Ostatnio mam dobrą passę na własne projekty i najnowsze kable z serii Audionum nie są tu wyjątkiem. Sporo emocji spowodowała już sama zapowiedź artykułu o tych kablach słuchawkowych i ich wpływie na dźwięk. Nie sądziłem jednak, że w kontekście drogich konstrukcji klasy audiofilskiej-premium wypadną tak dobrze.
Dlatego korzystając z faktu, ze wreszcie udało mi się ten projekt przetestować w pełnym wymiarze rozwiązań i przygotować finalnie na premierę, cóż szkodzi się na jego temat rozpisać? Bo jak nikt nie chwali, to trzeba samemu się pochwalić. 🙂
Recenzja jest materiałem autopromocyjnym. Okablowanie Audionum jest bezpośrednim wsparciem działalności bloga i można je nabyć w sklepie Audiofanatyk.pl.
Czym jest Audionum?
Audionum to dedykowane kable słuchawkowe do zastosowań pomiarowych i oczywiście odsłuchowych. Z jednego w zasadzie wynika drugie. Priorytetem przy ich tworzeniu było opracowanie następcy kabla ACX. Projekt Audionum jest więc rozwojową wersją prototypu ACX 2.0, wzbogaconego o elementy z – również prototypowej – serii ADX. Ta z kolei wywodziła się z eksperymentów z najwyższym kablem z serii AC4. Wydaje się to trochę zagmatwane? To właśnie jeden z powodów, dla których bardzo mocno ograniczyłem ilość serii kablowych: było tego po prostu za dużo. I jak się okazało – zupełnie niepotrzebnie.
Konstrukcji kablowych można stworzyć do jednego modelu słuchawek tak naprawdę multum. Zaplatane prosto, zaplatane w pełni, wykonywane technikami mieszanymi (jak tutaj), w oplotach, bez oplotów, grubsze, cieńsze. Testowałem i analizowałem naprawdę mnóstwo podejść i koncepcji, sprawdzałem przeróżne materiały wtyków, przewodników, wykończeń.
Jednak w rozmowach z użytkownikami najczęściej padały następujące kwestie:
- atrakcyjna cena i jej korzystny stosunek do ceny słuchawek, pod które kabel się nabywa,
- faktyczne zmierzenie pod kątem rzeczywistego wpływu na dźwięk,
- rozsądnie utrzymane walory ergonomiczne, waga, elastyczność, mikrofonowanie,
- wytrzymałość kabla na utlenianie się oraz uszkodzenia i typowe zużycie mechaniczne,
- większe długości dostępne jako opcje,
- krajowa, polska produkcja z pełną gwarancją i serwisem.
Zbierając to wszystko razem do kupy udało się znaleźć odpowiednie materiały, jak i tak zoptymalizować konstrukcję, aby było to możliwe i wykonywalne. Jednym słowem udało się połączyć ze sobą maksymalną wytrzymałość z ergonomią oraz wspomnianym wpływem na dźwięk (nic nie psuć, a przewodzić solidnie) w dobrej cenie. I to wszystko właśnie objawiło się w niedawnym wielkim teście kabli audiofilskich, w którym wystąpił opisywany tu kabelek.
Swoją drogą, AD1 i metodyka z Wielkiego Testu pozwalają na powrót do pisania recenzji okablowania, tym razem od strony stricte obiektywnej. Tak samo do wzmacniaczy operacyjnych itd. Kto wie bowiem, czy nie uda się razu pewnego trafić na bardzo ciekawe dane i odczyty?
Jedyne zmierzone akustycznie kable słuchawkowe w Polsce
Nazwa mojego kabla składa się z dwóch członów: Audio – czyli dźwięku, Num – od liczb. To właśnie one, w formie pomiarów, stanowią namacalny dowód tego, co rzeczywiście słyszymy. Aczkolwiek większość osób, w tym tych związanych z branżą, do kabli podejdzie z gorączkowymi okrzykami „Empiryzm! Empiryzm!”. Albowiem to właśnie on jest w powszechnym mniemaniu najprostszym i najlepszym sposobem, aby przekonać się o wpływie kabla na dźwięk. Słowem, liczy się wyłącznie „weryfikacja empiryczna”, a nie pomiarowa lub mieszana (jak u mnie). Z jednym zastrzeżeniem: musi się ona odbywać na odpowiednio wysokiej jakości sprzęcie. Takim najlepiej wielkiej klasy, wielkiej mocy i wielkiego formatu. Inaczej nici z tegoż empiryzmu.
Jednakże człon -NUM w nazwie pozwala mi, obok członu -AUDIO, na płynną syntezę obu tych światów. Niczym poprzez wymieszanie wody z oliwą, w tym samym naczyniu kręcą się wesoło zarówno doznania empiryczne, jak i fakty pomiarowe. W skrócie: rosół.
Co więcej, -NUM ma również mocne zakotwiczenie we wszystkim, co tego kabla dotyczy. Albowiem jest to pierwszy i jedyny na polskim rynku, zmierzony akustycznie kabel słuchawkowy. Nad projektem spędziłem ostatnie pół roku, ale nie tylko – często z doskoku – eksperymentując z różnorodnymi kombinacjami materiałów i wtyków dla niego. Czas ten poświęciłem też na opracowanie nowej metodyki pomiarowej, która umożliwiałaby uzyskanie realnych i powtarzalnych danych. Stało się to możliwe dzięki przystawce AD1, która została opracowana specjalnie do testów okablowania bez ryzyka ruszania słuchawek na fanotmie.
Od czasu moich eksperymentów z pomiarami akustycznymi jednego z kabli trzecich na jakichś Fostexach albo Focalach, nie zajmowałem się bowiem tego typu rzeczami. Ale jak wspominałem w artykule o audiofilskich kablach słuchawkowych, ówczesny sposób mierzenia był błędny i wyniki były niestety zafałszowane. Prace więc prowadziłem dwutorowo, a ich wyniku do samego końca – czyli chwili faktycznego przeprowadzenia testu – nie znałem.
Lekkość, poręczność, ergonomia
Audionum jest kablem jak pisałem wykonanym w technice mieszanej – doskonalonej przez lata wytwarzania mu podobnych. Odnogi zaplatam ręcznie, podczas gdy główna wiązka znajduje się w otulinie. Całość zabezpieczam grubymi oplotami dobrej jakości, które dzielnie zniosły naprawdę niezłą katorgę w testach wewnętrznych.
Alternatywą są grube „węże” w oplotach typu PET lub zaplatane w wielu pojedynczych wiązek w oplotach osobnych. Często można spotkać takie kable, jednak gdy przyjrzeć się im z bliska, to okazuje się, że w środku oplotu ilość przewodnika jest bardzo mała. Trochę to wygląda, jak sztuczne „pompowanie” kabla, niczym dmuchanie pieczywa w piekarni. Równie dobrze może być to znacznie mniejszy chleb, a najemy się nim tak samo.
Uznałem, że przy Audionum nie ma sensu silić się na takie konstrukcje i obrałem w efekcie kompletnie inne podejście. Wszystko ma tu być przemyślane: jak najlżejsze, solidne i bez efektu mikrofonowania. Stąd finalnie zastosowane ultra-lekkie splittery wulkanizowane (prototyp miał aluminium).
Doszły też odpowiednio regulowane luzy na oplotach i przy zaplataniu (prototyp był robiony „na ciasno”). Odnogi dostępne są domyślnie w kolorze czarnym (najwygodniejsza praca i później odporność na zabrudzenia), zaś kanały mają dedykowane oznaczenia (gdy możliwe). Słowem – wszystko jest tu skrojone tak, abym ja, jako użytkownik, był zadowolony, a przepinanie kabli w trakcie testów było dla mnie jak najprostsze.
Poza tym lubię mieć absolutną pewność, że w środku kabla jest konkretny przewodnik i zabezpieczenia, a nie audiofilskie powietrze lub dyndające pod brodą odważniki. Opisywałem bowiem swoje doświadczenia ze splitterem ViaBlue przy kablu Audeos. Bo to właśnie doświadczenie jest tym, co ustala konstrukcję Audionum w największym stopniu. Stąd też powrót do splitterów w stylu dawnych kabli AC3B, które przyznam okrutnie mi się podobały (i podobają do dziś).
Szeroka paleta wtyków docelowych i obsługiwanych słuchawek
Audionum opracowany został tak, abym nie musiał też już nigdy myśleć jak go wykonać pod konkretny model słuchawek. Ma to być jeden kabel pasujący do wszystkiego, co się tylko da. Do wszystkich wtyków, wszystkich słuchawek, pod kątem wszystkich potrzeb jakie zdarzyły się na przestrzeni lat wytwarzania okablowania.
Stąd też na starcie kabel ten będzie dostępny z wtykami dla naprawdę różnych słuchawek:
- mini-XLR 4-pin (Audeze, ZMF)
- Sennheiser 2-pin (HD600, HD650, HD660S2 itd.)
- Sennheiser HD 800 (HD 800 S, HD 820) / Enigmacoustic Dharma D1000
- jack 3,5 mm (Hifiman, Focal)
- jack 3,5 slim (Beyerdynamic)
- A2DP (Audio-Technica ADX3000, ADX5000 itd.)
- Fostex 2-pin (TH610, TH616 itd.)
Ogromnym ułatwieniem jest to, że posiadam na wyposażeniu słuchawki testowe (lub adaptery) pod większość z tych kombinacji. Wszystko po to, aby kable Audionum były rzeczywiście w jak największym stopniu przetestowane i kompatybilne z realnymi słuchawkami.
Jako wtyki końcowe, opcje dostępne są następujące:
- jack 4,4 mm 5-pin (BAL)
- XLR 4-pin (BAL)
- jack 6,35 mm (SE)
- jack 3,5 mm (SE)
- wtyk jack typu combo (gwintowany) 3,5 – 6,35 mm (SE)
Mam więc nadzieję, że dla każdego coś się znajdzie. A i z czasem pewnie dojdą jeszcze warianty jednostronne oraz pod inne słuchawki (np. R70X).
Usłyszeć różnicę – subiektywne odsłuchy
Przy wielkim teście kabli audiofilskich popełniłem rzekomo straszliwy błąd i żadnego z kabli nie posłuchałem. Nie oddałem w ten sposób należnej czci wspomnianemu empiryzmowi, którego narzędziem poznawczym i sądnym są uszy recenzenta. Przed nimi nie skryją się ponoć nawet kolory wtyków, nie mówiąc o wielu innych, niemalże metafizycznych, rzeczach. Tych pomiary w żaden sposób nie wyjaśniają, a nauka nie jest w stanie objąć do dziś. Toteż brak odsłuchów jest nie tylko afrontem, ale swoistym deliktem proceduralnym.
Dlatego zachowując jak najdalej idącą obiektywność na poziomie typowej recenzji branżowej, postanowiłem Audionum posłuchać na Audeze LCD-XC, a potem HE400se i 105 AER. I co usłyszałem? Błogi spokój.
Muzyka popłynęła wartkim strumieniem, uspokajając, że wszystko w tym nowym egzemplarzu Audionum działa tak, jak powinno. Zarówno technicznie, jak i dźwiękowo. Bo i cóż to był za dźwięk… czysty, szczery, prawdziwy, bez wymuszonego kuglarstwa i komercyjnej ściemy.
Kabel Audionum okazał się być bezwzględnie transparentny. Nic nie dodawał od siebie, koloryzował, ubarwiał, przekłamywał. Bo i to wbrew pozorom największy grzech kabla, gdy zaczyna dawać coś od siebie. Trochę zajęło mi czasu, aby móc to zrozumieć i docenić. Nie na kolorową modłę wszystkie komponenty toru winny być skrojone, ale tak, aby to słuchawki pierwszeństwo miały. I w rzeczy samej tak też się stało.
Byłem pod wielkim wrażeniem i zapewne w pewnym fragmencie tegoż wrażenia odbijało się zadowolenie z własnej kreacji. Ale czyż można winić za to twórcę, że dumny jest ze swojego dzieła? To jakby mieć pretensje do artysty za to, iż ten cieszy się z finalnie ukończonego obrazu. I ukończonego tak samo dobrze, jak inne, znacznie droższe i dłużej malowane.
Niech utrzymuję się więc jak najdłużej ten „moment empiryczny”, w którym jako słuchacze wiemy, że wszystko jest dokładnie takie, jakie być powinno. Aby płynęła muzyka, a nie potok zmartwień, wątpliwości i zagwozdek kablowych.
Zobaczyć różnicę – obiektywne pomiary
Przechodząc do oliwy, jak pisałem na początku, przygotowywałem się do zupełnie innej formy swojego artykułu. I me przygotowania były pod tym względem poczynione bardzo skrupulatnie, rodząc finalnie nie jeden tekst, a dwa. Kabel miał już swoją premierę poprzednim razem, rywalizując z innymi, bardzo drogimi modelami. I co się wówczas okazało? Ano to się okazało:
Okazało się, że przeszedłem samego siebie. Stworzyłem kabel nie dość, że idealnie transparentny, to jeszcze na poziomie tak własnych, jak i konkurencyjnych kabli klasy premium-audiofilskiej. I to przy znacznie mniejszych kosztach. Potwierdziły się tym samym odsłuchy, a ja z nieukrywanym uśmiechem na twarzy mogłem zakończyć dzień z odtrąbionym pełnym sukcesem. Sukcesem wielowymiarowym, bo odsłuchy są po to, aby cieszyć się muzyką, a pomiary po to, aby cieszyć się muzyką z odsłuchów. Oto sekret największego zadowolenia i spełnienia w tym hobby. Gdy człowiek wie, że dobrze słyszy, bo pomiar mówi, że słyszy dobrze. Dobrze więc słyszałem, że wszystko zagrało mi tak samo dobrze. Bo dobrze jest wtedy, gdy jest dobrze. A źle wtedy, gdy nie jest dobrze.
Dobrze jest zwłaszcza dlatego, że kabli tych planowałem używać u siebie w domowym studiu. Teraz mogę to uczynić z pełnym przekonaniem, że w rzeczy samej będę miał kable najlepsze z możliwych. Okablowanie na poziomie lepszym, niż dowolne audiofilskie kable premium, ale za ułamek ich ceny. I w systemie, który również został przeze mnie własnoręcznie pod testy/pomiary/odsłuchy skrojony. Tym samym jedno z moich marzeń audio zostało właśnie spełnione: mieć własny, kompletny sprzęt źródłowy do pomiarów na własnym okablowaniu.
Skonfrontować różnicę – porównania z pozostałymi kablami audiofilskimi na rynku
Jak widzieliście w teście kabli słuchawkowych, próbowałem oficjalnie wypożyczyć jak najwięcej kabli, ale niestety albo problemem był obiektywny charakter artykułu (serio), albo zdrowie. W ostateczności po prostu mi nie odpisywano. Myślałem nawet, aby zakupić niektóre kable ze środków prywatnych, ale miałem już w przeszłości odmowy sprzedaży lub anulacje zamówień tylko z powodu faktu prowadzenia Audiofanatyka. Dlatego musiałem polegać na tym, co albo sam posiadałem/zrobiłem, albo wypożyczyłem od osób prywatnych.
Niemniej z wielką przyjemnością wykonałbym kolejne testy, jeśli byłaby taka sposobność. Toteż jeśli któryś z właścicieli nietestowanego jeszcze przeze mnie okablowania audiofilskiego chciałby podesłać je na osobną recenzję i pomiar, z przyjemnością podejmę się zadania.
Z drugiej strony coś czuję, że do takich konfrontacji i tak nigdy nie dojdzie. Choć przystawka AD1 pozwala na zrobienie testu A-B ponownie w każdej chwili, mleko się już rozlało. Toteż audiofilskie kable i ich producenci oficjalnie będą mnie od tej pory omijać (a czego już doświadczyłem nawet przed wykonaniem testów). Albo po prostu odrzucą wszystko to, co napisałem, próbując udowadniać, że kable grają, bo np. coś się dzieje na oscyloskopie przy częstotliwości… 500 MHz.
Po prostu kabli do słuchawek z bardzo wysokiej półki nie testuje się inaczej, niż bezwzględnym empiryzmem. Bo tylko wówczas takie testy mają sens i aprobatę. Ale doświadczenie pokazuje, że unika się tego również wobec tańszych kabli, tudzież identycznie wycenionych co moje. A co samo w sobie też jest o tyle bardzo ciekawe, co dziwne. Być może przewidywano, że mój kabelek pokaże coś znacznie większego i w znacznie szerszym zakresie, a co w sumie wpisuje się płynnie w urodę moich ostatnich projektów DIY.
Zrozumieć różnicę – materiały kontra projekt
Pisałem o tym już w poprzednim artykule, ale przy okazji testów udało mi się zweryfikować też sporo pobocznych kwestii konstrukcyjno-materiałowych. Był to np. wpływ wtyków rodowanych na dźwięk oraz różnorakich materiałów przewodników.
W przypadku droższych kabli na rynku można spotkać miedź OCC, srebro, ale też złocenie lub pokrywanie palladem. Ot egzotyka takich konstrukcji, dodająca im właśnie tego: egzotyki. Nie ukrywam, że stosowanie takich materiałów daje sporo frajdy i autentycznego poczucia, że robi się coś wyjątkowego, iście hi-endowego. Audionum jest tymczasem oparty na porządnej miedzi OFC, a dokładnie to naszej krajowej, z rodzimego KGHM-u. I co? I zagrało to dokładnie tak samo, jak na kablu z równie przedniego sortu miedzi OCC. Srebro solid-core również wypadło podobnie. Hybryda? Również. Bardzo miło jest więc widzieć, że mój skromny kabelek prezentuje poziom tak wyselekcjonowanych i cenionych wśród audiofilów materiałów.
Kolejny aspekt – wtyki. Audionum był oparty na normalnych, lecz sprawdzonych, wtykach z powłoką z utwardzonego niklu. Bardzo podobnych zresztą, co te używane dawniej przez AKG w m.in. Sextettach. Tamtejsze wtyki mają po 50 lat, a nadal wyglądają jak (niemal) nowe. I co? I zaprezentowało się to na poziomie tym samym, co drogie wtyki rodowane Furutecha.
Nawet sposób zaplatania, tudzież sam fakt jego zachodzenia, okazał się nie wzruszyć moim skromnym kabelkiem. Jako mieszaniec, ma on częściowy zaplot, a częściowo jest to w otulinie PVC. I co? I jakoś nie zauważyłem wpływu sugerowanego efektu naskórkowości czy linii długiej na dźwięk. Bo w istocie jest to wielokrotnie za mała skala dla tych zjawisk.
Wniosek nasuwa się więc następujący: dobrze zrobiony i przemyślany projekt robi robotę. I jak pokazałem oraz udowodniłem, wcale nie cena materiału (i końcowa kabla) jest tu najważniejsza. Wówczas nie będą potrzebne pallady, srebra, złota czy też rodowanie. Wystarczy, że będzie to zrobione solidnie, porządnie i z głową, czyli zdrowym rozsądkiem.
Policzyć różnicę – szczegółowy kosztorys i cegiełka na blog
Interesującym fragmentem każdej recenzji moich własnych tworów jest sporządzenie podsumowania kosztów i materiałów. W przeciwieństwie do sprzętu elektronicznego, który był tylko na moje własne potrzeby i użytek, w tym wypadku liczyć będzie trzeba to troszkę inaczej (podatki).
- Dla Audionum w wersji 1,5 m cena wynosi 350 zł. Jest ona mniej więcej zbliżona do tej, w jakiej można kupić inne kable wykonywane ręcznie na Allegro, które są najczęściej bez brandingu i możliwości zwrotu.
- Z racji prowadzenia działalności w Polsce, musimy odjąć od ceny końcowej podatki. Bez VAT mamy 284,55 zł, a bez dochodowego: 250,41 zł. Odpada nam więc ok. 100 zł danin na rzecz państwa.
- Następnie odejmujemy koszt materiału. Wtyki, przewodnik, oploty i termokurczki wynoszą tu w zaokrągleniu 65 zł.
- Dochodzi też koszt pakowania i transportu, czyli jakieś dodatkowe 10 zł. Po odjęciu obu kwot w puli pozostaje się 175,41 zł.
- Dalej – ktoś musi taki kabel nam jeszcze wykonać, czyli dochodzi koszty pracy. Z reguły mieszczę się w 2 godzinach, liczonych jako 50 zł na rękę za godzinę (stworzenie kabla, testy elektryczne, testy praktyczne na słuchawkach). Po doliczeniu składki zdrowotnej i ZUSu, wychodzi ok. 150 zł za wykonanie kabla.
Tym samym po odjęciu wszystkiego, zostaje się na koniec jakieś 25-26 zł. Tyle wynosi najskromniejsza cegiełka na rozwój Audiofanatyka, bo taki jest właśnie cel robienia przeze mnie kabelków. Jest to forma wsparcia działalności, w której jestem w stanie w zamian zaoferować coś namacalnego, świetnie wykonanego i w bardzo przystępnej cenie. Każda taka cegiełka wraca potem ponownie do Was, bo w formie nowych recenzji sprzętowych, artykułów czy nawet sporadycznych publikacji śledczych. Czasami robi to pod postacią lepszego sprzętu pomiarowego lub testowego, albo kolejnych ciekawych projektów DIY. Na koniec więc każdy tu wygrywa i samo w sobie jest to fantastycznie pozytywne.
Pogodzić się nad różnicami – bo najważniejsza jest muzyka
W wielu miejscach w sieci prowadzone są nieustanne wojny i spory o to, czy kable rzeczywiście mają wpływ na dźwięk. A jeśli mają, to jak mocny i w jakich warunkach. Było to też jeden z powodów, dla których finalnie wykonałem wspominany tu wielki test kabli audiofilskich. Ale zgłaszano i zauważano już wcześniej. Dlatego podczas projektowania Audionum chciałem zaadresować od razu tą właśnie problematykę i pogodzić ze sobą dwa zwaśnione rody: kablo-sceptyków i kablo-entuzjastów.
- Kablowi sceptycy uważają, że wpływ kabli na dźwięk jest zerowy. Kable „nie grają” i nie widzą oni sensu za nie przepłacać ponad kwotą umownie rozsądną. Dla nich Audionum będzie więc kablem idealnym. Dostaną oni kabel porządny, solidny, pomierzony, przygotowany z audiofilską starannością, ale nadal w super cenie. No i wykonany ręcznie w Polsce, a więc wpierający naszą krajową gospodarkę.
- Kablowi entuzjaści z kolei daliby się pokroić za to, że kable wprowadzają ogromne i bezdyskusyjne zmiany w dźwięku. Tutaj kable „grają” bezsprzecznie i choćby się ziemia zapaść miała, grać będą. Dla nich Audionum też będzie absolutnym hitem i cudem. Dostaną kabel grający jak topowe kable audiofilskie na rynku, ale za ułamek ich ceny.
Jak pisałem, woda i oliwa, a wszystko – wraz z bulionem – składające się na aromatyczny i zdrowy rosół. Taki, którym nawet Książulo by się zachwycił, a i Gordon Ramsay by się z chęcią dosiadł. Zaś wszystkim serwowałaby sama Magda Gessler, rozlewając go do srebrnej zastawy pokrytej rodowaniem, zakupionej z dofinansowania z KPO. Bo po co walczyć i spierać się, skoro można się pogodzić nad wspólnym muzycznym konsensusem? Prawdziwy szczyt dyplomatycznego geniuszu i jedyna słuszna droga, jaką winniśmy podążać to zawsze ta, która łączy nas we wspólnym słuchaniu muzyki. Słuchaniu z przyjemnością, bez zwracania uwagi na sprzęt i kable. Być może mój kabelek tej właśnie wizji się jakkolwiek pozytywnie przysłuży. A i przy okazji blog wesprze.
Podsumowanie
Po wzmacniaczu do celów testowych oraz akompaniującym mu DAC-u, przyszła kolej na oficjalną premierę komplementarnego okablowania. Ponieważ wzmacniacz i DAC były zmierzone, nie mogło zabraknąć tegoż elementu przy Audionum. De facto jest to pierwszy produkowany w Polsce kabel słuchawkowy, który został zmierzony akustycznie w sposób powtarzalny. Powoduje to, że byłem i jestem absolutnie pewien tego, co słyszę, za każdym razem, gdy korzystam ze swojego kabelka. Pod każdym względem to najlepszy kabel, jaki kiedykolwiek stworzyłem i zarazem najlepszy, na jakim kiedykolwiek miałem zaszczyt pracować. Owa „najlepszość” wynika z bardzo dobrze dobranych proporcji, materiałów, naprężeń, tolerancji komponentów do siebie. Następnie z przemyślanego projektu, który został policzony i zmierzony. Wreszcie – z bardzo atrakcyjnej ceny, która stawia znaki zapytania przy wielokrotnie droższych kablach obiecujących diametralne zmiany w jakości dźwięku.
Jest to po prostu solidnie zaprojektowany kabel, który daje radę w zastosowaniach, pod które został stworzony. W moim przypadku są nimi praca w małym audiofanatykowym studiu, przy pomiarach oraz w odsłuchach na audiofanatykowych urządzeniach. Dlatego nie ma grzechu w tym, że chcę się tym wszystkim pochwalić. Pokonanie drogich flagowych urządzeń Audio-GD, tak samo jak kabli za 10-krotność, w uczciwym teście, to jednak coś, obok trudno jest przejść do porządku dziennego. Teście dodajmy obiektywnym, powtarzalnym i równym zasadami dla wszystkich. W nim objawiła się jakość na poziomie najlepszych, cenionych kabli klasy audiofilskiej premium za ułamek ich ceny. W tejże jak widać zmieściłem się nie tylko z materiałami i robocizną, ale też drobną cegiełką, która każdorazowo wspomaga działalność tego miejsca. A jeśli w zamian mogę stworzyć dobry produkt, który wiernie będzie służył swojemu nabywcy, to jest to najlepsza forma odwdzięczenia się Wam.
Okablowanie mojego autorstwa, w tym kable z serii Audionum, można zakupić bezpośrednio w sklepie Audiofanatyka.
Specyfikacja
- długość: 1,5 / 3,0 / 5,0 / 8,0 m, w zależności od wybranej wersji
- przewodnik: czysta miedź OFC
- topologia: 4-core 26 AWG
- średnica kabla: do ok. 5 mm
- splitter: ultra-lekki, wulkanizowany
- wtyki: złocone / niklowane, w zależności od wybranej wersji
- materiały i zabezpieczenia: PVC + oploty nylon multifilament
- kolorystyka: czarna
- spełniane normy: GPSR, IEC 60332-1
- waga: ok. 75 g (dla wariantu 1,5 m z wtykiem jack 6,3 mm)
- gwarancja: 2 lata
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC/AMP: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro, AF DA 500, AF HA500
- Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
- Słuchawki testowe: Audeze LCD-XC, Hifiman HE400SE v2, Meze 105 AER
- Monitory odsłuchowe: M-Audio Forty Sixty
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli AF Audionum
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Coś czuję ze dla prawdziwych kablo-entuzjastów akurat przystępna cena może być wada.
Zawsze mogę zrobić takim osobom jakiegoś Fanatum w przepięknym drewnie, niczym małe kablowe dzieło sztuki. 🙂