Ostatnio bardzo dużo zaczyna dziać się w zakresie sprzętu wzmacniającego, a co dostrzega również i Aune. Postanowili więc zaprząc do pracy zespół odpowiedzialny za przenośny wzmacniacz B1 i wyprodukować komplementarny sprzęt wobec bardzo popularnej integry X1S. W efekcie urządzenie to otrzymało dedykowany, ale nadal uniwersalny segment częściowo balansujący cały ustrój i oferujący przysłowiową kropkę nad i w zakresie wszelakich potrzeb mocniejszego sprzętu napędzającego. Czy się udało? O tym w niniejszej recenzji wzmacniacza Aune X7S, z którym nie tylko moja skromna osoba wiązała całkiem spore oczekiwania.

Niestety wyższej klasy zasilacz nie zdążył na recenzję, także zadowolić musimy się póki co graniem z jednostką fabryczną.

 

Dane techniczne

– pasmo przenoszenia: 20 Hz – 200 kHz (+- 0,3 dB)
– SNR: 117 / 125 dB (SE / BAL)
– THD+N: < 0.00014% / < 0.00013% @ 1 khz (SE / BAL)
– przesłuch międzykanałowy: < 92 dB @ 1 khz (oba tryby)
– gain: regulowany (+0, +12, +20 dB)
– impedancja wyjściowa: 10 / 20 Ohm (SE / BAL)
– natężenie prądu: 38 mA na tranzystor wyjściowy
– szum własny: 3 uV
– wymiary: 145 x 171 x 45 mm
– waga netto: ok. 2 kg
– kolorystyka: czarny, srebrny

Wyjścia:
– XLR 4 pin zbalansowane (BAL)
– jack 6.3mm single-ended (SE)
– 2x RCA z przedwzmacniacza (PRE)

Wejścia:
– 2x RCA (niezbalansowane)

Maksymalna moc wyjściowa wzmacniacza słuchawkowego:
– 32 Ohm: 1700 mW (wyjście XLR)
– 32 Ohm: 1000 mW (wyjście jack)
– 300 Ohm: 1000 mW (wyjście XLR)
– 300 Ohm: 250 mW (wyjście jack)

Wraz ze wzmacniaczem otrzymamy:
– standardowy zasilacz sieciowy XT-1504
– pozłacany adapter na mały jack
– pendrive z instrukcją obsługi w PDF

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Aune X7S jest małym, półprzenośnym wzmacniaczem-przedwzmacniaczem z serii X, będącym trzecim już w serii komponentem, zaraz obok integry X1S oraz odtwarzacza cyfrowego X5S. Sprawia wrażenie bardzo dopracowanego oraz dobrze wykonanego, bazującego na dokładnie tych samych komponentach co X1S w zakresie zewnętrznym, czy też rozkładu elementów na wewnętrznej płytce.

 

 

Sprzęt pozwala na wprowadzenie do niego sygnału niezbalansowanego za pośrednictwem jednej pary gniazd RCA (AUDIO IN), a także w ten sam sposób wyprowadzenie go na zewnątrz poprzez RCA przedwzmacniacza (AUDIO OUT). Nie jest możliwe zmuszenie X7S do pracy w trybie stricte liniowym.

 

Zastosowano tą samą obudowę co w X1S. Sprawdzone rozwiązania można powiedzieć.

Mimo, że wzmacniacz ma również wyjście zbalansowane, wejście jest zrealizowane klasycznie na RCA.

 

Włączanie i wyłączanie urządzenia jest troszkę toporne, tak samo zresztą jak w X1S, Soloiście czy HPA-3B, bo za pomocą tylnego przełącznika. Z przodu w zasadzie poza pokrętłem potencjometru i dwoma gniazdami wyjściowymi nie znajduje się nic więcej. Po włączeniu zapali się zielona diodka, dokładnie tak samo jak w X1S, jak również sprzęt daje nam ok. 1,5 sekundy zwłoki przed zaskoczeniem przekaźników, aby dać czas na ustabilizowanie się napięcia. Zarówno przy włączaniu, jak i wyłączaniu słuchawki mogą być spokojnie wpięte w X7S – nie ma kompletnie żadnego efektu opróżniania się kondensatorów, żadnych stuknięć, puknięć i innych nowalijek. Dokładnie więc tak jak każdy z nas by tego oczekiwał.

Sprzęt jest bardzo prosty w obsłudze i nie ma mistyki przy jego konfiguracji. Do niej sprowadza się jedynie ustawienie poziomu wzmocnienia (gain) za pomocą spodnich przełączników DIP ukrytych w dwóch otworach w obudowie. Przełącza się je najlepiej za pomocą zapałki lub wykałaczki. Przyznam, że praktyczniejsze rozwiązanie było w HPA-3B czy Deckardzie, bo za pomocą zwykłej dźwigienki, którą mogliśmy przełączyć sobie praktycznie w locie. Tu co prawda możliwe jest również przełączanie się w trakcie pracy urządzenia, ale osobiście radziłbym sprzęt wyłączyć przed jakimikolwiek manipulacjami, po prostu z dobrej praktyki. Każdy kanał ma własną regulację, więc zmiany wprowadza się dwoma przełącznikami. Podpowiem od razu, że białe pole na oznaczeniu odpowiada położeniu przełącznika. Prototyp posiadał przełącznik łączony i wraz z oznaczeniami znajdował się on z tyłu urządzenia. Topologię jednak zmieniono i zrobiono tak samo, jak w Aune T1 MKII. Zmieniono też same gniazdo XLR z Neutrika na chiński odpowiednik od ZWEE. Osadzono je niestety trochę głęboko, przez co należy za każdym razem uważać przy wyciąganiu, jeśli posiada się wersję czarną.

Producent chwali się ponadto, że sprzęt był strojony na takich słuchawkach, jak K240, K701, DT880, T1, HD600, HD650, HD800 oraz IE80 i IE800. Pozytywnie więc wróży to jego uniwersalności, choć życie nauczyło mimo wszystko spoglądania na takie deklaracje przez palce. Niestety zabrakło mi informacji odnośnie impedancji wyjściowej. Założyć można więc w tym miejscu, że na wzór X1S nie będzie przekraczało 10 Ohm*. Fakt faktem jednak nie udało mi się dosłyszeć żadnego nieprzyjemnego efektu tłumienia.

*Aktualizacja: zgadza się, producent w odpowiedzi na zapytanie podał oficjalnie 10 Ohm na wyjściu single-ended oraz 20 Ohm dla wyjścia XLR. W SE jest to dla mnie osobiście górna granica tolerancji, zaś przy XLR najczęściej są spotykane wysokooporowe modele słuchawek, którym definitywnie nie powinno czynić to żadnych problemów.

Balans – nie balans
Należy podkreślić, że Aune X7S nie jest w pełni zbalansowanym wzmacniaczem, a jedynie układem symetryzującym sygnał na etapie stopnia wyjściowego. Dlatego producent opisuje go nie jako „balanced amplifier” a „balanced output amplifier”. Prawdopodobnie wyposażony jest po prostu w splitter fazowy, dzięki czemu możliwe jest przyłożenie na XLR średnio dwukrotnie większą moc w trybie symetrycznym. W pełni zbalansowaną konstrukcją na tle X7S jest chociażby droższy Matrix M-Stage HPA-3B, który faktycznie zarówno w zakresie sygnału wejściowego, jak i wyjściowego, przekazuje do słuchawek sygnał całkowicie symetryczny (ale może i single-ended). Ponieważ X7S to układ dedykowany w teorii do X1S, który DACiem zbalansowanym nie jest, podejrzewam, że zarzucono koncepcję wejścia na XLRach. Gdyby tak nie było, Aune X7S byłby najtańszym groźnym wzmacniaczem zbalansowanym na rynku. Ale ponieważ darowano sobie stopień wejściowy, jest to układ tylko częściowo zbalansowany.

 

Chyba jeszcze długo nie doczekam się włącznika w innym miejscu.

 

Mimo to ma właśnie dzięki temu przewagę taktyczną nad innymi rozwiązaniami single-ended, choć naturalnie wyjście takowe również posiada. Dzięki podwójnej mocy wyjściowej jest w stanie napędzić większość słuchawek z wtykiem XLR 4pin. W zasadzie po SE także. Wtóruje bowiem mocy regulowany za pomocą spodnich przełączników DIP poziom wzmocnienia napięciowego (gain). Możliwe jest ustawienie trzech konfiguracji: 0 dB, +12 dB, +20 dB. Wraz z większą mocą, jest to wyraźna przewaga napędowa ponad X1S, który oferował głównie moc, ale w zakresie dosyć umiarkowanym i przy niskim pułapie wzmocnienia napięciowego. Co warto nadmienić, ustawienie trybu gain ma również przełożenie na głośność przedwzmacniacza. Jeśli zamierzamy używać X7S głównie jako PRE, Aune rekomenduje przełączenie go w tryb +12.

 

Gain jest w pełni konfigurowalny, ale miło byłoby widzieć rozwiązanie a'la HPA-3B lub Deckard.

 

Tym samym X7S lepiej jest w stanie napędzić nasze słuchawki, trzymając rękę na pulsie w zakresie kontroli. Zawód mogą odczuć jedynie posiadacze sprzętu faktycznie zbalansowanego po stronie źródła, ponieważ może wymuszać to szukanie sprzętu natywnie już pracującego z pełnym balansem. W tym przypadku X7S może nie być ostateczną odpowiedzią na taki dylemat.

Moc względem Aune X1S
Bardzo ciekawą kwestią są możliwości mocowe X7S w kontekście tego, co oferuje „podstawka”, a więc Aune X1S. X7 ma pełnić rolę wedle producenta uzupełniającą dla tej integry w zakresie napędowym dla naszych słuchawek. Tymczasem na papierze sprzęt ten jest – uwaga – słabszy od tego, co deklarowane było przy X1S. Dopiero w trybie XLR do pracy wkracza „wspomaganie” i oferowana moc jest wtedy wyraźnie wyższa.

Papier jednak to papier, a rzeczywistość rzeczywistością, nawet w trybie single-ended. Różnica sprowadza się bowiem do możliwości napięciowych X7S, gdzie zyskuje kluczową przewagę nad X1S. W efekcie X1S podpięty pod mojego DACa-80 miał się nijak do tego, jak wypadał X7S i z tej perspektywy faktycznie jest to w dużej mierze ulepszenie oraz uzupełnienie. Zwłaszcza, że możemy uzyskać w takim połączeniu aż 3 wyjścia słuchawkowe jednocześnie, ale co ważne, producent odradza używania obu wyjść z X7S naraz. W praktyce więc mając X1S, możemy bezpiecznie używać po jednym wyjściu z każdego urządzenia, testując w jednej chwili dwie pary słuchawek (po jednej dla X1S i X7S). Mogę jedynie domniemywać, że jest to podyktowane względami przeciążeniowymi wynikającymi z topologii, zatem po prostu lepiej unikajmy takich sytuacji jak na zdjęciu poniżej:

 

Co prawda sprzęt może mieć do siebie jednocześnie podłączone dwie pary słuchawek, ale producent radzi unikać takich sytuacji.

 

Gniazdo XLR przewidziano w X7S pod modele słuchawek o trudnym charakterze, potrzebujące przysłowiowego „prądu w kitę”, ale też i z należytym napięciem. Do takich należą chociażby K240 DF, które ze swoimi 600 Ohmowymi przetwornikami są naprawdę piekielnie trudną sztuką, zresztą nie tylko one (Sextett, Monitor, etc.). Ucieszą też posiadaczy Audeze z kablem zbalansowanym. W przypadku K1000 czy np. HE-6 naturalnie od razu pozwolę sobie studzić zapały, a przynajmniej na bank z tymi pierwszymi.

Szumy własne i zachowanie na niskoohmowych słuchawkach
Za to w przypadku gniazda jack, praktycznie nie ma limitacji co do zastosowań i nawet w trybie +20 testowe Etymotici MK5 delikatnie zaczynały szumieć dopiero przy maksymalnym odkręceniu potencjometru. Przy źródle ustawionym na 100% głośności praktyczny zakres regulacyjny oscylował w ich przypadku w obrębie 5-7%, nie więcej niż 10. Gdy DAC ustawiony był na ok. 40-45%, zakres swobodnej regulacji bez przesadyzmu utrzymywał się przy tym samym gainie na pułapie 25-33%. W każdym przypadku bez najmniejszego szumu – kompletnie czarne tło. Tak samo było przy X1S.

Temperatura podczas pracy
Termalnie wzmacniacz zachowuje się całkiem kulturalnie, nagrzewając do 36-38’C mimo pracy w klasie A. W środku znajduje się ogromnej wielkości radiator umieszczony na ośmiu tranzystorach TE0220, który nagrzewa całą obudowę od środka. Również pracujący w klasie A wzmacniacz S2 był wyraźnie cieplejszy. Tak samo Matrixy Mini-I/PRO (integry) oraz HPA-3B (wzmacniacz w pełni zbalansowany). Co do X7S mam więc jak rzadko do wzmacniaczy z klasy A bardzo dużą pewność w zakresie solidności.

Bardzo pozytywną rzeczą jest zauważalna łatwość w schłodzeniu X7S jakimkolwiek nawiewem w naszym pokoju. Przykładowo HPA-3B nie dawał się tak łatwo schłodzić i cały czas pozostawał wyraźnie nagrzewającym się układem. Plus więc dla małego Aune w tym porównaniu.

Opcjonalny zasilacz Aune XP1
Co prawda niestety nie w ramach powyższej recenzji, ale w najbliższym czasie będę chciał sprawdzić z nim również opcjonalny zasilacz toroidalny Aune XP1. Bardzo możliwe, że efekty, jakie wprowadza wg relacji trzecich (większa dynamika niższych częstotliwości oraz gładsze przejście na styku średnicy i góry) będą słyszalne, ale czy na pewno i dokładnie w tym zakresie – nie mam możliwości zweryfikować bez własnoręcznego odsłuchu.

Aune XP1 jest z tego co widzę rozwinięciem (czy może bardziej przystosowaniem) istniejących już zasilaczy z serii S (S1, S2), skrywających w sobie układy stabilizacyjne oraz chłodzony pasywnie transformator toroidalny. Być może różnice in plus wynikają nie tylko z samej stabilizacji i faktu użycia toroidu, ale też ekranowania (aluminiowa obudowa zamiast plastikowej) i dodatkowego napięcia. Standardowy zasilacz sieciowy Aune to model XT-1504 o parametrach 12V i 0,8A, różniąc się od starszego zasilacza z pierwszych serii T1 (T1-1504, 15V i 1A). XP1 podbija napięcie z 12 na 13,5V, więc bardzo możliwe, że sprzęt dostaje prądu „pod korek” i stąd właśnie lepsze zasilanie = lepszy dźwięk. Są to jednak moje póki co rozważania na papierze. Czy faktycznie tak będzie, nie wiem, ale dowiem się. Zasilacz ma kosztować bowiem dodatkowe 400 zł, co podniesie ostateczny koszt urządzenia do pułapu 1500 zł. Chciałbym mieć pewność, że wspólnie zarówno ja, jak i Państwo, będziemy mogli jakkolwiek usprawiedliwić taki opcjonalny wydatek, który wynosi lekko ponad 1/3 ceny samego urządzenia. Zasilacze mają pasować w razie czego również do X1S, X5S, T1 SE, więc kupując jeden układ można teoretycznie przetestować zachowanie się każdego z posiadanych urządzeń. Nie dotyczy niestety to modeli T1 i T1 MKII.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Sprzęt był poddany przeze mnie zwyczajowemu profilaktycznemu wygrzewaniu. W jego trakcie nie odnotowałem faktycznie słyszalnej zmiany co do dźwięku. Pojawiło się jedynie ledwo tlące się wrażenie, że góra uległa wygładzeniu po paru dniach. Jest to jednak tak duża subtelność, że gotów byłbym zrzucić ją na karb efektu placebo.

Przed wzmacniaczem stało dosyć trudne zadanie sprawdzenia się zarówno w roli wzmacniacza, jak i przedwzmacniacza i to w starciu z droższymi urządzeniami typu standalone, jak i wbudowanymi wzmacniaczami w karty dźwiękowe. 90% prób wykonywanych było przy maksymalnym gainie (+20 dB) i standardowym (+12 dB). Różnice względem trybu 0 dB oscylowały w pogłębieniu się obserwacji scenicznych oraz utracie impetu napędowego przy bardziej wymagających słuchawkach.

Wzmacniaczami, jakie pełniły rolę punktów odniesienia, były:
– Burson Lycan (+ Burson SS V5 / Sonic Imagery Labs 994Enh)
– Burson Soloist SL MKII
– Matrix M-Stage HPA-3B
– NuForce HAP-100

W zakresie kart dźwiękowych standardowo oparłem się na wzmacniaczach wbudowanych w:
– Xonara Essence STX (2x MUSES8820 + LME49860)
– AIMa SC808 (2x LME49720 + LME49860)

Urządzenia te pełniły od razu również rolę źródeł RCA. Głównym źródłem testowym był jak zawsze mój NuForce DAC-80

Wzmacniacz tym razem musiał sobie poradzić z następującymi parami słuchawek:
– pełen zakres modeli AKG, głównie K500 i K501
– Enigmacoustic Dharma D1000
– Etymotic MK5

Zakres utworów zwyczajowo stanowiły pliki zarówno o wysokiej kompresji, ale też i formaty bezstratne, głównie FLAC 24/44.1 z wielu gatunków, tym razem z ogromną dawką wszelakich rytmów ostatnio wpadających mi w ucho z kategorii Future Garage: Flvke, Enigma Dubz, mivf czy Vagrant. Ze względu na obecność K501, wplotłem także chwilę na Austina Wintorego z jego muzyką z gry Journey, którą ubóstwiam w zakresie tak realizacji, jak i ogólnie przyjemności podczas słuchania.

 

Jakość dźwięku

W ogólnym zarysie sprzęt gra wyrównanym dźwiękiem bez przeostrzeń w sopranie lub przebasowienia, zachowując w wielu sytuacjach zimną krew i dużą rzetelność przekazu. Najmocniejszymi punktami programu są dobre zejście basu z należytą kontrolą oraz głębokość sceniczna. Te rzeczy X7S zarówno prezentuje po wzmacniaczu słuchawkowym, jak i wprowadza do ustroju podczas pracy jako przedwzmacniacz, dając możliwość zareagowania innym wzmacniaczom oraz segmentom końcowym. Jedynym słabszym punktem okazała się mniej ekspansywna scena na szerokość, która poddawana jest pod wynik raczej ze strony źródła. Ale jeśli warunek ten jest spełniony, niejeden z nas wpadłby na ślepej estymie co do wartości dźwiękowej tak grającego zestawu.

Bas
Należy do takiego gatunku zakresów pasma, które starają się zaprezentować z każdej strony w sposób jak najbardziej dokładny, pełny i godzący w ramach siebie różne interesy. Dzięki temu mamy tu zarówno porządne zejście, jak i przyjemne wypełnienie oraz rozciągnięcie. Nie ma sytuacji, że sprzęt zmiękcza bas przesadnie albo czyni go bardziej technicznym i szybszym, niż jest to koniecznie. Można powiedzieć, że mamy tu wszystko naraz i dzięki temu w ramach basu ani słuchawki same z siebie stricte techniczne nie dostają ataku konwulsji klinicznych, ani też i te z co bardziej poluzowanym basem zachowują dobrą kontrolę oraz etykietę w towarzystwie.

Linia basowa mi osobiście bardzo się podoba, jako że cenię sobie uniwersalność i możliwość pełnienia funkcji wręcz benchmarku. Nawet na źródłach o basie własnym w formie bardziej technicznej, X7S zachowuje się trzeźwo i przewidywalnie. Nie traci głowy, nie poddaje się do końca charakterowi źródła, choć fakt faktem przekazuje bardzo dużo informacji z niego płynących. Słychać wyraźnie, że za ten projekt odpowiada zespół pracujący przy B1, którego osobiście bardzo lubię jako wzmacniacz przenośny. Tam również sprzęt miał w sobie dużą dozę transparencji, ale też zawsze szukał sposobności, żeby coś poprawić i wstrzyknąć od siebie in plus. X7S czyni dokładnie na ten wzór.

Moją uwagę pozytywnie zwróciła również kontrola basu, jego precyzja i umiejętność trzymania wszystkiego w ryzach. To cecha bardzo dobrych wzmacniaczy i dziwi mnie naprawdę, że Aune do tej pory nie wypuściło jeszcze czegoś więcej, niż X7S, ale też, że dopiero teraz można u nich posłuchać stacjonarnego stopnia wyjściowego, który tak dobrze błyszczy, a kosztuje w tym kontekście w zasadzie śmieszne pieniądze.

Średnica
Idąc tym tokiem rozumowania i analizując zachowanie się średnicy, jest dokładnie tak samo. Sprzęt pobiera jej kształt ze źródła, a następnie luzuje połączenia między dźwiękami na środku, rozsuwając je, napowietrzając, pogłębiając i nie emanując spięciem lub nerwowością. Stara się przy tym nie zgubić skupienia na środku sceny, aczkolwiek przesuwa troszkę konieczność jego utrzymania na źródło. Tak gra X1S, także nie będzie z tym żadnego problemu w tym konkretnym przypadku. Często grają tak również i inne urządzenia, więc i tam nie spodziewam się niczego negatywnego. Na pewno w słuchawkach znacznie trudniej będziemy w stanie poczuć się jak w wagonie tramwajowym w godzinach szczytu, gdy X7S będzie znajdował się w torze, tak jako wzmacniacza, jak i PRE.

Z owego poluzowania dźwięków płynie jeszcze jedna ważna rzecz: brak nudy. Tam zawsze coś się dzieje, coś więcej niż tylko płasko grający wokal. Nie ma się wrażenia jednostajności, a mieszania rytmu z wokalistą i całym efektownym otoczeniem. Odpowiada za to w dużej mierze co prawda mój DAC, ale wzmacniacz tylko to w nim potęguje i nie ogranicza. W ten sposób nawet żonglując gatunkami między bardzo różnymi biegunami, np. elektroniką, a muzyką bardziej kameralną, jakimś chilloutem, nu-jazzem etc., X7S się nie pogubi w priorytetach. Efekty będą nadal dobrze renderowane na średnicy, a wokaliza dostaje przestrzeni wokół siebie bez utraty wektora kontaktu ze słuchaczem. Realizacja sprzecznych można byłoby powiedzieć interesów, w których tak naprawdę decydujący głos pozostawiony zostanie naszemu DACowi (i słuchawkom).

Góra
Również i ona nie ma w sobie nerwowości, jeśli jej do tego nie zmusimy agresywnie grającym torem. Podczas testów okazało się, że X7S zareaguje na jasny i siarczysty DAC. Ale też ładnie odda te potulne i muzykalne. Narzut na sopran potrafi być tu albo zerowy, albo oscylujący w granicach małego promila na rzecz wygładzenia. Do gry będą mogły wejść tu również kable, ponieważ różne mieszanki mają różny wpływ na dźwięk. Różnice między kablami takimi jak Gold Reference opartymi na przewodach typu Solid Core, a srebrze od Yarbo, które jak na ironię zachowuje się niczym dobra miedź (ociepla zamiast wyostrzać) są z perspektywy X7S słyszalne bez problemu i zarówno dla mnie jest to dobra wiadomość, bowiem potwierdza benchmarkingowe zapędy X7S, jak i dla Państwa, ponieważ kabel będzie mógł pełnić rolę stricte wykończeniową i wpisywać się w skrupulatnie tkany dźwiękowy obrazek. Naturalnie w granicach rozsądku.

Scena
Tu robi się bardzo ciekawie, ponieważ zmiany są słyszalne także i w przypadku pracy jako przedwzmacniacz. Główną zmianą wprowadzaną przez X7S jest łączące się z obserwacjami ze średnicy pogłębienie dźwięku i rozsunięcie go na osi przód-tył. Scena dzięki temu przybiera kształt bardziej owalny na tym właśnie kierunku, aniżeli na szerokość i jest to bardzo słyszalna różnica na tle np. Bursona Soloist SL MKII (gra kompletnie przeciwnie w tej materii do X7S), ale też i z mniejszą śmiałością niż na Bursonie Lycan z Supreme Sound V5 na pokładzie, o których powiem za moment nieco więcej.

W zakresie słuchawek często jest tak, że źródło gra sceną bardziej rozbudowaną właśnie na boki i z tego względu zachowania X7S w praktyce nie postrzegam jako wady. Gra dzięki temu bardzo komplementarnie zarówno w stosunku do X1S, co właściwie nie dziwi, ale też i innych urządzeń tego typu. Icon HDP miał obie te cechy, ale u Aune aby je pozyskać trzeba mieć niestety X7S do pary z X1S.

Co ciekawe, scenicznie sprzęt swoją głębią X7S emanuje jeszcze mocniej wówczas, gdy przełączymy go w tryb 0 dB. Słuchawki tracą wtedy swój impet, siada trochę sterowanie, a scena doznaje zawężenia. Bardziej wtedy jednak rośnie głębia, przez co w przypadku słuchawek wydajnych i grających głównie na osi L-R możliwe jest mocne wyrównanie wszystkich kierunków względem siebie. Osobiście mimo wszystko preferowałem ustawienie +20, jako że X7S nie ma problemów z szumem tła, lub przynajmniej +12, a takowe producent zaleca przy wykorzystywaniu sprzętu w roli PRE.

Responsywność, precyzja i dynamika
Również stoją na bardzo dobrym poziomie. Aune gra czysto i schludnie, przebijając wysoko możliwości dynamiczne chociażby Lycana, czy wielu starszych produktów Matrixa. 117 dB to naprawdę wystarczający poziom i w opisywanych zakresach jakkolwiek lepiej zaprezentował się jedynie „turbodoładowany” HPA-3B z dwoma układami 994Enh na pokładzie. Tyle że raz, że grzeje się to niemożebnie, a dwa, że koszt wzmacniacza wraz z OPA wynosi jakieś 3100 zł, choć fakt faktem jest to topologia w pełni zbalansowana od początku do końca.

Wzmacniacz zachowuje się bardzo kulturalnie również przy sprzęcie o co bardziej matowej fakturze, próbując na wszelkie możliwe sposoby wyczyścić brzmienie i połatać jak tylko się da. Wykonuje to jednak tylko w pewnym zakresie. Bardziej „bezczelny” jest np. M-Stage, który nie patyczkuje się ze źródłem i bezlitośnie zwraca błędy słyszalne między wierszami, nawet przy zachowaniu swojego typowo utwardzonego, Lehmannowskiego pryzmatu.

Praca jako przedwzmacniacz
To, czym Aune X7S w moim własnym torze niespodziewanie błysnął, była wspomniana wcześniej cecha sceniczna zamanifestowana na wyjściu przedwzmacniacza podczas pracy z torem, który skonstruowałem pod swoją drugą parę K1000.  Spowodował rzecz, której część osób bardzo możliwe, że nie poczuje, albo nie zwróci uwagi na tenże aspekt od razu. Będzie on zresztą też różny tak bardzo, jak różne są systemy i słuchawki, które otrzymają go jako dodatek. Mianowicie przez wstrzyknięcie w ustrój odrobiny precyzyjniej poukładanego dźwięku i z dodatkowo pogłębioną sceną do bardzo intymnie i muzykalnie grającego zestawu sprzętowego, pojawiło się momentalnie wrażenie dosłownie otoczenia dźwiękiem. Coś, czego faktycznie byłem w stanie doświadczyć bardzo rzadko i głównie w starszych modelach STAXa z serii Lambda. Naprawdę bardzo ciężko jest osiągnąć takie granie, gdzie każdy element musi być skrupulatnie przemyślany i dobrany względem pozostałych. Bas taki i taki, średnica odpowiednia, nie za dużo, nie za mało, sopran grający dokładnie tak a nie inaczej, scena w taki i taki deseń. Różni ludzie będą za ideał stawiali naprawdę przeróżne recepty na dźwięk. Dopasowane czy to do ich gustu, czy też sprzętu, a może rzeczy mimo wszystko najważniejszej – muzyki. Nie wiem doprawdy i nie mam prawa decydować za kogoś, ale mówiąc tylko za siebie, dla mnie osobiście takim umownym ideałem jest owe skąpanie w dźwięku, w miękkim i głębokim basie, ale o należytej kontroli, w średnicy podanej przepysznie i intymnie, choć nie kosztem rozplanowania środka sceny, w sopranie dopasowanym do konkretnych słuchawek (w tym wypadku K1000, a więc w stronę rozdzielczości i lekkiej ciepłoty), a także scenie, która jest jak największa i jak najbardziej trójwymiarowa.

Aby móc zrozumieć mój entuzjazm wobec X7S jako PRE, ujmę problematykę synergiczną w swoim przypadku następująco: ponieważ DAC gra sceną dużą, ale z nieco większym naciskiem na szerokość, zaś końcówka mocy naciska głównie na szerokość, powstaje naturalna potrzeba korekcji głębi, nie szerokości. X7S to właśnie robi. Nie ogranicza sceny na szerokość, bowiem byłaby to katastrofa, a pogłębia ją przy zachowaniu jakkolwiek większości z owej szerokości. Ale to nie wszystko. Soloist podpięty pod X7S, a który sam z siebie gra sceną słyszalnie bardziej na boki, nabrał przyjemnego pogłębienia, dokładnie takiego samego, jakie słyszałem na M-35. Oznacza to, że nie była to domena tylko i wyłącznie toru pod K1000, ani też samych K1000, a efekty są słyszalne i co najważniejsze – powtarzalne. Dlatego też X7S zyskał moją ogromną aprobatę w tej recenzji z tytułu rzeczywiście fantastycznego wyjścia przedwzmacniacza.

Całościowo o dźwięku
Można powiedzieć, że sprzęt trafił mi się jak ślepej kurze ziarno i skradł poniekąd show innym urządzeniom, które również bardzo dobrze się zaprezentowały: Bursonowi Soloist SL MKII, Lycanowi z układem Supreme Sound V5, ale też i Matrixowi M-Stage HPA-3B z dwoma układami Sonic Imagery Labs 994Enh. Każdy z nich jest świetny na swój sposób, ale w tym konkretnym torze i u mojej konkretnej osoby akurat funkcjonalność przedwzmacniacza była potrzebna i to grająca dokładnie o takiej tonalności. Jako wzmacniaczowi praktycznie nie mam w zakresie dźwięku nic do zarzucenia prócz nieco większej preferencyjnie sceny na boki. Nadrabia mi to co prawda DAC, ale fakt faktem trzeba o tym wspomnieć, że to sprzęt bardziej „głębokościowy” i do poprawnego „drajwu”, a więc zdaje się 100% tego, co założył sobie producent.

Ostatecznie pod koniec dnia najeżonego ogromną liczbą porównań, odsłuchów, zmian słuchawek i szukaniu potencjalnych problemów, Aune X7S cały czas nie dawał się wykiwać i wykraczał spokojnie poza swoją półkę cenową. Dobitnie pokazały to konfrontacje z w większości droższymi od siebie zawodnikami. W każdym przypadku X7S miał do zaoferowania zawsze jakiś atut, którego brakowało konkurencji, choć tak po prawdzie to samo można również i o niej powiedzieć, że pokazywała się w pewnych aspektach z lepszej strony niż Aune. Finalne odsłuchy w trybie PRE stały się dla X7S swoistym asem wyciągniętym z rękawa, przy którym reszta przeciwników zrobiła kwadratowe oczy, a część zaczęła wręcz odchodzić od stołu. Jak mawiał w Stawce śp. Stanisław Mikulski: „są takie pasjanse, w których dopiero po odwróceniu kart widać, czy pasjans wyszedł”. W X7S trzeba było tak właśnie uczynić.

 

Porównania i opłacalność

vs Burson Soloist SL MKII
Australijski wzmacniacz jest droższy od Aune i gra od niego inaczej – z równie dobrze wykończonym brzmieniem, ale też większym naciskiem na wokalizę. Odbywa się ona kosztem głębokości sceny, a wraz z bardziej potulnym niskim basem i naturalnym wydźwiękiem mam wrażenie, że Soloist był strojony wybitnie pod HD800. Prostszy system kontroli gaina, bardzo pozytywny selektor podwójnego wejścia sygnału, wysoka kultura termalna pracy, wrażenie większej solidności. Nie ma jednak tak liniowo trzymanej mocy jak Aune, wytracając ją wraz z opornością dosyć szybko. Brakuje też możliwości podpięcia słuchawek zbalansowanych oraz funkcji przedwzmacniacza. Jest to więc wzmacniacz bardziej specjalistyczny i sprawdzający się tam, gdzie uniwersalność lub głębokość sceniczna X7S nie byłyby pożądane. Przykładem niech będą chociażby wspomniane HD800.

vs NuForce HAP-100
Układ od NuForce to przede wszystkim brzmienie idące bardziej w stronę Soloista SL, aniżeli X7S. Sprzęt jest od Aune droższy, w zakresie single-ended / PRE lepiej wyposażony (4 wyjścia), z cyfrową kontrolą głośności oraz pilotem. Przegrywa jednak troszkę na dynamice, oporności wyjściowej (ok. 12,5 Ohma), głębi scenicznej oraz mocy. Nie ma też konfigurowalnego gaina i wyjścia XLR. Choć HAP-100 mi się w wielu sytuacjach podoba, brzmieniowo i ekonomicznie w jeszcze większej ilości sytuacji będzie przebity przez X7S. Z drugiej strony prezentuje bardziej analogowy charakter, potrafi lepiej i szybciej zaskoczyć z parami typowo jasnymi i ostatecznie na tle Aune potrafi wyraźnie wygrać pod koniec dnia na przyjemności odsłuchu. X7s z trudnymi słuchawkami zmęczy nas bowiem szybciej, chyba że wszystko mieści się w granicy naszej tolerancji i preferencji.

vs Matrix M-Stage HPA-3B
W pełni zbalansowany i posiadający konfigurowalny gain Matrix wciąż czeka na swoją recenzję, ale to układ grający dosyć typowo, solidnie, koherentnie. Nieco bardziej naciska na górę, wyraźnie mniej na scenę, dając dźwięk sprawiający wrażenie mocnego fundamentu dźwiękowego. Jednocześnie jest to twarda skorupa, przez którą nawet wymieniając wzmacniacze operacyjne nie do końca można się płynnie przebić. Narzut własny jest więc słyszalny i negatywny ponad X7S. Wymieniając je na np. drogie układy 994Enh, sprzęt dostaje wyraźnej precyzji, rozciągnięcia i dynamiki, ale właśnie, po wymianie, a więc doinwestowaniu do prawie trzykrotności ceny X7S. Można powiedzieć, że M-Stage jest więc dobrym wyborem ponad X7S, gdy nie mamy oporów przed zabawą układami wzmacniającymi, jak też chcemy mieć natywny balans w jeszcze mocniejszym wydaniu, a PRE nie jest nam do niczego potrzebny.

vs Burson Lycan (+ Burson Supreme Sound V5)
Lycan dostaje po uszach od Aune X7S w zakresie dynamiki, ergonomii, trochę tez opłacalności, ale fakt faktem gdy na Lycanie znajduje się SS V5, jest to bardzo trudny przeciwnik. Mniej precyzyjny, bardziej naturalny, analogowy, nastawiony na przyjemność i scenę na kształt X7S, ale ze słyszalną holografią i wielkością. Scenicznie pod tym względem wypada naprawdę rewelacyjnie, choć odbywa się to jeszcze bardziej kosztem szerokości.

vs Burson Lycan (+ Sonic Imagery Labs 994Enh)
SIL dostarcza Lycanowi słyszalnego zastrzyku techniczności oraz podciąga mu trochę dynamikę, ale czyniąc scenę odwrotną do X7S, bowiem więcej teraz dzieje się na szerokość, niż na głębokość. Wciąż jednak dynamika będzie najsłabszym ogniwem Lycana. Brzmienie sumarycznie idzie już bardzo wyraźnie w kierunku Soloista, którego można interpretować w efekcie jako o oczko lepszego Lycana z 994Enh. Dlatego właśnie uważam, że więcej mimo wszystko sensu ma Lycan z SS V5.

vs Lovely Cube
Oczywiście po głowie mogą chodzić również urządzenia DI(F)Y, z którymi osobiście zakończyłem przygodę sporo czasu temu i nie zamierzam do nich kompletnie wracać. Miałem jednak możliwość odsłuchu Lovely Cube, a więc popularnego „klona”. Co klon to naturalnie inne brzmienie i porównanie to jest praktycznie bezwartościowe, ale egzemplarz, który przewinął mi się przez ręce, był bardzo muzykalny. Bliżej było mu do konstrukcji lampowych w tym względzie. Było to takie bardzo muzykalne, analogowe wręcz granie o małej scenie, zwłaszcza na głębokość. Wręcz można było zarzucić mu granie z tzw. „kocykiem”. O ile kiedyś było jak było, tak dziś uważam, że sprzęt ten w cenie ok. 1000 złotych nie ma większego sensu. Znacznie bezpieczniejszym zakupem będzie po prostu X7S lub nawet jakieś używane, starsze Matrixy. To też gwarancja powtarzalnej specyfikacji i niezgorszych możliwości prądowo-synergicznych.

Jak więc widać nawet mimo starć z droższymi urządzeniami, wynik potyczek nie jest aż tak oczywisty. Z prostej przyczyny – gra sprzęt, nie cena. Zależy więc z jakiej perspektywy na nią patrzymy w przypadku Aune X7S. Dla jednych będzie to aż 1100 zł za wzmacniacz, dla innych będzie to jedynie 1100 zł za wzmacniacz. Praktycznie wszystkie moje słuchawki, nawet Etymotici, wskazują u mnie na to drugie, dlatego X7S otrzymuje maksymalną notę na tym polu.

 

Podsumowanie

Aune X7S pozytywnie mnie zaskoczył zwłaszcza po wyjściu przedwzmacniacza i dokładnie w takiej roli znalazłbym mu zastosowanie w swoim systemie. Ale i jako wzmacniacz słuchawkowy sprawuje się bardzo dobrze, toteż z jednego toru płyną dodatkowe dzięki niemu możliwości przyłączeniowe. Wykonany tak samo jakościowo jak X1S, gra wobec niego komplementarnie, ale też na tyle uniwersalnie, aby sprawdzić się jako solidny punkt odniesienia przy naprawdę wielu słuchawkach i konfiguracjach. Praktycznie jedynymi przywarami z mojej strony są brak w pełni zbalansowanej topologii, zbyt głęboko umieszczone gniazdo XLR, cały czas konieczność operowania włącznikiem z tylu obudowy oraz konfigurowania stopnia wzmocnienia od spodu przy wyłączonym urządzeniu. Brzmieniowo z kolei przyczepić mogę się najwyżej do chęci posiadania natywnie jeszcze szerszej sceny. Ale choć za wszystkie te kwestie odjąć mogę punkty na papierze, to fakt faktem są to w dużej mierze głupstwa i w tej cenie wzmacniacz spełnia praktycznie wszystkie moje życzenia oraz wymagania, oferując bardzo mocny pakiet funkcjonalny i praktyczny, jak też i świetne brzmienie.

 

Sumarycznie sprzęt sprawdził się naprawdę bardzo dobrze, a w tej cenie - wręcz wybitnie.

Moim zdaniem w cenie do 2 tysięcy złotych jest to bardzo solidna pozycja, która w wielu sytuacjach ma szansę sprawdzić się nie tylko jako ulepszenie do X1S, ale ogólnie uniwersalny komponent niezależny. A na co najlepszym dowodem jest fantastyczne zgranie się zarówno z moimi słuchawkami, jak i sprzętem. Bardzo możliwe, że wraz z opcjonalnym zasilaczem XP1, nadrobiłby ten jeden punkt do brzmienia innymi aspektami, takimi jak dynamika i gładsze przejścia tonalne (wg deklaracji producenta i opinii z niemieckich forów audio), ale póki co niestety mogę tylko przy standardowym wyposażeniu wzmacniacz ten przetestować, a w ramach powyższych zmian jedynie liczyć, że przyjdzie co do czego i dane mi będzie wszystko samemu na spokojnie zweryfikować własnymi uszami.

 

Zalety:
+ wytrzymała, zwarta konstrukcja
+ bardzo rozsądnie i wydajnie opracowane chłodzenie pasywne
+ ogromna praktyczność w codziennym użytkowaniu
+ fantastyczny przedwzmacniacz
+ sumarycznie spore możliwości prądowe
+ konfigurowalny gain w zależności od potrzeb (0, +12, +20 dB)
+ bardzo solidne jakościowo brzmienie o uniwersalnym i dokładnym strojeniu
+ dobrze renderowana scena z wyróżniającą się świetną głębią
+ należyta dynamika, szybkość i detaliczność
+ mimo dużej mocy zachowuje czarne tło nawet przy najwyższym gainie i wydajnych słuchawkach
+ odpowiednia transparencja względem źródła, ale jeszcze z pewnym zachowaniem rozsądku
+ możliwość opcjonalnego dokupienia lepszego zasilacza
+ bardzo atrakcyjna cena

Wady:
– gdyby jeszcze troszkę podkreślał scenę na szerokość, byłoby obłędnie i bez wymuszania szerokości po stronie źródła
– włącznik umieszczony jak zwykle niepraktycznie z tyłu urządzenia
– przełączniki poziomu wzmocnienia na spodzie urządzenia uniemożliwiają szybkie zmiany jego wartości
– brak pełnego balansu ze względu na symetryzację sygnału tylko na etapie wyjściowym
– zbyt głęboko osadzone gniazdo XLR
– użytkowanie jednocześnie obu wyjść słuchawkowych jest możliwe, ale nierekomendowane

Cena:
– 1099 zł

 

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

13 komentarzy

  1. Odnośnie pre, czy mając podłączone głośniki, jeżeli podłącze słuchawki to będzie mi grało na słuchawkach, a po odłączeniu słuchawek ponownie na głośnikach?
    Czy pokrętło głośności steruje głośnością głośników?

    • Jeżeli mogę to doprecyzuję:

      Pokrętło reguluje głośność wyjścia słuchawkowego jak i na głośniki. Podłączenie słuchawek nie wyłącza głośników. Trzeba je wyłączyć recznie.

      Pozdrawiam

  2. Panie Jakubie, nie wiem czy czyta Pan komentarze pod starszymi już wpisami, ale chciałbym się doradzić w kwestii technicznej. Mianowicie wczoraj zakupiłem recenzowany wzmacniacz. Łącze z nim głównie K550 i ath-ad700x przez TRS, ale mam też w kolekcji poczciwe Tonsile sd-426. Nie korzystam z nich zbyt często, lecz skoro już mam to czemu nie. Problem w tym, że złącze Jack nie dostarcza wg mnie dostatecznej mocy tym słuchawkom. W związku z czym chcę wymienić wtyk na XLR. Nie chcę jednak zmieniać całego kabla a jedynie wtyk. Czy mógłby mnie Pan wspomóc i przedstawić schemat w jaki połączyć odpowiednie żyły oryginalnego kabla z 4 pinowym XLRem?
    Pozdrawiam

    • Panie Bartku, czytam każdy komentarz jaki ukazuje się na blogu, ponieważ gdy tylko przychodzi, otrzymuję powiadomienie mailowe. Po prostu nie zawsze mam czas odpisać na bieżąco. Takie sprawy jak opisana warto więc pisać nie pod recenzją, a bardziej na forum AF.

      Co prawda nie zajmuję się bezpośrednio recablingiem, ale…

      Rozplanowanie pinów na wtyku męskim:
      https://i.imgur.com/NtZQ1im.jpg

      Odpowiedniki tychże pinów na wtyku TRS:
      https://i.imgur.com/T7yk1zW.jpg

      Sposób montażu wtyków XLR marki Neutrik na kablu (na przykładzie żeńskiego, w Pana przypadku potrzebny będzie wtyk męski):
      https://i.imgur.com/v8oiVUY.jpg

      Dodatkowe materiały mogące okazać się pomocne podczas pracy:
      https://robrobinette.com/BalancedCable.htm

    • Dziękuję za odpowiedź i pomoc. Przepraszam też za zaśmiecanie tematu.
      Pozdrawiam!

    • Nic nie szkodzi Panie Bartku, najważniejsze teraz aby cały zabieg udał się po Pana stronie i słuchawki sprawnie działały na wyjściu BAL. Proszę tylko pamiętać, że Aune w razie czego odradza podłączanie słuchawek pod oba wyjścia jednocześnie.

      Również pozdrawiam.

    • Pamiętam oczywiście. Przeczytałem z uwagą powyższą i wiele innych pańskich recenzji i lektura każdej z nich to wielka przyjemność.

  3. Panie Jakubie, chciałem się zapytać co sądzi pan o tym wzmacniaczu podłączonym do słuchawek Sennheiser hd800. Czy połączenie Aune x1s + x7s będzie dobrym zestawem do tych słuchawek? Dobrze by było, żeby dźwięk nie był zbyt jasny i całkowicie pozbawiony basu.
    Pozdrawiam serdecznie

    • Z X7S na pewno basu nie powinno brakować. Jednakże jasność raczej pozostałaby na swoim miejscu i słuchawki nie byłyby specjalnie korygowane. Do tego X7S ma trochę luźno ustawioną średnicę i gra na zwiększenie głębokości, co przy już dosyć z dystansu grających na średnicy HD800 nie jest ani wymagane, ani tym bardziej wskazane. Znacznie prędzej dogadają się z Aune ale S2 (+ jakiś DAC). Z innych producentów można wskazać też Lehmanna Rhinelander lub ew. Bursona Soloist SL MKII, aczkolwiek wszystkie te pozycje to same wzmacniacze.

      Również pozdrawiam.

  4. Witam
    czy do tego sprzętu mogę podłączyć Astell&Kern AK70 mk2 i słuchawki Focal Elear i jak to wypadnie
    pozdrawiam

  5. Szanowny p. Jakubie,
    W tej chwili jestem użytkownikiem X1s +dt990pro – w porównaniach z t1se mk3 wygrała analityczność x1s. Czy bardziej sensownym/ będzie dokupienie x7s do x1s czy sprzedania x1s i kupienie s16? Przede mną taka oto najbliższa słuchawkowa droga : ATH-R70x / fostex t60rp/ jakieś tańsze planary.

    • Trochę czasu mineło ale to pytanie dalej jest obecne bo sam szukalem na nie odpowiedzi ( i nie tylko ja ):

      Mając X1s + słuchawki AKG K550 mk1, Beyerdynamic dt 150, Sennheiser HD 580, dokupiłem za nieduże pieniązki ( 500 zł ) X7s – co się zmieniło: przy AKG K550 praktycznie nie odczułem żadnej róźnicy oprócz głośności , jednak słuchawki potrzebujące więcej mocy: dt 150, HD 580 dostały sporo wiecej mocy i dynamiki, analityczność ładnie się poprawiła, bas stał się bardziej naturalny bez wymuszeń, zniekształceń, niedociągmnięć – słychać że X1s po prostu MIAŁ ZA MAŁO MOCY aby napędzić owe słuchawki.

      Konkluzja ( choć nie umiem tak profesjonalnie pisać jak Pan Jakub Łopatko ) :
      Gdybym miał zapłacić za nowy X7s 1200 zł to wolał bym chyba dolożyć do czegoś innego bo ta kwota nie podwaja jakości względem X1s..
      ale !!! …
      … zakup X7s pokazał mi że można sporo w zmienić w nawet tak starych słuchawkach ( jak Sennheiser HD 580 ) jak i nowo zakupionych Beyerdynamic dt 150 i teraz mocno myślę nad zmianą DAC’a na coś z wyższej półki.

      Dodam tylko:
      Jak ktoś chce coś poprawić przy X1s i wysokoomowych słychawkach to można w niedużych pieniązkach kupić uzywany X7s i być zadowolonym.

      Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *