Edifier kojarzony jest cały czas z głośnikami komputerowymi i sprzętem co do zasady bardziej budżetowym, mimo że niektóre produkty potrafią być wyceniane jako konkretny sprzęt premium. Ze słuchawkami nie jest jednak wiązany, to raczej luźny związek bym powiedział i dopiero od niedawna świadomość pośród użytkowników zaczyna się jako tako budować. W855, W860, są to ciekawe słuchawki, ale mające w sobie zarówno możliwości podłączenia kablowego, jak i bezprzewodowego. A co z tradycjonalistami, że tak powiem? Tymi, dla których „kabel to miłość, kabel to życie”? Ich los najwyraźniej nie jest producentowi obojętny, bowiem idąc dźwiękowo krokami W855, ma dla nas coś zdaje się bardzo ciekawego – przewodowe H880.
Dane techniczne
- Format słuchawek: pomniejszone wokółuszne, składane
- Przetworniki: dynamiczne, zamknięte, 40 mm
- Impedancja: 24 Ohm
- Czułość: 100 dB
- Pasmo przenoszenia: 20Hz – 20 kHz
- Waga (realna): 302 g
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki wyglądają bardzo, ale to bardzo niepozornie. To jest myślę prawdopodobnym powodem, albo i jednym z powodów, dla których słuchawki te przemykają niczym cień. Niezauważone, wtapiające się w tłum, a jednak ich egzystencja jest niezaprzeczalna.
Konstrukcja to mieszanka plastiku zmatowionego (typowy wybieg w wielu modelach komputerowych), plastiku imitującego metal oraz faktycznego metalu. Pierwszy zastosowano względem puszek muszli.
Drugi to elementy widełek, ale od razu należy podkreślić, że odlewy wykonano ze znacznie lepszą jakością, niż można byłoby ją spotkać w produktach np. Bluedio. No cóż, trudno byłoby oczekiwać inaczej po słuchawkach za 550 zł, choć przykład takich McIntoshy MHP1000 pokazuje, że cena wcale nie musi być wyznacznikiem czegokolwiek.
W pełni metalowe są natomiast elementy mechanizmu składania oraz wysuwania się muszli z pałąka. To ciekawe podejście o tyle, że Edifier zrezygnował z metalowych elementów wzmacniających, jak w serii W, a skupił się na elementach w całości wykonanych z tego materiału. Dobrze to rokuje temu modelowi w zakresie potencjalnej wytrzymałości.
Wygoda i izolacja
Choć H880 nie są wzorcem rozwiązań ergonomicznych, bowiem ktoś nie pomyślał o zawarciu mechanizmu regulacji w osi pionowej, słuchawki nadal prezentują dosyć wysoki jej poziom. Są akceptowalnie ciężkie, bardzo łatwe i szybkie w zakładaniu, nie wymagające specjalnego dopasowywania do naszej głowy przed lub po założeniu, nie generujące również w żaden sposób mocnego docisku, choć nie za cenę spadania z głowy. Nauszniki ze skóry ekologicznej są stosunkowo pojemne, więc sumarycznie z wymienionymi cechami nie powodują, że w słuchawkach odczuwa się dyskomfort nawet po dłuższym siedzeniu i słuchaniu.
Ze słabego docisku wyłania się jednak umiarkowana izolacja od otoczenia, choć z niespodziewanym atutem – brakiem tendencji do potliwości. To dobra moneta w kontekście sezonu letniego i ogólnie osób, które lubią modele zamknięte, ale niespecjalnie parzące im uszy.
Okablowanie
Słuchawki korzystają z odpinanego okablowania na mały jack 3,5 mm (2,5 m), które w razie czego może być łatwo podmienione na inne, również lepszej jakości. Pasować będzie do tego modelu chociażby mój własny AC1S. Wersja Slim jest niezbędna, ponieważ wtyk częściowo wchodzi w obudowę słuchawek.
Nie jest jednak okupiony żadnymi problemami pokroju Superluxów ani niczego tego sortu. Jest to długi kabel, co wskazuje jednoznacznie na zastosowania domowe, ale zastosowanie krótszej konfekcji może skutecznie „odblokować” nam korzystanie także z ich składanej, nieco kompaktowej konstrukcji w sytuacjach wyjściowych. Na tą okoliczność Edifier dołączył do zestawu dodatkowy krótszy kabel (1,2 m) z trójprzyciskowym pilotem i mikrofonem. Świetna sprawa i dodatkowy plus dla producenta. Jest też woreczek z aksamitu oraz rzepy do kabli. Szkoda że nie ma twardego etui.
Przygotowanie do odsłuchów
Słuchawki o takiej wydajności z reguły testuję na Aune S7 i taką też strategię przyjąłem tutaj, co do głównego swojego punktu odniesienia, oczywiście w koniunkcji z odpowiednim DACiem. Ale ponieważ jest to model budżetowy, do jego testów wykorzystałem również i tańsze źródła.
- Konwertery C/A: Pathos Converto
- Wzmacniacze: Pathos Aurium, Aune S7
- Karty dźwiękowe: Asus SupremeFX (ALC1150), AIM SC808 (3x Burson SS V5i)
- Okablowanie analogowe: AF Balancer4 FLEX, AF Balancer3X PRO
- Okablowanie cyfrowe: ViaBlue KR-2 Silver USB, ViaBlue H-FLEX
- Słuchawki do porównań bezpośrednich: Audio-Technica ATH-MSR7SE / ATH-MSR7b, AKG K270 Studio / K340, Audeze LCD-XC, Edifier W820 / W830
- Dodatkowe słuchawki referencyjne: Aune E1, Audeze iSine 20 + Cypher BT
Jak zawsze, sprzęt całościowo wraz z procedurami ujęty został zwyczajowo na osobnej stronie. Można tam dowiedzieć się zarówno w jakich warunkach testuję, jak też dowiedzieć się jakim gustem dysponuję, na co zwracam uwagę, na jakim materiale dokonuję odsłuchów oraz pomiarów.
Pomiary
Pomiary akustyczne Edifier H880:
Jakość dźwięku
Na samym początku muszę podkreślić, że H880 mocno mnie zaskoczyły i nie mówię tu tylko o dźwięku, ale kontekście rynkowym. Słuchawki bowiem, przynajmniej z tego co się orientuję, są już na nim jakiś czas, a mimo to jakoś nie było na ich temat głośno, ani w ostatnim czasie, ani w ogóle. Być może nikt nie brał ich na poważnie i podchodził jak do kolejnych „bezbarwnych” słuchawek, jakich wiele po marketach i innych mniejszych sklepach. Błąd.
Bas w H880 jest wyraźny i mocny, ale skupiony na swoich dolnych zakresach. W większości słuchawek dominującym podzakresem jest środkowy bas, nadający dźwiękom masy i wybrzmiewania. Przy przesadzeniu powstaje jednak, mówiąc kolokwialnie, „buła” na basie. H880 są wolne od tego problemu, równomiernie rozkładając nacisk basowy, choć dominacji niskiego basu jak pisałem nie można przeoczyć.
Ilość basu wzmaga się lub maleje w zależności od użytego sprzętu. W sytuacji gdy słuchawki są puszczane z jakiegoś słabszego prądowo urządzenia, które nie ma zbyt dużej mocy wyjściowej, jest strojone na lekki bas oraz nie posiada dużej impedancji wyjściowej, bas – choć wciąż nisko schodzący i wyczuwalny – trochę się uspokaja. Jeśli podłączone zostaną pod sprzęt stacjonarny i z dużą impedancją wyjściową, tenże się jedynie wzmoże. Warto o tym pamiętać przy sprzęcie pokroju np. SC808.
Średnica jest przestronna, lekko oddalona od nas, ale z czytelnym wokalem, oddechem, wektorem skierowanym w naszą stronę. Nie ma się wrażenia, że wokaliści śpiewają w próżnię, głucho i metodycznie. Wszystko jest tu w jak najlepszym porządku.
Sopran jest w nich co prawda podkreślony, ale ma w sobie lekkie cechy pogłosowości, które wpływają na dwie rzeczy: rozpiętość sceniczną prezentacji sopranu oraz jego barwę. Pierwsza jest tu jak najbardziej pozytywna, bowiem o ile odstaje od typowego dźwięku słuchawkowego i bliżej tu do głośników 2.1 aniżeli słuchawek, o tyle nadal trzyma się to mocno strony realizmu i prawdziwości przekazu. Nie jest to efekt studni, ani żadna sztuczność, a bardziej „uprzestrzennienie” i nadanie dźwięku wrażenia trójwymiarowości w sposób natywny, niewymuszony, ale też będący ewidentnie wartością dodaną.
Druga rzecz, czyli barwa, także jest przeze mnie odbierana korzystnie, bowiem mimo zamknięcia całej konstrukcji, Edifiery unikają bycia zbyt nosowymi lub stłamszonymi. Nie sądzę aby był to przypadek, że słuchawki te grają na takim poziomie, ponieważ tylko odpowiednio zaprojektowana komora akustyczna jest w stanie dać taki dźwięk i uniknąć wielu pułapek, jakie na zamknięte budżetowe słuchawki czyhają tu i ówdzie.
Ostatnia pozycja programu to scena, będąca najmocniejszym punktem H880. Zaskakująco dobra, wciąż eliptyczna, ale bardzo przednim rozbudowaniem na osiach na boki i w głąb. Przewyższają na holografii znane mi w tym przedziale modele, grają bardzo przestrzennie, przypominając trochę nawet K280 Parabolic, ale nie mając ich wad ergonomicznych. Uzupełnia to ich „kinowy” charakter i wpisuje się bardzo dobrze w uniwersalny obraz zastosowań, od gier po muzykę filmową i elektroniczną.
Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak spojrzenie na H880 z perspektywy całościowej. Ta bowiem rzutuje na finalną ocenę opłacalności, czyli współczynnika ceny do możliwości, jakie słuchawki sobą prezentują. I właśnie jako całokształt, stoją nadspodziewanie wysoko.
Nie tylko oferują bardzo dobrą jakość dźwięku jak na swoją cenę, ale też strojenie, które moim zdaniem przewyższa, lub wręcz deklasuje realizacją to, co oferowały AF100, HP2011, K271 MKII, czy – może bardziej w deseń tego właśnie kierunku brzmieniowego – ISK HD9999. Oczywiście nie uciekniemy od kwestii cenowych, bowiem 880-tki są wyraźnie droższe od wymienionych, także HD9999, ale jednocześnie oferują bardzo na ich tle ciekawe brzmienie, podobne może nawet do sławnych ATH-M50, ale jednak nastawione bardziej na szeroko pojęty „entertainment” niż zastosowania studyjne. Oto bowiem dostajemy do rąk bardzo nisko schodzący bas, który w przeciwieństwie do popularnych modeli nie skupia się na swoim środkowym podzakresie, a tym faktycznie niskim. Do tego obszerna średnica, nie wypchnięta do przodu, ale też nie ignorująca wokalu, nie powodująca wrażenia wycofania, a jedynie zrobienia należytej ilości miejsca dźwiękom na środku sceny. Sopran – czytelny i klarowny, nieprzesadzony, z zaskakująco dobrą jakością. I wreszcie wisienka na torcie: bardzo dobra scena, rozbudowana nie tylko na szerokość, ale z należytą głębią i przede wszystkim faktyczną holografią, której naprawdę wielu słuchawkom brakuje.
Nie wiem doprawdy co Edifier zrobił w tych słuchawkach, że grają w tak fajny sposób, ale strzelałbym z doświadczenia, że to mieszanka cech całościowych – padów, strojenia, kształtu muszli, zorganizowania akustyki. Jest to trochę w deseń W855BT, a więc utrzymanie się w pierwotnej szkole brzmieniowej tego producenta, ale też nie jest to bezczelna V-ka i szafowanie tylko skrajami, bo musi być „bass” i żeby było detale słychać. Te słuchawki – choć serwujące mi czasami aż za dużo tego niskiego basu – są naprawdę przemyślane i tym bardziej jestem zdumiony, że tak cicho jest na rynku na ich temat. Być może ludzie po prostu boją się je zakupić, może z niewiedzy, może z jak pisałem nietraktowania Edifiera jako poważnej marki słuchawkowej, a kojarzącej się do tej pory jedynie z głośnikami komputerowymi.
Ale i trochę jest w tym wszystkim na rzeczy, ponieważ konfrontując H880 z czymś takim, jak stosunkowo monitorowe LCD-XC, od razu słychać ich „efektowny” sposób prezentacji, wprowadzenie jakoby symulacji rozstrzału dźwięków na scenie, poluzowanie środka, efekt niemalże 3D, ale bez negatywnych tego konsekwencji, grania jak ze studni, kotar, zamuleń lub przeostrzeń w dźwięku.
Ma się wrażenie, że H880 to coś z zupełnie innej beczki niż W830 i W860. Bliżej im do W855, wspomnianych ISKów, ale i właśnie do prezentacji głośnikowej. Mówiąc dokładnie: systemu 2.1 o dobrym rozłożeniu zarówno subfoowera, jak i satelit. W ten sposób słuchawki „symulują” idealną sytuację akustyczną, w której sub serwuje niski i kontrolowany bas bez przebrzmień, zaś satelity kreują bardzo dobrą scenę pod kątem stereofonicznym. I w sumie tak należałoby Edifiery skonkludować, że to słuchawki dla miłośnika komputerowego grania i słuchania muzyki, dla którego wydanie kilku tysięcy (nawet nie na XC, ale powiedzmy na takie Sonorousy VI) po prostu nie wchodzi w grę.
I nie jest to moje przypuszczenie, a coś realnie sprawdzonego na własnych uszach, bowiem tak się zdarzyło, że słuchawki testowałem również na wyjeździe, na swoim drugim PC wyposażonym w AIMa SC808 oraz zintegrowanego SupremeFX (opartego bodajże na zmodyfikowanym ALC1150). Słuchawki świetnie dawały sobie radę na obu. Na SC808 tradycyjnie problemem była co najwyżej kontrola basu wynikająca z wysokiej impedancji wyjściowej, zaś na SFX (poziom Creative G1) wszystko się uspokajało pod względem basu, który wciąż jednak pozostawał z tą typową dla tych słuchawek „wibracją”, ale naturalnie nie miało „tej” jakości, którą serwowało trio wzmacniaczy operacyjnych Burson SS V5i. Niektórzy ludzie nie rozumieją dlaczego często listuję użyty sprzęt w tak szerokim zakresie, że obejmuje on również i bardzo budżetowe rozwiązania. Właśnie dlatego. Skalowanie.
H880 są więc nie tylko żywiołowo brzmiącymi słuchawkami, ale i elastycznymi na tyle, żeby dać sobie radę spokojnie także i na sprzęcie niespecjalnie klasowym. Bo nie czarujmy się – SupremeFX jest dobry, ale to tylko układ zintegrowany. Nie każdy potrzebuje zakupić sobie DACa USB, nie każdy chce i nie każdy chciałby to też czynić wraz z zakupem słuchawek. Chce tylko zmienić słuchawki. Jeśli tak, Edifiery powinny być u niego wysoko na liście zakupowej. W tym momencie słucham ich dosyć głośno właśnie z SupremeFX mając… 8% głośności systemowej. Czasami schodzę na 6%. Przełączenie się na SC808 to przy tej samej głośności 3-5%, ale ze względu na obfity bas i moją do jego nadmiaru awersję, wolę jednak słuchać ich z SFX.
To też będzie dla mnie ostatecznie jedyny faktyczny mankament brzmieniowy Edifierów: nadmiar niskiego basu. Zakładając zaraz po nich LCD-XC mam wrażenie, jakby im tego właśnie basu brakowało, choć to oczywiście nieprawda. Jest to jednak wskaźnik, że mój słuch przyjmuje pozycję obronną dla tegoż zakresu, ale nie musi to być oczywiście scenariusz powtarzalny zawsze i wszędzie. Wręcz przeciwnie – notorycznie zdarzało mi się czytać, że dane słuchawki „nie mają basu” albo „prawie nie mają basu” i taki los spotkał niedawno K240 Studio, gdzie bas przecież jest i ma się dobrze. Swego czasu powstał nawet mit, że jestem trebleheadem, czyli osobą lubiącą sopran ponad wszystkim, aby niedawno dowiedzieć się, że jeden z pracowników pewnego sklepu audio musi tłumaczyć innym ludziom, że preferuję rzekomo ciepłe i powolne granie.
Być może tego typu sytuacje wynikają nie ze złej woli, ale po prostu z tego, że w życiu codziennym ma miejsce tendencja do szufladkowania wszystkiego w sztywne ramy, narzucając zero-jedynkowe postrzeganie świata i tym samym założenie, że jeśli nie lubię nadmiaru basu, to muszę preferować sopran. Albo że skoro lubię brzmienie LCD-2 czy K270 Studio, to moje preferencje muszą być wyłącznie zbudowane wokół takiego stylu grania. Tymczasem z przyjemnością sięgam po K1000, gdy tylko mam możliwość, albo po LCD-XC, gdy potrzebuję czegoś konkretnego i zdatnego do monitoringu. I właśnie jakoby w kontrze do takich zastosowań operują testowane H880, które nie tylko mają święte prawo do egzystencji, ale i podobania się. W podobny deseń obecnie używam iSine i20 z Cypherem BT, ale też Aune E1, choć po te akurat sięgam rzadziej. Ale uczyniłem to na potrzeby porównania z H880, kierowany jakimś takim cichym podszeptem.
Kompletnie dla mnie zaskakująco okazało się, że H880 to w prostej linii bardziej basowe wydanie E1. Lepsza od nich scena, więcej basu, góra w trochę lepszej rozdzielczości, całościowa klasa dźwięku o oczko wyżej. Tym samym zagadka została rozwiązana – oto słuchawki będące ich rozwinięciem, lub może bardziej po prostu odpowiednikiem w formie słuchawek pełnowymiarowych. Porównanie miało miejsce co prawda względem modelu wyposażonego w tipsy silikonowe od NuForce NE770X, ale powinno być tym bardziej wiążące dla fabrycznych. Teraz w ogóle jestem już skołowany, że o H880 jest tak cicho.
Sprawdza się tu moim zdaniem stara zasada, że sprzęt nieznany jest pomijany. Tak samo ten, który wygląda niepozornie, ma skromne oznaczenia, nierzucający się w oczy branding, a marka jest kojarzona ze sprzętem komputerowym. Snab swego czasu walczył z tym obrazem, próbuje szczęścia teraz Edifier, ale mam wrażenie, że znacznie lepiej mu to wychodzi. Testowałem większość ich słuchawek i za każdym razem żaden z modeli nie odrzucał czymś specjalnym, za to sprawiał wrażenie słuchawek przemyślanych pod kątem zastosowań. I tak też wychodzi, że W820, W830 i W860 są modelami cieplejszymi, nastawionymi na szeroko pojęty outdoor, W855 i H880 są wariantami uniwersalnymi i dobrymi kandydatami także na słuchawki domowe. W sumie bardziej W855 niż 880-tki, ale jednak składana konstrukcja 880-tek czyni je rozsądnie przenośnymi. To w istocie nie są słuchawki zrodzone z przypadku.
Podsumowanie
Słuchawki te nie ukrywam mocno mnie zaskoczyły. W ogromnym skrócie Edifiery H880 możemy nazwać dwojako: albo symulatorami dobrych głośników 2.1, albo wokółusznym odpowiednikiem Aune E1 z mocniejszym basem. I już to ostatnie powinno zelektryzować fanów tych dokanałowych słuchawek. Oczywiście nie będzie to brzmienie identyczne, ale bardzo w ten sam deseń, z tym że w bardziej „kinowym” wydaniu, o mocniejszym niższym basie, większej głębi, lepszym sopranie i holografii. Wykorzystywane są tu wszelkie możliwości, jakie daje konstrukcja wokółuszna, do tego w dobrej jakości ogólnej dźwięku i atrakcyjnej cenie.
Wady tych słuchawek są do policzenia na palcach jednej ręki, a będą to jedynie nieco zbyt mocny ze sprzętu stacjonarnego niski bas oraz brak regulacji kąta nachylenia w osi pionowej względem głowy. Jednakże ani jedno, ani drugie nie jest cechą przemożnie przeszkadzającą w ich użytkowaniu. Bas daje się poskromić na słabszym prądowo sprzęcie, bowiem słuchawki są bardzo wydajne i nie potrzebują wzmacniacza na gwałt, a kwestie wygody nie były dla mnie problemem podczas użytkowania z racji odpowiedniej pojemności nauszników na uszy i bardzo rozsądnie dobranego docisku do głowy.
Słuchawki tym samym mogę z czystym sumieniem polecić jako kapitalny model domowy do gier, filmów czy dynamicznej muzyki, gdzie liczy się bardzo dobra jakość dźwięku w rozsądnych pieniądzach. Ale też rekomenduję ich sprawdzenie wszystkim posiadaczom Aune E1, którzy z utęsknieniem czekali i szukali modelu będącego ich jakimkolwiek pełnowymiarowym odpowiednikiem, jak również wszystkim tym, którzy szukają czy to alternatywy dla DT770, czy czegoś znacznie lepszego od HD9999.
Recenzowane słuchawki można nabyć za ok. 550 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- całkiem fajnie wykonane i wyposażone
- bardzo łatwe w napędzeniu
- wzmacniana metalem obudowa
- stosunkowo duża wygoda
- wymienne okablowanie
- zadziwiająco dobra jakość dźwięku
- bardzo dobre właściwości sceniczne
- styl grania mocno przypominający chwalone i cenione Aune E1
- nie stawiają aż tak dużych wymagań sprzętowi towarzyszącemu
- bardzo atrakcyjny współczynnik ceny do możliwości
Wady:
- nie pogniewałbym się, gdyby basu było mniej
- trudny w czyszczeniu zmatowiony plastik muszli
- brak regulowanego nachylenia w osi pionowej
- na upartego można byłoby prosić jeszcze o twarde etui w zestawie
Serdeczne podziękowania dla EDIFIER POLSKA za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Panie Jakubie od jakiegoś już czasu czytam Pana recenzje w poszukiwaniu słuchawek idealnych. Idealnych oczywiście dla mnie i na ten moment. Otóż poszukuję słuchawek mobilnych (telefon), jak i do gier (konsola) a także do mojego Novation Circuit którego niedawno nabyłem. Kolejnym wymogiem jest cena. 800 zł to absolutne max. Po wielu recenzjach, rozważaniach i przemyśleniach byłem już zdecydowany na ATH-MSR7 aż przeczytałem tę recenzję i mam znowu problem. Postanowiłem więc przejść z biernego czytania i bicia się z własnymi myślami do postawy bardziej aktywnej i pozwoliłem sobie zadać Panu pytanie. Otóż czy dałby Pan radę powiedzieć mi czy jest sens dopłacać do MSR7? Nadmienię jeszcze iż dotychczas miałem do czynienia ze słuchawkami kiepskiej jakości i obawiam się że jakichś subtelnych różnic i niuansów i tak nie będę wstanie wychwycić a różnica w cenie jednak jest… Bardzo proszę o pomoc.
Cóż odpowiem sobie sam.
Będąc ostatnio w Warszawie postanowiłem wybrać się do jednego z salonów Top HiFi i posłuchać jak grają owe ATH-MSR7. Po zaproszeniu do „saloniku przesłuchań” i dosłownie po pierwszych dźwiękach już wiedziałem że je kupię. Dla przyzwoitości odsłuchałem jeszcze kilka utworów (z telefonu i również z DragonFly Black) i wyszedłem mówiąc że je biorę. Co do samego DragonFly’a to nie zdecydowałem się na zakup. Nie dosłyszałem aż takiej różnicy w dźwięku żeby dopłacać ponad 300zł.
co do samych słuchawek to jestem z nich bardzo zadowolony (i faktycznie słychać różnice pomiędzy słuchawkami z „marketów” ;)). Z Circuitem grają bardzo dobrze, po podłączeniu do pada od PS4 również z telefonu też bajka! Czego chcieć więcej? Żeby nie skrzypiały 😉
W każdym razie dziękuję za bloga i recenzje. Inaczej pewnie nigdy nie zdecydowałbym się na zakup „tak drogich” słuchawek.
Pozdrawiam.
Proszę wybaczyć Panie Kamilu, ale nie bez powodu podczas pisania komentarza jest widoczny na czerwono napis „Jeśli nie wiesz co kupić, rozważ zadanie swojego pytania na forum.audiofanatyk.pl”. M.in. dlatego, że w ciągu dnia jestem bardzo zajęty prowadzeniem sklepu, nowymi testami, recenzjami bieżącymi i zaległymi. Nie mówiąc już o tym, że pytał Pan o słuchawki kompletnie nie mające cokolwiek wspólnego z H880. Nie ma nic złego w zadawaniu tego typu pytań, ale warto po prostu przemyśleć gdzie się to czyni. Niemniej winszuję, że wziął Pan sprawy w swoje ręce i podjął decyzję samodzielnie bazując na własnych uszach. Skrzypienie może Pan próbować zredukować olejem do maszyn precyzyjnych. Nowe modele MSR7b nie posiadają już efektu skrzypienia, choć są wyraźnie droższe od zwykłych MSR7. Ponownie jednak, nie ma to żadnego związku z H880 i jeśli to względem nich zastanawiał się Pan co do dopłaty, to są to na tyle różnie grające słuchawki, że trudno jednoznacznie odpowiadać na takie pytania i użytkownik rad nie rad ponownie sam musi wytypować to, co najbardziej ma szansę mu się spodobać.
Również pozdrawiam.
Panie Jakubie ależ ja nie mam pretensji (chociaż te moje pierwsze „cóż” może to sugerować), bynajmniej. Jestem wdzięczny za bloga (a w szczególności dział Polecane) bo to wspaniały punkt zaczepienia dla takiego laika jak ja. Napisałem komentarz pod tą recenzją bo była to trochę reakcja spontaniczna po jej przeczytaniu. A forum oczywiście czytałem ale zdecydowałem się napisać tutaj zakładając że forum tylko pogłębi moje rozterki i że kontakt z Panem będzie tu szybszy. Jak widać pomyliłem się.
Jako że moim zainteresowaniem cieszą się również gry planszowe to wiem że czasami trudno porównać ze sobą dwa produkty. Laikowi może się wydawać że jak są dwie gry to z łatwością można porównać która jest lepsza, tak samo mi wydawało się iż można powiedzieć „ten model gra lepiej/w lepszej jakości”. Po namyśle jednak doszedłem do wniosku iż w moim wypadku nie jest to tak łatwe i postanowiłem sprawdzić model do którego „miałem dostęp” i który bardziej mi się podobał (zarówno wizualnie jak i z Pana recenzji).
Kończąc offtop, pretensji nie mam absolutnie, dziękują za bloga i… postaram się tu wpadać czasami.
Pozdrawiam
Witam.
Czy miał Pan okazję słuchać Meze 99 Clasics? Mam Aune E1, które kupiłem po Pana rekomendacji i bardzo mi się podoba ich brzmienie ale chciałbym
czegoś więcej. Chciałbym teraz kupić jakieś słuchawki wokółuszne z równie mocnym basem lub nawet mocniejszym, zastanawiam się nad tymi oraz Meze 99 Clasics jednak może, jest mi Pan w stanie polecić jeszcze inny lepszy model. Budżet jest dość duży (około 3000 zł) co nie znaczy, że wszystko chciałbym przeznaczyć na słuchawki. Co do źródła to posiadam jedynie shanlinga M0.
Liczę na pomoc i pozdrawiam.
Dzień dobry, niestety powyższych słuchawek nie ma już nigdzie w sprzedaży a po recenzji stwierdziłem, że właśnie takiego dźwięku poszukuję. Czy mógłby Pan doradzić mi jakąś alternatywę do H880? Dziękuję i pozdrawiam 🙂
Kupiłem zachęcony niniejszą recenzją. Służą mi od dwóch lat. Korzystam z nich średnio 4 godziny dziennie. Dźwięk nadal bardzo dobry. Niestety wykonanie poduszek jest marne; porozklejało się, gąbka wyłazi z każdej strony. Po amatorskich naprawach wyglądają okropnie, no ale grają świetnie.
Potwierdzam problem z fabrycznymi padami. Oryginalne rozleciały mi się po kilku miesiącach, te wysłane przez producenta w ramach gwarancji wytrzymały niewiele dłużej.
Teraz używam jakichś zamienników kupionych na Ali, co jednak negatywnie odbiło się na jakości dźwięku.
Obecnie używam Edifierów głównie do filmów i tylko okazjonalnie do muzyki. Świetne słuchawki, warte swojej ceny (pomijając słabej jakości pady), ale chyba już nieprodukowane.