Słuchawki te trafiły do mnie na testy w momencie, gdy już powoli wypadały z rynku i niemal chwilę później miały już status EOL. FiiO, zwany też „cyfrowa góra”, znany jest z tego, że potrafi zrobić ładne i dobre słuchawki, które niekoniecznie muszą trafiać strojeniem we współczesne gusta i wymagania, ale nawet mimo sprawiania wrażenia zatrzymania się w nieco innej epoce, nadal uważam je za warte odsłuchiwania. Dziękuję przy tym p. Jakubowi za możliwość przychylenia im ucha i udokumentowania tego czym były i co sobą oferowały.
Dane techniczne
Informacje zaczerpnięte z porównywarki cenowej:
- Typ słuchawek: IEM z kablem za ucho
- Pasmo przenoszenia: 20Hz do 20kHz
- Typ przetwornika: Knowles ED – 33357
- Impedancja: 15 Ohm @ 1kHz
- Czułość: 111dB (1kHz@1mW)
- Maksymalna moc wejściowa: 100mW
- Wtyk: kątowy 3,5 mm
- Długość przewodu: 120 cm
- Waga pojedynczej słuchawki: 4,5 g
Wykonanie i konstrukcja FiiO FA1
W telegraficznym skrócie: słuchawki przychodzą do nas w estetycznym pudełku, z plastikowym „kejsem”, tipsami, czyścikiem i jednym odpinanym kablem. Korpusy są odlewane, bardzo fajnie wykonane i wizualnie ładnie wyglądające. Ot, po prostu słuchawki.
Konstrukcja typu OTE na złączach MMCX z cienkim, ale bardzo ergonomicznym kablem który mi osobiście się tu podobał. Od razu więc odpadają nam zakupy w tym zakresie, chyba że nastąpi uszkodzenie.
Wygoda i izolacja od otoczenia są przyzwoite. Nie narzekałem na ból ani przedwczesne zmęczenie czy to kanałów, czy małżowin usznych. Z racji bycia konstrukcją zamkniętą, choć u FiiO nigdy nie wiadomo czy ma się do czynienia z taką nawet jeśli producent twierdzi, że coś jest u niego półotwarte, izolacja jest naturalnie wzmacniana i w połączeniu z tipsami silikonowymi oferuje świetne właściwości praktyczne do codziennego użytkowania, zwłaszcza w lecie, gdy non stop pracują albo klimatyzacje, albo szumią wentylatory.
Tak naprawdę to tyle jeśli chodzi o wykonanie. Wszystko jest super, więc możemy czym prędzej udać się w pomiary i opis dźwięku.
Jakość dźwięku FiiO FA1
Od samego początku powiem wprost, że FiiO FA1 to bardzo dobrze skrojone brzmieniowo słuchawki o wysokim stopniu neutralności, ale w takim wydaniu nie analitycznym, nie neutralnym a’la Etymotic, bo to jednak inny wymiar tejże, za to bardziej wyważonym w kategoriach ogólnych. Przez cały czas odsłuchów FA1 przewijało mi się w głowie słowo „optimum”, bo i owszem, słuchawki grały bardzo „optymalnie”, lepiej od Westone 1 i praktycznie wprost z pudełka tak, jak dobrze dostrojone MK5. Co to znaczy „dobrze dostrojone”? To znaczy z niestandardowymi filtrami DIY, które wraz z odpowiednio dobranymi tipsami pozwalały na dociągnięcie MK5 w stronę cieplejszego i bardziej wyważonego brzmienia, niż tego, które oferowały na początku.
FA1 robią to praktycznie z marszu i przez to są w pierwszym kontakcie słuchawkami przyjemniejszymi od np. Etymoticów HF2, mając najwięcej chyba ze starych MC5, które mi osobiście się nie podobały. Niemniej posiadając HF2 i mogąc przyrównać je tylko między sobą, byłem zdumiony jak wiele jest tu analogii, ale nie są to oczywiście konstrukcje identyczne. Różnice można sprowadzić do kilku rzeczy:
- Słabszego basu w HF2 – FA1 mają pełniej zarysowany dół, przez co wydają się znacznie bardziej akceptowalne, podczas gdy w HF2 trzeba mieć zapewnioną bardzo dobrą szczelność tipsów.
- Lepszej rozdzielczości sopranu w HF2 – FA1 mają bardziej zaśnieżoną górę od HF2 w kategoriach elementarnej jakości, co czuć także na piankach. Pomiary THD powinny to pokazać.
- Jaśniejszej góry w HF2 – FA1 są lepiej wyważone całościowo, zajmując się bardziej naturalną stroną dźwięku niż analitycznością serwowaną przez Etymotica.
- Lepszej sceny w HF2 – bardziej wyeksponowana góra jest obszarem lepiej rysującym zdarzenia sceniczne niż FA1, choć te drugie też nie mają się czego wstydzić.
HF2 traktowałem tu od początku nie tylko jako punkt odniesienia, ale też tą parę słuchawkową, przez której pryzmat bardzo łatwo można FA1 zrozumieć. Nie jest to para wybuchowa, w sumie ani jedna, ani druga, ale bardziej przypisalibyśmy zastosowania półprofesjonalne Etymoticom za ich analityczność, podczas gdy większą naturalność w normalnych odsłuchach przypięlibyśmy FiiO z tytułu dobrego wyważenia tonalnego wszystkich zakresów.
Powiem nawet śmielej, że FA1 są jednymi z tych słuchawek, które mogłyby pełnić faktyczny punkt odniesienia dla tańszych modeli, jeśli w grę miałaby wchodzić tonalność i diagnoza czego gdzie jest więcej lub mniej. Z tym praktycznie każdy ma problem, od słuchacza po recenzenta, choć na ogół jest tak, że problemy tego drugiego automatycznie mogą być transportowane na czytającego potem różne dziwne historie użytkownika. Bowiem o ile motywy pisania B zamiast A mogą być różne, to jednak część z nich to tak naprawdę przyłożenie do konkretnego gustu lub punktu odniesienia, który gra na swoją określoną modłę. Dlatego opinia na temat grania słuchawek będzie tylko opinią, subiektywną i ułomną, póki nie zostanie przynajmniej wsparta czymś bardziej namacalnym, czy może nawet zastąpiona.
Tymczasem naturalno-neutralne strojenie FA1 robi konkretną robotę. Czy taką samą jak obecnie dostępne tanie propozycje od np. KZ? Tu już można byłoby polemizować, zwłaszcza podczas starcia z dobrze ustawionymi ZAX albo kupionymi za jeszcze mniejsze od FA1 pieniądze PR2.
Słyszałem znacznie lepsze słuchawki od FA1, ale fakt faktem ta konkretna seria FiiO ma w sobie to coś, co do siebie przekonuje. Takiego „ducha solidności”, że tak to ujmę. Po prostu zakładamy słuchawki i wszystko jest tam w porządku, działa jak należy. Nie musimy szaleć z ułożeniem kabelków, słuchawek, tipsów, aplikacją, czymkolwiek. Po prostu wkładamy i jedziemy z kolejnymi albumami. Jest to duża przewaga nad wspomnianymi ZAX, które nie są tak neutralne, mają znacznie więcej basu i sopranu, a dopiero odpowiednio dostosowane pod siebie wysadzają wszystko z powierzchni wody.
FA1, choć są to słuchawki dosyć bezpieczne, to właśnie porządne i solidne w tym co robią i to na tyle, że jesteśmy w stanie w zupełności zaakceptować ich strojenie, ubytki jakościowe względem droższych od siebie pozycji, a już na pewno ergonomię, której tym droższym nawet niejednokrotnie brakuje. W sumie więc – całokształt.
Czy słuchawki mają jakieś wady? Z punktu widzenia tonalności wszystko wydaje się być na swoim miejscu: bas, średnica, góra, scena.
Dobrze się to wszystko ze sobą komponuje. Nie „bardzo dobrze”, a po prostu dobrze. Przypomina pod tym względem ZAXy. Wygoda też jest dobra, a i wyposażenie czy izolacja niezgorsze. Aplikacja bezproblemowa na moje koślawe uszy – no po prostu ideał i poproszę numer konta, chciałoby się rzec. Impulsowo także nie wygląda to źle:
Słuchawki mają pewien problem z odbiciem impulsu (rezonans obudowy?), ale są w stanie ogarnąć się z grubsza w 1 ms.
Problemem tego modelu jest natomiast czystość:
Coś, co kiedyś dotknęło też Ultimate Ears. Słuchawki grają brudnym dźwiękiem, notując w punkcie kontrolnym 1,44% THD+N. Daje nam to na 1 kHz tylko -37 dB, których nie ma szans abyśmy nie usłyszeli. Jest to moim zdaniem największa wada tego modelu i prawdopodobnie cecha użytych tu przetworników Knowles. Do tego ich cena nominalna, wynosząca 500 zł, była zbyt duża jak na to co sobą reprezentowały z punktu widzenia współczesnej konkurencji dokanałowej, mocno popychającej linię mety do przodu.
HF jak pisałem grają nieco lepszą rozdzielczością na sopranie, ale nie będą tak ergonomiczne i wygodne przy długich odsłuchach, a już na pewno nie tak optymalnie wyważone dźwiękowo. E1 zagrają wyższą jakością dźwięku i sceną, mocniejszymi skrajami, ale oznaczenie kanałów doprowadza do szewskiej pasji, kabelek sprawia gorsze wrażenie i nie jest odpinany, a izolacja nie będzie tak dobra jak w FA1. PR2 będą miały zauważalnie mocniejszy bas, który może denerwować i męczyć, ale całościowo słuchawki będą sprawiały lepsze wrażenie. ZAX na piankach i filtrach DIY z kolei zagrają czyściej niż FA1, tak samo wyważonym sopranem jak FA1, z mocniejszym basem z lepszym zejściem niż FA1, po prostu o klasę-dwie wyżej niż FA1, kosztując w porywach tyle samo (uwzględniając modyfikacje).
Jednym słowem dramat FA1 polega na tym, że o ile słuchawki same w sobie były fajne i przemyślane, o tyle w starciu z dynamicznie rozwijającą się na tamte czasy konkurencją stały się bardzo szybko nieopłacalne. Dawniej gdybym miał taką potrzebę i nie oscylowałaby ona wokół słuchawek bezprzewodowych, myślę że sam bym się nad nimi zastanawiał. W tej kwocie nie znałem na tamtą chwilę lepszych all-rounderów do codziennego słuchania o tak wysokim stopniu elastyczności co do zastosowań, ale też godzeniu w sobie bardzo różnych rozwiązań w spójną, rzetelną całość. Obecnie jednak te słuchawki nie miałby podejścia do zmodyfikowanych KZ ZAX i co najwyżej można byłoby debatować w zakresie basu, czy ilość kosztem jakości w FA1 jest lepsza niż jakość kosztem ilości w ZAX.
Czy warto kupić FiiO FA1?
W realiach rynku wtórnego, FiiO FA1 są możliwe do kupienia poniżej 200 zł i tutaj myślę że jest już nad czym dyskutować. Na miejscu użytkownika, gdybym szukał słuchawek po prostu zwyczajnych, do odsłuchu na przyzwoitym poziomie wszędzie (bo jednak takich i3 nie użyję przecież na mieście lub w pociągu, a przynajmniej nie w Regio), nie chciał wydać przy tym majątku, bo codzienny użytek niósłby ryzyko zużycia czegokolwiek innego przedwcześnie, to FA1 można rozważyć.
Tym bardziej, że z ogólnego rozrachunku, wychodziło mi w ich przypadku całkiem sporo w ocenie końcowej. Niestety obecnie bardzo trudno jest je wartościować w sztywnych kategoriach i jest to jedna z najpoważniejszych wad recenzji wyciąganych z szuflady. Osobiście, po wielu próbach, błędach i doświadczeniach z różnymi modelami, skłaniam się w kierunku otwartych konstrukcji także w dokanałówkach, ale nie jest to zasada, której trzymam się kurczowo. FA1 w dalszym ciągu mogą być uznane za słuchawki będące kandydatem na całkiem trafny zakup, jeśli tylko są one kompletne, zadbane i w dobrej cenie z drugiej ręki.