Ludzie mają to do siebie, że często mimo deklaracji o nieprzywiązywaniu specjalnej wagi do dźwięku (legendarny już slogan „nie jestem audiofilem” w kontekście dołożenia 30 złotych do słuchawek wycenianych na 99) i tak próbują nabyć coś, co przynajmniej będzie aspirowało to takiego miana. Można to łatwo zrozumieć na logikę, bowiem każdy z nas chciałby wydać jak najmniej, a mimo to zaliczać się do ekskluzywnej grupy społecznej złożonej z wybrańców, których systemy audio porażają jakością i wyglądem (a także ceną). Daje to początek wszelakim migracjom w poszukiwaniu brzmienia o jak najlepszym stosunku ceny do możliwości. Bo i skoro można kupić dobrze grające słuchawki za połowę kwoty, którą należałoby zapłacić w przypadku oczywistego rynkowego wyboru, to i czemu nie? A nawet, jeśli strojenie okazałoby się nie do końca takie, jakie lubimy, to od czego przecież jest korektor pasma? Takie szczere i niezbyt purystyczne podejście znajduje uznanie u wielu osób szukających audiofilskich dukatów zakopanych pośród bezdroży rynkowych. Dziś w ich ręce wpada taki właśnie dukat, a przynajmniej materiał, z którego mogą spróbować wybić własną monetę o dowolnym dla siebie nominale: JVC HA-FX40 w niebieskim wariancie A.

 

Dane techniczne

– przetworniki: dynamiczne, 8,5 mm
– pasmo przenoszenia: 8 Hz – 24 kHz
– maksymalny poziom wejściowy: 200 mW (IEC)
– długość przewodu: 1,2 m
– waga (bez kabla): 3,2 g
– wtyk: jack stereo 3,5 mm, pozłacany, kompatybilny z iPhone’em
– dostępne kolory przy oznaczonych wersjach: niebieski (-A), czerwony (-R), czarny (-B), srebrny (-S)

W zestawie znajdziemy prócz słuchawek:
– klips do ubrań
– dodatkowe tipsy (S i L. M są już zamontowane)
– jedną parę tipsów typu Memory Foam (prawdopodobnie Shure)

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Z dukatami oczywiście żart z mojej strony, choć czasami jak widzę tematy na forach o słuchawkach za 100 złotych ciągnących się na 4 strony, jakby ich przyszły nabywca kupował co najmniej jeden z systemów prezentowanych na Audio Show za grube tysiące, to człowiek zaczyna zastanawiać się nad życiem. Kim jesteśmy, dokąd zmierzamy i takie tam.

Tak czy inaczej, słuchawki przychodzą do nas w standardowym blistrze typowym dla konstrukcji budżetowych i „marketowych” wręcz, ale nie warto w tym przypadku (czy też w jakimkolwiek innym) oceniać książki po okładce. Nie ma jednak w ich przypadku zbyt wiele do opisywania, a co można poczuć chociażby od strony wyposażenia – prócz dodatkowych tipsów nie dostajemy nic.

 

JVC HA-FX40-AJVC HA-FX40-AJVC HA-FX40-AJVC HA-FX40-AJVC HA-FX40-AJVC HA-FX40-A

 

Tym razem jest to konwencjonalne podejście do dźwięku dokanałowego z normalną komorą rezonansową i przetwornikami dynamicznymi. No, może „prawie” konwencjonalne podejście, bowiem JVC zastosował alternatywną membranę przetworników złożoną z maluteńkich rurek karbonowych. Prawdopodobnie to właśnie odpowiada za ich brzmienie, ale o tym powiemy sobie dokładniej za moment. Ważne jest natomiast, że ze względu na konwencjonalną budowę możemy wymienić tipsy na inne, najlepiej wyższej jakości od tych fabrycznych.

Korpusy wykonano w całości z plastiku w dwóch kolorach i wykończeniach: czarnym matowym oraz niebieskim połyskliwym. Nadaje to im wizualnego polotu w zakresie projektu, choć naturalnie wygląd od zawsze był, jest i będzie kwestią tylko i wyłącznie gustu. Ważne dla mnie jest w tym miejscu, że nie przesłonił on zdroworozsądkowego podejścia do tematu ergonomii.

Ta w FX40-A jest naprawdę spora i słuchawki nie dość, że dyskretnie siedzą w kanałach, to jeszcze robią to pewnie (brak wypadania) i skutecznie (dobra izolacja). Miałem trochę wątpliwości co do wypustów z korpusów, ale okazało się, że w małżowinie wszystko siedzi idealnie. Producent pisze na swojej stronie, że korpusy są wykończone aluminium, ale niestety nie dane mi było tego stwierdzić. Dla mnie jest to zwykły kolorowy plastik, wskazuje na to również waga samego korpusu. Także nie wiem szczerze o co chodzi, zwłaszcza mając faktycznie aluminiowe słuchawki tuż pod ręką (NE-700X).

Ze względu na drobność korpusów może być jednak konieczność nauczenia się odrobinę większej cierpliwości przy ich wyciąganiu. Cierpliwość ta jest wskazana głównie z tego względu, że znów mamy tu styczność z cienkimi symetrycznymi kabelkami wychodzącymi od splittera (wyposażonego w blokowany praktyczny ściągacz) do korpusów. Niestety na ich niekorzyść na tle chociażby poprzednio recenzowanych KX100 przemawia brak wypustów, co może prowadzić do dodatkowych uszkodzeń u wyjścia przewodu z tytułu ocierania o plastik. Znów więc trzeba mieć na kabelek baczenie, co niektórych użytkowników może trochę irytować.

Budzi kwestia kabla moje spore wątpliwości z jednej strony, ale to jednak wciąż tylko czarna teoria, której w praktyce sprawdzić niestety nie mam możliwości. Możliwe jednak, że jest to niepotrzebne szukanie na siłę wad, których wcale może na osi czasu nie być. Skupmy się zatem na tym, co jest trochę bardziej namacalne – dźwięku.

 

Brzmienie

Sprzęt testowy wykorzystany w recenzji:
– słuchawki: JVC HA-KX100, NuForce NE-700X, Westone 1,
– konwertery C/A: FiiO E10K, NuForce DAC-80, NuForce Icon HDP, NuForce uDAC-2, NuForce uDAC-3,
– wzmacniacze słuchawkowe: wbudowane w w/w,
– okablowanie: QED Performance Graphite.

Od razu na wstępie zaspokoję ciekawość niektórych z Państwa w kontekście poprzedniej, wyśmienitej wręcz, premierowej recenzji produktu JVC. Przykro mi to mówić, ale FX40-A nie będą bezwzględną powtórką z KX100 pod względem jakości dźwięku. Nie oznacza to jednak na szczęście, że do końca odchodzą one od pryncypium, jakim kierowały się droższe JVC, a więc zaoferowania maksymalnej możliwej jakości za niemożliw(i)e (małe) pieniądze. Idą w tym kierunku, uparcie i na przekór, a co zauważone zostało chociażby na head-fi z pozytywnym skutkiem. Pytanie pozostaje więc ostatecznie sprawdziły się w moich uszach.

Bas
Tradycyjnie idąc po kolei, bas FX40-A jest pełny i mocny, toteż na jego niedomiar absolutnie nie można narzekać w żadnym wypadku, ale na szczęście nie ma tu przesadyzmu takiego, jakim legitymowały się chociażby produkty NuForce’a. Tam była kompletna przesada i bardzo szybko słuchawki potrafiły człowieka zmęczyć, tutaj zaś nie powiem podoba mi się i jest na mój gust o dziwo najmocniejszą stroną FX’ów. Ładnie rozciągnięty, nasycony, podkreślony na środkowym fragmencie (typowy sposób grania tego producenta). Co tu ukrywać – jak za te pieniądze naprawdę bardzo miłe zaskoczenie jakościowo-tonalne, które może nie jest idealne w pojęciu globalnym, ale uszu definitywnie nie kaleczy. W linii basowej tkwi sporo emocji, które FX’y starają się pokazać z jak najlepszej strony i to się im chwali.

O ile tyle wyżej zalet jego wymienić można, to jak już pisałem nie jest on „idealny” w taki sposób, żeby nie udało się znaleźć tam pewnych – i zupełnie naturalnych – wad. Konkretniej mówiąc, miejscami bas FX’ów jest jak dla mnie trochę zbyt „boomowy” i zdradzający ubytki w kontroli. Aby precyzyjniej wytłumaczyć to ostatnie zjawisko na czymś łatwym do wyobrażenia: zachowuje się niczym na wpół dziki wierzchowiec, którego wydaje nam się, że znamy i nad nim panujemy, a tymczasem przy najbliższej okazji będzie próbował wysadzić nas z siodła. Przekładając powyższą systematykę na bas, gdy już czujemy charakterystykę linii basowej i jej metodykę, nagle w najmniej oczekiwanym momencie i najmniej znaczącym w odsłuchach utworze zaczną się z nim dziać różne dziwne rzeczy w zakresie stabilności przekazu. Zacznie się szamotać i wylewać, choć wcześniej stał spokojnie i trzymał nakreślanych w utworze oraz jego realizacji ram.

Na całe szczęście jest to jedyne wrażenie negatywne, jakiego mogę się tu doszukać i jak na bas za raptem 60 zł spełnia ostatecznie swoją rolę znacznie lepiej, niż można byłoby się po nim spodziewać. Z tego też względu ze swojej strony rekomendowałbym nie dawać im źródeł mocno basowych lub po prostu zbyt daleko wzmacniających sygnał. Już nawet z telefonu słuchawki mają szansę zagrać z takim basem dobrze i taki cel najczęściej przyświeca konstruktorom słuchawek tego typu w tych przedziałach cenowych.

Średnica
Objawia się nam w pozycji troszkę wycofanej, ale w dużej części wpływ na to mają podkreślone skraje FX40-A, grające po prostu agresywniej. Wokale nie są tu prezentowane tak intymnie i blisko, jak byśmy się teoretycznie spodziewali ze słuchawek dokanałowych i daje to słuchaczowi co prawda trochę pola do oddechu, ale też w niektórych utworach może umieścić wrażenie sztuczności. Nie czarujmy się jednak – producent nie oferuje ich osobom o wymaganiach audiofilskich. Korona jednak z głowy nie spada po odsłuchach i muszę przyznać, że średnica modelu FX40 na szczęście broni się w większości przypadków od określenia, że jest niczym ten przysłowiowy „kwiatek do kożucha”.

Góra
Jest agresywna, jasna, ostra i o wyraźnie nosowej barwie. Strojenie idzie w kierunku wyciągania detali brutalnie i na siłę, ale ostatecznie daje jak na ironię ogromne pole do manewru w ramach tak dopasowania sprzętu, jak i zabiegów korekcyjnych. Na ogół w tak niskich słuchawkach spodziewamy się dwóch sytuacji: albo braku góry i tym samym zamulenia oraz „zadymienia” słuchawek, albo też góry o tak niskiej jakości, że swoją piskliwością, kompresją i płycizną powoduje u nas odruchy konwulsyjne. JVC tymczasem nie należą w całości sekcji sopranowej do żadnej z powyższych „grup śmierci” i ostatecznie starają się być mniej więcej pierwotnie po środku, po czym wyczuwalnie przesuwając się w stronę jasnej strony mocy.

Aby dać Państwu wyobrażenie o tym, co słyszę, przejdźmy może na operowanie konkretnymi wartościami. Zakresy górne renderowane są agresywnie już od ok. 2 kHz do w zasadzie samego końca. Jest to zjawiskowe w tak tanich słuchawkach. Zwłaszcza, że mimo nosowości obecnej w tym fragmencie częstotliwościowym nie ma jeszcze jakościowej tragedii i to chyba tak bardzo spodobało się ludziom na head-fi. Wybicie góry przebiega gwałtownie, ale dosyć płynnie w ilości średnio ok. +5 dB na cały zakres. Kulminacyjny strzał w kosmos odnotowałem natomiast w zakresie ok. 4 kHz na pułapie +7-8 dB. Z tego względu na sprzęcie nie mającym problemów z natężeniem góry jest jej zwyczajnie za dużo, a co przy takiej a nie innej cenie – jak łatwo można się zresztą domyślić – łatwo może generować masę sybilantów. I generuje, zwłaszcza gdy utwory są nagrane z sekcjami sopranowymi już podkreślonymi. Słuchanie muzyki chociażby japońskiej (np. Kokii lub Yuki Kajiury) jest paradoksalnie na nich wręcz bolesne. Nabywca ma zatem przed sobą zadanie specjalne w kompletnej opozycji do zabiegów znanych z przytoczonych wcześniej NU: zneutralizować nadmiar góry, jeśli nie leży ona w jego guście. Moim akurat mimo ogromnej tolerancji na jej ilość nie leży, dlatego dosyć szybko zabrałem się za znalezienie z nimi wspólnego języka.

Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że po ściągnięciu nazbyt wybitych górnych zakresów mamy w uszach co prawda wciąż jasno grające słuchawki, ale z naprawdę dobrą jakością jak na pułap „marnych” zdawałoby się 60 zł. Oferują w takiej konfiguracji moim zdaniem więcej przyjemności (i frajdy z ręcznego strojenia) od chociażby podobnie wycenianych Brainwavz Delta, choć te są od FX-ów lepiej wykonane. Mimo tego faktu trzymają bardzo dzielnie gardę i sytuacja ta ma sporo analogii do tej, jaką zdarzyło mi się odnotować z również konkurencyjnymi dla nich cenowo Alphami. Tam byłem kompletnie zaskoczony ich muzykalnością i nie sądziłem, że słuchawki za tak skromne pieniądze potrafią tak ładnie zagrać. FX40-A robią podobną pracę, ale na nieco innej płaszczyźnie: zaskakują bardzo odważnym strojeniem bez żadnego ukrywania przed słuchaczem czegokolwiek, ułatwiając tym samym ocenę ewentualnych późniejszych z nimi manewrów, których ogromnym grzechem byłoby tu nie wypróbować.

Scena
To dosyć mocny standard dokanałowy, nieco szersza niż głębsza, z dostateczną percepcją, ale mniejszą przestronnością. Po prostu typowy, zwyczajny teatr działań muzycznych, także ich przyszły nabywca będzie chciał myślę podpinać je pod coś przestrzennego, aby cechy te rozwinąć w stronę pozytywną. Problem jednak w tym, że najczęściej takie układy grają jasno, a z tonalności jasno wynika, że najlepiej słuchawki czuć się będą na źródłach średnicowych. Z tego też względu należałoby się pogodzić z ich sposobem prezentacji, czyniąc ustęp w stronę kompromisu między sprzętem, a użytkownikiem dokładnie na tej samej zasadzie, jak przy Alphach.

Całościowo
Jako że powołałem się na „hype” oscylujący wokół tego modelu na had-fi, na początku trochę dziwiłem się tak wielkiemu zainteresowaniu, ale po osobistych odsłuchach muszę przyznać, że ma to swoje uzasadnienie. Sytuacja jest patowa z tego względu, że z jednej strony strojenie JVC wprost z pudełka jest nastawione na maksymalną ekspozycję góry (+ wyraźny akompaniament basu), ale z drugiej jej odpowiednie zredukowanie pozostawia w naszych rękach produkt grający naprawdę ciekawie, zwłaszcza w swojej cenie. Myślę, że z tej perspektywy mogą spokojnie rywalizować z tym, co reprezentują sobą zarówno SHE3590, jak i przebijać na całościowej jakości dźwięku bardziej utytułowane zdawałoby się (i sporo droższe) Q350, które będą miały mimo sporych analogii (to w końcu podobny kierunek brzmieniowy) bardziej od FX40 wysadzony bas i tym samym brzmienie sprawiające ostatecznie zbyt dużo problemów, jeśli ktoś spodziewał się po nich czegoś bardziej budującego niż agresywnej V-ki.

Mimo agresji w sopranach i standardowej („dokanałowej”) sceny uważam JVC FX40-A za słuchawki faktycznie interesujące, ale słowo to bierze się głównie z korzystnego stosunku bardzo niskiej ceny do dźwięku, będącego jak dla mnie nieco wyżej idącą sygnaturą bardzo dobrych w swojej cenie SHE3590 i z którym – a co jest najważniejszym tu punktem – można jeszcze na jego rzecz popracować i wyprostować. Z tego względu model spodoba się cierpliwym i wytrwałym osobom nie mającym oporów przed korzystaniem z EQ. Wprost z pudełka JVC zachwycą z kolei fanów podkreślonych wyraźnie i soczyście skrajów, którzy kompletnie nie zamierzają wydać na słuchawki większej kwoty, ale też mają problem z dostaniem starszych rewizji chociażby wspomnianych SHE3590 (nowsze z owalnymi tulejkami grają trochę gorzej). Również tak jak w przypadku KX100, ten model także dostępny jest m.in. na portalu aukcyjnym Allegro.

 

Podsumowanie

Zalety:
+ całkiem znośny design z należytą izolacją od otoczenia
+ duży komfort użytkowania i bardzo małe gabaryty
+ interesujące brzmienie na planie V
+ mocny, ale przyjemny bas
+ duża detaliczność wynikająca z wysoko pędzonej góry
+ po korekcjach potrafią zagrać naprawdę przyzwoicie
+ dobrze radzą sobie z telefonów i słabych prądowo urządzeń
+ atrakcyjna cena

Wady:
– jak zwykle kabelki od splittera do korpusów budzą mieszane uczucia
– subiektywnie trochę zbyt ustępująca skrajom średnica
– agresywnie strojona góra często wymagająca „opieki” korektorem
– „standardowa” scena muzyczna

Subiektywnym zdaniem
JVC są kolejnym z rzędu dowodem na to, że można wyprodukować coś taniego i jednocześnie ciekawego. Słuchawki kosztują naprawdę śmiesznie mało, a jednak nie próbują grzebać jakości dźwięku w prochu i popiele. Są wykonane jak na swoją cenę, a więc przeciętnie, ale grają w wielu miejscach zupełnie już nieprzeciętnie i jednocześnie dają dodatkowe w tym względzie możliwości. Tak jak nie skreśliłem na początku NE-700M za ich wysadzony w kosmos bas i wykazałem się ogromną cierpliwością ku ostatecznemu „przegadaniu” się metodą prób i błędów (mocno zakrapianych equalizerem), tak z FX40-A sztuka ta udała się również, choć tym razem z górą. Model naprawdę ciekawy po korekcjach, choć głównie do zabawy dla dźwiękowych „majsterkowiczów” i amatorów super-budżetowego dokanałowego audio z ambicjami.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

2 komentarze

  1. Zastanawiam się nad kupnem tych słuchawek lub brainwavz Delta. Posiadam she3590 owalne. Jednak zużyły się już i niedługo się skończą. Chciałbym Delty że względu na wykonanie jednak lubię soczysty dźwięk i nwm czy one są w stanie mi to zagwarantować. Oczekuję także dobrego wyciszenia, a źródłem bd tylko sony xperia z3 które powinienem wybrać?

    • Panie Pawle,

      Wybór słuchawek to kwestia zawsze indywidualna, toteż musi Pan samodzielnie przeanalizować recenzje obu produktów i podjąć decyzję. Delty są bardziej spokojne i neutralne na tle 3590. Bliżej z kolei do Philipsów jest opisywanym tutaj JVC.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *