Tematy bezprzewodowe stają się z roku na rok coraz bardziej popularne, zwłaszcza że użytkownicy w rosnącej części starają się podchodzić do sprzętu odsłuchowego od strony czegoś bardziej kompaktowego i poręczniejszego, a przede wszystkim pozbawionego denerwującego i psującego się (nawet teoretycznie) kabla. Tym razem więc ponownie zagłębiamy się w ofertę japońskiej Audio-Techniki z perspektywy właśnie takiego sprzętu: nausznych słuchawek bezprzewodowych ATH-AR5BT.
Dane techniczne
- Przetworniki: 45 mm, dynamiczne, zamknięte,
- Format: półprzenośny, nauszny
- Impedancja: 39 Ω
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 40 kHz
- Maksymalna moc wejściowa: 1500 mW
- Czułość: 100 dB/mW
- Komunikacja: Bluetooth 4.1 z NFC i aptX
- Akumulator: litowo-polimerowy 3,7 V
- Czas pracy: do 30 godzin
- Czas czuwania: do 1000 godzin
- Czas ładowania do pełna: ok. 5 godzin
- Zasięg nadajnika: do 10 m (bez przeszkód)
- Waga: 242 g (bez kabla)
- Dostępne kolory: srebrny (na zdjęciach), czarny, czerwony
Zawartość zestawu:
- słuchawki ATH-AR5BT
- przewód 3,5 mm jack 1,2 m TRRS z pilotem
- przewód ładowania USB 1 m
- woreczek do przenoszenia
- komplet instrukcji
Jakość wykonania i konstrukcja
Słuchawki przychodzą do nas w typowym niemalże pudełku ATH, a więc zabezpieczone w wytłoczonym blistrze otulonym materiałem. Jak na razie tylko u tego producenta spotkałem się z takim pakowaniem i nie powiem, że co do zasady ma to swój sens. AR5BT są konstrukcji metalowo-plastikowej, toteż lepiej aby w transporcie również i w taki sposób nie pozwalano im na otarcia lakieru. Załączony na zdjęciu na początku recenzji stojak oczywiście nie jest w komplecie.
Muszle są plastikowymi nakładkami przysparzającymi słuchawkom ostatecznego kształtu, ale właściwe puszki wykonano z metalu. Są one przytwierdzone do plastikowych widełek wzmocnionych w newralgicznych miejscach wkrętami. Tak samo mechanizm wysunięcia oraz składania. Tam z kolei cały czas stosuje się metal jako główny materiał ramion, aby również w ten sposób minimalizować wszelakie naprężenia.
Słuchawki mogą pracować zarówno z sygnałem bezprzewodowym (obsługa profili A2DP, AVRCP, HFP, HSP oraz kodeków aptX, AAC i SBC), jak i po kablu. W obu sytuacjach aktywne są mikrofony pojemnościowe – w trybie BT AR5 rejestrują dźwięk dwoma umieszczonymi sprytnie we wcześniej opisywanych muszlach plastikowych w ich górnych częściach. Po kablu do dyspozycji mamy natomiast mikrofon umieszczony w jednoprzyciskowym pilocie. Umieszczenie kabla w słuchawkach automatycznie dezaktywuje możliwość użytkowania ich w trybie bezprzewodowym.
Ewentualną jego konfekcję może utrudniać fakt, że ATH zostawia stosunkowo mało miejsca w gnieździe i z tego powodu najlepiej stosować wtyki typu Slim z podsadzonym trzpieniem. Oczywiście stereofoniczne 3,5 mm, tak jak oryginalny kabel.
AR5BT w trybie bezprzewodowym komunikują się z nami za pomocą prostych sygnałów tonowych i oferują aż do 30 godzin pracy na baterii. Patrząc jednak po konstrukcji prawdopodobnie na miejscu byłoby użyć liczby mnogiej – zdaje się że każdy z 45 mm przetworników ma swoje własne ogniwo i zasilany jest niezależnie, ale to tylko przypuszczenie.
Przyciski sterujące umieszczono po obu stronach. Z lewej mamy port ładowania micro-USB, port jack, diodę stanu pracy oraz selektor sterowania odtwarzaniem i głośnością. Operujemy nim poprzez przesuwanie na boki oraz wciskanie, które może wymagać jednakże precyzji, zwłaszcza że służy także do odbierania połączeń przychodzących. Skok regulacji cyfrowej głośności jest dosyć spory, bo o ok. 2,5 dB i nie ma możliwości zmniejszenia jego czułości. Ewentualne finalne dostrojenie należałoby wykonywać więc już w samym urządzeniu nadającym. Z prawej strony pozostał się już tylko włącznik. Czujnik NFC znajduje się na lewym bloku pałąka. Jeśli słuchawki nie będą połączone ze źródłem przez 5 minut, wyłączą się automatycznie.
Słuchawki po ustawieniu względem naszej głowy trzymają zadany kształt, nie klekoczą, nie składają się samoczynnie (mogą jedynie złożyć się do środka na czas transportu), ostatecznie sprawiając bardzo dobre wrażenie jakościowe.
Nie doszukałem się w nich praktycznie żadnych uchybień i chyba jedynymi elementami negatywnymi, jakie rzuciły mi się w oczy, a może raczej w palce, to krawędzie odlewów przy krańcach obrysów muszli, które w przeciwieństwie do wszystkich innych elementów zdradzają się trochę większymi ostrościami. Poza tym jednak nic innego tu nie ma i model ten w tym momencie jest dla mnie chyba nawet wzorem tego jak powinny być wykonane słuchawki nauszne, a co odzwierciedliło się w trakcie recenzji w postaci wysokiej ergonomii. W zakresie akcesoriów natomiast przydałoby się np. twarde etui zamiast białego i potencjalnie ekspresowo brudzącego się woreczka z tworzywa skóropodobnego.
Wygoda i izolacja
Chyba coraz częściej będę wyciągał te aspekty do osobnego akapitu, bowiem muszę przyznać że spodziewałem się po AR5 znacznie gorszych rezultatów, przynajmniej w tym pierwszym aspekcie. Okazało się natomiast, że pod tym względem jest naprawdę nieźle i to zwłaszcza przy fakcie, że moje uszy z reguły niespecjalnie lubią się ze słuchawkami nausznymi. Objętość słuchawek jest dostateczna jak na moją głowę – na 90-100% zakresu wysunięcia jest dla mnie idealne i nie mam wrażenia niedociskania lub spadania. Regulacja wysunięcia odbywa się z delikatnym, ale precyzyjnym skokiem do maksymalnie 12 zębów, zaś każda z muszli obraca się o 30° w obu kierunkach.
Nausznice są tu mięciutkie (pamięciowe), waga niska, zaś docisk gdzieś pomiędzy delikatnym a umiarkowanym, bliżej tego drugiego. Można więc spędzić w nich całkiem sporą ilość czasu bez odczuwania dyskomfortu i z tego powodu wykraczają swoim zastosowaniem poza outdoor również w stronę pełnienia roli substytutu dla słuchawek domowych.
Tym bardziej, że izolacja w AR5 jest dosyć przeciętna. Niestety jest to pokłosie wygody uzyskiwanej z tytułu miękkości materiałów oraz delikatniejszego docisku, że słuchawki tłumią średnio to, co dzieje się dookoła nas. Jest jednak znacznie lepiej niż w przypadku słuchawek stricte kompaktowych lub otwartych, w porywach porównywalnie z podstawowymi modelami dokanałowymi.
Wyciekanie dźwięku na zewnątrz z racji zamkniętej konstrukcji nie ma miejsca, przynajmniej na bliskich moim preferencjom poziomach głośności.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.
Pomiary
Standardowo przebieg tonalny na obu kanałach w najbardziej optymalnym scenariuszu:
Słuchawki różnie zachowują się na głowie w zależności od ułożenia, co zawdzięczają większym niż w innych modelach nausznicom (np. na tle Sine). Koherentność pomiarów najbardziej fluktuuje w rejonie basowym, ale wpływa na to także gro sytuacji, w których pomiar był wykonywany za pośrednictwem komunikacji BT. W przypadku maksymalnej możliwej izolacji bas był najbardziej wyraźny.
W zakresie odczuwalnej sceniczności słuchawki wypadają całkiem nieźle (o tym za moment):
Jakość dźwięku
Basu AR5BT mają zdrowo pod kopułami i lubią się nim chwalić, zwłaszcza w ramach średniego, dźwięcznego podzakresu i po komunikacji kablowej. Linia basowa zawsze przez to czymś zaskakuje, nigdy się nie nudzi i nie usypia, Zyskuje na tym cała gama utworów nie mających w sobie dość siły w niskich zakresach, aby móc do nas przemówić i przykuć nas do odsłuchu. Ale też i w sytuacji gdy w muzyce przez nas słuchanej jest już dostateczna ilość energii, jest jej jeszcze więcej.
Choć AR5 nie przesadzają z ilością basu, osobiście preferowałbym aby jego ilość między trybem BT a kablowym była wyrównania. Wydają się wtedy spokojniejsze i mniej nerwowe, zwłaszcza w muzyce nie wymagającej z kolei aż takiej wybuchowości. Ponownie jednak – do poziomu wielu różnych słuchawek jakie miałem okazję słuchać jest im daleko (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) i podkreślony bas w takim wydaniu, jaki posiadają, spokojnie byłbym w stanie zaakceptować. Po odsłuchu AR5 nie miałem wrażenia, że wszystkie moje słuchawki nagle stały się bezbasowe (nawet HD800), ale po prostu oddolnie słabsze. Znaczy to że naprawdę nie jest z nimi źle.
Średnica niestety nie gra w AR5BT pierwszych skrzypiec, ale wynika to w prostej linii z faktu strojenia Audio-Technik na większą ekspozycję częstotliwości skrajnych i posiadania dołka na niskiej średnicy w miejscu styku z basem, dokładnie w rejonie szczytowo 250 Hz. Wokaliści są od nas odsunięci i oddają często pola sekcjom instrumentalnym. Bas i perkusja z przodu, tak samo gitarzyści, ale wokalista tuż za nimi. To bardzo często spotykane w słuchawkach grających na planie „V” i choć środek nie ucieka nam jakoś szczególnie, warto postarać się, aby w przypadku połączenia kablowego źródło miało w sobie odpowiednie nasycenie lub po prostu łapało środek i trzymało w pewnym uścisku.
Co ciekawe takie przedstawienie sprawy ma w nich pozytywny wpływ na głębię sceniczną. Słuchawki robią nam więcej miejsca pomiędzy instrumentami, starając się nadrobić tym dystans do modeli większych, takich jak przytaczane tu już MSR7, mimo że w tym samym praktycznie budżecie trzeba jeszcze upchnąć elektronikę, baterię, sterownik itd.
Sopran jest w AR5BT zakresem podkreślonym o nosowym charakterze (szczyt w 7 kHz). Często zaznacza się od tej surowszej strony, ale bardziej w ramach charakteru całościowego aniżeli sybilacji (zakres 6 kHz utrzymuje się w normie) lub do końca przesadnej nosowości (zbocza w 3,5 kHz oraz 8-13 kHz). Objawia się to głównie na tle cieplejszych słuchawek i przede wszystkim na początkowym etapie korzystania ze sprzętu. Dlatego tak ważne jest należyte wygrzanie AR5BT przed jakąkolwiek bardziej krytyczną oceną.
W moim przypadku było o tyle ciężko, że słuchawki przyjechały razem z gładkimi i przyjemnymi Sine DX. Był to więc naturalny konflikt między przyjemnością odsłuchu i średnicową sygnaturą, a graniem na efektowność. Po dłuższej przerwie i zresetowaniu ośrodka słuchu okazało się, że nie bardzo szybko można się do nich przyzwyczaić. W połączeniu z jednoczesnym wygrzaniem naprawdę fajnie się z nich korzystało. Co najważniejsze, słuchawki nigdy mnie swoim sopranem nie zmęczyły.
To z nią zresztą zanotowały bardzo ładne wyprostowanie wspomnianej nosowości, która choć nie była przesadzona, teraz już w ogóle zniknęła. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że po aktywacji DSP na tych konkretnych słuchawkach jest nawet przyjemniej niż na MSR7 bez zastosowania korekcji tego typu.
Oczywiście jest to tylko dodatek (będzie miał w tej recenzji swój osobny akapit), toteż choć warto mieć świadomość że w AR5BT są dodatkowe możliwości do wyciągnięcia z ich przetworników, nas interesuje póki co natywna drzemiąca w nich tonalność. Ta jest zaś mieszcząca się w ramach tych jaśniejszych i nosowych, ale nie przejaskrawionych i zbyt nosowych. Całe szczęście.
Scena jest takim małym sekretem tych słuchawek i zaprezentowała się podczas testów z bardzo dobrej strony. Spodziewałem się małego teatru działań akustycznych, a dostałem coś w stylu MSRów. Słuchawki z racji odsuniętej średnicy kreują wrażenie głębi, pozycjonując wokalistów dalej, za instrumentami. Za odpowiednią sceniczność odpowiada bezpośrednio sekcja harmonicznych, toteż najwyższe oktawy Audio-Technik będą nam ładnie prowadziły pogłosy dalej niż zakładalibyśmy ich wygaszanie się.
Ostatecznie więc słuchawki wypadają całkiem nieźle. Wobec AR5BT mógłbym wystosować w zasadzie tylko dwie uwagi tyczące się obu skrajów pasm i to jedną subiektywną, drugą obiektywną. W ramach tej pierwszej byłby to bas, który zwłaszcza po kablu mógłby być dla mnie nieco łagodniejszy, ale mimo to nadal trzyma się spokojnie granic tolerancji. Jest sporo gatunków i utworów w których sprawdza się wyśmienicie, a jego nadmiar w kontekście wyjściowo-miejskim jest nawet wskazany. Subiektywność wynika tu z czystych preferencji i podejrzewam, że każdy inny użytkownik będzie przy nich wniebowzięty, pukając się w czoło czego ja w ogóle od basu chcę.
Druga rzecz to wspomniany sopran, któremu preferencyjnie odjąłbym trochę nosowości, aby uczynić jego barwę bardziej znormalizowaną i tym samym uniwersalną podług większej ilości gatunków oraz klimatów, jakie prawdopodobnie użytkownik będzie chciał przed nimi postawić.
Audio-Techniki spodobały mi się tutaj głównie z powodu bardzo przemyślanego równoważenia cech dźwiękowych z aspektami czysto technicznymi czy ergonomicznymi w ramach ustalonego budżetu. Jest bas z wygarem, który sprawdza się zarówno wyjściowo, jak i mimo mocy spokojnie też w zastosowaniach domowych. Jest i sopran, który z racji swojego podkreślenia wyciąga scenę do góry in plus, a co w słuchawkach nausznych jest trudniejszą do osiągnięcia sztuką, aniżeli w modelach pełnowymiarowych. W MSR7 przychodziło to łatwiej, podczas gdy tu ATH musiała się już troszkę napracować, aby utrzymać ten sam klimat. Średnica wycofuje się pod naporem skrajów bardziej niż w MSRach, ale jest to czysta konsekwencja takiego stanu rzeczy.
Najcenniejszym jest w tym wszystkim dla mnie to, że słuchawki pozostawiają w swoim strojeniu przestrzeń na ingerencje, które w efekcie mogą skutkować uzyskaniem słuchawek grających jak droższe od nich modele. Coś, czego chyba nawet sam producent niespecjalnie tu przewidział, pozostawiając nam tak czy inaczej w rękach efektowne słuchawki o bardzo dużej przenośności, dobrej ergonomii oraz możliwościach. Oj, coś mi się wydaje że fani słuchawek na planie „V” właśnie dostali do rąk kolejny obiekt wart zainteresowania.
Zastosowania i synergiczność
Nie ma tu specjalnej filozofii – słuchawki nastawione bardziej na wyjściowe wojaże, ale niewykluczające wygodnie bezprzewodowego odsłuchu domowego. AR5 są bardzo łatwe w napędzeniu i jak dla mnie osobiście unikałbym obdarowywania ich zbyt dużą ilością mW po kablu. Robią się wtedy bardzo basowe i o ile tylko nasze preferencje nie leżą właśnie w tym kierunku, sam preferowałbym je z Shanlinga M1 czy nawet starego iRivera iFP-895, jako że nie są to odtwarzacze w żadnym wypadku basowe i dzięki temu uzyskuję na nich efekty podobne co do komunikacji po BT (o niej za moment parę słów).
Słuchawki najlepiej sprawdziły mi się w gatunkach elektronicznych i elektroakustycznych, a więc wzorem MSR7, ale także i np. M220 PRO na welurach. Specjalnie przytoczyłem analogie w modelach z tak szerokiej przestrzeni cenowej, aby pokazać że AR5 nie mają unikatowego strojenia wymagającego specjalnych zabiegów ponad tym, co już doskonale znamy. Łatwiej jest je opanować niż DT990, nie męczą też tak jak znacznie droższe słuchawki mające ekscesywny sopran, np. K812 PRO czy HD800. Pokazuje to, że Audio-Technica wie co robi i jeśli już gra na popularną „V-kę”, to w sposób przemyślany.
Bluetooth vs kabel
Zarówno na słuch, jak i pomiarowo, słuchawki nie wykazują żadnych abrewiacji tonalnych względem jednego czy drugiego sposobu komunikacji. Poza jednym – basem. Po kablu słuchawki dostają słyszalnie lepszego zejścia w niski bas. Bezprzewodowo są w tym względzie oszczędniejsze i moim zdaniem bardziej przyjazne dla takiego użytkownika jak ja.
Co bardzo ważne podkreślenia – nie doszukałem się w nich żadnego szumienia ani tym bardziej przebić. To rzeczy trapiące sporo modeli bezprzewodowych, ale w ATH nic takiego nie ma miejsca, zresztą nie spodziewałbym się inaczej ze względu na taką a nie inną cenę produktu. Jakości elektroniki zatem producent na całe szczęście także i tu nic a nic nie uchybił. Podczas testów nie stwierdziłem również żadnych problemów z latencją, np. podczas odtwarzania filmów i streamingu, czy responsywnością na komendy.
EQ / DSP
Może będę w tym momencie zbyt namolny z tym tematem, ale po raz kolejny wtyczka Reveal okazała się przydatna mimo, że testowane słuchawki nie mają nic a nic wspólnego z Audeze. Ale nawet na logikę – słuchawki mam przecież wypożyczone tylko na określony czas, w trakcie którego tyle czynności ile z danym modelem wykonam, tyle będzie potem w recenzji. Ma ona swoją określoną strukturę i kolejne etapy do zaliczenia, ale poza tym mogę ze sprzętem robić przysłowiowe co dusza zapragnie, wliczając w to różnego rodzaju eksperymenty. Akustyka bezwzględnie się w nich zawiera, toteż różnego rodzaju filtry, korektory, zabawy z okablowaniem jeśli tylko posiadam takowe na stanie, wszystko bez żadnych zobowiązań mogę z pełną dowolnością wrzucić w wir testowy jeśli tylko uznam to jakkolwiek za zasadne.
Charakter tonalny AR5BT powoduje, że słuchawki te lepiej sprawdzają się na źródłach cieplejszych, ale Reveal, czy może w ogóle jakakolwiek inna wtyczka VST o podobnych możliwościach, może również zmodulować barwę sopranu takich słuchawek. O to właśnie tutaj gramy i tak samo eksperymenty z HD800 wykazały wcześniej, że ustawienie trybu (w ich przypadku) dla LCD-4 lub MX4 może w słyszalny sposób skorygować niedogodność barwową słuchawek o ekscesywnym punkcie 6 kHz. AR’y nie są od tego wyjątkiem, ale z tą różnicą co najwyżej, że Audio-Technikom bardzo spodobał się preset pod LCD-X. Trochę dziwne biorąc pod uwagę jak ciemne były to dla mnie słuchawki podczas ich testowania, no ale fakt faktem takie rezultaty udało się tu uzyskać.
Stąd też miło jest mi zaraportować, że DSP w tej konkretnej postaci jest w stanie się z nimi ładnie dogadać i wyręczyć equalizer, tudzież nas w jego konfigurowaniu. Słuchawki z Reveal nabrały naturalności w sopranie i uniwersalności względem naprawdę dużej ilości gatunków i utworów. Spokojnie mógłbym je nazwać w tej konkretnej konfiguracji nie tyle pomniejszonym wydaniem MSR7 wzbogaconym o komunikację Bluetooth, co ich bardziej efektowną wersją pracującą w trochę niższej klasie dźwiękowej.
Natomiast w zakresie klasycznego equalizera sugerowałbym się bawić dokładnie w tych miejscach, w których AR5BT notują na wykresach wzloty bądź upadki. Bardzo ładnie reagują na equalizację i po lekkim wzmocnieniu w rejonie dołu w 250 Hz (+2 dB) oraz redukcji w okolicach 7 kHz (-4 dB), a także wzmocnieniu harmonicznych z najwyższej oktawy (rejon 15 kHz, + 4dB), słuchawki zaczęły przypominać swoim charakterem MSR7 z dodatkowym basem, a co uważam za sukces i efekt wysoce pożądany. Niemniej uważam że z Reveal jest łatwiej, szybciej i z jeszcze lepszym efektem.
Podsumowanie
AR5BT uważam za całkiem udane słuchawki. Granie na planie efektownego „V” z pulchnym i sprężystym basem oraz nieprzesadzonym jeszcze sopranem, a ponad wszystkim dobrą sceną, zwłaszcza jak na kompakty. Do tego niezgorsza wygoda, funkcjonalność bezprzewodowa, uniwersalność co do miejsca przeznaczenia, łatwość w napędzeniu, wzmocniona i składana konstrukcja, potężne 30 godzin pracy na baterii. Co by więc nie powiedzieć, model ten posiada na papierze bardzo mało wad i tak samo jest w rzeczywistości.
Z tych wymienić mógłbym co prawda bas pod względem ilości w niektórych utworach, aby było go ciut mniej, ale tak naprawdę jedyne życzenie, jakie miałbym wobec AR5BT, to więcej średnicy (preferencyjnie) oraz przesunięcie barwy sopranu na większą gardłowość, a co załatwić mogę sobie spokojnie wtyczką Reveal.
Sumarycznie więc słuchawki te, mimo lepszych od siebie (i droższych) modeli przewodowych w momencie gdy wykonywałem ich odsłuchy, bardzo często gościły na mojej głowie i ostatecznie nie widzę przeciwwskazań przed poleceniem je szerszemu gronu użytkowników mobilnych lub mieszanych (dom + wyjście), zwłaszcza do gatunków elektronicznych i gustów oscylujących wokół detalu i basu. Wygodne nauszne z dobrą sceną i do tego w formie długo działających bezprzewodówek to coś, co warto nagrodzić pochwałą.
Słuchawki w chwili pisania recenzji są do nabycia m.in. w Top HiFi w cenie 899 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- całkiem dobra jakość wykonania
- praktyczna, kompaktowa konstrukcja
- całkiem wygodne jak na słuchawki nauszne
- etui do przenoszenia w zestawie
- możliwość komunikacji bezprzewodowej Bluetooth 4.1
- wsparcie dla aptX oraz obsługa NFC
- możliwość komunikacji kablowej po klasycznym jacku 3,5 mm
- ekstremalnie długi czas pracy na baterii
- podwójny mikrofon
- solidny system regulacji wysunięcia muszli
- efektowne granie na planie „V”
- żywiołowy i energetyczny charakter nie pozwala się nudzić
- bardzo dobre sprawowanie się m.in. w gatunkach elektronicznych
- naprawdę niezła scena jak na słuchawki zamknięte o takim formacie
- dobrze reagują na equalizację
Wady:
- bas mógłby być ciut mniejszy
- przy mocno sopranowym repertuarze mogą być dla niektórych uciążliwe w trakcie długich odsłuchów
- izolacja od otoczenia rozsądna, ale może być za mała na środki transportu
- trochę za duży skok głośności w trybie BT
- szkoda że zamiast woreczka nie dostajemy twardego etui
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Cześć,
Czy miał Pan może okazję słuchać Focal Listen Wireless? Jeśli tak to czy mógłby Pan je porównać do zrecenzowanych AT?
Witam,
Niestety nie.
Dzień dobry,
Czy pod kątem tylko i wyłącznie jakości dźwięku uważa Pan Sennheiser Momentum M2 AEG za znacznie lepsze słuchawki? Cena nowych ATH-AR5BT jest podobna do używanych Momentum M2 i zastanawiam się czy warto się za nimi rozglądać. Muzyki słucham przeróżnej, częściowo rocka, w którym naprawdę nie lubię bałaganu w średnich tonach. W poprzednim tygodniu kupiłem AKG N60NC i musiałem je zwrócić, średnie tony były nieznośne, a wysokie bardzo słabe. Trochę zniechęciłem się przez to do słuchawek Bluetooth i zastanawiam się czy w ogóle się na dzień dzisiejszy kupować słuchawki z tą technologią.
Pozdrawiam, Paweł
PS.
Za sprawą Pana recenzji kupiłem lata temu Brainwavz m3, z których pod kątem dźwięku jestem zadowolony po dzień dzisiejszy.
Witam Panie Pawle,
Jeśli lubi Pan cieplejsze brzmienie zamiast V-ki to tak. W przypadku kupionych i zwróconych N60NC, to nie technologia BT miała wpływ na to, że się nie spodobały, a po prostu jakość ogólna produktu. Są słuchawki takie jak nieprodukowane już Bowers & Wilkins P7 Wireless, które po komunikacji bezprzewodowej dosłownie porażały mnie jakością dźwięku. Najbardziej wszechstronne jest kupowanie słuchawek wyposażonych zarówno z możliwość pracy po kablu, jak i bezprzewodowo.
Miło słyszeć. Więc M2 powinny trafić w gust.
A jak sprawa wygląda z głośnością? Mam sporo materiału nagranego „jak Pan Bóg przykazał” z ogromną dynamiką i nie skompresowanego do „cegły”. Większość słuchawek jest po prostu zwyczajna ZA CICHA dla mnie. Sony MDR 1000x – do czegoś takiego bym chciał dążyć, ale boję się kupić te Soniacze ze względu na bardzo kruchą i łamliwą konstrukcję. Ewentualnie byłbym wdzięczny za jakieś sugestie inne. Dzięki z góry.
Witam
Zakupiłem te słuchawki i jestem bardzo zadowoli zwłaszcza, że używam telefonu, który szczytem technologicznym nie jest 😉 Używam głównie TIDALA w wersji hifi.
I teraz mam pytanie. Czy jakbym podłączył po kablu wzmacniacz jakiś mobilny, który dodatkowo mógł by dać sygnał do strimingu z telefonu np. Tidla to czy takie rozwiązanie miałby sens?
Myślę też o odtwarzaczu jakimś mp3. Niestety jak podłącza te słuchawki po kablu do mojego telefonu, który nie ma jacka tylko usbc co zmusza mnie do podłączenia przejściówki jack-usbc to brzmi to strasznie ;(
Głównie myślę o tym Astell&Kern AK XB10
Witam,
na początku pragnę podziękować za prezentowane na stronie recenzje. Zakupiłem słuchawki o których mowa w artykule. Niestety, ale mam co do nich mieszane uczucia. Posiadam również inne słuchawki: Beyerdynamic T90 Jubilee oraz Creative SoundBlaster Jam.
Zacznę od rządzeń z którymi grają słuchawki:
* Apple iPad 10.5 Pro (2017, aktualny iOS)
* OnePlus 3T (posiada wsparcie dla aptX)
* Laptop Dell G5
Nie mam tutaj specjalnych uwag co do sceny i ich detaliczności. Problem leży w strasznej w dolnych częściach pasma – grają zbyt oszczędnie na basie. I nie jestem specjalnych fanem takich doznań, w domu na co dzień używam neutralnego Hegla jako wzmacniacza. Dodatkowo coś jest nie tak ze średnicą i niższymi partiami wysokich tonów. Jest jakby poddana kompresji, nie ma swojej naturalnej barwy.
Nie ma to znaczenia czy grają po kablu czy po BT (czy to z kodekiem aptX lub bez).
Czy słuchawki są nie wygrzane czy taka jest ich sygnatura dźwięku?
Pozdrawiam serdecznie
Proszę z góry wybaczyć za błędy w powyższym tekście – pisałem ten tekst z urządzenia mobilnego.