Z definicji staram się nie testować tak taniego sprzętu, ale od czasu do czasu warto zrobić sobie małą przerwę od audiofilii i wrócić na ziemię pośród ludzi, którym audiofilia kojarzy się z chorobą i zamożnością. Nie każdego stać na trzymanie w domu Lambd, HD800 czy LCD-3 wraz z torem, ale wielu osobom taki sprzęt, pokaz czystego snobizmu, nie jest potrzebny do szczęścia. Muzyka to dla nich muzyka i nie doszukują się w niej głębi, przekazu, emocji. Jest to czysty czasoumilacz, dla odsłuchu którego każde słuchawki w zasadzie będą dobre, byle tylko dostatecznie wygodne, trwałe i jak najtańsze. Takim osobom z pomocą przychodzi po raz trzeci (i na tą chwilę ostatni z cyklu przewidywanych recenzji) JVC ze swoim chorobliwie tanim modelem: HA-FX8-A.
Dane techniczne
– przetworniki: dynamiczne, 11 mm
– pasmo przenoszenia: 10 Hz – 20 kHz
– maksymalny poziom wejściowy: 200 mW (IEC)
– długość przewodu: 1 m
– waga (bez kabla): 3,7 g
– wtyk: jack stereo 3,5 mm, pozłacany, kompatybilny z iPhone’em
– dostępne kolory przy oznaczonych wersjach na ilustracji:
W zestawie znajdziemy prócz słuchawek tylko dodatkowe tipsy (S i L, M już zamontowane).
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przychodzą do nas jak zwykle w blistrze i z minimalnym wyposażeniem własnym, któremu naprawdę trudno się dziwić w tej cenie. Co jednak tyczy się konstrukcji samych słuchawek, trzeba przyznać, że rzeczą robiącą wrażenie, są korpusy. Całkiem dobrze spasowane i co ciekawe – spełniające wg producenta normy odporności na wilgoć IPX-2. Oznacza to, że mogą być bardzo rozsądną propozycją dla osób uprawiających sport, lubiących słuchać muzyki w deszczu lub po prostu mających ogromne problemy z potliwością kanałów słuchowych. Bardzo ciekawa sprawa jak na niecałe 30 złotych, prawda? Podnosi to tym samym atrakcyjność produktu i wytrzymałość samej konstrukcji na zużycie, choć plastik użyty do wykonania korpusów już w samym dotyku daje się poczuć jako materiał tani.
Moją uwagę zwrócił jednak ponownie kabel tych słuchawek. Znów jest (tak jak w FX40) bez wypustów z korpusów, ale też w tym samym czasie jeszcze trochę cieńszy w kierunku splittera. Tak, dało się przykroić nawet na tym elemencie. Tym samym mimo, że teoretycznie słuchawki są nastawione dla ludzi aktywnych przez wspomnianą normę IPX-2, pozostaje mieć nadzieję, że nie będą oni na tyle aktywni w swojej aktywności, aby nie zwracać uwagi na kabelki, szarpać za nie i naciągać bez opamiętania.
To, za co można (prócz wodoszczelności) pochwalić FX8, to bardzo mała waga, gabaryty i jednocześnie wysoka wygoda, mimo użycia super-cienkich (i tanich) tipsów. Powoduje to możliwość użytkowania ich nawet przez kilka ładnych godzin bez uczucia zmęczenia, a także dobrą izolację od otoczenia. W razie potrzeby możemy również łatwo dosztukować sobie dowolne inne tipsy oraz pianki Comply. Jedynymi tipsami, które nie będą pasowały z tych co bardziej konwencjonalnych, są te stosowane w AKG (minimalnie większa średnica otworu).
To tym samym na tą chwilę wszystko, także zobaczmy czy te maleństwa do czegoś się w ogóle nadają w kwestii brzmieniowej.
Brzmienie
Sprzęt testowy wykorzystany w recenzji:
– słuchawki: JVC HA-KX100, NuForce NE-700X, Westone 1,
– konwertery C/A: FiiO E10K, NuForce DAC-80, NuForce Icon HDP, NuForce uDAC-2, NuForce uDAC-3,
– wzmacniacze słuchawkowe: wbudowane w w/w,
– okablowanie: QED Performance Graphite.
Zanim zacznę opisywać ich brzmienie, chciałbym stwierdzić dwie rzeczy. Po pierwsze – słuchawki (wtórując za opisem konstrukcyjnym) są bardzo proste i łatwe w interpretacji, toteż ich opis nie będzie w żaden sposób długi. Po drugie – nie oznacza to jednocześnie, że recenzja na ich temat będzie 5-zdaniowa.
Bas
Zaczynając więc klasycznie, bas jest wyraźnie podbudowany na całej swojej długości, trochę „boomiący” w wielu trudniejszych sytuacjach i mający problemy z samokontrolą, choć najczęściej da się go słuchać bez wrażenia, że wszystkim byłoby lepiej bez niego. Pełni rolę pierwszoplanową i gdyby był jeszcze bardziej wyeksponowany, w zasadzie przekreślałby te słuchawki z tytułu ogólnej nieciekawości, czy też stereotypowej standardowości stawiania na bas, bas i jeszcze raz bas. A tak do końca na szczęście nie jest.
Mimo ofensywności na tle pozostałych zakresów nie mogę powiedzieć, że jest przesadzony ilościowo. Mało tego, jak na tak tanie słuchawki gra naprawdę dobrze i robi co może, żeby z takiej właśnie strony się zaprezentować. Znam słuchawki droższe i grające od nich gorzej w tym rejonie, więc niech służy to FX8 za pochwałę.
Średnica
Jest przysłonięta i przymatowiona, choć także jednoznacznie nie odrzuca swoją posturą. Znajduje się trochę z przodu, przed słuchaczem, unika z nim interakcji w pewnym stopniu, przez co słuchawki grają się znacznie bardziej po stronie tych zobojętniałych na wydarzenia dźwiękowe, niż intymnych i urokliwych. Z tego też względu sprzęt lepiej sprawdza się pod urządzeniami potrafiącymi ową średnicę przybliżyć.
Góra
Również odchodzi w stronę matowości i przyciemnienia. Przetwornik wykazuje się wyczuwalną kompresją i uproszczeniami, choć z drugiej strony takie podejście jest moim zdaniem lepsze, niż agresywna jazgotliwość niektórych droższych od nich konstrukcji. Tu mam na myśli głównie AKG Q350 i recenzowane sporo czasu temu Klipshe Image S3. Pełni z tego względu rolę towarzyszącą, nie jest ofensywna, jazgotliwa, piskliwa i nieprzyjemna, zamiast tego bardziej jak pisałem matowa i trochę przyciemniona, a przez to bardzo bezpieczna i dająca się wyciągać na jasnych urządzeniach. Nie wyciąga tym samym detali na pierwszy plan i toleruje nawet mocno skompresowane utwory z niskim próbkowaniem.
Scena
Jest mała i to w prostej linii konsekwencja wspomnianych problemów z sopranami. Pełni tym samym rolę najbardziej w ramach całego naszego ustroju dźwiękowego uzupełniającą. Po prostu oferuje bardzo podstawowy pakiet cech akustycznych i sama w sobie nie powinna być przy tym konkretnym modelu JVC bezwzględnym kryterium wyboru. W zasadzie to w przypadku jakichkolwiek słuchawek z tego przedziału nie powinna ona nim być. Na całe szczęście nie można powiedzieć, że sceny tej słuchawki są całkowicie pozbawione.
Całościowo
Tak jak pisałem wcześniej, nie było w FX8 specjalnej filozofii i odkrywania muzyki za sprawą gry tych słuchawek w każdym kolejnym albumie, toteż opis wyszedł ostatecznie krótki. Nie chodzi o to, że spojrzenie na nie było pogardliwe ze względu na cenę lub też odsłuch stanowił jakiekolwiek wymuszenie, bo w takich sytuacjach po pierwsze, że w ogóle nie pisze się recenzji, tylko odsyła produkt do dystrybutora, a po drugie – cena nie gra, a przynajmniej nie zawsze. W tym przypadku nie było zaskoczenia, doszukiwania się audiofilskich smaczków, sięgających do piekła basów, kremowych niczym rurki na placu w Wenecji średnic i gór o strukturze kryształu, a także stadionów piłkarskich w zakresie sceny. Sprzęt okazał się być zwyczajnym, po prostu i w dobrym tego słowa znaczeniu. Jednocześnie jednak próbującym dać z siebie 101% normy. I właśnie nad sensem tegoż wrażenia chciałbym się najbardziej pochylić, bowiem to ono jest kluczem do poprawnej oceny FX8.
Wspomniane 101% normy towarzyszyło mi przez cały czas trwania odsłuchów, dlatego podkreślić trzeba ponad wszystko, że FX8 nie są słuchawkami jednoznacznie „złymi”. Nie odkrywają Ameryki co prawda, ale kosztują tak śmieszne pieniądze, że jednak wbrew wszystkiemu powinniśmy na nie patrzeć głównie przez ten pryzmat. Coś, co gubi kupującego przy sprzęcie audiofilskim, gdzie naprawdę zaczyna grać cena, tu nabiera jak nigdy bardzo dużego znaczenia.
Z tego względu doszukać można się w nich wbrew pozorom wielu pozytywów. Często jest przecież tak, że na słuchawki czy kolumny zbierają Państwo miesiącami pieniądze, tymczasem budżetowe JVC kosztują mniej, niż małe zakupy w spożywczaku za rogiem. I mimo to jakoś daje się ich używać, nie rozpadają się w oczach, nie wybuchają w uszach i nie kopią nas siarczystym lub przebasowionym dźwiękiem niczym łobuzy w szkole. Jedynie kabel neutralizuje mocno pozytywność wrażeń organoleptycznych. Aby być z Państwem szczerym, spodziewałem się totalnej porażki dźwiękowej, brzmienia wręcz „bazarowego”, totalnej klapy i minimalnych gwiazdek w ocenie końcowej, ale JVC udało się o dziwo wyjść z testów o własnych siłach. No, może będąc jedynie trochę poobijanymi.
Prawdą jest, że osobiście bym ich nie kupił, tylko nabył coś, co będzie spełniało moje minimalne wymagania brzmieniowe. Proszę pamiętać, że jestem hobbystą-entuzjastą i moja mentalność w tym względzie jest uformowana w zupełnie inny sposób, ułatwiający mi akceptację drogich zakupów za powiedzmy parę tysięcy i ich ogólne w ramach własnego sumienia usprawiedliwienie. I nie chodzi o majętność, czy też jej brak, a po prostu spełnianie swoich potrzeb wynikających z poszukiwania w muzyce emocji, jako najwyższej formy sztuki.
JVC bronią się właśnie tym, że kierowane są do ludzi mi przeciwnych tokiem rozumowania. Takich, którzy nie potrafią się pogodzić z wydaniem większej kwoty, lub po prostu nie chcą jej wydać i uważają to za głupotę. Tym samym FX8 z takiej właśnie perspektywy staram się interpretować i widzę, że spokojnie daje się ich używać bez względu na posiadany sprzęt czy sposób nagrania płyty. Fakt ten nie plami ani godności słuchacza, ani świętości jego kanałów słuchowych, także samo w sobie jest to myślę ze strony FX8 sukcesem. Zresztą, gdy przypomnę sobie reprodukcję dźwięku takich modeli jak Titicaca czy EP-630, na mojej twarzy rysuje się kwaśny grymas. FX8-A takiego grymasu nie wywołują, a kosztują mniej niż połowę ceny wspomnianych wyżej par. Można zatem? Jak najbardziej, a wystarczyło tylko chcieć.
Również i ten konkretny model powinien być dostępny na portalu aukcyjnym Allegro w dobrej cenie.
Podsumowanie
Zalety:
+ wbrew pozorom korpusy są na całkiem dobrym poziomie
+ duży komfort użytkowania
+ dobra izolacja od otoczenia
+ spełnianie norm wodoszczelności IPX-2
+ nawet dobry poziom brzmieniowy jak na swoją cenę
+ atrakcyjna cena
Wady:
– znowu ten kabel + brak wypustów, ale tym razem jeszcze cieńszy niż w pozostałych JVC
– niemal zerowe wyposażenie dodatkowe
Subiektywnym zdaniem
Zwyczajne, bezpieczne i dostatecznie brzmiące słuchawki o dobrej ergonomii i bardzo niskiej cenie. Choć oczywiście pozbawione audiofilskiego polotu, to jednak z pewną dozą ambicji, czyli wspomnianego wrażenia grania na 101%. JVC HA-FX8-A będą moim zdaniem dobrą propozycją dla osób, które albo nie chcących wydawać większych pieniędzy na słuchawki, albo tych z trudną sytuacją finansową liczących dosłownie każdy grosz, ale nadal nie chcących kupić czegoś, co będzie albo do krzty upośledzone dźwiękowo, albo przebasowione do granic ludzkiej wytrzymałości. Tudzież po prostu dla tych, którym zależy na czymkolwiek, byle działało i skutecznie zastępowało dowolne słuchawki dorzucane powszechnie do zestawu z telefonami czy odtwarzaczami. I chyba to właśnie ta grupa będzie tu najbardziej pozytywnie zaskoczona najtańszymi JVC.
te JVC vs. Philips SHE3590 ?
Chyba nie zdecydował bym się na aż takie cięcia w budżecie na słuchawki. Dopłacając jedynie ok 20 zł można kupić
Brainwavz DELTA. A te mimo, że są tanim sprzętem to prezentują dużo lepszą jakość wykonania a i dźwięk wydobywa się z nich przyjemniejszy.
Dzięki za odpowiedź. Chyba znajdę odrobinę większy budżet. Poprzednio miałem a-jays’y three, z których byłem zadowolony i zastanawiam się czy kupić je jeszcze raz, czy może coś innego w podobnej cenie (do 200 pln).
z tymi czy delta jest lepsza to bym się nie zapędzał, szczególnie że kosztują ponad połowe mniej niż delta, a brzmienie nawet na head-hifi oceniane jest jako najlepsze docki do 10$
Witam,
Chciałbym zauważyć Panie Rafale, że komentarz napisany przez Pana nie ma nic wspólnego z opisywanymi w recenzji słuchawkami JVC.
Płaski kabel nie musi automatycznie oznaczać braku problemów. Znak zapytania budzi ergonomia podczas codziennego użytkowania, nie wiadomo też jak kabel jest osadzony w samych słuchawkach. Takie rzeczy wychodzą najczęściej w praktyce i zależne są od sposobu użytkowania słuchawek. W recenzji najczęściej nie ma możliwości należytego zweryfikowania aspektu żywotności, ponieważ najzwyczajniej w świecie okres testowy jest ułamkiem czasu, po którym najczęściej dochodzi do awarii.
W zakresie kwestii zakupowych, Polecane słuchawki dokanałowe znajdują się w odpowiedniej sekcji bloga: https://audiofanatyk.pl/polecane-sluchawki-przenosne/
„Muzyka to dla nich muzyka i nie doszukują się w niej głębi, przekazu, emocji.”
Cały wstęp to jakiś słowotok. Muzyka to muzyka.. 😉
Wg autora, żeby poczuć głębię, przekaz i emocje w muzyce, trzeba słychać na sprzęcie za 10.000 zl..? 😉
Używam od kilku lat Creative Aurvana Live, które choć tańsze od wielu Sennheiserow, Denonow, Itp – jakością dźwięku im dorównują.
Pojęcie snobizmu było trafne 😉
Wbrew pozorom nie ma tu słowotoku Panie Danielu, jedynie stara się Pan go na siłę odnaleźć ;).
To Pan ustalił tą granicę w tej chwili na 10 000 zł. Ja takowej nigdy nie ustalałem. Zresztą cena często nie jest wyznacznikiem czegokolwiek.
Pytanie jakich Sennheiserów i jakich Denonów. CAL są subiektywnie lepsze od takich HD201, to na pewno, ale czy HD800? Jeśli wg Pana tak, to radziłbym najpierw posłuchać.
Przypominają mi się też słowa znajomego: „na audiofilów chorują najczęściej ci, którzy nigdy nie spróbowali czegokolwiek niż półka niższa”.
No tak.. porównuje Pan HD800 za 5000 zł do CALa za 190 zł 🙂
Serio….?! Proszę wybaczyć, zaśmiałem się..
Panie Danielu. Ani nie ustosunkował się Pan do tego co pisałem 6 miesięcy temu, nie odpowiadając praktycznie na żadną z poruszonych przeze mnie kwestii, ani też kompletnie nie zrozumiał Pan podanego przeze mnie przykładu. Zamiast tego próbuje mnie Pan obrazić i ośmieszyć. Pozostaje więc pogratulować poczucia humoru.