Recenzja Yurbuds Ironman Focus Pro

Są to prawdopodobnie jedne z najdziwniejszych słuchawek, jakie przewinęły się przez Audiofanatyka, a przecież trochę już zdążyliśmy ich opisać. Osobiście również nie siedziałem zbytnio do tej pory w słuchawkach specjalnie przygotowywanych dla sportowców, toteż moja ciekawość była tym większa. Przed Wami zatem słuchawki „projektowane przez atletów dla atletów” – Yurbuds Ironman Focus Pro.

 

Dane techniczne

Dane techniczne podawane przez producenta są bardzo skromne i nawet uzupełnione przeze mnie o moim zdaniem interesujące rzeczy nie powalają ilością zdradzanych detali:
– przetworniki: dynamiczne o średnicy 13mm
– pasmo przenoszenia: 20 – 20 kHz
– pilot wielofunkcyjny z mikrofonem na kablu
– kompatybilność z iPhone, iPod, iPad, a także asystentem Siri
– wtyczka: jack kątowy 3,5mm TRRS
– gwarancja: dożywotnia

W zestawie, prócz słuchawek, otrzymujemy także:
– dodatkową parę kapturków,
– klips do odzieży,
– proste materiałowe etui-saszetkę.

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki są naprawdę solidnie wykonane, estetyczne, ładnie zapakowane, zapowiadając się więc już po pierwszych oględzinach na całkiem udany produkt. Czarne malowanie z czerwonymi oznaczeniami, bardzo elastyczne gumowe zausznice z pustym wypełnieniem (zapobiegające poceniu się), pilot wielofunkcyjny w kształcie litery Y (zwiększanie/zmniejszanie głośności oraz play/pause/odbieranie rozmów) z mikrofonem odpornym na wilgoć, kątowy jack TRRS – całość sprawia wrażenie poważnego i profesjonalnie przygotowanego produktu dla równie poważnie podchodzących do niego odbiorców z dużymi wymaganiami.

 

Yurbuds Ironman Focus ProYurbuds Ironman Focus ProYurbuds Ironman Focus ProYurbuds Ironman Focus ProYurbuds Ironman Focus ProYurbuds Ironman Focus Pro

 

Generalnie do jakości wykonania w ogóle nie można się przyczepić w zakresie solidności bądź trwałości. Użyte materiały również sprawiają wrażenie pewnych i dobrze spasowanych. Kandydat więc do wysokiej oceny końcowej zdaje się murowany. Zdaje się.

 

Brzmienie

Niestety już przy pierwszym założeniu i odsłuchu czar pryska. Dawno nie testowałem tak trudnych w ocenie słuchawek. Trudnych z wielu względów, nie tylko bycia wyposażonymi w jack TRRS, który przeszkadzał mi równie mocno, co przy NE-700M, ale głównie ze względu na totalnie niesprawdzone rozwiązania mające imitować tak wygodę, jak i rozwiązywać typowe problemy słuchawek dousznych. Właśnie dlatego wolę dokanałówki – ich dopasowanie sprowadza się do odpowiedniego doboru tipsów do kanałów słuchowych i zapewnieniu sobie odpowiedniego balansu między izolacją a wygodą. W Focusach tymczasem muszę męczyć się nie tylko z kątem obrotu kapturka na słuchawkę, ale też zausznicami, kształtem własnych małżowin, itp. Właśnie dlatego nie wspomniałem nic a nic o wygodzie we wcześniejszych akapitach, ponieważ nie sposób jest tu z tego powodu wskazać na wady lub zalety brzmieniowe tak akuratnie, jak zazwyczaj ma to miejsce w przypadku testów pozostałych typów słuchawek, ale mimo to myślę, że chyba mi się to przy Focusach udało. Pytanie zatem – co w brzmieniu Focusów znalazłem?

Mają w sobie „coś tam, coś tam”, ale niestety nie tyle, ile bym sobie w tej cenie życzył. Jakość finalna brzmienia będzie tu zależała stricte od leżenia słuchawek tak na uchu, jak i częściowo w uchu oraz w kanale i na ogół bardzo trudno będzie osiągnąć tutaj między tym wszystkim konsensus. W moim przypadku słuchawki były pozbawione zupełnie basu i masy średnicy, brzmiały jak nieco lepsze „bazarówki”, choć tak naprawdę Yurbudy grają poprawnym, muzykalnym i całkiem gęstym brzmieniem o ciemnym charakterze. Sposobem swojego grania bardzo przypominały mi dokanałowe K321, które nastawione były bardziej na niższe zakresy aniżeli górę i tak samo powinno być w Focusach. Czemu „powinno”? Ponieważ przy prawidłowym ich założeniu z transportem wspomnianych niskich częstotliwości będą spore problemy i wrażenie, że to właśnie góry jest w nich najwięcej.

O ile brzmienie ma sobie dużo poprawności, to niestety całość nie wypada tak, jak spodziewałbym się, że wypadnie w kategorii earbudów za 300 zł. W bezpośrednim porównaniu z np. kosztującymi 100 zł mniej AKG K319 grają słabiej, głównie w zakresie jakości górnych rejestrów oraz przestrzenności. Produkt Austriaków to jedne z lepszych słuchawek dousznych w swojej cenie, który aktualnie zaczyna znikać z rynku, ale mający w sobie na tle Yurbudów więcej treści i rozdzielczości. Yurbudy przypominają mi zatem dmuchane pieczywo – niby duże i z wyglądu apetyczne, ale po zjedzeniu całego bochenka nadal nie ma oczekiwanej sytości. I o ile można byłoby Focusy nawet polubić, to rozsądek trąbi cały czas na alarm.

Jak widać mamy przed sobą słuchawki grające całkiem ciekawie, ale definitywnie nie wybitnie jak na swoją cenę i nie chwytające za gardło reprodukowanym brzmieniem. Nastawione są na muzykalność i gęstość, traktując przestrzenność i górę troszkę po macoszemu, ale to, ile z tego brzmienia do nas trafi, zależeć będzie w stu procentach od ich dopasowania do naszych uszu, a z tym jest tu totalna loteria. W moim przypadku zatem są to słuchawki grające trochę za słabo, jak na 300 zł, do tego mało praktyczne, niezbyt wygodne i całościowo z przesadzoną ceną. „Projektowane przez atletów dla atletów”? Wolę zatem projektowane przez Austriaków dla normalnych ludzi AKG K319. Zapłacę 100 złotych mniej, a dostanę sporo bardziej dopracowany produkt. A jeśli chciałbym coś faktycznie do biegania, to wybór padłby na K316, które mając również konstrukcję namałżowinowo-douszną brzmią od Focusów w moim odczuciu lepiej (w zasadzie identycznie, jak K315), a kosztują 80 zł i zaoszczędzone pieniądze można przeznaczyć wtedy np. na dodatkowy wzmacniacz przenośny do posiadanego już sprzętu. Jaka jest zatem moja recepta na poprawę zaistniałej sytuacji? Pozbyć się kapturków na rzecz ultra-miękkich wypełniaczy okalających i mimo wszystko wsadzić do środka lepszy przetwornik, reszta mogłaby zostać tak, jak jest, ale co ja tam wiem…

 

Zastosowanie

Słuchawki nie sprawiają wrażenia wymagających, orientowane są raczej na sprzęt przenośny ze wskazaniem na telefony multimedialne. Problem za to pojawia się w kontekście ich potencjalnego zastosowania, ponieważ sprzęt ten jest optymalizowany pod słuchaczy aktywnych ruchowo. Paradoksalnie to, co miało być największą zaletą Focusów, czyli ergonomia i wygoda użytkowania okazały się tymi elementami, które najbardziej sprawę w ich przypadku utrudniały. A ponieważ słuchawki sprawiały wrażenie specjalnie zestrojonych do korzystania z kapturków, na szczęście zausznice udało się ściągnąć i używać je jak klasyczne douszne słuchawki, tyle że z kablem zawiniętym za małżowinę. Obojętnie jednak jak bym ich nie założył, nie powiedziałbym, że są komfortowe – kapturki są zbyt sztywne, przez co przy dobrym i poprawnym umieszczeniu w środku ucha, ich czubki powodują wyraźne uczucie dyskomfortu, po dłuższym użytkowaniu także i ból, nie mówiąc już o sytuacji, w której faktycznie będziemy chcieli w nich pobiegać, także opisy na pudełku typu „ergonomic design – never hurts” można wsadzić między bajki, albo nawet i głębiej. Jest to totalna nieprawda i nawet na prostą logikę ogromna loteria, w której tylko niewielkiej części potencjalnych nabywców o konkretnie ukształtowanych uszach będą one faktycznie takiego bólu nie sprawiały.

 

Podsumowanie

Zapowiadało się ciekawie, a wyszedł dmuchany balon w ładnym pudełku i z wiadrem marketingowych haseł bez pokrycia. Nie chciałbym obrażać atletów pracujących przy tym projekcie, ale jeśli faktycznie mieli w nim swój udział, to moja rada jest taka, aby skupili się na tym, co robią najlepiej, ponieważ ergonomia sprzętu audio to temat jak widać bardzo dla nich odległy. Słuchawki można określić najkrócej jako świetnie wykonany sprzęt, ale brzmieniowo co najwyżej średni z przebłyskami, o małej wygodzie, ergonomii i wysokiej za to wszystko cenie. Nawet jeśli uznamy, że kwestie wspomnianej wygody są tylko i wyłącznie moimi własnymi problemami (sprawdziłem na pozostałych osobach w redakcji – nie są), to i tak pozostaje się jeszcze kwestia brzmienia, które już za sporo mniejsze pieniądze u konkurencji potrafi być lepsze. Gdyby cena była mniejsza, na pewno ocena końcowa również byłaby zauważalnie wyższa.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Jeden komentarz

  1. Witam,
    czy miałeś może okazję testować nowe Yurbuds FOCUS? Artykuł jest z 2013. Słuchawki też chyba już trochę lat mają. Jak oceniłbyś opłacalność, jeśli FOCUS 100 można dostać na promocji za 65 zł? FOCUS 300 mają silikonowe nakładki, co trochę zmniejsza problem ich użytkowania, ale już kosztują ~150 PLN.

    A może poleciłbyś jakąś inną alternatywę dla słuchawek zausznych (nie wiem czy tak się je nazywa – chodzi o to, że zaczepiają się za uchem) dla rowerzysty MTB? Chodzi o to, że jak zjeżdżam w lesie po korzeniach, to żeby mi nie wypadły :D. Średnio lubię douszne rozwiązania, bo mam dosyć małe kanaliki i niekomfortowo się w nich czuję. Przez to nie wciskam ich do środka, a po pewnym czasie się „ześlizgują”. Do tej pory miałem Sennheiser omx 680, ale po reanimacji jacka, zlutowaniu mechanizmu od regulacji głośności (kable wypadły), wielokrotnym sklejaniu tego zausznika postanowiłem, że może jednak pora wymienić na coś nowego. Myślałem nad nową odsłoną sennheiserów OCX 686G, ale patrząc na ich recenzje i jednocześnie na cenę zastanawiam się, czy to najlepszy pomysł. No i są douszne.

    TL;DR
    Czy Ironman Focus Pro można przyrównać do FOCUS 100 i czy przy obecnej cenie są opłacalne?
    Czy obecnie jest coś na rynku słuchawek zausznych jakaś lepsze alternatywa od powyższych?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *