Przestrzenność w dokanałówkach to temat tabu. Niby jest, ale gdy przyjrzeć się jej z bliska, to okazuje się, że nie do końca – a to głębia jest jakaś taka mała, czasami nie ma jej wcale, a to stereofonia również ustępuje wielu nawet tańszym słuchawkom dousznym czy w ogóle o większej konstrukcji i tak w kółko. Dlatego jeśli ocenia się modele dokanałowe pod kątem sceny i odkrywa, że grają naprawdę przestrzennie i nie zostawiają po sobie wrażenia „cienkiej rurki”, to słowa uznania powinny być tu zaakcentowane podwójnie. Tą trudną sztukę próbuje tymczasem podjąć i wykonać Brainwavz w swoim modelu M3.
Dane techniczne
Najpierw „przelećmy” po specyfikacji i wyposażeniu, co już się zresztą utarło jako standard w innych recenzjach:
Przetworniki: dynamiczne 10,7mm
Opór: 20 Ohm
Czułość: 115dB dla 1mW
Częstotliwość: 20Hz – 20kHz
THD: <= 0.5% @ 94dB 20upa
Moc wejściowa: 10mW
Maksymalna moc wejściowa: 40mW
Wtyk: 3,5 mm pozłacany, kąt skrzywienia 45′
Długość kabla: 1,3m
Gwarancja: 1 rok
Waga netto: 10g
W zestawie wraz ze słuchawkami otrzymujemy:
– dodatkowe pary tipsów S / M / L (po dwie na rozmiar)
– 1x pianki Comply T400
– klips do kabla
– pokrowiec
Jakość wykonania i konstrukcja
O M3 nie ma zbyt wielu publikacji, toteż potencjalni nabywcy wolą iść w „pewniaki” i nie eksperymentować z niczym nowym. W zasadzie konstrukcja M3 przypomina miejscami R1, ale tym razem wciąż mamy do czynienia z jednym przetwornikiem. Pomijając kwestie estetyczne i nie rozwodząc się nad tym tematem, zwracający na siebie uwagę duży wypustek pełni rolę akustycznej komory dyfuzyjnej, a przynajmniej tak podejrzewam, dzięki czemu dźwięk ma się gdzie rozchodzić w ramach korpusu i czego uzupełnieniem jest wyraźnie zaakcentowany otwór powietrzny. Wiąże się to z pewnymi ograniczeniami użytkowymi – słuchawek z tego względu nie da się używać z kablem zawiniętym za uchem, ponieważ kształt dopasowany jest tylko i wyłącznie do noszenia tradycyjnego.
Jeśli już jesteśmy przy noszeniu, M3 to jedne z najwygodniejszych słuchawek na rynku, spokojnie mogące konkurować z równie cenionymi przeze mnie pod tym względem NuForce’ami. Nie zapewniają rewelacyjnej izolacji od otoczenia, która jest poniżej przeciętnej, ale przez to można sobie pozwolić na dłuższe ich użytkowanie bez uczucia zmęczenia kanałów słuchowych. Tipsy są klasyczną można powiedzieć konstrukcją Brainwavz’a, z szerokimi i ciasno trzymającymi podstawami ale zawężonymi wylotami o ściętym i mocno wygładzonym szczycie, które w kanale trzymają się przez to płytko, ale bez żadnych konsekwencji dla brzmienia.
Rewelacyjny jest tu kabel, będący patentem żywcem wziętym z modelu M2, a zatem splot dwóch mniejszych kabelków w dodatkowej otulinie zabezpieczającej, przypominający bardzo mocno epic cable od Westone. Jest dzięki temu bardzo wytrzymały i odporny na chociażby bardzo uciążliwe w dokanałówkach skręcanie oraz plątanie. Jeśli ktoś z Was notorycznie ma z tym problemy, M3 będą na owe bolączki świetną receptą i to bez potrzeby wizyty u lekarza.
Brzmienie
Po Brainwavz można spodziewać się generalnie wszystkiego, więc do testu przystępowałem totalnie w ciemno i bez jakichkolwiek oczekiwań co do dźwięku M3. Przypomnę w tym miejscu, że Brainwavz nie podchodzi do swoich modeli na zasadzie numeracji postępującej, zatem np. M3 nie jest gorsze od M4, a te z kolei nie są gorsze od M5, przynajmniej w teorii. Gdzie zatem plasuje się „em trójka”? Tym razem po środku całości, ale po kolei…
Zaczynając tradycyjnie od basu, słuchawki oferują wyczuwalny, ale stosunkowo neutralny bas o ciemnawym zabarwieniu, wykazujący cechy tak samo poprawności jak i jednoczesnej pewnej płaskości. Nie jest punktowym blaszakiem, nie jest też soczystym owocem, jest wszystkim w tym samym czasie, choć to punktowość jest tą cechą, którą z czasem zaczyna się w nich dostrzegać bardziej. Mocno uzależnia się też od źródła i generalnie można stwierdzić, że im bardziej muzykalne tym lepiej, ale też niestety i mocniej. Wiele zależeć będzie także od utworu, bowiem linia basowa jest w tych słuchawkach bardziej reagentna, niż można byłoby przypuszczać. Na przykład w utworze Oktrovenie od R.Roo eksponuje się punktowy niższy bas, który na innych słuchawkach podlega mniejszym bądź większym redukcjom i wygładzeniom. Z drugiej strony przejście na single Oblivious Karafiny z Kara no Kyoukai – Fukan Fukei i wspomniana tendencja do punktowości jest sporo mniej wyczuwalna, ale też na swój sposób uzupełniająca ten utwór w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Średnica jest podbita w swoim górnym zakresie, dzięki czemu serwowana jest w sposób bezpośredni i skoncentrowany. W tego faktu też płynie spora ilość detali, które nie nikną w uszach tak łatwo i uzupełniają całościowy obraz dźwiękowy. Połączenie średnicy z basem jest bardzo płynne i zasługuje na słowa uznania, gdyż udziela im się wtedy wzajemny przepływ tego samego ciemnawego charakteru, dociążając np. wokale, czyniąc je bardziej masywnymi, z większym przekazem i sensem, ale swój udział ma tutaj także góra…
… schowana za pozostałymi fragmentami pasma i wprost z pudełka sprawiająca wrażenie najsłabszego elementu całej tej dźwiękowej układanki. Nie ma w niej już tak wyraźnej neutralności w zachowaniu i podatności na źródło, jak w przypadku dołu, nie ma też tak dużej bezpośredniości jak w średnicy. Wystarczy jednak nieco ją podciągnąć, aby usłyszeć, że w rzeczywistości jest to tylko wycofanie bez poważnych konsekwencji jakościowych jako takich. Zdarzało się już tak, że góra była nie tylko schowana, ale też mocno zapiaszczona i reprodukowana niedbale, z niską jakością. W M3 model brzmieniowy stwarza z kolei spore możliwości, aby sobie z taką sytuacją łatwo poradzić i zawsze staram się nie tyle oceniać słuchawki przez pryzmat tego jak grają, ale też ile trzeba się napocić, aby zmusić je do grania lepszego. Brainwavz okazują się bardzo prostym pacjentem w przypadku takiej operacji i z tego też tytułu negatywne punkty płynące z ich ciemnego grania zaczynają częściowo tracić na znaczeniu. Wystarczy np. E07K i jego podstawowa korekcja z wbudowanego EQ, a wokale nabierają otwartości, brzmienie również, zaczyna być naprawdę nieźle, miejscami idealnie i bez utraty tej przyjemnej ciemnawej aury oraz nieprzesadzonej muzykalności.
Scena z kolei to prawdziwy skarb w tych słuchawkach i chyba najszersza stereofonia w tej cenie. Słuchawki zaskakują bardzo pozytywnie graniem większym i szerszym niż one same, przez co spokojnie i pewnym krokiem wychodzą poza standardy dokanałowe, czyli ogólną poprawność sceniczną. Całość w M3 rysowana jest jako mocna elipsa z „wybrzuszeniem” z przodu, a więc mamy świetną separację L-R z dużą ilością miejsca na alokację dźwięków po obu stronach głowy oraz dosyć wyczuwalną przestrzeń przed sobą. Jedynie percepcja dźwięku idącego do tyłu jest w nich mniejsza, ale bierze się to też po części stąd, że słuchawki grają minimalnie przed słuchaczem. M3 rysują się zatem jako słuchawki dla wszystkich, którzy cenią sobie szerokie granie i nie chcą rezygnować z niego nawet wtedy, gdy przesiadają się na „doki”, jednocześnie nie chcąc wydawać znacznych kwot na modele wyższe od innych producentów.
Ponieważ w zestawie otrzymuje się wspomniane pianki Comply T400, wypadałoby wspomnieć również i o nich w kontekście M3. O ile zazwyczaj miały pozytywny wpływ na słuchawki, tak tutaj wydaje mi się, że mimo wszystko lepiej jest trzymać się silikonówek. Przy T400 brzmienie traci nieco swój ciemnawy charakter, ale staje się nieco zbyt neutralne i lekko wysuszone, przez co słuchawki nie mają swojego pierwotnego wyrazu i ma się dziwne uczucie jakoby nie grały tak jak powinny. Warto mimo wszystko poeksperymentować, ponieważ są to wciąż moje subiektywne odczucia i komuś może zdarzyć się na odwrót i słuchawki z T400 zagrają lepiej niż ze standardowymi tipsami.
Jak więc wypadły M3? O dziwo bardzo dobrze. Słuchawki grają interesująco i choć reprezentują ciemną reprodukcję dźwięku, to mimo wszystko warto się nimi zainteresować. Otrzymamy tu ciemnawą średnicę wraz z reagentnym i mocnym, nieco punktowym, ale wciąż nieprzesadzonym dołem oraz wyraźną stereofonią, która jest najmocniejszą stroną M3 i mocno wyróżnia je na tle konkurencji. W przetwornikach zatopionych w M3 jest też spora ilość potencjału do wykorzystania, dlatego wycofaną górę można bardzo łatwo przywrócić bez konsekwencji jakościowych, uzyskując w ten sposób dobre i stosunkowo wyważone brzmienie o szerokim wychyleniu i przede wszystkim w dobrej cenie.
Zastosowanie
Ze względu na słabą izolację od otoczenia słuchawki nie nadają się do używania w głośnych pomieszczeniach, choć wyczuwalny bas pozwoli część słabszych dźwięków w outdoorze kompensować. Sprawdzą się z każdym gatunkiem muzycznym, nie faworyzując tutaj niczego konkretnego.
Słuchawki w zakresie budżetowych źródeł pokażą się z ładnej strony na wszystkim, co jest jasne i przestrzenne lub oferuje jakkolwiek sensowną korekcję brzmienia, bowiem tak jak pisałem wcześniej wystarczy odjąć im troszkę dołu i dodać nieco góry, aby zaczęły grać zaskakująco wyważonym dźwiękiem, naprawdę mogącym zrobić wrażenie. Najlepszym pretendentem do tytułu mistrza synergii jest moim zdaniem testowany przez nas całkiem niedawno FiiO E07K, który mimo mniejszej sceny nadrobi ją z nimi z nawiązką jakością brzmienia oraz EQ. Zabawnym jest tu fakt, że zagrały z nim wprost „z dziurki” (czyli bez żadnych korekcji) lepiej, niż z bardziej neutralnym, mniej muzykalnym i jednocześnie droższym NuForce’m μDAC2, którego mimo wszystko cenię sobie wyżej. Sytuacja z synergią z E07K powtórzyła się również przy testowaniu na bardzo popularnym i tanim E10. Na obu produktach FiiO w przypadku sceny same M3 sobie świetnie poradzą, także nie ma obaw.
Podsumowanie
Jak do tej pory jest to jeden z najciekawiej i jednocześnie najpewniej grających dokanałowych modeli Brainwavz. Nominalnie grają ciemnym i muzykalnym brzmieniem o bezpośredniej średnicy i wyraźnej stereofonii, ze sporą podatnością na charakter źródła – na jaśniejszych zaczynają się otwierać, ale największe wrażenie mogą zrobić dopiero po lekkiej korekcji w zakresie mniejszego dołu i wyciągniętej góry, w efekcie grając dokładnie tak, jak powinny od początku, unaoczniając drzemiący w nich potencjał.
Witam Pana,
zachęcony Pana opinią nt. słuchawek Brainwavz M3, o której napisał Pan pod recenzją innych – NuForce NE-700M – kupiłem „em trójkę”.
I nie zawiodłem się. Co prawda przy odsłuchu pierwszego utworu nie odczułem większej różnicy z poprzednimi słuchawkami (Creative EP 630) co mnie nieco wystraszyło. Myślę jednak, że to wina samej „empetrójki”, bo kiedy zacząłem włączać inne utwory, to różnica była tak powalająca, że prawie spadłem z fotela – w przenośni 😉 Po prostu zupełnie nowa jakość muzyki.
Nie miałem pojęcia, że można osiągnąć taką przestrzeń (scenę?), muzykalność i tak potężny oraz przestrzenny bas w słuchaweczkach dokanałowych. Po raz pierwszy w życiu nie redukuję w korektorze niskich tonów, bo po prostu podobają mi się.
Przez tę przestrzeń, którą tworzą słuchawki mam wrażenie, że korzystam ze słuchawek nausznych – nie chce się wierzyć, że te słuchawki są wielkości paliczka.
„Pojawiają się” również zupełnie nowe instrumenty w niby dobrze mi znanych piosenkach, co zadziwia mnie co chwila i rozprasza w pracy 🙂
Jedyny minus, jak dla mnie, to ciemność, o której Pan pisał, ale już się przyzwyczajam.
Aż wstyd pisać, że kiedyś byłem zadowolony z Creative EP 630. Ale byłem; teraz to tylko słuchawki zapasowe, przy porównaniu z Brainwavz mające same minusy – widzę, że szkoda nawet czasu się na nie rozpisywać.
Nie żałuję żadnej złotówki wydanej na Brainwavz M3, bo po prostu są warte swojej ceny.
Dziękuję za polecenie i pozdrawiam 🙂
Czy poleciłby Pan te słuchawki do FiiO E18 Kunlun? Chodziłoby mi o uzyskanie w miarę równego brzmienia.
Nie będzie to złe połączenie, ale osobiście wolałbym do E18 znacznie bardziej klarowne i neutralne Etymotic MK5, które ten dociąży i nasyci.
Myślałem nad nimi, jednak mój budżet i pewna osobista leniwość raczej są tutaj problemem. Bo są one nieco droższe i na dodatek, jak wyczytałem w recenzji, wymagają jeszcze inwestycji w odpowiednie pianki i filtry
Oczywiście doczytał Pan że pianki są już w zestawie? Filtry można za to wykonać samemu, wystarczy zrolowany kawałek gąbki.
Miałem te słuchawki, właśnie mi się zepsuły, tzn po raz kolejny chyba zalała je od środka woskowina z uszu pomieszana z potem podczas biegania. Mogę prosić o podpowiedź co zrobić, żeby uniknąć takiego efektu? Czy takie słuchawki da się jakoś ratować? Kupię prawdopodobnie następne, choć te jeszcze grają, ale po prostu dźwięk jest słaby; może to nie przez przytkanie, o jakim wspomniałem, ale po prostu się zepsuły.
Panie Dawidzie,
Postaram się ująć to możliwie najdyskretniej jak to możliwe, ale przede wszystkim jeśli wykorzystuje Pan słuchawki podczas aktywności fizycznej, należałoby po każdym tak przepracowanym dniu wyczyścić tipsy i sitka. Do czyszczenia doraźnego stosuje się głównie czyściki precyzyjne, zakończone z jednej strony drucikiem w kształcie litery U, a z drugiej malutkim pędzelkiem z twardym włosiem. Może Pan poszukać takiego również w akcesoriach od golarek lub sklepie z artykułami malarskimi / artystycznymi. Tipsy należy myć w ciepłej wodzie, a wszelaka woskowina puści z nich od razu. Jeśli ma już Pan zabrudzone słuchawki do tego stopnia, że utraciły prześwit, miałbym pewien patent, ale jedynie ze słyszenia: sitka M3 zamoczyć w minimalnej ilości wody utlenionej. Słuchawki należy oczywiście trzymać w pozycji pionowej z sitkami skierowanymi w dół. Następnie w takiej samej pozycji pędzelkiem usuwa się pozostałe resztki woskowiny, a całość kładzie do wysuszenia np. na jakimś ręczniczku jednorazowym (nadal skierowane sitkami w dół).
Ja przeprosiłem się z moim Fiio X1, a jako, że pies mi zgryzł Soundmagic E10 postanowiłem kupić coś nowego. Pierwsze wrażenie – cudeńka, przedmioty z serii „wytrzyj palce w sweter nim je pochwycisz” grają głośno – przy 80 poziomie głośności, zrobiło mi się niedobrze i głowa zaczęła boleć – w słuchawkach EPka Greta von Fleet.
E10 nie miałem w uszach dobre pół roku – M3, pierwsze wrażenie – „Eeee, tamte grały lepiej :)” do momentu jak dla porównania, pożyczyłem E10 i najpierw posłuchałem na nich, potem na moich M3. Cuuudo! Panie!
Zdecydowanie, nawet nie śmiem próbować stawać w opisowe szranki z Autorem bloga, ale zgadzam się z tym co napisał 🙂
I jak mówię, słuchawki grają bardzo głośno! Jak dla mnie +.