Recenzja słuchawek Audeze LCD-i4

Bardzo długo czasu zajęło zorganizowanie prezentowanej tu sztuki testowej Audeze LCD-i4, najwyższych słuchawek dokanałowych tego producenta. Choć nie wszystkie jego produkty i poczytania spotykają się z moim zrozumieniem lub wprost aprobatą, akurat seria iSine oraz LCD-ix to dla mnie mimo wszystkich ich wad naprawdę dobre brzmieniowo słuchawki, które choć mają swoją nieskrywaną specyfikę i manierę, wpadają mi w ucho jak mało które modele w ogóle, nie mówiąc o unikaniu rewolucji dźwiękowych ze strony cichych rewizji. Co prawda i one mają tu miejsce, ale tyczą się na szczęście tylko akcesoriów.

W zestawie otrzymamy praktycznie te same akcesoria co w 3x tańszych i3.

Dane techniczne

  • Przetworniki: magnetostatyczne o średnicy 30 mm, Fluxor + magnesy neodymowe N50
  • Format: otwarty, dokanałowo-namałżowinowy, konfigurowalny
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 50 kHz
  • Impedancja: 32 Ohm
  • SPL maksymalny: >130 dB
  • Czułość: 110 dB / 1 mW
  • THD: <0,1% przy 100 dB
  • Moc minimalna: >50 mW
  • Moc maksymalna: 500 mW RMS
  • Waga: 23 g

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki praktycznie nie różnią się od znacznie tańszych LCD-i3 i będzie to zakładam dla niektórych użytkowników szok, że płacąc tyle pieniędzy nie dostajemy prawie żadnych specjalnych akcesoriów czy zmian w projekcie. Chronologicznie jednak to LCD-i4 są starszym modelem, a i3 młodym narybkiem. Mało tego, to właśnie i4 według miejskich legend były pierwszymi z całej serii malutkich, przenośnych Audeze i to od nich urodziła się seria iSine.

Jedynie kabel analogowy dostaniemy na srebrzance w formie plecionej. Wtyki wyglądają na chińskie podróbki.

LCD-i4 przechodziły kilka drobnych zmian, które bardzo umownie można byłoby posegregować w 4 ciche rewizje.

  • Rewizja A – pierwsza rewizja słuchawek, wyposażona w skórzane etui i srebrzony kabel pleciony 4-żyłowy.
  • Rewizja B – druga rewizja miała troszkę inny kabel, różniący się wtykami i oznaczeniami na nich się znajdującymi.
  • Rewizja C – słuchawki otrzymały standardowe etui jak w każdym innym modelu iSine. Doszedł za to przewodowy Cipher.
  • Rewizja D – bardzo kosmetyczna zmiana, w której zmieniły się jedynie oznaczenia na wewnętrznej stronie korpusów (napisy i ich widoczność). Prawdopodobnie doszły w tej rewizji też „ślimaczki” znane z LCD-i3.

Co ważne, ze wszelkich dostępnych mi informacji wynika, że najprawdopodobniej (na 99%) słuchawki nie zmieniły swojego sposobu grania i wszelakie rewizje dotyczyły jedynie akcesoriów i wewnętrznych części korpusów.

Same słuchawki też nie różnią się niczym od i3 poza kolorem.

Te zaś są identyczne jak w przypadku i3 i różnią się jedynie złotymi akcentami zamiast srebrnych. Plus jeszcze dochodzi różnica w wykończeniu pudełka folią matową. Poza tym wszystko jest całkowicie identyczne, wliczając w to aktualne wyposażenie (minus kabel analogowy), jakość wykonania oraz kwestie wygody. Co do jakości, to klejenie korpusów nadal jest z „na ekstra” i widać że kleju się nie oszczędza. Prawdopodobnie tutaj jest to spowodowane tym, o czym pisałem przy okazji recenzji i3, a więc historiami z rozklejaniem się i4 w pierwszych rewizjach.

To jednak co drzemie w nich w środku, definiuje ich prawdziwą wartość.

Słuchawki nie miały żadnych problemów tego typu, ani też ze spasowaniem wtyków, a co trapiło w pewnym momencie LCD-i3 w początkowych ich seriach w ramach rewizji B. Nie sprawiały mi też żadnych psikusów podczas użytkowania. Po prostu wprost z pudełka można było ich bez żadnego stresu używać i tak samo do pudełka wracały bez żadnych nieprzyjemności stwierdzonych po drodze.

Zaznaczam to również dlatego, że o ile nie jestem w stanie w ramach nawet trwającej ok. miesiąca recenzji wykryć wszystkich potencjalnych słabych użytkowo punktów, o tyle jeśli byłyby jakieś problemy, najzwyczajniej w świecie bym o nich napisał. Nie trzeba więc specjalnie dopytywać mnie kanałami prywatnymi. Staram się, aby treść uwzględniała wszystkie aspekty które odnotuję, zauważę, wykryję, sprawdzę i zdiagnozuję.

 

Jakość dźwięku

Na początku, może trochę profilaktycznie, pozwolę sobie zaznaczyć jeszcze jedną, w sumie dosyć zasadniczą rzecz: nie klękam przed sprzętem z powodu jego ceny. To nie ona powinna budzić w recenzującym respekt przed sprzętem audio, a to co sam sprzęt sobą reprezentuje. Być może dlatego ich wysoka cena na mnie nie działa, że słuchałem droższych i wyższych modeli słuchawek od i4, ale też nie jest to tak, że traktuję go jako coś, co można niedbale rzucić na stół jakby nie było to nic specjalnego i wartego większych pieniędzy. Zawsze należy do wszystkiego podchodzić ze zdrowym rozsądkiem i szacunkiem zwłaszcza wtedy, gdy nie jesteśmy danego przedmiotu właścicielami.

To też mówiąc, Audeze LCD-i4 są jedynymi (może obok iSine 10) słuchawkami z tej linii, których mogę używać bez żadnych korekcji i dodatków programowych, opierając się wyłącznie na tym co oferują wprost z pudełka, a także jakie możliwości będzie oferował zastosowany z nimi tor audio oraz okablowanie. Zależnie od jakich słuchawek się wychodzi i z jakiej perspektywy (lub może też z jakimi oczekiwaniami) pochyla nad LCD-i4, można skwitować je różnie. Od grających trochę specyficznie i średnicowo po absolutnie kapitalnie. Albo też przejść płynnie od jednego do drugiego w kolejności dokładnie takiej jak wymieniona. I tak właśnie odnajduję swoje własne wrażenia.

Pomiary słuchawek Audeze LCD-i4

Bas jest tu podany wykwintnie, równo, ze świetnym zejściem, doskonałą kontrolą i świetną dokładnością. Linia basowa wcale nie ustępuje tej z iSine 20 i jestem przekonany, że w bezpośrednim starciu byłoby bardzo ciekawie między jedną i drugą parą. Obawiam się, że z przewagą i4.

W topowych Audeze słychać zarówno moc i nawet swoisty przesyt w sferze średniego basu, jak i bardzo niski bas, jego delikatne niuanse, podmuszki i wibracje. Nawet na materiałach filmowych czuć było miejscami swego rodzaju basowe „szepty”, ledwo wyczuwalne, otoczone mistycyzmem i wrażeniem kompleksowości, ostateczności wręcz. Jakby same słuchawki mówiły, że to jest „ten” bas, „ten” poziom, którego szukało się bardzo długo, unikatowego i autentycznego zawieszenia między mocą, masą, wydźwiękiem, potencjałem, zdolnościami technicznymi a rozsądkiem, zwiewnością i selektywnością.

Średnica jest kompletna i na swoim miejscu, jednocześnie odsunięta komfortowo od słuchacza i portretująca blisko wokalistę, dając wrażenie jakbyśmy byli „tu i teraz”, a jednak wciąż mogli zrobić pauzę i iść zrobić sobie kawę. To wrażenie waha się między różnymi sposobami odbioru LCD-i4, najmniej wyczuwalne na fabrycznym kablu i najmniej na nim urzekające, znacznie lepsze na kablu niestandardowym i jednocześnie najbardziej pełne i muzykalne, a także komfortowe jak pisałem, gdy sięgamy po Ciphery.

Choć środek pasma jest bardzo dobry, słuchawki nie są absolutnie średnicowe i nie stawiają jej w pozycji absolutu, jakby była to naturalna konsekwencja sekcji basowej. W kategoriach słuchawek dokanałowych oraz pełnowymiarowych dałoby się znaleźć modele robiące średnicę lepiej, ale nie aż tak bardzo lepiej, aby była to różnica jak między nocą a dniem, a także nie w tak całościowo kompleksowej formie, stawiając więcej rzeczy na szali w zamian średnicy, niż poszukując ideału bezkompromisowego. Oczywiście jest to zdanie ograniczone doświadczeniem tu i teraz. Zapewne znalazłoby się bardzo szybko coś, co zwiększyłoby pulę o konkretne modele i pewnie też w podobnej cenie, a jednak LCD-i4 robią to co robią tak przekonująco, że gdy zakładam je na uszy, bardziej mam wrażenie noszenia jakichś nietypowych, hybrydowych, planarnych kompaktów udających jedynie słuchawki dokanałowe, ale nimi nie będących do końca, może nawet w ogóle. Często można spotkać takie opinie w recenzjach malutkich Audeze, nie tylko tego modelu, ale naprawdę ma się w nich wrażenie, że dźwięk jest tu przeogromnego, kompletnie wychodzącego poza wszelkie możliwe granice tworu o potężnym stopniu kompleksowości, a jednocześnie oszałamiającej spójności.

Sopran to bardzo dobra rozdzielczość, wręcz rewelacyjna, z doskonałymi detalami, a jednak wciąż muzykalna. Góra sprawia wrażenie, jakby była lepiej wydaną wersją tej z KOSSów ESP/950. W pierwszej chwili mogą wydać się grającymi nierówno, ale szybko ustępuje to miejsca dosłownie zderzeniu z przepysznością tego, jak to wszystko zostało upichcone. Wystarczy że muzyka zacznie płynąć, a my zamiast skupiać się na analizie, że słuchawki X grały w tym miejscu tak, a Y to robiły górę tak, po prostu poddamy się jej nurtowi.

Jeśli przełożyć to na pojęcie rzetelności podawania sopranu, to LCD-i4 odbiegają od tego, co nazwałbym sopranem podanym rzetelnie, a więc równo, zachowując status quo za wszelką cenę. Tak na przykład grają powiedzmy LCD-XC po modyfikacjach. Naprawdę świetnie mi się ich słucha i sprawdzają się kapitalnie w krytycznych odsłuchach kontrolnych, wcale nie gorzej niż K1000. A jednak to i4 czarują górą bardziej od obu tych par, można ich słuchać z większą przyjemnością, dłużej, nawet głośniej. Są to słodkie kłamstwa szeptane do ucha, to co chcemy usłyszeć, a nie to co powinniśmy. Taka przyjemniejsza wersja prawdy, smaczniejsza, ładniej ubrana. I choć wciąż widać defekty utworów, słychać ich błędy, to nie są one podane z małymi strzałeczkami przyklejonymi do wbitych w nie wykałaczek. To słuchawki mówiące o wadach, ale jakby od razu, ze spokojem, opowiadające mocniej o zaletach muzyki. I to jest coś, za co ogromnie je szanuję.

Scena – bardzo holograficzna, przestronna, może nie aż z takim rozmachem jak w dużych słuchawkach wyspecjalizowanych w renderowaniu przestrzeni (K1000, HD800), ale ani razu nie poczułem się tu klaustrofobicznie i wręcz miałem przeczucie graniczące z pewnością, że te słuchawki zawstydziłyby niejednego poważnego konkurenta za równie jak on poważne pieniądze. Mam wrażenie, że została tu skrojona idealnie na miarę tych słuchawek i jeśli już jakiemuś modelowi w ofercie Audeze miałaby ustępować, to co najwyżej pełnym LCD-4. Za to – co prawda z pamięci – mam bardzo zbliżone odczucia do LCD-4z, które również opisywałem jakoby z podejrzeniem, że od normalnych LCD-4 mają scenę mniejszą. Bardzo możliwe, że i pojedynek z D8000 nie byłby pozbawiony w tym zakresie sensu. Niesamowicie podoba mi się idealne niemal wyważenie sceniczne między objętością sceny, a jej trójwymiarowością. Moim zdaniem, nawet mimo posiadania teoretycznie lepszych „sceniczniaków”, te słuchawki robią 100% normy, jak nie więcej, w temacie scenicznym. Nigdy nie brakowało mi tu miejsca. Nigdy nie poczułem się dziwnie. Nigdy nie pogubiły się w renderowaniu źródeł pozornych. Jeszcze raz selektywność, rozsądna dokładność, uczciwe stawianie sprawy w ludzkim wydaniu.

I tu właśnie dochodzi się do ogółu, który jest jednocześnie clou egzystencji i oceny LCD-i4. Mówiąc wprost, i4 są dla mnie na dzień dzisiejszy najlepiej grającymi, najbardziej wyrafinowanymi, najbardziej intymnymi słuchawkami tego typu, z jakimi miałem styczność, a jednocześnie obdarzonymi największym potencjałem do modyfikacji, by ich naturalność i przyjemność serwować w jeszcze większym stopniu, awansując do bardzo oszczędnie przeze mnie serwowanego określenia referencji. Istotą LCD-i4 jest to, że sprzęt ten potrafi zniknąć, pozostawić mnie sam na sam z muzyką, z emocjami, z przyjemnością. Słuchawki, które to potrafią, są zawsze na szczycie mojej osobistej listy rankingowej, obejmującej bardzo skromną ilość modeli, które spokojnie mieszczą się na palcach może nawet jednej ręki. W każdym razie obu na pewno.

Ten obraz dodatkowo zmienia się w zależności od zastosowanego źródła, okablowania jak pisałem, zastosowania Cipherów, VST… mamy do dyspozycji naprawdę wiele kombinacji i w praktycznie wszystkich się odnalazłem, wszystkie grały mi przyjemnie, raz bardziej naturalnie, raz bardziej monitorowo, ale z wygarem i formatem. Na Cipherach słuchawki dostają albo większej muzykalności i basu Ciphera Bluetooth (CBT), albo całościowej agresji i potężnego zastrzyku elektryzującej wręcz energii z Ciphera v2 (CLC) z potężnym i głębokim basem, który powoduje, że jak nic stają mi przed oczami LCD-4 i to jakimś mistycznym, ultra-lekkim i wygodnym formacie.

Choć wciąż mają swoją manierę grania, to efekty czy to z CLC, czy nawet po Revealu z dobrego toru, są piorunujące. Ta naturalność, swoboda, realizm… po prostu zakochałem się w ich graniu. Wiele osób wskazywało je jako słuchawki klasowo zawieszone między LCD-3 a LCD-4 i jeśli tak, to dla mnie ten poziom jest absolutnie wystarczający. Jest w nich jakaś magia, która powoduje, że człowiek ma uszy zarezerwowane na teatr tylko jednego aktora, a muzykę połyka jak pelikan, przesiadując do ekstremalnie późnych godzin nocnych, jakby wręcz przyspawany do fotela. A to jeszcze jeden album, a jeszcze ten utwór na koniec wrzucę, a to to, a to siamto. A godziny lecą. Muzyka staje się nami, a my stajemy się muzyką. Te słuchawki robią z nią to, co robiły LCD-4, tyle że mam wrażenie, że nie mając ich wad (mają własne).

Sekret i4 polega na ich mistycyzmie, osiąganym poprzez połączenie kapitalnej jakości dźwięku i czystości oraz genialnie wpasowującej się w mój gust tonalności płynnie łączącej wysoką detaliczność z muzykalnością i swobodą kreacji. Dzieje się to praktycznie zawsze, głównie przy użyciu wtyczki Reveal i obu Cipherów. Brzmienie fabryczne jest również w porządku, ma cały czas swoje przymiotniki jakościowe, a jedynie tonalność sopranu staje się lekko przechylona poza linię strzału, barwowo. Wciąż, nie jest źle i jestem okrutnie zaskoczony jak świetnie sprawdzają się dosłownie „wprost z pudełka”, ale to jest prawdopodobnie – obok ceny – największa „wada” LCD-i4, że na Cipherach lub wtyczkach VST czują się jak ryba w wodzie, ale jeśli oprzeć się wyłącznie o dobór toru analogowego, aby zagrało to finalnie w taki sposób, jest to moim zdaniem karkołomne, jeśli nie wprost niewykonalne, ponieważ tor musiałby mieć sam w sobie bardzo specyficzną korekcję tonalną, która nie pracowałaby w zasadzie z żadną inną parą słuchawek. A na takie dedykowanie co najwyżej może się zdecydować sam producent (i zdecydował – wypuszczając wzmacniacz The King II).

Z drugiej strony nie znam słuchawek, które przychodzą do człowieka od razu w formie kablowej, cyfrowej i bezprzewodowej jednocześnie, po czym błyszczą kunsztem i jakością z praktycznie każdej z tych form. Najlepsze rezultaty techniczne udało mi się osiągnąć na Cipherze v2, który z tymi słuchawkami osiąga niemalże perfekcję lub w ogóle perfekcję. Bardzo, ale to bardzo delikatnie bym z chęcią górę tam na jednym konkretnym wybiciu przygładził, ale tylko w niektórych utworach. Na drugim miejscu ustawiłbym natomiast ex aequo Ciphera BT oraz Reveala, ale tylko jeśli ten ostatni będzie funkcjonował pod reżimem konkretnie dobranego układu i kabla.

Wymieniłem na równi oba, gdyż każdemu czegoś brakuje i to każdemu wzajemnie na zasadzie przeciwieństwa. Cipher BT gra kapitalnie płynnie z LCD-i4. Mamy tu pulchny bas, świetną jakość dźwięku, naturalność i realizm, a jednocześnie tą nutkę ciepła narzuconą na sopran, odrobinę relaksu, ale obiektywnie największą jego ilość w ramach wszystkich innych połączeń. Na bardziej agresywnych utworach słyszę jednak, że tego ciepła jest – znowu jak na Cipherze v2 – bardzo, ale to bardzo delikatnie za dużo, czyli te same proporcje co na Cipherze v2, ale przedobrzone w drugą tym razem stronę. Reveal natomiast ustawiony na ok. 70% daje mi ten perfekcyjny balans góry, bardzo dobre wyważenie względem preferencji. Ale tu z kolei bas jest słabszy i brakuje trochę czy tej pulchności z CBT, czy geniuszu technicznego i zejścia z CLC.

Czyli teoretycznie jest perfekcja, ale nie do końca? I tak i nie. Słuch ludzki nie jest stały. Wstanę rano, założę LCD-i4 – będę preferował CLC. Będzie bardzo późno w nocy – będę preferował CBT lub Reveala, bo gładsza góra albo lżejszy bas mnie nie dobiją po całym dniu balangowania w słuchawkach. Jest to dla mnie właśnie świetna elastyczność, bo ostatecznie na koniec dnia mogę żyć szczęśliwie z każdym z tych połączeń. Reveal daje bardzo szerokie pole manewru dźwiękowego i kontrolę nad tym co do słuchawek wpada. Jakość z racji bycia programowym VST nadrabiać tu będzie odpowiedni układ źródłowy oraz jak pisałem odpowiednie okablowanie.

W celu zapewnienia sobie należytych warunków, postanowiłem za temat zabrać się nie na żarty i LCD-i4 pracowały na specjalnym, kompletnie nowym kablu marki Fanatum na 8-żyłowej miedzi posrebrzanej i wtykach ze złota/rodu. Źródłem były zarówno Converto MK2 jak i Cobalt. Ten ostatni zwłaszcza pod i3 się świetnie przydawał, bowiem mogłem sobie na niego mapować bezpośrednio APO wraz z od razu wsadzonym VST.

Niemniej co do samej jakości dźwięku – i powtórzę to po raz kolejny – kabel fabryczny można przy tak wysokiej klasie słuchawek posłuchać, może nawet polubić, ale to nie będzie pokaz pełni możliwości tego modelu. W zasadzie tak samo można uczynić przy LCD-i3, a nawet bardziej. Tam również czuć wyraźnie wzrost jakościowy jaki następuje po przejściu na lepszy przewodnik. Standardowy jest bardziej analogowy, ale w tym takim brudnym, zaśniedziałym skojarzeniu. Nie ma tego połysku, tej jakości. A właśnie za nią tu podążam i o nią wszelkimi siłami zabiegam. Tego nie czuje się na początku, gdy ma miejsce pierwsze zderzenie z tym dźwiękiem, ale jak to mówią apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dlatego cieszę się, że i tą niedogodność udało się zawczasu rozwiązać i być na ich niespodziewany przyjazd równie niespodziewanie gotowym z własnym kablem. Inaczej Reveal byłby na samym końcu, przegrywając jakościowo z CBT. A tak? Proszę, remis. Przynajmniej w fakcie, że ten sam kabel użytkowałem także w porównaniach między i3 a i4.

Ale tak jak wcześniej wspominałem, z każdym połączeniem – również dzięki w/w zabiegom – byłbym szczęśliwy. Te słuchawki grają tak, że obojętnie w jaki sposób podłączone, od razu pasują mi jak ulał. Jakbym wchodził do własnego domu, czując się jak u siebie. Praktycznie wszystko jest na swoim miejscu, dokładnie takie jak powinno być. Owszem, może i LCD-4/4z mają większy rozmach, lepszy klimat, ale chyba właśnie tutaj czułbym się najlepiej, bez masy, bez padów, bez niczego, co mogłoby spowodować, że po paru latach słuchawki musiałyby nadawać się na regenerację elementów eksploatacyjnych. To normalne dla słuchawek, nie jest to przywara względem większych LCD, ale tutaj już na starcie wita nas znacznie mniejsza cena, a jeśli stoją za tym dodatkowo wyraźnie mniejsze koszty eksploatacyjne, to takie słuchawki uwielbiam i z takimi słuchawkami czuję się najlepiej. Na korzyść i4 działa też fakt, że konstrukcyjnie są to dokładnie i3, albo może na odwrót, patrząc chronologicznie. Jestem z tym projektem już obeznany, wiem ile mogę w takich słuchawkach wysiedzieć bez przerwy, mam też specjalnie dopasowane do swoich uszu zauszniki plastikowe, które dają mi maksymalną wygodę i rozwiązują problemy bolących małżowin. Tymczasem odjęcie wagi np. w LCD-4z byłoby już niemożliwe. Choć siedzi się w nich jeszcze dłużej bez problemu, a do wagi słuchawek jestem również przyzwyczajony z racji posiadania XC, to założenie np. ESP/950, które przy swojej bardzo plastikowej konstrukcji i bardzo przeciętnych jakościowo padach ważą śmieszne 270 g, potrafi otworzyć oczy na dobrodziejstwa wygody. Co mi bowiem po nawet i najlepszych słuchawkach, jeśli są niewygodne? Do gabloty na wystawę mają trafić? Mogą, owszem, ale to wypacza kompletnie rolę, jaką powinien pełnić sprzęt audio. A tą też rolą jest grać i służyć swojemu właścicielowi.

Poza tym zamknięcie tak genialnie grających słuchawek w szafie byłoby grzechem niewybaczalnym i absolutną profanacją. Ale też krzywdą dla samego siebie i automatyczną torturą. Te słuchawki działają na człowieka magnetycznie, niczym narkotyk. Chodzą za nim, stąpają krok za krokiem, niczym zły sen i ostry cień mgły w jednym. Po prostu siedzi się w nich i nie chce słuchać niczego innego.

Ambient? Elektronika? Akustyka? Klasyka? Połykają wszystkie gatunki jak pelikan i wydają na świat piękne dzieci. Przesłuchuję z nimi całymi dniami i nocami wszystkie albumy jakie mam i również takie, który nie mam lub jeszcze nie mam, aby je na czymś złapać. Nie udaje mi się. Naprawdę przychodzi mi z ogromną trudnością wskazanie w nich jakichś skaz. Owszem, jest kilka rzeczy do których na siłę mógłbym się jakoś przyczepić, ale albo będą to cechy prezentowane bez żadnych korekcji wprost z pudełka, albo będą w kontekście mojej pamięci za LCD-4, jeszcze tych starej daty. I właśnie samo to jest dla mnie atutem, nobilitacją. Starych LCD-4 już nie ma. Umarły wraz z kolejnymi zmianami padów, przetworników i Bóg raczy wiedzieć czego jeszcze. Bo producent coś tam coś tam. Do tego dźwięku nie da się już wrócić inaczej jak poprzez rynek wtórny. I jednocześnie najwięcej z tego wszystkiego mają w sobie i4. Te tutaj. Niezmienione na dźwięku od początku, cały czas oferowane i dostępne.

Z CBT przypominają mi bardzo strojenie 4z. Na CLC z kolei przywołują na myśl mocno zwykłe Czwórki, ale w każdym z tych przypadków jest coś więcej, coś ekstra, jakiś błysk. To jest dźwięk mniejszego od tych dwóch par kalibru, ale nadal w formie wielkiej armaty i z cechami, których mam wrażenie nie miały ani Czwórki, ani Zetki. Ten ubytek kalibru to właśnie ta rzecz, która odróżnia je na ich tle i z potencjalnej wady, staje się zaletą. Wprowadza bowiem element szybkości i ataku, lekkości rodem jak z elektrostatów. I wciąż pozostawia przy tym masywność i nasycenie magnetostatów. To jest absolutnie fenomenalne połączenie dwóch światów w jeden spójny, klasowy przekaz i coś, co powoduje, że obok tych słuchawek doprawdy nie można przejść do porządku dziennego. Nie, jeśli posłucha się ich z Cipherów albo przynajmniej dopasowanego tak jak opisywałem toru. Ale znacznie prościej jest wyjąć po prostu Ciphery i podpiąć się pod cokolwiek, nawet bezprzewodowo, aniżeli liczyć na szczęście, że akurat trafi się gdzieś możliwość posłuchania akurat dobrze dobranego toru i to jeszcze z dobrze dobranym kablem.

Patrząc na i4 z perspektywy całościowej trudno jest nie dojść do wniosku, że to słuchawki pod wieloma względami perfekcyjne, idealne. Brzmienie jest w nich wprost z pudełka co najmniej dobre, ale po Cipherach lub zabiegach robi się obłędne. Podatność na equalizację i programowe dopasowywanie brzmienia są przeogromne. Gabaryty pozwalają na wysoką przenośność. Akcesoria są swobodnie dostępne i pozwalają na customizację pod uszy użytkownika. Słuchawki są leciutkie, więc nie ma problemów z wagą. Są dokanałowe, więc nie ma problemów z pękającymi pałąkami albo zużywającymi się mocno elementami. Tipsów mamy również sporo do wyboru w razie czego. A do tego od razu w pudełku mamy DACa w kablu i moduł bezprzewodowy. Czyli to tak, jakbyśmy kupili nie jedną parę, a trzy i to jeszcze od razu z torem. Aczkolwiek można to wszystko też powiedzieć o LCD-i3 i tylko rozwodzić się nad tym, że wprost z pudełka dźwięk nie trzyma świeczki przy i4 i wymaga aplikowania bardzo dokładnych i skrupulatnie przygotowanych korekt. Co ciekawe, o ile i4 grają genialnie z obu Cipherów, i3 wymagają aplikacji nieco innej korekcji dla CBT i CLC, aby brzmieć tak jak i4. A i tak będą tu różnice jakościowe o których wspominałem.

Właściwie jedyny problem, jaki mam z tymi słuchawkami, to ich cena oraz fakt, że mimo całego geniuszu kryjącego się za ich dźwiękiem, całego potencjału, nawet fajnego grania po kablu, nadal nie wykluczają one zastosowania Reveala czy Ciphera. LCD-i4 w tym kontekście mają trochę niekorzystny stosunek ceny do możliwości. Ale też – co ważne – nie wymuszają one zastosowania takich korekcji. Jest to cały czas opcja, a nie mus. I to właśnie te możliwości ostatecznie sprawiają, że jeśli tylko jesteśmy w stanie się do nich dokopać, słuchawki można uznać za w zasadzie ostateczne w klasie modeli IEM.

 

LCD-i4 vs LCD-i3

Niestety największym przegranym tej recenzji są… moje LCD-i3. Słuchawki są jednoznacznie gorsze, wręcz bardzo jednoznacznie gorsze. Tak wysoki poziom grania prezentują i4.

Bardzo zaawansowanymi korekcjami owszem, można zrobić z LCD-i3 słuchawki grające „jak” LCD-i4 w wymiarze tonalnym, ale pewnych rzeczy po prostu nie da się przeskoczyć. Fizycznie i technicznie. LCD-i4 są od nich lepsze. Kropka. Wyraźnie lepsze rozciągnięcie na basie i sopranie, lepsza scena dzięki temu ostatniemu, lepsze zejście dzięki temu pierwszemu, do tego rozdzielczość i czystość. Aczkolwiek także i 3-krotnie wyższa cena. Taka jest cena zalegalizowania tego, co można zrobić z i3.

Jeszcze chyba nigdy nie wykonałem w jednej recenzji tak wielu porównań dwóch par słuchawek jak tutaj.

Pojedynek między LCD-i3 a LCD-i4 jest w zasadzie kwintesencją tego hobby. Rozsądek połączony z tendencją do kombinatoryki kontra emocje. Umysł i upór kontra serce.

Z jednej strony mamy słuchawki bardzo opłacalne, grające wprost z pudełka „dziwnie” i „specyficznie”, mające swój klimat, ale grające tym gorzej, im lepsi zawodnicy na ringu się pojawią, w zamian jednak podatne na modyfikacje, które robią z nimi cuda. Z drugiej są słuchawki potężnie od nich droższe, ale grające wprost z pudełka znacznie lepszym strojeniem, znacznie lepszą jakością. Nic nie trzeba modyfikować, a jedynie co najwyżej dokupić sobie albo lepsze kable i konkretny tor, albo adapter Ankera lub cokolwiek jabłkowego, aby móc korzystać z nich via PC lub iUrządzenia. Można je tuningować, dzięki czemu tempa dotrzymują, choć wciąż jeszcze oglądają plecy. Bądź co bądź blisko, ale czy na tyle aby droższa para czuła na sobie złowrogi oddech bratniego konkurenta? Jeśli już, to co najwyżej sapanie.

Pomiary i equalizacja słuchawek Audeze LCD-i4

Wciąż jednak, jeśli patrzeć na to wszystko całościowo, mając i3 na własność lub możliwość ich odsłuchu, możemy całkowicie za darmo sprawdzić sobie jak będą „mniej więcej” grały i4, z naciskiem najczęściej na „więcej”. Jeśli więc odważymy się zastosować modyfikacje do tych słuchawek, dostaniemy finalnie „gorsze LCD-i4”. I w drugą stronę również patrząc: jeśli tak skonfigurowane LCD-i3 nam się okrutnie spodobają, zaręczam że nie ma szans, aby LCD-i4 się nie spodobały. To będzie niemal dokładnie te same strojenie, tylko że na wszystkim lepsze. Bas będzie schodził niżej i miał lepszą rozdzielczość. Średnica będzie delikatnie mniej nasycona z tego tytułu (na plus – czytelniejsza i bardziej przestronna). Góra będzie miała lepszą czystość i ponownie rozdzielczość. Scena będzie trochę większa i bardziej holograficzna. Każda z tych zmian będzie w całości i bezapelacyjnie na plus.

Choć za i3 wciąż przemawia opłacalność i potencjał na modyfikacje, i4 mimo wszystko zawsze będą nie do pokonania brzmieniowo.

Oczywiście LCD-i4 również będzie można sobie zmodyfikować equalizerem, tylko że tam cele są nieco inne. Jeśli już bowiem bawić się w equalizację i4, to tak, aby symulować połączenie z Cipherem v2 w sytuacjach gdy nie ma się do niego dostępu lub możliwości zastosowania. Aczkolwiek na co dzień nawet Reveal nie jest na dobrą sprawę potrzebny, choć absolutnie wart sprawdzenia i wykorzystywany przeze mnie via APO z wielką przyjemnością.

W sumie w i3 też możemy sobie to obrać za cel, ale efekt będzie moim zdaniem gorszy. Mamy bowiem po drodze jeszcze jedną warstwę abstrakcji, tj. emulację w ogóle samego efektu LCD-i4, aby było możliwe mówienie o jakichkolwiek dalszych korektach. A sposobu grania Ciphera nie da się tak do końca zasymulować. Profil zagnieżdżony w Cipherze jest bardziej zaawansowany niż to, co możemy ugrać Revealem lub Equalizerem APO. Mowa przede wszystkim o skrajach pasma, ale nie tylko.

Sens zakupu LCD-i4 nie sprowadza się więc tylko i wyłącznie do uzyskania „zalegalizowanych” LCD-i3 po korekcjach, albo po prostu zaklepanych brzmieniowo na ich wzór. Nie da się, podkreślam – nie da się tu przeskoczyć różnic fizycznych. Nie nadrobimy uboższej matrycy magnesów, nie nadrobimy też innych membran. Wszystko między tymi słuchawkami jest identyczne, a różnica sprowadza się tylko do koloru akcentów i oczywiście samego dźwięku. Dawniej dostawaliśmy srebrne kable, skórzane etui… teraz kryzys. Na szczęście te słuchawki nie sprowadzają się do akcesoriów, a do esencji dźwięku samego w sobie.

Nie radzę tak składać słuchawek - poniszczą się im korpusy.

Gdy LCD-i4 odjadą, zostanę się praktycznie tylko z możliwościami korekcji i3, ale myślę, że to pozwoli mi na przeżycie – przynajmniej na początku – głodu narkotycznego powstałego po zabraniu tych doprawdy wspaniałych słuchawek. Od czasów LCD-4 żadna para mi się tak nie spodobała. Bardzo blisko były LCD-4z, wielce ciekawe przelotne odsłuchy PS2000e na AVS, ale trzeba było czekać okrągły niemal rok, aby znów doznać efektu przewrócenia monety. Nie muszę chyba odpowiadać na pytanie, czy kupiłbym LCD-i4 sam dla siebie – odpowiedź jest więcej niż oczywista. Fakt, jest to potężny wydatek i byłyby to tym samym najdroższe słuchawki jakie kiedykolwiek zakupiłem, ale i tak wypadają wyraźnie taniej od Audezowego flagowego pełnowymiarowca, nie mając jego wagi, a za to dzierżąc ogromne możliwości i wiele przymiotników właśnie tam spotykanych i za którymi wspominam z rozmarzeniem i szacunkiem. Jedynymi słuchawkami, które przy odsłuchu – krótkim bo krótkim, ale własnym – zrobiły na mnie ostatnio tak duże wrażenie, były Grado PS2000e.

Choć bardzo lubię swoje LCD-i3, dopiero dzięki i4 tak naprawdę poznałem ich kres dźwiękowy i granicę drzemiącego potencjału. Okazał się on być olbrzymi, ale wciąż skończony. A serce rwie się, aby tą granicę przekroczyć i wejść tam, gdzie i4 obecnie się znajdują: w przestrzeni dokanałowego absolutu, gotowego rzucić wyzwanie zdaje się dowolnym słuchawkom pełnowymiarowym. LCD-i3 znają swoje miejsce w szeregu, podczas gdy LCD-i4 są śmiałe, zwarte i gotowe do nagłego ataku.

Co prawda z i3 też można zrobić konkretne cuda, ale nie da się nimi zanegować lepszości i4, nawet jeśli dystans po equalizacji i3 maleje. Nie da się wykpić z tej sytuacji suchą nogą, nie da się przejść do porządku dziennego, także po odsłuchu i4 obcowanie z i3, o ile nie jest oczywiście jakoś specjalnie piętnowane, o tyle od tej pory nie zdarzyło się abym z i3 skorzystał bez opracowanych przez siebie korekt sprowadzających ich tonalność maksymalnie na kształt i4. Aczkolwiek przełączenie się z i4 na i3 lub z i3 na i4 cały czas niesie ze sobą ten sam demaskatorski efekt. Niestety.

To słuchawki z jednej strony specyficzne, z drugiej dające takie możliwości, że w ich ramach trafiające u mnie kilkukrotnie w punkt. Szukam w muzyce dokładnie tego, co LCD-i4 – będąca jedną z niewielu par słuchawek – dowozi mi niemal w całości. I tym „niemal” będzie tylko sam fakt, że pozostawiają w tym względzie wybór (różnice między graniem na kablu, Revealu, CBT i CLC v2) oraz może ewentualnie brak rozmachu scenicznego aż takiego, jaki przysługuje np. „troszkę” tylko większym od nich K1000. A i tak mam wrażenie, jakbym próbował doszukiwać się w nich wad na siłę. Zwłaszcza jeśli dodać do tego fantastyczną wygodę, szczególnie na specjalnie dostosowanych pod moje uszy zausznicach, które na wszystkich modelach iSine i ix spisywały i nadal spisują się świetnie.

 

LCD-i4 vs K1000

Zapewne część osób będzie zachodziła w głowę jaki w ogóle ma sens porównywanie ze sobą dwóch par słuchawek konstrukcyjnie tak odmiennych i czy jakkolwiek mogą one ze sobą rywalizować.

Ano mogą. I być może paradoks w tym wszystkim jest taki, że po przewodowym Cipherze znajduję między i4 a K1000 więcej podobieństw, niż pierwotnie bym się spodziewał. A że dźwięk K1000 przy wszystkich ich wadach ubóstwiam i wybrałem je jako swoje ostateczne, osobiste słuchawki odsłuchowe, LCD-i4 są świetnym i do tego tańszym wykpieniem się z tematu sprawienia sobie pełnych LCD-4, jednocześnie umożliwiając zabranie ze sobą tego autentycznie rewelacyjnego i eufonicznego przekazu w podróż, nawet jeśli tylko do kuchni i z powrotem.

LCD-i4 barwą zrównują się dosyć mocno na CLC, choć wciąż jest to brzmienie muzykalne i z takim typowym dla Audeze efektem kameralności. K1000 są w tym względzie bardziej „na twarz”, śmielsze, otwarte, jaśniejsze i szczere, pokazując średnicę bardziej intymnie, bliżej. LCD-i4 odbijają to sobie czystością na sopranie, choć różnica na jakości sopranu nie jest tak wielka i wynika głównie z różnic barwowych/strojenia. Różnica największa jest w basie, gdzie i4 są po prostu lepsze, basem pokazując parter, aczkolwiek przegrywają na rozmachu i wrażeniu wolności, swobody dźwięku. Tutaj K1000 są nie do zdarcia i nad też bardzo holograficznymi i4 jednak dałbym im punkt. Przy czym trzeba brać poprawkę, że K1000 mają zaaplikowane modyfikacje:

  • wymieniony kabel na bazie przewodnika jaki stosowany jest w kablach Fanatum
  • dodane pierścienie basowe
  • wymienione gąbki dampingujące w kapsułach magnetycznych od strony zewnętrznej
  • wymienione poduszki na materiałowe (aczkolwiek nie wpływają one na dźwięk, jeśli są po prostu równe)

i4 nie pozostają dłużne, bowiem i one pracowały na kablu niestandardowym. Ale tylko taką modyfikację można tu zaaplikować. Co prawda widziałem drobne modyfikacje dot. wygody albo niestandardowe tipsy, ale w moim przypadku żadnych problemów tego pokroju nie było i tym samym potrzeby stosowania jakichkolwiek wymyślnych cudactw poza rzeczonym kablem.

W sumie to bardzo interesująca i wyrównana walka Dawida z Goliatem, gdzie tak do końca nie ma zwycięzcy, choć szala jakby bardziej na stronę i4 się przechyla jeśli chodzi o atuty „na papierze”.

Obie pary bardzo mi się podobają i tak wiele godzin w nich spędziłem, że chyba tylko wspomniane K1000 gościły mi na głowie wraz z nimi jako przerywnik. Czasami ESP/950. Nie liczę i3 – one musiały z racji porównań i equalizacji, ale nadal przełączenie się na i4 było podniesieniem ich jakości i equalizowanego dźwięku do kwadratu, niczym z przestrzeni bardzo dobrej emulacji i niemalże fotorealizmu do tego prawdziwego już realizmu, w którym osiąga się dokładnie to, czego dane mi było dostępować w serii 4 oraz moich starych zmodyfikowanych Lambdach: jedności człowieka z muzyką. Które z nich dają taki efekt? Obie pary, zarówno AKG jak i Audeze, ale u AKG trzeba było się dokopywać, walczyć, wyrywać zębami dźwięk kawałek po kawałku, myśleć nad każdym lutem i każdym włosem miedzi, zaś w LCD-i4 w zasadzie wszystko mamy wprost z pudełka. Także jeśli nie patrzeć z perspektywy ambicji, to pod względem całościowego pakietu w istocie więcej dają typowemu użytkownikowi i4.

Czy K1000 mogą służyć za alternatywę? Tak, zwłaszcza gdy korzystamy z Ciphera kablowego, ale zawsze będziemy czuli w K1000 trzy rzeczy:

  1. że to słuchawki dynamiczne (góra wciąż trąca takim wrażeniem przez większą jasność),
  2. że mamy słuchawki na głowie (tj. na skroniach, i4 są w tym względzie wygodniejsze),
  3. że i4 mają lepsze zejście na basie i są łatwiejsze do strawienia np. o późnych porach nocnych (muzykalność robi swoje).

Zawsze mnie uderzało, że K1000 mają na tle i4 wyraźnie większą obecność (jasność) tam, gdzie Audeze raczej nie starają się zaistnieć, a jednocześnie i4 serwują – zwłaszcza na CLC – wyraźnie mocniejszy bas, naprawdę świetny i ze znacznie lepszym zejściem. I tego momentalnie na K1000 brakuje. Finalnie tak naprawdę wszystko sprowadzało się najczęściej tylko do rzeczonego zejścia basowego. Byłbym gotów stwierdzić, że jedna i druga para ma swój „smak”, także zarówno cieplejszej i przyjemniejsze granie, choć też nie jednoznacznie ciepłe, LCD-i4 wchodziło mi w ucho szybciej niż alkohol na pusty żołądek, jak też jaśniejsze i bardziej profesjonalne granie K1000. I tylko bas byłby jednoznaczną wadą.

Może to mój sentyment do tych słuchawek, ale gdyby tylko zejście było takie, jak w i4… choć z drugiej strony może to i dobrze, bo uczy to, że nie ma słuchawek absolutnie perfekcyjnych i jednocześnie wciąż pobudza wyobraźnię zmuszając do myślenia, czy nie dałoby się zastosować tu jakiejś chałupniczej inwencji konstrukcyjnej. I właśnie w takich chwilach nie żałuję, że ukończyłem studia inżynierskie. Choć dawniej niektórzy posiadacze K1000 po prostu rozwiązywali ten problem np. oddzielnym, wolnostojącym subwooferem, tudzież zmianą słuchawek na inne. Ale jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić w swoim przypadku. Różne miałem już słuchawki i doprawdy przy tym modelu musiałbym trafić na naprawdę coś wyjątkowego.

Z kolei i4 mimo wszystko potrafią przez swoją bardziej potulną naturę brzmieć jak słuchawki troszkę przygaszone (na tle K1000). Dźwięk jest bardziej kompleksowy, ale już nie taki intymny, bardziej od razu wielowarstwowy niż odśrodkowy i dopiero wtedy nabierający innych warstw. K1000 korzystając z fal odbitych kreują dźwięk właśnie od centrum we wszystkich kierunkach, sferycznie. Tak samo robią Lambdy. Chyba nawet iSine 20 to potrafiły, choć bardziej eliptycznie. Tymczasem i4 robią to samo, co pełne Czwórki i w sumie też Trojki – pomijają środek i starają się pójść w specyficzną muzykalną dyfuzję. Nie taką jak w HD800, zwłaszcza że tam nie ma specjalnie muzykalności, a dominuje sterylność i kliniczność, ale tą Audezowską, która nadaje im od lat tego unikatowego klimatu, w który człowiek wsiąka jak w gąbkę.

Dlatego właśnie nie jestem w stanie sam osobiście wskazać tu jednoznacznego zwycięzcy, ponieważ w scenie K1000 znajdują większy format dźwięku niż w i4. Oczywiście porównujemy tu trochę czołg do łazika, więc nie jest to co prawda przywara dla i4 w sensie stricte, że faktycznie taka wada w nich występuje. LCD-i4 wymiatają scenicznie jak na razie wszystko co słyszałem z IEMów. Po prostu jak wszystko są „skończone” i staram się nakreślić ich granice tak, aby ktoś to potem czytający był w stanie odpowiedzieć sobie na pytanie, czy to faktycznie „cud, miód i zapałki”, czy też jednak jeszcze się wstrzymać ze sprzedażą obecnego toru i nerki.

To, co niesamowicie mi się w K1000 podoba, to koncepcja „odpalam i jadę”. Po prostu się je zakłada, po prostu odpala sprzęt, po prostu się słucha. Nie ma tam zabawy w dobór okablowania (bo kable niewymienne), nie ma zabawy w DSP (chyba że mamy BAP-1000), nie ma specjalnych wtyczek VST (choć można bawić się nawet i Revealem z ustawieniem pod LCD-XC na 30-40%), nie ma zróżnicowanego brzmienia w zależności od tego jakim sposobem się obcuje ze słuchawkami (pomijając konfigurowane skrzydła z driverami)… czyli w sumie gdyby wziąć pod uwagę to co napisałem w nawiasach, to okazuje się, że słuchawki mogą być zarówno zdatne dla purysty audio, jak i kogoś zakochanego w eksperymentowaniu. Ale domyślnie jest to wciąż „odpalam i jadę”. Natomiast w i4 musimy tak naprawdę przejść wszystkie etapy, aby poznać ich możliwości jakie nabywamy wprost z pudełka.

W K1000 muszę sobie radzić sam, modować je wedle swojej wiedzy i umiejętności, gdzie zawsze może pójść coś nie tak, a części zamiennych nie ma, chyba że sobie kupię drugi egzemplarz na takowe. W LCD-i4 na całościową ocenę muszę zapracować specjalnie dorobionym kablem, który będzie lepszy od fabrycznego i nie stanie się wąskim gardłem, adapterem Ankera, który umożliwi pracę przewodowego Ciphera oraz adapterem BT, który tak samo umożliwi pracę z CBT. Czyli jako świeżo upieczony użytkownik LCD-i4 muszę od razu wykosztować się na dodatkowe akcesoria.

Najprostszym zakupem jest adapter Bluetooth, bowiem wystarczy już taki za nawet 15 zł, aby wszystko nam zadziałało. Z kablem jest gorzej, bo musimy znaleźć sobie konfekcjonera lub gotowy kabel dobrej klasy. Nie jakiegoś „chińczyka”, nawet za większe pieniądze, ponieważ wtyki tam stosowane nie raz zostały mi się w rękach. Posiadam nawet pamiątkowe zdjęcia z takich sytuacji. Dlatego też nie stosuję ich na własnych kablach i nie będę tego robił na żadnym etapie w przyszłości. Najgorzej będzie chyba z Ankerem, ponieważ musimy go sprowadzać z USA i to jeszcze przez pośrednika. Prawdopodobnie dopiero wówczas okaże się to, co opisałem w recenzji, tj. że słuchawki pokazują się z kompletnie innej strony jakościowej, grają lepiej, czyściej, z werwą. I nagle okaże się, że kabel fabryczny je częściowo stroi, ale i częściowo ogranicza; że Cipher przewodowy to wzorowy sposób na ich granie i zaoszczędzenie na torze audio; a ponad wszystkim – że szybki test „wprost z pudełka” obarczony byłby dużym błędem i nie uwzględniał faktycznych możliwości. Trochę jak sytuacja z LCD-4 czy 4z, gdzie słuchawki podłączone pod przysłowiowe „byle co” nadal grały świetnie, ale nie na swoją cenę. LCD-i4 nie są tu wyjątkiem.

Przy K1000 natomiast trzeba podejść już z konkretnymi modyfikacjami, aby ten potencjał wyciągnąć i słuchawki wręcz fizycznie popchnąć poza ich pierwotne ramy dźwiękowe. To już jest zabawa w majsterkowicza, domowego inżyniera, mądre jajo i ogólnie dźwiękowego szulera, który stawia wszystkie żetony na określone oczka i może albo sporo wygrać, albo wszystko przegrać. Po to sam wdałem się w tą szulerkę, aby moje ulubione słuchawki przestały mi co rusz dostawać po gębie w kwestiach technicznych od różnorodnych zawodników gościnnie lądujących na wokandzie. W tym wypadku były to ESP/950 i LCD-i4 właśnie. Ryzyko się opłaciło, choć oczywiście nadal nie zrobiłem z nich i4. Nie ta konstrukcja, nie ta technologia, nie te możliwości. A jednak w obu parach spędziłem tą recenzję najdłużej.

 

Niestandardowe okablowanie

okablowaniu muszę przy i4 wspomnieć od razu, ponieważ producent dołączył do zestawu posrebrzany kabel 4-żyłowy, pleciony w bardzo prosty sposób, ale mający zaletę w postaci bardzo małych gabarytów i jednocześnie dużej wytrzymałości. Przynajmniej względem standardowego kabla płaskiego. Nie ukrywam że miałem duże nadzieje w stosunku do tego kabla, ale troszkę się zawiodłem. Moim zdaniem ich potencjał znacznie przekracza to, co domyślny płaski kabelek jest w stanie zaoferować. Kabel fabryczny stawia na jasność i eliptyczną scenę, grając bardzo w deseń iSine 20, ale też nie do końca tak, jak faktycznie słuchawki mogą zagrać.

Na szczęście słuchawki przyjechały w momencie, gdy miałem już opracowany pierwszy egzemplarz z linii całkowicie nowych kabli Fanatum, pierwotnie dedykowanych do LCD-i3, ale oczywiście działających z każdym modelem słuchawek IEM wyposażonym w klasyczne gniazda 2-pin. Takim modelem są właśnie i4, co zrozumiałe, bowiem cała rodzina ix oraz iSine posiada dokładnie takie same gniazda.

Wymiana kabla okazała się ogromnym skokiem jakościowym na plus.

Różnica na Fanatum była ku mojemu zdziwieniu wyraźnie słyszalna i wynika ona z faktu, że to dosyć poważny konstrukt, zbudowany z 8-żyłowej miedzi posrebrzanej, a więc konfiguracji lepszej niż firmowa plecionka Audeze, o płaskiej fabryce nie wspominając. W recenzji zdecydowałem się oprzeć właśnie na wrażeniach nie tylko wynikających z zastosowania tegoż okablowania, zaraz obok fabrycznych Cipherów, ale też włączenia ich w poczet wrażeń ogólnych, bowiem łączą się one nierozerwalnie z ogólną oceną możliwości tego modelu.

A są one naprawdę duże i opisywanie LCD-i4 tylko z perspektywy kabla fabrycznego po prostu nie oddaje pełni ich potencjału. Na moim kablu co prawda nie jest aż tak jasno jak na plecionce firmowej, ale za to jest większa głębia sceny, większa holografia, zaś penalizacja sceny na szerokość (L/R) jest bardzo zredukowana, gdzie spodziewałem się wyraźniejszego zwinięcia na boki. Chyba że komuś naprawdę te słuchawki zagrają od startu ciepło i będzie chciał wyciągnąć z nich jak największą jasność. Choć wtedy mogę spróbować własnego modelu wyższego, który będzie opracowany na czystym srebrze.

Testy finalnie kończyłem już tylko i wyłącznie na swoim kabelku.

Niemniej spodziewałem się po prostu, że fabryczna plecionka zagra nieco czyściej z większą głębią. Zagrała natomiast wysoce korekcyjnie, ale i technicznie. Rozmawiałem już po odsłuchach z zaprzyjaźnionym właścicielem LCD-4z, który ku mojemu zdumieniu skwitował swój własny kabelek fabryczny od 4z jako grający cyt. „plastikowo”, a przynajmniej w porównaniu z podstawowym kablem do tych słuchawek na czystej miedzi, jaki również planuję wprowadzić w kategorii okablowania premium, także 8 żył i także wykańczanego drewnem egzotycznym. I faktycznie coś w tym jest, bo plecionka od i4 gra w ten sam sposób. Podejrzewam, że producent po prostu używa tego samego przewodnika do wszystkich swoich wyższych modeli, ale tutaj albo musi zmienić konstrukcję kabla, albo po prostu dać przewodnik wyższej klasy. Największe różnice zanotowałem właśnie w scenie oraz górze, która u mnie była bardziej naturalna. Przewaga żył? Możliwe, ale robiłem również testy z 4-żyłowymi prototypami i nie zauważyłem tam niczego takiego, co usłyszałem w plecionce fabrycznej, choć kierunek był podobny – większa elipsa zamiast głębi oraz jasność. Z tym że kabel stał mniej więcej pomiędzy plecionką, a 8-żyłowcem. Czyli jednak klasa przewodnika robi swoje i nie jest to pierwszy raz gdy mam podejrzenia, że Audeze korzysta być może z tzw. „chińskiej miedzi”, która owszem potrafi się tak zachowywać. Chyba nawet kojarzę ten przewodnik z niektórych prototypów tanich słuchawek ze złączami MMCX.

Ale to tylko moje domysły i nie chciałbym też, żeby to wyglądało w myśl porzekadła „każda myszka swój ogonek chwali”. Jeśli mój kabel zagrałby gorzej od fabryki, zapewniam że nie byłoby go tutaj lub występowałby jako ciekawostka co najwyżej. Na szczęście dzięki niemu właśnie mogłem się rozpływać w recenzji nad scenicznością oraz potencjałem i4 w tym zakresie. Bo jeśli są ku temu widoki, to i właśnie – należy słuchawki sprawdzić na maksimum ich możliwości w danym środowisku odsłuchowym, aby uzyskać pełniejszy obraz sytuacji.

 

Podsumowanie

W recenzjach takie jak ta mimowolnie oscyluję wokół porównań z własnym sprzętem, stawiam się w roli posiadacza, użytkownika, staram się wpleść jego egzystencję i płynące z tego faktu wrażenia estetyczne w już istniejący porządek patrząc, czy uzupełnia się on i buduje, czy też może wyklucza i burzy. LCD-i4 uplasowały się w tej pierwszej perspektywie i z naprawdę wielkim żalem je odsyłałem. Jakby coś mi zabrano, czegoś pozbawiono. A przecież to nie mój sprzęt, nie jestem jego właścicielem, jedynie go testowałem. Oznacza to, że taki produkt zdołał wykreować ze mną swoistą więź, serwując mi muzykę z najwyższą przyjemnością i poziomem jakościowym, którego nie powstydziłby się sprzęt używany przeze mnie na co dzień, mający zresztą i tak swoje lata.

Mówiąc wprost, LCD-i4 są dla mnie absolutnie fantastycznymi, przestrzenno-muzykalnymi słuchawkami, które ośmielę się nazwać w tej chwili najlepszymi dokanałówkami jakie słyszałem i jednocześnie mogącymi w pełni i bez żadnych przeszkód zastąpić większość modeli pełnowymiarowych. To, czym LCD-i4 kuszą, to ogromna naturalność, aksamitność połączona z rozdzielczością, zwiewność łącząca się z muzykalnością. Te słuchawki można tak ustawić, że zagrają prawdopodobnie perfekcyjnie pod oczekiwania, dzięki lawirowaniu różnymi metodami transmisji sygnału i korekcjami programowo-sprzętowymi, choć i to nie jest bezwzględnie wymagane. Mimo rozmiarów są dla mnie w tym momencie bardziej opłacalne i być może nawet grające „lepiej” w ramach mojego subiektywnego postrzegania muzyki, niż flagowe LCD-4/4z.

Być może gdybym nie miał K1000 i to jeszcze zmodyfikowanych w ramach niedawnego projektu recablingu, byłbym w tym momencie już na zakupach, albo nawet i po. A i tak obawiam się, że tak finalnie to wszystko się skończy, bowiem przy całej przyjemności, opłacalności i możliwościach jakie dają i3, obok droższych i4 po prostu nie da się przejść do porządku dziennego w wymiarze jakościowym. Tego dźwięku nie da się tak łatwo zapomnieć i „skaza” na i3 pozostaje później już na stałe. Tym samym LCD-i4 wędrują na tą chwilę na pierwsze miejsce mojej osobistej listy zawierającej absolutny TOP jakościowy w ramach słuchawek klasy IEM. Czy są lepsi od nich? Być może, ale ta scena, ta holografia, ten naturalizm i przede wszystkim ta wygoda wynikająca z otwartości oraz braku wielu problemów, które zazwyczaj notuję ze słuchawkami dokanałowymi powodują, że jeśli nawet trafiłby się taki model, i4 nadal miałyby szansę w wymiarze choćby czysto praktycznym go przeskoczyć.

 

 

Na dzień pisania recenzji sprzęt jest możliwy do nabycia w sklepie Top HiFi w cenie 11 999 zł.

Dyskusja na temat przedmiotu recenzji jak zawsze dostępna na forum w wydzielonym wątku.

 

Zalety:

  • technologia magnetostatyczna ze wszystkimi tego zaletami
  • lekka i otwarta konstrukcja
  • kompletnie wyposażone w dodatkowe akcesoria i tipsy
  • wymienne okablowanie Cipher / Cipher BT oraz pleciony jack 3,5 mm w zestawie
  • dobra ergonomia za sprawą lepszych wsporników i asymetrycznych zausznic
  • magnezowe korpusy zewnętrzne obudów
  • niewrażliwość na współczynnik tłumienia
  • absolutnie przyjemne, muzykalne brzmienie w stylu Audeze, znane m.in. z modelu LCD-4
  • najlepsza w tej linii scena z dużym poczuciem napowietrzenia i holografii
  • ogólna jakość dźwięku i bardzo wysoka rozdzielczość, zwłaszcza na skrajach pasm
  • klasa brzmienia mieszcząca się gdzieś pomiędzy LCD-4 a LCD-3
  • grają świetnie nawet bez żadnych korekcji Revealem lub ręcznych
  • niemalże referencyjny dźwięk podczas pracy na kablu Cipher v2
  • bardzo przyjemny dźwięk także z Ciphera BT
  • możliwość pełnego zastąpienia słuchawek pełnowymiarowych wyższej klasy
  • niemęczące nawet przy bardzo długim odsłuchu
  • subiektywnie jedno z najbardziej naturalnych i przyjemnych brzmień w całej linii Audeze

Wady:

  • mimo swojego kunsztu brzmieniowego, wciąż nie eliminują progresu płynącego z Reveala czy Cipherów
  • potrzebują zauważalnie więcej prądu od tańszych braci i ogromnej większości słuchawek przenośnych w ogóle
  • brak skórzanego etui jak w pierwszych rewizjach oraz jakichkolwiek innych dodatków odróżniających je od np. LCD-i3
  • nadal miejscami widać ślady klejenia korpusów
  • wciąż trochę skomplikowane nakładanie i wymaganie tym samym cierpliwego znalezienia odpowiedniego sposobu ich noszenia
  • o dziwo kabel jack 3,5 mm nie wyklucza zastosowania kabli innych marek i wprowadza po analogu ograniczenia ich potencjału
  • trzeba długo oszczędzać, aby móc sobie na nie pozwolić

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *