Tak jak każdy producent sprzętu odsłuchowego ma swoje wizje i pewien plan brzmieniowy, który stara się konsekwentnie zrealizować, tak i amerykański Westone próbuje takowe w swoich produktach uskuteczniać. Efektem tego jest bardzo zwarta pod każdym względem oferta IEMów, które różnią się od siebie na ogół bardziej stopniowaniem sprawdzonej konstrukcji, aniżeli zaczynaniem od czystej kartki. A że numeracja odpowiada w tym wypadku ilości przetworników, nietrudno zgadnąć, ile z nich mieści się w nabrzmiałym korpusie modelu 3, a to przecież jeszcze wcale nie najwyższy model w ich ofercie. Krótko mówiąc, mówicie armatury – myślicie Westone.

 

Dane techniczne

Słuchawki przychodzą do nas w tym samym dokładnie pudełku, jak i inne modele. Zmienia się tylko cyfra na opakowaniu oraz naturalnie zawartość.

Dane techniczne:
– Potrójna armatura
– Skuteczność: 107 dB SPL/mW @1kHz
– Pasmo przenoszenia: 20 Hz-18 kHz
– Impedancja: 30 ohm @1kHz
– Gwarancja: 1 rok

Wraz ze słuchawkami otrzymuje się też bardzo bogate wyposażenie:
– 3x nakładki piankowe,
– 2x nakładki silikonowe standardowe,
– 3x nakładki silikonowe o grubszym profilu,
– 2x nakładki trójpłaszczowe,
– przelotkę na dużego jacka 6,3mm,
– wpinany regulator głośności,
– etui podróżne,
– przyrząd do czyszczenia.

Testowany model był wersją starszą, wyposażoną w tipsy sprzed duetu TrueFit + StarTips.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Westone przyzwyczaja nas do swojej filozofii konstrukcyjnej już od pierwszych chwil po wyjęciu i zastanawiam się, czy wszyscy Amerykanie tak mają. Podczas gdy tańszemu modelowi notowałem i jednocześnie wybaczałem, z racji bycia na samym dnie oferty katalogowej, niedoróbki odlewów i łączników przy wtyczce, ściągaczu, nasadach kabli itp., tak rozczaruje się ten, kto sądzić będzie, iż poziom jakościowy w stosunku do niemal trzykrotnie tańszego braciszka tak samo proporcjonalnie się zwiększył. Jest tak samo. Podobnież większy nacisk położono na wykonanie korpusów, do których standardowo nie można się przyczepić, a mniejszy na wszystko inne. KOSS też tak robi, skupiając się bardziej na brzmieniu, niż wykonaniu, dzięki czemu potem różnie to bywa, NuForce potrafi skupiać się na tym i na tym, ale kosztem np. wyposażenia, żeby było możliwie jak najtaniej dla odbiorcy końcowego. To chyba zatem jest taka swego rodzaju mentalność, ale fakt faktem za tyle pieniędzy oczekiwałbym przynajmniej „dopieszczenia” wykończeniowego, a nie widocznych łączeń i odstających farfocli. Skandalem tego nie nazwę, ale już na starcie powoduje to negatywne wrażenia, obojętnie jak mało uwagi by się temu poświęcało.

 

Westone 3Westone 3Westone 3Westone 3Westone 3Westone 3Westone 3Westone 3Westone 3Westone 3

 

Jedynym naprawdę wyraźnym plusem, jaki zanotowałem na tle tańszego modelu i co faktycznie mogę z czystym sumieniem wskazać za sporą różnicę pozytywną, jest ergonomia. Ponieważ korpusy się „spasły” od aż trzech przetworników armaturowych umieszczonych wewnątrz, cała słuchawka o wiele lepiej leży w uchu i łatwiej jest ją wyciągnąć / wsadzić. Także o ile wcześniej miałem co do tego mieszane uczucia, tak teraz wszystko jest w jak najlepszym porządku. Bardzo dobre jest również wyciszenie oraz ułożenie tipsów w kanale, przez co wygoda podczas odsłuchu jest wysoka, a otoczenie zupełnie nam nie będzie w tym przeszkadzało.

 

Brzmienie

Już podstawowy model Westone zachowywał się jak słuchawki zamknięte i nie inaczej jest tym razem, z tym że trójprzetwornikówki grają dźwiękiem większym od swoich tańszych odpowiedników i jednocześnie większym, niż można się po nich spodziewać. W pierwszej chwili brzmią bardzo „zwyczajnie”, po prostu normalnie, nie ma tutaj jakiejś spektakularności przekazu i choć całość wypada dzięki temu w bardzo pozytywnym świetle, o tyle jak na swoją cenę właśnie trochę by się jej moim zdaniem tu przydało. Określić można ich dźwięk w dużym skrócie jako dosyć detaliczny i nieco ciemnawy, ale za to niezwykle spójny i nastawiony na maksymalną muzykalność. No ale jak zwykle przejdźmy się po kolei analizując poszczególne fragmenty brzmienia, dowiemy się wtedy o nich nieco więcej.

Bas cechuje się sporą dozą mocy i dynamizmu oraz niezwykle przyjemnego, ciepłego wydźwięku. Wykazuje się przy tym identyczną korelacją ze średnicą, jak miało to miejsce w tańszych modelach, zatem jest lekko podsunięty w stronę słuchacza i tworzy z nią bardzo spójną, plastyczną wręcz masę, dodając jednocześnie sporej dozy muzykalności. Widać, że Westone lubuje się w takiej sygnaturze brzmieniowej, ponieważ przez całą swoją ofertę realizuje konsekwentnie dokładnie ten sam plan, przez co słuchawki stają się nieco przewidywalne i za każdym razem wiadomo, czego się po nich spodziewać, ale raz, że jest to zjawisko jak najbardziej pozytywne, ponieważ nie ma tu miejsca na niespodzianki dla osób, które z Westonami zdążyły się już zaznajomić, dwa, że za każdym razem mamy ten sam dźwięk w lepszej realizacji jakościowej niż poprzedni. Dodanie każdorazowo kolejnego przetwornika nie skutkuje tu brzmieniową rewolucją, a raczej ewolucją, dlatego też dolne rejestry tak mocno przypominają konstrukcyjnie te znane z tańszych wariantów. Ilościowo jest go dokładnie tyle ile trzeba, także miłośnicy sycącego ale nieprzesadzonego basu będą naprawdę w siódmym niebie.

Bardzo naturalnie brzmiąca góra o wysokiej czystości to definitywny atut tych słuchawek, jednocześnie jest lekko schowana przed sybilowaniem, które w przy tej konstrukcji byłoby po prostu zgubne, przez co dźwięk otrzymuje od nich lekko ciemnawy charakter. Teoretycznie spodziewać się można było po nich wyraźniejszego ich wydźwięku w tej materii, ale nie było to intencją Westone’a w tym modelu i widać, a raczej słychać to bardzo wyraźnie. Osobny przetwornik wysokotonowy celowo nie gra tu ofensywnie, ustępując dzięki temu miejsca wrażeniu ciepła i cukru, bijącego z pozostałych dwóch, jednocześnie pozostając z nimi w ścisłej współpracy. Absolutnie nie będzie tu wrażenia, że góra nagle gra swoje własne skrzypce, że wszyscy idą na lewo a góra skręca sobie na prawo, bo tak. Gdy traficie podczas odsłuchu na utwory, w których góra lubiła sobie zbyt mocno folgować, docenicie przyciemnienie tychże słuchawek na tym paśmie, choć można będzie cały czas zarzucić jej pewne ubytki w detaliczności ze względu na owe lekkie wycofanie. Nie ma tragedii, ale zawsze trzeba wspomnieć.

Opis sprawowania się przetwornika średniotonowego zostawiłem sobie na koniec z pewnego powodu. Jak przystało na armatury, średnica jakościowo jest na przyzwoitym poziomie i znajduje się bardzo blisko słuchacza, przez co można podziwiać ją mniej więcej tak samo, jak i w innych, słabszych modelach tej firmy. Gdy piszę o podziwianiu jej jak w tańszych modelach, mam na myśli fakt, że zmian za dużo w jej obrębie nie nastąpiło – po prostu grała na tyle dobrze, że nie było potrzeby jej „podciągania” w jakiś specjalny sposób. Jednakże wiążą się z nią pewne kontrowersje dotyczące szerokości i rozdzielczości generowanego dźwięku i mimo stosunkowo małych gabarytów tych słuchawek, problem będzie w dużym stopniu zależeć od źródła. Ze względu na korelację między średnicą a ogólną przestrzennością i generowaniem sceny, pozwolę sobie opisać je jednocześnie.

Podczas testów, mając W3 na głowie, a w zasadzie w uszach, ogarniało mnie niestety uczucie, że nie są to słuchawki warte ponad 1300zł, a przynajmniej musiałem sobie o tym przypominać cennikiem sklepowym i zastanawiało mnie, co takie wrażenie mogło spowodować. O ile ogólnie słuchawki można uznać za bardzo poprawne w zakresie generowania szerokości sceny i percepcji głębi (trochę gorzej z separacją stereofoniczną, ale w skali makro jest jak na armatury naprawdę bardzo dobrze), o tyle ze względu na ową bliskość opisywanej tu średnicy powstaje mimowolne wrażenie problemów natury jej niedostatecznej rozdzielczości w skali mikro, co było dla mnie trochę zaskoczeniem, bo nie tego się spodziewałem za takie pieniądze.

W Westone 3 otrzymujecie całościowo wysokiej jakości brzmienie w zakresie góry i dołu pasma, niemalże o pełnym formacie, ale w średnicy, ze względu na jej bliskość, panuje pewna duchota i ścisk, których być tam nie powinno i powoduje to bardzo nieprzyjemny kontrast na ich tle. O ile w przypadku podstawowego modelu tych armatur, gdzie miało się jeden przetwornik szerokopasmowy, trudno było oczekiwać lepszego grania w tej skali, bo przetwornik dawał z siebie wszystko, a nawet więcej, to jednak tam to pasowało i to bardzo. Tutaj już oczekiwania idą proporcjonalnie do ceny i spodziewałem się nieco lepszego ich zachowania w tym względzie. Może to po prostu moje marudzenie, ponieważ to tylko słuchaweczki douszne, a ja mam oczekiwania wobec nich jak dla pełnowymiarowych słuchawek wokółusznych, ale pragnę przypomnieć, że to jednak 1300zł. Nie mam w zwyczaju jednak kapitulować bez walki, toteż zacząłem modyfikować dobrane do ich testów „źródło wzorcowe”.

I tu po raz kolejny W3 mnie zaskoczyły, tym razem na szczęście pozytywnie, ponieważ zjawisko te było sporo mniejsze, niemal zerowe, na wyższej klasy sprzęcie, a raczej układach – konkretnie duecie znanego już TPA6120A2 i kostek LME, które można za takowe definitywnie uznać. W tym wypadku było to swoiste „wunderwaffe” – połączenie takie gra z reguły dosyć jasno, szeroko i precyzyjnie, ale nadal bez utraty kontaktu z rzeczywistością i grzebaniem wrażenia spójności dźwięku w samym jego centrum, toteż postanowiłem wszystkie cechy wykorzystać. Efekt? Owego wrażenia mniejszej rozdzielczości średnicy już albo nie mogłem się doszukać, albo było, ale minimalnie i zupełnie do przeoczenia. Średnie tony stały się bardziej poukładane, ale nie straciły swojej zwartości, zaczęły się o wiele lepiej uzupełniać z pozostałymi zakresami, nabrały też czystości i powietrza. Wreszcie mogłem poczuć, że faktycznie mam w uszach sprzęt, który swoją ceną do tych 1300zł zaczyna zbliżać. Wniosek jest zatem prosty – te maleństwa z byle czym nie zagrają na sto procent swoich możliwości mimo, że gabaryty w ogóle na to nie wskazują. Jest tak samo jak w przypadku poprzedniej recenzji Westone – trzeba było cierpliwości i nieco kombinowania, aby ze względu na ich cenę nie skreślić ich pochopnie.

Aby potwierdzić swoje spostrzeżenia użyłem opisywanego bardzo niedawno FiiO E09K, ale tylko dlatego, że oparty jest o ten sam układ wzmacniający Texasa. I tu również można było zaobserwować identyczne zjawiska „samokorekcji” rozdzielczości średnicy, jak opisane wcześniej na duecie z LME. Być może jest to więc problem z samym przetwornikiem, być może z jego połączeniem, w którym może występować w miejscach mostkowania w korpusie zbyt duży opór, powodujący niedostateczne jego napędzenie (przypomnę, że z pozostałymi dwoma takich problemów absolutnie nie było). Możliwe też jest, że recenzowana przeze mnie sztuka miała jakiś „defekt” i przy innej parze problem by nie występował, ale wydaje mi się to naprawdę bardzo mało prawdopodobne.

Jak widać W3, mimo grania dźwiękiem wysokiej próby, potrafią sprawić niemiłą niespodziankę swojemu nabywcy, ale mimo to cieszę się, że udało im się wyjść z tego obronną ręką. Są bardzo mocno nastawione na muzykalność, spójność i klimatyczność przekazu, bardziej aniżeli na bezwzględną detaliczność oraz analizę i z takiej też perspektywy trzeba na nie patrzeć. Nie wynika to z poszczególnych fragmentów, ale gdy spojrzy się na nie całościowo, uzyskujemy spójne, bardzo przekonujące i naturalnie brzmienie, któremu w pierwszej chwili można zarzucić pewną „zwyczajność”, a drugiej zakochać się w nich do reszty. Mam wrażenie, że robi się z tego nieodzowna cecha wszystkich Westone’ów.

 

Zastosowanie

Definitywnie nie są to słuchawki referencyjne, jak producent je opisuje, ale bardziej relaksacyjne i ukierunkowane na dostarczenie maksymalnej przyjemności ze słuchanej muzyki, którą dzięki swojej muzykalnej naturze i nieprzesadzonej detaliczności bardzo szanują i wybaczają utworom większość niedoróbek. Można na nich słuchać w zasadzie każdego gatunku muzycznego i nie będzie trzeba rewidować audioteki ze względów jakościowych, oczywiście pozostając wciąż w granicach zdrowego rozsądku. A ponieważ są to IEMy o dobrej izolacji, możliwe jest zabieranie ich ze sobą wszędzie, gdzie się chce, choć wtedy zapewne przydałby im się przenośny wzmacniacz słuchawkowy – mimo wszystko.

 

Podsumowanie

W sumie nie spodziewałem się, że ocenienie Westone 3 będzie takie trudne, ale jakoś się udało. Swojego nabywcę W3 zaczarują niezwykle spójnym, przyjemnym i muzykalnym brzmieniem o wyraźnej dominacji soczystości nad suchą analizą. Do tego dochodzi wysoka adaptacyjność co do gatunku odtwarzanych utworów i ich jakości. To dźwiękowo ze wszech miar solidnie zrobione przez Westone IEMy, choć nie są idealne i pozbawione wad, a co można było zaobserwować choćby przez kontrowersyjne zachowanie się przetwornika średniotonowego podczas testów, póki nie zostały podpięte pod mocniejsze i szersze źródło. Są to ciekawe i naprawdę warte przesłuchania armatury, ale ich cena jest już mniej ciekawa i na mój gust trochę zbyt wysoka. Właśnie dlatego niestety tak słabo wypadły w ocenie końcowej.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *