Śmiem zaryzykować stwierdzenie, że poczciwe M50-tki to słuchawki prawdopodobnie najbardziej rozpoznawalne z całej plejady różnorodnych modeli Audio-Techniki. Być może są one tym samym, czym dla AKG były i nadal są K240 – ikoną i modelem cieszącym się bardzo dużą popularnością. Nie powinno więc dziwić to, co ATH uczyniło decydując się na ten sam krok, na jaki wcześniej zdecydował się KOSS: uczynienie ze swojej ikony modelu odświeżonego i bardziej nowoczesnego, poprzez dodanie funkcjonalności bezprzewodowej. Tym samym obok KOSSów Porta PRO Wireless, mamy okazję przyjrzeć się Audio-Technikom ATH-M50xBT.
Dane techniczne
- Przetworniki: 45 mm, dynamiczne, zamknięte,
- Format: przenośny, pomniejszony wokółuszny
- Impedancja: 38 Ω
- Pasmo przenoszenia: 15 Hz – 28 kHz
- Czułość: 99 dB
- Komunikacja: Bluetooth 5.0 z aptX, AAC, SBC (profile: A2DP, AVRCP, HFP, HSP)
- Akumulator: litowo-polimerowy 3,7 V
- Czas pracy: do 35-40 godzin
- Czas ładowania do pełna: ok. 7 godzin
- Waga: 309 g (realna, bez kabla)
Opakowanie i wyposażenie
Sprzęt przychodzi do nas w tradycyjnym pudełku Audio-Techniki, w plastikowym stelażu wyściełanym materiałem. Słuchawki są częściowo złożone, więc nic nie ma prawa im się stać, o ile nikt nie będzie próbował grać pudełkiem niczym w piłkę.
W zestawie znajdziemy prócz samych słuchawek:
- komplet instrukcji,
- woreczek ze skóry ekologicznej,
- kabel jack TRRS 1,2 m z pilotem i mikrofonem,
- kabel 0,3 m do ładowania USB (na zdjęciu widoczny w folii).
Nic poza tym więcej się nie uchowało. Ale poza dodatkowym dłuższym kablem, może twardym etui, raczej nie ma potrzeby, aby coś więcej w zestawie się znalazło, co byłoby koniecznie do sprawnego ich używania wprost z pudełka.
Dla formalności i uniknięcia pytań, aluminiowy stojak Oehlbach widoczny na zdjęciach nie wchodzi w skład zestawu i musi być w razie czego zakupiony oddzielnie.
Jakość wykonania i konstrukcja
M50xBT to prawie niezmieniona konstrukcja na tle zwykłych M50x. Prawie, bowiem z tą różnicą, że nie tylko wprowadzono funkcjonalność bezprzewodową (oczywista oczywistość, jak mawiał klasyk), ale postanowiono zmodyfikować gniazdo wejściowe dla kabla analogowego. Wcześniej stosowano głęboki wtyk blokowany, teraz natomiast jest to zwykły, szybki i prosty wtyk, choć oczywiście i tak postawiono trochę na swoim (za moment powiem o tym więcej).
Słuchawki tego typu są często wyposażane w mechanizmy zaawansowanego obracania lub składania. Audio-Technica stwierdziła, że nie podoba jej się słowo „lub” i postanowiła nie tylko zaimplementować składanie do środka, ale też szeroki obrót nauszników o 180°.
Wykonanie ogólnie – mimo że plastikowe – jest bardzo dobre. Jedynymi elementami metalowymi – prócz wkrętów, jest metalowe wzmocnienie pałąka i mechanizmu wysuwania, a także drobne akcenty na samych słuchawkach. Podczas ich użytkowania nic nie trzeszczało, nie było żadnych luzów, wszystko jednym słowem w porządku. Nie jest to też jakiś tani w dotyku plastik, a porządny odlew i wyraz dbania producenta o to, aby słuchawki faktycznie sprawiały bardzo dobre wrażenie jak na swoją cenę. Dowód na to, że plastik nie musi równać się tandetności.
Jedyną rzeczą na którą musimy uważać to to, że plastikowe elementy posiadają – tak jak na ANC700BT – swoją fakturę, lekko matową. Różnego rodzaju rysy i przetarcia będą zatem widoczne. Dlatego warto wykorzystywać dołączony do zestawu woreczek do przenoszenia lub zaopatrzyć się w dodatkowy, solidny i podobnego typu.
Okablowanie
W M50xBT zastosowano gniazdo z wgłębieniem, wymuszając wysokość tulejki podsadzającej wtyk, by miała 3 mm. W efekcie zablokowało mi to możliwość przetestowania ich z własnym kablem AC1S, który przystosowany jest do słuchawek z wgłębieniem wynoszącym 2 mm. Pasować będzie tu zatem wyłącznie model AC1 ATH.
Ten jeden nieszczęsny milimetr powoduje, że wtyk nie dochodzi do końca i po prostu AC1S nie przewodzi poprawnie sygnału. Żałuję, bo akurat bardzo by się tutaj myślę sprawdził przy tak grających słuchawkach. Aczkolwiek daje też pewien pogląd na to jak mógłbym zmodyfikować jego konstrukcję przy jakimś dodatkowym wariancie tego kabla w przyszłości.
Trzymając się jeszcze tematyki kabla, fabryczny kabel sam w sobie nie jest wcale zły, zwłaszcza że posiada na sobie mikrofon z wygodnym przyciskiem do odbierania rozmów. Mikrofon sprawdziłem w rozmowach telefonicznych i moi rozmówcy absolutnie nie narzekali na jakość mojego głosu, także myślę, że Audio-Technica bardzo dobrze wywiązała się z zadania dostarczenia kabla, którego mikrofon nie byłby traktowany po macoszemu (względem mikrofonu wbudowanego w same słuchawki i aktywowanego w trybie BT).
Wygoda i izolacja
Nadal mało osób ma świadomość, że jedno i drugie bardzo często idzie ze sobą w parze. Jeśli słuchawki mają dobrze izolować, muszą posiadać odpowiednią konstrukcję i przede wszystkim docisk. To natomiast odbija się na komforcie oraz wzmaga potliwość. Jeśli docisk jest mały, słuchawki nie przylegają aż tak szczelnie do głowy i tym samym zwiększają wygodę, jeśli same małżowiny nie kolidują z żadnym elementem w środku muszli, ale kosztem izolacji. Oczywiście można to pisać w każdej recenzji, artykule, poście na forum, a mimo to wciąż pojawiać się będą oczekiwania co do słuchawek, że mają bardzo dobrze izolować i jednocześnie być wygodnymi, najlepiej za 200 zł. To tak nie działa, a przynajmniej w większości przypadków.
Dlatego też poleca się w takich sytuacjach słuchawki dokanałowe, bo to do nich należy izolacja w tak niskich przedziałach cenowych, ew. słuchawki z aktywną redukcją szumów (ze swoimi konsekwencjami za tak małe pieniądze) lub nauszne o charakterystyce izolacyjnej (kosztem wspomnianego komfortu). Albo robi to, co Audio-Technica, czyli stara się wypośrodkować wygodę z izolacją. Tak właśnie jest w przypadku M50xBT.
Słuchawki oferują więc dostateczną wygodę (miękkie, ale umiarkowanie pojemne nauszniki) i tym samym izolację, aby poradzić sobie zarówno w większości scenariuszy sytuacyjnych, jak i umożliwić przynajmniej te kilka godzin ciągłej pracy w słuchawkach. A co jest zupełnie wystarczające dla większości osób. Pomaga w tym miękkie wyściełanie pokrywy muszli, służące od razu też za damping akustyczny.
Taki więc to złoty kompromis, można powiedzieć. Choć oczywiście dla osób takich jak ja (siedzę często całymi dniami w słuchawkach, nawet po kilkanaście godzin) M50x nie mogłaby być jedyną parą użytkową, a bardziej jako sprzęt uniwersalny/alternatywny. W każdym innym przypadku jest już na to szansa. Zwłaszcza że słuchawki są dosyć pojemne i na moją głowę wchodziły z regulatorami ustawionymi na mniej niż połowę skali.
Bluetooth i bateria
Co bardzo pozytywne, nie usłyszałem żadnych problemów z przesunięciem siły dźwięku na któryś z kanałów, w żadnym z trybów. Nie stwierdziłem też żadnego lagowania czy problemów z połączeniem z używanym przeze mnie nadajnikiem Asus BT400.
W zakresie przebić – te słyszalne są na prawym kanale tylko na początku tuż po włączeniu oraz w trakcie parowania i chwilę po udanym sparowaniu, gdy nadajnik szuka jeszcze potencjalnych urządzeń. Całość nie trwa nawet minuty i uspokaja się, nie zaznaczając potem już swojej obecności podczas odtwarzania muzyki. Pewnym minusem jest dla mnie za to regulacja głośności. W trybie Bluetooth niestety posiada zbyt duży skok, bo o ok. 6-7% co krok. Daje to przyrost aż o 5 dB. Mogłoby być tego spokojnie mniej, umożliwiając bardziej precyzyjną regulację. Z drugiej strony wydaje mi się, że zrobiono tak prawdopodobnie celowo i pod tematy miejskie.
Akumulator M50xBT pozwala na pracę do 35-40 godzin, aczkolwiek sposób użycia słuchawek, głośność, wykorzystanie aptX, częstotliwość włączania i wyłączania, może całościowo wpłynąć na skrócenie tego czasu.
Przygotowanie do odsłuchów
Wszystkie moje preferencje dźwiękowe, muzyczne, posiadany w całości sprzęt oraz metodologia opisane są w ramach osobnej, specjalnie na ten cel wydzielonej i w pełni dostępnej od bardzo długiego czasu podstrony:
https://audiofanatyk.pl/sprzet-i-procedury-testowe/
Podkreślam to tak dobitnie, aby nie było wątpliwości co do mojej osoby w kontekście preferencji i gustu, rzekomo preferującego skrajnie jasne lub skrajnie ciepłe brzmienie. Uważam też, że poznanie preferencji osoby oceniającej jest bezwzględnie kluczowe w sytuacjach, w których nie mamy pewności co do pokrywania się wydanego przez nią osądu z tym, co uzyskamy po zakupie danego sprzętu, a co często niestety musimy realizować w ciemno (tak, mi również się zdarza).
Jakość dźwięku
Ponieważ słuchawki zezwalają na połączenie zarówno kablowe, jak i bezprzewodowe, ujmijmy oba w osobnych akapitach, aby się nie pogubić, jak też i przypiszmy pomiary akustyczne adekwatnie do typu wykorzystywanego połączenia.
Kablowo
Bas M50xBT to prawdopodobnie najbardziej rzucający się w uszy punkt programu. Podobny do AR5BT, bardzo podobny do P7W, mocniejszy od MSR7, zachowujący ładny balans między mocą a rytmiką, nie negując przy tym dokładności. To bardzo solidny zakres tryskający energią i należytym wygarnięciem w sytuacji, gdy zostanie do tego sprowokowany, zatem na nudę naprawdę nie ma jak tu narzekać.
Linia basowa lubi podkreślać każdy utwór grubszą kreską. Utwory brzmią przez to pewniej, dźwięki są solidnie umiejscowione w swoich fundamentach, świetnie sprawdzając się nie tylko w wymiarze uniwersalnym, ale kapitalnie w gatunkach elektronicznych. Słuchawki trafiły mi na wokandę akurat w chwili, gdy przesłuchiwałem album Psytraveller Vol. 2 i była to para obok Bowersów, na której świetnie mi się go słuchało. Oczywiście Audeze czy K1000 również świetnie się na nim pokazywały, ale podstawa basowa M50xBT cały czas pracowała w nich na bardzo dobrą moją o nich opinię.
Średnica jest zakresem najmniej afiszowanym w M50x i czuć to najbardziej w sytuacjach porównawczych. Nie, żeby jej nie było, bo jest i nie ucieka w żaden sposób, ale nie oponuje, gdy do głosu dochodzą skraje. W efekcie powstaje takie a nie inne wrażenie, choć wystarczy że np. bas ustąpi, a zaraz po nim sopran, aby średnica stała się głównym punktem programu.
Wynika to głównie z jej pozycji względem nas, jako słuchaczy. Nie ma dookoła siebie powietrza, ale utrzymuje po prostu zdrowy dystans. Dlatego nie ma w sobie lekkości niczym kartka papieru na wietrze, a trzyma wcześniej zaznaczony charakter masywności i funkcjonowania jako przestrzeń, w której każdy dźwięk ma swoją masę.
Jednocześnie M50x robią to na tyle genialnie, że unikają wrażenia przymulenia i spowolnienia. Dźwięki mimo swojej wagi nie grzęzną niczym muchy w smole, nie ma tu nudnego zawodzenia, wylewania miodu, melasy na słuchacza. Dźwięk zachowuje się bardziej jak „zmodulowany” na odpowiednią barwę i cechy fizyczne, ukształtowany w sposób umiejętny i przemyślany. Dlatego określenie, że ATH grają „V-ką” nie powinno być odbierane tu jako coś pejoratywnego, a jedynie jako zwykły opis wrażenia, jakie słuchawki te sprawiają swoim zachowaniem.
Będą zresztą takie utwory, w których kompletnie takiego grania nie usłyszymy. Słuchawki potrafią zwrócić nam wtedy grę w stylu neutralno-nosowym + bas. Bardzo szybko słuch jest w stanie się do tego przyzwyczaić i wszystko po M50x będzie nam grało delikatnie mówiąc kiepsko, nienaturalnie, za kotarą albo anemicznie. Będą też cieplejsze od nich modele, którym momentalnie zabraknie takiej dokładności basu, czy też powietrza. Z tej perspektywy, mimo pozycyjnego wycofania się, środek M50-tek jest uchwycony dosyć uniwersalnie, ale trzeba po prostu przejść z nimi kilka, może kilkanaście albumów, aby móc dojść do takiego wniosku. Krótki odsłuch np. w sklepie niekoniecznie może ukazać tą konkretną cechę od razu.
Idąc dalej, sopran. Audio-Technika nie jest producentem jednoznacznie przykutym do ekspozycji góry, ale od czasu recenzji W1000Z (a wcześniej R70x), nie kojarzę słuchawek w ich portfolio – przynajmniej w ramach tego, co trafiło do mnie na testy lub po prostu sam wytypowałem na takowe – co grałoby w sposób jednoznacznie ciepły. Wyjątki to np. ANC700BT, ale tylko w trybie kablowym. Pozostałe modele, MSR7, DSR7, DSR9, AR5BT, ADX5000… wszystko to prezentowało się ze strony mniejszego bądź większego grania na planie „V” z rozbudowaną górą. M50x również się do tego grona zaliczają.
Góra w M50xBT jest zaznaczona na lekko nosową barwę. Jest jasno i detalicznie, ale nieprzesadnie, bez tendencji do sybilowania, odróżniając się w ten sposób od czulszych w tym względzie AR5BT. To w sumie chyba już tradycja w tym konkretnym modelu, bowiem i starszych nie kojarzę przez pryzmat wymienionych tu cech. W trybie Bluetooth nie mają też tak mocnej tendencji do neutralizacji jak ANC700BT i jednocześnie daleko im do ich kompresji. Czyli jednym słowem: fajnie, jasno, z detalem, bez przesadyzmu, bez sybilacji, bez chropowatości, lekko nosowo, tak jak spodziewalibyśmy się po słuchawkach budowanych na modelu o przeznaczeniu troszkę bardziej profesjonalnym.
Scenicznie zawsze są natomiast wątpliwości co do kondycji w słuchawkach nie dość, że zamkniętych, to jeszcze o małej objętości nauszników. Scena jest tu jednak budowana w bardzo naturalny o dziwo sposób, bardziej naturalnie niż w Snabach AF100, bo konwencjonalnie, bez efektu „halowego” pogłosu. Troszkę zasługa tego jest w cofniętym środku, który egzystuje w utworze i jednocześnie wspomaga wrażenia sceniczne, nie kolidując z pogłosami. W Snabach było to już bardziej mieszające się ze sobą uczucie.
W zakresie konstrukcji, jest to typowy dla słuchawek zamkniętych kształt elipsy, z większym wychyłem na osi lewo-prawo niż przód-tył, ale tu znów lekko cofnięty pozycyjnie środek pozytywnie wpływa na odczucia w tej drugiej. Rozmiar sceny zdefiniowałbym jako normalny. Nie są to słuchawki jakoś specjalnie ściśnięte scenicznie, potrafią błysnąć dobrym rozkładem źródeł pozornych, ale też nie będą to substytuty K702, ADX5000 czy HD800. Niekoniecznie mogą też wydać się tak otwarte, jak M220 Black, ale tu już zasługa w różnicy konstrukcyjnej i modyfikacji, jakie przeszedł posiadany przeze mnie egzemplarz. W formie fabrycznej jest to znacznie bardziej przysadzisty dźwięk i tam wspomnianej otwartości doszukamy się najprawdopodobniej po dłuższym czasie spędzonym ze słuchawkami na głowie.
Bezprzewodowo
Słuchawki grają praktycznie identycznie jak po kablu. Dowód ku temu poniżej:
Choć pomiary kompletnie nie pokazują tego w ramach spektrum 20-20, miałem wrażenie, że wyrównują się tonalnie, ale nadal zachowują pierwotny charakter na planie „V”. Po prostu jakby basu było mniej, a średnicy więcej, czyli ponownie wchodzimy w typowe zależności relacyjne między zakresami.
Pomiarowo różnica kreowała się jedynie na skrajach pasma, ale ogromna większość słyszanego spektrum pozostała niezmieniona i widać to wyraźnie na załączonym wykresie, w którym odczyty się ze sobą pokryły. Nie ma potrzeby wierzyć i zakładać, wystarczy rzucić okiem na fakty. Jeśli ktoś próbuje z tymi danymi polemizować, to naprawdę musi być to z jego strony akt desperacji. Mikrofony pomiarowe nie mają gustu, kaprysów, nie są zmęczone ani sponsorowane. To czysta fizyka. Albo coś rejestrują, albo nie. Ewentualne odchyły mogą oczywiście wynikać z przesunięcia słuchawek na fantomie pomiarowym, ale dobrze wykonane pomiary niwelują to ryzyko. Znów więc: albo coś jest, albo czegoś nie ma i nie ma tu miejsca na gdybanie, polemikę albo założenia czynione na wiarę. Sam osobiście bardzo łatwo łapię w ten sposób różne osoby, a nawet sklepy, na podejściu negującym mniej lub bardziej uzyskiwane w ten sposób dane wymierne i namacalne, aby przemycać w efekcie jakieś swoje własne tezy lub czynić spektakularne fikołki logiczne i piśmiennicze, aby tylko wmówić komuś swoją własną wizję i pogląd na sytuację. Pomiary? Opinie osób z doświadczeniem? Ślepe testy? No przecież tego nie ma.
Wracając do meritum, sopran pozostał mniej więcej w tym samym miejscu, przez co ich jasność jako całość nie uległa zmianie. Zmiany wynikać mogą nie tyle z faktu użycia wbudowanego układu elektronicznego, ale zmiany warunków elektrycznych płynących z tytułu pojawienia się w ustroju normalnego wzmacniacza słuchawkowego w trybie kablowym. Na basie różnica pomiarowa odnotowana została poniżej progu 20 kHz w najniższych rejonach basowych, zaś na sopranie poza progiem 17 kHz. Tu zatem doszukiwałbym się źródła opisywanych przeze mnie subtelnych zmian, jak też wspomnianej korelacji basu ze średnicą: mniej basu = automatycznie więcej średnicy.
Sumarycznie
ATH-M50 to słuchawki prawdopodobnie tak samo sławne jak KOSS Porta PRO, DT990 PRO czy AKG K240. Choć KOSSy wymieniam tutaj z tytułu rozpoznawalności i odciśnięcia pewnego piętna na współczesnym rynku słuchawkowym, to wszystkie pozostałe pary mają jedną wspólną cechę – bycie modelami z serii profesjonalnej, albo ogólnie o takim przeznaczeniu. Mniej lub bardziej każdy z nich współdzieli podobne do siebie strojenie, podobne fundamenty i priorytety. Właściwie to powinienem w tym gronie wymienić jeszcze np. Sony MDR-7506, DT770 PRO, a z nowszych konstrukcji być może Yamahę MT220. Wszystko to strojone jest na mniejsze bądź większe granie na planie „V” i powoduje, że paradoksalnie bardzo dobrze sprawdza się w zastosowaniach studyjnych, jeśli weźmiemy pod uwagę kilka rzeczy:
- Charakterystykę ludzkiego słuchu
- Konieczność stosowania sprzętu kontrolnego wobec obu skrajów pasma
- Charakterystykę i właściwości sprzętu zazwyczaj spotykanego w studiu
Rozwijając wszystkie trzy punkty, ludzkie ucho najlepiej odbiera i rozróżnia środek pasma, a więc obszar, w którym występuje ludzka mowa. Kwestie kontrolne skrajów pasma są ważne w zakresie tworzenia i krytycznego odsłuchu muzyki. Z kolei właściwości sprzętu studyjnego są z reguły takie, że to sprzęt z reguły chudszy lub o bardzo liniowym przekazie, w którym słuchawki o małej mocy i marginesie kompensacyjnym w ramach swojego dźwięku (czyli zapasów tonalnych, z których w razie czego można „odjąć” na rzecz wypełnienia niedoborów źródła) są w stanie lepiej się odnaleźć.
O ile DT990 PRO często były krytykowane za swój zbyt mocny nacisk zwłaszcza na sopran, a ich posiadacze notorycznie kombinowali z modyfikacjami, padami i źródłami dającymi im większej ogłady, o tyle w przypadku K240 tego typu tendencje były z reguły mniejsze (nie mówię tu o sprzęcie vintage, bo on rządzi się własnymi prawami). M50 także można tak opisać, ale jeśli wierzyć mojej naprawdę wątłej pamięci za tym modelem, po wszystkich zmianach i latach, w których miały one miejsce po stronie Audio-Techniki, M50xBT grają obecnie równiejszym brzmieniem. Wciąż V-ką, ale równiejszą. I co najważniejsze, nienachalną. Naprawdę jestem pod wrażeniem jak świetnie te słuchawki grają, z jak dobrą jakością. Doprawdy nie dziwię się ich popularności i statusowi klasyki linii profesjonalnej Audio-Techniki.
Strojenie bowiem jest tylko strojeniem, często będącym kwestią gustu i naszej akceptacji, ale jeśli mówimy o elementarnej jakości dźwięku, M50xBT stoją tu naprawdę solidną nogą i nie dają się przegonić tak łatwo. Ulegają co najwyżej K270 Studio, zwłaszcza teraz, gdy zacząłem podejmować się tematów okablowania w odpowiedzi również i na swoje potrzeby i mogę w delikatny sposób wpłynąć także i na ich sposób grania za pomocą odpowiednio dobranego przedłużacza mającego inną sygnaturę niż one.
Niemniej K270 S to słuchawki zabytkowe, nie są dostępne w normalnej sprzedaży, a jedynie z drugiej ręki, w różnym stanie i z minimalną, jeśli nie zerową częstotliwością pojawiania się. M50xBT nie mają takich problemów. Można je mieć od ręki, nie ma problemu z częściami zamiennymi, padami, okablowaniem wymiennym. Jednym słowem coś, co jest jakkolwiek namacalne i nie wymaga od nas wpatrywania się w zdjęcia na aukcjach w poszukiwaniu defektów i uszkodzeń. Mamy dostawę do domu wprost ze sklepu, mamy gwarancję, mamy prawo zwrotu. To wciąż niepodważalne atuty, jakimi cieszy się sprzęt współczesny.
Na szczęście ich lista nie kończy się w tym miejscu, a ciągnie dalej i roztacza na brzmienie. Audio-Techniki tak mocno podobają się wielu osobom wcale nie przez ich przeznaczenie profesjonalne, ani też przez właściwości podczas produkcji muzyki, ale przez połączenie dobrej jakości dźwięku z podkreślonymi skrajami, serwując detaliczne i jednocześnie basowe brzmienie. A że większość z nich dysponuje niskiej bądź średniej jakości elektroniką towarzyszącą, bardzo dobrze radzące sobie w takich warunkach M50 od zawsze sprawiały dobre wrażenie. Jeszcze lepsze, gdy są konkretnie napędzone.
Słuchając M50xBT zawsze zwracałem uwagę na ich kilka cech moim zdaniem szczególnych. Przede wszystkim dynamiczność, żywiołowość, werwę. Nigdy mnie nie znudziły, zawsze serwowały dźwięk angażujący nie przez właściwości sceniczne czy holografię połączoną z klimatycznością, ale czystą energię i może też taką swego rodzaju brutalność, której nie uświadczyłem np. w MSR7. Najlepsze jest jednak to, że nie odbywa się ona kosztem np. chropowatości dźwięku, a o co dosyć łatwo w słuchawkach tańszych mających tak rozbudowany jak M50x sopran. Naturalnie słowo „tańszych” jest tu względnym określeniem, na które pozwalam sobie w kontekście zarówno sprzętu posiadanego, jak i jeszcze niedawno testowanego. Dla wielu osób nawet nie M50xBT, a już zwykła ich wersja może oznaczać zaporowość, owocującą zarzekaniem się po forach czy komentarzach, że nie wydadzą więcej niż 600 zł na słuchawki, bo nie upadli jeszcze na głowę. Ale telewizor za kilkanaście tysięcy to jest już wysoko na liście zakupowej…
Spotkałem się kiedyś też z głosami, że tak naprawdę po co się kombinuje z droższymi słuchawkami, skoro M50 są „wystarczające”. Pomijając już bardzo krótkowzroczne myślenie, poniekąd dowodzi to uznania M50-tek za sprzęt nie tylko dobrze grający, ale w umyśle takiej osoby jakoby wręcz negujący droższe zakupy. A czyż tak właśnie nie wygląda nasze postrzeganie pojęcia opłacalności? Że warto kupić dane słuchawki i nie wydawać więcej, mimo że moglibyśmy to uczynić? Że celowo decydujemy się na sprzęt tańszy, jako oferujący niewiele mniej jakości za odczuwalne oszczędności względem czegoś droższego? No właśnie. Jak zwykle w takim postrzeganiu sprzętu – w tym wypadku M50x – będzie sporo dziur, bo czynnikiem zmiennym jest tu w tym wszystkim nasz gust. Przykładem jest multum recenzji na tym blogu, ale też nawet i w ramach właśnie czytanej, bo jeszcze kilka akapitów temu stwierdziłem, że M50xBT dają się przegonić moim K270 Studio, a co było stwierdzeniem opartym stricte na moich własnych preferencjach. I równie dobrze ktoś może stwierdzić kompletnie na odwrót, a co też będzie jak najbardziej w porządku.
Na szczęście nawet w starciu z konstrukcją jakby nie patrzeć wieloprzetwornikową, ATH-M50xBT wychodzą na polu brzmieniowym bardzo dobrze. Słucha się ich przyjemnie z tego względu, że właśnie nigdy nie nudzą. Wydają się świeże i solidne, nie próbujące na siłę nas zaskoczyć mimo swojego żywiołowego charakteru, jednocześnie pozostawiające uczucie, że producent naprawdę próbował wycisnąć z tej konstrukcji wszystko co się da, a nawet więcej i w żadnym z tych dążeń nie przesadził.
Z kolei o tym, że to słuchawki starej daty i z rodowodem, poczuć da się zwłaszcza z mojego leciwego iFP-895, który ku mojemu zdumieniu zgrał się z nimi pierwszorzędnie i jedyne, co bolało mnie niczym drzazga we wrażliwym miejscu, było jego śmieszne na dzisiejsze czasy 512 MB pamięci, w której byłbym w stanie przechować pliki muzyczne. Nie wspominając o braku obsługi FLAC. Brzmieniowo na szczęście na pewno było do czego tu przyłożyć ucha.
Porównania
Choć w samej treści zawarłem myślę ramowo jak M50xBT wypadają na tle innych modeli, zbierzmy sobie to razem w formie jednego, osobnego akapitu. Porównań zresztą nie będzie tu zbyt wiele, ponieważ nie prowadzę sklepu ze słuchawkami, ani też nie jestem kolekcjonerem modeli współczesnych, toteż bazować mogę często jedynie na sporządzanych pomiarach i dokumentacjach (recenzjach) własnych, ale akurat w tej konkretnej sytuacji P7W gościły u mnie dzięki uprzejmości p. Krystiana, jednego z użytkowników forum, któremu bardzo serdecznie dziękuję.
Jednocześnie postanowiłem włączyć do porównań także i trochę tańsze słuchawki, aby dać odpowiedź na potencjalne pytania „czy warto dopłacać”. Przy okazji wrzucając zwyczajowe pomiary porównawcze.
M50xBT vs AKG M220
Słuchawki te miały swoje 5 minut przy okazji ostatniej premiery konfekcjonowanych kabli AFC, a dokładniej modelu AC2, ale w starciu z M50xBT mają niełatwy żywot. Przede wszystkim na fabrycznych nausznikach są wolniejsze i znacznie ciemniejsze, wręcz przyduszone. Sytuacja zaczyna się odmieniać dopiero wówczas, gdy zaczynamy bawić się nausznikami niefabrycznymi w szerokim tego słowa znaczeniu. Osobiście po wielu porównaniach i konfrontacjach preferuję je ze starymi skórkami AKG z dawnych lat, stosowanych na modelach z roczników 80-90’, które są płytsze i trzymają ucho bliżej przetwornika.
Słuchawki mają wtedy szansę nawiązać jakąkolwiek walkę z M50xBT, oferując dźwięk bardziej wyważony na wszystkim, z lżejszym, krótszym basem, bliższą średnicą oraz trochę bardziej otwartą górą o obniżonej barwie z racji konstrukcji półotwartej. O ile jest to model równiejszy i bardziej poprawny, a z moim AC2 dodatkowo poprawia się głębia sceny i czystość sygnału, o tyle M50 wciąż mają bardzo dużo energii i sprawiają wrażenie bardziej uśmiechniętych, zrywnych i gotowych do działania. Ostatecznie powiedzieć pozostaje, że obie pary w swoich przedziałach cenowych mają mocne ugruntowanie i obie są bardzo dobre, pozostawiając decyzję w rękach gustu użytkownika.
M50xBT vs AKG K270 Studio
Właściwie daję je tutaj jako ciekawostkę z tytułu faktu, że oba modele są zamknięte i oba jakoby predysponowane do pracy w podobnym środowisku.
Prezentacja obu słuchawek to jednak duża odmienność, zmiana filozofii podejścia do kreacji dźwięku, a na pewno jego obróbki. Oto bowiem K270 S są od M50xBT mniej basowe (na wykresie widać to jeszcze bardziej, ale to wynika akurat z faktu, że pady mam już twarde i przystosowane do kształtu mojej głowy, a nie fantomu), z wyraźnie bliższą górą i bardziej rozszerzoną, ale cieplejszą górą. Najbardziej donośnym elementem różnicującym jest natomiast – przynajmniej dla mnie – modulacja barwy sopranu. Prócz mocniejszego basu, słyszę bardziej nosową górę w ATH, ale to właśnie ona jest typowa dla sprzętu tego rodzaju. To bardziej K270 są takim trochę ewenementem, ale są nim też np. LCD-MX4 czy LCD-4z, choć te ostatnie nie są że tak powiem „namaszczone” do zastosowań w studiu.
M50xBT vs Snab Euphony AF100
Proste i krótkie porównanie. Snaby są wyraźnie chudsze brzmieniowo, czuć że ich rolą jest bardziej analiza sopranowa i neutralność, a cechą szczególną – prezentacja sceniczna na zasadzie hali o dużej czytelności.
Z tego względu M50x zdają się być znacznie bardziej konwecjonalne, z mniejszą sceną, ale mocnym przytwierdzeniem dźwięków w podłoże. W każdej sytuacji, może poza wygodą, preferowałem w tym starciu produkt ATH jako dający po prostu więcej frajdy ze słuchania muzyki, ale też dający większą jakość dźwięku.
M50xBT vs Bowers & Wilkins P7W
Porównując je między sobą, odkrywam przyznam sporo analogii, choć te drugie grają od nich trochę inaczej całościowo. Przede wszystkim w P7W spotkamy się z bliższym wokalem i lepiej jakościowo wykończoną górą. To dwie od razu rzucające się w uszy rzeczy. Wtóruje im lepsza stereofonia, którą realizują twardsze, ale pojemniejsze pady, a więc większa odległość przetwornika od ucha.
W tym wszystkim należy brać jednak pod uwagę ich cenę za czasów produkcji, wynoszącą 1700 złotych. To sporo więcej niż koszt M50xBT i jeszcze trochę, a byłby kosztem podwojonym. Naturalnym więc jest, że słuchawki za prawie dwakroć tyle powinny zagrać jakkolwiek lepiej.
Ostatecznie M50xBT pozują na prostszą brzmieniowo wersję P7W za mniej, a na pewno w pewnym zakresie spadkobierców ich dźwiękowego ducha. Nie będzie to jednak brzmienie identyczne, także jakościowo, toteż należy się z tym liczyć.
Niestandardowe nauszniki
Nie omieszkałem też pobawić się trochę M50xBT od strony moddingu, a dokładniej zmieniając nauszniki na niefabryczne. M50xBT są bowiem w pełni kompatybilne z padami do Brainwavz HM5 w dowolnej wersji owalnej. Najszybciej miałem pod ręką pady hybrydowe, toteż użyłem ich i pomierzyłem.
Przede wszystkim to, co poprawia się w sposób przeogromny, to wygoda. Na fabrycznych padach w M50xBT mogłem spędzić maksymalnie kilka godzin, po czym musiałem zrobić sobie za każdym razem przerwę. Jak widać po zdjęciach, pady niestandardowe są znacznie grubsze i większe. Szczelnie wchodzi do wgłębienia kołnierz, także nic się nie przesuwa i nie ma żadnych luzów. Nie trzeba też okalać kołnierzem całych słuchawek. Ze ściągnięciem także nie ma żadnego potem problemu.
W zakresie zmian dźwiękowych, słuchawki znacznie bardziej przypominają teraz AF100, stając się bardzo monitorowymi i dokładnymi. Nie mają już tak mocnego basu, średnica również jest mniej nasycona, a góra staje się bardzo precyzyjna i czytelna. Również scena ulega powiększeniu, zwłaszcza na szerokość. Odsunięty wokal stwarza wokół siebie wrażenie obecności dużej ilości czystego powietrza.
Naturalnie część z tych cech wynika z faktu, że są to pady hybrydowe. Więcej basu spodziewałbym się na padach wykonanych w pełni ze skóry ekologicznej, także to też jest zawsze jakaś opcja.
Podsumowanie
Po spędzeniu mnóstwa czasu z ATH-M50xBT mogę stwierdzić, że konwersję do modelu bezprzewodowego zrealizowano w sposób rozsądny i udany. Do ręki dostajemy świetne słuchawki do monitoringu, do domowych odsłuchów, na wyjście, jednym słowem bardzo uniwersalne połączenie przyjemności z praktycznością w życiu codziennym oraz w zadaniach wykraczających trochę poza typowe ramy użytkowe. Brzmieniowo podoba mi się ich żywiołowość, solidny bas, monitorowe zacięcie i całkiem poprawna konstrukcja sceniczna. Do tego robiące wrażenie 35 godzin pracy, praktycznie niezmienne brzmienie w trybie bezprzewodowym, możliwość pracy po kablu z osobnym mikrofonem, wsparcie dla aptX… to naprawdę solidny pakiet, nawet w cenie niepromocyjnej. Oczywiście z racji okresowości przecen i ofert, ocenę opłacalności równałem bardziej do tej wyższej kwoty.
Jednocześnie słuchawki odziedziczyły po swojej kablowej podstawie walory użytkowe, takie jak umiarkowanie głębokie nauszniki. Niemniej pozwala to na przynajmniej kilka godzin ciągłego użytkowania, więc nie jest też jakoś specjalnie źle. Nie posiadają przemożnej izolacji od otoczenia i utrzymują ją również na raczej umiarkowanym poziomie, jak również zwróciły moją uwagę na trochę za duży skok głośności w trybie bezprzewodowym. W zakresie brzmienia, oczywiście chciałoby się większego wyrównania, ale wtedy M50-tki nie byłyby M50-tkami, które nie bez powodu po dziś dzień zdobywają serca i uszy swoich użytkowników, którzy dla nich rezygnują z droższych zakupów dźwiękowych.
Sumarycznie M50xBT bardzo mi się spodobały i mimo, że nie jest to może sygnatura przeze mnie traktowana de gustibus jako „ta jedyna”, słucha się tego naprawdę dobrze. Dlatego uważam je za wyjątkowo solidną pozycję w ofercie ATH, kontynuującą tradycję tej serii.
Słuchawki Audio-Technica ATH-M50xBT można nabyć na dzień pisania recenzji w salonach Top HiFi w przecenie z 999 zł na 825 zł.
Zalety:
- kompaktowy, składany format
- solidna konstrukcja nośna o niskiej wadze
- bardzo szerokie możliwości manipulowania przegubami i widełkami
- bardzo długi czas pracy na baterii
- studyjny charakter i rodowód
- energetyczne i wciągające granie planie V w trybie kablowym
- delikatnie bardziej wyrównane granie w trybie BT
- bardzo dobra ogólna jakość dźwięku w obu trybach
- brak szumów, przebić czy lagów w trybie BT
- wsparcie dla aptX i Bluetooth 5.0
- sprytnie ukryty panel dotykowy z obsługą asystentów głosowych
- bardzo łatwe w napędzeniu i czujące się świetnie na słabszych mocowo urządzeniach
Wady:
- lekko matowy plastik słuchawek lubi się rysować
- troszkę utrudnione możliwości konfekcji lepszego okablowania analogowego
- bardziej dla użytkowników nastawionych na jakość dźwięku i uniwersalność niż bezwzględną izolację
- zbyt duży skok głośności w trybie BT, kroki mogłyby być spokojnie mniejsze
- płytsze pady mogą być troszkę niewygodne na dłuższą metę, jeśli planujemy spędzić w nich non-stop parę lub więcej godzin
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Dsr9bt vs te?
https://audiofanatyk.pl/recenzja-sluchawek-cyfrowych-audio-technica-ath-dsr9bt/
Proszę, do poczytania i porównania.
Dziękuje
Które wybrałeś?
witam
Dziękuję za recenzję. Jestem właścicielem M 40. Czy w Pana ocenie są duże różnice z M 50? Ale w mojej ocenie ten typ słuchawek w wersji BT jest bezsensu. To są typowe słuchawki studyjne, nie chciałbym z takimi wyskoczyć na miasto. Są duże i „grzeją” uszy przy dłuższych odsłuchach, no i bardzo dobrze tłumią a to na mieście może być zabójcze. pozdrawiam
Witam,
Niestety nigdy nie testowałem M40.
A czy udało się Panu kiedyś korzystać z połączenia Audio-Technica ATH-M50X + FIIO BTA10 – MODUŁ BLUETOOTH DO AUDIO-TECHNICA M50X? Jak tak to jak się mają do tej wersji?
Niestety nigdy nie testowałem BTA10.
Ja uzywam na codzien. Rewelacja
Jak się mają do nich dźwiękowo Aune E1?
Podbijam pytanie – tez jestem bardzo ciekaw, bo mam Aune ale chcialbym tez kupic wlasnie nauszniki na BT. Czy to bedzie jakis skok jakościowy dzwieku czy raczej ta sama półka względem E1?
Dziękuje.
Jako że szukam ostatnio idealnych słuchawek BT w cenie do 2000 PLN, swoje wnioski wrzuciłem na forum Audiofanatyka:
https://forum.audiofanatyk.pl/index.php?/topic/3731-bowers-wilkins-px-rozczarowanie/
I tak: M50xBT to jak dla mnie to najlepszy wybór. Cena/Jakość/Dźwięk. Kropka.
Dziękuję za świetną recenzję.
Ostatnio podjąłem decyzję, że potrzebuję słuchawek nausznych. W tej chwili używam kilku par dokonałowych (zwykłe, dołączane do telefonów głównie samsunga). Używam słuchawek głównie w pociągu i w drodze do pracy.
I tu pojawia pytanie czy M50xBT do tego będą się nadawały? Tzn nie w domu a w drodze czy w pociągu, w którym jest jakiś hałas czy rozmowy? Czy wystarczająco wytłumią? Wiadomo, że nie do zera bo i dokanałowe tego nie robią w 100%.
Szczerze do tej pory brałem pod uwagę tak naprawdę Beats solo 3 oraz sony 1000 mx2 lub 3 (wiem że w tym miejscu to zapewne profanacja ale nie każdy jest tak wytrwany a poza tym kiedyś warto zacząć i kupić coś dobrego).
Tu pojawia się moje pytanie co warto wybrać?
M50xBT czy może jedynie M50x (kable aż tak mi nie przeszkadzają). Czy może jednak Beats solo 3 czy sony 1000, które mają aktywną redukcję?
A może zupełnie coś innego w cenie do 1000 zł?
Z góry dziękuję za pomoc.
Na podstawie powyższej recenzji zdecydowałem się na zakup tychże słuchawek. I muszę przyznać, że w 99% zgadzam się z autorem. Również dokupiłem niestandardowe pady (aczkolwiek asymetryczne) i również muszę potwierdzić rzetelność recenzji. Obecnie czekam jedynie na kabelek Melodiki.
Dziękuję Panie Krzysztofie. Szkoda jednak co do ostatniego – te kabelki nie powalają jakością, ot zwykła masówka.
Owszem, masówka jak większość dostępnego od ręki sprzętu. Dla mnie istotne, że mogłem kupić 4m, jest poprawa względem fabrycznego i, co najważniejsze- wtyki pasują w zagłębienie.
Teraz może troszkę o padach. Asymetryczne, „skórzane” Brainwavz zauważalnie poprawiają przestrzenność (są na prawdę pojemne), ujmują basu oraz podkreślają górę. Przypuszczam, że przyczynia się do tego dwu- a nawet trzykrotnie cieńszy materiał osłaniający przetwornik. W przypadku Brainwavz sprawia ona wrażenie cieniutkiej pończochy, a w przypadku fabrycznych padów jest to bardziej gąbka, której grubość wyczuwalnie można ścisnąć, czego nie zrobimy z Brainwavz.
Summa summarum- po dokupieniu padów otrzymałem jakby zupełnie inne słuchawki. Teraz mogę dobrać coś chyba do każdego rodzaju muzyki której słucham. Polecam.
Zawsze można było zapytać 🙂
https://audiofanatyk.pl/sklep/produkt/kabel-sluchawkowy-ac1-ath-do-audio-technica-2x-jack-35-mm-slim-super-slim/
Nie było długości, nie było dostępności. Pańską ofertę sprawdziłem w pierwszej kolejności.
Kable te cieszą się bardzo dużą popularnością – tak jak napisałem wystarczyło zapytać, zwłaszcza gdy w grę wchodziła niestandardowa długość.
Szanowny Panie Jacku zastanawiam się nad zakupem recenzowanych słuchawek jak i odtwarzacza do nich. Czy mógłby mi Pan polecić który z testowanych odtwarzaczy z którymi miał Pan do czynienia poleciłby mi do tego modelu? W 90% procentach sygnałem wyjściowym będzie format mp3 320kbps. Korzystam obecnie z IPoda Touch(do którego wgrywam tenże format)z podłączonymi Philips a1pro które to zakończyły swój żywot. Myślałem nad zakupem Sony NWA45(ze względu na żywotność baterii, nie miałem okazji posłuchać tego odtwaracza) To w jaki sposób opisuje Pan recenzowane produkty skłoniło mnie do zmiany słuchawek i odtwarzacza. Jeśli słuchawki są aż tak konkretne to chciałbym coś więcej z nich wycisnąć zakładając w większości pracę z odtwarzaczem przenośnym, sporadycznie będą podłączane do komputera. Rozważam również zmianę formatu wgrywanego „dźwięku„.Z góry dziękuje za odpowiedź. Z poważaniem
Łukasz
Jeśli pytanie jest skierowane do użytkownika o imieniu Jacek, należałoby komentarz umieścić pod jego wypowiedzią. Natomiast od pytań zakupowych jest forum.
Pozdrawiam.
Oczywiście mój błąd. Pytanie było skierowane do Pana. Forum odpowiedziało mi na kilka pytań ale mam dodatkowe do Pana. Czy w najbliższym czasie będzie Pan testował nowy model słuchawek Seenheiser Momentum M3? I czy będzie je Pan porównywał do modelu poprzedniego jak i wyżej opisanych?
Panie Jakubie,
kilka dni temu kupilem M-50xBT z tego wzgledu bo kolega znalazl je taniej, mieszkam w mroznej Kanadzie i dlatego tez ze posiadam starsze Piedziesiatki z 2013 ktore sa dla mnie takimi sluchawkami do wszystkiego, przedewszystkim ze wzgledu na ich trwalosc (oprocz proszacych skorka nausznikow i palaka).
Graja one bardzo podobnie do M50(x) jednak chcialbym je troche rozjasnic w strone brzmienia sluchawek studyjnych (bardziej lubie brzmienie K55x) i zmienic 'pads’ na cos wygodniejszego. Czytajac panski artykul zauwazylem ze Hybrydowe HM5 jednak wystrzeliwuja 'himalajami’ powyzej 4kHz. Czy zalozenie gabki by przykryc przetworniki tak jak w oryginalnych padsach (wprowadzenie filtru HF) wprowadziloby zlagonienie lub wyrownanie gornego pasma, czy tez powinienem szukac bardziej 'dobranych’ nausznikow.
W tej chwili moje stare 50ti z orginalnymi pads zamiast gabki na przetwornikach maja kilka warstw husteczki higenicznej – dzwiek jest szybszy i czytelnieszy. Niestety niedysponuje profesjonanym sprzetem do pomiaru sluchawek (jedynie starszym Clio) wiec nic nie jestem w stanie przekazac o aktualnym pasmie przenoszenia po takiej modyfijacji.
Jest jeszcze jedna rzecz ktora zauwazylem: lekki szum bialy, szczegulnie w prawym kanale ktory ginie przy normalnym poziomie muzyki. Czy jest normalnym zjawiskiem podczas pracy Bluetooth czy tez czasami zdazaja sie egzemplarze ktore szumia bardziej.
Pozdrawiam z zimnej Ottawy, dzis tylko -23, czasem w Lutym jak w przyslowiu.
A propos szumu po BT w prawej słuchawce to mam to samo. Również przyłączam się do pytania czy to jest normalne?
Byłem ostatnio w sklepie na odsłuchu i ten sam problem, lekki szum/cykanie w prawym kanale. Ta sama sytuacja jak w modelu ath-sr50bt.
Troche od rzeczy, ale kupilem z MassDrop Sennki HD58X tak by zobaczyc co to za cudo w sumie w porownywalniej cenie. I teraz mam dylemat co z ATH-M50XBT zrobic, bo jedyna ich wyzszosc to przezprzewodowosc bez ktorej w sumie moge zyc. No i sub bass. Sa lzejsze, wygodniejsze, niegrzeja w uszy, no i pads mozna wszedzie kupic. Czulosc przy 150ohm (min, 280max) jest na tyle dobra ze glosnosc z Moto G7 jest wystarczajaca nawet po zastosowaniu korekcji EQ. Co do porownania HD58X z innymi z serji HD6**, to wydaje mi sie ze brak im czystosci, dynamiki, rozdzielczosci, przejrzystosci drozszych modeli, jednak dawno nie sluchalem. Maja b dobre jak otwarte sluchawki zejscie, choc bass nie jest zbyt szybki, byc moze przez troche podbita czesc nizszych srednich. Mala dziura przy 2.5k, gorka przy 5k. Troche brakuje wysokich, jakosciowo i ilosciowo. Ale wole HD58X od 50XBT. W sumie nie zle sluchawki w okolicy 150-170$ US. Tylko nie wiem jaka jest dostepnosc w EU z MassDrop. No i oczywiscie nie szumia i popcornuja w prawym kanale.
Super recenzja! Dziękuję, w ogóle swietny blog. Czy ktoś ma pojęcie, czy w tych słuchawkach pocą się jakoś szczególnie uszy? Do tej pory korzystałem tylko ze słuchawek dousznych, ale czas to zmienić, nie wiem tylko, czy nie będę się w nich męczył po godzinie…
Dziękuję. Tak, pocą się – małe nauszniki. Ale poziom pocenia zależy jeszcze od potliwości użytkownika, wielkości jego uszu i pory roku.
Mnie się jakoś specjalnie nie pocą, ani latem ani zimą.
Dzień dobry,
długo polowałem na odpowiednie słuchawki, które będą pasowały do moich gustów muzycznych (mam dość szerokie – klasyczna, filmowa, metal, rock, chanson francaise, itd.) – zatem szukałem słuchawek, które mają brzmienie bardziej zbalansowane niż nastawione na bas (exemplum SONY WH-CH700NB). Trzeba oddać, iż te słuchawki nie są nudne – bas jest, pięknie grają soprany a średnica pięknie dopełnia. Odczuwam dużą różnicę między tymi słuchawkami, a poprzednimi MEE M6 Pro z poprzedniej edycji. MEE grają świetnie, ale brakuje im pewnego pazura. W M50x Audio-techniki można go znaleźć. Aż mi się buzia uśmiecha, gdy słuchając muzyki klasycznej czy filmowej słychać jak wchodzą poszczególne instrumenty (np. subtelne brzmienie dzwonków czy harfy, które w innych słuchawkach czy głośnikach gdzieś uciekają – tu są jednak słyszalne co dopełnia odbiór utworów muzycznych). Do filmów i gier również się dobrze nadają. Jeśli jednak ktoś chce wtopić się w jakiś utwór – polecam odsłuch w domu. Rzeczywiście dla pewnych osób brak aktywnej redukcji szumów może okazać się wadą, jednak nie dla mnie – wolę wiedzieć co się dzieje dookoła. Odnosząc się jeszcze problemów z połączenie bluetooth – u mnie problem trzaskania nie występuje. Jest natomiast różnica w tym jak grają te słuchawki przewodowo i bezprzewodowo, co nie znaczy gorzej – nieco inaczej. Bezprzewodowo nieco bardziej neutralnie moim zdaniem. Dziękuję Panu Jakubowi za rzetelną recenzję, która pomogła mi dokonać jak najbardziej trafnego wyboru!
Dziękuję za recenzję, w maju kupiłem ten model słuchawek, sprawują się super, w moim egzemplarzu nie ma żadnych niepokojących szumów.
Mam pytanie dotyczące porównania tego modelu do the house of Marley exodus ANC ponieważ w porównaniu do audio techniki mają konstrukcję metalowo-drewnianą i generalnie to wymarzone dla mnie słuchawki pod względem konstrukcji. Podobno są bardzo basowe i te basy tłumią pozostałe zakresy. Jeśli miał pan do czynienia z słuchawkami exodus ANC chętnie poznałabym pana opinię (gdyby pojawiła się recenzja byłbym zachwycony), bardzo pomogłoby mi to w dokonaniu wyboru.
dzień dobry wieczór 🙂
Czy można spodziewać się porównania tego modelu z dostępnymi na rynku od kilku tygodni ATH-M50xBT2?
Witam,
Niestety na razie nic mi o tym nie wiadomo.
Dzień dobry Panie Jakubie 🙂
Czy są szanse na recenzję następcy – M50xBT2?
Witam Panie Filipie,
Niestety nie ma takich planów. Chyba że zakupię je w tym celu sam albo któryś z czytelników zaoferuje się z ich podesłaniem.
Kupiłem nowe słuchawki w sklepie top hifi zachęcony pozytywnymi opiniami (także na tej stronie). Od początku miałem problem z połączeniem bluetooth, mianowicie słuchawki łączyły się z moim komputerem tylko za pierwszym razem. Po ich wyłączeniu i ponownym włączeniu już się nie chciały połączyć. Trzeba było usunąć sparowanie i wykryć sprzęt na nowo. W dodatku dźwięk był okropny. Słuchawki nie grały tylko dudniły basem do tego stopnia, że gitara basowa która zazwyczaj była w tle, teraz zagłuszała wyższe partie wokalu. No nie dało się tego słuchać bo sprzęt był zestrojony jak audio samochodowe 18 latka gdzie subwoofer zajmuje połowę bagażnika a niskie tony aż trzęsą jelitami.
W poszukiwaniu rozwiązania problemu łączności bluetooth natrafiłem na sposób wykonania „hard reset” w słuchawkach. Polega na przytrzymaniu obu przycisków głośności i zasilania jednocześnie aż dioda na słuchawkach stanie się czerwona. Hard Reset który przywrócił ustawienie fabryczne w słuchawkach rozwiązał problem łączności i jakież było moje zdziwienie gdy słuchawki przestały dudnić i zagrały tak jak tego oczekiwałem.
Teraz się zastanawiam czy sklep Top HiFi nie sprzedał mi jakiegoś produktu używanego w salonie na wystawie. Nie wiem, nie chce siać teorii spiskowych. Produkt nie miał śladów używania.
Dodam tylko, że te słuchawki nie obsługują kodeków Aptx ale SBC, AAC i LDAC. W przypadku tego ostatniego to akurat ogromna zaleta.