Bowers & Wilkins Px8 to dla mnie kompletna nowość. To znaczy nie do końca aż taka nowość, bo ze słuchawkami Bowers & Wilkins miałem do czynienia parokrotnie i z reguły były to pozytywne (tudzież bardzo pozytywne) spotkania. Zarówno jakość dźwięku była należyta, jak i sporo aspektów czysto użytkowych i jakościowych. Aczkolwiek moja styczność z modelami P7 i P9 Signature mglisto snuje mi się w głowie i chyba bardziej jednak zapamiętałem P9 niż P7, choć w recenzjach jak na ironię podobały mi się na odwrót. Wynikało to z ówczesnych moich preferencji, które dominowały mimo wszystko w odsłuchach i dopiero z czasem człowiek „dojrzał” czy też „nauczył się” oddzielać swoje własne preferencje od faktycznej referencji. Dlatego do testów modelu Px8, będącego nowym narybkiem w ofercie producenta, podchodziłem absolutnie bez oczekiwań i domysłów jak może się zaprezentować. Zupełnie jak dawno temu przy P7 i P9.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Bowers & Wilkins za pośrednictwem sieci salonów Top HiFi, która podesłała niniejszy sprzęt celem wykonania rzeczywistych testów użytkowych i pomiarów. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.
Jakość wykonania, konstrukcja i wyposażenie
Bowers & Wilkins Px8 przyszły do mnie kompletnie nowe, zafoliowane, wprost od dystrybutora, toteż nie zdziwiłbym się, gdyby moim uwagom odnośnie dźwięku – jeśli jakiekolwiek wystąpią – towarzyszyć będą kontr-uwagi na temat wygrzewania itd., ale tak jak pisałem dawno temu w artykule na ten temat, wygrzewanie rzadko kiedy daje w słuchawkach wymierne efekty, o ile nie zastosowano przetworników z membranami np. o dużej sztywności i na faktycznie wymagającym rozruszania zawieszeniu. Nie wspominając już o nausznikach, bowiem pady u nas – słuchawkowców – są jak pomieszczenie u kolumnowców. I tak jak u nich dobra akustyka pomieszczenia to połowa (albo większa część) dobrego dźwięku, tak samo u nas dzieje się z padami.
Na pudełku zdradzono nam już na tym etapie kilka ciekawostek odnośnie ogólnego zarysu możliwości Px8. Membrany 40 mm z włókna węglowego, opcja korzystania z B&W Music App, szybkie ładowanie, czas pracy do 30 godzin na jednym ładowaniu, ANC, aptX Adaptive (szkoda że zabrakło czegoś więcej, np. LDAC), współpraca z jabłkowymi sprzętami… wygląda to wszystko całkiem ciekawie.
Słuchawki przychodzą zapakowane bezpośrednio we własne etui, gwarantujące najlepsze możliwe bezpieczeństwo w transporcie. Etui skrywa w sobie również okablowanie w formie bardzo dyskretnej skrytki z magnetycznie zamykaną klapką. Jest ona nieoczywista, toteż przydałoby się jakiekolwiek oznaczenie sposobu lub miejsca w którym jest otwierana.
Co muszę powiedzieć na początku, to jakość wykonania, spasowanie, użyte materiały, są wybornego sortu. Absolutnie nie ma się do czego przyczepić. Biorąc słuchawki w ręce, wrażenia pozytywne tylko się potęgują. Mamy tu głównie skórę ekologiczną, aluminium i trochę plastiku. Rama nośna i mechanizm widełek wydają się ekstremalnie solidne, a jednocześnie nie przekłada się to na rozrost gabarytów lub wagi.
Producent dołożył wszelkich starań, aby mimo kompaktowej budowy, słuchawki mogły pomieścić nawet większe uszy, tj. małżowiny. Pady są bowiem w środku bardziej pojemne niż sugerują to średnice ich otworów. To nie jest projekt przypadkowy i nie posądzałbym Bowersa o to, że względem poprzednich swoich modeli zaczęliby nagle się cofać w rozwoju. Choć w sumie i takie rzeczy się już widziało nawet i u renomowanych producentów z bogatym portfolio.
Po włączeniu od razu aktywuje się nam tryb ANC, a lektor przemieszany jest tu z prostymi dźwiękami sygnalizującymi chociażby prawidłowe sparowanie. Samo działanie systemu ANC jest bardzo dobre, korelując z izolacją pasywną słuchawek. Jest tak cicho, że słyszę – poza delikatnym i przytłumionym szumem – bicie swojego serca. To pewnie od emocji przed odkryciem jak te słuchawki grają. Nie miałem żadnego problemu ze sparowaniem słuchawek via Bluetooth wbudowany w układ AX200N na Linuksie.
Wygoda jest przy tym naprawdę dobra, mimo iż słuchawki czuć na głowie za sprawą umiarkowanego, ale wciąż wyczuwalnego, docisku do głowy. Jest on niestety niezbędny, jeśli słuchawki mają się sprawdzić wraz z systemem ANC w zadaniach tłumienia dźwięków z otoczenia. Jak opisywałem to bodajże w recenzji Edifierów W320TN, rzadko zdarza się, żeby słuchawki z ANC były skuteczne bez fundamentu w postaci izolacji pasywnej. A ta jest uzyskiwana w tradycyjny, że tak to ujmę, sposób.
Muszę w tym miejscu przestrzec, że słuchawki na mojej głowie pasowały na niemal całkowitym wyciągnięciu widełek, więc nie są to słuchawki przeznaczone do użytkowania np. wraz z nakryciem głowy na które można byłoby je założyć. Sam mechanizm wysuwania widełek niestety nie ma przy tym żadnej podziałki ani wyczuwalnego stopniowania wysuwu. Wszystkich regulacji dokonujemy na oko. Nie miałem na szczęście żadnych problemów z gabarytami pałąka, ani samym mechanizmem regulacji. Niemniej warto o tym wspomnieć i to udokumentować.
Bardzo pozytywnie jestem zaskoczony zasięgiem Bowers & Wilkins Px8. Anteny są mocne i jeśli tylko sparujemy te słuchawki z mocnym źródłem, uzyskamy lepsze rezultaty niż na TWSach. Słuchawki samoczynnie wyłączają się po ok. 20-30 minutach, jeśli nie otrzymają żadnego sygnału audio. Jest to zabezpieczenie przed wyczerpaniem baterii z roztargnienia, ale też przeszkadzać może osobom nastawionym na wykorzystywanie Px8 w roli zestawu słuchawkowego pracującego w pogotowiu, np. w aucie podczas prowadzenia, jeśli nie słucha się w tej samej chwili muzyki.
Czy słuchawki mają wady? Owszem, jest kilka punktów, które można byłoby do tej kategorii zakwalifikować. Przede wszystkim słuchawki pracują na padach dedykowanych, a więc w przypadku zużycia się nauszników, będziemy musieli się zaopatrzyć w dokładnie takie, jakie wymagane są do tego modelu, z talerzami zatrzaskowymi. Jest to poniekąd podyktowane trybem ANC, który wymaga absolutnej szczelności padów i samo ich założenie na słuchawki, jak w większości modeli słuchawek, nie będzie wystarczające. Zatrzaski lub klejenie jest często stosowane w takich sytuacjach.
Druga wada to absolutny brak klasycznego trybu analogowego. Oznacza to, że w przypadku zużycia się ogniw na osi czasu, bez ingerencji w konstrukcję słuchawek się nie obejdzie, aby móc dalej używać Px8. Choć też nie do końca. Rekompensują nam to w zamian dwie rzeczy:
- Tryb pseudo-analogowy za sprawą dołączonego kabla USB-C do jack, który pozwala nam na pracę analogową, ale tylko jeśli urządzenie jest włączone i pracuje na bateriach. Brak naładowania oznacza brak możliwości pracy po analogu.
- Tryb jednoczesnego ładowania po USB-C i odtwarzania, który możemy traktować jako na swój sposób obejście tego problemu.
W sumie gdyby tryb przewodowy miał działać tak, jak na PSB, to w sumie nie byłoby o czym mówić i tak. Poza tym jednak nic mi się w oczy nie rzuciło.
Jakość dźwięku
Pierwsze wrażenie Bowers & Wilkins Px8 robią naprawdę dobre. Dźwięk nie rzuca się w uszy niczym negatywnym, jest solidna stopa basowa (wzmacniana w trybie ANC, słabsza w trybie zwykłym), góra jest w miarę wyrównana i pozbawiona sybilantów, a jednocześnie klarowna i czytelna. Jedyna rzecz to gdzieś słychać delikatny dołek w okolicach średnicy, może przełomu średnicy i góry. Ale to wyjaśni się gdy sprzęt wrzucę na fantom pomiarowy, ponieważ jak wiadomo uszy ludzkie są niesamowicie ułomne i kierowanie się tylko i wyłącznie nimi to trochę jak „gotowanie na pałę”, jeśli mogę pozwolić sobie na kolokwializm. Czasami wyjdzie z tego coś dobrego, a czasami się przesoli lub przesłodzi.
Pozostając póki co w sferze opisów subiektywnych, słuchawki mam wrażenie, że grają ultra-wyważoną „V-ką”, która objawia się tak naprawdę jedynie podkreślonym basem i efektem delikatnego pogłosu studia w średnicy, ale poza tym naprawdę nic negatywnego tu nie słyszę. Na pewno nie jest to dźwięk taki jak przy P9 Signature, które serwowały wszystko bardziej agresywnie, równiej, jaśniej, z mocniejszym basem, ale też znacznie gorszą wygodą. To akurat zapamiętałem z nich najlepiej, a czego powodem było trochę nietypowe zawieszenie muszli, niedopasowane do mojej głowy i uszu. Px8 sprawdzają się jak słyszę zarówno przy cichszym, jak i głośniejszym słuchaniu. Nie ma potrzeby odejmować głośności jak przy HD800, gdzie momentalnie zostajemy porażeni wybiciem przy 6 kHz (o ile nasz słuch nie jest już w takim stanie, że nam to nie przeszkadza), a przy większych natężeniach wzmaga się w pierwszej kolejności bas, potem dopiero reszta pasma.
Zobaczmy jak rzeczywiście słuchawki się prezentują na pomiarach:
Wykres dla BT i jacka 3,5 mm jest identyczny. Linia basowa względnie równa. Odjęcie energii poprawnie wychwyciłem, znajduje się ono w rejonie 2 kHz. To właśnie ten element sprawia takie a nie inne wrażenie. Sopran z tym takim typowym dla Bowersa „plusem na detal”, ale też bez szaleństw. Słuchawki są przy tym cały czas jednorodnie czyste, nie przekraczając 0,5% THD. To naprawdę świetny wynik jak na model wireless:
W trybie ANC natomiast ich styl się potęguje i robi się nieco bardziej „bowersowy”:
Widzimy większe wybicie na basie, realizowane nie wiem czemu jeszcze bardziej kosztem środka pasma. Góra natomiast jest nieco bardziej donośna. Tak jakby Bowers próbował w tym trybie jak pisałem bardziej się „ubałersić”. Widać to dobrze na wykresie porównawczym:
Różnice nie są duże, ale mimo wszystko są. Sprawdzałem parokrotnie, czy aby nie jest to spowodowane ruchem słuchawek na fantomie, ale wyniki były wysoce powtarzalne. Interesujące jest zaś to, że w trybie ANC otrzymujemy nieco większe THD:
Wracając do tematu ubytku w 2 kHz, mało jest o dziwo utworów, które pogłosowy nieco klimat studia Bowers & Wilkins Px8 uwydatniłyby jako błąd, choć odnotować należy, że takowe się zdarzają. Łączy się to poniekąd ze sceną, ponieważ tak jest renderowana w specyficzny sposób. Mam kilka utworów, które uwielbiam wykorzystywać do percepcji scenicznej. Jest to czynność skrajnie subiektywna, zależna od głośności i niestety dość ryzykowna. Dawniej starałem się prezentować ją w formie graficznego zobrazowania, które jakkolwiek mogłoby pomóc w wyobrażeniu sobie dźwięku przestrzennego przez czytającego, ale nie dość, że wrażenia te są jak pisałem zależne od wielu czynników – w tym głośności i anatomii małżowin, to wykresy interpretowano wprost jako dane wymierne. To niestety tak nie działa i nie powinno nigdy działać. Dlatego to co napiszę w tym akapicie, bardzo proszę brać za skrajnie subiektywne, indywidualne odczucia i obserwacje w formie surowej i lokalnej, tj. występującej wyłącznie między moim lewym a prawym uchem. Otóż jak mówiłem mam kilka utworów „scenicznych”, klimatycznych, z efektami przejścia na ucho lewe i prawe. Utwory te w Px8 wykazały najpierw mocne wychylenie na lewo i prawo, aniżeli na osi przód-tył, aby potem w innym utworze wykonać efekt ominięcia środka sceny, by na koniec zbudować niemalże kinowy klimat oparty na solidnym basie i wielu głośnikach efektowych, tworzących dużą i sugestywną scenę. Jak więc widać, nie bez powodu na temat słyszenia przestrzennego pisane są prace naukowe, a umysłowi ludzkiemu i temu, jak fascynujący jest to organiczny procesor dźwiękowy, nie mogę się nadziwić.
Trudno mi powiedzieć jaka była intencja producenta, ponieważ nie jestem ani jego rzecznikiem, ani nie siedzę w głowie jego projektantom. Niemniej, bazując na swoich obserwacjach, wyglądało to tak, jakby słuchawki najlepiej radziły sobie w materiale, który w ogóle nie był przeznaczony pod taką formę odsłuchu. Innymi słowy, Px8 „konwertują” swoją prezentacją sceniczną utwory nagrywane pod odsłuchy głośnikowe tak, aby brzmiały świetnie na słuchawkach.
Płaci się za to oczywiście pewną cenę i łatwo domyślić się jakaż ona jest. Utwory nagrywane z myślą o odsłuchach słuchawkowych mogą wydać się w pierwszej chwili przez to dziwne, właśnie takie jak opisałem wcześniej w ramach omijania środka sceny.
Jeśli tak w rzeczywistości jest, to będzie to drugi przypadek w ostatnich tygodniach, w którym producent zaczął myśleć nieszablonowo. Przypominają się bowiem mi słuchawki PSB, a więc też producenta, który ma swój rodowód zakorzeniony w rynku kolumnowym. Czy to źle, czy może dobrze, że takie trendy prezentują firmy kolumnowe i próbują swoich pomysłów w wymiarze słuchawkowym? Tutaj każdy musi sam odpowiedzieć sobie na to pytanie, ale moim zdaniem wszystko, co może nam się spodobać i swoją prezentacją zainteresować, pozwolić odkryć naszą muzykę na nowo, jest dobre.
Bowers nie wymyśla przy tym koła na nowo, ale też nie próbuje na siłę robić z niego ósemki. Słuchawki nie grają jak zepsute, a bardziej narzucają na muzykę określoną formę prezentacji jako swego rodzaju filtr, a nie gruntowe przekopanie jej struktury od podstaw. To dlatego Bowers & Wilkins Px8 w wielu utworach robią naprawdę świetną robotę i słucha się ich wręcz w napięciu, z emocjami, czyli tak jak powinno się słuchać muzyki. To z nich płynie przyjemność, przynajmniej w moim przypadku i tak jak odbywało się to na przestrzeni lat.
Zaskakujące przy tym jest to, że Px8 bliżej pod tym względem do P9 Signature, które były (nie licząc basu) dosyć neutralną parą słuchawek, liniową wręcz. Mowa o wspomnianej ingerencji w strukturę muzyki. O P7 nie ma nawet co wspominać, gdyż tam skala modulacji była jeszcze większa. Znacznie bardziej modulowały też dźwięk Pi7 S2, choć to TWSy. Gdybym jednak miał dzisiaj wskazać słuchawki najlepsze z tego grona pod moje potrzeby, preferencje i przede wszystkim wygodę, wybór bez wątpienia padłby na Px8 (P9 Signature niestety mniej wygodne jak pisałem).
Na koniec dnia słuchawki te pozostawiają po sobie w zależności od obszaru, w którym byśmy je rozpatrywali, wrażenia dobre, bardzo dobre i fantastyczne. Najbardziej mi osobiście spodobała się ich czystość, kompletny brak artefaktów i bycie wreszcie porządną iteracją słuchawek all-in-one klasy premium. Choć nie jest to para, która gra idealnie w punkt tak jak lubię (preferuję więcej nacisku w średnicy i przy rzeczonym 2k), to daje tak wysoką jakość całościową, że wiele rzeczy jestem w stanie im wybaczyć.
W jednym albumie słyszę tę ich specyficzną „cofkę” na przełomie średnicy i góry, już zacieram ręce aby się nad nimi poznęcać, gdy przychodzi kolejny album, inny wykonawca i zmiatające kapcie wrażenie kinowego dźwięku z rozmachem i sceną. Te słuchawki potrafią zrobić umiejętny efekt WOW, zagrać głośno, donośnie, z wygarem. Dają mnóstwo radości i choć nie są one perfekcyjną referencją, ich prezentacja – jeśli tylko trafi z masteringiem utworów w punkt – potrafi współgrać ze sobą niczym przysłowiowe stare dobre małżeństwo.
Zresztą, najlepszym tego dowodem niech będzie fakt, że siedziałem do późnych nocy przesłuchując swoje stare albumy, bo okazało się, że w muzyce eksperymentalnej, przestrzennej i przede wszystkim nagranej z wysoką jakością, uzyskiwany na wyjściu dźwięk miejscami wgniatał w fotel efektownością i skalą.
Opłacalność
Myślę, że bardzo na miejscu byłoby poruszenie tego tematu. Czy to wszystko jest adekwatne do ceny 3000 zł? Nie da się ukryć że jest to sporo jak na słuchawki przenośne i sam osobiście nie wydałbym w ciemno takiej kwoty na słuchawki typu wireless. Dopiero odsłuchy Px8 pokazują, że miałoby to sens i nie przestrzeliłbym specjalnie z takim spontanicznym strzałem w nieznane.
Choć co prawda słuchawki nadal nieco odbiegają od tego, co uznałbym za bezwzględną referencję tonalną, nie leżą wcale daleko od celu, realizując przy tym jednocześnie własną agendę. Analizując jednak mocno temat opłacalności Px8 i ważąc wszystkie za i przeciw, wyszło mi, że słuchawki faktycznie mogą się bronić w tej cenie.
Policzmy się. Mamy tutaj:
- fantastyczne wykonanie, dobrej jakości materiały, dobre spasowanie elementów,
- bardzo czysty dźwięk, który spokojnie może konkurować z transportem kablowym,
- dobre właściwości użytkowe, należytą izolację od otoczenia,
- brak konieczności posiadania osobnej pary w podróż i do słuchania domowego,
- interesujące i efektowne strojenie, które miesza ze sobą typową równość i naturalność słuchawek z własnym stylem wynikającym ze szkoły grania producenta,
- dodatkowe możliwości płynące z aplikacji na telefon,
- mimo iż ogniwa mają swój „termin przydatności”, odpada nam temat napędu, wysterowania i dodatkowych zakupów.
Tak więc o ile w pierwszej chwili trochę zdziwiłem się ceną, to mam wrażenie, że – przynajmniej w pewnej części – jest ona usprawiedliwiona. Jedno jest dla mnie pewne: poziom jakości dźwięku w formule bezprzewodowej w tych słuchawkach jest tak wysoki, że spokojnie mieści się w granicach moich własnych wymagań.
Podsumowanie
Jakość wykonania jest perfekcyjna. Wszystko jest tu spasowane idealnie oraz wykonane z dobrych materiałów. Czuć, że mamy w rękach słuchawki za konkretne pieniądze. Generalnie jestem bardzo usatysfakcjonowany tym co otrzymałem w pudełku w tej cenie. 10/10
Jakość dźwięku również jest bardzo wysoka. Są to słuchawki grające bardzo czysto, schludnie, w miarę równo, a na czym potem budują określony styl grania: podkreślają trochę bas (zwłaszcza w trybie ANC), odejmują gdzieś w średnicy, zostawiają górę i dodają jej trochę bardziej szczegółowego detalu. W efekcie kapitalnie brzmią w utworach lepiej wypadających na głośnikach, nieco słabiej na tych stricte pod słuchawki, ale suma summarum wciąż trzymają się kurczowo nurtu słuchawek o wysokiej obiektywnej jakości dźwięku. Artefaktów i kompresji również nie stwierdziłem. Nie obraziłbym się jednak za nieco większą uniwersalność strojenia/sceny, ponieważ słuchawkom zdarza się zagrać raz „trochę dziwnie” przy jednym albumie, a potem „wprost obłędnie” przy trzech następnych. Jako że jednak te ostatnie dominują, a same słuchawki z racji względnie sporej równości łatwo jesteśmy w stanie dopieścić chociażby korekcjami własnymi, i tak jestem pod wrażeniem ile udało się wyciągnąć z komunikacji jedynie bezprzewodowej i rywalizować w klasie dobrych systemów konwencjonalnych/przewodowych. Stąd bardzo wysokie 9/10.
Wygoda i ergonomia są bardzo dobre, a jedyne na co mogę osobiście narzekać w zakresie możliwości tych słuchawek, to brak lepszej klasy kodeków niż aptX Adaptive (do przeżycia) i dedykowane pady, które mogą komplikować wymianę w przyszłości, oraz brak realnego trybu analogowego umożliwiającego pracę na wyczerpanych lub zużytych akumulatorach. Ten ostatni element oznacza, że słuchawki po wyeksploatowaniu ogniw nadają się albo na śmietnik, albo na kapitalny remont i wymianę ogniw (o ile takowe dostaniemy). Choć mając je w formie pełnowymiarowej, jest jakakolwiek na to szansa i to znacznie większa, niż dłubanie w malutkich TWSach składanych na klej bez intencji rozbierania/napraw. Rekompensuje nam to trochę tryb pseudo-analogowy (via kabel USB-C do jack 3,5 mm), ale przede wszystkim tryb ładowania z jednoczesnym odtwarzaniem muzyki. Mocno wspomagający izolację system ANC, funkcja Hear Through i aplikacja producenta do dodatkowego sterowania dźwiękiem to dobre i praktyczne bonusy. Dlatego w tym aspekcie słuchawki wykręciły notę 8/10.
Łącznie słuchawki uzyskały rewelacyjne 9,0/10. Producent faktycznie nie kłamał w broszurach, że zastosowanie karbonowych membran dało wysoką wierność i czystość w całym paśmie, bo nawet, jeśli zakwestionować ich przełożenie na dźwięk, nie sposób zanegować realnie widocznych efektów w postaci rzeczywiście wyjątkowo niskich zniekształceń. Dlatego Bowers & Wilkins Px8 uważam za bardzo ciekawe, praktyczne i udane słuchawki. Choć mające swoją cenę, znajduje ona swoje odbicie w użytych materiałach, jakości oraz technicznych walorach dźwiękowych. Potencjalne uwagi co do strojenia mieszczą się w granicach charakteru i stylizacji, nie wkraczając w obszary wad w sensie stricte, a słuchawki same w sobie mają multum zalet, obok których nie można przejść obojętnie. Bardzo fajnie się ich słucha i przez cały czas pisania recenzji praktycznie nie schodziły mi z głowy. To też o czymś świadczy.
9.0/10
Słuchawki są dostępne na dzień pisania recenzji m.in. w salonach Top Hifi w cenie 2999 zł. oraz w innych sklepach (sprawdź aktualne ceny i dostępność).
Zalety:
- bardzo dobre wykonanie słuchawek i etui
- intuicyjny system komunikacji lektor + sygnały
- wbudowany system ANC
- współpraca z dedykowaną aplikacją producenta
- dobra izolacja pasywna sama z siebie przy nadal sensownej wygodzie
- do 30 godzin pracy
- bardzo mocny zasięg sygnału
- opcja pracy przewodowej za sprawą kabla USB-C do jack 3,5 mm
- możliwość jednoczesnego ładowania i słuchania muzyki
- absolutny brak artefaktów i kompresji
- bardzo wysoka jakość odtwarzanego dźwięku
- umiarkowane „V” z tendencją do spektakularnej prezentacji dźwięku
- interesująco zrealizowana scena dźwiękowa
Wady:
- czasami potrafią zagrać lekko dziwnie przez umiejscowienie środka sceny w zależności od predysponowania realizacji w utworze
- tryb analogowy wymaga i tak pracy bateryjnej
- nieco podniesione THD i delikatna zmiana w tonalności w trybie ANC
- dedykowane nauszniki
- mimo wszystko nie pogardziłbym najnowszymi wysokowydajnymi kodekami HD na pokładzie
Na codzień korzystam z Bangów H95, jak już chyba wszędzie pisałem, i jak dla mnie lepsze. PX8 słuchałem co prawda krótko, ale wydawały mi się jakieś takie zbyt mało wyrafinowane i zbyt rozrywkowe w porównaniu do konkurenta. Dlatego m. in. je zwróciłem. Plus ze względu na nieprzyjemne przeżycia z salonem Top Hi-fi w Katowicach, ale to tam było minęło…
Właśnie w Katowicach nie miałem możliwości odsłuchu słuchawek ,fakt,że to był jeszcze covid może dlatego, teraz mam nadzieję, że dają założyć na głowę…bo jak kupować kota w worku:)
Czy możesz napisać co było z salonem nie tak? Chcę tam kupić troxhę sprzętu wysyłkowo i jeśli zwrot jest utrudniony to jednak wolałbym nie ryzykować z zakupem na odległość.
Trochę późno z tym co było nie tak z salonem, ale cóż. Najpierw dostałem sztukę, która była rozpakowana, choć wcześniej mnie o tym nie informowano, i z lekko uszkodzonym etui. Chciałem fabrycznie zapakowaną, więc dostałem drugą, ale tym razem z uszkodzonym przyciskiem na lewej słuchawce (był luźny). W ogóle ta druga sztuka wyglądała na nie oryginalną, ale nie wiem na sto procent. Więc zwróciłem, ale po dwóch tygodniach nadal nie dostałem zwrotu pieniędzy. Dopiero po kilkukrotnych prośbach i straszeniu UOKiK pieniądze przyszły – po mniej więcej 16 dniach, z dwu dniowym opóźnieniem. Powód – u księgowych przepadło… Także cóż…
Ciekawe czy jest duża różnica w stosunku do moich px7,mam je chyba z 2lata i sobie chwalę ,mają oczywiście braki w porównaniu do choćby takich hd650 czy NH ale są rozrywkowe i przyjemne w odbiorze.
Różnica jest moim zdaniem spora na plus. W PX8 jest dużo więcej emocji czego brakowało mi trochę na S2, albo właśnie starszych PX7, bo z tych też korzystałem. Na ogół kapitalny sprzęt, tylko pod warunkiem że nie porówna się bezpośrednio z H95 na przykład, gdzie uważam jest jednak jeszcze lepiej.
Nawiasem mówiąc z tymi słuchawkami (H95) miałem niezłe jaja, bo pisałem o nich kiedyś, że trafiła mi się wadliwa sztuka. Głównie ze względu na brzmienie, nad którym mocno się pastwiłem. Teraz korzystam z nich na codzień i na wielu utworach jest dokładnie to samo. Na innych sztukach też to sprawdzałem, w sklepach i również to samo. Wygląda więc na to (co w sumie przyznaję ze wstydem, bo pojechałem po nich ostro…), że to nie kwestia wadliwego sprzętu, tylko jakości nagrań, czyli po prostu aż za dobrego sprzętu… A ja jako że pierwszy raz miałem styczność z tak drogimi słuchawkami, to też tak to odebrałem…😬 Ale jak widać intuicja mnie nie myliła, jeśli mimo to tak mnie ciągnęło do tego modelu, bo w tej chwili mam go już na stałe, na długo i jestem zadowolony.
Inna sprawa z PX8. Tam nadal uważam, że zostałem niewłaściwe potraktowany zarówno jeśli chodzi o sprzęt, jak i sam zwrot, ale nie chcę już wchodzić w szczegóły.
Będzie recenzja modelu PX7 S2 ,ewentualne najnowszej wersji S2e?? Wiadomo, że jest to sprzęt dużo bardziej przystępny cenowo i chyba z recenzji skorzysta jeszcze więcej miłośników muzyki, którzy planują zakup tego typu sprzętu. Pozdrawiam
Jest recka PI7 S2. Może te? O PX7 S2 mogę się wypowiedzieć w większości tylko pozytywnie, jak na swoją cenę i konkurencję. Miałem, to wiem. Nie chcę się już powtarzać, ale np. dźwięk jest w nich płynny bez spowolnień, co jest dużą zaletą jeśli chodzi o angaż w muzykę.
Mam te słuchawki kilka miesięcy. Dźwięk bardzo mi odpowiada. Niestety mają jedną dużą wadę. Może to tylko u mnie to występuje ze względu na kształt szyi tuż pod uszami. Chodzi o to, że podczas włączonego ANC, gdy kręcę głową w prawo lub w lewo zaczyna być słychać otoczenie. Tak jakby w tym momencie pady nie dotykały szczelnie ciała i przez to dochodzi dźwięk z zewnątrz. Nie miałem tego problemu przy Sennheiserach wireless 3.
Mam je od kilku miesięcy. Powiem szczerze, w sklepie nie zrobiły na mnie dobrego wrażenia podczas odsłuchu. Jakoś tak… za dużo basu, duszno, brak finezji i bardzo daleko od tego, do czego się przyzwyczaiłem przez lata. Ale pomyślałem… wezmę.
Po pierwszych odsłuchach po wyjęciu z pudełka byłem załamany. Ale…. przyszła jakaś aktualizacja, same słuchawki się uleżały, -3dB w basie, +2dB na górze i obecnie nie wyobrażam sobie niczego innego. Chyba faktycznie muszą się „wygrzać” i popracować trochę bo z czasem nabierają finezji, przestrzeni itd. Rewelacja jeżeli chodzi o wykonanie i brzmienie. Choć mają tendencję do „wyciągania” brudów i błędów z nagrań. No, ale to nie ich wina tylko nagrań.
Dzisiaj ich posłuchałem dłużej w TopHifi i jako użytkownik Px7 muszę powiedzieć, że zrobiły na mnie piorunujące wrażenie.
Technicznie są dużo lepsze,balans tonalny,precyzja,radość ze słuchania naprawdę extra.
Bas może troszkę przewalony ale przyjemny ,w ogóle nie przeszkadza,naprawdę ładna średnica i góra,udało się ładnie to wszystko zestroić o wykonaniu nawet niema co pisać bo jest z górnej półki.
Dlamnie słuchanie bez kabla w tej jakości to zaskoczenie bo mam kilka par słuchawek audiofilskich z kablami i chyba trzeba się będzie kilku pozbyć…:)Jak to pójdzie w tą stronę to ja z*******e.
Poczekam na lepszą cenę i je biorę.
Czy PX8 to już poziom słuchawek przewodowych na poziomie Senków HD650? Czy jednak lepszy dźwięk zapewnią przewodowe z DACem, gdzie cena za całość będzie podobna do B&W?
Tak – nawet są lepsze od Schanchaiser 650 (właśnie takich używam stacjonarnie w domu) pod warunkiem, że podłączysz je z telefonem kabelkiem z użyciem DragonFly! (a nie przez bluetooth)
Kompletna bzdura ! Podłączenie z telefonem kablem przez dragonflya ! Przecież i tak na końcu sygnał trafia do daca w słuchawkach więc dc po drodze …. nie ma sensu !!!
Kupiłem skuszony tą recenzją, ale poza wyglądem i jakością wykonania nic mi się nie spodobało i pospiesznie zwróciłem do sklepu. Znacznie większą przyjemność mam z muzyki na bezprzewodowych porta pro za 200 zł.
Każdemu wg potrzeb i gustu. To też bardzo dobre słuchawki, gratuluję udanego zakupu. 🙂
Czytając kilka lat temu recenzję Audiofanatyka dotyczącą ath-m50xbt, zdecydowałem się je kupić, i był to świetny wybór. Nabrałem wówczas zaufania do Audiofanatyka, i kompletnie nie rozumiem, dlaczego tamta recenzja zgadza się w zasadzie co do joty z moimi wrażeniami, a tym razem… Nie tylko po tej recenzji px8, ale również po tylu pozytywnych recenzjach w necie spodziewałem się cudu, a otrzymałem wielkie rozczarowanie. Wykonanie owszem premium, ale dźwięk serio taki świetny?.. Dedykowane do grania przez BT więc podłączyłem do Pixela 7 i Samsunga s23 (oba aptx i flac z apk Poweramp) i naprawdę średnio zagrały, bardzo mocne V ze sporą utratą szczegółów. Tu się nic nie zgadza z recenzją, niestety. Wspomniane ath-m50xbt 1 generacji (również aptx) grają ze znacznie większą szczegółowością niż px8, a świeżo zakupione ath-m50xbt 2 generacji (tu już ldac) kładą px8 na łopaty. Bardzo, bardzo się rozczarowałem, zarówno samymi słuchawkami, jak i recenzją – wygląda to tak, jakby recenzja Audio Techniki była wykonana sercem, a px8 portfelem.
W recenzji ma Pan dokładne pomiary podesłanego egzemplarza, wszystkie dane są jak na dłoni, do tego szczegółowo wytłumaczone. Zadał Pan pytanie, czy dźwięk Px8 serio jest taki świetny. Dla mnie był, więc tak też te słuchawki opisałem. Gdyby słuchawki grały kiepsko i brudno lub sprawiały problemy, byłoby to od razu widoczne na pomiarach, a także w treści recenzji. Ma Pan zresztą przykład w postaci ostatniej recenzji Edifierów MS50A, gdzie takie problemy wystąpiły i opisane zostały otwartym tekstem. Tak jak Pan mam swoje uszy i własny gust, a to, że słyszy lub odbiera Pan coś inaczej, nie jest żadnym dowodem na to, że recenzję pisałem portfelem. Tak samo sytuacja, w której w czymś się Pan z kimś zgadza, nie znaczy że inny tekst był pisany sercem. Recenzje audio pisze się pasją i przede wszystkim rozumem, bo lubię wiedzieć co słyszę i dlaczego. Natomiast sercem pisze się poematy, a portfelem reklamy. Z tym że w reklamach i poematach próżno szukać danych pomiarowych. 🙂
PS. Jeśli Px8 nie podeszły, proszę spróbować Haylou S35. Może one się spodobają, będąc dostępnymi za znacznie mniejszą kwotę. Jeśli i one nie podejdą, to znaczy że osiągamy wtedy jakąś powtarzalność doświadczeń i będzie można pochylić się nad problemem głębiej, szukając odpowiedzi dlaczego.
A ja je kupiłem i jestem z nich zadowolony, zgadzam się z opisem i testem.
Są wygodne, pady mięciutkie,wykonanie luksusowe.
Słucham ich na aptx hd,bo na samym aptx samsung s 23 jest odczuwalnie bardziej szorstko ,fakt przydał by się ldac.Zastanawiałem się nad Mark levinson ale są to dość duże słuchawki i nie czułbym się w nich komfortowo.
Do krytycznego słuchania mam inne na kablach px8 traktuje trochę inaczej .
Zakupiłem te słuchawki w następstwie Sony XM4 i pierwszą refleksją po odsluchu (w ślad za recenzentem), był brak LDACa (lub jakiegoś odpowiednika lepszego DACa) i wrażenie, że w tym trybie nie przewyzszają Sony w trybie Bluetooth..
Po podłączeniu kablowym (USB C) brzmienie było zdecydowanie bogatsze, chociaż dźwięk zbyt słaby. Sytuację z B&W doprowadziłem w końcu do ładu po dokupieniu u chłopaków z warszawskiego Top Hi-Fi DragonFly (zawiera przenośny przedwzmacniacz oraz porządny DAC), który dosłownie wzbił brzmienie PX8 na orbitę – brzmią teraz jak rasowe słuchawki stacjonarne, chociaż są mobile – o to chodziło!
A to ciekawostka ! PX 8 mają w sobie daca więc podłączenie ,,po drodze” dodatkowego choćby najlepszego mija się z celem bo ostatecznie sygnał trafia do słuchawek i tam znowu następuje przejście przez dac wbudowany w muszle . Dziwne że panowie w TopHiFi nie wyjaśnili , zaoszczędziłbyś parę stów !
Do „uczciwej” oceny sprzętu (szczególnie słuchawek bezprzewodowych) potrzebny jest dobry materiał muzyczny i porządne urządzenie. Osobiście słucham tylko nagrań dobrych wytwórni (ECM, ATC, Venus Records, itp.) na Sony Xperii. Niestety, wielu słucha byle czego na byle czym (i to nie tylko młodzież!) Nawet znakomite słuchawki można zarżnąć kiepskim źródłem.
Pozdrawiam
Mam pytanie właśnie dotyczące źródła muzyki. Mam słuchawki Px8, ale niestety słucham muzyki z iPhona. Brzmienie przyjemne, ale dalekie od powalającego 😉 Jaki przenośny odtwarzacz sobie sprawić do tych słuchawek, tak, aby w pełni wykorzystać ich parametry? Myślałem nad FiiO m11s, ale ogólnie nie znalazłem takiej polecajki nigdzie na necie. Dacie jakieś wskazówki? 🙂
Problem sprowadza się wyłącznie do rodzaju kodeka i standardu Bluetooth, bo przy takich słuchawkach tylko to ma znaczenie. Równie dobrze Px8 mogą pracować z telefonem albo komputerem. Zwykły dongle BT 4.0 na USB to koszt 15 zł, tak więc tanio można zweryfikować źródło problemu: czy jest to faktycznie słaba jakość transmisji po stronie iP, czy może słuchawki po prostu tak się prezentują.
Ma ktoś jakiś pomysł, żeby zmusić je do grania ciut głośniej po USB? Bezprzewodowo nawalają aż miło a na kablu trochę za cicho.
Słuchawki są na maksymalnej głośności bardzo głośne i korzystanie z nich w takiej już formie może prowadzić do trwałego uszkodzenia słuchu. Jeszcze większe natężenia oznaczają jeszcze większą degradację słuchu.
Panie Jakubie, pytanie od laika czy te słuchawki pod iphona i ogólnie pod maca dadzą radę?
Zastanawiam się nad kupnem tych słuchawek, ale nie tylko tych. Skłaniam się bardziej ku słuchawkach przewodowych, ale są głosy że słuchawki Bluetooth czasem nawet prześcigają te na kabel w podobnej cenie 😅😅. Co warto kupić w cenie do 3k ? Myślałem też nad th610, ale już sam nie wiem. Tyle tych słuchawek, że człowiek się gubi 🤷♂️
Posłuchaj słuchawek Edifier Stax S5 (przetworniki planarne).
To podeślij. Z chęcią posłucham. 🙂