Recenzja ta zrodziła się ze względu na moją całkowicie osobistą chęć posiadania dodatkowego wzmacniacza zintegrowanego do domu, który uzupełniłby oddelegowaną do zupełnie innych celów M-35. Założenia były proste: sprzęt miał być względnie tani, ale pewny, wystarczająco dobrze wyposażony, wygodny w obsłudze i ponad wszystko powinien dostatecznie dobrze grać, aby oszczędzić mi odruchów konwulsyjnych i przechodzenia przez mozolną procedurę zwrotu towaru. Na całe szczęście udało się trafić za pierwszym razem, także przed Państwem całkowicie prywatna tym razem recenzja mojego (prawdopodobnie ostatniego już) całkiem skromnego nabytku – Yamahy A-S201.

Od razu też przestrzegam, by uzbroić się w cierpliwość w trakcie lektury – recenzja przed publikacją na czysto miała 15 stron litego tekstu. Jak również zawczasu gratuluję wszystkim, którym uda się dobrnąć do końca.

 

Dane techniczne

– Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 100 kHz (0 ± 0.5 dB / 0 ± 3.0 dB)
– Maks. moc wyjściowa RMS: 2 x 100 W (8 Ohm), 2 x 140 W (4 Ohm)
– Moc dynamiczna: 125 W / 150 W / 165 W / 180 W (dla 8 / 6 / 4 / 2 Ohm)
– THD: 0,2 % (dla CD IN, 20 Hz – 20 kHz)
– Odstęp sygnału od szumu: 100 dB (S: 500 mV)
– Pobór prądu w stanie czuwania: 0,5 W
– Pobór prądu w czasie pracy: ok. 170 W
– Wymiary (Sz x Wys x Gł): 435 x 141 x 333 mm
– Waga: 6,7 kg
– Gwarancja: 3 lata (jeśli w terminie miesiąca od zakupu zarejestrujemy produkt na stronie dystrybutora. Standardowo jest to 1 rok)

W zestawie otrzymujemy:
– wzmacniacz A-S201
– pilot zdalnego sterowania RAS2
– 2 baterie Fujitsu
– komplet instrukcji i kartę gwarancyjną

 

Słowem wstępu

Wybór mój może rodzić wątpliwości i pytania, dlaczego nie nabyłem czegoś droższego lub po prostu nie zwróciłem się w stronę Allegro i panoszących tam używek (np. AX-470). Cóż, generalnie nie uznaję potrzeby tłumaczenia się, ale aby być szczerym: co do pierwszego – najzwyczajniej w świecie nie widziałem takiej konieczności, co do drugiego – niestety ich stan najczęściej oscylował między mocną dewastacją, a ewidentnym serwisem.

Istnieje bowiem pogląd, że taki sprzęt – tj. używany za grosze z Allegro – gra „lepiej” od sprzętu nowego i w przeważającej ilości przypadków faktycznie tak właśnie jest i jeśli nie całkowicie, to chociażby częściowo. Świetnym dowodem na poparcie tegoż poglądu jest moja ponad 20-letnia Yamaha M-35, mająca mimo lat cechy, których próżno jest szukać nawet w opisywanym wzmacniaczu. Z tym że szerzący się tu i ówdzie maniakalny wręcz „hejt” na wszystko to, co nowe, a budżetowe, powodował u mnie ostatecznie tak wielki niesmak, że postanowiłem zaryzykować i sprawdzić na własnej skórze jak się te sprawy mają na dzień dzisiejszy.

Tak też oto stałem się posiadaczem przedmiotu tej recenzji, której równie dobrze mogłoby nie być, jako że piszę w zasadzie sam dla siebie. Z tym że może części osób pomoże to jakkolwiek z zapoznaniem się z tego typu klasą urządzeń – grupą sprzętu zupełnie zwyczajnego, taniego, ale nowego, zadbanego (bo przecież nieużywanego), markowego, na gwarancji, dostatecznie wyposażonego i przede wszystkim pewnego, dokładnie tak jak pisałem na samym początku recenzji. Tym samym sprzętu takiego, w którym ani nikt nie grzebał, ani nie naprawiał za pomocą nieoryginalnych części i wątpliwych zdolności manualnych, ani też nie robił sobie z niego taboretu w garażu, wmawiając później wszystkim jaki to stan tegoż cuda jest wyśmienity, a dźwięk obłędny. Wreszcie – w którym nikt nie bawił się potencjometrem niczym pokrętłem gazu w kuchence i ku własnej głupawej uciesze nie katował ani sprzętu, ani kolumn, ani cierpliwości sąsiadów za ścianą. Po prostu nie miałem już sił przerabiać jeszcze raz tego tematu i grać w rosyjską ruletkę, bo jeśli raz się udało nie trafić na pocisk, to jednak limit szczęścia wynosi od tej pory 6 minus 1.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Pytanie, jakie mnie nurtowało, było następujące: czy abym nie przesadził z oszczędnością i czy tak tanie urządzenie jest w stanie mnie czymś zaskoczyć? Okazało się, że tak, gdyż jakościowo wcale nie odbiegało od droższych urządzeń i nadal prezentowało całkiem dobry poziom.

 

 

Widać wyraźnie, że Yamaha zaoszczędziła trochę na materiałach, grubości blach, niektórych elementach, ale wszystko w granicach rozsądku. Urządzenie swoje jakby nie patrzeć waży i wyciągnięcie go z pudła kompletnie nie zdradza jakichkolwiek oznak tego, że mogłoby ono odstawać od stereotypowego sprzętu głośnikowego większego formatu. Mylić się będzie ten, kto posądzał ją zawczasu o małe gabaryty związane z byciem najtańszym modelem z linii – w rzeczywistości jest to sprzęt naprawdę sporych rozmiarów i tym faktem budzi u nabywcy duży szacunek. Mógł przecież producent polecieć po bandzie i sprowadzić go do wielkości raptem odtwarzacza CD, a jednak tego nie uczynił.

Narzekać na taki stan rzeczy mogą przede wszystkim osoby, które cenią sobie sprzęt małych rozmiarów i nie posiadają zbyt dużo miejsca. Z drugiej strony większa ilość miejsca w środku i większy radiator oznaczają automatycznie lepsze chłodzenie, które z racji posiadania przez A-S201 mnogości otworów nie tylko na górnej pokrywie, ale też po bokach i od spodu, jest znakomite, choć kosztem ogólnej przez to sztywności i wytrzymałości na wgniecenia. Tym samym postawienie ciężkiego sprzętu audio na A-S201 może skończyć się typowymi i często widzianymi przy używanym sprzęcie dołkami w miejscach, gdzie znajdowały się nóżki urządzeń trzecich.

Ze względu na fakt, że mój sprzęt fotograficzny dostosowany jest bardziej do zdjęć małych obiektów, takich jak słuchawki, a sprzęt pełnowymiarowy zdarza mi się recenzować niezmiernie rzadko, zdjęcia będą skromne tym razem i „z marszu”, tj. już z pokoju odsłuchowego. Stąd wymuszone na swój sposób towarzystwo wiekowej już Yamahy M-35 oraz wiszących na stojaku LCD-3.

 

Recenzja Yamaha A-S201Recenzja Yamaha A-S201Recenzja Yamaha A-S201Recenzja Yamaha A-S201Recenzja Yamaha A-S201Recenzja Yamaha A-S201

 

Tradycją było, że przednie panele Yamaha stosuje metalowe. Tutaj z tradycją zerwano i zastosowano grubą płytę z plastiku stylizowanego na szczotkowany metal. Z jednej strony jest to ewidentna oszczędność, ale z drugiej – mniejsza waga i przede wszystkim odporność na uszkodzenia. Ponownie odsyłać będę po widok takowych chociażby na Allegro, gdyż tam mają miejsce czasami wręcz dantejskie sceny. Rozumiem, że ludziom zdarza się tu dzióbnąć, tam zarysować, ale czasami sprzęt z drugiej ręki wygląda tam jak dosłownie zdewastowany. Żeby było śmieszniej potrafi jednocześnie zagrać tak, że i nowy sprzęt może nie mieć podejścia, z tym że trzeba mieć delikatnie mówiąc odrobinę wyobraźni, żeby móc w ogóle ten fakt pojąć. I docenić.

Przyciski wciskają się bardzo krótko, są to klasyczne głośne „klikacze”, ponieważ A-S201 obsługiwana jest jak przystało na nowoczesny sprzęt stricte elektronicznie. Nie ma tu włączników mechanicznych z dawnych lat, to wszystko było i już minęło. Tyczy się to również włącznika głównego, znajdującego się na przednim panelu. Idąc od lewej, obok niego znajdują się jeszcze: gniazdo słuchawkowe, sterowanie kanałami głośnikowymi, regulacja basu oraz sopranów, selektor wejścia, przycisk trybu PURE DIRECT oraz pokrętło głośności.

Pokrętło owe również jest wykonane z plastiku imitującego metal, ale brak np. ząbków ułatwiających manipulowanie nim nadrabia trapezowym wyprofilowaniem, które łatwiej jest chwycić. Regulacja jest płynna, ponieważ pokrętło stawia użytkownikowi wyraźny opór, znacznie płynniejsza niż w przypadku wielu urządzeń chociażby słuchawkowych, również wyposażonych w cyfrową kontrolę głośności (skala procentowa, od 0 do 100, tak samo jak w DDA-100).

Wspomniana wcześniej funkcja PURE DIRECT jest niczym innym jak „odcięciem” sekcji przedwzmacniacza (brak kontroli basu, sopranów i balansu) i przekazaniem „czystego” sygnału na końcówkę mocy. W przypadku takiej klasy urządzenia jest to miły dodatek, choć bardziej dla zatwardziałych purystów, bowiem między kompletnie wyzerowanym przedwzmacniaczem, a trybem PD nie udało mi się usłyszeć różnicy, dlatego bardziej widziałbym go jako sprzętowy wyłącznik wszelkich korekcji w sytuacji np. przepinania się na słuchawki w trakcie odtwarzania muzyki. Aktywacja tego trybu niesie ze sobą również wyłączenie wyświetlacza, który budzi się tylko podczas wciśnięcia (prawie) jakiegokolwiek przycisku oraz poruszenia pokrętła regulacji głośności. Prawie, gdyż nie widać która para wyjść głośnikowych jest aktywna lub nieaktywna podczas wciskania przycisków SPEAKERS – na nie wyświetlacz już niestety nie reaguje. Wyłączenie trybu PD na nowo ożywia wyświetlacz wraz ze wszystkimi wskazaniami.

Wartym zaznaczenia jest, że przedwzmacniacz ma swoje zastosowanie również do gniazda słuchawkowego, zatem jest możliwe wysterowanie sobie sygnału na słuchawki w ramach basu i góry w zakresie od -10 do +10 dB przy skoku co 2 dB na progach skrajnych wynoszących odpowiednio 50 Hz oraz 20 kHz. Jest to więc identyczna implementacja, co w taniutkim FiiO E07K oraz droższym E17/E17K. Już w latach wcześniejszych korzystałem z tego udogodnienia w rzeczonych urządzeniach i tam też taki prosty EQ okazał się czasami niesamowicie przydatny, nieoceniony wręcz ze słuchawkami np. przebasowionymi. Tutaj tym samym jeszcze bardziej zyskuje na znaczeniu, bowiem drobne braki tonalne jesteśmy w stanie „załatwić” sobie nawet z pilota i bez konieczności żonglerki sprzętem w nieskończoność nie tylko w ramach posiadanych kolumn, ale też słuchawek. Dwie pieczenie na jednym ogniu.

Jednolinijkowy wyświetlacz, dosyć typowy wyglądem dla wielu urządzeń japońskich, znalazł swoje miejsce na środku urządzenia wraz z diodami zasilania oraz trybu PURE DIRECT. Trochę dziwnie rozwiązano diodę STANDBY/ON, ponieważ świeci się cały czas i w trybie wyłączonym jedynie się tli. Nie zmienia koloru, nie gaśnie, a tylko tli i stąd trudno jest rozróżnić ją między jednym, a drugim stanem. Na szczęście sprzęt posiada jeszcze dodatkową diodę od trybu PURE DIRECT oraz wyświetlacz, które pomagają ustalać włączenie lub wyłączenie wzmacniacza.

Pilot zdalnego sterowania RAS2 posiada mnogość przycisków i jest ewidentnie dołączany do A-S201 nad wyraz. Pozwala sterować niemal każdą funkcją wzmacniacza w zakresie kątów od -30′ do +30′ przy celowaniu wprost na wzmacniacz. Niemal, bo poza aktywnymi głośnikami A, B lub A+B. Szkoda, bo akurat ten element widziałbym jako jeden z bardziej przydatnych, zwłaszcza przy fakcie w pełni elektronicznej kontroli końcówki mocy. W zasadzie jedynymi rzeczami, do których można się przyczepić, jest niezbyt wyszukany odlew pilota, któremu towarzyszy bardzo kiepskie wrażenie organoleptyczne i niedokładna obróbka z ostrymi krawędziami na czele.

Pilot zresztą lepiej szanować, ponieważ jego zagubienie przekreśla nam możliwość skorzystania z wielu funkcji, których bez jego pomocy nie ustawimy. Mam tu na myśli takie rzeczy jak:
– tryb SLEEP z ustawieniami wyłączenia za 120, 90, 60 i 30 minut,
– funkcja DIMMER odpowiadająca za przyciemnienie wyświetlacza (łącznie posiada on 3 poziomy jasności),
– regulacja balansu, a więc sprawa czasami kluczowa, także sterowana cyfrowo swoją drogą,
– przycisk MUTE, który na panelu jest możliwy do osiągnięcia poprzez skręcenie głośności na 0,
– a także funkcja MENU, w której możemy ustalić kilka dodatkowych funkcji wzmacniacza, kompletnie niedostępnych z poziomu panelu przedniego: MAX VOLUME, INITIAL VOLUME oraz AUTO POWER STANDBY.

Z tych trzech ostatnich ukrytych w MENU: pierwsza odpowiada za ustawienie dopuszczalnego limitu głośności, jaki będziemy w stanie w urządzeniu ustawić. Druga – jeśli aktywowana – będzie ustawiała głośność przy każdym włączeniu urządzenia na określonej wartości (gdy opcja ta jest wyłączona (domyślnie jest), Yamaha zapamiętuje ostatnio ustalany przez nas poziom głośności). Trzecia opcja ustala zaś ile czasu musi upłynąć w przypadku naszej bezczynności, aby wzmacniacz przeszedł automatycznie w tryb czuwania (domyślnie 8 godzin). Od funkcji SLEEP odróżnia ją fakt, że uśpienie może być ustawione na bardzo mały okres czasu i ręcznie przez nas samych, zaś APS jest bardziej systemem zabezpieczającym i niwelującym negatywne skutki naszego roztargnienia, gdy zapomnimy sprzęt wyłączyć przed np. dwutygodniową eskapadą w Bieszczady lub wakacjami w Groznym.

Tył wzmacniacza to ostatnia rzecz, jaką należałoby opisać. A-S201 okazuje się być całkiem dobrze wyposażona w ramach pakietu wejść i wyjść, choć tych pierwszych jest zdecydowanie więcej. Mamy tym samym po jednej parze wejściowych RCA:
– PHONO,
– TUNER,
– CD,
– LINE 1
– oraz LINE 2 (PB)

 

 

Oznaczenie PB pochodzi od słowa PLAYBACK i w raz z REC jest to złącze przeznaczone w domyśle dla sprzętu nagrywającego, np. zewnętrznej nagrywarki DVD. REC może działać jednak jako jedyne wyjście liniowe i w ten sposób przekazywać sygnał dalej. Niestety będzie on w formie niewysterowanej i jednocześnie wykluczy nam pracę z jednoczesnym sprzętem podpiętym pod złącza PB. Należy wybrać inne wejście, aby móc z LINE 2 REC korzystać w opisany przeze mnie sposób.

W przeciwieństwie do niektórych urządzeń, podpięcie słuchawek do Yamahy nie wyłącza żadnych innych wyjść – grać mogą jednocześnie tak kolumny, jak i słuchawki i dodatkowo cokolwiek podpięte pod opisane wyżej wyjście.

Kolumny naturalnie podłączamy pod plastikowe śruby, które choć całkiem wytrzymałe, kompletnie nie sprawiają takiego wrażenia ani na dotyk, ani wizualnie. Bez żadnego problemu przyjmą okablowanie z końcówkami bare wire oraz wtyki bananowe (po wyjęciu ze środka plastikowych zaślepek widocznych na zdjęciu). W ostateczności można pokusić się jeszcze o szpilki, choć te pasują znacznie bardziej do starych złącz zapadkowych obecnych w M-35. Ze względu na kołnierz znajdujący się przy podstawie mocowania śrub, użycie widełek w przypadku A-S201 jest praktycznie niemożliwe. Wzmacniacz może pracować w trybie bi-wiringu, co jest dla niektórych dosyć ważnym aspektem.

Jedyna rzecz, która mnie zastanawia, to nieopisane złącze znajdujące się lewym dolnym rogu tylnej ścianki. Mogę tylko domniemywać, że służy do podpięcia stacji programowania wbudowanego w Yamahę firmware’u, ale podkreślę – to tylko moje domysły.

Na sam koniec opisu chcę wspomnieć o jeszcze jednym, dla niektórych myślę bardzo znaczącym plusie – jeśli w terminie 4 tygodni od zakupu zarejestrujemy swoją sztukę na stronie Audio Klanu, generalnego dystrybutora firmy Yamaha na Polskę, zyskamy rozszerzoną 3-letnią gwarancję. Wiecie Państwo jak to jest, nigdy nie wiadomo co się stanie, a sprzęt jest tylko sprzętem i funkcjonuje tu, zwłaszcza w dobie „małych chińskich rączek”, tzw. „złośliwość rzeczy martwych”. Elektronika umieszczona w produktach Yamahy jest zresztą najczęściej tworzona na starych, prostych zasadach, które w przeciwieństwie do sprzętu w całości opartego o SMD da się jeszcze jakkolwiek naprawić, czasami nawet samemu. A-S201 również zalicza się do tego grona.

 

Brzmienie

Zanim zajmę się w pełni opisem brzmieniowym – podzielonym osobno na zarówno te „domyślne” przeznaczone dla kolumn, jak i dla wyjścia słuchawkowego – pozwolę sobie na małą dygresję metodologiczną, której ze względu na pewien eksces zaistniały podczas testów pominąć niestety nie mogę. Nie wiem jak to wygląda u innych recenzentów, ale u mnie sprzęt musi obowiązkowo trochę pochodzić, zanim wezmę się za jego ocenianie na poważnie. Tyczy się to zwłaszcza sprzętu, który kupuję prywatnie i z którym z tego tytułu kompletnie mi się nie spieszy. Przy czym nie chodzi tu nawet o mistyczny proces wygrzewania, bowiem moje uszy towarzyszą odsłuchom każdorazowo od początku do samego końca, bez odkładania go ciągle grającego w kąt by sobie tam „doszedł”. Bardziej mam na myśli pierwsze wrażenie, jakie jest on w stanie u mnie wywołać, potem ewoluować na mojej głowie (bądź też nie) i ostatecznie dać się prostu zrozumieć.

Nie żeby takie podejście było jedynym słusznym, ale z pewnym swego rodzaju zawodem stwierdzam, że wielu faktycznie zawodowych recenzentów, do których kompletnie moja skromna osoba nie aspiruje i niespecjalnie zresztą próbuje, nawet nie stara się myśleć, by tak do sprawy podchodzić. Można oczywiście zawsze zrzucić to na karb czy to „zarobienia” i wynikającego z tego braku należytej ilości czasu, czy też najzwyklejszej w świecie rutyny z tytułu ogromnego stażu i doświadczenia (co w wielu przypadkach okazuje się być zgubne). Niemniej jednak było sporo już w moich rękach urządzeń, które dopiero po pewnym czasie dały się zrozumieć i w ten sposób ostatecznie zaakceptować, a po jeszcze dłuższym – nawet docenić. Piszę o tym w kontekście A-S201 naprawdę nie bez powodu. Chcę bowiem w późniejszej części tekstu wykazać pewną wpadkę, którą zaliczyłem przez zbyt pochopną i szybką ocenę tego urządzenia, a która tyczyła się wyjścia słuchawkowego (właśnie to jest ten eksces). I z owej wpadki uczynić dowód na poparcie wyłożonego wcześniej podejścia.

Tym samym wniosek będzie brzmiał z powyższego akapitu następująco: jakikolwiek sprzęt by się nie kupiło, warto powstrzymać się z osądami na te parę dni i postawić na przetestowanie wszystkiego należycie właśnie z takiej oto perspektywy – żeby sprzęt dosłownie zrozumieć, pojąć sposób w jaki gra i z czym może zagrać najlepiej. Albo po prostu dać mu najzwyczajniej w świecie szansę się pokazać ze wszystkich stron. To też rzekłszy nie przeciągam dłużej i zapraszam do zapoznania się z opisem brzmienia, bo wbrew pozorom naprawdę jest tu co opisywać.

 

Jakość dźwięku – kolumny

Sprzęt testowy wykorzystany na tym etapie recenzji:
– konwertery C/A: Audio In Motion SC808, Aune S16, NuForce DAC-80, NuForce Icon HDP,
– wzmacniacze kolumnowe: NuForce DDA-100, NuForce STA-100, Yamaha M-35, Yamaha RX-V396RDS,
– okablowanie: QED Performance Graphite, QED Anniversary-XT Silver, Ultralink Challenger II, ViaBlue H-Flex,
– kolumny: KEF Q80, STX F-200.

Pierwszą rzeczą, jaka rzuca się w uszy w bardzo cichym pomieszczeniu i z przyłożonym do głośnika uchu jest delikatny szum własny, słyszalny na obu parach kolumn użytych w teście. Ponieważ pracuję niemal non-stop przy komputerze, zawsze staram się kłaść ogromny nacisk na maksymalne wyciszenie i w ten sposób najlepiej zerowy wkład w podnoszenie szumu otoczenia, przeszkadzającego mi tak w przypadku słuchawek otwartych, jak i głośników. Nie po to przecież inwestowałem grube tysiące w sprzęt grający z gatunku powiedzmy „czarnego tła”, aby komputer czynił je bardziej szarym niż czarnym. Niesie to ze sobą taki właśnie „plus ujemny”, gdzie nic się potem nie ukryje i coś zupełnie abstrakcyjnego zaczyna nam do uszu dochodzić swoją obecnością.

To jednak ja, natomiast w co bardziej normalnych warunkach szum ten jest w zasadzie niesłyszalny (kto normalny ładuje się z uszami na 1-2cm od głośnika?). Tym samym można śmiało powiedzieć, że jest kompletnie nieprzeszkadzający i zupełnie do zignorowania. Kosztujący znacznie więcej (prawie 2 tysiące) NuForce DDA-100 wykazywał przy o połowę mniejszej mocy (2 x 50 W na kanał dla 8 Ohmów) szum przynajmniej porównywalny, a mimo to nawet ja sam nie zwracałem na niego uwagi. Można więc myślę stwierdzić, że nie jest najgorzej na tym polu i absolutnie nikomu nie powinno to przeszkadzać. Zresztą większość sprzętu z tego przedziału tak po prostu ma i myślę, że część osób w ogóle by się nawet nie zorientowała, gdybym o tym teraz nie napisał, a przynajmniej osobiście nieprędko. Szybkie sprawdzenie wykazało, że szum utrzymuje stałe natężenie bez względu na poziom głośności i znika tylko w ustawieniu zerowym (MUTE). Na szczęście jest „czysty” i jednostajny, nie ma w sobie modulacji ani śmieci, dlatego bardzo łatwo „znika” i jak pisałem kompletnie nie przeszkadza, zwłaszcza w muzyce płynącej z kolumn. Tym samym pozostaje już tylko sprawdzenie tonalności i sceny głównych wyjść (w tym względzie wypożyczony zestaw polskiego STX’a funkcjonował w zasadzie tylko jako dodatek i potwierdzenie wrażeń notowanych na KEFach).

Bas
Na pierwszy ogień idzie bas i okazuje się, że stoi na naprawdę przyzwoitym poziomie: dosyć neutralnym, bardziej szybkim, rytmicznym, częściowo tylko uproszczonym. Nie jest sztucznie pompowany mocą i zejściem, dzięki czemu wykazuje zrównoważoną w tym względzie charakterystykę i pozwala kolumnom zagrać dokładnie tak, jak same grają. Co bardzo ważne, bas został przez Yamahę tak skonstruowany, aby nie sprawiał problemów przy wyższych poziomach głośności i to właśnie na nich brzmi na moje uszy najlepiej. Dla porównania M-35 lepiej radzi sobie z kolei lepiej na niższych poziomach niż wyższych, aczkolwiek to naprawdę stara szkoła tego producenta, odmienna od tej, jaką prezentuje recenzowany sprzęt.

Choć decyzja na neutralną tonalność była słuszna, to jednak jest to miecz obosieczny. Jeśli nasze kolumny są pozbawione same z siebie basowego tąpnięcia, to i wzmacniacz nam z tego tytułu kolumn bez pomocy EQ nie przypudruje, choć w niektórych sytuacjach, gdy utwór tego wymaga, Yamaha basowo potrafi zaskoczyć bardzo pozytywnie zejściem i kontrolą, zwłaszcza jak pisałem na wyższych poziomach głośności, gdzie podwójne 100 W na kanał zaczyna już robić swoje, a kolumny wyraźnie wyrywają się z jakiegokolwiek posądzenia o marazm.

Ale nie tylko bas tak reaguje – ze wszystkich wyjść i na każdym sprzęcie miałem przemożne wrażenie, że ten konkretny wzmacniacz jakoby premiuje właśnie taki styl słuchania, w sposób zupełnie dla niego naturalny. Dynamika i tonalność zyskują wtedy w uszach na znaczeniu, pokój wypełnia się dźwiękiem w sposób kontrolowany, zaś cały przekaz jest bardziej dosadny i detaliczny. W dużym zakresie na pewno działać zaczyna akustyka pomieszczenia odsłuchowego, ale słuchawki również w taki sam sposób reagują, a tam warunki akustyczne w komorach są przecież niezmienne. Zdaje mi się, że Yamaha postępuje tutaj tym samym bardzo celowo.

Ostatecznie bas określić mogę jako całkiem dobrze kontrolowany, lekko uproszczony, o równym, neutralnym wyrazie i z ukłonem w stronę pierwszeństwa dla DACa, kolumn, a także i kabli. W przypadku stricte miedzianych, jak Ultralinki, dla osób o większych ciągotach basowych efekty mogą okazać się całkiem dobre w takich sytuacjach.

Średnica
Serwowana jest już z nieco większym odstępstwem od neutralności, ale też i szeroko pojętego standardu. Wykazuje bowiem w sobie zarówno pewne przybliżenie do słuchacza, jak i ocieplenie, które choć subtelne i jedynie odrobinę wpływające dzięki temu na muzykalność oraz intymność przekazu, to obecne jest zawsze i tak samo zawsze w pozycji przyjemnej w odbiorze. Także i tu clou przekazu zawiera się w odpowiednio dobranych kolumnach oraz sprzęcie towarzyszącym, ale ze względu na wspomniane wyżej cechy, średnica staje się nieco łaskawsza i przystępna. Nie nazwałbym jej jednak zakresem jednoznacznie podkoloryzowanym, gdyż pakiet zmian w stosunku do stanu ogólnie uznawanego przeze mnie za neutralny jest nadal zbyt skromny. Aczkolwiek posmak jest wciąż posmakiem i naprawdę miło, że można go w A-S201 znaleźć właśnie w średnicy. Osoby o większym na takie rzeczy apetycie gorąco zachęcam do użycia DACów lub po prostu źródeł cieplejszych i bardziej analogowych, które znów w połączeniu z dobrym okablowaniem są w stanie uczynić dźwięk przyjemniejszym, niż mogłoby się wprost z pudełka z samą Yamahą wydawać.

Gdybym miał przystanąć w tym miejscu na chwilę i określić dźwięk basu oraz średnicy w przypadku Yamahy jakimś słowem, zapewne wskazałbym na tym etapie „normalność” jako najbardziej pasujące. Ponieważ jak pisałem przywiązuję dużą uwagę do pierwszego wrażenia, jakie sprzęt sobą powoduje, doskonale je zapamiętuję i często zdarza się, że w takiej postaci do mnie wraca na samym końcu jako ostateczny wniosek z recenzji. Nie inaczej stało się i teraz. W pierwszej chwili sprzęt wydał mi się po prostu „normalny” i na sam koniec, po przetestowaniu go na różnych źródłach o różnorodnym zabarwieniu, to stwierdzenie do mnie wg powyższego schematu wracało, jak po nitce do kłębka.

Od razu chciałbym przestrzec, że pod określeniem „normalności” często niestety kryje się podtekst grania nudnego, zwyczajnego, bez polotu, monotonnego. I owszem, w pierwszej chwili można próbować takie rzeczy S201 zarzucać, bowiem Yamaha – z racji swojej kompletnie niewygórowanej ceny i umiejscowienia na drabince sprzętu tego typu – czyni pewne ustępstwa w zakresie dynamiki i rozmachu, a także nasycenia. Gra przez to najczęściej skromniej i bardziej niemrawo, ale gdy trzeba gruchnąć i błysnąć – potrafi. Zwykła zmiana DACa i okablowania na odpowiednio cieplejszy i bardziej basowy układ (Icon HDP w tej roli) oraz lepsze gatunkowo interkonekty pozwalały Yamaszce na większe możliwości i grę w dłuższym odsłuchu bardziej nasyconą oraz żywiołową.

To zatem nie jest tak, że kupujemy sobie pierwsze lepsze kable głośnikowe i najtańsze IC z marketu (specjalnie do testów dobrałem sobie budżetowego Prolinka z serii Futura), po czym podpinamy sprzęt pod układ zintegrowany na płycie głównej i jesteśmy zdziwieni, że nam miód z uszu zamiast audiofilskości wycieka. Z drugiej strony kupno bardzo drogiego sprzętu towarzyszącego i okablowania do takiego sprzętu także mija się z celem, bo sporo potencjału może ulec zmarnowaniu. Uproszczenia ze względu na cenę są jednak u Yamahy nieuniknione. Nie są dokuczliwe, nie są też żadną niespodzianką, ale są słyszalne przy doskonale znanych utworach i przede wszystkim – przy sprzęcie właśnie lepszej klasy, jeśli mamy takowy na porównanie. Sęk w tym że jeśli już go mamy, to raczej nie szukalibyśmy integry w cenie do 1000 zł, chyba że miałaby być ona dodatkiem lub sprzętem do drugiego pokoju. Kluczem zatem do sukcesu okazuje się – chociażby na przykładzie Icona HDP, który zgrał się z nią bardzo dobrze i całościowo może nawet lepiej niż znacznie lepszy DAC-80 – dobranie sprzętu rozsądnego klasowo i dopasowanego tonalnie do efektów, jakie chcemy osiągnąć. W ten sposób najlepiej wykorzystamy neutralność podstawowej Yamahy i unikniemy ewentualnego zawodu.

Góra
Po raz trzeci wpisuje się w opisywaną wyżej „zwyczajność”, ale ma to akurat swoje spore plusy. Przede wszystkim nie jest w sztuczny sposób ani przyciemniana, ani też dodawana do ustroju na zasadzie wypchnięcia lub doklejenia na siłę. Mając kolumny (lub DACa) z nieco przyciemnioną i wygładzoną partią sopranową, pozwoli nam to chociażby na mającą sporo sensu rotację kablami i szybszy powrót z nimi do punktu wyjścia, którego ze wszech miar na początku oczekiwaliśmy. Tak samo można postąpić z modelami jaśniejszymi. Pamiętać należy jednak, że okablowanie pełni tu rolę jedynie dostrajającą i jeśli clou nam nie pasuje, to żaden kawałek miedzi w magiczny sposób sytuacji nam nie odwróci o 180′. Tym samym głodne kawałki o „kablach działających jak EQ” snute przez niektórych użytkowników można brać z przymrużeniem oka – czuć zmiany, ale to bardziej wisienka na torcie.

Wracając do opisu tonalnego – ponownie też można dostrzec w niej pewne uproszczenia, głównie na polu selektywności i ubytków wyrafinowania, ale nie jest to nic, co by dźwięk Yamahy w choćby najmniejszym stopniu przekreślało. Wręcz przeciwnie: nie ma w niej zmulenia, zamkniętości czy chropowatości, z drugiej strony nie jest to zakres jasny, czy też idąc dalej tą drogą – ostatecznie przejaskrawiony. Całość jest czytelna i otwarta, jedynie trochę surowa w charakterze oraz jak pisałem bez bezwzględnego wyrafinowania i mając też trochę stłumione mikrodetale. To jednak zostawiłbym definitywnie droższym i cięższym od niej zawodnikom, bo przecież i tam kawałek tegoż dźwiękowego tortu musi się zostać.

Scena
Jest w najtańszym modelu Yamahy serwowana w sposób optymalny: dobry tak na głębokość, jak i szerokość, aczkolwiek ponownie na ogół nie wychodzi to poza dobry (i pozytywny) standard. Tu słychać na tle DDA-100 największą różnicę na niekorzyść produktu z Japonii, choć temu od NuForce zdarzało się gubić ten mój ulubiony już „punkt skupienia środka sceny”, zwłaszcza przy gorszych ustawieniach kolumn. Yamaha z kolei gra zawsze poprawnie, aż do znudzenia i stara się na swój sposób zjeść ciastko, by mieć ciastko. W efekcie zagra dostatecznie przestrzennie, ale bez zatracania konstrukcji sceny na środku i taki kompromis, choć w pierwszej chwili nie porywa, ostatecznie bardziej się docenia, gdy do głosu dojdą utwory trudne scenicznie, na których wiele modeli różnorodnego sprzętu już wcześniej złapaliśmy, a mimo to Yamaha się nie daje. Dlatego też można A-S201 wiele w tym względzie wybaczyć.

To taka z pozoru zwykła i prosta integra, która zaskoczy w najmniej dla nas spodziewanym momencie i popisze się przebłyskami w co trudniejszych utworach, gdzie rozmieszczenie planów robi się w tym względzie trudne do odtworzenia. Sekret tkwi nie w objętości sceny, a jej składnikach. Gdy pochylimy się dokładniej nad konkretnymi aspektami, wyjdzie nam, że całkiem sprawnie wypada z holografią i unika sklejania się źródeł pozornych w bezkształtną masę, a czego przyznam się obawiałem trochę na początku. Stąd też moje stwierdzenie o „optymalności” sceny, która nie kuleje, ale też nie biega niczym sprinter. Yamaha stara się pogodzić ze sobą różne interesy i w najgorszym wypadku wyjść z ostatecznym bilansem na zero, a jak wiadomo bilans zerowy też na swój sposób jest dodatni. Na całe szczęście, najczęściej dzięki wspomnianym wcześniej parę razy przebłyskom, A-S201 unika wpadania w bylejakość i monotonię, także sceniczną. Słyszałem co prawda dźwięk lepszy, miejscami wyraźnie lepszy, ale wystarczy spojrzeć na cenę, aby wszystek krytyka nabrała zupełnie innych (łagodniejszych) kształtów. Ponownie gdybym nie poświęcił tej integrze dłuższej chwili i nie zarzucił tego typu materiałem, prawdopodobnie przeoczyłbym ten aspekt.

Całościowo
Wzmacniacz tym samym może nie oferuje światowej klasy dynamiki, łamiącego drzew basu, przebogatej niczym komnaty kremlowskie średnicy, idącej w kosmos góry, czy też sceny wielkiej niczym te sławne stadiony piłkarskie z czyjejś recenzji K701. Od razu trzeba jednak podkreślić z całą mocą – w tej cenie to, co pokazuje, jest naprawdę bardzo dobre i byłbym niepoważny, gdybym oczekiwał od niej takiej klasy dźwięku, jaką osiągnąć można prawdopodobnie jedynie z życiową pożyczką i dwoma żyrantami. Taka klasa jest zarezerwowana dla sprzętu droższego, znacznie droższego, czasami śmietanki i prawdziwej audiofilii za grube tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy złotych. Tu zaś mówimy o sprzęcie co prawda markowym, ale skrajnie budżetowym, do tego dla twardo stąpającego po stereofonicznej ziemi pragmatyka. Po prostu jest to sprzęt dla człowieka mającego mało na wydanie, lub po prostu nie chcącego wydawać więcej niż 1000 złotych na swój wzmacniacz. Ma mieć jak najlepszy stosunek ceny do możliwości, a i w ramach tych drugich powinno być rozsądnie i spełniać te minimum pakietu ewentualnych złącz.

I tak właśnie do sprawy podchodzi Yamaha, skrupulatnie spełniając każdy z tych punktów, a co dane mi było pojąć właśnie dlatego, że spędziłem z nią trochę czasu w zadumie i skupieniu, ale przede wszystkim także i na muzyce, która była daleka od kaleczenia uszu, bardzo daleka. Jest to chyba też powód, dla którego jak na ironię mi się tak testowana Yamaha podoba – ze względu na swoją pozorną banalność, tak użytkową jak i brzmieniową, która pozwala na parowanie z ogromną ilością dobrego i jednocześnie średnio wymagającego sprzętu, pozwalając mu równocześnie dojść samodzielnie do słowa – bez wspomagaczy i baczenia ze strony nabywcy na ewentualną synergię, która i tak będzie najczęściej rzeczą odkrywaną w ciemno. A jeśli wszystko przysłowiowo zawiedzie, zawsze mamy jeszcze korektor cyfrowy, który może sprawić niemałe cuda, ale o tym za moment.

 

Jakość dźwięku – słuchawki

Sprzęt testowy wykorzystany na tym etapie recenzji:
– konwertery C/A: Audio In Motion SC808, Aune S16, NuForce DAC-80, NuForce Icon HDP,
– okablowanie: QED Performance Graphite, ViaBlue H-Flex,
– słuchawki: Audeze LCD-2F, Audeze LCD-3, Beyerdynamic DT990 600 Ohm, Sennheiser HD650 (edycja 2014).

Uważam za ogromny błąd, żeby nie poświęcać szczególnej uwagi wyjściu słuchawkowemu wbudowanemu we wzmacniacz zintegrowany, nawet mimo oczywistego faktu, że w A-S201, jak zresztą w każdym innym urządzeniu z tej klasy, wyjście słuchawkowe to teoretycznie bardziej dodatek dla czystej formalności. Czy jest to udany dodatek wykazać mogą tylko słuchawki i wprawne ucho, dlatego moim zdaniem najlepiej z opisywaniem tematu radzić sobie powinni bardziej słuchawkowcy, aniżeli stricte kolumniarze, oczywiście nie umniejszając zdolności którejkolwiek z grup.

Przede wszystkim tu również rzuca się w uszy szum własny urządzenia – znów delikatny, jednostajny, cichutki, ale jednak. Można go usłyszeć podczas przerwy między utworami i w cichym pomieszczeniu, aczkolwiek słuchawki o dużym oporze i apetycie generalnie nie uwydatniają go aż tak mocno.

I tu wreszcie swoje miejsce znajduje rozwiązanie zagadki z wymienianą na początku moją wpadką z wyjściem słuchawkowym – po paru dniach intensywnej pracy szum wydobywający się z dziurki nieco zelżał i stał się bardziej akceptowalny. Gdybym ocenę swoją sformułował od razu, byłoby to ze szkodą dla tego urządzenia. Dlatego tak ważne jest, aby do sprzętu podchodzić z cierpliwością i nie garnąć się do odsyłania go już następnego dnia. Skoro mamy na to 14 dni, warto dać mu myślę szansę sprawdzić się w tym czasie i być może zmienić także i swoje własne do niego nastawienie.

Ale zostawiając już na boku te rzeczy, brzmieniowo wyjście słuchawkowe ładnie dotrzymuje kroku samej końcówce mocy pod względem charakteru, ponownie prezentując bardzo zbliżone do neutralnego granie z lekkim przeniesieniem nacisku na średnicę. Z takiego grania o dziwo najbardziej ucieszył mi się sprzęt, którego kompletnie bym nie podejrzewał o takowe zapędy – LCD-3. Te słuchawki czasami potrafią zgadać się ze sprzętem w sposób dla mnie zaskakujący i coś podobnego obserwowałem z A-S201. Podejrzewam, że po prostu szybka, neutralna maniera Yamahy wraz z nie do końca kompleksowym napędzeniem zaowocowała nieco bardziej powściągliwym graniem Audeze, jednocześnie dążąc z nimi do tonalnego wyrównania i otwarcia. Dlatego niektóre osoby relacjonujące brzmienie tego wzmacniacza stwierdzały, że są naprawdę pozytywnie zaskoczone – mogę potwierdzić te opinie i dorzucić do woreczka także i własną.

Bardzo ładnie potrafi sprawić się również EQ, którego nie omieszkałem sobie popróbować również i tutaj. Na Audeze efekty były spektakularnie dobre, bowiem słuchawki już przy lekkim podbiciu sopranów otwierały się niczym puszka szprotów w oleju i nabierały wyraźnego oddechu. W tej też konfiguracji nie polecałbym ich z modyfikacjami materiału akustycznego i najlepiej ograniczył się tylko do wymiany okablowania. Co prawda jestem w dużej mierze purystą, jeśli chodzi o audio, ale liczy się dla mnie przede wszystkim jak najpłynniejszy efekt końcowy i na obecność koloryzacji jestem w stanie przymknąć oko, jeśli całościowo mi się to podoba. Czasami musiałbym przymknąć oba i chodzić po omacku, ale na szczęście nie tutaj. Zdumiewająco dla mnie, ale rezultaty podobały mi się bardziej, niż z jakiegokolwiek innego toru, nawet wyższej klasy. Tam zawsze był problem z subiektywnie przeze mnie odbieraną tonalnością tych słuchawek. Tutaj zaś całkiem dobra implementacja cyfrowej korekcji, choć nie powalająca możliwościami i stojąca na poziomie np. FiiO E17K, spisała się z tak trudnymi słuchawkami też może nie rewelacyjnie, bo do tego trzeba byłoby czegoś znacznie bardziej precyzyjnego i o wyraźnie większych możliwościach napędowych, ale co najmniej dobrze i to muszę tu przyznać, choćbym nie wiadomo jak jej jakimś cudem nie lubił.

Proszę tym samym zobaczyć jak coś, co miało być tylko nędznym dodatkiem „bo tak wypada” i „bo tak robi konkurencja”, przy całej swojej niewątpliwej słabości potrafi błysnąć jednym prostym zabiegiem i przykryć ostatecznie wcześniejsze wrażenia. Dźwięk płynący z Audeze podobał mi się tym bardziej, im wyżej szło pokrętło głośności i o ile na różnych innych urządzeniach efekty zaczynały być trochę nieprzyjemne (nie lubię słuchać nazbyt głośno), tutaj jakby aż samo zachęcało do tych paru dB więcej. Jest to o tyle obserwacja w tym miejscu ważna, ponieważ taka właśnie winna być natura zarówno słuchawek planarnych – co zresztą potwierdzi wiele opisów i relacji trzecich – jak i też elektrostatycznych. Te technologie po prostu lubią swoim użytkownikom pozwolić na trochę więcej bez negatywnych odczuć z tym związanych, ale kłaniając się bardziej tym użytkownikom, którzy wykazują takowe preferencje w słuchaniu muzyki. Yamaha być może czerpie tu ze swojego ducha starych konstrukcji np. z serii CR, które powstawały w czasach produkcji unikatowych słuchawek planarnych tego producenta wyposażonych w spiralne przetworniki.

Gdyby nie owy delikatny szum stwierdzony przeze mnie na początku, w tej cenie bym przed tym sprzętem rozwijał dywany i wynajmował orkiestrę, choć na całe szczęście tragedii absolutnie nie ma i ponownie przez większość czasu generalnie go nie słychać. Warte jest podkreślenia, że Yamaha nie przekazuje na słuchawki pełnych 100% treści ze źródła i wciąż jest to w pewnej części jej własny, neutralny charakter. Na moje uszy efekty są całościowo pozytywne i w połączeniu z dobrym DACiem oraz okablowaniem można znaleźć w niej sporą ilość przedniej zabawy. Patrząc jednak od drugiej strony można się zastanawiać, że ze znacznie starszej M-35 po odpowiednich zabiegach i po adapterze XLR można poczuć znacznie więcej. Wystarczy podejść do tych słuchawek z czegoś innego, co daje im maksymalny możliwy drive, aby stwierdzić u A-S201 wpadanie w swego rodzaju błędne koło. W jaki sposób?

Otóż skoro wyjście słuchawkowe przekazuje na słuchawki delikatny szum własny, toteż teoretycznie im bardziej wymagające i oporne słuchawki podepniemy, tym poziom ten na logikę się obniży, a przynajmniej powinien. Tu jednak blokadą może okazać się moc, gdyż jak pisałem na słuch nie powiedziałbym, żeby tak wymagające słuchawki 201-ka napędzała w 100%. Owszem, dzielnie sobie z nimi radzi, bo i słuchawkowym bezprądowcem również absolutnie nazwać jej nie można, ale to właśnie z mojej starej końcówki mocy przemianowanej sprytnie na wzmacniacz słuchawkowy mam wrażenie, że (dowolne) Audeze za chwilę same zejdą mi z głowy, staną obok i będą okładać mi mózg dźwiękowymi pięściami, manifestując swoją moc i maksymalny możliwy do osiągnięcia wigor (bynajmniej chodzi tu o podbicie dołu, po prostu drive w najczystszej możliwej postaci). Na A-S201 taki manewr ze względu na 2x wyższą moc i wspomniany szum własny – wyraźnie spotęgowany przy tak czułym sprzęcie – nie przejdzie, toteż pozostaje klasyczna dziurka słuchawkowa i koniec. Po niej jest przejrzyściej, spokojniej, otwarciej, mniej wybuchowo, może też trochę nudnawo i mniej monumentalnie, ale na swój sposób to również może się podobać. Mój błąd, że doświadczyłem już wspomnianego maksymalnego drive’a i dynamiki z M-35 (razem z fenomenalnym basem, fantastyczną czystością, czarnym jak noc tłem i przebogatą średnicą), także jednak mimo wszystko nie da się ona tak łatwo przebić mimo jej wieku i przebiegu. A to, co raz odsłuchane, często nie może być już odsłuchane i będzie się telepało po głowie człowiekowi do samego końca.

 

Podsumowanie

Zalety:
+ zwarta i dosyć dobra jakościowo konstrukcja mimo bycia podstawowym modelem w rodzinie i ewidentnych cięć w materiałach
+ całkiem dobre wyposażenie i pakiet funkcjonalności
+ porządnie zaprojektowane chłodzenie
+ mocno rozbudowany pilot zdalnego sterowania o uniwersalnym zastosowaniu (jeden pilot do kilku urządzeń Yamahy jednocześnie)
+ całkowicie cyfrowe sterowanie funkcjami PRE i głośnością
+ duża moc wyjściowa przy jednoczesnym skromnym wydzielaniu ciepła
+ brzmieniowo solidnie i bardzo uniwersalne, bez ekscesów i z lekkim naciskiem na średnicę
+ całkiem dobre wyjście słuchawkowe prowadzone bezpośrednio z końcówki mocy
+ bardzo wysoki stosunek ceny do możliwości
+ 3 lata gwarancji

Wady:
– mimo wszystko sprzęt bardziej dla dźwiękowych pragmatyków o standardowych wymaganiach
– jak zawsze chciałoby się więcej: metalowy panel zamiast plastikowego, mniej podatną na wgniecenia blachę oraz np. lepszy odlew pilota
– brak jakiegokolwiek wyjścia oferującego sygnał już wysterowany lub po prostu przeniesienia ustawień PRE na istniejący już REC OUT
– niektóre funkcje dostępne tylko z pilota, którego zagubienie uniemożliwia ich ustawienie
– słyszalny delikatny szum z kolumn i słuchawek podczas pracy, niezależny od obciążenia i głośności
– gabarytowo wzmacniacz mógłby być faktycznie mniejszy przy tym, co oferuje
– brak wymiennych kabli zasilających z wtykiem IEC

Subiektywnym zdaniem
W tak niskiej cenie na ogół człowiek nie spodziewa się cudów, a bardziej sprzętu, który po prostu gra tak, jak trzeba i nie wymaga od nabywcy tańcowania i dmuchania, by dźwięk wydobywający się z kolumn zaczął przypominać muzykę. Wszystko odbyło się tym razem zgodnie z planem, bowiem właśnie do takich modeli należy recenzowana Yamaha. I choć próżno oczekiwać od niej wykładni godnej audiofilii stosowanej na światowych salonach, okazuje się, że oferuje solidne, uniwersalne i czasami aż do bólu neutralne brzmienie o bezpiecznym charakterze, z drobnym naciskiem na średnicę oraz lekkie, przyjemne ocieplenie. Sprzęt ten szanuje komponenty towarzyszące i nie przejmuje w torze inicjatywy, dzięki czemu chociażby wybór odpowiedniego DACa czy okablowania zyskuje tu mocno na znaczeniu. Yamaha właśnie w ich ręce oddaje ostateczny głos w sferze brzmieniowej, oferując sobą bardziej asystę i solidny fundament użytkowy, który nie będzie w żaden sposób im przeszkadzał.

W tej cenie było to moim zdaniem jedyne słuszne posunięcie. Wzmacniacz nie podkoloruje słyszalnie brzmienia na tyle, aby zrobić ogromną różnicę w stosunku do ogólnie pojętego standardu i z tego tytułu co prawda niczego nie zepsuje sam z siebie, ale też nie wstrzyknie do ustroju czegoś budującego, mogącego być równie dobrze czymś niepożądanym dla jakiejś osoby. Siła Yamahy tkwi zatem w ogromnym stosunku ceny do możliwości oraz byciu solidnym mainstreamem dla osób chcących mieć po prostu sprawnie działający wzmacniacz w wyśmienitej cenie i święty spokój z jakimkolwiek ewentualnym kombinowaniem lub kupowaniem używanego kota w worku w niewiadomym stanie, z niewiadomego źródła i ewentualną niewiadomą historią serwisową. Do tego po umiejętnym doborze pozostałych elementów toru, można złożyć sobie budżetowy, ale grający naprawdę dobrze zestaw stereo, któremu w tej cenie ostatecznie jestem gotów wystawić rekomendację, może także i sobie, że po raz kolejny udało się trafić coś ciekawego.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

64 komentarze

  1. Witam. Miałbym pytanie odnośnie gry Sennheiserów HD650z wyjścia słuchawkowego w tym wzmacniaczu. Czy są odpowiednio napędzone, czy pokazują większość ze swoich możliwości i czy po prostu zgrywają się w miarę dobrze z charakterem tego wzmaka. Potrzebuję jakiegoś niedrogiego urządzenia do napędzenia kolumn a jednocześnie nie chciałbym inwestować w osobny wzmacniacz słuchawkowy do Senków. Z góry dziękuję za informację, pozdrawiam .

    • Witam,

      Całego zakresu możliwości słuchawek Yamaha nie ukaże (nie ta klasa urządzenia), ale charakterem moim zdaniem będzie bardzo to do siebie pasowało. A-S201 przekazuje charakter końcówki mocy także na wyjście słuchawkowe, także jeśli ma się np. kolumny oraz słuchawki grające w podobny sposób, na obu płaszczyznach będzie można odnotować zbliżone rezultaty. Mam przeczucie, że na dłuższy czas nie będzie Panu dzięki temu potrzebne żadne inne rozwiązanie, aczkolwiek to naturalnie okazać się może dopiero w praktyce.

      Pozdrawiam.

  2. Cześć,
    dzięki za szalenie rzeczową recenzję!!!

    Zastanawiam się czy w jakikolwiek sposób będę mógł podłączyć np. Gooogle Chromecast Audio do tego wzmacniacza? Bo nie widze gniazda AUX.

    • Witam Panie Piotrze,

      Gniazdo AUX to generalnie każde wejściowe znajdujące się z tyłu, w domyśle przede wszystkim LINE 1 oraz LINE 2. Podpiąć można dokładnie tak jak Pan sam zasugerował – adapterkiem jack gniazdo – 2x RCA. Nie będzie wtedy żadnego problemu z przesyłem sygnału.

      Pozdrawiam.

  3. Cudnie się czyta Pańskie wpisy – są rzeczowe, konkretne; czy mowa o tym wzmacniaczu, czy też mowa o np. słuchawkach. Na pewno będę polecać blog moim znajomym.
    Zastanawiam się nad zakupem tegoż sprzętu, jednak obawiam się czy kolumny Polskiego producenta będą grać na tym wzmacniaczu. Myślę o Maestro S. Zamierzam nabyć właśnie dwie takie kolumny z tymże wzmacniaczem. Jak Państwo uważają zagra to razem ze sobą ?

    • Witam Panie Kamilu,

      Dziękuję bardzo za miłe słowa. Z kolumnami tematy są dla mnie zazwyczaj trudne, bowiem tego typu sprzęt nieczęsto mam szansę gościć u siebie lub nawet słuchać na wyjeździe. Pytanie zatem jak grają Maestro S. Jeśli to kolumny średnicowe, można spokojnie brać taki zestaw. Jeśli to popularna V-ka, będzie troszkę wybuchowo. Warto do Yamahy też od razu sztukować kable miedziane i unikać srebra – będzie cieplej i z lepszym basem. Ostatecznie pozostaje zawsze całkiem sprawnie działający cyfrowy korektor. Nawet nie wie Pan jak wiele razy mi się już przydał, ale jak na ironię nie z kolumnami, bo tu synergię u siebie złapałem bardzo szybko, a ze słuchawkami.

      Pozdrawiam.

  4. Jak podłączyłeś Aima sc808 do tego wzmacniacza? Ogolnie jak podlaczyc karte matke aim sc808 do wzmacniaczy, jakimi wejsciami?

    • Panie Grzegorzu,

      Kablami naturalnie :). Aktualnie A-S201 mam podłączoną pod DACa-80, ale z SC808 podpina się całość tak samo – para kabli RCA do wejścia np. LINE1 lub CD. Karta przełączona oczywiście na wyjścia RCA zamiast na wzmacniacz słuchawkowy, zaś we wzmacniaczu analogicznie ustawione adekwatne wejście. Oznaczenia kanałów adekwatne do kolorów złącz RCA, którymi Pan wszystko podpina. Nie zalecam podłączania Yamahy poprzez wzmacniacz słuchawkowy ze względu na totalnie przesterowany w efekcie sygnał.

    • „Aktualnie A-S201 mam podłączoną pod DACa-80” Przepraszam, ale niesmialo spytam , jakie kolumny wchodza u pana w sklad tego zestawu i co moglby pan polecic na dopelnienie tego zestawu w przedziale cenowym 0-1000zl, 1000-2000zl

    • Witam Panie Hubercie,

      Cały czas używam starych KEFów Q80 z początku lat 90-tych. Z nowego sprzętu niestety trudno byłoby mi wskazać kolumny godne polecenia, przynajmniej w takich przedziałach cenowych, choć właśnie moje KEFy powinny być dostępne w takich kwotach. Kolumny za 0 zł zaś nie istnieją, chyba że „znalezione” :).

  5. Witam. Moje pytanie czy ten wzmacniacz posiada wyjście przedwzmacniacza? Chodzi mi głównie o możliwość podpięcia subwoofera aktywnego. Jako ze jestem laik nie do konca rozumiem opis o zależności zlacz playback oraz pb. Proszę o pomoc. Dziękuję serdecznie

    • Witam,

      Playback oraz PB oznaczają to samo. Aby podłączyć aktywny subwoofer, musiałby Pan albo zakupić amplituner Yamahy z serii R, które ma w sobie natywnie wyjście tego typu, albo wyprowadzić sygnał z A-S201 właśnie za pomocą rzeczonych złącz na inny sprzęt posiadający możliwość obsługi subwoofera aktywnego. Złącza pracują jako wyjścia liniowe i nie są realizowane w sekcji przedwzmacniacza.

      Proszę uprzejmie.

  6. Witam. Dolaczam drugie nurtujące mnie pytanie. Mianowicie jaka jest impedancja tego wzmacniacza? W opisach jest wzmianka o 4 omach natomiast w praktyce z tyłu wzmacniacza min. 8 omów. Czy jest jakies wytłumaczenie? Pozdrawiam

    • Wytłumaczeniem jest najprawdopodobniej Unia Europejska. Wzmacniacze Yamahy produkowane na rynek europejski muszą spełniać wymogi energetyczne oraz produkowanego ciepła. Bardzo możliwe, że przy 4 Ohmach wzmacniacz był „za ciepły”. Jedna z tych sytuacji, kiedy prawo a logika niespecjalnie idą ze sobą w parze. Sprzęt testowałem na kolumnach 8 Ohmowych i nie miałem z nimi najmniejszego problemu.
      Pozdrawiam.

  7. Dziękuję serdecznie za odpowiedzi. Jako, że posiadam 6 omowe tonsile Premium mialem obawy co do wzmacniacza czy go nie uszkodze przy takim polaczeniu. Co do suba aktywnego czytałem jeszcze o możliwości podpięcia sie pod wejścia wysokokanalowe w subie aczkolwiek musze się więcej doksztalcic gdyż jak wspomniałem jestem narazie troche zielony w temacie i dopiero uczę sie i komponuje własny zestaw. Ostatnio skupilem sie pomiędzy Yas201 a Denonem pma520 badz wyżej 720 który ma wyjście przedwzmacniacza. Jednakże jesli istnieje możliwość podpięcia sie w inny sposób muszę zglebic temat. Pozdrawiam i dziękuję serdecznie jeszcze raz

  8. Witam, mam bardzo nurtujące mnie pytanie. Wczoraj czytałem tą zacną recenzję ale dopiero dziś zauważyłem, że właściwie dotyczy ona samego wzmacniacza. Interesuje mnie zakup modelu R-S201 czyli wersji z tunerem FM. Sprzęty cenowo wyglądają tak samo, ale czy jeżeli pokuszę się o wersję z tunerem dużo stracę? Czy tę wersję również kolega poleca?

    • Witam,

      Niestety nie miałem okazji słuchać tego modelu, toteż absolutnie nie chciałbym w ciemno zakładać różnych rzeczy i polecać Panu sprzętu, z którym nie miałem styczności. Pamiętam jednak często powtarzaną zasadę u nowej Yamahy, że jakość dźwięku wzmacniacza kolumnowego równia się jakości ich amplitunera, ale z serii wyższej. Czyli w przypadku wzmacniaczy z serii 200, należałoby nabyć dla porównywalnej jakości dźwięku model z serii 300. Aczkolwiek na ile jest to prawdziwe, trudno ocenić.

      Pozdrawiam.

    • RS-300 to koszt 1000zl i dziwi mnie ze ma mniejsza moc rms 2x50w, gdzie R-S201 ma 2x100w rms, gdzie logika skoro to model wyższy/lepszy…

      Czy mógłby Pan polecić jakikolwiek inny amplituner z tunerem fm (stereo) do 800zł? Przyznam, że wyciągnąłem z szafy starego radmora 5102-te i jeszcze kilka lat temu bardzo podobał mi się dźwięk jaki mogłem dzięki niemu usłyszeć, aczkolwiek sprzęt nadaję się do renowacji na którą w serwisie Radmora trzeba by zapłacić 600zl więc skłaniam się do zakupu czegoś nowego/innego i kompletnie nie wiem co mam kupić a nie chcę się zawieść. Na pewno wiem, że sprzęt ma służyć tylko do słuchania muzyki w stereo (doczytałem, że jeżeli nie będę używał wzmacniacza do kina domowego nie ma po co pchać się w 5.1/7.1), posiadać tuner fm.

    • W tej branży czasami trudno doszukać się logiki.

      Niestety nie znam w tej cenie niczego, za co mógłbym wziąć odpowiedzialność rekomendacją.

  9. Panie Jakubie,

    Czy byłby Pan w stanie doradzić jaki zestaw kolumn stereo do 1000 zł (nowe) byłby najlepszym wyborem do tego wzmacniacza? Pomieszczenie, do którego przeznaczony jest sprzęt ma ok. 25m2. I czy lepszym wyborem są kolumny podłogowe czy podstawkowe?

    Z góry bardzo dziękuję za pomoc.
    Pozdrawiam,
    Michał

    • Witam Panie Michale,

      W cenie 1000 zł nie jestem pewien czy znajdzie Pan zestaw nowych kolumn stereo na tyle muzykalny, aby pasował do A-S201. Można najwyżej próbować z polskimi kolumnami STX, np. F360, które są sprzedawane w okolicach tej ceny. Do większych salonów zaleca się kolumny podłogowe.

      Pozdrawiam.

    • Panie Jakubie,

      Bardzo dziękuję za odpowiedź. Zaryzykowałem kupno kolumn Yamaha NS-50 – udało mi się zdobyć dwie nowe sztuki za nicały tysiąc złotych, Jutro powinny do mnie dotrzeć – wtedy przekonam się czy to był dobry strzał…
      Jeszcze raz dziękuję za pomoc.

      Pozdrawiam,
      Michał

      P.S. Bardzo lubię lekturę Pańskiego bloga, choć jestem raczej audio-laikiem.

    • Co prawda wiele jak się okazuje nie pomogłem, ale proszę uprzejmie :). Akurat NS-50 nie są złymi kolumnami jak na swoją cenę, także trzymam kciuki za pomyślne sparowanie. Warto dobrać im kable z czystej miedzi (np. od Acoustic Research) lub ostatecznie splotu z miedzi + miedzi posrebrzanej (można sprawdzić używane przeze mnie W&M Mix).

      Dziękuję za miłe słowo i również pozdrawiam.

    • Super, bardzo dziękuję za radę. Tak zrobię!
      Pozdrawiam.

    • Dzień dobry, Panie Jakubie,

      Minęły już dwa miesiące i postanowiłem się z Panem podzielić wrażeniami z połączenia A-S201 i NS-50. Wszystko gra ładnie (tak, to dobre słowo), selektywnie i wystarczająco muzykalnie. Po wygrzaniu kolumn godzinami szumów jest nawet lepiej. Bas jest wyczuwalny ale nienachalny, pozostałe tony na przyzwoitym jak na tę cenę zestawu poziomie. Problem pojawia się, gdy słucham muzyki z laptopa (a, niestety, to moje główne źródło muzyki, póki co), który ma zintegrowaną kartę muzyczną. Jako że słucham głównie rocka i metalu, to blach jest tam sporo i są szybkie. Efekt – ich dźwięk na tych kolumnach jest bardzo metaliczny. Aż irytująco ostry. Nawet maksymalny (+10) poziom basu na wzmacniaczu niewiele sytuację poprawia. Pomyślałem zatem, że może zakupienie zewnętrznej karty (konkretnie Audiotrak Cube black) rozwiązałoby ten problem? Co prawda, mam teraz zewnętrzny interfejs (Lexicon Alpha), ale jego główna rola to nagrywanie i obróbka gitary elektrycznej i nawet sterowniki nie przewidują żadnej manipulacji brzmienia (equalizera), więc dźwięk jest w zasadzie bez zmian w porównaniu do karty z laptopa. Czy byłby Pan w stanie coś doradzić czy zasugerować? Zasadniczo, jestem zadowolony z tego zestawu, niemniej takie niedoskonałości brzmieniowe trochę irytują. Z góry dziękuję za pomoc.
      Pozdrawiam,
      Michał

    • Witam Panie Michale,

      Opcje ma Pan generalnie następujące i dowolne w połączeniach:
      – A-S201 ma w sobie wbudowany prosty equalizer cyfrowy, którym może Pan odjąć nadmiar góry. Jako że to rzecz już posiadana i za darmo, należy jej spróbować.
      – wymiana kabli głośnikowych na ciepłe (najczęściej zwykłe, czyste, miedziane skrętki bez dodatków w postaci srebra). Kosmetyka, ale zawsze jest to te ćwierć-pół kroku w dobrą stronę. Zwłaszcza jeśli używa Pan kabli posrebrzanych lub srebrnych. Ze swojej strony polecam Ultralink Challenger II, które wykorzystuję jako zwory w swoich KEFach Q80 i kable sygnałowe dla AKG K1000.
      – wymiana wzmacniacza operacyjnego w Cube na cieplejszy, aby zmodulować źródło w tym kierunku (np. za sprawą pojedynczego Bursona SS V5i-D). Również jest to na swój sposób kosmetyka, ale znów może dać te kilka cennych procent w pożądaną stronę.

      Ostateczność to wymiana źródła na coś cieplejszego a porównywalnego kosztem, ale moim zdaniem szybciej dostroi sobie Pan brzmienie rozwiązaniami wskazanymi wyżej.

      Pozdrawiam.

    • Bardzo dziękuję za odpowiedź. Kable mam miedziane bez domieszki, co prawda nie jakieś markowe a zwykle ze sklepu elektrycznego. Więc pewnie należałoby je zmienić? I nieopatrznie kupiłem dość grube, bo 2.5mm ale nie wiem czy to akurat ma znaczenie. Equalizer ze wzmacniacza coś tam poprawia, ale nie dość, by czuć zadowolenie. Co do zmiany opampa w Cube – czytałem o tym i to faktycznie może zadziałać. Na zmianę źródła na razie nie mogę sobie pozwolić.
      Dziękuję raz jeszcze za jak zwykle rzeczową poradę.
      Miłego dnia!

  10. Panie Jakubie
    Chce połączyć wzmacniacz z tv czy jest różnica między rca+rca a jack + rca w jakości oraz czy będę słyszał różnice jak zmienię okablowanie z kabla na metry 2,5 mm na kabel Melodika MDSC251?

    • Witam Panie Marcinie,

      Jeśli ma się do dyspozycji ten sam kabel i sprzęt źródłowy nie ma inaczej realizowanych torów sygnałowych, nie powinno być różnicy. Czy jednak będzie ją Pan słyszał proszę wybaczyć, ale nie mam jakiejkolwiek możliwości potwierdzenia lub zaprzeczenia.

  11. Czy da się podłączyć do tego ampli korektor graficzny? Raczej nie, ale proszę o informację.

  12. Szanowny Mistrzu,
    wprawdzie pisze Pan, że co do opinii o pracy kolumn itd., zapytam jednak o współpracę A-S201 z Gale 4040 – w końcu, to jeszcze „dobre czasy”. Z góry serdecznie dziekuję za poświęconą mi, chwilę uwagi oraz pozdrawiam.

    • Witam,

      Czuję się bardzo niezręcznie i do tak wyniosłych tytułów jest mi zapewniam bardzo daleko. Dowodem na to jest chociażby fakt, że kompletnie nie znam rzeczonych kolumn i nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. A-S201 sprawdza się najlepiej z cieplejszymi kolumnami, toteż Gale musiałyby grać w podobny deseń co np. Xaviany Gran Colonna czy starsze KEFy. Z tym że Gale to klasa bardziej budżetowa i tutaj zawsze można się w razie czego podratować prostym, ale całkiem dobrym EQ wbudowanym w Yamahę.

      Również pozdrawiam.

  13. Witam. Chciałbym ponowić pytanie odnośnie impedancji tego wzmacniacza( jest posiadaczem tego modelu). Aktualnie gra on z kolumnami 8 ohm. Mam zamiar kupić kolumny 6ohm lub 4-8ohm( takie oznaczenie ma np. Heco Vicra 702).Mam pewne obawy ponieważ na tylnej obudowie i w instrukcji piszę wyraźnie że 8ohm lub więcej. Dzwoniłem do serwisu Audioklan i dostałem informację , że zakres jest 4-16, ale jednak się waham. Prosiłbym o rzetelne przedstawienie swojej opinii na w/w temat.

    • Witam,

      Nie przypominam sobie abym kiedykolwiek coś zaopiniował nierzetelnie, chyba że przez pomyłkę i ze zmęczenia doradził coś nie tak :), ale niestety Panie Michale ja tylko sprzęt testuję i nie odpowiadam za jego parametry techniczne lub predyspozycje umieszczonych w nim komponentów. Zresztą dzwonił Pan do dystrybutora naszych Yamah (również cały czas posiadam swój egzemplarz), więc powinny być to najbardziej akuratne w tym względzie informacje. U siebie korzystam niezmiennie z KEFów Q80 (8 Ohm).

  14. Dzieńdobry chciałbym się spytać czy kupno tej Yamahy lub modelu a s301 była by dobrym wyborem do czterech kolumn o impedacji 4-8ohm i sile 80 watt każda ? Rozważam kupno nowego sprzętu ponieważ jestem nowy w tym świecie audio a używane wzmacniacze mnie nie przekonują z racji takiej iż mój pierwszy wzmacniacz który miał być dobry i na lata mowa tu o Denonie pma 860 zepsuł się i choć mam plan go naprawić to jednak wole coś nowego z pilotem.

    • Witam,
      Jeśli potrafi Pan przeczytać poprawnie specyfikację A-S201 oraz wie jaką tonalność posiadają te kolumny, a także ma świadomość, że S201 nie jest modelem kwadrofonicznym, to odpowiedź powinna nasunąć się sama.

  15. Witam
    chcialbym poprosic o mala rade,mam stx 140 i maly dylemat ,Pioneer a10 czy yamaha a s201.Muzyka to glownie rock ,pop ,pokoj jakies 25m2 i gramofon project essensial2

    • Witam,
      Pioneera nie testowałem. A-S201 – recenzja powyżej. Na bazie opisu brzmienia sam musi Pan ocenić, czy będzie pasował do STXów.

  16. Witam. Świetna recenzja brawo. Nie jestem audiofilem, ale czytałem z zapartym tchem. Jeśli byłby pan na tyle łaskaw to mam pytanie. Nosze się z zamiarem kupna tego wzmacniacza z głośnikami Altus 300. Czy to dobry wybór ? Nie ukrywam zdania na forach są podzielone i stad moje pytanie. W 99% procentach jestem już przekonany do kupna . Brakuje mi tylko kogoś kto powie bierz stary zestaw wart swej ceny. Zestaw ma być używany w pokoju o wymiarach 4mx5m . Muzyka która poleci z niego to Dubstep dance techno pop. Zależy mi na dobrym Basie . Sprzęt chce nowy. Lubie wiedzieć co mam a nowe to zawsze nowe. Dodam, że budżet to 3 tysiące zł. Oto co chce kupić https://allegro.pl/yamaha-a-s201-tonsil-altus-300-zestaw-stereo-i7198524628.html?reco_id=5ef7c966-c994-11e8-9349-6c3be5bb60a8 Pańskie zdanie nie ukrywam będzie kluczowe, bo mimo tego, że nie uważa się pan za profesjonalistę widzę w panu chłopaka z pasją. Będę zaglądał na bieżąco w ten temat 😉 Pozdrawiam ..

    • Witam Panie Pawle,
      Dziękuję, ale tak jak Pan powiedział, nie uważam się za profesjonalistę. Po prostu lubię dobry dźwięk o dobrej jakości i lubię z pasji o nim pisać. O ile A-S201 jest kompletną budżetówką, przy odpowiednio dobranych kolumnach (Q80) i źródle (SC808 + 3x SS V5i) jest w stanie jakkolwiek nadgonić dystans między nią a starszą i bardziej przeze mnie cenioną M-35. Niestety moje doświadczenia z innym sprzętem są bardzo skromne i nie jestem w stanie określić Panu czy będzie to dobre połączenie czy nie. Przede wszystkim kluczowe byłoby ustalenie jak grają 300-tki. Jeśli to brzmienie na planie „V”, będzie to się w pewnym sensie nakładało z sygnaturą A-S201. Bas można natomiast w razie czego podbić już w samym wzmacniaczu. Sprzęt używany nie różni się od tego nowego, jeśli pochodzi z dobrych rąk. Niektórzy mają owszem do niego awersję i nie dziwię się widząc multum ogłoszeń polegających na sprzedaży sprzętu w skandalicznym stanie lub z wadami ukrytymi, ale nie jest to reguła.
      Pozdrawiam.

    • Jesli Pan pozwoli…. z ceny na allegro, ktora pan przytoczyl oraz z recenzji powyzej wynika ze Altusy 300 maja kosztowac ok 2000PLN. No bo wzmak ok 1000, tak?
      to ja panu powiem, ze za 2000 to pan moze miec dobre zestawy glosnikowe, ba! bardzo dobre. Altusy to jest mokry sen nastolatka z lat 80tych (czyli moj) ale to jest niczym nie poparta nostalgia, czlowieka z PRLU zyjacego w warunkach permanentnych brakow, w tym braku dobrej jakosciowo muzyki ( w sensie odtwarzania a nie materialu).
      Nie wiem, kto i po co wskrzesil ten model, ale chce pana poinformowac iz moj mokry sen sie skonczyl, zanim sie zaczal. Jako elektronik z wyksztalcenia, w ramach studenckich zajawek, stworzylem sobie takie zestawy, moze nie dokladnie w tej specyfikacji ale podobnej. I musze panu powiedziec ze NIE. chyba ze lubi pan dudniacy, igluszajacy bas, ktory panu obluzuje plomby (o ile pan takowe ma), zero srednicy i przestrzeni, za to „mnostwo cytrynowa sila” sopranow, ktore po dluzszym odsluchu spowoduja u pana bol glowy, to prosze bardzo.
      R&B, techno? owszem, ale bas ma masowac po żolądku a nie dudnic – a pana pomieszczenie jest prawie kwadratowe, wiec bedzie sie u pana wzbudzal ze hej! soprany maja piescic uszy a nie wyrywac je z mozgu obcegami….jesli chcialby pan kupic ten wzmacniacz- jasne, ale nie Altusy!!!! prosze pojsc do jakiegos salonu z hifi-kinem domowym, wziac swoja ulubiona plyte i poprosic o zestawienie owego wzmacniacza (moze pan przytargac go ze soba) z zestawami glosnikowymi w cenie 2000pln. mysle ze sie panu spodoba. A jak pan uzna ze wystarcza glosniki za 1000pln, to jeszcze lepiej, reszte niech pan wyda na ustroje akustyczne aby zaadaptowac pomieszczenie, bo 20m2 to sporo, ale moze trzeba bedzie przytlumic, zwlaszcza ze prawie kwadrat. Albo polecam czasopisma specjalistyczne: Audio, Hi-Fi i Muzyka, Audio-Video, gdzie pan moze sam zglebiac wiedze o tematyce audio i samemu dobrac sprzet do pana potrzeb….

  17. Dziękuję za recenzję! Jest bardzo pomocna! Mam jednak pytanie odnośnie możliwości podłączenia do tego wzmacniacza dwóch par głośników. Czy to jest tak, że muszę do niego podłączyć dwie pary o takiej samej impedancji i mocy żeby przy takim samym ustawieniu wzmocnienia grały na podobnym poziomie? W instrukcji ponadto jest napisane, że jeśli chcemy podłączyć głośniki A i B to impedancja głośników musi być 16Ohm lub więcej… trochę tego nie rozumiem?

    Będę wdzięczny za pomoc!

    • Niestety nie wiem Panie Tomaszu. Swoją A-S201 wykorzystuję tylko z jedną parą kolumn. Być może chodzi o impedancję łączną.

    • Kwestia podlaczenia dwoch par kolumn jest jak nastepuje: wzmacniacz ów jest jeno dwukanalowy, uzywanie zatem dwóch par glosników moze byc podyktowane checia naglosnienia dwoch pomieszczen. jedno ALBO drugie, lub tez jedno I drugie. Znaczy to iz mozna elaczyc dwie pary glosnikow i otrzymamy dzwiek 2x stereo. Wymog podlaczenia glosnikow 16 ohm oznacza iz po wlaczeniu A+B sygnal z koncowki mocy kierowany jest na cztery, zamiast dwa zestawy glosnikowe. owe zestawy z punktu widzenia wzmacniacza sa polaczone ROWNOLEGLE, zatem wzmacniacz „widzi” polowe impedancji kazdego z zestawow. z prostej matematyki wynika iz dwia komplety glosnikow znamionowo 8ohm beda widziane przez wzmacniacz jako obciazenie 4ohm i to jest dopuszczalne (pomimo wspomnianego przez pana zalecenia 16ohm). Ogolnie wielu producentow wzmacniaczy daje (a yamaha szczegolnie) zalecenia co do obciazenia wyjscia wzmacniacza okreslona impedancja. Yamaha od lat zaleca 8ohm, co wynika z prostej przyczyny. obciazenie 4ohmowe pobiera z koncowki mocy wiecej pradu. Wynika to z prawa Ohma. O ile tranzystory koncowe sa w stanie spokojnie „wytrzymac” prady wyjsciowe rzedu kilkunastu amperow (oczywiscie zalezy od konkretnej konstrukcji) to waskim gardlem jest zasilacz a konkretnie tonuzwojenie transformatora, ktore jest odpowiedzialne za zasilenie koncowki mocy. Im wiecej pradu zjada koncowka mocy (im mniejsza impedancja obciazenia) tym bardziej musi „wysilac” sie transformator. Moc transformatora jest ograniczona jego wymiarami, a dokladnie gruboscia drutu nawojowego i wielkoscia rdzenia magnetycznego. im mniejsze to wszystko-tym mniejsza moc trafo. i odwrotnie. zeby panu przyblizyc, transformator o mocy 5W i napieciu no +/-30V bedzie kosztowal dajmy na to 15PLN, zas trafo o mocy 500W przy takim samym napieciu, moze kosztowac i 400-700PLN! a cena wzmacniacza jest jaka jest. sam wiec pan widzi iz producent chcac zarobic, musi isc na kompromisy. trago w rzeczonym wzmacniaczu jest po prostu odpowiednie do ceny urzadzenia, co za tym idzie jego wydajnosc pradowa, co za tym idzie zalecenie dwoch par 16ohm jako obciazenie gdy chcemy uzywac obu par glosnikow na raz. Uffff….
      Moze pan smialo podlaczyc dwa zestawy o roznych impedancjach znamionowych (tak naprawde i tak impedancja zestawow jest zmienna w zaleznosci od czestotliwosci), efekt bedzie taki, ze beda graly z rozna glosnoscia. a w skrajnym przypadku, jak pan rozkreci wzmak za mocno, to sie zacznie przgrzewac albo trafo albo koncowka mocy i wlaczy sie panu zabezpieczenie termiczne, ktore wylacza przeciazony wzmak (wzmacniqcz „widzi” takie obiazenie jako zwarcie). A wogle to nie ma na rynku zestawow 16ohm, wiec musialby sobie pan takie zrobic… ale to osobna historia.
      PS. przepraszam ze literowki, pisze z komorki

  18. Zakupilem ten wzmacniacz i jestem zadowolony i do tego glosniki magnat tempus 33 czy uwaza pan ze to dobry wybor?

    • Jeśli zakupił Pan już kolumny ze wzmacniaczem i jest Pan zadowolony, to naprawdę nie ma znaczenia to co uważam Panie Marku 🙂

  19. Tak, ja też jestem w pełni zadowolny z zakupu, Yamaha to naprawdę porządna firma i znają się na technologii, jeżeli ktoś ma pytania na temat sprzętu to chętnie odpowiem

    • Mam pytanie: zakupiłem ten wzmacniacz jako używany i mam następujący problem: tymczasem nie mam żadnego innego źródła oprócz iPhone’a lub komputera i właśnie te źrodła podłączone przewodami minijack-RCA grają bardzo cicho. Tzn. gdy głośność wyjścia słuchawkowego ustawię na 3/4, a głośność wzmacniacza na 50% to dźwięk jest zwyczajnie cichy. Jakość też pozostawia wiele do życzenia. Czy tak powinno być czy wzmacniacz jest uszkodzony? Czy zakup DAC-a coś zmieni?

  20. Niesamowite brzmienie, takie coś właśnie chciałem. Jestem w pełni zadowolony z tego wyboru. Yamaha A-S201 na zawsze!

  21. Jedyne czego mi brakuje to ze 2 gniazda zasilania na tylnym panelu wyłączane razem ze wzmacniaczem.

  22. Dobry wieczór 🙂 Panie Jakubie ,wcześniej już pytałem pod pańską recenzją Sound Blaster X5. Teraz mam właśnie zamiar zakupić powyższy wzmacniacz. Kartę łączymy przez 2 cinch ,ale no właśnie ,czy np. do wejść CD ? Czy wzmacniacz automatycznie wykryje to źródło dźwięku? bo nie widzę żadnego przełącznika.

    • Witam ponownie 🙂 Po dwóch miesiącach użytkowania A-S201 przy współpracy z X5 doszedłem do wniosku ,że muszę wymienić ,albo wzmacniacz na powiedzmy model A-S701 ,albo w/w kartę dźwiękową ,która zaczyna powoli mnie już drażnić (delikatnie mówiąc). Tylko jaki model DAC-a wybrać do 3 tys.?

    • Otóż to 🙂 Może Topping DX5? Z tyłu widzę nieco (dla mnie) nowości ,jak te wtyczki z lewej strony ,czy przez nie można połączyć z wzmacniaczem ,który ma tylko cinch? Nieco po środku w czarnych osłonach to gniazdka cinch?
      Po Pana recenzji wnioskuje ,że ten DAC bije na głowę Sound Blaster X5. Najgorsze ,że nie mam gdzie odsłuchać i porównać ,ale wierzę w Pana opinię 🙂

    • Bardzo możliwe Panie Dariuszu, ale to okaże się w praktyce. Recenzję DX5 znajdzie Pan na blogu, powinien być tam opis gniazd. Jak nie w tekście, to na zdjęciach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *