Na temat najwyższego modelu Denona, oznaczonego symbolem D7100, zdążyły już narosnąć małe legendy, przetoczyć się niewielki hype, pojawiać zarówno opisy pełne czci i zachwytu, ale też goryczy i łez. Aby więc zweryfikować na własne uszy co tak naprawdę siedzi w tych zamkniętych słuchawkach dynamicznych ze szczytu cennika japońskiego producenta, pozwoliłem sobie wypożyczyć je od jednego z zaprzyjaźnionych i świeżo upieczonych blogerów na krótkie, ale wnikliwe testy. Interesowało mnie to również i z tego względu, że byłaby to trzecia już z kolei szkoła grania pochodząca z kraju kwitnącej wiśni, która nie ukrywam w obu przypadkach poprzednich niesamowicie przypadła mi do gustu, czasami mniej, czasami bardziej, ale dwukrotnie było czego posłuchać. Okazja się nadarzyła sama, toteż przed nami recenzja Denonów AH-D7100, które użyczył Audiofanatykowi do testów użytkownik Manuelvetro.
Dane techniczne
Przetworniki: dynamiczne, zamknięte, magnesy neodymowe
Rozmiar przetwornika: 50 mm
Impedancja: 25 Ohm
Skuteczność: 108 dB
Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 45 kHz
Maksymalna moc wejściowa: 1800 mW
Waga bez kabla: 370 g
Gwarancja: 2 lata
W zestawie jest zdawałoby się na bogato:
– słuchawki,
– dwa kable 1,2m (z pilotem i mikrofonem) + 3m,
– etui,
– stojak na słuchawki,
ale nie są to akcesoria aż tak wyszukanego gatunku.
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przychodzą do nas w bardzo ładnym pudle wyściełanym w środku aksamitem, a więc powiedzieć trzeba opakowanie jak na Denonowy TOP serwowane jest nam z należytym przepychem. Nie sądząc jednak książki po okładce otwieramy je, zaglądamy do środka, a tam… no właśnie.
Ładne prawda? Na zdjęciach na pewno, ale w rękach trzymałem słuchawki. Kropka celowa. Nie był to obiekt kultu wzornictwa ani materiałów, a słuchawki zwyczajne i wyglądające bardziej jak tanie podróbki prawdziwych Denonów aniżeli oryginały. Ta bardzo poważna przywara nie bierze się znikąd. Są lekkie, oparte o ramę z bardzo taniego białego plastiku ze srebrnym malowaniem, które pod naporem czasu i palców będzie się wycierało. Na krawędziach są łatwo wyczuwalne ostre brzegi, miejscami przebijają ślady po odlewach. To naprawdę są słuchawki kosztujące na początku wg katalogu 5500 zł? To tak na serio? Za tyle mogę mieć po drobnej dokładce 100 zł zestaw elektrostatyczny STAXa z serii Classic albo po dołożeniu kolejnych jeszcze 400 zł Audeze LCD-X, które mają o wiele większą wartość dźwiękową i kosmiczną różnicę na plus w wykonaniu.
Sprawdzam system regulacji, który chodzi niesamowicie lekko. Zastanawiam się nad tym, bo przecież słuchawki mają raptem pół roku i nie był to aż tak bezwzględnie intensywny przez ten czas użytek. Z jednej strony mamy pasek metalowy, na którym trzyma się słuchawka – a więc jest szansa na solidną myślałem regulację. Patrzę po stronie wewnętrznej – czarny plastik z dołkami dla zębów systemu regulacyjnego, już wyrobiony. Zaraz, że co? W K551, które wg katalogu kosztowały w szczycie jakieś 1100 zł, po czym spadały i spadały aż uderzyły kwoty 360 zł mają pełną regulację metalową, ale tym razem po obu stronach. Tu widać nawet na to nie zasłużyliśmy, plastic is fantastic do tego stopnia, że nie oszczędzono nie tylko systemu regulacji, ale nawet logo.
Dobrze, idę dalej – kopułki drewniane. Uhmmm… czy to prawdziwe drewno? Wygląda jak plastikowa imitacja, a nie mahoń. Nie, chyba jednak drewno. Drewno? Hmm… chyba tak. Miałem tak przez dłuższą chwilę, aż po prostu sprawdziłem w sieci, aby czy na pewno Denon zastosował w tych słuchawkach drewniane kopułki. Szkoda że z zewnątrz w ogóle na takowe nie wyglądają, ale tutaj przywara raczej powinna być skierowana w moją stronę za nadmierne czepialstwo lub po prostu danie się nabrać.
Obicie pałąka i nausznice – o, dopiero teraz zaczynam dostrzegać, że model ten ma coś wspólnego ze szczytem cenników. Faktycznie nausznice i obicie są bardzo wygodne, wykonane dokładnie i z dobrej jakości skórki. W środku muszli zaś klasycznie – płócienko zabezpieczające przetwornik przed zakurzeniem i brudem. Tu z ręką na sercu nie mam się do czego przyczepić, wszystko jest jak najbardziej w porządku.
Na końcu zostają kable, które co prawda są wymienne (2x jack 3,5mm mono), ale jednocześnie wiotkie i dosyć cienkie (głównie najkrótszy). Specjalnie miedzi w nich nie ma, toteż nabywcy tych słuchawek radziłbym zmienić je na coś bardziej sensownego, oczywiście o ile w ogóle uzna taką inwestycję samą w sobie za sensowną. Pamiętajcie, że potem na sprzedaży tak wyposażonych słuchawek będziecie jeszcze bardziej stratni, a większość ludzi dołożenia do zestawu lepszej klasy kabla albo i tak nie doceni, albo będzie próbowała wymusić na Was sprzedaż po sztucznie zaniżonej cenie, aby potem móc sprzedać Wasze słuchawki dalej już z konkretnym dla siebie zyskiem.
Podsumowując więc opakowanie i nausznice są najlepszymi w przypadku Denonów elementami, jakie przychodzi nam w nich spotkać tuż przed założeniem na głowę. Po tej czynności dochodzi jednak jeszcze jeden – wygoda. Ta muszę przyznać jest bardzo dobra jak na model closed-back. Nausznice są mięciutkie i pojemne na ucho, zaś clamping dobrany bardzo rozsądnie. Obicie pałąka nie jest twarde, toteż w głowę nic nas nie ciśnie ani nie gniecie. To się Denonowi udało i byłoby z mojej strony kłamstwem, gdybym próbował przeczyć. Cieszą co prawda także dołączone akcesoria, ale przewrócić się od nich nie przewrócimy.
No ale dobrze. Słuchawki założone, wszystko podłączone, zatem zobaczmy czy sprzęt podczas pracy zachowuje się lepiej, niż wygląda.
Brzmienie
Generalnie spodziewałem się poniekąd, że najwyższy model Denonów będzie oferował brzmienie basowe, ale pełne i o godnej tego progu cenowego jakości. Tak twierdził np. jeden z recenzentów na pewnym portalu komputerowym, który od czasu do czasu próbuje zajmować się również i taką tematyką. Porównywane były do Audeze LCD-2, do HD800. Myślę sobie „noooo, zaiste może być grubo”. Na pierwszy ogień wybrany został Abel Korzeniowski – And Just Like That, naprawdę przepiękna, urzekająca muzyka z filmu A Single Man z 2010 roku. Utwór powiedziałbym wykwintny tak samo, jak powinno okazać się brzmienie Denonów.
Zastałem obraz delikatnie mówiąc nie do końca wpasowujący się w te oczekiwania, może najpierw nie tyle rozczarowujący, bo to przyszło później, co po prostu zaskakujący i ostatecznie bardzo trudny w analizie. Do tej pory nie wiem co tu się właściwie wydarzyło i czy faktycznie na głowie miałem topowe Denony D7100, czy może były to wysokiej klasy podróbki. Nie była tu też problemem kwestia wygrzania, bowiem sprzęt pochodził od ich użytkownika i na swój sposób fana, raptem po pół roku użytkowania bynajmniej sporadycznego.
Bas
Jeśli o niego chodzi, to już na samym początku następuje zderzenie się ze ścianą, która wali się na nas w efekcie niczym sąd ostateczny, przed którym nie da się uciec. Najniższy bas nie jest tu nawet podbity, bo takim można byłoby nazwać ten serwowany przez ogromną ilość słuchawek tańszych, znacznie tańszych. Za podbity bas najczęściej postrzegałem w nich podkreślenie niskiego i średniego podzakresu, które choć serwowane obficie i zadowalając tym samym mało wybrednych słuchaczy spragnionych najczęściej głównie trzęsienia się słuchawek na głowie, w razie konieczności mógł być w miarę gładko sprowadzony do parteru, czy to przez charakter i niską moc źródła, czy też korekcje pasma. Mimo tej ostatniej czynności, choć inwazyjnej i „brojącej” w brzmieniu teoretycznie najwięcej, bas potrafił zachować swój pierwotny charakter, barwę i nasycenie. Niekiedy odkrywając przed nami piękno i czar pozostałych jego towarzyszy: średnicy i góry.
W Denonach niestety sytuacja jest znacznie bardziej dramatyczna. Bas jest dosłownie wysadzony, wykolejony, walący po uszach niesamowicie i bez opamiętania. Rozumiem, gdyby był przy tym pełny i nasycony oraz jeszcze jako tako kontrolowany, ale najczęściej trudno jest skwitować go inaczej jak zakres głuchy, nadmuchany, w środku pusty i pozbawiony treści. Podkreśla każdy dźwięk z niesamowitą łatwością i sprowadzany jest do parteru tylko i wyłącznie przez kontrolowany underamping. Jego kondycja jest tu tak – że się tak wyrażę – „żywiołowa”, że nie dość, iż przygłusza sobą średnicę, to jeszcze bardzo łatwo wpada w rezonans i w efekcie powoduje wrażenie, że w ogóle nie można mu zaufać, że ktoś coś pominął, przeoczył podczas produkcji. Prezentuje wysoce fałszywy obraz linii basowej utworu i przez to skreśla niestety całkowicie słuchawki z zastosowań odsłuchowych-kontrolnych w tym rejonie. Żaden utwór nie brzmiał na nich tak, jak powinien, żaden nie był przyjemny, nawet te lekkobasowe ambientowe utwory brzmiały na nich karykaturalnie. Już chyba wiem czemu Denon w materiałach prasowych umieszczał zdjęcia ludzi w samolotach – bo bas D7100 jest w stanie skutecznie zagłuszyć dźwięk silników. Faktycznie, bardzo praktyczne.
Sprawia on wrażenie nastawienia tylko i wyłącznie na kwestie efekciarstwa i realizowania podstawy rytmicznej na szybko, po studencku, na łatwiznę. Być może tego się nie czuje od razu, mało tego, słuchawki w niektórych sytuacjach są w stanie oczarować takim a nie innym wydaniem, ale niestety dla mnie to w tej cenie punkt, w którym oczekuję należytej precyzji i pieczołowitości konstrukcji linii basowej. Nie muszę silić się tu nawet na specjalne porównania z innymi konstrukcjami. Podczas, gdy inni producenci poświęcają wyraźnie więcej czasu na kwestię mozolnego konstruowania przez swoje słuchawki warstwy basowej, Denon zdaje się idzie po najkrótszej linii oporu w coś, co przypomina ledwo kokieterię najmłodszej klienteli, dla której musi być „BASSSSSS” przez pięćdziesiąt „S” pisanych z wielkiej litery. Do tego obrazu nie pasuje tu ani cena, ani nawet przyjęcie odgórnie nastawienia, że słuchawki mogą być nacechowane bardzo rozrywkowo. Niestety, rozrywkę to można mieć na słuchawkach, które oferują prawdziwy bas – pełny, świetnie kontrolowany, do tego dostatecznie szybki i przyjemny, w którym można się zanurzyć. Tutaj można co najwyżej dostać nim za przeproszeniem w mordę i to jeszcze za całkiem dużą kwotę. Można więc powiedzieć, że jest to na nasze uszy i portfel zwykły napad bandycki.
Największym moim zastanowieniem jest tu ponad wszystkim fakt, że taki jego poziom w razie potrzeby można ustawić sobie korektorem. A uszczęśliwianie na siłę ludzi ma tutaj taki efekt, że nie daje im się żadnej alternatywy. Słuchawki „audiofilskie” które muszą być puszczane z telefonu, aby dało się ich słuchać i żeby bas nie zalewał tak mocno reszty? To trochę nie na miejscu, nie w tej cenie.
Przytoczę przykład z NuForce NE-700M. Wprost z pudełka grały również piekielnie mocnym basem, zbyt mocnym. Słuchawki chciałem już skreślać, ale odjąłem sobie na szybko naddatek basu aby zobaczyć, jak wygląda reszta. Odkryta jakość średnicy i góry, ich płynność oraz przykrywana do tego momentu sceniczność mnie złamały. Słuchawki grały przepięknie, a kosztowały raptem 230zł. Był to zabieg w nich czysto po stronie tonalnej, celowego strojenia. Tymczasem w D7100 po jego zredukowaniu odkrywa się pobojowisko, definitywnie nie jest to zabieg czysto tonalny, a perfidnie maskujący i bardzo mi się to nie podoba, bo potwierdza tylko tezę o pójściu na łatwiznę.
Średnica
Wyjdźmy więc z basowego dołka, a raczej zejdźmy z górki przez niego tworzonej i wkroczmy w średnicę. Po drodze należałoby zabrać ze sobą duże szkło powiększające, bowiem średnicy trzeba będzie przez taki a nie inny układ linii basowej trochę poszukać. Okazuje się, że zakres ten jest totalnie zaszczuty przez bas, a wyłania się dopiero wówczas, gdy tenże milknie wreszcie i daje słuchaczowi odpocząć. Średnica ma tu wymiar trochę wycofany scenicznie, niebezpośredni, jednocześnie grający jakby zza delikatnej kotary, w sposób sztuczny i oschły. Plastikowy, to chyba najlepsze słowo w tym przypadku.
Słychać to dobrze gdy pozbędziemy się nadmiaru basu, aczkolwiek razem z nim z jednej strony wychodzi ona trochę w naszą stronę (wrażenie in plus) i pokazuje swoje trochę bezbarwne oblicze (in minus). Dlatego najlepiej czułby się ten zakres na lampach, które wprowadzą sobą odpowiednią ilość kolorytu. Mam jednak wątpliwości, czy aby strojenie takie ze strony Denona nie było docelowo na urządzenia po prostu stare i kiepskie, których tonalność była najlepiej „garbata”. Między najniższym basem a clou średnicy brakuje po prostu wspólnego mianownika, pomostu, który całość by sklejał ze sobą. Denony grają tak, że nadmiar niższego basu uzupełnia tą lukę, przesadyzmem zapełnia to, co powinno być zrobione zupełnie czymś innym i w inny sposób. Rezygnacja z tego zabiegu poprzez deeskalację (ostatnio całkiem modne słowo) jego wysadzenia odbiera część walorów także średnicy. Konsekwencja jest to dla brzmienia podwójna. Brakuje angażu, nie ma tego czegoś, co by mogło chwycić za serce i nie puścić. Miał to zapewne robić bas. Nie robi.
Za przykład niech funkcjonuje tu pierwszy utwór Shigeru Umebayashi z The Grandmaster, w którym oczywiście bębny na samym początku są zbyt potężne, przerysowane basowo, głuche i nie nadające rytmu, a zabierające pierwszy plan. W tej samej chwili przestrzennie umiejscowione skrzypce w ogóle nikną w oddali i nie budują w żaden sposób nastroju, nie są w stanie do nas przemówić, grają jak z pudełka. Utwór ten łączy się od razu z drugim – Snem 64-ech Rąk – gdzie skrzypce są już pozbawione dystansu i poprzednik jedynie zapowiadał występ, jaki dokonuje się tym razem. Znów mimo znacznie lepszej ich pozycji i nawet wycofania się basu na drugi plan, średnica nie czaruje, nie angażuje, nie ma naturalnego wymiaru, w którym słuchacz powinien się obracać. Love Theme I oraz II – to samo, nawet przeczytawszy tytuł niespecjalnie daje się poczuć emocje, choć tym razem w najspokojniejszym tonalnie wydaniu.
Góra
O dziwo zaskoczyła mnie pozytywnie. Jest bardzo dobrze słyszalna, detaliczna, dobrana w idealnych proporcjach, ale przede wszystkim czysta i klarowna, zupełnie nie pasująca do reszty tego byle jakiego towarzystwa. Niesie ze sobą to pewną konsekwencję w postaci odrywania się od średnicy i grania własnych skrzypiec. Te jednak i tak są zakrzykiwane przez idiotycznie wybity bas. Nie mam pojęcia kto stroił te słuchawki, ale albo miał sprzęt bardzo wadliwy, albo był po prostu głuchy. Górę stawiałbym zatem jako najlepszą cechę Denonów i powód do ich dumy, ale nie jest to jeszcze usprawiedliwieniem ich zakupu. Takiej góry można poszukać sobie w wyższych Shure oraz ATH i to z powodzeniem za mniejsze pieniądze. Skreślając jednak z rozważań wątek opłacalności Denony naprawdę muszę za górę pochwalić.
Scena
Co prawda D7100 cechuje też całkiem dobra holografia, ale scena robiona nieco sztucznie w charakterze ogólnym. Całkiem szeroka jak na słuchawki zamknięte, co można zanotować sobie to za plus, jednocześnie z głębią pozornie kompletną, bowiem kuleje oś góra-dół. Przekaz jest spłaszczoną dzięki niej elipsą, bardziej dwuwymiarową niż trój, przez co element ten nam się nie popisuje w jakimkolwiek utworze o co bardziej rozbudowanej scenie. Pozostawia to wrażenie ubytku, że czegoś brakuje, a które wpasowuje się całkiem zgrabnie w te już dostatecznie mocno wytworzone przez bas i średnicę.
Potęguje się „dziwność” przekazu, jego niekompletność, jakby D7100 nie były modelem ze szczytu cennika. Niestety jakimś cudem są. Biorąc do ręki takie ATH-A2000X pod względem scenicznym w porównaniu do D7100 naprawdę nie wiem co o tych drugich myśleć. ATH są tańsze, znacznie lepiej poukładane, a scena jak na zamknięte jest realizowana po mistrzowsku. Dało radę? Dało. Więc co tu się w ogóle stało? Gdzie oś góra-dół? Dlaczego jeśli nawet odmówiono mi prawa do dużej sceny w tej cenie, to jeszcze zabrano możliwość określenia jej jako jakkolwiek poprawną? Skoro mam zapłacić naprawdę sporo jak za takie słuchawki, więc pomijając już kwestie tonalne oczekiwałbym, że przynajmniej zagrają mi na wszystkie kierunki, a nie 66%. No ale po co, przecież mam w zamian BAS, po co mi scena w słuchawkach kosztujących na początku pięć i pół tysiąca złotych. A chyba nie jest z mojej strony afrontem, aby już jakieś tam oczekiwania w tej cenie mieć, prawda? Oczywiście że teraz są tańsze, ale nie zmienia to faktu, że na początku chyba nie wiadomo było ile za nie w ogóle żądać i dopiero rynek musiał to w dużej mierze zweryfikować. Chwała tym samym tym z Was, którzy dostali je za grosze, naprawdę i bez przekąsu.
Całościowo
Z powodu tego, co mi przed testami mówiono, spodziewałem się nie najlepszych efektów i nie chodzi tu o niewpasowanie się w mój gust, bo to rzecz w recenzji powinna być drugorzędna, ale to, co zastałem przeszło moje oczekiwania. W drugą stronę. Poza jakością góry, która faktycznie jest bardzo dobra i czuć w niej poziom oraz może od biedy szerokością sceny, słuchawki nie prezentują sobą dźwiękowo absolutnie nic ponad to i nie usprawiedliwiają niczym tak wysokiej ceny. Dawno nie słyszałem takich defektów w słuchawkach takiej klasy i uznaję to za rzecz naprawdę niedopuszczalną. Ubytki w pasmach bazowych? Brak jednej osi w scenie? Naprawdę nie wiem jakie może być tego tu usprawiedliwienie, nic mi nie przychodzi do głowy. Patrzę sobie w nią, szukam w tym wszystkim celu, sensu. Nie znajduję. Trudno jest mi nawet snuć teorie na ten temat, nie mam pojęcia czemu słuchawki te przeżywały niedawno hype. Brzmi to lepiej na kablu dłuższym, jak również na zamiennikach, ale wciąż jednak prezentuje podobny, trochę zbyt karykaturalny niż funowy, charakter.
Brzmienie jest w nich wysadzone na basie, który zalewa wszystko pod sobą, niespecjalnie też angażujące średnicowo oraz upośledzone scenicznie na trójwymiarowości, zostawiając słuchaczowi do dyspozycji dwie osie z trzech. Biorąc pod uwagę tonalność i priorytety, podobne brzmienie zdarzyło mi się poznać we francuskich EarSonicsach S-EM6. Podczas gdy Denony kosztowały według cennika 5500zł, zaraz po tym 4500zł, S-EM6 można było nabyć za identyczną kwotę. Słuchawki te robią wszystko to, co Denony, z tym że 10x lepiej, ze znacznie lepszym basem, pełniejszą średnicą, równie ciekawą górą, ale przede wszystkim wyraźnie bardziej kompleksową sceną. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że to dokanałówki, więc porównanie jest już z definicji nie na miejscu. Ale chyba też służy tu za najlepszy komentarz.
Zastosowanie
W moim przypadku okazało się, że jak żadne inne słuchawki, nawet EVO, najwygodniej słuchało się D7100 z lekkobasowego uDAC’a-2, którego wielokrotnie opisywałem jako „specjalistę” od słuchawek przesadzonych na dolnych zakresach. Żeby było śmieszniej, to jeszcze po przelotce z RCA oraz -6dB w rejonie najniższego basu. Coś masakrycznego. Oczywiście znacznie lepsze układy również poszły w ruch, ale nawet kostka uznawana przeze mnie za specjalistę od cięższych słuchawek nie dała sobie rady bez EQ. Wrażenia potęgują się, im gorszy kabel Denonom zafundujemy.
Ostatecznie słuchawki sprawdzają się więc na najlżejszych, najmniej prądowych i najsłabszych źródłach, jak drobne DACi i telefony raz przenośne playery. Co bardziej ambitni mogą próbować ratować je stacjonarnie segmentami korekcyjnymi, ale w tej kwocie naprawdę nie spodziewałbym się, że będzie trzeba zabierać się za tak wielką ilość zakresów i aplikować regulację po 6-8-10 dB. Może inaczej, nie spodziewałbym się, że za tyle pieniędzy będę musiał je prostować tak, jakby były to pierwsze lepsze słuchawki w moich rękach. Efekt ekstrawaganckiej ceny w takiej sytuacji działa tylko i wyłącznie na ich niekorzyść.
Tym samym nie jestem w stanie wskazać jednoznacznie gatunków, w których słuchawki się sprawdzą. Jeśli nie przeszkadza nam tonalność, to przyjemność odbiera scena. Jeśli utwór ma w sobie sporą ilość wokali, D7100 najzwyczajniej w świecie nie będą w stanie go pokazać i trzeba będzie się tego doszukiwać. Emocje płyną tu strumieniami, ale bynajmniej z muzyki odtwarzanej przez Denony w sensie pozytywnym.
Warto wspomnieć o jeszcze jednej rzeczy – słuchawki powodują u swoich posiadaczy swego rodzaju „efekt Denona”, polegający na skrzywieniu słuchu tak, że wszędzie jest im za mało (lub za dużo) góry, za mało basu, zbyt konkretnie i dosadnie. Po przejściu na inne modele trzeba niestety dać sobie parę dni na dostosowanie się ośrodka słuchu do normalności.
Konfrontacje
Oczywiście zaraz podnieść się może rumor, że przecież słuchawki kosztują teraz 3 tysiące, a nie te 5 i pół, że czemu porównuję je do UCIEMów, że są unikatowe, że coś tam coś tam. Żeby trzymać się granic sprzętu na tym samym poziomie wystawiam więc również zamknięte ATH-A2000X do tego pojedynku. Art Monitory kosztując ok. 2000 zł w zasadzie każdym kluczowym aspekcie robią z D7100 co chcą, brutalnie, ale też w zgodzie z prawdą. A2000X są niesamowicie holograficzne jak na słuchawki zamknięte i sceny ich po dziś dzień nachwalić się nie mogę, a właśnie tu kuleje twór otrzymywany w Denonach. Bas też jest sensowniejszy, średnica również pokazywana ciekawiej ze swojego dystansu niż po Denonowemu, jedynie górę wybrałbym w wydaniu Denona jako łagodniejszą od ATH, a na czym lista sukcesów D7100 się zamyka. Unikatowe? O tak, nie spotkałem się jeszcze z takimi słuchawkami.
Naprawdę trudno jest mi tu pisać na temat innych porównań, bo po prostu nie ma to dla mnie sensu. Mam cały czas wyrzuty sumienia, że pastwię się tylko nad nimi w taki sposób i czynię przykrość ich posiadaczowi, a tego w ogóle bym nie chciał. Cóż jednak począć? Naprawdę nie dano mi tu wyboru i nawet gdybym dostał je wprost od dystrybutora, to napisałbym dokładnie to samo. Albo raczej napisał i nie opublikował, bo by się na to pewnie nie zgodzili. Po co bowiem komuś recenzja mówiąca niepochlebne rzeczy o czymś, co jest tak perfekcyjnym „skokiem na kasę”? A może to faktycznie są podróbki? Przypomina mi się ten mem z Keanu Reevsem, chyba nawet trafnie.
Podsumowanie
Zalety:
+ bardzo dobrej jakości obicia oraz nausznice
+ całkiem dobra wygoda użytkowania przy małej wadze własnej słuchawek
+ wymienne okablowanie
+ naprawdę zadziwiająco dobrej jakości góra
Wady:
– wykończenie materiałów poniżej krytyki
– plastikowy system regulacji który wyrabia się po tygodniu
– brzmieniowo niedostatki jakościowe, których nie powinno być w tej półce cenowej
– problemy z egzystencją niektórych osi scenicznych
– kompletnie przesadzony bas
– nieobecna, bardzo sztuczna średnica
– cena to niesmaczny żart, nawet po obniżce
Subiektywnym zdaniem
Powyższa recenzja mocno opiera się o wrażenia negatywne wywołane najcieńszym kablem, który Denon dorzucił do zestawu chyba trochę na siłę, a których zmyć nie mogły postępujące po nim odsłuchy już z kablem prawidłowym. Było lepiej, ale wciąż jednak nie to, czego bym się spodziewał, a nabywając słuchawki za taką kwotę jak Denony naturalnie oczekujemy od nich przecież pokazania klasy absolutnej. Nie jakiegoś jednego zakresu, jednej cząstki, a odpowiedniego poziomu całościowego.
Po prostu słuchawki odebrałem całościowo negatywnie i już nie szukałem im na siłę warunków w których zagrają lepiej, kabli na które trzeba się kosztować lub nie, źródła itd. Charakter wciąż przebijał, wciąż było w nich czuć niezmienne clou, jakim było brzmienie nie do końca naturalne i realne. To brzmienie mniej lub bardziej nastawione na łupanie basem i emanowanie – skądinąd dobrej trzeba przyznać jakości – górą kosztem średnicy i części sceny, jakby w nadziei, że słuchacz oczarowany samą szerokością i dostateczną holografią nigdy się w tej ukrytej słabości D7100 nie połapie. Nie chcę aby było to co powiem odbierane ad personam, ponieważ jestem mimo wszystko bardzo wdzięczny ich posiadaczowi za wypożyczenie i możliwość może nie tyle spróbowania najwyższej szkoły Denona, co szansy zweryfikowania jeszcze niedawnego na ich temat gorączki zakupowej.
O ile pomyliłem się sromotnie w przypadku Audeze, w których teoretycznie najgorsze słuchawki okazały się być najlepszymi i to na tyle dobrymi, żeby osobiście pociągnąć je za sznurek, tak przy Denonach już nie i słuchawki naprawdę zawiodły jakiekolwiek oczekiwania, jakie stawiałbym wobec nich w tej cenie. Oczywiście mogą się podobać, czego przykładem jest chociażby ich właściciel, ale dla mnie osobiście i całkowicie subiektywnie są przecenionym i niewiele lepszym od D600 wariantem ekskluzywnym, który ową ekskluzywność po prostu udaje. Moim zdaniem nie są to słuchawki warte swojej ceny, ani tej pierwotnej, ani aktualnej po obniżkach. W szczycie wyceniałbym ich brzmienie na nie więcej niż 1000 zł i to z pewnym jeszcze przymrużeniem oka.
Wracając do słów przytoczonego na początku recenzenta – obok LCD-2 te słuchawki stały chyba tylko w zakresie góry, którą faktycznie mogłyby tu rywalizować ze względu na jasność, ale już scenicznie z wywoływanymi tam do tablicy HD800 – w życiu. Jest to ten klasyczny, podręcznikowy wręcz przykład „audiofilskiego skoku na kasę”, przy którym wykorzystuje się prosty fakt, że ludzie kupują oczami i ceną oraz psychologicznym szczytem oferty. Tymczasem ani wykonanie, ani brzmienie nie podążają w kierunku wyznaczonym ceną przez najwyższy model Denona. Opłacalność przy nich po prostu nie istnieje, bowiem można nabyć słuchawki porównywalne lub też i wyraźnie tańsze, a jednak lepsze, wierniejsze, znacznie lepiej wykonane. Jeśli komuś brakuje efekciarstwa na basie, zwykły korektor się kłania i tym samym identyczny rezultat końcowy. Skoro więc można lepiej i taniej…
Wow. To chyba najbardziej krytyczna recenzja tych słuchawek jaką znalazłem :), a ogólnie recenzje mają dobre. Wręcz poczułem w sobie siłę praworządności, która nakazuje ustalić coś więcej i dodać coś od siebie 😀
No dobrze. Z wieloma rzeczami się zgadzam (bądź nie, ale mam doświadczenia/słuchu/możliwości by podjąć polemikę), jednak chciałbym nieco uzupełnić, ponieważ jak sądzę wiem o co może chodzić.
Szukając informacji w internecie można znaleźć taką informacje „Extremly long burn in time” – i co tutaj gadać, to prawda, o czym za chwilę. Te słuchawki kosztowały 5000 zł (horror), ale szybko rynek to zweryfikować i cena spadłą nawet do 2500 (nawet ok), podczas gdy ja nabyłem je za 1600 zł za prawie nowe (wg mnie gratka). Był taki okres że naprawdę spora grupa ludzi z zachodu nabywała je jak eksperyment – rozczarowała się – szybko pozbywała tych słuchawek nim dostały należytą szansę. No, ale ktoś traci, ktoś korzysta – tym razem ja 🙂
Pierwsze wrażenie mniej więcej takie jakie mówisz: średnica wycofana i wręcz zalewają basem – co nie zawsze musi być złe, nawet podobało mi się to brzmienie Ride the Lightning metaliki z dobrych czasów, no ale dobra, to się nie nadaje jako uniwersalne słuchawki jakich szukałem – najwyżej takie do spokojnego cichego, niemęczącego słuchania. Myśl: zapewne poszukam innych, ale po drodze jeszcze chciałem przetestować jak to gra z faktycznym wzmacniaczem słuchawkowym. Wcześniej: zewnętrzny DAC Asus Xonar Essence One z wymienionymi OP (Texasy) (producent chwali się, że to urządzenie FAKTYCZNIE potrafi napędzić oporne słuchawki (audytorzy potwierdzają), a same denony można nawet z iphone’a napędzić… no ale mało wiary we mnie). No dobrze: nabywam i podłączam do urządzenia IFI ICAN (zarówno asus jak i (szczególnie) ifi są nieco śmieszne z punktu widzenia „prawdziwego” audiofila, ale nie jest to do końca prawda – odsyłam do internetu zaciągnąć opinii).
No to dobrze wtykam, słuchawki we wzmacniacz i mówię…. WOW. O to chodziło: średnica przesunęła się do przodu (było V, teraz jest łagodne N), bas utemperował i nabrał kultury…. nie trzeba kupować kolejnych słuchawek. Po drodze zmieniłem jeszcze parę kabli, w końcu zostało na StraitWire Encore (ciepły, łagodzący, ale szczegółowy – tak jak lubię). Co do basu ogólnie szczególnie zadowolony byłem z tego, że potrafi tak nisko zejść, ale nie wdzierać się w średnicę…. w wielkim uproszczeniu mówiąc.
Ogólnie mam taki słuch, że generalnie lubię ciepły łągodny dzwięk bez przejaskrawień w każdym paśmie. Np, dla mnie te denony mają nieco dużo wysokich, nie mówiąc już o charakterystyce Sennheiserów HD800 o wiele szczupleszych w dolnym paśmie – grają wspaniale, ale u kolegi mi nie po podpasowały…. z drugiej strony jestem też „detail Freak’ime” co nieco kłóci się z ciepłym dźwiękiem – zapewne zakupie i HD800 do odsłuchów okazyjnych 🙂
No ale wracając do tematu: były absolutnie od razu ogromne różnice między DAC (który mini jest wzmacniaczem słuchawkowym) a faktycznym wzmacniaczem słuchakowym… spore zaskoczenie, ale nie tak duże jak parę miesięcy później kiedy zachciało mi się posłuchać ponownie „Ride the Lightning” podbarwionego basowo. Włączam a między Xonar’em a IFI prawie nie ma różnicy (Na ify nieco lepiej, ale nie mówie o generalnej budowie dzwięku tylko raczej niuanse w które trzeba się wsłuchać).
Moja teoria jest taka: mocniejszy wzmacniacz lepiej potrafi napędzić niedogrzane słuchawki, czy to jest teoria prawdziwa?
Jeśli tak to wniosek: te słuchawki naprawdę potrzebują ekstremalnie długiego okresu wygrzewania (używane co par dni przez parę miesięcy) – o czym Pan wspomniał w recenzji jako możliwość.
Podsumowanie: piszę ten komentarz, bo szukając informacji w internecie te słuchawki mają bardzo dobrą opinię i 2 wady: Raz, że „wygodnie leżą TYLKO na bardzo dużej głowie” (takiej jak moja, dla mnie są naprawdę wygodne, ale nie wiem czemu tak je skonstruowano). Dwa. że „jednak HD800 lub topowe Grado są lepsze” (chociaż są tacy co się dadzą pochlastać jako opozycja męczenników, ja jedynie uprzejmie zauważam 🙂 )…. no może jeszcze Trzy: za drogie i faktycznie denon zdrowo minął się z rynkiem, ale potem cene spadła dwukrotnie. Denon ogólnie przepgrał parę rzeczy, bo też próbował je sprzedawać jako słuchawki do iphone, a sądze, że audiofile nie słuchają muzyki ze smartfonów ogólnie jako grupa, użytkownicy Iphone’a za to nie kupią nic co nie jest w kolorze białym i bez jabłuszka w logo. Co ich obchodzi, które słuchawki są lepsze….
No to na koniec par słów: to naprawdę fajne i uniwersalne słuchawki (przepraszam, ale bardziej klasycznie Audiofilskie słuchawki nie zagrają np… no nie wiem: Prodigy, techno, Hip-hopu). Oczywiście jak wspomniałem wcześniej być może nie mam muzycznego słuchu, a zaczynam zauważać, że w tej półce cenowej ludzie zaczynają się dzielić na grupy stojące ścianą za pewnym swoim wyborem. Nie sądzę, że tutaj chodzi o religię (udowodniono, że logo Iple wywołuje podobne reakcje w mózgu co np. krzyż), a raczej przypuszczam, że głównym czynnikiem podziału jest rodzaj uszu/słuchu. Jestem pewien, że HD800 kładzie Denony czym coś pozwolę sobie nazwać „klasycznym audiofilskiem pięknem muzyki” – pewnie nie dowiem o co chodzi, ale wysnuwam takie przypuszczenie, bo jest grupa osób, która naprawdę wywyższa te słuchawki nad resztę i pewnie mają ku temu powody.
Mam nadzieje, że ten komentarz jest pomocny. Z chęcią podejmę polemikę.
Ja kupilem nowe za 2499zl i graja z Luxmanem p-200. Nie slysze tych problemow o ktorych piszesz. Mam tez HD800 i HD 650. Bas jest potezny ale moim zdaniem jest szczegolowy i kontrolowany. Porwnywalem z HD800 i HD650. Daja duza frajde ze sluchania, rozkrecaja emocje w przeciwnienstwie do HD800 gdzie jest czasami nudno (HD800 maja inne zalety dlatego je mam). Sluchalem wczesniej Audeze LCD-XC i Denony podobaja mi sie bardziej. Dzwiek LCD-XC wydawal mi sie suchy.
No niestety tak w ich przypadku wyszło. Mi z kolei zupełnie na odwrót wypadły XC i nigdy nie powiedziałbym, że są suche. Aczkolwiek udało mi się zmusić je do takiego zachowania na słabym, jasnym źródle, które podpiąłem tylko na potrzeby zaspokojenia ciekawości, bodajże był to uDAC-2. Jest sporo osób którym brzmienie D7100 bardzo się podoba i jak najbardziej mają do tego prawo. Po prostu moja skromna osoba raczej się do nich nie zalicza, choć słuchawki za jakość góry i wygodę naprawdę muszę pochwalić.
Witam,ja mam takie pytanko a właściwie problem z tymi słuchawkami,przy dłuższym i głośnym słuchaniu słuchawki zaczynają syczeć,czy to jest coś uszkodzone i ewentualnie da się naprawić,Denony grają z Marantz-HD DAC1
Witam Panie Mirosławie,
Niestety nie wiem. Choć jestem miłośnikiem sprzętu audio, nie zajmuję się zawodowo jego naprawami. Mogę jedynie doradzić sprawdzenie słuchawek pod innym sprzętem, ale wydaje mi się że problem jest gdzieś u Maranza.