Recenzja Audio-Technica ATH-A2000X

Tym razem premiera jest wyjątkowa na łamach Audiofanatyka, bo i podwójna: producenta, którego nie miałem jeszcze zaszczytu gościć, jak i prawdopodobnie pierwsza w naszym kraju. Być może winę za to ponosi fakt, że słuchawki nie są w ogóle oferowane w Europie i trzeba się fatygować via eBay, ale fatyga może się okazać bardzo opłacalna, bo i słuchawki mimo pewnych mankamentów są w stanie zachwycić. Przed Wami zatem szczyt serii Art Monitor z Japonii, a więc filozofii grania doskonale mi na swój sposób znanej: ATH-A2000X, a których posiadaczem jest Pan Krystian Kardynia, użyczający ich specjalnie na potrzeby testów (uszanowanie).

 

Dane techniczne

Typ: słuchawki wokółuszne
Przetwornik: 53mm dynamiczny, zamknięty, cewka na miedzi 7N
Pasmo przenoszenia: 5-45 000 Hz
Maks. moc wejściowa: 2000 mW
Czułość: 101 dB
Opór: 42 Ohmy
Waga: 298 g
Kabel: 3m, pozłacany gwintowany jack 3,5mm, miedź 6N.

W zestawie prócz słuchawek jest tylko nasadka na 6,3mm, nic więcej nie otrzymujemy (prócz papierów).

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki przychodzą do nas w całkiem kreatywnie zaprojektowanym opakowaniu, które – tak samo jak słuchawki – również próbuje nas na starcie oszukać. Otwiera się bowiem od przodu, ale tylko aby ukazać nam foliowe okno i umożliwić ocenę wizualną nowego nabytku. Aby jednak dostać się do środka, trzeba rozebrać górę pudełka. Czemu słuchawki z kolei będą chciały nam to uczynić powiem przy okazji brzmienia.

ATH-A2000X to zamknięte słuchawki pełnowymiarowe o konstrukcji plastikowo-metalowej. Metal obecny jest pod postacią dwóch taśm pełniących rolę łącznika obu kopuł oraz jedynego źródła docisku. Ten jest trzeba przyznać rozsądnie dobrany, także słuchawki same z siebie nie cisną w głowę nawet wtedy, gdy jej właściciel ma ją w całkiem pokaźnych rozmiarach.

 

Kopuły są ze szczotkowanego tytanu, ale wykończenie jest na wysoki połysk.Przetworniki zostały umieszczone w koszach ustawionych pod kątem.A2000X należą do słuchawek bardzo adaptacyjnych podle wielkości głowy.Clamping force jest w nich bardzo dobrze dobrany.Kabel jest symetryczny - wychodzi z każdej muszli.Obudowa wtyku również doczekała się metalowego wykończenia.Oznaczenia kanałów naniesiono fontem typu Script. L i R byłyby praktyczniejsze.Łopatki dostosowują się w każdym kierunku (podwójna oś)...... co zresztą widać.Łączenia muszli z zawiasem są bardzo solidne.

 

Nausznice sprawiają pozytywne wrażenie jeśli chodzi o wielkość i materiał. Są stosunkowo miękkie i sprawiają wrażenie niepodatnych na szybkie twardnienie, do tego nawet odstające uszy o sporych małżowinach się tam zmieszczą. Nie do końca można mówić jednak o nich w samych superlatywach. Przede wszystkim zastrzeżenia mam do materiału kołnierzy, który to jest zwykłą ceratką – osobiście spodziewałbym się bardziej wyszukanego materiału. Do tego nausznice mają wszyte na stałe siateczki chroniące wnętrze muszli i przetwornik przed zabrudzeniami. Problem w tym, że jest na tyle rzadki, że przepuści np. drobne włoski i pyłki, zatrzymując z grubsza te większe. Mało tego, wszycie ich nastąpiło bardzo płytko, przez co będąc dosyć elastycznym materiałem odkształca się do środka muszli pod naporem naszej małżowiny. Tak zostało to przemyślane i w praktyce oczywiście działa, ale bardzo szybko owe siateczki będą się od naszych małżowin brudzić + jest sporo osób, które nie lubią absolutnie żadnego nacisku, nawet delikatnego, na swoje uszy. Dla mnie słuchawki były bardzo wygodne, a parogodzinne sesje, może poza temperaturą wewnątrz muszli, w sumie typową jak na tą porę roku, nie nastręczały większych trudności.

Metal w postaci tytanu obecny jest z kolei w formie obudów muszli. Łatwo łapią wszelkie palce, a nadruki są malowane, nie grawerowane, także istnieje spore ryzyko ich starcia w trakcie nieuważnego i długiego użytkowania, ale przyznać trzeba, że prezencja słuchawek jest dzięki nim niesamowita. To tylko moja czysto subiektywna opinia i oparta na bardzo indywidualnym poczuciu estetyki, ale słuchawki wyglądają po prostu kapitalnie i to nie tylko na zdjęciach, których w ich przypadku nie szczędziłem.

Do kwestii wykończeniowych, oznaczenia kanałów, czy też kabla, który wychodzi z obu muszli i zakończony jest gwintem dla nasadki 6,3mm, nie mam zastrzeżeń. ATH stosuje całkiem dobrą miedź o czystości 6N Hybrid, podczas gdy w cewce siedzi już miedź 7N. Średnica przetworników to całkiem spore 53mm, zaś oba kosze driverów znajdują się pod kątem w stosunku do ucha słuchacza, jednocześnie wspomagając się plastikowymi wzgórkami z tyłu głowy, tuż pod nausznicami.
Regulacja odbywa się całkowicie automatycznie za sprawą systemu 3D-wings, który to jest niczym innym jak 4-kierunkowymi łopatkami dostosowującymi się od razu do kształtu i wielkości naszej głowy. Są całkowicie demontowalne i spieralne, więc miękka materiałowa wyściółka może być w razie potrzeby łatwo wyczyszczona.

Odnośnie regulacji muszli muszę przyznać, że projekt swoją piętę achillesową ma dokładnie w tym właśnie miejscu. Muszle można obracać bowiem tylko w jednej osi, nie ma regulacji góra-dół, więc słuchawki zachowują stały kąt względem płaszczyzny twarzy. Dzięki temu od razu po założeniu ma się wrażenie, że słuchawki nie przylegają szczelnie do głowy w swojej górnej części. Przekłada się to na ogromne ryzyko nieprawidłowego odebrania ich brzmienia, o którym powiem jednak więcej przy okazji opisu brzmienia dostępnego poniżej.

 

Brzmienie

Słuchawki grają w sposób wyjątkowy. Wyjątkowy pod tym względem, że uzależnionym finalnie od bardzo dużej liczby czynników i nawet jedna, niepozorna zmiana może doprowadzić do całkowitego przewrócenia naszego o nich zdania. Chociażby niech lepiej leżą nam na głowie, a już będzie inny dźwięk. Z tego względu słuchawki potrafią zarówno bardzo mocno sobą zaciekawić, jak i doprowadzić do płaczu swojego nabywcę. Minęło więc sporo czasu zanim byłem w stanie finalnie się o ich graniu wypowiedzieć, ale może po kolei.

Pierwsze wrażenie było dla mnie na swój sposób szokujące – słuchawki grały jak zepsute, totalnie. Jazgotliwe niesamowicie, z „nieobecną” średnicą, której taki efekt serwowało pozbawienie masy i kierunkowości, a także spaczona scena. Niemożliwym było, aby przecież słuchawki za 2 tysiące grały gorzej niż dokanałowe Delty za 70 zł.

Szybko okazało się, że powodem nie do przyjęcia niskiej jakości dźwięku była owa pięta achillesowa i zwykłe dociśnięcie słuchawek przy podstawie stalowych pasków przywracało dźwięk „do pionu”. Do tego z czasem i same nausznice się dostosowywały na tyle, że miejscami zabieg ten przestawał być absolutnie koniecznym. Tak czy inaczej pierwsze wrażenie słuchawki wywołały niesamowicie rozczarowujące, zwłaszcza z perspektywy przyzwyczajania nas przez inne konstrukcje konkurencyjne do koncepcji „załóż i zapomnij”. Dlatego też musiałem z nimi spędzić jak wspomniałem bardzo dużo czasu, aby nie wpaść w zastawioną z ich strony pułapkę i nie opisać czegoś, co odstawałoby od stanu rzeczywistego. Byłoby bowiem ogromną ujmą z mojej strony, gdybym ośmielił się zrobić tak wyjątkowym słuchawkom krzywdę opisem niefortunnie przeprowadzonym i w efekcie bałamutnym dla czytającego.

Wyjątkowość, to zresztą słowo klucz, choć bardziej na miejscu byłoby użyć niebezpiecznego słowa „specyficzność”. Audio-Techniki grają bardzo specyficznie i zaraz wyjaśnię krok po kroku na czym owa specyfika polega, bo może oznaczać tak granie wyśmienite, jak i poniżej oczekiwań.

Bas
Bałem się trochę, że ATH zastanę jako basowe potworki, a tymczasem bas jest w nich nie dość, że świetnie wyważony, to jeszcze ilościowo dobrany tak dobrze, że w utworach delikatnych wykazuje się zrozumieniem, precyzją i szybkością, a w tych co bardziej dających mówiąc potocznie „w czapkę” prezentuje odpowiednie wybrzmiewanie, puszystość, moc oraz głębię. Zakres ten jest prezentowany z bardzo dobrą jakością i reflektuje ją ze strony źródła, jeśli jest to tylko możliwe. Pewne zastrzeżenia mogę mieć do rozpiętości, bowiem nie jest on prezentowany bezwzględnie szeroko i na różnym sprzęcie potrafi się troszkę rozleźć, ale jak na słuchawki zamknięte z kontrolą naprawdę wszystko wypada przynajmniej w granicach normy.

Powtórzę się, ale naprawdę bas całkowicie mnie w tych słuchawkach zaskoczył swoim zróżnicowaniem. Spodziewałem się jednego z ekstremów – albo basu przesadzonego, albo płytkiego i krótkiego. Uzyskałem tymczasem pełny, przyjemny, pluszowy wręcz bas, z miłym i łuskającym uszy wybrzmiewaniem oraz kontrolą tam, gdzie trzeba. Nie ma w sobie o dziwo nic z analizy, jest też najwolniejszy z całej plejady zakresów, co jednak nie znaczy że ogólnie wolny. Wręcz przeciwnie, słuchawki są całościowo piekielnie szybkie i ta cecha udziela się również dolnym rejestrom. Przykładem niech będą utwory Val Liam – Dissolving Archetypes i Hecq – Flood Me. W przypadku pierwszego notować można podkreślony bas już na etapie samego utworu i widać, że wykonawca chciał uczynić z niego cechę charakterystyczną dla całego albumu o tej samej nazwie. ATH nie mają najmniejszego problemu z oddaniem tego podkreślenia, czuć w nich większą energię płynącą z utworu, ale bez przesadyzmu, który akurat przy Dissolving Archetypes potrafi dosyć szybko zmęczyć słuchacza. Z kolei na Flood Me, którego bas jest twardym i szybkim, słuchawki zachowują się w identyczny sposób, lekko tylko go zmiękczając i pozbawiając absolutnej konturowości. Mogłoby być co prawda lepiej na tym konkretnym przykładzie, ale mimo wszystko nie można specjalnie narzekać na efekt końcowy.

Średnica
To bardzo ciekawy składnik srebrnych ATH, ponieważ serwują nam go one w sposób zgoła przeciwny do charakteru linii basowej. Nie jest to tym razem zakres misiowaty i puszysty, a dosadny i konkretny, z monitorowym faktycznie zacięciem, ale jednocześnie sprawiając pewne wrażenie niemal wycofania. Taki niezbyt wyszukany paradoks: „gdy menel jedzie tramwajem, to tramwaj jedzie menelem”. Hmm, no cóż, bierze się to z pewnego defektu w postaci dołków obecnych już w miejscu łączenia się średnicy z górą, skutkujących przygaszeniem tego punktu w utworach alokujących swoją energię w zakresie 2-4 kHz. Sprawia to wrażenie sporadycznego braku świeżości i angażu ze strony średnicy, która staje się dziwnie oderwana od reszty i przyciemniona, taką swego rodzaju ciemnością pośród jasności. Swoim charakterem potrafi też niestety wprowadzić nieco syntetyki do ustroju i przypomnieć o nadrzędnym przeznaczeniu tych słuchawek – studyjnym, oczywiście jeśli jej na to pozwolimy.

Co przez to rozumieć? To, że o ile w tym miejscu fani średnicy muzykalnej i zagęszczonej zapłaczą okrutnie, bowiem takich rzeczy specjalnie w ATH się nie uzyska, to można jednak próbować skorygować sobie wspomniany zakres źródłem, który dosyć ładnie Art Monitory reflektują. Z tego też względu całkiem miło zachowywać będą się na źródłach lampowych, słodkich i ta sugestia definitywnie warta jest na nich spróbowania. W przeciwnym wypadku można byłoby zarzucić im rzeczy dla nich trochę krzywdzące, zwłaszcza wtedy, gdy do tematu podchodzimy z gęstych jak melasa „bulgotów”, które o przejrzystości średnicy mogą zapomnieć.

Będzie wtedy wydawało się nam, że średnica brzmi jak metaliczny i wysuszony na proch zakres zupełnie z innej bajki, który wylądował w słuchawkach z czystej formalności. Takie miałem właśnie wrażenia, gdy podpinałem ATH pod wzmacniacze i źródła neutralne i to aż do przesady, osuszające nad wyraz dźwięk. Na tych gęstszych sytuacja zmieniała się jednak jak w kalejdoskopie i mimo wciąż udzielającego się monitorowego charakteru, całość przestawała być sucha i czarno-biała, a nabierała nieśmiało kolorytu i powabu, ostatecznie przeciągając się do statusu zakresu nie do końca, ale już znacznie lepiej niż na początku komponującego się z sąsiadami.

Góra
Także cierpi na podobny jak przy średnicy defekt ze względu na pikujący agresywnie w dół zakres 6-7 kHz, sumarycznie ze średnicą będąc totalną odwrotnością charakterystyki prezentowanej przez szkołę AKG. Podczas gdy sprzęt Austriaków we wspomnianych punktach wybija się ponad stan, w ATH ulega on przyciemnieniu, co komplikuje na swój sposób ich korekcję chałupniczymi i nieinwazyjnymi metodami. To jednak tyle z wad, a co z zaletami? Tych jest znacznie więcej – zakres ten bowiem prezentuje naprawdę niesamowitą jakość i czystość jak na słuchawki dynamiczne, posyłając na deski nie tylko AKG, ale policzkując również mające zacięcie studyjne Shure, które były i tak od nich lepsze. Było to więc podwójne przebicie, podwójny nokaut. Góra w wydaniu ATH nie jest monotonnie jasna, za to ostra, może aż do przesady, bardzo detaliczna i tak szybka, że prześcigająca nawet moje Lambdy. Audio-Technica stworzyła słuchawki mknące na górnych zakresach niczym rasowy bolid, podczas gdy Shure startuje w klasie niższej, a AKG stanęło w ogóle na klasie samochodów turystycznych pod względem jakości i szybkości. Oczywiście w każdych z tych słuchawek ma to swój urok i zastosowanie, w AKG chociażby jest dosyć łatwe do, mówiąc kolokwialnie, „ogarnięcia”, w Shure z kolei budzi szacunek równością, ale to do ATH należy sparkling i definicja dynamicznej jakości. Byłbym głuchy albo głupi, a może i tu i tu, gdybym nie stanął i nie ukłonił się szczerze w pas tym słuchawkom. To naprawdę coś niesamowitego, prawdziwy dynamiczny hi-end…

…o ile przeżyjemy ich wspomnianą ostrość. Słuchawki niestety mają tendencję do sybilowania, zwłaszcza w sytuacjach niedostatecznego przylegania i nieprawidłowego kąta nachylenia, ale w dużej mierze też źródła, które może być dla nich zbyt przejaskrawione. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że z tak wielką ilością iskier i detali, niestraszne i całkowicie uzasadnione byłoby podpinanie A2000X pod sprzęt lampowy, który posłodzi i wygładzi nam brzmienie w sposób wysoce korekcyjny. Co ciekawe znów problem ten nie występuje w sposób ciągły i powtarzalny, a sporadyczny w zależności od realizacji i alokacji energii w samym utworze. I to też jest trzeci element, mogący mieć swój znaczący wpływ na wrażenia końcowe. Realizacji jest multum i niestety nie ma słuchawek pokazujących zawsze to samo i wszędzie, będących odpornymi na ekstrema, utwory skopane realizacyjnie.

Scena
Ze względu jednak na iskrzącą się górę i bardzo dużą ilość słyszalnych detali, możliwe stało się bardzo kompetentne podejście do kwestii sceny. Powiem tak – słyszałem słuchawki otwarte grające znacznie wężej i płycej. Audio-Technica staje tutaj już nie na wysokości zadania, a na końcu dnia roboczego. Scena jest po prostu wyśmienita jak na słuchawki zamknięte.

Mamy tu wszystko – bogactwo smaku, precyzyjną alokację w przestrzeni, poprawnie renderowany kształt sceny i wielkości źródeł pozornych, ale przede wszystkim solidną głębię i równość w każdym kierunku. Nie są bożyszczami szerokości, to nie poziom HD800 czy nawet takich K701, definitywnie nie. Ale już dawno temu nauczyłem się, że nie samą szerokością człowiek żyje i dźwięki dochodzące z odległości kilometra wcale nie muszą oznaczać przekonywującego obrazu prezentowanego słuchaczowi. I pomyśleć że byłem gotów okrzyknąć je kompletnie spartaczonymi scenicznie. Właśnie przez niedopasowane od początku nausznice i brak regulacji kąta muszli w jednej osi.

Przewijająca się tu i ówdzie szybkość i detaliczność sprowadzają się także do wrażenia ogromnej kontroli tego, co dzieje się na scenie. Nie ma ona czarnego co prawda tła, a przynajmniej jego wrażenia jak w chociażby również zamkniętych, ale znacznie tańszych K550, ale dzięki temu zamiast wyłaniania się subtelnych i nie do końca w pierwszej chwili czytelnych pogłosów mamy pełną kontrolę nad tym, co się w utworze wyprawia. Alokacja w przestrzeni jest bardzo łatwa, dźwięk nie jest zbity, choć jeśli chodzi o źródła pozorne, to im bliżej znajdują się one dołu, tym ma się wrażenia pewnej ich otoczki, misiowatości. To charakter basu zaznacza się po drodze, wpływając tym samym na ich kształt i formę.

Ogólnie ATH sprawiają wrażenie scenicznie chyba najbardziej kompetentnych pośród wszystkich cech, które są w stanie słuchaczowi zaoferować. Powiedziałbym, że prócz szybkości i czystości to właśnie scena potrafi na dobrych realizacjach zagrać pierwsze skrzypce, skraść całe show i zachwycić tak bardzo, że totalnie zapomina się o wszystkich wobec tych słuchawek przywarach. Tak właśnie wygląda japońska szkoła grania.

Całościowo
ATH-A2000X zaprezentowały się z ciekawej strony, będącej na swój sposób mieszanką dobra ze złem, partactwa z geniuszem, trwałości ze zmiennością. Z jednej strony wymagają cierpliwego podejścia, ułożenia się padów, świadomego wyboru pod względem posiadanego przez siebie źródła, cierpią na lekkie, ale agresywnie objawiające się dołki w 2-3 i 6-7 kHz, do tego potrafią sypnąć iskrami, jeśli popuści im się nieumiejętnie cugli. Porażka? Bynajmniej. Świetnie prezentowany bas dobrej jakości, ciekawa i monitorowa w swoim charakterze średnica, a także fenomenalnej jakości jak na dynamiki góra o wysokiej szybkości i detaliczności okraszona porządną i wykraczającą poza ramy słuchawek zamkniętych sceną.

Słuchawki de facto są szybsze nawet od moich Lambd i musiałbym cofać im custom pady by wrócić na stock i podjąć walkę jak równy z równym. Niewielu słuchawkom taka sztuka mogłaby się udać, a ATH-A2000X są jednymi z tych, które to robią. Powinny ucieszyć fanów jasnych prezentacji dynamicznych mających w sobie połączenie cech takich jak responsywność, nawet lekka V-kowatość, monitorowość oraz sceniczność w wydaniu zamkniętym, nie rezygnując do tego z zabawy i szeroko pojętego „funu”. Tak odbywało się to w wydaniu Shure, że słuchawki lądowały z dźwiękiem na ścianę, trochę bezpłciowo i widać, że ATH obrała sobie za cel zupełnie inne priorytety.

Tymi priorytetami było zrobienie słuchawek o wysokiej przydatności bez względu na materiał i przeznaczenie, nie realizację. Chodzi tu bardziej o zaspokojenie określonych grup użytkowników. Zobaczcie sami:
– fani góry będą w naprawdę siódmym niebie, otrzymując potężny ładunek jakości i detalu.
– amatorzy monitorowego zacięcia na pewno zwrócą uwagę na czytelną średnicę podaną w sposób bezpośredni.
– wielbiciele przyjemnego, pełnego basu, którego od zawsze życzyli sobie w jasnych słuchawkach również będą mogli mieć powód do zadowolenia.
– zaś koneserzy sceniczności, zwłaszcza w zakresie słuchawek zamkniętych, po prostu oniemieją.

Mamy więc tu wybuchową mieszankę odpowiednio przyjemności, neutralności, efektowności i przestronności. Każdy znajdzie zatem coś dla siebie, o ile będzie w stanie pogodzić się z pozostałymi sposobami prezentacji. Na tym polega właśnie specyficzność najwyższych Audio-Technik z serii Art Monitor. Albo się ją kocha, albo nienawidzi, taka prawda. Mi osobiście brakuje w nich konsekwencji. Słuchawki grają różnorodnie, ale w sposób niezorganizowany i to może być na dłuższą metę czynnik przynajmniej zastanawiający. Wspomniane tu AKG i Shure miały na tle ATH może i sporo wad związanych nie tylko z pasmem przenoszenia, ale też i jakością, a jednak prócz niższej ceny nie można odmówić im tego, że były od nich wyraźnie bardziej konsekwentne. W przypadku Shure może aż za bardzo, bo wręcz nudne, ale nawet ze swoją sporadyczną sceniczną dwuplanowością takie bardzo wysokie 700-tki z Vienny przedstawiały wydarzenia w sposób połączony, jednorodny. Tam nic nie wychodziło swoim charakterem przed szereg, wszystko trzymało się przysłowiowej „kupy” i sprawiało, że słuchawki odbieraliśmy jako jedność. ATH zaś grają tak, jakby cofnąć się do średniowiecznej koncepcji państw-miast. Każde próbuje grać swoją własną nutę, na własną rękę, niczym niezgrana trupa kabaretowa, prezentująca swój skecz. Ale właśnie dlatego, że to kabaret, spektakl różnorodności, jesteśmy skłonni im to wybaczyć i zaakceptować takimi, jakimi są.

 

Zastosowanie

Na upartego gdyby ktoś mnie pytał o alternatywę dla niektórych Beyerdynamiców, to byłbym gotów wskazać właśnie te słuchawki. Najlepsze efekty będziemy w stanie uzyskać na źródłach i wzmacniaczach o bogatej średnicy i wygładzonej górze, którą srebrne ATH lubią podkreślać i obdarowywać bogactwem iskier, smaczków i hektolitrów detali. Na suchych i jasnych może okazać się, że średnica zbyt mocno eksponuje swój monitorowy charakter, a góra strzela jednak zbyt wysoko. Wszystko jednak sprowadza się do naszych preferencji i oczekiwań, gdyż sporo osób lubi właśnie takie cechy i spodziewać będzie się uzyskać dokładnie tego typu wrażenia.

Co do muzyki, słuchawki sprawdzą się w każdym gatunku, który nie będzie sam z siebie sypał przeraźliwie górą i nie posiadał energii zaalokowanej we wskazanych przeze mnie wyżej zakresach pasma przenoszenia. Osobiście wskazywałbym gatunki elektroniczne, jako najlepszy materiał dla sprawdzenia możliwości ATH, zwłaszcza utwory ambientowe, gdzie pełny bas, świetna scena i sparkling będą miały największe używanie.

 

Podsumowanie

Co prawda może i jest to pierwsza recenzja tych słuchawek w Polsce, ale myślę, że dosyć dobrze udało mi się uchwycić ich sedno. Słuchawki mieszają ze sobą sporo naprawdę dobrej jakości brzmienia z parowa nieprzemyślanymi rozwiązaniami i uwagami odnośnie tonalności, ale definitywnie nie jest źle, jeśli damy słuchawkom szansę tak na zrozumienie, jak i na po prostu ułożenie się na naszej głowie, a co następuje po dłuższej chwili. W skrajnym wypadku po ręcznym potraktowaniu pałąka słuchawek. To właśnie przez te – w moim odczuciu – niedopracowania konstrukcyjne słuchawki otrzymały ocenę mniejszą, niż się spodziewałem.

Z drugiej strony nadrabiają taki stan rzeczy wszystkim innym: sporą wygodą, łatwością zakładania, dobrym kablem, a przede wszystkim ciekawym i złożonym z wielu różnych od siebie pierwiastków brzmieniem o scenie i górze, których jakość jak na słuchawki zamknięte naprawdę potrafi zachwycić. Dołóżmy do tego wyjątkową szybkość i wysoką detaliczność, a uzyskujemy zlepek cech, do których dynamiki nas specjalnie nie przyzwyczajają. Czyni to więc najwyższy model ATH słuchawkami o wielokulturowym tle, wielobarwnej karnacji i zachowaniu tak bardzo specyficznym, że nie powinno się do nich podchodzić w ciemno. To model dla ludzi otwartych na świat, otwartych na brzmienie i nie chcących zakopywać się w jednej formie przekazu. Wreszcie – dla ludzi wysoce świadomych swojego wyboru.

Dla mnie osobiście czas spędzony z A2000X naprawdę mimo wszystko był bardzo budujący i absolutnie nie uważam go za stracony. Słuchawki definitywnie nie są złe i choć nie są bezwzględnie doskonałe, brakuje im do ideału, to wciąż są ciekawą pozycją w swojej cenie, nawet z doliczonymi „prezentami” w postaci podatków i opłat celnych. Moje preferencje nie mają przy nich żadnego znaczenia, słuchawki starają się mnie zaciekawić swoją wielobarwnością i naprawdę się im to udaje. Mam nadzieję, że tak samo będzie mógł powiedzieć ich prawowity właściciel. Echhh, gdyby tylko ta regulacja…

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

6 komentarzy

  1. witam,
    miałbym pytanie:
    jakby Pan porównał te słuchawki z beyerdynamicami T1 ?
    sygnatura brzmieniowa powinna być podobna,
    jak technicznie wypadają te słuchawki na tle niemieckiego konkurenta
    pytam ponieważ wersja słuchawek AT AD1000X (otwarta) dorównuje podobno poziowi technicznemu słuchawkom AKG K812 i T1 więc wersja z wyższym numerkiem „na przedzie” powinna być co najmniej analogicznie dobra
    jakie jest Pana zdanie w tej kwestii ?
    2-gie pytanie:
    jaki by Pan polecił japoński sklep – godny zaufania
    pytam bo jak Pan wie dystrybucja tych słuchawek w Polsce nie istnieje

  2. Witam Serdecznie,
    Bardzo dużo mówi pan w tej recenzji o tym jak bardzo ważny jest tor dla tychże słuchawek, mógłbym pan określić jakie DAC/AMP-y byłby odpowiednie da tych słuchawek? Dziękuję uprzejmnie 🙂

    • Witam Panie Patryku,

      Przede wszystkim ciepłe, które ograniczą im sopranowe zapędy, mogące być dla ich posiadacza zbyt doniosłe. Mowa tu o układach np. pokroju Aune T1, Cayin HA-3, czy też wzmacniaczach Feliks Espressivo, Aune S2, Cayin HA-1A.

      Proszę uprzejmie.

    • Jeszcze jedno pytanie :). Aktualnie posiadam Aim sc808, z jakimi opa by się te słuchawki najlepiej zgrały? Dziękuję

  3. Witam! Mam pytanie odnośnie dac/amp. Czy jakiekolwiek urządzenie przenośne typu Cayin N6 czy Fiio X7 lub podobne napędziły by odpowiednio Audio Technika ATH – A2000X.

    • Witam Panie Dominiku,

      Nie powinno być żadnego problemu z napędzeniem A2000X z wymienionych urządzeń. One nie potrzebują specjalnie dużo mocy. Bardziej zwracałbym uwagę jednak na synergię, bo to ona będzie przy A2kX kluczowa. Ciepły i przestrzenny odtwarzacz będzie z nimi brzmiał moim zdaniem najlepiej.

      Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *