Recenzja Audeze LCD-2C „Classic”

Trzeba przyznać, że ten producent wie jak wywołać zamieszanie. Wypuszczając model Classic jako wariant swoich pierwszych poważnych słuchawek – LCD-2 – Audeze starało się zaadresować w nim zarówno tęsknoty części użytkowników poprzednich rewizji Dwójek za cieplejszym i bardziej muzykalnym brzmieniem (zapewne amerykanów), jak i zaoferować model tańszy oraz (przy okazji) wygodniejszy w dłuższym użytkowaniu. Można powiedzieć, że chyba się udało, nawet bardzo. Zapraszam tym samym na prawdopodobnie pierwszą w Polsce recenzję tych słuchawek.

Dane techniczne

  • Konstrukcja: wokółuszna
  • Przetworniki: 106 mm, magnetostatyczne, otwarte
  • Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 50 kHz
  • Impedancja: 70 Ω
  • Czułość: 101 dB / 1 mW
  • THD: < 0.1 % @ 100 dB
  • Moc maksymalna sygnału wejściowego: 5 W RMS / 15 W szczytowo
  • Maksymalny SPL: > 130 dB
  • Zalecana moc sygnału wejściowego: > 100 mW
  • Złącza: mXLR 4-pin
  • Waga: 550 g

 

Zawartość zestawu

  • słuchawki Audeze LCD-2C
  • dokumentacja i certyfikat autentyczności
  • kabel pleciony single-ended jack 6,3 mm

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Na dzień dobry rzuci się nam w oczy zapewne jedna rzecz – nie ma kufra. To jedna z oszczędności, jakie producent poczynił w tym modelu. Dostajemy tu najzwyklejsze białe pudło z wypełniaczem. W zestawie również ubogo, bowiem ograniczamy się tylko do instrukcji na kluczu USB (128 MB pojemności, więc w praktyce też go specjalnie nie użyjemy do przenoszenia większych danych), certyfikatu autentyczności oraz kabla single-ended. Ale powiedzmy że dodatki nas nie interesują i jeśli ma być taniej, to puszczamy tą kwestię w niepamięć, skupiając się od razu na gwieździe recenzji.

Audeze LCD-2C to ogólnie mieszanka rozwiązań z kilku przynajmniej modeli. Dla zwykłego użytkownika nie jest to specjalnie ważna informacja i nie musi się nią w jakikolwiek sposób przejmować. Dla osób bardziej orientujących się w tematyce może być to natomiast ciekawostka i to nie tylko brzmieniowa, bo ona także będzie miała w niniejszej recenzji miejsce, ale techniczna.

Obudowy są płytsze niż w przypadku każdego innego modelu o tej konstrukcji. Do tego stopnia, że śruby kontaktowe na wewnętrznej płytce nośnej naciskają na gąbkę, wizualnie ją odkształcając. Grille zewnętrzne opierają się niemalże na nich, natomiast w każdych innych Audeze zostawiano tam więcej miejsca.

Czarne malowanie od razu przywodzi na myśl LCD-X i przyznam bardzo mi się podoba, choć tendencja do eksponowania drobinek i kurzu jest tu wręcz ponadprzeciętna. Obudowy sprawiają wrażenie, że są malowane proszkowo na matowy kolor, ale jest to odlew plastikowy. Imituje on stary „klasyczny” projekt LCD-2 z 2010 roku, w którym złącza mXLR były bezpośrednio montowane w drewniane wyprofilowania muszli. Z czasem jednak pojawiły się raporty (i zdjęcia) użytkowników o pękającym drewnie właśnie w tamtych okolicach, toteż producent zarzucił taki sposób ich montażu na rzecz osobnych kątowych wypustków z plastiku. Z racji pominięcia materiału drewnianego, można było w 2C powrócić do dawnego projektu i nawiązać w ten sposób do tejże właśnie klasycznej koncepcji.

Do muszli przytwierdzono bardzo solidnie (silne klejenie oraz dodatkowe obszycie płaszczyzny kontaktowej) nausznice ze skóry ekologicznej. Są nieco twardsze od swoich odpowiedników w pozostałych modelach, jednocześnie sprawniej zachowując z tego tytułu kształt i zwiększając pojemność na ucho. Ta ulega jeszcze dodatkowemu zwiększeniu z racji porzucenia fazora, sławnego „grilla” działającego jak falowód. Tego nie znajdziemy ani od strony ucha, ani zewnętrznej. Bardzo cienka membrana poruszana jest obustronnie za pomocą magnesów neodymowych N50, które także są powrotem do technologii stosowanej przez Audeze w modelu LCD-2 z 2010 roku.

Tak samo producent postanowił zrezygnować z papieru czerpanego jako materiału zabezpieczającego membranę od strony zewnętrznej. Teraz jest to szara, nylonowa siateczka. Wkładka akustyczna w formie krążka z gąbki została przyklejona do maskownicy od środka czterema paskami dwustronnej taśmy na planie krzyża. Całość przykręcona jest do plastikowej muszli, ale wkręty nie wchodzą w plastik bezpośrednio, a w odpowiednie nakrętki zębate wykonane z mosiądzu. Cały odlew widać, że jest nastawiony na niską masę, ale nie kosztem trwałości.

Pałąk jest do złudzenia podobny do tego, który widziałem na LCD-MX4, jednakże w znacznie prostszym, metalowym wykonaniu z czarnym malowaniem. Całość okraszono naklejkami Audeze po bokach oraz bloczkami metalowymi z regulatorem na klucz imbusowy (do tej pory była to śruba płaska i bloczek plastikowy). Do bloczków od środka przykręcono szeroką, syntetyczną opaskę perforowaną, która umożliwia zarówno cyrkulację powietrza, jak i równomierny rozkład siły na głowie. Oznaczenia kanałów zawędrowały z zewnętrznych części bloczków do wewnętrznych, ale z racji kątowości nausznic i wyprofilowania gniazd bardziej do przodu – nie ma najmniejszego problemu, aby poprawnie założyć słuchawki bez wspomagania się nimi.

Całość dopełniana jest przez kabel single-ended. Audeze porzuciło swoje sławne taśmy 4-żyłowe na rzecz pewniejszego kabla zaplatanego. Lekki warkoczyk zakończony jest dwoma wtykami Switchcraft TA4FX i wchodzi w gniazda słuchawek jak w masło. Pod względem ergonomii nie można mu nic zarzucić. Polaryzację zrealizowano najprościej jak się dało – za pomocą kolorowych termokurczek.

 

Wygoda i ergonomia

Sytuacja z wygodą jest przyznam znacznie lepsza niż dowolny inny model Audeze do tej pory przeze mnie testowany śmiał zaprezentować. Oczywiście to wciąż LCD, nadal czuć że nie są to najlżejsze słuchawki, ale ich zredukowana masa i rozsądniejszy rozkład masy w połączeniu z pojemniejszymi pozornie padami czyni warstwę użytkową znacznie ciekawszą niż miało to miejsce do tej pory.

W słuchawkach można spędzać więcej czasu i mniej doskwierają one w codziennych odsłuchach. Co prawda starsze LCD też można modyfikować w tym zakresie, głównie poprzez wymianę opaski na szerszą i bardziej amortyzującą (de facto sam takowe modyfikacje wykonywałem), przy okazji wymieniając poszycie na dowolne, niekoniecznie skórzane, ale w 2C dostajemy tu praktycznie „gotowe” słuchawki bez konieczności odprawiania przy nich czarów. Niemniej w swoich 2F spędzam ogólnie dużo czasu i znacznie więcej oraz bardziej komfortowo, niż sugerują opisy osób trzecich, najczęściej demonizujące tylko te aspekty. Tak, nie są to HD800, ale taki jest już urok tych słuchawek. Dlatego też osobie nowej pośród produktów ze stajni Audeze łatwiej będzie podejść do tematu właśnie od strony LCD-2C (lub MX4).

Z racji otwartej konstrukcji od razu mogę zaznaczyć, jeśli nie jest to bezwzględnie oczywiste i logiczne, że słuchawki nie izolują kompletnie od otoczenia. Zaś z tytułu zabudowanych w taki a nie inny sposób gniazd wtyków wytknąć im, że nie można ich postawić w taki sposób jak innych Audeze i słuchawki muszą być albo cały czas odkładane na stojak, albo na podłoże płasko, nie w formie stojącej. Słuchawki z tego co wiem nie posiadają żadnych innych wersji, np. z nausznicami z zamszu.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści. Z oczywistych względów clou recenzji będzie opierało się nie tylko na uniwersalnym opisie brzmienia LCD-2C, ale też obszernych porównaniach i analizie pod kątem LCD-2F (edycja 2016).

 

Pomiary

Przebieg pasma przenoszenia w formie surowego odczytu na obu kanałach:

Spasowanie przetworników jest całkiem dobre, a same słuchawki notują odchylenia w granicach normy w zależności od ułożenia na głowie:

Scenicznie prezentują się całkiem nieźle, choć nie aż tak dobrze jak nowsze modele 2F, a co wynika bezpośrednio z ich tonalności:

Natomiast bezpośrednie porównanie wykresów tonalnych dla pojedynczego kanału z modelem LCD-2F (2016) wykazuje, że różnice między jedną a drugą parą istnieją i będą faktycznie słyszalne:

 

Jakość dźwięku

Bas to prawdopodobnie gwóźdź programu tego modelu. Pełny i nasycony, komponujący się w bardzo koherentnym przejściu ze średnicą, nieco mniej tylko dokładny na tle 2F, ale za to z mocniejszym wydźwiękiem. Częściowo wpływa na niego fakt, że cały sopran 2C jest nieco przyciszony i stąd może wynikać tendencja do ekspozycji. Ale też z faktu, że wykres pokazuje sytuację tylko od 20 Hz, zaś w obszarze niesłyszalnym przez nas, od 1 Hz, LCD-2C zaczynają budowanie linii basowej konsekwentnie i od wyższego progu początkowego niż 2F. To się czuje.

Ilościowo jest dobrany w tych słuchawkach idealnie, ani nie za mocny, ani za słaby, wysoce wyważony proporcjonalnie do reszty i nie przejmujący pierwszych skrzypiec, a jednak nadający wszystkiemu odpowiednio dociążonego fundamentu, bez wrażenia grzęźnięcia dźwięków niczym w bagnie. 2C nie są przez to słuchawkami basowymi, gdzie również LCD-X czy 3 miały więcej basu, ale na tle 2F te dodatkowe wypełnienie odbierane jest przeze mnie bardzo pozytywnie.

Średnica ma głęboki, lekko pogłosowy charakter, nadający jej wrażenia jednocześnie dużego nasycenia i muzykalności, jak i oddalenia, kreującego poczucie pozornej głębi scenicznej. Wokaliści są zarówno odpowiednio zakorzenieni i ich głosy posiadają swoją wagę, ale nie na tyle, aby być do nas przyspawanymi na niewidzialnym, ale sztywnym i niezmiennym wysięgniku. Pogłos jest realizowany w bardzo ostrożny sposób, jakby za wszelką cenę unikający ryzyka przestrzelenia i zbytniego „rozjechania się” środka. Jednocześnie nawiązuje do LCD-X swoją pozycją: prezentacją z dystansu i trochę przed słuchaczem, z perspektywy podestu estrady. Jest to nawiązanie, nie mimika, bowiem wrażenie to utrzymuje się w połowie dystansu między 2 a X, czerpiąc wzorce zachowawcze z obu modeli. To dlatego nie słychać, aby średnica 2C odróżniała się stylem i charakterem na tle całości ich dźwięku.

Sopran przypomina trochę swoim zachowaniem ten znany mi ze starszych modeli X, ale z tą różnicą, że jego wyrównanie jest nieco lepsze. Otóż mamy tu granie na nieco większą nosowość niż 2F, ale jednocześnie wyższe oktawy sopranowe posiadają słabszy przebieg, przez co góra mimo wszystko jest ciemniejsza i kontrastuje z wcześniej odnotowywaną nosowością. Układ sopranowy nie jest jednakże aż tak mocno względem siebie różny i cały czas zachowuje koherencję, choć to temu z 2F bliżej jest do umownej referencyjności. 2C to trochę więcej + trochę mniej. Odpowiednio mowa o punkcie 6 kHz i wspomnianych wyższych oktawach. W 2F zaś sytuacja jest na tle 2C kompletnie odwrotna i barwa nie dość, że utrzymuje się w bardziej gardłowych (lub może przy tych proporcjach bardziej jest powiedzieć że prawidłowych) ramach, to jeszcze z dodatkową jasnością, która przekłada się na lepszą holografię i sceniczność.

Te rysują się w 2C na poziomie odpowiednim, ale znów należy mieć świadomość, że nie takim, jak nowsze wydania Dwójek. Starszym jest już bardziej po drodze, ale i tam również pamiętałem holografię jako lepszą. 2C kreują przestrzeń na mniejszym trochę planie, ale z racji wciąż zachowania się w sposób nieco pogłosowy, zmiana bardziej uderza nas na osi lewo-prawo, niż przód-tył. Paradoks polega na tym, że choć głębia jest teoretycznie większa, w sensie pozytywnym nie wpływa to na uczucie intymności i obecności średnicy, ale negatywnym nie posiada tak namacalnej trójwymiarowości.

W efekcie trochę bliżej 2C do miana słuchawek odtwarzających dźwięk w bardziej konwencjonalny sposób, aniżeli próbujących nas nim otaczać, jak przystało na modele typowo grające w planarnym stylu (nie utożsamiać z technologią przetworników, bo równie dobrze moglibyśmy mówić na STAXa „planar electrostatic”). Klasykom bliżej pod tym względem do zwykłych, ale porządnych słuchawek, tak po prostu.

Trochę zredukowaną holograficzność możemy nadrobić torem, albo przynajmniej spróbować. To ten sam kierunek działań, jaki realizowało się przy poprzednich edycjach modelu 2, także pod tym względem bardzo łatwo jest nam znaleźć cel, jaki warto sobie z 2C obrać. Scenę przywraca się tu lepszym okablowaniem i jaśniejszym torem zbalansowanym. Niemniej nadal będzie zaznaczała się pewna granica względem 2F, poza którą słuchawki nie będą już tak jednoznacznie próbowały otoczyć nas dźwiękiem. Droższe modele mają w tej materii więcej w sobie swobody.

To akurat zresztą była rzecz do przewidzenia. Testowałem naprawdę wiele słuchawek o ciepłej lub pogłosowej sygnaturze i rzadko zdarzało się, aby takie modele prezentowały scenę rozbudowaną wzdłuż i wszerz. Albo czyniły to na jednej osi przeważnie, albo ogólnie oszczędzały na tym elemencie, jakoby godząc się na to niczym logiczną konsekwencję. To dlatego w 2C skraje nie są do perfekcji wykończone pod względem dokładności. Zwłaszcza w sopranie jest to słyszalne, ponieważ ze wszystkich zakresów ma on w sobie najwięcej analogowości, ale z przekładem na scenę.

Ogólna klasa dźwiękowa 2C nie jest mimo to wcale zła i słuchawki mieszczą się spokojnie w kanonie konstrukcji magnetostatycznych. Słychać spokojnie, że nie mamy na głowie dynamików, że jest w nich sporo jakości i to więcej, niż wskazywałaby na to ich cena. Według niej bowiem mielibyśmy tu teoretycznie 60% dźwięku modelu 2F, bo przecież na ich tle zapłacić by nam przyszło o 40% mniej. To tak nie działa, szczególnie biorąc pod uwagę inne oszczędności – w materiałach, wykończeniu, wyposażeniu. Jeśli gdzieś widziałbym tylko 60% jakości 2F, to najwyżej w scenie. W reszcie elementów będzie to wydanie albo inne, albo powyżej 60%.

Moim zdaniem Audeze zrobiło z 2C poniekąd coś w stylu iSine LX, a więc wypuściło model łatwiejszy w produkcji, który w ten sposób może być oferowany taniej. Maszynowość i automatyzacja miały jednak wpływ na brzmienie tak czy inaczej i o ile w LX można powiedzieć, że to takie „tańsze i brzydsze” iSine 10, tak 2C nie mają swojego odpowiednika lub alternatywy – to model retrospektywny i ekonomiczny jednocześnie.

Choć różne były już historie z jakością wykonania pierwszych partii, głównie w zakresie konektorów, przy swojej obecnej cenie nie sposób odmówić im ogromnej opłacalności. Słuchawek tych nie uważam za „zabójców” modelu 2, ponieważ jednak są między nimi słyszalne różnice. Sporo było na ten temat szumu i sztucznego podgrzewania atmosfery. Bo i czego to już 2C nie miały mordować: a to LCD-3, a to X, a to znów 2 itd. Były jednakże też głosy, że mimo wszystko słuchawki te są poniżej poziomu tradycyjnych, dotychczasowych modeli. Mój się do nich zalicza.

LCD-2C to nie tyle powrót do poprzedniego strojenia Audeze, co próba wydania ich w bardziej przystępnej formie, na którą będzie stać większą ilość osób z mniej zasobnym portfelem. Oczywiście wszystko ma swoją cenę i 2C również tego prawidła nie unikają, a jeśli ktoś myślał, że producent sam sobie potarga pozostałe modele, raczej się zawiedzie. Klasyki mają pewne uproszczenia, których Dwójki Ef nie miały, a najważniejszą – przynajmniej dla mnie – jest czystość oraz scena. To dwie największe zmiany wprowadzane przez 2C, a więc bardziej wyczuwalna chropowatość oraz tendencja spadkowa w wyższym sopranie, która ostatecznie może w skrajnych sytuacjach spowodować wrażenie niemalże delikatnego kocyka lub zwijania się słuchawek na wyższych partiach.

2C inwestują więcej swojej uwagi na poczet nasycenia tonalnego, starając się wypaść w jak najprzyjemniejszy sposób, jakby kokietując swoim strojeniem amerykańską klientelę. Przypomina mi to trochę praktykę serwisu Massdrop, który to w kolaboracji z producentami sprzętu oferuje specjalne wersje danych produktów. Tańsze, prostsze, co do zasady niemalże cieplej strojone. K7XX są nieco cieplejsze od K712 PRO, tak samo HE4XX od swojego regularnego odpowiednika, identycznie THX00 itd. Za każdym razem mamy styczność z czymś, co jest po prostu cieplejsze i wpisujące się niemalże w kult HD650, jaki wciąż panuje w tamtych rejonach świata. To bowiem na ich punkcie Ameryka swego czasu wariowała.

Być może 2C mają powtórzyć ten schemat, stać się drugimi HD650, ale po stronie przetworników magnetostatycznych. Ale też w dobie coraz jaśniejszych urządzeń i wywodzącej się z powyższych dywagacji narzekań co do poprzednich rewizji modelu 2, że jednak były „lepsze”. Nie, nie były. Posiadałem rewizję sprzed 2016 roku, posiadam i tą produkowaną od tej daty. To dwie różne pary słuchawek. Pierwsza bardziej nasycona, czysta, ale zachowująca nutę kameralności i konieczność walki o scenę. Kiedy już się o nią powalczyło, kablami, torami i modami, było genialnie. Późniejsza rewizja była (jest) bardziej neutralna, grająca na bardzo wiele skrzypiec jednocześnie. Ale ponad wszystkim oferująca lepszą scenę, a więc coś, czego mi okrutnie zawsze brakowało w tym modelu, mimo bardzo porządnej holografii każdorazowo.

Testowane Audeze nie mają tej cechy. Oczywiście scena w nich istnieje i ma się całkiem dobrze, ale zakładając jedną parę po drugiej od razu czujemy, że 2F są bardziej otwarte, jest więcej powietrza, światła, oddechu, całość jest rysowana na bardziej rozsuniętych planach z lepszym od siebie odseparowaniem. Selektywność poszczególnych dźwięków rośnie, mimo kosztu w postaci mniejszego nasycenia i utraty aż takiej bliskości średnicy. Jednak ostateczny bilans pozostanie prawdopodobnie na plus dla 2F. Jest czyściej, klarowniej, bardziej klasowo, może nawet audiofilsko można byłoby rzec. Słuchawki zaczynają czarować mniej nasyceniem, a bardziej sceną, ale pozostawiając sobie tak naprawdę wszystkie aspekty w zanadrzu i emanując nimi w zależności od potrzeb.

Klasyki stawiają z kolei więcej żetonów na konkretne karty, które odpowiadają barwności i dociążeniu. Paradoksalnie są bardziej nosowe poprzez bardziej zaznaczony przebieg w 5 kHz, ale jednocześnie ciemniejsze na wyższym sopranie. Nadaje im to bardzo unikatowego wydźwięku.

 

Zastosowania i opłacalność

Gdybym miał sprowadzić dylemat 2F vs 2C do sobie znanych konfrontacji, powiedziałbym, że to analogia do K270 Studio vs Playback. Z tą jednak różnicą, że u Audeze skala różnic nie jest aż tak duża i nie ma tu pełnej wymiany ciosów. Oba warianty LCD są między sobą bardziej wymieszane i przenikające się, jednocześnie posiadające w sobie na tyle dużo cech uniwersalnych, aby uczynić problematykę wyboru dosyć skomplikowaną.

Podstawową kwestią jest określenie naszych oczekiwań, bowiem możemy obrać w tym momencie jeden z trzech kierunków:

  • pójścia stricte w muzykalność (2C),
  • pójścia w scenę i większą techniczność (np. iSine 20),
  • wyważania jednego i drugiego między sobą (2F).

Czemu umieszczam w tym dylemacie także i iSine? Ponieważ będąc modelem dokanałowym jest to moim zdaniem nadal świetna alternatywa dla LCD, jeśli zależy nam na maksymalnie otwartym i scenicznym dźwięku, a do tego najtańsza.

2F to muzykalność nie negująca holografii, a co tyczy się zwłaszcza modeli produkowanych w i po roku 2016. Słuchawki naprawdę robią wiele rzeczy tak dobrze, że czuję się w nich jak w domu i przyznam nie jest mi tęskno do poprzedniej rewizji (2015), którą miałem na własność swego czasu. Po prostu wyważają różne kierunki między sobą, nadal lekko przechylając się w tą bardziej cieplejszą stronę, ale ujmując w ten sposób kapitalny wręcz w efekcie realizm. Dlatego tak bardzo je lubię w praktycznie każdym gatunku, od klasyki po elektronikę, nawet mimo pewnych uwag natury ergonomicznej, zwłaszcza gdy pracuję na kilku monitorach i ruszam głową między nimi z tak zwielokrotnionym balastem.

2C z kolei interesować powinny fana brzmienia jeszcze bardziej muzykalnego, który chciałby mieć słuchawki:

  • wygodne jak seria EL,
  • kosztujące tyle co seria EL,
  • grające jak LCD-2F sprzed 2016 roku i klimatem LCD-X, również z tamtego okresu.

To chyba najbardziej skrótowy opis jaki można wobec nich wystosować, a przynajmniej przy założeniu, że ma się pojęcie o wymienionych tu słuchawkach. Sprawiać to może wrażenie, że 2C są predysponowane głównie fanom marki lub osobom mającym z nią doświadczenie. Nic bardziej mylnego. W 2C można iść praktycznie na każdym etapie swojej przygody z audio i moim zdaniem najlepszym punktem przejścia byłaby chwila, w której szukałoby się alternatywy dla starszych modeli magnetostatycznych HiFiMANa, jak HE-500 itp., tudzież dynamików nastawionych na dźwięk muzykalny, których jakość nie do końca może nam odpowiadać.

 

Synergiczność

Słuchawki nie są specjalnie trudne do napędzenia, także nie trzeba wyciągać z piwnicy agregatów prądotwórczych. Niemniej nie da się ukryć, że robi im się miło, gdy podłączone zostaną pod wyjście zbalansowane i/lub wzmacniacz dający im brzmienie o jaśniejszej karnacji. Słuchawki nabierają wtedy żywiołowości, jednocześnie otwierając się na górze o ten jeden przyjemny punkt. W moim przypadku świetnie sprawdził się Aune S7, choć ogólnie co do kabla zbalansowanego słuchawki były można powiedzieć na dopalaczach z racji jego wykwintności ponad fabryką.

 

Kable, modyfikacje, wtyczka Reveal

No właśnie, a co z okablowaniem i ogólnie skalą zmian po zastosowaniu takowych zabiegów? Gra warta świeczki? Okazuje się, że fabrycznie okablowanie jest całkiem dobrze skrojone sonicznie pod LCD-2C, ale to samo można byłoby powiedzieć o dotychczas stosowanej taśmie. Ich zachowanie jest bardzo do siebie zbliżone. Fabryczny kabel przyciąga średnicę oraz wzmacnia sopran. To dwie bardzo pożądane zmiany jakie powoduje ponad moim własnym kablem za wyraźnie większe pieniądze. Niemniej na moim pojawia się słyszalnie większa czystość oraz przestrzenność. Tonalność więc wypadałoby mieć z pierwszego, ale klasę z drugiego. Ostatecznie uważam, że więcej profitów wypada z drugiej opcji, choć jest najmniej ekonomiczna (w końcu przecież trzeba wydać dodatkowe pieniądze). Bardzo podobnie było z Kennertonami, choć tam fabryczny kabel był lepszy od tych, jakie domyślnie stosuje u siebie Audeze.

Na logikę, jeśli LCD-2C są grą tak czy inaczej na ekonomię i zastanawiamy się nad nimi z powodu przede wszystkim niższej ceny, wydawanie dodatkowych środków na okablowanie w cenie (w kontekście kabli których sam używam) przynajmniej 1/3 kosztu słuchawek trochę przeczy istocie tej zabawy. Choć lepszy przewodnik pozwala zredukować ziarnistość sopranu, nie wymazuje jego egzystencji całkowicie i w porównaniach bezpośrednich z pełnoprawnymi LCD-2F jest to różnica słyszalna. Nawet jeśli to 2F zostaną sprowadzone do kabla fabrycznego, a 2C otrzymają najlepszy przewodnik, wciąż będziemy w stanie rozróżnić jakościowo jedne od drugich, choć w ramach mniejszego dystansu.

Co prawda jest to w zakresie moich tylko podejrzeń, ale można próbować przy 2C majstrować jeszcze przy wkładkach akustycznych pod grillem. To sprawdzony patent ze starszych wersji Dwójek, który przehandlowywał trochę wypełnienia i basu w zamian za jasność i otwartość. Może to być więc bardzo dobry trop u osób, którym taka wymiana będzie na rękę. Niemniej warto pamiętać, że wpłynie to na charakter brzmieniowy LCD tak czy inaczej, jak również nie rozwiąże kwestii faktu posiadania gorzej prowadzonej góry od droższych modeli. Po prostu tak już jest i być musi, inaczej producent nie oferowałby swojego produktu w tak korzystnej dla użytkowników cenie. A jeśli oferowałby, to gdzieś definitywnie musiałby być haczyk.

Innym całkowicie tematem jest natomiast wtyczka Reveal. Jak zwykle postanowiłem sprawdzić także i jej zastosowanie z 2C i efekty przyznam są lepsze niż z 2F, choć jak się okazuje okupione pewnymi konsekwencjami. Głównym celem wtyczki od Audeze jest jak słyszę zabranie się na poważnie za punkt nosowości w rejonie 6 kHz. Po włączeniu (preferowałem ustawienie 60-70%), słuchawki nabierają wyraźnie przyjemniejszej barwy, robiąc się gładsze i bardziej naturalne, zmierzając tym samym w stronę tego, co oferują 2F. Jednocześnie znika trochę efekt pogłosowości w średnicy, która ulega w konsekwencji przybliżeniu. Scena rozszerza się na boki, ale głębia ulega redukcji. Nie przywraca im również holografii w stopniu czyniącym kolosalną różnicę, ale tak czy inaczej efekty na Reveal są więcej niż bardzo obiecujące. A że sama wtyczka jest za darmo, tym bardziej zwiększa to atrakcyjność modelu Classic.

 

Podsumowanie

LCD-2C to bardzo fajna konstrukcja z perspektywy osoby mającej styczność z innymi modelami tego producenta, bowiem łatwo jest wtedy doszukać się analogii i nawiązań do poszczególnych pozycji. Ale też i z punktu widzenia osoby nowej jest to cenne doświadczenie i nie tylko jako sprzęt stricte do nabycia i użytkowania, ale też ewentualnych dalszych kroków. Jaśniej i przestrzenniej od 2C zagrają normalne modele z serii 2, głębiej i ciemniej zaś – model X. Kierunkowskazów mamy aż nadto i są one bardzo czytelne. 2C natomiast same w sobie są ze wszystkich Audeze jednymi z najbardziej opłacalnych słuchawek, jakie do tej pory gościły w ich ofercie.

Lżejsze niż inne modele, wygodniejsze, nawiązujące do droższych konstrukcji (X, 4), starszych (2 non-F), oferujące muzykalne i przyjemne brzmienie, które w swojej cenie jest nadal bardzo adekwatne poziomem i przebijające wciąż sporo rozwiązań czy to konkurencyjnych, czy wykonanych w innej technologii przetworników. Nie mają odpowiedzi na wszystkie kwestie brzmieniowe, są w nich wady i jakościowe niedociągnięcia, ale jest to pochodna tańszego procesu i niejako cofając się w ramach oferty, rad nie rad musimy się na to godzić. Dzięki temu jednak udało się zejść konkretnie z ceną i przesunąć trochę brzmienia na rzecz ergonomii oraz ekonomii, aby ewentualnie móc je potem nadrobić w pewnej części nic nie kosztującym nas autorskim, programowym DSP. Natywnie natomiast również mają się czym pochwalić i chociażby bas czy wypełnienie są realizowane w 2C wyraźniej i z trochę większym smakiem, polaryzując się w klasycznym obrazie szkoły brzmieniowej Audeze, jaką znaliśmy z dawnych lat. I chociażby za to należy się im wszelaki posłuch i zainteresowanie, a za całościowy stosunek możliwości tego pakietu i jego brzmienia do ceny faktycznie moim zdaniem zasługują na dużą pochwałę i wyróżnienie.

 

 

Słuchawki w chwili pisania recenzji są do nabycia w Top HiFi w cenie 2 999 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • trwała konstrukcja i bardzo dobre wykonanie
  • znacznie wygodniejsze od dotychczasowych modeli opartych na drewnie
  • wymienny, pleciony kabel zastępujący awaryjne taśmy sygnałowe
  • wymienne okablowanie
  • brzmienie nastawione na kameralność i muzykalność
  • wysoka spójność tonalna oraz relaks
  • ładnie reagują z lepszym okablowaniem i po złączu zbalansowanym
  • podatność na modyfikacje i efekty płynące z wtyczki Reveal
  • bardzo wysoka opłacalność

Wady:

  • skąpe wyposażenie dodatkowe
  • holografia mogłaby być słyszalnie lepsza
  • sopran nie tak czysty jak w oryginalnym modelu 2
  • praktycznie na stałe przymocowane nausznice i brak wariantu zamszowego
  • wymiana okablowania na lepsze lub ogólnie chęć dosztukowania kabla zbalansowanego, choć korzystne, oznaczają z automatu wzrost kosztów

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

14 komentarzy

  1. Witam,

    Bardzo miło było przeczytać recenzję słuchawek, które nie dość, że od kilkudziesięciu godzin mam na głowie [oczywiście z przerwami : )], to także zakupiłem we wspomnianym sklepie [który gorąco polecam].
    Przyznam, że nie miałem okazji odsłuchać wyższych modeli Audeze, więc nie wiem jak na tle LCD-2F wypada „uzależnianie” od brzmienia, ale skromnie uważam, że Classic robi to nadal całkiem nieźle – wystarczy, że włączę adekwatną playlistę do nastroju i do rzeczywistości wracam po kilku godzinach. Jako że Pan miał okazję sprawdzić obydwa modele – jakie jest Pana zdanie na ten temat? : )
    Przy okazji pozwolę sobie zadać pytanie – jaki Pan by polecił wzmacniacz [to przede wszystkim] oraz kabel [w zdecydowanie drugiej kolejności] do wspomnianych w recenzji słuchawek? Powiedzmy, że wartością okołograniczną jest ich obecna cena.

    Skoro już piszę, to wspomnę też, że jestem pod wrażeniem oraz darzę szacunkiem trud i pracę wkładaną w każdy artykuł – z jednej strony dużo wykresów, z drugiej zaś niezwykle merytoryczne opisy. Z wielką przyjemnością czytam każdą recenzję 🙂

    • Witam Panie Stanisławie,

      Pięknie dziękuję za ciepłe słowa.
      Uzależnianie od brzmienia to bardzo subiektywne i intymne odczucie. Tak naprawdę wszystko zależy od człowieka i tego, czy w danej parze doszuka się elementów przykuwających do niej jego uszy. 2C również mają w sobie takie pierwiastki w stosunku do moich, ale 2F mają je bardziej dla mnie słyszalne.
      O wzmacniaczach i kablach jakich należy szukać pisałem w treści recenzji. Sporo informacji znajdzie Pan również na forum w fanklubie tej marki, zwłaszcza że pisane są z perspektywy większej ilości osób i różnych co za tym idzie doświadczeń.

      Pozdrawiam.

  2. Kupiłem te słuchawki mimo ze posiadam lcd2F (model 2015 a wiec ten do którego się referuje audeze) bo mi się skrzywił pałąk podczas podroży (oryginalny kształt nie do przywrócenia mechanicznie) a oryginalny pałąk z wysyłką z USA lub Szwajcarii to 200E, a tutaj nówka sztuka i to lżejsza. Byem trochę zawiedzony bo spodziewałem się może za bardzo tej samej jakości dźwięku co lcd2F tylko w tańszym opakowaniu co mi wisi póki są wygodne i lżejsze (a są) bo takie miały być lcd2c). Zgadzając się w 100% co do powyższego artykułu i ocen, sadze ze trzeba zaznaczyć ze ogólnie wokal jest słyszalnie niższej jakości w porównaniu do oryginalnego lcd 2f. To nie są LCD2f w tańszym opakowaniu. Oddałem słuchawki, kupiłem pałąk.

  3. A u mnie odwrotnie jak u kolegi Ignacego .Miałem LCD3 z Coplandem DAC215 i zamieniłem na LCD2C 🙂
    Nie twierdzę ,że LCD2C są lepsze od LCD3 bo nie są, mają bardzo dużo wspólnych cech i po lekkim
    „podrasowaniu” dobrym kablem zbalansowanym otrzymuję dokładnie to co mi jest potrzebne .
    Wspomniany wyżej zestaw LCD3+Copland miał być moim flagowym ,jest naprawdę niezły potrafi
    uwieść brzmieniem ale po posłuchaniu Final Audio D8000 ,stwierdziłem ,że to jest właśnie to i pójdę
    w tym kierunku .Poczekam ,dozbieram a w tzw. między czasie będę się cieszył brzmieniem Audeze
    (co prawda w trochę tańszym wydaniu bo LCD2C) od ,którego niestety już się chyba trochę uzależniłem 🙂

    • Na jakim sprzęcie słucha Pan Lcd2c ? Biorę jeszcze pod uwagę ze źle wygrzałem słuchawki (nie sądzę ale…) albo ze nie zmieniłem DSP presets z LCD2 w Roonie albo ze mi się trafił felerny egzemplarz bo wszystkie opinie które czytam nie maja problemu z wokalem.

    • Na razie gram na Questyle CMA600i ,zasilam nim też Sennki HD800 .
      Mam wstępnie zamówiony wzmacniacz lampowy (OTL) o większej mocy do słuchawek
      niskoomowych ,zobaczymy czy da radę tym Audeze ?

  4. Jakubie
    Moje pytanie dotyczy Audeze LCD-3 z najnowszej serii (moje to 2018r) ale posiadające „maniere” którą IDELANIE Pan zdiagnozował recenzując w 2014r ten model. Chodzi mi stwierdzenie „To bardzo przystępna sygnatura o bardzo dobrej jakości, ale może trochę zbyt grzeczna – nie ma akcentu w paśmie 8-10 kHz”. To mi w nich przeszkadza na firmowym kablu, w tej wersji Audeze dołącza ten co do Classic.
    Pytanie ? czy uważa Pan że zmiana przewodu poprawi dźwięczność w tym zakresie ?

    • Miałem LCD3 a teraz LCD2c ,przez pewien czas równocześnie ,nie był bym taki pewny czy dołączany do nich kabel jest ten sam u obu modelach .
      Wymiana kabla może wprowadzić znaczące zmiany w brzmieniu ale jak kiedyś wspomniał Evil o brzmieniu słuchawek decyduje głównie klasa urządzeń: wzmacniacza,dac-a z których są zasilane.

    • Taurus.
      Oczekuję potwierdzenia apriori, że zmiana kabla w LCD-3 (jaki ?) poprawi ten zakres miedzy 8-10khz gdzie ewidetnie jest „dołek” brak dźwięczności – nosowość. Eksperymentuje z USB Audio Player Pro i plugin morph, EQ i podniesienie dynamiki w tym zakresie niweluje ten „problem”. Jednak jak każdy puryta audio High Fidelity szukam rozwiązania po przez hardware (kabel) a nie software EQ. Co do odpowiedniego AMP/DAC to 100% racji ale jestem na poczatku dorgi i musze zacząć od odpowiedniego SET Słuchawek i kabla

  5. Witam p. Jakubie.
    Dziękuję za pierwszą recenzję nowych Audeze, bardzo Pan trafił w czasie, jeśli chodzi o mnie): Bardzo proszę, jeśli to możliwe, by napisał Pan, które z modeli,tj, recenzowane Audeze czy poprzednio przez Pana recenzowane Audioquest Nightowl, mają słyszalnie większy akcent na bas, gdzie stopa perkusyjna wybrzmi pełniej, z większym wykopem. Gdzie, jest więcej nie tylko tego wyraźnie słyszalnego basu, ale także subbasu. Z góry dziękuję za odpowiedź. Mam okazję kupić Nightowle w dobrej cenie, ale zależy mi na tym basie, nawet kosztem poświęcenia przejrzystości średnicy, dlatego nie chcę „wtopić” w nightowle i żałować, że skuszony ceną nie wybrałem Audeze . Pozdrawiam serdecznie.

    • Witam Panie Piotrze,
      Z racji dużego odstępu czasowego między testami jednej i drugiej pary trudno jest mi odpowiedzieć jednoznacznie na to pytanie inaczej, niż z pamięci. Generalnie stawiałbym między ilością basu jednej i drugiej pary znak równości, ew. trochę więcej dawał Owlom, ale osobiście preferowałbym mimo wszystko 2C, głównie z racji faktu że pasuje mi ta konkretna szkoła grania. Proszę pamiętać też, że obie konstrukcje są od siebie różne otwartością/zamkniętością i wykonane w różnych technologiach, także również i z tego tytułu będą tu zaznaczały się realne różnice.
      Również pozdrawiam.

  6. Dzień dobry, co wybrać?, opisywane Classiki, czy może NightHawk Carbon? Obydwa modele są teraz w niezłej cenie. Słucham jazz-u, dobrej wokalistki, tylko dobre realizacje (pliki DSD, SACD). Wzmacniacz to IFI CAN SE.

    pozdrawiam

  7. Jakiś czas temu uszkodziły mi się hifimany he 560 które bardzo lubiłem słuchać i postanowiłem je wymienić padło na Audeze 2c mogę śmiało powiedzieć ze są sporo lepsze od moich poprzednich słuchawek praktycznie w każdym aspekcie . Powiem że ta maksymalna nota za opłacalność nie jest przesadzona warte każdej złotówki. Warto parować je ze mocnymi wzmacniaczami

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *