu. Bóbr tworzy konstrukcje z prostych elementów (gałęzi i błota) – czyli tak jak ja z tanich części. Choć i tak przemycić udało mi się kilka akcentów, które zdradzają jego drapieżność i potencjał (np. audiofilskie gniazda rodowane).
Sprzęt ten, tak jak bóbr w środowisku naturalnym, działa doskonale, mimo że wygląda niepozornie. I dlatego też to właśnie niepozorne stworzenie stało się zwierzęcym patronem tego projektu.
Jakość wykonania i konstrukcja AF HA500
AF HA500 wykonany został z komponentów, które walały mi się wesoło w pudłach po magazynie. Niczym przewodzące mu zwierzę, ulepiony jest ze wszystkiego, co wpadło mi w ręce, a co uznałem, za wystarczającej jakości. Bóbr bowiem nie żąda od środowiska wszystkiego, co najlepsze i nie poszukuje takowych rozwiązań. Co znajdzie, to wykorzysta. Albo i nie wykorzysta. Jego to wybór i decyzja.
Tak również było w moim przypadku. Obudowa jest więc wykonana z grubego plastiku w kolorze jasno-szarym. Priorytetem były jak najniższe koszta i jak najniższy czas pracy nad projektem obudowy. Do jej obróbki wykorzystałem najbardziej zaawansowane narzędzia znane ludzkości:
- szwajcarski scyzoryk,
- zestaw pilniczków,
- wiertarkę.
W sumie nawet nieźle wyszło.
Na froncie znaleźć można diodę POWER, solidne gniazdo słuchawkowe 6.35 mm (z racji bardzo częstego wypinania słuchawek) oraz pokrętło głośności. Tył jest równie banalny, co przód. Ot tylko wspomniana, pojedyncza para gniazd Furutech oraz zintegrowane gniazdo IEC z włącznikiem i bezpiecznikiem.
Na wyposażeniu znajduje się para kabli RCA oraz kabel zasilający z pierścieniem ferrytowym. Poza więc ewentualnie wianuszkiem adapterów pod różne wtyki słuchawkowe, nic nie jest więcej do tego urządzenia potrzebne do rozpoczęcia pracy.
Brak konieczności wypinania słuchawek
Dawniej we wzmacniaczach DIY kultywowano czynności polegające na tym, aby przed włączeniem/wyłączeniem potencjometr był skręcony na zero. Dodatkowo, słuchawki musiały być zawsze wypięte. Wynikało to z faktu, że urządzenia te nie miały kompletnie żadnych zabezpieczeń i były zrobione 10x prościej, niż AF HA500. Powodowało to chwilowe skoki na wyjściu, które mogły spowodować trwałe uszkodzenie słuchawek (a co i owszem, zdarzało się).
Konstruktorzy takich urządzeń często działali na forach audio, gdzie pozyskiwali klientów i dyskutowali na temat swoich tworów. Gdy pojawiały się problemy albo awarie, bardzo szybko rozmowa przechodziła na priv. Alternatywnie, osobnik poszkodowany był obstawiany gromadą „kultystów” (celowo nie używam słowa „fanów”) danego konstruktora. Ba, nawet w przypadku innych urządzeń, broniono okrutnie „dyscypliny wtykowej” i „potka na zero”.
Prawda jest natomiast taka, że prawidłowo zaprojektowane i zabezpieczone urządzenie, w żadnym wypadku nie ma prawa wymuszać na użytkowniku takich zachowań. Byłoby to zresztą w przypadku testów bardzo uciążliwe i przekreślałoby takie audiofilskie cudo w moim warsztacie.
Suma summarum, ponieważ AF HA500 zaprojektowany jest normalnie, nie trzeba się tym tematem już przejmować.
Strzały, trzaski, puknięcia, wypróżnianie kondensatorów
To również aspekty, na które natrafiałem w wielu urządzeniach, zwłaszcza w dawnych latach. Ot przypomnieć można chociażby Bursona Soloist SL MKII, którego kondensatory potrafiły wypróżnić się (dosłownie i w przenośni) w słuchawki. Dawniej mi to nie przeszkadzało, póki nie pojąłem jak wielkie kryje się za tym zagrożenie dla czułych przetworników słuchawek. To z kolei prowadzi nas do kolejnego zagadnienia…
Zabezpieczenia w AF HA500
Jest to bardzo ciekawy temat z perspektywy moich doświadczeń oraz innych projektów DIY, które chyba do dziś zdaje się ich nie posiadają. Aczkolwiek jest to już klasa urządzeń w zasadzie wymarła. Wraz z popularyzacją tanich wzmacniaczy z Chin, a także komponentów zdatnych do ich budowy, po prostu przestało się to opłacać. Projekty takie jak Forum608, FCL, Black Pearl, Lovely Cube (Black Cube Linear), tudzież inne tzw. „klony Lehmanna”, odeszły więc do lamusa. A przynajmniej z punktu widzenia prób ich komercjalizacji.
Oczywistym jest, że w przypadku wzmacniacza testowego, zabezpieczenia będą kluczowe z punktu widzenia tak mojego, jak i każdej osoby użyczającej sprzęt na testy u mnie. Zaimplementowanych jest tu więc ich kilka:
- bezpiecznik topikowy na wejściu prądu z sieci,
- pełne odłączenie urządzenia po wyłączeniu (brak pracy jałowej toroidu),
- start-delay, powodujący, że nie trzeba wypinać słuchawek z gniazda, ja np. u Bursonów czy różnych projektów DIY (brak trzasków i wypróżniania się kondensatorów),
- zabezpieczenie słuchawek na wyjściu (przed stanami nieustalonymi i nagłym przekroczeniem parametrów).
Argumentem przeciwnym, podnoszonym na wielu forach audio, było zawsze to, że wzmacniacz bez zabezpieczeń jest bardziej „audiofilski” i oferuje lepszy dźwięk. Niestety o ile troszkę prawdy to w sobie miało, co do zasady było to wymyślone jako wygodne usprawiedliwienie braku ich zastosowania.
Temperatury, niezawodność, serwis
Sprzęty tego typu to zawsze ryzyko dla konstruktora, że coś jednak pójdzie nie tak. Ale paradoksalnie bardzo długi okres „wegetacji” dla tego sprzętu jest czymś korzystnym. Jeśli bowiem przez parę lat nic się z nim nie stało, to naprawdę mała szansa, że nagle coś się wydarzy. A ponieważ jest to stosunkowo prosta konstrukcja oparta de facto na jednej płytce PCB, to awaryjność maleje, a serwisowalność rośnie.
Sprzyjają temu też temperatury. Urządzenie wydziela stosunkowo małą ilość ciepła, przez co obudowa nie wymagała otworów wentylacyjnych na tym etapie. Miła odmiana względem np. Bursona Soloist GT, który wyposażono w aktywne chłodzenie. Tu wszystko jest cichuśko i dyskretnie, więc słuchać można nawet K1000 bez żadnego problemu.
Niepozorność i inspiracje
Choć plany miałem ambitne co do wykończenia tego urządzenia, uznałem jednak, że nie chciało mi się już dłużej czekać na realizację arcy-perfekcyjnej obudowy. Wybór padł na to, co widać na zdjęciach.
Inspiracją były tu urządzenia pokroju Amiga A500 (stąd numeracja modelu), ale też stare oscyloskopy i aparatura pomiarowa AP. Sprzęt wygląda przez to bardzo niepozornie, ale i jednocześnie z tego powodu ciekawie – niczym aparatura laboratoryjna. Na pewno nie jest to typowy wzmacniacz „jak wszystko dookoła”. Niemniej i tak uważam, że Audiofile nie zawiesiliby na nim oka przez dłużej niż 2 sekundy. I właśnie o to chodziło.
Uważa się, że audiofile kupują sprzęt oczami. Owszem, fajnie byłoby zrobić estetyczną, metalową obudowę na takie urządzenie, z przepięknym frontem drewnianym. Ale wówczas każdy oceniałby ten sprzęt po wyglądzie. Zachwytów nie byłoby końca, bo przecież wygląda cudnie i zapewne tak samo gra.
Przypomina mi się tu stary projekt tzw. ZielDACa – zrobiony trochę dla żartu DAC R2R dla jednego z użytkowników dawnego Forum AF. Sprzęt był porównywany z jakimiś topowymi urządzeniami podobnego typu. Nie pamiętam już jakimi, ale były to grube tysiące. Gdyby temat jednak dotyczył wzmacniaczy, kto wie, czy HA500 nie doczekałby się podobnej roli.
Jakość dźwięku wzmacniacza AF HA500 – subiektywnie i odsłuchowo
„Projekt Bóbr” od samego początku buduje swoim dźwiękiem tamę, niczym naturalną blokadę przed drogimi, audiofilskimi urządzeniami klasy hi-end. Takowe były mi wskazywane pouczającym tonem i stanowczym gestem w komentarzach pod recenzjami paroma. To były te same, których autor później był wzburzony wielce faktem ich skasowania. Wszak w żaden sposób nie były one niegrzeczne, mimo twierdzeń. Ot przyszedł, wypróżnił się nimi pod wpisami i poszedł, oczekując, że będę to podziwiał i kontemplował.
Sprzątnięcie tego nie było jednakowoż błędem zdaje się, bo niczym jak ten mój bóbr, próbował on najpewniej zbudować mi na środku pokoju wulkan. To nic, że z kupy. Ale tak sobie myślę, że gdyby go pozostawić, a ten w końcu by wybuchł, ochlapałby morzem lawy złożonej z mieszanki bzdur i głupot wszystkie pokoje.
W każdym razie, w jednym z nich rzeczony autor wyśmiał posiadanego przeze mnie Sabaja A20h. Przecież to jest taniutkie ustrojstwo, nie może to dobrze grać, nie ma prawa! Tak samo niby nie ma prawa jedno małe zwierzę – bobrem tytułowym będące – doprowadzić do zalania wodą z rzeki wielu obszarów. A jednak.
Zostałem zalany dźwiękiem, który płynął wartko, dynamicznie, w wielu miejscach stając się rwącym prądem przykuwającym wzrok. Człowiek nie wie, gdzie w takim dźwięku spojrzeć na co, bo wszystko wydaje się ciekawe, wszędzie emocje i dynamizm. Nie było tu już mowy o kurtuazji i audiofilskim przygaszonym do połowy świetle. Nie było też miejsca, a raczej jego braku, jak w małej kafejce na rogu w deszczowy wieczór. Gdzie woń alkoholu miesza się z dymem palonych cygar.
Tu był wspomniany wulkan, ale nie z kupy ulepiony i słów głupich, a z emocji wręcz rozgrzany i kipiący. Każde słuchawki kipiały niczym rosół na zbyt mocnym gazie. Aż czasami sięgała ręka sama po to, aby gazu nieco – tj. głośności – skręcić.
Magia w małym pudełku zaklęta
I tak sobie dalej myślę, że gdybym w wielu dawnych recenzjach przyznał się do testów na Bobrze, nie skończyłoby się to dla mnie dobrze. Oto bowiem coś jeszcze bardziej nie mieszczącego się w audiofilskiej pale, przybyło zagrać czysto i wspaniale. Powiedz więc mi mój ty bobrze, czemu ty grasz tak dobrze? I to jeszcze w kosztach niesamowicie śmiesznych, gdzie najdroższym elementem jest para gniazd RCA pociesznych. Pęknie doprawdy od tego audiofilska głowa, bo toż to istna parodia sprzętowa.
A prawda, jak zawsze powiadam, musi się rymować.
Pomyślałem jednak, że tak będzie jeszcze ciekawiej dla samego kosztorysu. Co bowiem dają takie gniazda? Na pewno lepsze samopoczucie. Inaczej czułbym się jakoby żebrak lub miernota jakaś, której nie stać nawet na lepszą obudowę od pierwszego lepszego Chińczyka. Ale i tutaj mam gotową odpowiedź: nie od Chińczyka, a Polaka! Albo przynajmniej z polskiego sklepu zakupiona. Więc w sumie od Polaka dla Polaka. A to już atut niezaprzeczalny i powód do dumy ogromny. Natomiast prawda jest taka, że co do zasady, o ile podbijają jedynie kwotę końcową, klasyfikują mojego testowego bobra w klasie sprzętu audiofilskiego. Jest w nim zatem nuta audiofilii, więc nie ma zmiłuj – każdy musi go zaakceptować jak swojego. A z mojej strony to tym większy ukłon i wyraz szacunku, który wart jest docenienia. Bo jak słusznie zauważył jeden z komentujących, to są cały czas ludzie, nie ideologia. Za tą ostatnią zresztą też stoją ludzie. Oni to wymyślają, oni się z nią zmagają, a także się nią żywią i ją propagują. Toteż śmiem twierdzić dalej swoje, że Bóbr audiofilski w tym względzie jest – niczym sojusz robotniczo-chłopski – i basta!
To nie jest (tylko) wzmacniacz
Ale zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt trzeba nam. Otóż nie jest to wzmacniacz, a przynajmniej tylko sam wzmacniacz. Tak samo, jak poinstruowano mnie na Facebooku, że kable użyte w artykule o wpływie kabli zasilających na dźwięk, nie były idealne. Ich wadą było to, że tylko przewodziły prąd. Powinny robić coś jeszcze. Niestety nie dowiedziałem się co, ale wydaje mi się, że tu już powinienem samodzielnie udać się na internetowe wojaże w poszukiwaniu odpowiedzi. Nie jest grzecznym oczekiwać zawsze odpowiedzi na gotowo. Przez to wszystko jednak sam nabrałem wątpliwości wobec swojego urządzenia. I rzeczywiście, oświecenie na mnie wnet spłynęło. Okazało się, że urządzenie to nie jest wzmacniaczem. Tak więc proszę państwa uroczyście oświadczam, że nie jest to tylko wzmacniacz. To jest wzmagacz. Zupełnie nowa dziedzina sprzętu audio, którą sam przed momentem wymyśliłem. Tak bardzo wyjątkowy twór zrodził się pod mej ręki.
Wzmaga bowiem różne rzeczy, a nie tylko wzmacnia. W dźwięku i poza nim. Wzmaga sentymenty za retro-komputerami, wzmaga doznania dźwiękowe z tego faktu płynące. Wzmacniacz to urządzenie samo w sobie upośledzone, jeśli tylko wzmacnia dźwięk. Ale jeśli jest to wzmacniacz z funkcją wzmagania doznań, dostarczania użytkownikowi odczuć na płaszczyźnie głębszej, bo metafizycznej… Oj, robi się z tego zawodnik już wagi cięższej, bo prawdziwie audiofilskiej. I o tyle w tym większy paradoks, że urządzenie w ogóle nie było projektowane pod bycie wzmacniaczem audiofilskim. Ani nawet wzmagaczem audiofilskim. Niemniej doszukałem się w nim nowej funkcji sam, a co bardzo mnie nie ukrywam cieszy.
Czy wzmagacz można zmierzyć?
Jako ekspert samozwańczy w dziedzinie wzmagaczy już od razu odpowiadam: nie.
Wzmagacz jest urządzeniem operującym na tak eterycznej warstwie abstrakcji doznań, że nie jest to możliwe. Sprzęt pomiarowy bowiem może zmierzyć jedynie płaszczyznę fizyki tradycyjnej, czyli funkcję wzmacniacza. Funkcji wzmagania nie da się nim pomierzyć, bowiem bazujemy już na zasadach mechaniki kwantowej. Słuchawki podłączone pod ten wzmacniacz oczywiście grają i legitymują się określonymi właściwościami, przymiotnikami jakościowymi. Ale funkcja wzmagania nadaje im jeszcze jednej warstwy abstrakcji kwantowej, która rezyduje na planie wyższym, ponad tym przyziemnym i fizycznym. To dlatego jakiekolwiek słuchawki podłączone pod Bobra powodują szokujące wręcz zderzenie z nową jakością. Człowiek do tej pory takiej nie słyszał i której nie widzi na pomiarach, więc zaczyna się zastanawiać co tu się tak naprawdę dzieje. Ale właśnie to jest odpowiedź: funkcja wzmagania doznań estetycznych.
Ktoś zaraz się oburzy: ale jak że to, przecież inne wzmacniacza też potrafią wygenerować spore doznania ponad tym co widać na pomiarach! Owszem, ale kosztują one krocie, dajmy na to taki Feliks Envy za 35 000 zł. Oba urządzenia wzmacniają dźwięk, ale moje jest jego kompletnym przeciwieństwem. Tam bowiem funkcja wzmagania oscyluje wokół ceny, która ma niewątpliwy na to wpływ. U mnie zaś, choć również ma to miejsce wokół ceny, to od końca. Efekt wzmagania jest nawet większy, bo różnica w cenie jest przepotężna i przemawiająca na korzyść mojego małego, lekko-szarego, „boberka”.
Wniosek: wzmacniacz niesamowity, wzmagacz jeszcze niesamowitszy, a to wszystko w cenie i formie – oczywiście – chyba najbardziej z tego wszystkiego niesamowitej.
Jakość dźwięku wzmacniacza AF HA500 – obiektywnie i pomiarowo
Mówiąc natomiast całkowicie poważnie, sprzęt po prostu działa i robi to, co do niego należy: wzmacnia dźwięk. Nic nie dodaje od siebie, nie fałszuje wyników pomiarowych względem toru wzorcowego, nie ubarwia i nie psuje. Co więcej, wywiązuje się z tego zadania tak samo dobrze, jak Sabaj A20h czy Topping L50.
Odsłuchowo miałem notorycznie wrażenie, że sprzęt charakteryzuje się mimo wszystko drobnymi zmianami w dźwięku na plus. Ale w praktyce, nic takiego nie miało miejsca i to, co słyszałem, to była po prostu satysfakcja, która w uszach grała.
I choć jest to naprawdę fajne uczucie, na koniec dnia pozostają się suche dane i twarde fakty, które mówią jasno: jest dobrze. Paradoksalnie, gdyby rzeczywiście sprzęt ten grał „lepiej”, byłaby to jego dyskwalifikacja jako wzmacniacz testowy. On nie może na dźwięk wpływać. Ma go wzmacniać i podawać na wyjście tylko i wyłącznie we wzmocnionej formie, a nie zmienionej.
Wcześniej rozpływałem się okrutnie nad Sabajem A20h. Tym samym, którego egzystencję z szokiem, złośliwością i niedowierzaniem przyjmowali audiofile. Dlatego nazwałem go zabójcą audiofilskich wzmacniaczy. AF HA500 to zaś już nie jest nawet zabójca, tylko audiofilski seryjny morderca. Pokazujący, że można zejść jeszcze taniej i nadal trzymać się dobrej strony mocy. Mocy niesłyszalnej dla ucha, tak krystalicznie czystej i wiernej, że w ślepym teście nie do odróżnienia.
Wierność tonalna
Perfekcyjna. Podłączone pod Motu M4 i HA500 Sennheisery HD 58X nie wykazały żadnych zmian, które dałoby się jakkolwiek usłyszeć. Dla formalności wykonane później pomiary na Sennheiserach, ale HD 800 S, również potwierdziły brak zmian.
Znów stosujemy tutaj metodę dowodu pośredniego. Jeśli takie urządzenia, jak np. Topping L70 czy A90 Discrete nie wykazały różnic względem czystego Motu M4, to mamy równość zachowaną. Tak samo Sabaj A20h lub Shanling EH3, które również notowały brak zmian w tonalności. Toteż przyrównując się po raz n-ty do Motu M4, równamy do wszystkich wymienionych na osi czasu.
Wracam więc znów do tego, co pisałem o subiektywnym uczuciu lepszości dźwięku na AF HA500. Jak widać na pomiarach, żadne zmiany nie zachodzą. Tak właśnie mózg ludzki płata czasem figle. Wystarczy, że mnie, jako recenzenta, łączy z urządzeniem jakakolwiek więź emocjonalna, a pojawia się magia w dźwięku.
Dlatego na swój sposób rozumiem osoby, które mimo wszystko prą w zaparte i stosują metodę – no właśnie – wyparcia. Też chciałbym, aby AF HA500 był „killerem hi-endu” i może na swój sposób nim jest. A przynajmniej „niejednego”. I głównie dlatego, że mieści się cały czas w granicy tego, co daleko wykracza poza zdolności naszego ośrodka słuchu.
Impedancja wyjściowa
Bardzo dobra. HA500 charakteryzuje się bardzo niską impedancją wyjściową na poziomie 1,09 Ohm. Choć osobiście liczyłem na utrzymanie się poniżej granicy 1 Ohma, a nie w jej obrębie, generalnie i tak jest super. Zwłaszcza, jeśli uwzględnić błąd pomiarowy, który efektywnie redukuje wartość do wspomnianej granicy. Oznacza to zatem, że sprzęt w pełni kwalifikuje się do wykonywania testów słuchawkowych i jest transparentny tonalnie. Tak więc dzieje się tu dokładnie to, co opisywałem wyżej.
Czystość
Wzorowa. Nawet, jeśli nie będziemy patrzeć na jakiekolwiek punkty odniesienia, HA500 świetnie się sprawuje. Poniżej tabela dla każdego kanału + od razu przeliczenie na procenty:
AF HA500 distortion | CH 1 (dB) | CH 2 (dB) | Total (%) |
THD + N, 16 Ω, 1mW | -75,8 | -75,8 | 0,016 |
THD + N, 32 Ω, 1mW | -78,5 | -78,4 | 0,012 |
THD + N, 300 Ω, 1mW | -86,5 | -86,5 | 0,0047 |
THD +N, 300 Ω, 8mW | -95,4 | -95,4 | 0,0017 |
THD max, 300 Ω, 8mW | -101,3 | -101,5 | – |
W konfiguracji dla 300 Ohm i 8mW, uzyskujemy niemalże idealnie standard CD Audio. Z kolei dla 1 mW i pozostałych impedancji, za każdym razem komfortowo przebijamy możliwości słuchawek. Przykładowo, HD 58X uzyskały na HA500 poziom -65,5 dB w punkcie pomiarowym. Sęk w tym, że te słuchawki mają 150 Ohm, a nie 16 Ohm, na których AF HA500 uzyskał blisko -76 dB.
Tym samym, wzmacniacz pozostawia komfortowy margines podczas pomiarów dowolnych słuchawek, tak samo, jak czynił to Sabaj A20h.
Moc wyjściowa
Powszechnym mitem w segmencie sprzętów audio jest ten dotyczący wielkich liczb wyrażanych w Watach. Panuje przekonanie, że im sprzęt ma więcej W, tym lepiej jest w stanie napędzić dane słuchawki. A jeśli te mają dużą ilość Ohmów, to już w ogóle potrzeba małej, przydomowej elektrowni. Błąd jest tu oczywiście celowy i podyktowany sprzedażą. Wszystko przez to, że potencjalny klient nie patrzy w ogóle na realne wymagania swoich słuchawek. Żaden sprzedawca nigdy jeszcze nie był w stanie pokazać mi chociażby jednego modelu, który przy np. 16 Ohmach wymagałby 1 W mocy. Albo przy 32 Ohmach. Słuchawki przy takiej mocy by po prostu wybuchły.
Poniżej tabela przedstawiająca moc maksymalną AF HA500 dla ponownie trzech wyżej wymienionych impedancji:
AF HA500 max power handling | max mW | typ. dB SPL | max dB SPL |
16 Ω | 250 | 102* | 126,0* |
32 Ω | 475 | 100* | 126,8* |
300 Ω | 267 | 97* | 121,3* |
*estimated |
W tabeli znajdują się jeszcze dwie dodatkowe wartości. Jedna to SPL typowe dla słuchawek o danej impedancji, czyli skuteczność (szacunkowo). Druga to maksymalna skuteczność, jaką można uzyskać przy osiągnięciu mocy maksymalnej (również szacunkowo). Już w najniższej impedancji, mając na wzmacniaczu ustawione ćwierć Wata, uzyskujemy wartości przekraczające próg bólu. AF HA500 jest kwintesencją powyższego rozumowania. Zamiast pompować bezmyślnie Waty, których i tak nie wykorzystamy (wartości maksymalne to nie moc ciągła!), skupia się na innych aspektach. Niemniej, jeśli ktoś nadal mówi, że potrzebuje kilku W (co wystarczyłoby do pchnięcia bez problemu kolumn stereo), aby napędzić poprawnie słuchawki, no cóż… być może musi tak mówić.
Wzmacniacz idealny?
Co powinno cechować wzmacniacz, abyśmy mogli go nazwać idealnym? Zastanówmy się przez chwilę:
- w miarę sensowny wygląd,
- prosta obsługa,
- prosta, niezawodna konstrukcja i jak najwięcej wymiennych elementów,
- wystarczająca moc wyjściowa pod różne słuchawki,
- duża czystość,
- równy balans kanałów,
- brak wpływu na tonalność słuchawek,
- bezpieczeństwo użytkowania i podłączanego sprzętu,
- niski pobór prądu,
- atrakcyjna cena (lub niski koszt budowy).
Jak się okazuje, każdy z tych punktów został do tej pory realizowany. Co więcej, nawet brak „audiofilskiej nuty” jest tu załatwiony za sprawą obecności drogich gniazd RCA od Furutecha. A w sumie tylko dlatego, że kiedyś je kupiłem i szkoda mi było je trzymać w pudełku.
Idealne byłoby jeszcze posiadanie mnogości złączy, w tym wejść i wyjść zbalansowanych. Problem w tym, że:
- przy dobrym wyjściu single-ended nie są one w ogóle potrzebne,
- dźwiękowo przy tak wysokich parametrach nic nie dają,
- komplikują projekt, a tym samym zmniejszają niezawodność oraz podnoszą koszty.
Tak więc zwyciężył po raz kolejny zdrowy rozsądek.
Całokształt
Powiedzieć, że jestem zadowolony, to jak nic nie powiedzieć. Chyba bowiem właśnie narodził się w mojej pracowni najlepszy rodzaj wzmacniacza, jaki można mieć. Jedyne chyba, czego nie można powiedzieć o HA500, to bycie bezkompromisowym. Ten wzmacniacz jest kompromisowy, ale tak umiejętnie, że wspomniany kompromis wypada i tak ponad pułapem większości sprzętu audio. Ideał wyważenia między oszczędnościami, a bezkompromisowością.
Projekt był rozwijany przez parę lat, z czego większość czasu przeleżał on w albo oczekiwaniu na osoby trzecie, albo po prostu w pudełku. Ostatecznie stwierdziłem jednak, że nawet moja anielska cierpliwość ma swoje granice. Potrzeba posiadania sprzętu tego typu w pewnym momencie stała się zbyt duża, aby dalej czekać albo ryzykować „pająka”. Bo to zawsze jednak prąd, a z nim nie ma żartów. No i cóż się okazało? Że w projekt w swojej „bobrowej” fazie zajął mi… 2 dni. Tyle poszło na przygotowanie obudowy, montaż i zabawę z etykietami.
Efekty? Rewelacyjne. Nic nie szumi, buczy, strzela, pierdzi, trzeszczy, grzeje lub pali. Balans kanałów idealny, mocy w bród, a koszty trzymane na śmiesznie niskim pułapie. No i do tego czystość oraz równość, które są dokładnie takie, jakie być powinny w każdym dobrym wzmacniaczu.
Zaś najlepsza w tym wszystkim jest jego niepozorność. Audiofil na niego nawet nie spojrzy, bo wygląda odpustowo i nie ma balansu. Ale nie tylko. Nie ma podanej ceny, bez której nie da się oczywiście należycie go ocenić. Bo przecież cena równa się jakości, zawsze.
Ale i to nie jest jedynym problemem. Mało diodek, obudowa ulepiona niczym ta bobrza tama, z przysłowiowego błota i patyków… dramat. Nie no – powie audiofil – nie róbmy sobie żartów, to nie ma prawa zagrać! A jednak.
Opłacalność
Policzyłem cały ten projekt. Oto wyliczenia:
- Obudowa = 30 zł
- Płytka wzmacniacza wraz z elementami = 90 zł
- Wzmacniacze operacyjne = 80 zł
- Potencjometr = 50 zł
- Gniazdo jack Neutrik = 10 zł
- Okablowanie, złączki, śrubki = 20 zł
- Włącznik + gniazdo IEC = 25 zł
- Transformator = 80 zł
- Gniazda RCA Furutech = 300 zł
Daje nam to 385 zł + 300 zł za gniazda = 685 zł. Gdyby nie one, wyszłoby na poziomie 400 zł, a więc Fosi Audio K5 Pro czy Sound Blastera X4. Owszem, nie są to tylko wzmacniacze, ale to wciąż określony dźwięk za określone kwoty do wydania.
Choć urządzenie na papierze jest troszkę gorsze od Toppingów L70 czy A90 Discrete, nie ma to większego znaczenia w kontekście ceny obu wymienionych. Jest to zresztą bardziej poziom Toppinga L50 z racji w pełni analogowego sterowania głośnością. Ciekawie robi się natomiast gdy porównamy się do czegoś lepszego (droższego). Dawniej użytkowałem w roli wzmacniacza testowego Aune S7. Koszt? Jedynie 2500 zł swego czasu. Jestem przekonany, że sprawdziłby się gorzej.
Podbijamy poprzeczkę? Shanling EH3 za 4300 zł. Spory kombajn, ale pod względem czystości w ślepym teście nie do rozróżnienia z HA500. Dźwięk vs dźwięk, zagra dokładnie tak samo. Z kolei współczesny Burson ma szansę zagrać technicznie gorzej, kosztując przy tym krocie i nie mając zabezpieczeń (przynajmniej starsze modele).
Na koniec, jakość dźwięku względem starego projektu ST3200A. Nokaut. W testach nie dałoby się tego urządzenia używać. Chyba, że w roli DACa dla HA500. A przecież ile czasu i środków na ten projekt poświęciłem dawno temu. Tak więc, jakby się zastanowić, to zasada less is more jest tu aż nadto widoczna i prawdziwa. I to właśnie ma najkorzystniejszy wpływ na dźwięk, a nie skomplikowanie albo brak zabezpieczeń.
Podsumowanie
Głównym celem niniejszej recenzji – skoro projekt został ukończony i to z tak świetnym powodzeniem – było opisanie i pokazanie jego możliwości. Ponieważ ma on pełnić rolę wzmacniacza testowego na blogu, musi być jasne dla każdego, co można z niego wycisnąć. Dzięki temu nie będzie wątpliwości co do toru audio. Ale to nie wszystko.
Drugim celem – ponieważ koszt realizacji został zredukowany do minimum – było pokazanie, jak niewiele trzeba do tego, aby samodzielnie zrobić sobie porządny sprzęt audio. I to nie gorszy od uznanych producentów, a miejscami lepszy, czy wręcz znacznie lepszy. Kwestia wyboru odpowiedniego projektu i układów.
Trzecim – z racji wykorzystania w jego konstrukcji audiofilskich gniazd RCA – zademonstrowanie skrajności i dysproporcji cenowej. Tu: widocznej między segmentem audiofilskim, a zwykłą elektroniką. Gniazda Furutecha nie dają bowiem nic ponad wersją złoconą albo nawet bezpośrednim połączeniem ze źródłem.
Czwartym była zaś – jak zawsze u mnie na blogu – nauka i zabawa. Płytkę lutowałem sam, praktycznie wszystko robiłem sam, montowałem sam, etykiety robiłem sam. Niczym ten bóbr, szukałem części, domawiałem różne rzeczy, a finalnie i tak zrobiłem to w taki sposób, jaki był najbardziej wg mnie efektywny. Nie efektowny. I wiecie co? Warto było, bo radochy co niemiara.
Zaoszczędziłem w ten sposób naprawdę sporo pieniędzy na zakupy czegoś, czego poza testami bym nie wykorzystał. I szczerze? Naprawdę przyjemnie słucha mi się tego wzmacniacza. Serio. Wykresy wykresami, ale chyba jednak rzeczywiście brzmią w nim satysfakcja i świadomość, że nikt tego za mnie nie zbudował, tylko ja sam to uczyniłem. Dlatego pingwinek może być tylko jeden. Bo bóbr nie szumi, warczy, ryczy, trzeszczy i pierdzi. Bóbr gra. Odtąd także dla Was.
Dane techniczne
- Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 20 kHz
- Impedancja wyjściowa: ~1 Ohm
- Impedancja docelowa słuchawek: 8 – 600 Ohm
- Maks. napięcie wejściowe sygnału audio: 2,3 V
- Moc maksymalna:
– 16 Ω: 250 mW (ok. 126 dB SPL)
– 32 Ω: 475 mW (ok. 126,8 dB SPL)
– 300 Ω: 267 mW (ok. 121,3 dB SPL) - THD+N: 0,0017% (dla 8 mW / 300 Ω)
Materiały dodatkowe
- Pomiary czystości wzmacniacza:
– 16 Ω / 1 mW: CH1 – CH2
– 32 Ω / 1 mW: CH1 – CH2
– 300 Ω / 1 mW: CH1 – CH2
– 300 Ω / 8 mW: CH1 – CH2 - Pomiar wierności tonalnej
– Sennheiser HD 58X (150 Ω) - Wpływ mierzony na THD+N słuchawek:
– HD 58X na Motu M4
– HD 58X na HA500
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC/AMP: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro
- Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
- Słuchawki testowe: AKG K240 Sextett MP StudioMOD, Creative Aurvana SE, Sennheiser HD 58X, Sennheiser HD 800 S
- Monitory odsłuchowe: M-Audio Forty Sixty
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX 2.0
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Dobrze widzieć autora w formie.
Tak pisałem, że brrr audiofile to ludzie nie ideologia, a ludzie są różni. Zgodnie z definicją brrr audiofil jest to osoba szczególnie zainteresowana wysoką jakością odtwarzanego dźwięku. W odpowiedzi na mój komentarz pod tymi nieszczęsnymi słuchawkami Samsunga, niejaki Pablo napisał, że gardzi brrr audiofilami bo coś tam. Jeżeli przyjąć definicję tego słowa za prawdziwą, a chyba jest ona prawdziwa, to albo gardzi samym sobą, albo nie jest zainteresowany wysoką jakością dźwięku. Innej możliwości nie ma. A jak to jest z Panem panie Jakubie?
Jeżeli Chodzi o ścieżkę brrr audiofilskiego rozwoju, to można pójść dwojako. Można brnąć w coraz to droższe urządzenia i cmokać nad nimi na filozoficznym blogu, jednocześnie negując wszystko co w ludzkiej cenie, Ale można też mając otwarty umysł, a przede wszystkim zdrowy aparat słuchowy dostrzec, że takie sprzęta z pod znaku „fio io ifi fifi” depczą drożyźnie po piętach i kosztując drobny ich ułamek, wciąż zapewniają z wysoką jakość odtwarzanego dźwięku.
I teraz rodzi się pytanie. Czy w związku z zaistniałą sytuacją, gdy kupowanie drożyzny traci dla mnie sens, to automatycznie nie zasługuje już na miano brrr audiofila? Czy nie jestem już zainteresowany reprodukcją muzyki w wysokiej jakości?
Na tym blogu (w stopce jest, że to blog, a nie opiniotwórcza strona jak mnie ktoś tam strofował) słowo brrr audiofil ma wydźwięk wyjątkowo pejoratywny, stając się niejako synonimem słowa zboczeniec. A jak ktoś protestuje przeciwko wrzucaniu wszystkich do jednego wora i zadaje niewygodne pytania, to jest atakowany przez jakiegoś niedorobionego bulteriera o mentalności młotka. Pisałem, że bycie niezależnym, to trudna i wyboista droga. Obrywa się z każdej strony. Chyba najwięcej od dystrybutorów „świętości”. Ale postrzeganie każdego kto zdobywa się się na krytykę jako wroga-branżysty?
To tyle. Bardzo zgrabne i sympatyczne urządzenie Panu wyjszło
https://pl.wikipedia.org/wiki/Audiofil
🙂
Natomiast ze mną jest na szczęście wszystko w porządku, dziękuję za troskę 👍 . Dzięki również za pochwałę opisywanego urządzenia, choć w doborze komponentów i planowaniu niestety partycypował właśnie owy niedorobiony bulterier.
niejaki Pablo napisał, że gardzi brrr audiofilami bo coś tam. Jeżeli przyjąć definicję tego słowa za prawdziwą, a chyba jest ona prawdziwa, to albo gardzi samym sobą, albo nie jest zainteresowany wysoką jakością dźwięku. Innej możliwości nie ma. A jak to jest z Panem panie Jakubie?
Ja audiofila definiuje osobę, która jest skupiona bardziej na sprzęcie audio, aniżeli na muzyce tzn. nie posłucha muzyki z telefonu czy z czegokolwiek gorszej jakości, bo to jest dla niego obraza, MUSI słuchać muzyki maksymalnie dobrze zrobionej nawet jak mu się personalnie średnio podoba, więcej siedzi nad ulepszaniem systemu niż nad słuchaniem.
Nie odniosłeś się do zarzutów jakie mam co do tej społeczności czyli absolutnej niechęci do dowiadywania się, jak dźwięk powstaje i jest przetwarzany w sprzęcie audio mimo bycia audiofilami (no na niektórych forach jak pojawisz się z książeczką z podstaw budowy wzmacniacza czy z teorią przetwarzania sygnałów i zaczniesz głosić, iż te wzmaki czy DACi za 20-30 kafli są niewarte swojej ceny, to też nie będziesz mile widziany). Co do tego hobby to problem w tym, że spora część ludzi to bluepillowcy, którzy kupują obrzydliwie drogie komponenty, chociaż nie wiedzą w ogóle co i jak. Sorry, ale handlarze czy producenci bezwzględnie to wykorzystują, bo po prostu klient tego typu jest bardziej wartościowy czyli to jest nic innego niż zarabianie na wiedzy, co jest dla mnie obrzydliwe. Kolejną kwestią jest to, że purystyczni audiofile nie chcą faktów, bo by bardzo mocno zabolało, gdyby się okazało, że przepłacili tak z 10-20 razy względem rzeczywistej wartości, więc stosują klasyczne mechanizmy obronne takie jak wyparcie, negacja, próba przeinaczania faktów, racjonalizacja. To co se stworzą w głowie jest kompletnie oderwane od rzeczywistości, ale przynajmniej sobie uzasadnili obiektywnie idiotyczną decyzję.
Miałem napisać coś więcej, ale wiem panie pH7 (chociaż bardziej do ciebie pasuje pH0 od ilości kwasu wylanego w komentarzach), że i tak to zganisz „bo coś tam powiedział”. No cóż nie każdy potrafi dyskutować na poziomie, a mi się nie chcę przepychać na ad personamy.
Czułem że tak będzie. Trudno, puszczam komentarz wyjątkowo, jako ad vocem do wcześniejszego wywołania do tablicy. I tylko z tego powodu.
Człowieku, aż nie chce się czytać tu komentarzy od twojego zrzędzenia, weź sobie znajdź inne miejsce do narzekania jak wykop, każdy ma prawo do decydowania o swoim stylu wypowiedzi i nikt nie powinien go z tego powodu prześladować, a pan tu wchodzi celowo żeby zgorszyć i siać ferment udając inteligencika. brak słów
A ja odniosłem wrażenie, że dla pana słowo brrr audiofil, to tak trochę jak dla diabła woda święcona. Jeżeli ów bulterier ma wiedzę elektroniczną i obycie w temacie, czego mu absolutnie nie odmawiam, a nawet zazdroszczę, bo u mnie to w powijakach, to szkoda jego potencjału na stanie na bramce, bo tu się akurat nie sprawdza. Do tego trzeba być trochę dyplomatą, trochę psychologiem i mieć nieco wyczucia do ludzi, a przede wszystkim ogłady.
… i dystansu do siebie oraz świata 🙂
Pozwoli Pan, że zacytuję współpracownika.
Psy szczekają, a karawana jedzie dalej.
Dupa zapiekła.
Skowyt człowieka z branży.
Kolega z branży fekalnej.
Ktoś się zesrał komentarzem.
Ładnie poczytać jak pan popiskuje
To ostatnie bardzo przypadło panu do gustu zasługując na serduszko.
Czy o takim dystansie do siebie i świata Pan mówi?
❤️
Wspaniale jest poczytać to co napisałem -większość zresztą nieprawdziwych stwierdzeń – pozostałe wyrwane z kontekstu :). Oczywiście że na potrzeby kreacji postaci laliksan używam prostego przekazu – po prostu polemizować na poziomie z złotouchym to poniżej godności jak dla mnie. Człowiek żyjący w urojonym świecie raczej nie zasługuje na akademickie odpowiedzi czy też wypełnione kwiecistą polszczyzną. Chociaż rozwazałem ten ostatni styl – posługuje się nim Grzegorz Braun co w połączeniu z radykalnymi zachowaniami świetnie rezonuje.
Rewelacyjnie jest zostać przemiłym ratlerkiem szczekajacym na obcych przbyszów cieniutkim głosem. Szczególnie kiedy obcy przybysz sam siebie potrafi zaorać wskazując go jako groźną bestię, tym samym mówiąc że nie ma do siebie ani dystnasu ani ironii.
W sumie to oznaki inteligencji – czyżby tej brakowało po drugiej stronie? Na to wiele wskazuje, ale zapewne się mylę :).
Jednie co to poproszę już o kasowanie tych żałosnych obpólnych wypowiedzi całkowicie nie związanych z arykułami (mówie tu o obu stronach rzecz jasna bo ja sam lubię ironię okraszoną odrobiną cynizmu, i mam spory dystans do tej mojej kreacji internetowej).
Ps – polecam poczytać troszkę o Pomarańczowej Alternatywie i Naszości – pooglądać nieco filmów i poszukać krasnoludków w Wrocku… No i nie dać się zafiksować w tej bańce audio 🙂
Nie nie. Ja dziękuję za serduszko. Jestem hetero.
Słabe to było 😐. Zatem idąc za sugestią Laliksana, dyskusję uważam za zakończoną, a nowe docinki i komentarze nie na temat będą po prostu kasowane.
// EDIT:
Po namyśle jednak puszczam wszystko. Mnie osobiście w żaden sposób to nie dotyka, recenzowanemu wzmacniaczowi też nie szkodzi, ale takiej paniki, jadu i desperacji naprawdę dawno nie widziałem. To absolutny skarb i najlepsze świadectwo dla tej branży oraz reszty grona pożytecznych. I pomyśleć że wystarczyło wspomnieć o artykule o kablach. Ale cóż, jak mówił i rysował Schultz: „if it can be destroyed by the thruth, it deserves to be destroyed by the thruth”.
🙂
Uderz w stół a nożyce się odezwą. Nie no pomarańczowa alternatywa, Pośmiejmy się jeszcze. Wiem skąd u Was te ciągoty do fekaliów, odbytnicy i serduszka na blogu. Spoko, mi tam daleko do poglądów operatora gaśnicy proszkowej. Używajcie tylko lubrykantów.
Matkobosko, ostatnio kogoś w tak głębokim stanie wyparcia widziałem oglądając filmy SciFuna o płaskoziemcach (czyli w sumie nie dawno bo regularnie wracam). Pan ph7 jest tak zakręcony by usilnie zgnoić pana Jakuba, że aż w oczy szczypie. Ten passive agressive jest wręcz komiczny: „hurr, moje kabelki SŁYCHAĆ A WY MNIE OBRAŻACIE!!11!!1” Jak ta żółta ryba z filmu Gdzie jest Nemo, która pilnowała bąbelków.
„Zatem idąc za sugestią Laliksana, dyskusję uważam za zakończoną, a nowe docinki i komentarze nie na temat będą po prostu kasowane”.
Ten bełkot zbyt się spodobał (a nawet połechtał), żeby go skasować?
PS. À propos rankingu witryn audio: nawet ja pracuję na wysoką pozycję tego bloga. Tylko weź, fanatyku, pod uwagę, że głównie po to, aby pośmiać się z tego, co – po wcześniejszym zażyciu – spłodziłeś. W rozbawianiu mnie doceniam wkład Twoich dwóch… no właśnie, jak ich nazwać… chłopców od serduszka.
A ja mogę jeszcze ad vocem, Jeśli jest tu jakaś wolność słowa oczywiście.
Do Pabla. Przeczytaj proszę mój komentarz, na który się powołujesz od drugiego akapitu. Tylko powoli i ze zrozumieniem. Zastanów się też o jakim blogu filozoficznym mówię, bo bynajmniej nie o tym na którym się znajdujemy.
Do EyelessEvil. Również ten akapit polecam. To pierwszy komentarz na tej stronie. Teraz odnośnie gnojenia Pana Jakuba. W moich komentarzach nikt nie ma szans znaleźć nawet jednego słowa, w którym podważałbym jakość merytoryczną jego tu działalności, czy krytyki tak zwanej platformy testowej. Moje zastrzeżenia dotyczyły tylko i wyłącznie sposobu przedstawiania pewnych spraw, z którymi co do istoty nawet się zgadzam. Kilkukrotnie dawałem wyraz szacunku (w rzeczonym komentarzu również), że droga niezależności, którą wybrał mi imponuje, bo jest cholernie trudna. Mogę się tylko domyślać, jakie wojenki musi prowadzić z dystrybutorami sprzeciorów, które okazały się kiepskie nie zasługując na pochlebne recenzje. Zero więcej sprzętów do testowanie, zero reklam itd itp.
Odnośnie mojego wpisu pod serduchem i tego w komentarzu, który nie został opublikowany, to powiem więcej luzu i dystansu. Choć tu uderzam się w pierś, że te moje żarciki z dobrym smakiem nie miały nic wspólnego.
„A ja mogę jeszcze ad vocem, Jeśli jest tu jakaś wolność słowa oczywiście.”
Jeżeli jedyne co potrafisz to tylko robić jeden wielki spam ścieku niczym Marik1234, to jestem za odebraniem tobie głosu w dyskusji – sorry, ale jak czytam te pociski niskich lotów to faktycznie zastanawiam się po co Kuba jeszcze puszcza twoje komentarze skoro to jest jeden wielki ściek niczym komentarze z gazety.pl czy z glamrapu. I gadanina o „wolności słowa” chociaż z tego co widzę to głównie spamisz coś o stosunkach płciowych, o orientacji czy co tam jeszcze.
Co do kabli to Kuba nie broni, byś nie kupił sobie jakiś innych kabli za parę stów – gorzej gdy wydajesz na nie kilka tysi, a wpływ na cały tor audio jest marginalny lub żadny – i do tego nawet nie trzeba „ustawiać” badań, bo dla mnie to, co mówi o wpływie kabli na sprzęt audio jest tak oczywiste jak dodawanie i odejmowanie – tylko problem w tym, że są ludzie co nawet i tego nie potrafią i potem coś się plują, że niby to wpływa…
Witam
Czy można coś dowiedzieć się na temat konstrukcji wzmacniacza?Coś na wzór Sonic Pearl, na samych wzmacniaczach operacyjnych, czy może coś więcej – jeśli mogę być niedyskretny.Pytam, bo sam jestem DIY-owcem i lubię takie konstrukcje , gdzie cena – jakość przebija fabryczne klocki.
Pozdrawiam
To bardzo prosty układ panie Adamie na wzmacniaczach operacyjnych, stopniu wzmacniającym i przekaźniku na wyjściu. Wszystko lutowane na jednej, dedykowanej płytce (THT/SMD). Nie jest to Sonic Pearl i mogę zaręczyć, że nigdy na żadnym etapie nim nie był, nawet projektowym. Natomiast jakości Sabaja A20h na papierze nie przebił. Razem z normalnymi gniazdami powiedzmy że projekt wyniósłby ~400 zł, a tymczasem znacznie bardziej zaawansowanego Sabaja A20h można było mieć za 450 zł. Oczywiście nie był on budowany jako „wszystkomajka” tak jak A20h, ale dla normalnego użytkownika domowego zapewne znacznie lepiej i szybciej jest kupić gotowe rozwiązania z większą ilością funkcji. 🙂
Jednak mój komentarz ten o lubrykantach ujrzał światło dzienne. Ja wzorem Laliksana też na potrzeby kreacji ph7 postanowiłem pojechać stand up-em.
Może to niesmaczne, ale jakie śmieszne za to. Co nie śmiejecie się?
Czy Laliksan wypolerował dziś Panu Bobra? (mówię o tytułowym wzmacniaczu oczywiście). by (cytując autora) co nie mieści się w audiofilskiej pale zagrał on czysto i wspaniale.
A tak w ogóle to jesteście w sobotę w Wa-wie? jeśli tak, to może po paradzie wpadniecie na piwko jakieś. Omówimy tą całą gównoburzę.
Adam – płytka chińska oparta o wzmocnienie na wymiennych opa – opampy jedyne prawilne z branży profesjonalnej – takie po 4 zł. Do tego zasilanie toroid plus sekcja prostownicza zintegrowana na płytce – mógłbym sam takie coś narysować i druknąć ale chińczyk to ma za grosze. Na forum diy audio są ciekawsze projekty – ja kiedyś robiłem r2r w oparciu o konfekcjonowane rezystory (ręcznie z rolki mierzyłem żeby tolerancje były pod thd poniżej 80 db) – zrobiłem z ciekawości i miałem wniosek ciekawy – ja wiek 47 lat wtedy zero słyszenia zniekształceń powyżej 14 khz – dzwięk był zacny – 17 latek jak słuchał to mówił że strasznie to gra. Dałem filtracja drugiego rzędu analogową i przestał się krzywić.
I tyle zakończyłem robienie głupotkowego audio np. AF i płytki nie wklei bo jest dobra i tania – gdzieś tam wyhaczyłem na aliexpresie kupił i pomierzył – wyszło zacnie opa ma chyba klasy AB jak kojarzę.
A co do parady równości no niestety nie mam bobra (znaczy się laską nie jestem D) i od tamtej strony żadnych przygód nie miałem :D. Kolega PH7 widać wiekszy znafca tematuf… Widać że bardziej poTrzaskany niźli my górale i ślązaki :D.
Ale każdy sądzi po sobie (albo według własnych fantazji stłumionych). I ta wolność słowa u AFa no trudno nie słucha jego blog :).
Ta wolność słowa strasznie mi zaleciała Forum AF i tym jak tam było to wykorzystywane przez audiofilską ideologię… o przepraszam… ludzi. Jak się okazało, większość była z sąsiedniego komercyjnego forum branżowego. A tutaj po prostu zbieram sobie materiały do artykułu, bo widać wyraźnie co się dzieje i dlaczego. A wystarczyło tylko wspomnieć o chęci jego napisania… 🙂
W sumie to traktowałem kolegę ph 7 jako kogoś hmm niespełna rozumu ale sobie zerkłem tu cytat z jego wypowiedzi pod artykułem o słuchawkach hifi men he400se:
ph7
2025-05-24 / 01:59
Szanowny Panie Laliksanie. Panie dużą literą przede wszystkim. Muszę przyznać rację, że Pana kreacja faktycznie czerstwa. Zamiast używać karkołomnych wygibasów słownych, popracuj Pan nad interpunkcją. Niestety, ale edytor tego nie poprawia.
Co do umiejscowienia mojej osoby w branży audio, to niestety ale pudło. Nie mam z nią nic wspólnego. Chociaż nie. Z dwoma chłopakami z Q21 jestem na ty.
Pozwoli Pan, że z uwagi na to doradztwo, rolę pożytecznego idioty przypiszę pana osobie.
– Zakładając że hmm ma kolegów (a może sam pracuje kto to wie) jasne jest dlaczego się odpalił jak AF zapowiedział dalsze testy kabli tu link:
Q21 kabel głośnikowy za ćwierć bańki:
https://www.q21.pl/nordost-odin2-speaker-cable.html
Nordost Odin 2 Speaker Cable – kredyt 10×0% + dostawa gratis
Dodaj recenzję:
Producent: Nordost
Dostępność: Potwierdź dostępność mailowo lub telefonicznie. Dostępność produktu deklarowana w magazynie dostawcy.
Historia ceny
Dostępne długości
Dostępna konfekcja
Ilość:
1
kpl.
259 439,00 zł / kpl.
Kabel o wartości 4000 zł do słuchawek za 1500
https://www.q21.pl/cardas-headphone-cable.html
Cardas Clear Headphone Cable – Raty 30×0% lub specjalna oferta! – Dostawa 0 zł!
Dodaj recenzję:
Producent: Cardas
Dostępność: Potwierdź dostępność mailowo lub telefonicznie. Dostępność produktu deklarowana w magazynie dostawcy.
Historia ceny
Dostępne długości:
Ilość:
1
szt.
4 089,00 zł / szt.
Kabel słuchawkowy Cardas Clear Headphone Cable
Możliwość zakupu produktu w bezpłatnym systemie ratalnym 0% na 10, 20 i 30 miesięcy lub specjalna oferta!
Kabel słuchawkowy Cardas Clear Headphone Cable
Przewód słuchawkowy zastępujący fabryczne przewody w słuchawkach Sennheiser HD800, HD-650, HD 600, HD 265, HD 525, HD 535, HD 545, HD 565, HD 565 II, HD 580, AKG 702 (wtyk mini-XLR).
Zasilanie za hmm 125 tysięcy:
https://www.q21.pl/nordost-odin-2-power-cord.html
Nordost Odin 2 Power Cord – kredyt 10×0% + dostawa gratis
Dodaj recenzję:
Producent: Nordost
Dostępność: Potwierdź dostępność mailowo lub telefonicznie. Dostępność produktu deklarowana w magazynie dostawcy.
Historia ceny
Dostępne długości
Ilość:
1
szt.
124 549,00 zł / szt.
PH7 – sam się zaorałeś w swoich wypowiedziach – skrajny przedstawiciel albo branży albo pożytecznych idiotów. Ja obstawiam sklepikowego sprzedawcę marzeń.
Laliksan znowu w formie widzę. 🙂
Zaciekawił mnie ten Nordost zasilający. Ciekawe czy Q21 odpisałby mi na maila z zapytaniem o wypożyczenie go na testy. I naturalnie obowiązkowo pomiary rzeczywistego wpływu na dźwięk. Bo nie ukrywam, że przy tych trzech kablach sumarycznie, miałoby się już mieszkanie w mieście wojewódzkim. Może nawet kawalerkę w Wawie. Oczywiście, o ile sklep w ogóle odpisze, gdyż ostatnio oferowano mi współpracę, ale kontakt dziwnym trafem się urwał mimo zapewnień, że tak się nie stanie. Szkoda, bo i ja sam z Q21 miałem kiedyś styczność jako ich klient. Aczkolwiek nie spodziewałem się, że pojawi się on na moim blogu w takim kontekście.
Witam. Można prosić o konkretną specyfikację tzn jakie dokładnie komponenty zostały użyte jeśli ktoś chciałby sam coś podobnego zbudować?
Tak naprawdę kluczowa jest płytka: https://pl.aliexpress.com/item/33001422600.html
Resztę komponentów dobiera się według uznania i możliwości, czyli obudowa + gniazda + gałka potencjometru + toroid pod specyfikację płytki. Jeśli dobrze pamiętam, sporo rzeczy kupowałem na Allegro u Audena i w hurtowniach elektronicznych.
https://www.tme.eu/pl/details/tst20w_2x12v/transformatory-toroidalne/indel/tst-20-004/
taki za 70 złotych indel styknie jaka plastikowa obudowa gałka gnizadko może być z filtrem np takie:
https://www.tme.eu/pl/details/fn9222-15-06/zlacza-iec-60320/schaffner/
ALe jak masz listwę z filtrem to wystarczy takie za 3.6 zł:
https://www.tme.eu/pl/details/iec-a-2/zlacza-iec-60320/adam-tech/
no i wejście rca gniazdka powiedzmy za 2 zł
https://www.tme.eu/pl/details/cc-115/zlacza-rca-cinch/changzhou-dahua-imp-and-exp-group-co/vg03094-red/
Ale możesz poszaleć i sobie jakie pozłacane za 5 zł sztuka kupić ładniejsze.
Jak to policzyć to masz płytka 100 trafok 75 gniazdko zasilające 3,6-30 rca 4-10 obudowa jaka plastikowa max 30 zł znajdziesz gałka za 5 zł się znajdzie zapewne w tme (obudwy też tam znajdziesz) razem podliczmy 215-250 zł materiały, trochę zabawy (max dwie godziny bo w plastiku to byle czym wytniesz otwory a składanie to skręcanie przewodów do gniazdek plus zalutowanie rca i zasilania).
Cenowo wychodzi podobnie jak tani wzmacniacz ale zabawa i satysfacja wiadomo :). A zagra to jak wzmacniacz za dowolną kwotę, bo wzmacniacz to nie filozofia ma miec tylko thd 10 decybeli poniżej thd słuchawek i tyle. A ta płytka ma nawet więcej.
Swoją drogą AF to kosmita dał gniazdka rca za 300 zł z furutecha rodowane – w sumie to grają jak takie za 2 zł – wietrzę tu wyśmiewanie się z audiofili bo innego sensu to działanie nie ma.
Znudziła mi się ta moja czerstwa kreacja. Na odchodnym. Niech Pan koniecznie opublikuje ten test kabli. Tylko wie Pan co? Po snobach wydających grube tysie na kable i tfu branżystach na nich żerujących, spłynie to jak woda po kaczce. A wie Pan dlaczego? Bo w ich umysłach ten blog jest blogiem śmieciowym, tworzonym dla nieogarniętych Januszy.
A najlepsze jest to, że twierdzi już tak „klasa średnia” ta z sąsiedniego komercyjnego forum. Ciężko Pan na to pracował i udało się. I choćby nawet zasięg przebił ASR Amira (tam panterka tu pingwinek i głupkowate minionki ślepo kroczące za swym Panem, no i pomiary) to nic tego faktu nie zmieni. Tak jak ów Amir pozostanie Pan gościem żebrzącym o kasę i sprzęt. Jakie to kurwa żenujące.
Był obraz ale oblazł. Miała być zupa dobra, a wyszło gówno z bobra.
I jeszcze jedno Przekonałem się, że w przypadku tego miejsca, to najlepszą postawą jest zachować się tak jak łubudubu. Wykurwić drzwi z futryną, i wrzucić coś w stylu: „Czego się dzisiaj naćpalłeś, że takie głupoty pierdolisz?” I tak trzeba było od początku.
> Znudziła mi się ta moja czerstwa kreacja. Na odchodnym.
Absolutnie pana kreacja nie była czerstwa. Użyłbym zupełnie innego słowa. Natomiast odchodzi pan i odchodzi, ale jakoś odejść nie może. Czyli jednak polubił pan mojego blogaska. 🙂
> Niech Pan koniecznie opublikuje ten test kabli.
Taki jest plan.
> Tylko wie Pan co? Po snobach wydających grube tysie na kable i tfu branżystach na nich żerujących, spłynie to jak woda po kaczce.
Mamy w Polsce wolny rynek i swobodę wypowiedzi. Tak jak można legalnie sprzedawać kable za grube tysie, tak i można wyrażać na ten temat swoje zdanie. Jeśli spłynie – trudno, branża też musi przecież z kogoś żyć. Ale żeby wyzywać ludzi od razu od snobów i żeru…
> A wie Pan dlaczego? Bo w ich umysłach ten blog jest blogiem śmieciowym, tworzonym dla nieogarniętych Januszy.
Cóż za elityzm przytoczonych umysłów. Jednakowoż…
> A najlepsze jest to, że twierdzi już tak „klasa średnia” ta z sąsiedniego komercyjnego forum.
…słowo „komercyjne” wiele by wyjaśniało.
> Ciężko Pan na to pracował i udało się.
No cóż, „albo jesteś z nami i każdy tobą pomiata, albo jesteś przeciwko nam i każdy życzy ci śmierci”.
> I choćby nawet zasięg przebił ASR Amira (tam panterka tu pingwinek i głupkowate minionki ślepo kroczące za swym Panem, no i pomiary) to nic tego faktu nie zmieni.
Tak, już otrzymywałem „życzliwe rady”, aby nie bawić się w pomiary jak ASR. Ale problemu z pingwinkami jeszcze nikt nie miał. Odnotowuję więc uroczyście, że i one są problemem.
> Tak jak ów Amir pozostanie Pan gościem żebrzącym o kasę i sprzęt. Jakie to kurwa żenujące.
Sam pan dobrowolnie zostawił tu dwa razy środki. 😉
> Był obraz ale oblazł. Miała być zupa dobra, a wyszło gówno z bobra.
Myślę że bobrowi i reszcie zwierząt jest z tego powodu bardzo wszystko jedno. 🙂
> I jeszcze jedno Przekonałem się, że w przypadku tego miejsca, to najlepszą postawą jest zachować się tak jak łubudubu. Wykurwić drzwi z futryną, i wrzucić coś w stylu: „Czego się dzisiaj naćpalłeś, że takie głupoty pierdolisz?” I tak trzeba było od początku.
Uuuu, czyli że była ostra rozmowa z kierownikiem i kolegami. No cóż… co prawda jeszcze żadnemu branżowcowi nie udało się udowodnić, że ja, L7 czy Amir wygadujemy głupoty, ale dziwnym trafem zawsze na koniec pojawiają się inwektywy. Dziwne…
Ehh – AF nie puszczaj już tego trolla proszę… Z jego wypowiedzi widać wyraźnie klika rzeczy:
– jest z branży – sam się przyznał pośrednio – oczywiście potem negując i mówiąc że to tylko koledzy (lub jest mega pożytecznym idiotą tzw)
– walczy jak lew żeby nie ukazał się artykuł o kablch słuchawkowych
– jest oczytany w forach sprzedażowych – wymienił tu forum mp3 store – najbardziej nabjające w butelke forum komercyjne (zresztą chyba jedyne)
– jest na wysokich emocjach widać że został przyłapany na jakichś próbach manipulacji i nie wie jak z tego wyjść
Kończ waść …..