Przed rozpoczęciem testów, a w zasadzie przed w ogóle otrzymaniem do rąk pakietu wszystkich słuchawek Audeze, stawiałem niemal za pewniak, że jedno z dwóch nowych dzieci Audeze – X lub XC, może być tym, które zostanie na mojej głowie najdłużej, tudzież po owocnych testach i krótkim rozstaniu wróci już w formie zamówienia finalnego i jako godny następca Q701, tym razem jednak grający w klasie znacznie wyższej. Można więc powiedzieć, że słuchawki były na starcie faworyzowane przez nie tylko moją ciekawość, ale i szczery entuzjazm. Nie straszna była nawet myśl o tym, że przecież 3 pary będą musiały być przetestowane, a odsłuchy HE-5LE pokazały już wcześniej, jak bardzo temat planarów potrafi być trudny, wręcz niewdzięczny. Tak oto przechodzimy do drugiego punktu na drodze ku szczytowi oferty Audeze – brandowanych jako referencyjne LCD-X.
Dane techniczne
Typ: słuchawki otwarte, wokółuszne, składane ręcznie
Przetworniki: magnetostatyczne, magnesy neodymowe samozamykające
Wielkość przetwornika: 39.8sq cm
Impedancja: 20 Ohm
Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 20 kHz z rozszerzeniem do 50 kHz
Skuteczność: 95 dB / 1 mW, >130 dB / 15 W
Typowa moc wejściowa: 1-4 W
Maksymalna moc wejściowa: 15 W (przez 200 ms)
THD: < 1%
Waga: ok. 600g
Gwarancja: 2 lata
Zawartość zestawu ponownie jest bardzo bogata:
– słuchawki,
– kufer do przenoszenia,
– kable: 2,5m z wtykiem jack 6,3mm + 2,5m z wtykiem XLR,
– konwerter 6,3mm -> 3,5mm jack,
– wszelkie możliwe papiery.
Jedyną różnicą jest brak preparatu do konserwacji drewna (powód: brak drewna).
Jakość wykonania i konstrukcja
W tym wypadku będzie krótko, ponieważ słuchawki nie różnią się większością rzeczy od tego, co spotkać można było przy pakiecie tańszym. Zamiast więc opisywać rzeczy dwa razy, zobaczmy jakie dzielą LCD-2F i X różnice.
– kufer przenośny
LCD-X przychodzą w identycznym kufrze SKB, jak LCD-2F, z tą jednak różnicą, że gąbkowy środek jest trochę inaczej wyprofilowany oraz na pokrywie od środka użyto grubszej gąbki z charakterystycznym profilem wielostożkowym. Słuchawki więc są nieco lepiej zabezpieczone od dwójek.
– grille oraz materiał akustyczny
Maskownice malowane są identyczne, ale zmienił się materiał akustyczny widoczny przez otwory owych maskownic. Dwójki mają klasyczną gąbkę, X zaś filc. Ma to wpływ na ostateczny kształt ich brzmienia w zakresie przyciemnienia najdalszej góry oraz gęstości średnicy, a także ostatecznego poziomu napowietrzenia sceny. W przeciwieństwie do 2F wkładki filcowe są przyklejone obustronną taśmą klejącą do wewnętrznej części maskownicy, toteż wymiana materiału na inny nie jest procesem szczególnie łatwym. W 2F są luźno wsadzone, więc możliwa jest ich szybka i prosta wymiana na dowolny inny materiał, który pomoże słuchawkom uzyskać podobny do opisanego efekt.
– obudowy kopuł
Zarówno dwójki jak i trójki poszczycić mogą się drewnem, tymczasem X wyposażone są w cięższe kopuły ze stopu magnezu malowane na kolor czarny. Na zdjęciach często wychodzi on jako brąz, ale w rzeczywistości jest to czerń wpadająca przy świetle dziennym w lekki odcień magenty. Waga również skacze dzięki temu – z 488g na ok. 550g.
– obicie pałąka
Nie jestem pewien, czy nie jest to kwestia po prostu takiej a nie innej sztuki, ponieważ wszystkie Audeze składane są ręcznie, ale 2F miały słabiej wypełniony pałąk od strony głowy. W X jest wypełnienia więcej, toteż słuchawki są bardziej dla mnie wygodne, mimo większej wagi.
– konektory
Zastosowano w tym modelu identyczne konektory mXLR 4-pin, ale ich obudowy są powlekane imitacją metalu. W 2F był to chropowaty plastik.
– nausznice
Może to tylko takie wrażenie, ale X mają jakby nieco lepszego gatunku nausznice. Chodzi tu o odczucia związane z materiałem, nie o jakość, bowiem ta jest w obu przypadkach przedniej jakości. Obie pary słuchawek mają tak samo miękkie i wygodne nausznice.
– przetworniki
Naturalnie obie pary różnią się też przetwornikami, ale z zewnątrz widoczne jest to tylko od strony wewnętrznej nausznic jako więcej poziomych przerw o mniejszym prześwicie i gęściej usytuowany fazor.
– brak wersji kolorystycznych
To dosyć oczywiste, ale dla formalności zaznaczę, że niemożliwym jest nabycie X-ów w wersji z drewnem, tudzież innym kolorze. Mamy gustowną czerń i koniec. Opcje pojawiają się dopiero przy XC.
Na tym etapie różnice się kończą. Tak jak pisałem wszelkie inne cechy są identyczne jak w przypadku poprzednika, toteż do tejże recenzji bym odsyłał.
Brzmienie
Pierwsze założenie odkryło bardzo solidną podstawę basowo-średnicową, którą gdzieś już słyszałem. A tak, LCD-2F. Czyli zapowiada się ciekawie – pomyślałem. Życie jednak szybko zweryfikowało moje zadowolenie, że oto może się to ułożyć dokładnie tak, jak przewidziałem. Weszły partie smyczkowe, pojawiła się góra, scena… hmmm, zrobiło się „dziwne”, nie brzmi to „normalnie”, choć blisko tego słowa, zwłaszcza gdy góra przestawała w utworze występować. Myślę sobie – dobrze, zostawię to na jakiś czas, niech sobie pogra dla świętego spokoju. Co prawda nawet samo Audeze twierdzi, że te słuchawki się nie wygrzewają, ale cóż, audiofile swoje wiedzą, uczynić należy tym przekonaniom zadość. Zatem pytanie, co w LCD-X udało mi się znaleźć ciekawego i co „dziwnego”?
Bas
Jest generalnie w tej samej pozycji, co w LCD-2F, a więc wciąż pełny i muzykalny, aczkolwiek tym razem dochodzą do uszu dwa pierwiastki, których w dwójkach trzeba było szukać na naprawdę lepszym sprzęcie: nieco większa szybkość i precyzja. Zmiana nie jest jakaś kolosalna, ale jednak jest i od nas głównie zależeć będzie, czy na plus, czy minus. Mało tego, kwestia czy w ogóle będzie to przez nas rozpatrywane w takich kategoriach, jeśli z „linią muzyczną” tego producenta się jeszcze nie spotkaliśmy. Fakt faktem, że ze względu na lepsze parametry przetwornika i większą łatwość w jego napędzeniu słuchawki zyskały nieco na przyspieszeniu, toteż można zanotować sobie w zeszycie mały, ale bardzo pożądany plusik.
Bas wykazuje się również jeszcze jedną, dodatkową cechą: pewną surowością. Charakter linii basowej zaczyna zmieniać się z muzykalnego w bardziej surowy, neutralny, ale tu również trzeba od razu zaznaczyć, że jest to zmiana delikatna, całościowa. Jest to wypadkowa wyraźnej zmiany filozofii, jaką Audeze w całej serii X zastosowało. LCD-XC są tutaj wyraźnie szybsze, znacznie bardziej innowacyjne w obrębie wszystkich brzmień tego producenta, ale też i najbardziej inwazyjne. LCD-2F były z kolei znacznie „potulniejsze” na basie, co nie znaczy że jakkolwiek łatwe do okiełznania (stąd cudzysłów), jednak to w X bas stara się grać na dwie strony. Po lewej mając przyjemny i melodyjny bas o dostatecznej szybkości, a po prawej szybki i precyzyjny, ale wciąż z należytym uderzeniem, LCD-X starają się być siłą centrolewicową. Wyraźnie bliżej im w stronę melodyjności, ale czuć domieszkę neutralności i studyjności.
Ponieważ cenię sobie konsekwencję w słuchawkach, a czego można było doświadczyć ostatnio przy A2000X, które za granie w trzy, ba, cztery strony świata skrytykowałem, tak samo myślałem, że niestety będę musiał uczynić w przypadku LCD-X, ale miałem tu problem, czy taki stan rzeczy zakwalifikować jednoznacznie na wadę, czy zaletę. Wszystko przez to, że mając wszystkie pary jednocześnie, mogę dokładnie każdy pojedynczy aspekt między nimi sobie porównać i zważyć. Wszystko więc zależeć będzie ostatecznie od naszego podejścia i w moim przypadku powiedzmy, że wciąż jest to delikatnie na plus.
Średnica
Również znajduje się w podobnej do LCD-2F relacji i zachowaniu zbliżonym do linii basowej, aczkolwiek tutaj warstwę „monitorowości” widać już wyraźniej. Jest bardziej surowa i już nie do końca tak intymna, urzekająca, „magiczna”, jak miało to miejsce w przypadku dwójek. Staje się za to bardziej przejrzysta i już nie tak zagęszczona, może aż do przesady gęsta jak dla niektórych, zwłaszcza tych mających problem z należytym wysterowaniem jakby nie patrzeć wyraźnie bardziej wymagających 2F/3. Dostajemy tu wyraźny zastrzyk powietrza i jest to największa różnica (prócz góry) na tle grających trochę bardziej centrycznie drewnianych braci.
W przypadku osądu charakteru średnicy uznać można to za uwagę całkowicie subiektywną i wyrażoną na boku, bo jeśli generalnie nie brzmi to źle, to środek wolałbym, gdyby był trochę bardziej konsekwentny, a więc taki, jak w 2F, albo chociaż taki, jak w XC, a więc jednak mimo wszystko okopany po jednej stronie frontu. Tymczasem jest to swego rodzaju subtelne pomieszanie obu. Nie jest urozmaiceniem, a nalotem, nie „wsiąka” w fakturę tak, jak to być powinno zrealizowane i częściowo łączy się to z linią basową, której również taka maniera się udziela. Myślę, że nawet i bez odsłuchów tańszego modelu nadal miałbym trochę wątpliwości na tym polu. Dodaje to jednak pewnego wrażenia – subtelnego, ale zawsze – większej kontroli i łączenia się z wrażeniem obszerności.
Podkreślę więc, że nie jest to uwaga całkowicie krytyczna i owy nalot potrafi się podobać. Są osoby, którym środek LCD-2 się nie podobał, był za gęsty, za mało miał w sobie neutralności, powściągliwości, słowem za dużo melasy na cm2. LCD-X dają ten pierwiastek, ale na takie mieszanie tej mikstury negatywnie zareagują fani starego porządku. Po odsłuchach 2F muszę powiedzieć ze zdumieniem, że stałem się jednym z nich i pierwotny charakter średnicy, który jest tu obdarzony naleciałością będącą ledwo prochem i cieniem, podchodzi mi pod nos łatwiej, aniżeli zdawałoby się bardziej zbalansowany i powściągliwy ton LCD-X, ale mniejszy angaż z tego tytułu potrafi wyjść im w tym wypadku na dobre.
To właśnie trzeba im tu oddać – tą specyficzność tonu, wyważenie, które owszem może i jest pomieszaniem różnych celów i które nie jest w stanie zadowolić każdego, ale wnosi sobą faktycznie powiew czegoś innego do starej drewnianej izby Audeze. Charakteru takiego nie mają na źródłach odchodzących od neutralności, koloryzujących subtelnie – podkreślam: subtelnie – średnicę na swoją manierę, co do tej pory widziałem bardziej w słuchawkach jasnych. Tu jednak przydaje się to fenomenalnie i nadaje im całkowicie nowego posmaku. Źródło bowiem zaczyna narzucać na tak ukształtowany środek, ale też i bas swój charakter jako warstwę wierzchnią, przykrywając niedoskonałości niczym gładź szpachlowa, nadając pożądaną fakturę już może nie tak zgodnie z prawdą, ale przyjemniej. Jest to jednak przeciągnięcie charakteru na powrót w stronę muzykalności i gęstości, więc właśnie tutaj upatruję swoją przychylność wobec tak uzyskiwanego rezultatu.
Na tych bardziej neutralnych działa to pozytywnie na klarowność i z tego względu można poczytać to za plus, choć zwiększa się tu pewne wrażenie tunelowatości, grania z bardziej rozmytym punktem skupienia, a tym samym większą przestronnością. To częsta przypadłość słuchawek studyjnych nastawionych na maksymalne operowanie głębią planów i spotkać można się z tym doskonale np. przy AKG K240 MKII. W przypadku LCD-X efekt jest bardzo podobny, można byłoby powiedzieć – syntetyczny. Następuje przez to pewna modulacja barwy niektórych instrumentów, brzmią bardziej jak podkład muzyczny puszczony z wysokiej klasy głośników do akompaniamentu pozostałych elementów składowych utworu, niż coś, co łączy się w spójną całość. Powód? Brakuje skupienia na środku. I tak samo słuchawki dzięki temu sprawdzają się po prostu obłędnie w materiale takim samym jak efekt – syntetycznym. Wszelaka sceniczna elektronika brzmi wyjątkowo dobrze na LCD-X, zwłaszcza na źródłach, które tą sceniczność podkreślają.
To jednak jedna strona medalu, bowiem w przypadku utworów wymagających i skomplikowanych scenicznie pojawiają się błędy. Przykładem niech będzie 13-ta ścieżka z drugiej części do Kara no Kyoukai. Wszystkie, podkreślam – wszystkie utwory z tego albumu na LCD-2 wypadały kapitalnie. Tymczasem na LCD-X dostajemy dziwne i trochę pudełkowe wrażenie sceniczne. Skrzypcom z początku utworu towarzyszy pogłos sali, który w normalnych warunkach powinien nie dominować i przytłaczać esencji samego instrumentu. Brzmi to po prostu nienaturalnie. Kontrabas jest w identycznej sytuacji, słychać wyraźnie w której pozycji umiejscowiony jest artysta względem fortepianu, tymczasem w X-ach brzmi to tak, jakby grał w kącie za karę i głośność samego instrumentu opierała się jedynie na rezonansach idących z sali. Żadne słuchawki mi tak tego utworu nie pokazują, tylko X. Trzeba w nich posiedzieć naprawdę trochę czasu, żeby przyzwyczaić się do takiego sposobu grania.
Góra
Tej na tle poprzedników muzycznych naprawdę nie można na pierwszy rzut ucha odmówić jasności, zwłaszcza niższej partii. Wyższej za to brakuje ogłady i słuchawki w tym punkcie serwują brzmienie ponownie bardziej surowe i agresywne. Jeśli zsumujemy jeden podzakres jaśniejszy (ok. 2kHz), drugi ciemniejszy (spadek w okolicach 3kHz i drop w okolicach 5-6), wyłania nam się góra całościowo bardziej siarczysta i nierówna oraz z bardziej gardłową od 2F barwą. Jednym razem w zależności od utworu to zachwyca, wydaje się bezpośrednia, bliska, równa, nasycona detalem i godna wszelkiego posłuchu, a innym w bezpośrednich testach A-B poniekąd zawodzi, gra jasnością i ciemnością jednocześnie, rozbiciem na dwa tonalne podsektory, ukrywając część zawartych tam informacji. Wszystko zależy więc od tego gdzie alokuje się energia utworu, taką samą przypadłością cechowało się już wiele słuchawek i czarne Audeze nie są od tego aspektu wolne.
Najdalszy skraj góry cierpi na tym najbardziej, zwłaszcza na gorszych źródłach i bez przyjęcia ponownie zasady, aby stroić sobie głośność względem najciemniejszego fragmentu góry. Dlatego też LCD-X powinno słuchać się głośniej, niż jesteśmy do tego na ogół przyzwyczajeni, a co ogólnie jest bardzo ciekawym zjawiskiem. W przeciwnym wypadku nie stawia ona kropki nad „i”. Faktem jest jednak, że nie ma tego „absolutnego” wykończenia jakościowego na samym końcu skali i sprawia wrażenie nie tyle czegoś, co jest nadmiernie przyciemnione względem wcześniejszych podzakresów góry, co po prostu niedokończonej budowy oddanej już do użytku.
Z jego to powodu powstaje na górze brak grania konsekwentnego oraz przewidywalnego. Raz X brzmią jak słuchawki faktycznie jaśniejsze, kompletne i rzeczywiście pod każdym względem lepsze na tle LCD-2F, a innym od razu wychodzi z nich „dziwność”, najczęściej w połączeniu z większym wrażeniem tunelowości i rozjazdem scenicznym, mylnie przez niektórych klasyfikowanych na poczet głębi, która i owszem w tym modelu jest bardzo ładna, większa niż w 2F, ale brakuje jej poprawności w zachowaniu. Nie jest to wrażenie charakteru, jak przy basie czy średnicy, a sprawa tonalności, systematyczności. I choć słuchawkom nadal nie można odmówić uroku, to już prosta equalizacja potwierdza delikatne „przytarcie” najwyższej góry, tą jej surowość, odzywającą się tylko przy utworach bardzo mocno operujących na górnych zakresach.
Winny jest tu użyty materiał akustyczny różniący się od tego z LCD-2F (filc zamiast foam padów). Uspokoję od razu, że katastrofy absolutnie w żaden sposób tu nie ma, da się żyć, a już zwykłe odkręcenie maskownic wyraźnie otwiera i oczyszcza ten element brzmienia. Ponieważ jednak słuchawki testuję zawsze w wydaniu fabrycznym, to opis tyczyć się naturalnie musi słuchawek niemodowanych, ale warto sobie zanotować, że dodatkowe punkty do brzmienia słuchawki zyskują na koniec dokładnie za to samo, co pisałem przy okazji 2F. Większe napowietrzenie sceny, wyraźnie lepsza najwyższa góra – to są rzeczy, obok których przejść obojętnie naprawdę przy takich słuchawkach nie można, są zbyt słyszalne i należy się im na koniec za to wyróżnienie. Koryguje to też lekko kwestię rzeczonej nierówności, która wraz z przyciemnieniem najdalszej góry wiąże się nierozerwalnie z pewnym problemem sceny.
Scena
Tak oto dochodzimy do moim zdaniem clou problemu związanego z realizmem, tj. ową „dziwnością”, która im się udzielała w utworach spełniających określone warunki. Słuchawki dały mi zresztą podczas odsłuchów solidną lekcję przypominania podstaw konstruowania sceny muzycznej i diagnozowania związanych z nią problemów, także absolutnie nie był to czas stracony, a jak najbardziej budujący i rozwijający.
LCD-X mają bowiem częściowy problem z timingiem i zachowują się przez swoje – zdawałoby się studyjne – strojenie góry jak po potraktowaniu korektorem analogowym. Źródła pozorne w części zakresów sopranowych zmieniają swoją alokację w przestrzeni, przybliżają się, ukazując szybciej i w ten sposób rozsuwając część dźwięku w trochę sztuczny sposób na osi przód-tył. Miesza się to z faktyczną warstwą holografii i w ten sposób powstaje twór, który wiele dźwięku przedstawia w prawidłowej pozycji w przestrzeni, ale część moduluje i działa tak, jakby głębia gubiła kontrolę nad materiałem. Powodem jest właśnie osłabienie środka scenicznego dla części dźwięków. Analogicznie sytuacja tyczy się ściszenia fragmentów wyższej, najdalszej góry, które zaczynają się oddalać i iść w przeciwległym kierunku. Stąd bierze się owy lekki rozjazd, brak 100% kontroli scenicznej w zakresie głębi.
Niektórzy całkowicie jednogłośnie postrzegają ją jako fantastyczną, ale problem w tym, że o ile w materiale syntetycznym potrafi to dać owszem ciekawe efekty, tak jeśli dobrze znane utwory na instrumentach realnych dostaną się w tą pułapkę, od razu wychodzi szydło z worka. W rozmowie ze znajomym padło nawet stwierdzenie, że słuchawki grają jak z Dolby Headphone ustawionym na minimum i choć nie do końca, to poniekąd coś w tym jest. Wynikająca z tej obserwacji efektowność i widowiskowość LCD-X ma więc swoje ujście właśnie w materiale najlepiej elektronicznym, zresztą za takie same cechy lubiłem i nadal lubię Q701, za ich specyficzną konstrukcję sceniczną. Ma to swoje walory, które ludzie mojego pokroju cenią, ale jednocześnie trzeba być świadomym owej drugiej strony medalu, choć naturalnie byłoby najlepiej, gdyby jej w ogóle nie było. W LCD-2F na ten przykład całość góry mimo przyciemnienia względem X zachowuje się znacznie bardziej kulturalnie, przewidywalnie i przede wszystkim poprawnie barwowo, scenicznie oraz jakościowo. Owszem, trochę boli brak tak dużej głębi, jaką popisują się LCD-X, ale docenia się w nich troszkę inne aspekty dzięki temu, a i ta którą posiadają jest i tak bardzo dobrze wyważona.
Całościowo
Najbardziej trafnym zatem i najkrótszym określeniem charakteru brzmieniowego LCD-X byłoby stwierdzenie, że te słuchawki nie są ani w pełni muzykalne, ani do końca monitorowe, starają się być uniwersalnym i studyjnym partnerem wychodzącym z dobrze znanego obrazu dotychczasowego grania Audeze. To próba zbudowania monitorowości na fundamencie muzykalności. Uczynienie z nich sprzętu trochę niezgodnego z ich pierwotną naturą i typową, całkowicie charakterystyczną manierą. W efekcie są w stanie zarówno zachwycić, jak i trochę zawieść, przy czym niestety spory udział w tym będą miały utwory o konkretnych realizacjach, a więc typowy można byłoby rzec audiofilski chleb, który co rusz przerabiamy.
Mimo odejścia od typowości profilu brzmieniowego Audeze, LCD-X to wciąż słuchawki ciekawe, angażujące, mogące się wyśmienicie spodobać osobom ceniącym sobie coś innego, niż bezwzględną poprawność, absolutną wierność i przewidywalność. Wystarczy spojrzeć ile osób posiada np. HE-5LE, które również mają pewne problemy, a mimo to ludziom się to podoba. Być może także i pewna tunelowość średnicy i lekki rozjazd sceniczny udający naturalną holografię znajdują swoich amatorów, nie przeczę tutaj. W wielu utworach rzeczy zdawałoby się niepożądane w tych słuchawkach łączą się w bardzo interesująco brzmiącą mieszankę.
Fakt faktem jednak osobiście po słuchawkach „klasy referencyjnej” spodziewałem się chociażby braku efektu podobnego do zastosowania korektora analogowego. Tak samo trochę lepszej jakości najdalszego górnego skraju i ogólnie bardziej zbliżonej ku realizmowi barwie. Wydaje mi się, że Audeze nie do końca opanowało strojenia swoich przetworników w taką właśnie stronę, a przynajmniej nie odrobiło do końca pracy domowej na tle poprzedników. Spodziewałem się z ich strony „betonu” w zakresie wstrzelenia się w mój gust i szturmem zdobycia nowych wyżyn jakościowych, wartości być może mi obcych, w końcu człowiek słyszał już wiele, ale wciąż nie wszystko. Miało być perfekcyjnie, idealnie, bardzo poprawnie, słowem – referencyjnie. Tymczasem wyszło tak, że to tańszy model zdobył moją głowę podczas odsłuchów i częściej od LCD-X wzbudzał szczery uśmiech na twarzy.
Naturalnie można sobie wmawiać, że po tygodniu ciągłego grania słuchawki były niewygrzane (gdzie powtórzę, że nawet samo Audeze twierdzi, iż tego typu przetworniki się nie wygrzewają), że coś nie tak było z torem (więc jakim cudem znacznie trudniejsze LCD-2 działały bez zarzutu?), albo i samym recenzentem (który preferując słuchawki jasne wychwala jednocześnie ciemne LCD-2F), że jak on oto śmie skrytykować przewspaniałe, przecudowne słuchawki Audeze tuż przed nosem ich zagorzałych fanów. Przykro, ale nie będę zmyślał w recenzji i udawał, że wszystko jest super tylko po to, aby ktoś mógł poczuć się lepiej. Mówimy tu o słuchawkach za sześć tysięcy złotych, więc wymagania co do chociażby poprawności i należytej jakości są zdaje się jak najbardziej na miejscu.
Pomijając całe to moje marudzenie, z LCD-X jak najbardziej da się żyć i model ten potrafi cieszyć okrutnie. Słuchanie na nich elektroniki było na ogół dużą przyjemnością, popisem efektowności i głębi, nawet mając świadomość, że utwór jest skonstruowany w rzeczywistości trochę inaczej. Być może gdybym nie miał pod ręką słuchawek po prostu od nich lepszych i tańszych, nie przesłuchał niemal wszystkich pozycji z ich oferty jednocześnie, nie spotkał się nigdy z takim brzmieniem albo bazował na słuchawkach znacznie niższej klasy, miałbym teraz mokre nogawki po same kolana i ogień w oczach wypalający mózg i portfel. Nie mam ni tego, ni tego. Naprawdę szkoda, że nie mogę mówić tak na temat X-ów, choć szykowałem się na to od początku. Bardzo fajny ponownie bas, ciekawa i przestronniejsza od 2F średnica, wyczuwalna głębia, jaśniejsza niższa góra – wszystko bardzo ładnie, ale zabrakło jeszcze trochę finalnego wykończenia tego obrazu, ostatnich pociągnięć pędzlem, aby można było mnie nim skusić. Gdyby grały tak jak po korekcjach (nieśmiertelny GE-45) – oj, skusiłyby.
Zastosowanie
Słuchawki są łatwiejsze od LCD-2F, ale z racji swojej grającej na dwie zmiany góry są też bardzo kapryśnym i trudnym w tonalnym okiełznaniu kompanem, jeśli nie wkroczymy w brzmienie z konkretnymi łatkami. Mimo, że dosyć uniwersalne gatunkowo, zachowują się bardzo różnie w zależności od realizacji utworu, zaś dobranie im odpowiedniego źródła staje się także zadaniem niełatwym – albo będzie zbyt blisko na niższej górze, albo za ciemno ogólnie. Przede wszystkim więc starałbym się parować je ze wzmacniaczami i źródłami grającymi szybko i jasno, może nawet lekką V-ką. Najlepiej jednak byłoby samemu się przekonać jak grają zaraz po nabyciu i wtedy stwierdzić z całą pewnością, w którym kierunku w swoim przypadku się z nimi udać w ramach dalszych kroków zakupowych.
Zabrzmi to trochę jak herezja przy tym pułapie cenowym, ale wpięcie dobrej klasy korektora w tor by załatać o jakieś +3-4dB pasmo 5-6kHz pozwoli odkryć te słuchawki w zasadzie na nowo. Puryści się oburzą, uszy zdziwią jak to potrafi całościowo zagrać (na plus). Pomaga uświadomienie sobie jednej rzeczy: nie ma ideałów, zawsze jest coś, a korektorów przecież też od parady nie wynaleziono. Mogę potwierdzić przy tej okazji, że planary bardzo ochoczo reagują na wszelakie korekcje. To dość czuły w tym względzie sprzęt.
Konfrontacje
Słuchawki podejrzewam, że najczęściej będą konfrontowane z tańszym modelem, toteż głównie na tym aspekcie się skupię, aby można było jasno odpowiedzieć sobie na pytanie czy warto dopłacać do X mając lub chcąc nabyć 2F. Ponieważ jednak dokonałem tego już obficie w samej treści recenzji, odpowiedź zawrę po prostu w podsumowaniu całej recenzji.
Podsumowanie
Zalety:
+ wyjątkowo trwała konstrukcja i kapitalne wykonanie
+ użyte materiały są najwyższej klasy
+ pancerny kufer SKB w zestawie wraz z bogatym wyposażeniem
+ wymienne okablowanie
+ strojenie podobne kierunkowo co LCD-3 i w mniejszej od nich cenie
+ wysokie wrażenie głębi sceny
+ podatność na modyfikacje
Wady:
– jak zawsze waga może dla niektórych stanowić problem
– brakuje w nich poprawności ze względu na sztuczne dociążanie materiałem akustycznym
– filc bezsensownie przyklejony do maskownic
– pewne problemy z przesunięciem fazowym oraz ostatecznym wykończeniem górnych rejestrów
– sugerowane lepsze okablowanie, a co podnosi ostatecznie koszta
Subiektywnym zdaniem
LCD-X okazały się bardzo ciekawymi słuchawkami. Model wyglądający kapitalnie, jest z jednej strony wciąż grający jak typowe Audeze: angażujący, urozmaicający wyraźnie odsłuch, który w efekcie nie jest w żaden sposób nudny czy monotonny, a nadal muzykalny i potężny na tle swoich numerowanych towarzyszy. Wymuszony na swój sposób lekko monitorowy charakter i przemodelowana góra co prawda niekoniecznie mogą się wszystkim spodobać od razu po wyjęciu z pudełka, odbierając im moim zdaniem to, czego w tej cenie bezwzględnie bym od słuchawek oczekiwał. A oczekiwałbym absolutnego i bezdyskusyjnego realizmu. W LCD-X przesuwają się one nieznacznie na rzecz efektowności i (na całe szczęście) kompetencji jeszcze niewykluczających w żaden sposób przyjemności, także mimo wszystko robią bardzo wiele rzeczy jak najbardziej poprawnie i w zgodzie z oczekiwaniami, bo jednak przyjemnie na ogół w nich się siedzi. Jedynie wyróżniające się na tle muzykalnych fundamentów pseudostudyjne – że się tak wyrażę – strojenie niesie ze sobą problemy, których bym się w ogóle nie spodziewał. LCD-X to więc z jednej strony częściowo jaśniejsze, bardziej holograficzne i łatwiejsze w napędzeniu LCD-2F, z drugiej trochę mniej realne, mniej wygładzone, nieco niestabilne na górze i przesunięte względem środka sceny w różny sposób w zależności od utworu, gatunku i realizacji. Są utwory, w których to pokutuje, ale są też takie, w których mieszanka ta jest w stanie zwalić z nóg.
Udały się tym samym w efektowność i nacisk na wrażenie „WOW” płynące z przestrzenności średnicy. Porównań łeb w łeb było z wszystkimi modelami Audeze (prócz LCD-3) ogrom, na wielu torach, o różnych porach dnia, z rana, w nocy, nawet w grach i na osobach trzecich, aby tylko mieć maksymalną pewność, że wnioski są prawidłowe i słuchawkom nie czyni się ujmy niezasłużenie. Na szczęście nie muszę sam przed sobą kłamać, że wszystko jest super, ponieważ nie jestem obciążony sumieniem z powodu ich zakupu i mogę podejść do sprawy na sucho przy chłodnej i zimnej kalkulacji wszelakich cech za i przeciw. Choć nie ukrywam też, że to właśnie z powodu konfrontacji między trzema łącznie modelami Audeze i porównaniu ze sposobem grania sprzętu już posiadanego wybór ostatecznie padł na to, na co padł. Kiedyś jeszcze bym się pewnie zdecydował właśnie na X, w czasach gdy słuchałem głównie elektroniki, zależało mi na wrażeniach scenicznych serwowanych w sposób bezkompromisowy. Gdybym wtedy do pary z K240 dobrał X, byłby to dla mnie dźwięk ostateczny.
X można zatem ostatecznie uznać nie za rozwinięcie modelu 2 (tudzież 3), a pójście na bok w kierunku słuchawek bardziej przestrzennych i studyjnych, właśnie jak chociażby przytaczane tu Q lub ostatnio recenzowane A2000X, a i pewnie znalazłyby się także i inne, równie trafne przykłady. Moim zdaniem zadowolony posiadacz LCD-2F / 3 powinien mocno się zastanowić, czy na pewno będzie to dla niego prawdziwy „upgrade”, a nie „skok w bok”. Sprzęt wart posłuchania, zwłaszcza po otwierających górę modyfikacjach i na dokładnie pod nie ustawionym torze.
Dzięki za recenzję Jakubie!
W miarę czytanie twojej recenzji dopadła mnie dziwna myśl i nie potrafię jej w żaden sposób zweryfikować, jako że nigdy nie słyszałem Audeze LCD-X na żywo.
Otóż, ową recenzją dałeś mi płomyk nadziei na ponowną możliwość „pojednania” się ze słuchawkami kalifornijskiego producenta.
Pół roku temu było mi dane dzierżyć zarówno LCD-3 oraz LCD-2f. Po kilku dniach byłem pewny że mimo wszelkich jakości odnośnie basu i średnicy po stronie trójek, to właśnie model z numerem dwa pozostanie ze mną na dłużej. To właśnie niniejsze połączenie Audeze LCD-2 z Deckardem prawie wprawiło mnie w „soniczny Eden”.
Słowo prawie użyłem celowo, że względu na minimalne wycofanie i brak dostatecznej jasności górnych tonów, co ostatecznie skłoniło mnie do ich sprzedaży…
Przejdę teraz do meritum i głównego powodu dlaczego piszę ten post. Otóż Jakubie, przyznam się bez bicia, że od paru dobrych lat jestem doszczętnie zatracony w szkole granie Beyerdynamic, a konkretnie modelu DT-990. Mówiąc całkowicie szczerze to gdyby nie fakt, że lubuje się w słuchaniu muzyki o dużym natężeniu dźwięku były by one perfekcyjne. Niestety podczas dużych głośności z Aune T1 jestem w stanie usłyszeć dystorcję (szczególnie) w zakresie od ~ 30 do 45hz. Czego nigdy nie dane było mi wychwycić z Audeze LCD-2f.
Ostatecznie czy biorąc pod uwagę to co napisałem byłbyś w stanie powiedzieć że Audeze LCD-X dałby mi ten pierwiastek basowy znany z „planarów” amerykańskiego producenta w połączeniu z dostateczną ilością „światła, powietrza i detali” znanego mi z DT-990?
Nie. W recenzji wyraźnie zaznaczałem, że LCD-X grają inaczej/ciemniej od LCD-2/3. Tym samym w szczególności od DT990. Jeśli w grę nie wchodzą modyfikacje LCD-2, jaśniejsze od nich będą tylko LCD-XC.
Panie Jakubie jak ocenia Pan względem jakości i strojenia opisywane tu LCD-X z 2014 w porównaniu do obecnie oferowanych LCD-2C?
Cała recenzja LCD-2C Panie Michale była pisana z perspektywy porównań do LCD-X
https://audiofanatyk.pl/recenzja-sluchawek-audeze-lcd-2c-classic/
🙂
Oczywiście czytałem recenzję obu i być może źle sformułowałem pytanie, mój dylemat to decyzja kupna nowych LCD-2C vs używane LCD-X wyprodukowanych przed 2016 w podobnych cenach (a może dopłata do LCD-2).
Myslę że ze względu na podobieństwa jest to uzasadnione porównanie. Sam Pan ocenił 2C jako „grające jak LCD-2F sprzed 2016 roku i klimatem LCD-X, również z tamtego okresu”
Pytanie czy teoretyczny zysk klasowości na X, wieksza scena choć z problemami (recenzja), uzasadnia zakup starszych przetworników, mniejszej wygody i większej wagi, braku gwarancji. Co w Pana ocenie biorąc całościowo zagadnienie może być lepszą opcją, a może jednak lepiej dołożyć i zdecydować sie na pełne LCD-2 lub jednak nie a kwotę nadwyżki ulokować w tor np. S6 (oczywiście z dopłatą)
Obawiam się Panie Michale, że nie jestem w stanie ocenić słuchawek wirtualnie sprzed ekranu monitora, nie mając nawet zdjęć przed oczami. Generalnie nie da się ukryć, że ogólna jakość dźwięku jest realnie i słyszalnie większa na LCD-X. Ze starszymi przetwornikami – tu już kwestia zależy kiedy faktycznie słuchawki były wyprodukowane, ale też jaka jest ich realna kondycja. Wygodę można zwiększyć kupując i wymieniając opaskę pałąka na własną rękę, choć jest to zawsze dodatkowy koszt. Korzystam z cięższych od nich LCD-XC z taką opaską i uważam je za bardzo wygodne mimo wagi. Pytaniem zasadniczym będzie jednak, czy poradzi Pan sobie z tak ciepłym brzmieniem, bo być może trzeba będzie jeszcze słuchawki zmodyfikować i usunąć przyklejony do grilli filc, zastępując go zwykłą gąbką. Wtedy słuchawki zaczną grać moim zdaniem pełnią swoich możliwości. Umieszczenie budżetu w takiej S6 też nie wydaje się z tej perspektywy złym pomysłem.
LCD-2 to już trochę inna bajka, bo ze wszystkich trzech będą to słuchawki najjaśniejsze i najrówniejsze. To też powód dla którego posiadam je po dziś dzień i cenię nawet w sytuacji, gdy mam tuż obok nich na testach LCD-4z.
Bardzo dziekuję za odpowiedź. Dokładnie o to chodziło. Mam w kontekście ich ciepłoty jeszcze jedno pytanie czy nie lepiej byłoby połączyć je z NuForce UDH-100 (mam taką możliwość) aniżeli z S6. Moje wątpliwości wzbudza brak wyjścia zbalansiwanego oraz wydajność UHD wprawdzie X mają mniejszą oporność ale nadal duży apetyt na prąd. Miał Pan możliwość takiego łączenia?
Teoretycznie tak, ale UDH-100 nie jest jakimś cudem jeśli chodzi o klasę dźwięku. Podejrzewam (bo nie testowałem takiego połączenia), że udałoby się tu uzyskać trochę lepszą synergię ale kosztem elementarnej jakości dźwięku.
Panie Jakubie, świetna recenzja jak zawsze zresztą. Chciałem przy jej okazji zadać pytanie czy posiada pan i formacje o tym iż od jakiegoś czasu w LCD-X stosowane są inne (zmienione) drivery względem tych, stosowanych w pierwszych latach produkcji? Czy miał pan okazję testować jakiś egzemplarz ze zmienionymi nowymi driverami?
Witam Panie Łukaszu,
Sporo informacji o Audeze wyczyta Pan w wątku fanklubowym na forum.
Nowe drivery są stosowane od 2016 roku. Od 2018 są stosowane nowe pady, które dalej tenże dźwięk zmieniają.
Nie miałem okazji, poza X-MODem, który był po prostu eksperymentem na moich LCD-XC z grillami od LCD-2 i własnymi wkładkami akustycznymi. Opisywałem zmiany właśnie na forum. Są też pomiary.
https://forum.audiofanatyk.pl/topic/1353-fanklub-audeze/?do=findComment&comment=18851
https://forum.audiofanatyk.pl/topic/1353-fanklub-audeze/?do=findComment&comment=31384
Efekt akustyczny będzie taki, jakby mieć zmodyfikowane LCD-X: grille bez filcu, a z własnymi wkładkami lub w ogóle bez żadnych wkładek pod grillami.