Recenzja Klipsch Image S3

Patrząc na ofertę słuchawkową Klipscha ma się wrażenie, że producent ten stawia w każdym modelu na te same wzornictwo i te same rozwiązania, po prostu różniące się brzmieniem i od biedy wykończeniem. Taka projektowa monotonia może wydawać się czymś negatywnym, ale z drugiej strony jeśli coś jest dobre i sprawdzone to po co na siłę to zmieniać? Tak też do sprawy podszedł Klipsch i taką wizję reprezentują ich Image S3.

 

Dane techniczne

Skromne, a przynajmniej wg producenta:
– przetwornik dynamiczny 5.8 mm z ruchomą cewką Micro Speaker
– pasmo przenoszenia: 12 – 18 000 Hz
– impedancja: 18 Ohm
– SPL: 106 dB
– izolacja: -18 dB

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Podstawowy model Klipscha to prostota i minimalizm – proste pudełko i proste wyposażenie, w którego skład wchodzą jedynie zapasowe tipsy (w tym bi-flange) oraz pokrowiec, tyle. O wiele mniej banalne na szczęście są same słuchawki.

Korpusy zostały wykonane z wytrzymałego plastiku w kolorze metalicznym, przez co całość utrzymuje bardzo małą wagę. Oś każdego z nich jest łukiem, dzięki czemu słuchawki nie wystają z kanałów słuchowych w sposób prostopadły, tak jak większość konkurencyjnych modeli i jednocześnie większość IEMów w ogóle, a pozwalają na bardziej dyskretne i ergonomiczne ich użytkowanie. I faktycznie – bardzo łatwo można je wsadzić jak i wyciągnąć, bez użycia siły albo zbędnej gimnastyki palców. Wyraźnie widać, że intencją Klipscha było stworzenie słuchawek typowo codziennego użytku o jak najmniejszej problematyczności w tym względzie.

 

Klipsch Image S3Klipsch Image S3Klipsch Image S3Klipsch Image S3Klipsch Image S3Klipsch Image S3Klipsch Image S3Klipsch Image S3

 

Kabel i łączniki wykonane są precyzyjnie i z dbałością, zatem nie ma strachu o ich solidność – rzecz, z którą wiele modeli ma problem i przez którą spora część użytkowników codziennie musi zwracać baczną uwagę na przewód. Tutaj dodatkowo został on usztywniony, przez co mimo swojej giętkości zachowuje lepsze właściwości niż standardowy i w efekcie mniej się plącze. Warto zwrócić uwagę na wtyczkę jack 3,5 mm, ponieważ jest jedną z najdrobniejszych i najcieńszych na rynku, a co będzie szczególne ważną informacją dla wszystkich posiadaczy odtwarzaczy lub innych urządzeń wyposażonych w małe i trudno dostępne gniazda słuchawkowe.

Oznaczenia kanałów L-R są najsłabszą stroną tych słuchawek, na szczęście jedyną, jaką udało się nam zanotować. Litery zostały nadrukowane od spodu korpusów, zatem na ogół nie mamy z nimi kontaktu wzrokowego, oraz wytopione na otulinach kabli przy nasadzie od strony tylnej. We wszystkich modelach z serii Image Klipsch zdecydował się lewy kanał oznaczyć dodatkowo trzema wypustkami, ale one również znajdują się na tylnej stronie wspomnianej otuliny i przez to na ogół nie mają kontaktu z naszymi palcami, gdyż słuchawki łapiemy za korpus po przeciwnej stronie.

Dla odmiany to, w czym S3 są najlepsze pod względem projektowym, to kształt kanałów dolotowych i opatentowane tipsy stożkowe. Te pierwsze są zupełnie niestandardowe jak na słuchawki dynamiczne i bardziej przypominają swoim kształtem armatury. Oznacza to jednocześnie, że rozmiar „dolotowca” jest o mniejszej średnicy niż konwencjonalna konstrukcja, zatem lepiej może wchodzić w wąskie kanały słuchowe. Uzupełnieniem tego patentu są stożkowe tipsy, które działają bardziej jako płytki wypełniacz, a nie głęboki penetrator. Z tego względu izolacja od otoczenia jest dobra, ale nie rewelacyjna, choć jednocześnie ciśnienie wewnątrz kanału nie wzrasta tak szybko i pozwala na sklasyfikowanie S3 jako modelu o wysokim komforcie użytkowania przez długi czas. Docenią go zwłaszcza osoby o nietypowym kształcie kanałów słuchowych, dla których do tej pory żadne „normalne” dokanałówki nie wchodziły w grę i poniekąd skazane były na używanie innych typów słuchawek, np. dousznych. W tym miejscu Image S3 zyskują zatem z naszej strony wielki plus z tytułu oceny ergonomii ergonomii.

 

Brzmienie

Klipsch przyznam się jeszcze nigdy nie gościł w moich uszach, zatem byłem ciekaw jak wyglądają brzmieniowo słuchawki, które leżą idealnie w tej samej klasie, co np. AKG K330 czy Sennheiser CX300. Przyznam się też, że brzmienie faktycznie mnie w tych słuchawkach zaskoczyło, choć nie do końca tak, jakbym sobie tego życzył.

Dół wygląda w S3 obiecująco, nie jest przesadzony, nie jest też niedociążony, wyraźnie czuć w nim wyższe partie basowe, przez co nabiera specyficznego wydźwięku i przydepnięcia oraz pewnego zaokrąglenia. W tej cenie inne słuchawki potrafią zaskoczyć niezbalansowaniem dołu godnym modeli nawet o połowę tańszych, zatem Image’om należą się w tym miejscu słowa uznania za nieuleganie powszechnym trendom „im więcej basu tym lepiej”. Takich ekscesów nigdy nie doznacie w tych słuchawkach, zamiast tego będzie bardzo dobre wyważenie i dobranie go idealnie do profilu z nutką podkreślenia i muśnięcia grubszą warstwą farby.

Przy średnich tonach następuje pewne wyhamowanie pozytywnego impetu, jakiego nabrały S3. Średnica jest lekko wycofana i miejscami brakuje jej połączenia z dołem, choć mimo wszystko wciąż można powiedzieć, że jest bardzo dobrze słyszalna. Ogólnie do tego zakresu tonalnego można przyczepić się przede wszystkim za wyższe jego fragmenty, łączące się bezpośrednio z górnymi rejestrami, które stają się nieprzyjemnie jazgotliwe na co bardziej specyficznych utworach. Dało się to słyszeć chociażby w chórze z Satsujin Kousatsu Yuki Kajiury, gdzie głosy z jednej strony były pozbawione wyrazu i ciężkości, a z drugiej brzmiały w sposób nienaturalnie rozjaśniony tam, gdzie zaczynała się wyższa średnica. W jej niższych partiach jest z kolei coś dziwnego, coś co mi przeszkadzało, pewne nienaturalne i minimalne przyciemnienie, które jest o tyle zjawiskowe, że słuchawki można uznać za jasne. Jest to doprawdy dziwna mieszanka, którą rzadko się spotyka, a w połączeniu ze wspomnianym lekkim wycofaniem wrażenia są właśnie takie jak w Satsujin Kousatsu – że coś jest nie na miejscu, poprzestawiane, niemal jakby na złość. Częściowo taki a nie inny efekt powstaje przez problemy mające swoje skupisko w kolejnym zakresie pasma – górze.

Owa góra, wraz z powikłaniami, niestety jest moim zdaniem najsłabszą stroną S3. Do tej pory mogłem najczęściej spotkać się z jej niedoborem w tej klasie cenowej, ale wyjątkowo w tych słuchawkach jest jej naprawdę porządna ilość, a co jest zasługą specyficznej budowy cewki przetwornika. Jeśli ktoś wiecznie narzekał na swoje słuchawki ze strony braku ostrej, czytelnej i klarownej góry, tutaj będzie mógł powiedzieć sam do siebie „Boże, com ja uczynił”. Problem w tym jednak, że w wielu miejscach jest zbyt przejaskrawiona i potrafi sybilować. Generalnie cała góra cierpi na problem sztucznej ekspozycji, jest cudzymi rękami wypychana słuchaczowi tak, że nie może przejść obok niej obojętnie, definitywnie ktoś z ilością wstrzykiwanej do S3 ostrości przesadził. I być może nawet by się dało ten stan rzeczy przeżyć, gdyby nie coś, czego nie naprawi się ot tak za pomocą EQ – rozdzielczość. O ile w takich całkiem basowych K330 góra była nieco zapiaszczona ale o poprawnym tonie, tak w S3 został on podniesiony o kilka oczek. Jest zatem ostro i cienko, przez co np. talerze brzmią bardzo sztucznie, zupełnie nie tak jak powinny. Góra po prostu nie jest najwyższych lotów, a mimo to producent próbuje ją przepchnąć jako jedno z głównych dań, do tego swoim zapachem psujące smak tego po środku, choć uczciwie trzeba przyznać, że nie zawsze. Za pomocą korektora graficznego zbyt jaskrawą górę można w mniejszy bądź większy sposób trzymać w ryzach, a wspomniana niska rozdzielczość tego zakresu brzmieniowego również powinna ulec częściowemu ukryciu, ale tylko częściowemu i tylko ukryciu – wciąż tam będzie i od czasu do czasu może rzucać się w uszy tak czy inaczej.

Stereofonia jest poprawna i niestety na tym się kończy. Nie jest tu niemiłosiernie wąsko, ale też szerokością S3 również jakoś się nie popisują, przy czym najgorzej wypada głębia i orientacja przód-tył. Dostajemy tu generalnie w dużej mierze standard i nic więcej, ale też na szczęście nie mniej, bo i tak się potrafi czasami zdarzyć. Scena nie może w nich rozwinąć skrzydeł również przez wspomniane wcześniej problemy natury rezolucji w górnych zakresach tonalnych, ale całej winy na wąską górę zrzucać nie należy.

Szczerze liczyłem w przypadku tego konkretnego produktu Klipscha na długie testy muzykalnych słuchawek, z jakiegoś powodu spodziewałem się też ciepłego dźwięku o miłych kształtach. Takowy otrzymałem tylko do połowy zakresów tonalnych, ponieważ od wyższej średnicy aż po najwyższe fragmenty góry słychać było tendencyjną ostrość idącą miejscami w nadmiar, który w połączeniu z mocno wyczuwalnym zawężeniem rozdzielczości dźwięku powoduje wrażenia negatywne i różne od innych „uśmiechniętych” sygnatur. Z jednej strony zatem bardzo fajny dół i akceptowalna średnica, z drugiej spore kłopoty z opanowaniem góry, która jest w swojej ostrości zbyt ostra i za wąska. Naprawdę szkoda, bo IEMy zapowiadały się na całkiem dobry kawałek dźwięku i chciałem spędzić z nimi więcej czasu, ale na zapowiedziach się skończyło – im dalej w las tym robiło się mniej naturalnie i mniej przyjemnie. Czy brzmienie można uznać zatem za tragiczne? Absolutnie nie, po prostu ma ono swoje wady, jak i zalety, jak każde słuchawki zresztą, które S3 eksponują zamiast ukrywać – są bardzo szczere w tym względzie w stosunku do słuchacza.

 

Zastosowanie

Słuchawki mimo niskiego ciśnienia akustycznego są stosunkowo łatwe w napędzeniu, toteż nie powinno być problemów na większości urządzeń docelowych. Ze względu na taką a nie inną budowę oraz brzmienie sprzęt może sprawdzić się bardzo dobrze w dwóch przypadkach – u osób z lejkowatymi kanałami słuchowymi za sprawą specyficznej konstrukcji tipsów oraz na ciemnych i pozbawionych góry źródłach. W takich warunkach widziałbym je najbardziej, choć oczywiście każdy musi sam przed sobą rozważyć ich potencjalny zakup pod kątem najlepszego dla siebie zastosowania.

 

Podsumowanie

Mimo że słuchawki nie brzmią najgorzej, to jednak osobiście jestem poniekąd rozczarowany. Z jednej strony ciekawy projekt o sporych walorach użytkowych, z drugiej połowa zakresów tonalnych i scena nadają się do mniejszej bądź większej repety. Być może droższe modele Klipscha grają sporo lepiej, być może o tym się jeszcze zdążymy przekonać, ale tu i teraz mamy przed sobą kosztujące 200 zł S3, które niestety przegrywają z konkurencją w zakresie części swoich aspektów brzmieniowych w kontekście ceny. Polecić je można przede wszystkim osobom o nietypowym kształcie kanałów słuchowych, który eliminuje „konwencjonalne” dokanałowe rozwiązania, a także poszukiwaczom jak najostrzejszej góry, by wyklarować swoje przytępione i ciemne źródła oraz odtwarzacze. W takich warunkach Image S3 mają szansę wykazać się najbardziej.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *