HiFiMAN kojarzy się przede wszystkim z – niestety – odgrzewaniem swoich produktów i używaniu wielokrotnie bardzo podobnych lub wprost tych samych komponentów w swoich modelach. Trochę jakby robić co rusz facelifting, nieco zmieniając przy tym parametry pracy. W efekcie modele takie jak Edition X, Arya, Ananda, to kręcące się wokół siebie wzajemnie modele, choć na tej samej „ramie” powstały też HE1000 V1, HE1000 V2, HE1000Se, Ananda BT, Edition XS… Z jednej strony to dobrze, że firma się rozwija, a nie spoczywa na laurach, ale z drugiej wygląda nieco dziwnie, jeśli produkty pojawiają się dosłownie co rusz i nie wprowadzają w swoich ramach specjalnych innowacji, a raczej renowację.
W każdym razie korzystając z okoliczności jakie pojawiły się jakiś czas temu, przybliżmy sobie aktualnie oferowany model Ananda, pozycjonowany prawie trzykrotnie wyżej cenowo niż całkiem udane moim zdaniem Sundary.
Aktualizacja 30.12.2022: skorygowany wykres FR z usuniętym błędnie naniesionym targetem.
Dane techniczne wg producenta
- Pasmo przenoszenia: 8 Hz – 55 kHz
- Czułość: 103 dB
- Impedancja: 25 Ohm
- Złącza: 3,5 mm
- Waga: 399 g
- Cena: ok. 4000 zł (sprawdź najniższą cenę i dostępność)
Wykonanie i konstrukcja
W ogólnym ujęciu rzeczy jakość wykonania jest tu bardzo zbliżona do poprzednich konstrukcji HiFiMANa, toteż nie ma sensu się nad nimi rozwodzić inaczej, niż potwierdzając, że nie widzę tu nic specjalnie strasznego co do budowy. Zwłaszcza że słuchawki zapożyczyły sobie pałąk z modelu Sundara. Są stosunkowo lekkie jak na planary, bardzo wygodne, nie cisną, można w nich spędzić naprawdę sporo czasu bez uczucia zmęczenia lub jakiegoś szczególnego dyskomfortu.
Ponarzekać mogę generalnie na tym etapie tylko na kilka rzeczy.
Pierwsza to ostre krawędzie metalowych maskownic które są po prostu wycięte metodą CNC bez specjalnej zdaje się obróbki.
Druga to kabel, którego otulina ma w sobie wyczuwalny luz i przestrzeń, nie przylegając szczelnie do przewodu. Co prawda jest to pomijalne, a może nawet czepialskie, ale zajmując się okablowaniem na co dzień szczerze myślałem, że jest to jakiś kabel nieoryginalny. Dopiero bliższe oględziny ujawniły, że to produkt w istocie autorstwa HiFiMANa. Niemniej po pierwszych odsłuchach i pomiarach, pozostałe testy były wykonywane na kablu AC3, który ze względu na wrażenie cieplejszej charakterystyki dobrze się z Anandami komponował i bardziej pasuje tu niż np. AC4.
Trzecia to opaska, która jest w stałej pozycji i naciągu. Generalnie nic jej nie dolega, ale przy zakładaniu szybko okazuje się, że naciągamy ją wprost do pozycji poziomej. Słuchawki mają przez to bardzo specyficzną przypadłość pasowania na mniejsze głowy ale nie dlatego, że wskazuje na to realna pojemność słuchawek czy pałąk, ale dlatego że nie możemy ich należycie rozchylić. Praktycznie zawsze słuchawki musiałem wprost „wsuwać” na twarz. Na szczęście mam taki nawyk wyrobiony domyślnie, gdyż wiele słuchawek zakładanych w sposób półmetrowego rozwarcia ich konstrukcji po prostu by tego nie przeżyło. A tak robi większość ludzi.
Poza tym jednak problemów nie uświadczyłem. Nie chciałbym być co prawda złym wieszczem, ale jedynie opaska mnie martwi. I to zwłaszcza, że nie mam sam osobiście nawyku rozginania słuchawek na płasko podczas zakładania, a czego byłem świadkiem w przypadku osób najczęściej korzystających z bardzo tanich słuchawek i dziwiących się wiecznie, że im się psują i pękają. Dlatego też wydaje mi się, że Anandy bardziej są kierowane do posiadaczy mniejszych głów. Być może w skrajnym przypadku dałoby się to jakoś zmodyfikować, ale też nie pamiętam, aby Sundary wykazywały się taką skłonnością jak tutaj.
Przejdźmy więc do pomiarów i zaraz po nich do opisu dźwiękowego.
Pomiary
Pasmo przenoszenia z podziałem na kanały: niebieski – lewy, czerwony – prawy:
Stosunkowo dobre zestrojenie przetworników ze sobą. Mogłoby być troszkę lepiej, ale różnice są spokojnie w granicach tolerancji.
Odpowiedź impulsowa dla kanału dominującego:
Bardzo szybka odpowiedź, wygaszenie się kluczowych drgań membrany już przy 0,5 ms.
Zniekształcenia harmoniczne:
Na wykresie wodospadowym:
Dysproporcje między przetwornikami są tu najbardziej widoczne, zwłaszcza kompletnie losowe rezonanse na niskich głośnościach.
Opis dźwięku
W telegraficznym skrócie, Anandy są jasnymi i lekkobasowymi słuchawkami o dobrej scenie i stosunkowo linearnym charakterze, oferując:
- lekki i szybki bas o konturowym charakterze,
- neutralną średnicę o dużej klarowności,
- podkreśloną szeroko górę zwracającą mnóstwo detali,
- porządną scenę dzięki temu we wszystkie strony.
Anandy po założeniu na głowę w zasadzie nie zaskakują swoim brzmieniem przy pierwszym wrażeniu. Jest to cały czas ten sam HiFiMAN grający mniej więcej w ten sam sposób co w Aryach czy Edition X. Producent manipuluje jednak proporcjami dźwiękowymi w zakresie sopranu i basu, zmieniając tu czy tam jego kształt i wydając co jakiś czas produkt teoretycznie będący tym samym daniem, a w praktyce inaczej doprawionym.
Tym razem otrzymujemy do rąk słuchawki równie jasne co Arya, ale o gładszym – bo szerzej zakreślonym w ramach swoich szczytów – sopranie, a także zauważalnie odchudzonym basie. Co do zasady jednak, są to słuchawki o jasnym usposobieniu.
Bas jest tu stosunkowo szybki i krótki, łączący się nierozerwalnie z podwiniętym najniższym basem, który nadaje im szybkiego i dokładnego charakteru, nie dominując nad pozostałymi zakresami. W wielu recenzjach nazywa się to „konturowym” basem, czasami nawet próbuje prezentować jako atut, ale to akurat zależeć będzie raczej głównie od interpretacji użytkownika, a na co się też po cichu liczy. Na mój gust definitywnie mógłby być mocniejszy i lepiej zaakcentowany. Zaryzykowałbym stwierdzenie nawet, że jest to najsłabszy, albo przynajmniej jeden z najsłabszych punktów programu w wymiarze strojenia.
Średnica pozostaje w optymalnym miejscu. Wciąż po tej lżejszej stronie jeśli chodzi o wypełnienie, ale nie za daleko, nie za blisko. Wokaliści są bardzo czytelni i klarowni, a jedynie przez fakt nie nadawania przez słuchawki im jakiegoś ciężkiego wydźwięku można będzie odczuwać niedosyt. Jeśli jednak nastąpi takie wrażenie, prawdopodobnie słuchawki w ogóle nie będą się podobały, gdyż po samym tym aspekcie wnioskowałbym preferencje słuchacza za słuchawkami o odwrotnej tonalności niż prezentują Anandy. Tutaj sam osobiście zastrzeżeń do Anand nie miałem. Spokojnie mieściło się to w granicach ich charakteru i nie cechowało się negatywnie w moim odczuciu.
Sopran Anandy oferują praktycznie wprost z pudełka w formie jasnej, ale całościowo znormalizowanej. Nie ma tu mocnych wybić punktowych, a cała góra jest szeroko zakreślona, powodując płynne przejścia kolejnych partii sopranowych. Mogłoby być jej mniej, ponieważ słyszalnie przez to moduluje barwę słuchawek, aczkolwiek nie przeszkadza im to w bardziej skomplikowanych partiach. Mimo wszystko zaznaczają jednak fragmenty sopranu w formie poszczególnych instrumentów wydających się przybliżonymi, niekoniecznie znajdując się w tej samej osi na scenie co reszta dźwięków. Także sumarycznie góra jest akceptowalna, jasna, jeśli ktoś lubi taki sopran to będzie zadowolony, ale od względnej i umownej poprawności słuchawki naturalnie będą już nieco odstępować.
Sama scena jest bardzo dobrze zaznaczona. Szersza niż głębsza, renderowana można powiedzieć klasycznie, dokładnie, z dużą ilością powietrza. Scenicznie Anandy stoją na wysokim poziomie i nigdy nie miałem w nich wrażenia, żeby mi czegoś tu specjalnie brakowało, choć słyszałem słuchawki o większej od nich scenie mimo wszystko. Ten punkt więc zaliczają bez żadnych uwag z mojej strony.
W temacie czystości dźwięku Ananda jest również wszystko dobrze. Nie wykryłem żadnych niepokojących objawów, a jakość ogólna plasuje się – również w ich kontekście cenowym – w okolicach innych konkurencyjnych słuchawek.
Dodatkowe porównania i uwagi
W przypadku Anand, słuchawki widać i słychać, że starają się nadrabiać to wyższymi partiami basu. Sytuacja jest więc bardzo podobna, jak w np. K1000 czy ESP/950, ale też nie identyczna. Przykładowo w K1000 bas wydaje się słabszy, a co wynika z opóźnionego wzbudzenia się. Wybicie się w pewnym momencie linii basowej ponad Anandami nie jest z kolei elementem wprost rekompensującym aż taką stratę, dlatego jeśli mówić o K1000 w kontekście Anand, to o ile AKG są przyjemniejsze, będą najprawdopodobniej odebrane jako jeszcze bardziej konturowe na niskim basie.
Anandy są lepiej słyszalnie scenicznie niż w Edition X, na porównywalnym poziomie do Sundar, choć jeśli miałbym określić która z tych par miałaby mieć palmę pierwszeństwa w temacie scenicznym, raczej skłaniałbym się ku Sundarom. Mają porównywalną scenę na szerokość, ale wrażenie głębi scenicznej było minimalnie większe. Nie jest to też scena HD 800, które grają jeszcze dokładniej i bardziej sferycznie oraz szerzej. Znacznie bliżej im do HD 800 S w tym względzie, naturalnie mowa o nowej rewizji, która różni się od starszego egzemplarza przeze mnie recenzowanego (prawdopodobnie będzie tu ponowna recenzja, bo temat jest bardzo interesujący). Tu wręcz można byłoby się pokusić o znak równości, jeśli 800 S operują na fabrycznym kablu. Na Emmoni Reference pod HD 800 S następuje natomiast przyrost głębi i tym razem to one górują w tej osi nad Sundarami i Anandami, ale minimalnie odstają na szerokość od dwóch tych modeli.
Taka też może ciekawostka, że wokaliści są bardziej „eteryczni” nie w HD 800, a właśnie w Anandach. Anandy renderują wokalistów przestrzenniej i dalej, podczas gdy HD 800 nieco bardziej skupiając się na nich punktowo. Jedna i druga prezentacja ma swoje atuty, ale która bardziej mi się podoba – trudno stwierdzić. Obie są moim zdaniem super. W HD 800 jest to całkiem uniwersalne i pasujące zarówno do np. elektroniki, jak i muzyki bardziej wokalnej. W Anandach jest to zawsze element przestrzenny traktowany jak wszystko inne, bez zaznaczania i pozycjonowania inaczej niż względem ogólnych prawideł scenicznych stosowanych do wszystkich źródeł pozornych.
Opłacalność
Anandy są bez wątpienia ciekawymi słuchawkami, ale przy swojej obecnej cenie wynoszącej 4000 zł użytkownik będzie miał dylemat między przynajmniej zaoszczędzeniem dużej części tej kwoty na rzecz bratniego modelu Sundara (1500 zł), albo dopłaty do np. HD 800 S (6300 zł) lub szukania używanych HE1000, które również potrafiły w takich cenach się pojawić. Powiedzmy że skupimy się na tylko dwóch modelach dostępnych wciąż w sklepach.
Sundary dzielnie trzymają się tym samym atutem, który teoretycznie zakreśla się przy Anandach, a więc stosunkiem jakości do ceny, który jest zauważalnie wyższy. 1500 zł kontra 4000 zł to jednak ponad 2x mniej w przypadku Sundar i prawdopodobnie to też jest przyczyną ich tak wielkiej popularności, jeśli uwzględnimy przy tym rzeczy widoczne na pomiarze.
W niższej cenie dostajemy z jednej strony słuchawki teoretycznie trochę mniej wygodne (większy docisk, niby mniejsze pady), o gorszej jakości górze i słabszym wyrównaniu w jej rejonie. W zamian otrzymujemy mocniejszy i lepiej schodzący bas, delikatnie przyjemniejszą górę w kontekście całościowego natężenia, mniej więcej porównywalną scenę ze wskazaniem na większą głębię. Choć łatwiej jest equalizować Anandy niż Sundary, potencjalnie więcej do zyskania na czysto byłoby w Sundarach z racji braku konieczności podbudowywania ich basu i skupieniu się na sopranie bardziej punktowo. Nie musi to być jednak atut dla osoby szukającej po prostu lepszego klasowo dźwięku i wygody – wtedy Anandy mogą kusić.
W przypadku HD 800 S przede wszystkim będziemy mieli słuchawki dynamiczne, ale zachowujące się (przynajmniej pomiarowo) jak planarne. Otrzymamy tu równiejszy przebieg częstotliwościowy, lepsze sparowanie przetworników, lepiej schodzący bas, przynajmniej podobną scenę z tendencją do większej trójwymiarowości i głębi, bardziej naturalną górę i tak samo jak w Sundarach znacznie łatwiejszą w equalizacji. Dodatkowo słuchawki będą bardziej wrażliwe na drobne modyfikacje, okablowanie, choć też i stan padów. Jeśli jednak miałbym wybierać między jedną a drugą parą, o ile w kategorii całościowej jakości dźwięku jest to zbliżony do siebie poziom, preferowałbym 800 S jako bardziej kompleksowe słuchawki
Podsumowanie
Anandy to słuchawki mające obiektywnie bardzo mało wad i mnóstwo atutów. Tych ostatnich jest sporo: lekka i wygodna konstrukcja, odpinane okablowanie, bardzo równy przebieg częstotliwościowy, naprawdę niezgorsza scena, dobra jakość ogólna w kontekście ceny (zapewne to właśnie ona była jej wyznacznikiem).
Z wad natomiast wymienić można łatwą w naprężeniu opaskę, ostre krawędzie metalowych grilli, a brzmieniowo ubytek w zejściu basowym i tonalne przechylenie na słyszalną jasność, która choć bardziej jest dla mnie tym razem akceptowalna niż w modelu Arya, a także równiejsza w obrębie samej siebie niż w Sundarach, to jednak de gustibus wykracza poza wartości w ramach moich preferencji spodziewane.
Na szczęście nie było to obcowanie z igielnikiem, ani z nadmierną anemią, a słuchawkami grającymi po prostu lekko, szybko i jasno. Z tego względu nadadzą się pod płynny, muzykalny, basowy sprzęt, jakieś hybrydy lampowe i lampy same z siebie, jeśli tylko plasują się w takowych opisach. Mogą być również beneficjentami z czegoś pokroju Zen DAC, gdzie nie dość iż uzyskujemy muzykalne brzmienie, to jeszcze mamy możliwość dosztukowania sobie kilku dB do brakujących rejonów basowych za pomocą jednego przełącznika.
Czy więc opisywane „odwrócone proporcjonalnie Edition X” można polecić? Jak zwykle zależy to od gustu, preferencji, sprzętu i oczekiwań. Mi osobiście, naprawdę fajnie się ich słuchało, wygodnie, dobrze jakościowo, z dobrą sceną. Stąd za te aspekty mogę je wyróżnić. Co prawda nie wybrałbym ich całościowo ponad np. nowymi HD 800 S, które jak się okazało przeszły nie tylko wizualny facelifting, ale jeśli tylko naleciałości lub oczekiwania względem strojenia nie będą tu przeszkodą, można Anandom dać szansę. Uważając przy tym na tę nieszczęsną opaskę.
Sprzęt w momencie pisania recenzji jest dostępny do kupienia za ok. 4000 zł (sprawdź najniższą cenę i dostępność)
Zalety:
- bardzo lekkie i otwarte
- dużo miejsca na uszy
- odpinane okablowanie
- czytelne, szybkie i dokładne brzmienie na planie wznoszącym
- bardzo dobra, obszerna scena
- czystość dźwięku w zupełności adekwatna do tej półki cenowej
- idealne do długich sesji odsłuchowych
Wady:
- oszczędne na zejściu basowym
- jasność i przesunięcie barwy z racji szeroko podniesionego sopranu
- mała opaska którą przy zakładaniu słuchawek teoretycznie łatwo będzie uszkodzić
- fatalnej konstrukcji kabel
Dobra recenzja, jak zwykle zresztą. Dziękuję. Bardzo ciekawy jestem Pańskiej opinii i mam nadzieję recenzji hifiman xs. Jestem świadomy, że to kolejny „klon” w ich stajni, acz po wstępnych odsłuchach i uwzględnieniu ich ceny ,mam wrażenie ,że mogą trochę namieszać na rynku, tak jak wcześniej sundary. Pozdrawiam!