Jakiś czas temu miałem niewątpliwą przyjemność recenzować topowe słuchawki marki AKG z serii sygnowanej przez samego Quincy Jones’a. Cóż, bez względu na to, czy sygnowałby je on, Flip i Flap czy Miś Uszatek, słuchawki zapewne grałyby dokładnie tak samo, także obecność sławnego nazwiska jest tutaj wartością dodaną tylko w wymiarze marketingowym. Tak się akurat też złożyło, że nadarzyła się okazja w tym samym czasie gościć kolejny produkt z nadrukowanym na sobie charakterystycznym znaczkiem Q, który nie oznacza niestety słowa „Quality”. Mowa o dokanałowych maleństwach ze znanymi już zielonymi akcentami tej serii – AKG Q350.

 

Dane techniczne

Dane techniczne póki co prezentują się następująco:

– przetworniki: dynamiczne, zamknięte
– impedancja: 16 Ohm
– pasmo przenoszenia: 11,5 Hz – 23 kHz
– maksymalna moc wejściowa: 20mW
– SPL: 121 dB
– przewód: z miedzi OFC 99,99% o długości 1m, zakończony pozłacanym jackiem 3,5mm TRRS
– waga słuchawek bez kabla: 3 gramy

Poza tym, że model ten jest dostępny w standardowych dla tej serii kolorach, tj. czarnym, białym i zielonym, w zestawie otrzymamy dodatkowe tipsy oraz sztywny pokrowiec do bezpiecznego ich przenoszenia. Poza informacyjną wkładką o produktach z serii Q, nie dostaniemy niczego nadmiarowego.

 

AKG Q350 Quincy JonesAKG Q350 Quincy JonesAKG Q350 Quincy JonesAKG Q350 Quincy JonesAKG Q350 Quincy JonesAKG Q350 Quincy JonesAKG Q350 Quincy JonesAKG Q350 Quincy Jones

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Słuchawki przychodzą do nas w standardowym dla tej serii pudełku z Quincy’m z dawnych lat, sfotografowanym z legendarnymi studyjnymi K240 na swojej głowie i są rebrandem modelu K350 i zastępują generalnie dwa niższe modele – K330 i K340, będące swego czasu sztandarowymi przykładami produktów z tego konkretnego przedziału cenowego. Producent chwali się tutaj mocno niską wagą każdej słuchawki – jedyne 3 gramy. Z punktu widzenia komfortu ma to niebagatelne znaczenie, choć wymusza w takiej sytuacji użycie materiałów o wiele lżejszych i powodujących jednocześnie wrażenie „tanizny”. W porównaniu do recenzowanych dawno temu przeze mnie K330 jest to różnica znaczna, zauważalna i powodująca pewną konsternację – wybór między „lepszym” wykończeniem i większą wagą, czy „gorszym” i przekładającym się jednoznacznie pozytywnie na ergonomię. Niemal wszystkie pozostałe cechy wizualno-praktyczne pozostały na tym samym poziomie, tj. umiejscowienie otworów dolotowych, kształt, rozmiar, forma, elastyczne łączniki przewodów przy nasadzie korpusów, oznaczenie kanałów itp.

Na zwiększoną wygodę wpływ miały również tipsy. Zamiast cieniutkich i gładkich pojawiły się wreszcie grubsze i bardziej matowe, co pozwoliło na lepszą przyczepność, izolację i trwałość. Niestety użycie sobie ot tak zamienników z marszu jest dosyć trudną sztuką, bowiem trzeba będzie nieźle napocić się przy ich zakładaniu – słuchawki mają niestandardową średnicę otworów, toteż np. zastosowanie Comply T400 w ogóle okazało się niemożliwe. Z drugiej strony z tipsami dołączonymi do zestawu miałem naprawdę zero problemów i było tym razem o wiele lepiej, niż przy K321 i K330.

Słuchawki mogą być ciekawą pozycją dla wszystkich posiadaczy sprzętu z nadgryzionym owocem – a to ze względu na umieszczenie pilota wielofunkcyjnego z mikrofonem na prawym przewodzie idącym do korpusu. Moduł nie tylko pozwala na odbiór rozmów i zmianę głośności, ale też na sterowanie odtwarzaczem multimedialnym (play, pause, next, previous itp.).

Podczas użytkowania nie napotkałem w nich na żadne problemy natury użytkowej, ergonomii czy będących wadami konstrukcyjnymi, wszystko było w jak najlepszym porządku.

 

Brzmienie

Jest to typowy przedstawiciel fun’n’go, który stawia na jak nietrudno się domyślić „funowe” brzmienie i nietuzinkowe uliczne wzornictwo, choć trudno jest mi powiedzieć co miało tu większy priorytet.

Bas to w zasadzie połowa dźwięku tych słuchawek, naprawdę. Popisują się nim przy każdej możliwej okazji do tego stopnia, że rywalizować spokojnie mogą razem z NE-770X o tytuł basu wszechczasów. Jest całkiem dobrej jakości jako takiej i nie tylko charakteryzuje się mocnym „tąpnięciem”, ale też zauważalną dozą najniższego basu, którego niestety moje uszy zbyt długo na ogół nie tolerują i tak właśnie było też i w tym przypadku. Słuchanie np. również basowych i jednocześnie ciemniejszych NE-700M było o wiele przyjemniejszym procesem na tle Q350. Nawet na zdawałoby się nieprzesadzonym pod względem dolnych rejestrów i stosunkowo jasnym układzie uDAC 2 notowałem z tego powodu dyskomfort i na dłuższą metę ból głowy. Przesada najniższego basu sięga prawie 10 dB, co jest wartością sporą i w ramach używania przez AKG określenia „high performance” w mojej interpretacji – dyskwalifikującą. Być może terminu tego użyto do opisania ich dlatego, że ów bardzo „wydajny” bas został dostrojony specjalnie pod urządzenia o niezwykle skromnych możliwościach prądowych. Tak, wtedy całość by mi się zgadzała, bowiem bas schodzi w takiej sytuacji bardziej do parteru i rzecz ma się tu identycznie, jak przy NE-770X. Tylko jaki jest sens kupowania słuchawek za 170, a nawet 220 zł (bo za tyle również potrafią być oferowane) do czegoś, co dźwiękowo w ogóle nie jest warte takiej kwoty? Chyba tylko taki, żeby zaoszczędzić na potencjalnym przenośnym wzmacniaczu słuchawkowym.

Średnica jest w nich przeciwieństwem powyższego opisu – nieco osuszona i schowana, przez co poddaje się nabrzmiałym dolnym zakresom zbyt często. Brakuje jej tej odrobiny muzykalności, przez co kontrastuje na tle przesłodzonego dołu i najczęściej tym faktem słuchacza lubi poirytować. Dysproporcja charakteru świadczy tu o niezbyt dobrym zgrywaniu się tychże sekcji i rozstroju układu w zależności od specyfiki odtwarzanych utworów – raz jest to mięsiste granie, bo dana ścieżka mocno akcentuje sama z siebie linię basową, innym razem słuchawki grają neutralnie, bo średnica robi za pierwsze skrzypce. Brakuje mi chociażby wspominanej tu już przeze mnie parę razy NuForce’owej konsekwencji, że jeśli słuchawki grają charakterem A, to nie powinny udawać charakteru B. Tymczasem u AKG mamy połączenie A+B, które niezbyt niestety mi przypada do gustu. Być może jestem tutaj nieco zbyt wybredny, ale jeśli za te same pieniądze mogę zdobyć produkt konkurencji, który już na tym etapie (a nie dojechaliśmy jeszcze do góry oraz sceny!) pokazuje swoją wyższość pod każdym względem, to raczej powinienem taki być.

Jedziemy dalej i zabieramy się za analizę górnych rejestrów. Góra jest tu zaakcentowana, także sumarycznie uzyskujemy brzmienie we wspomnianym na samym początku klasycznym „funowym uśmieszku”. Generalnie nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby nie fakt, że jest to zakres cierpiący na typowy dokanałowy problem trochę zbyt niskiej rozdzielczości. I choć sprawa ma się tu zauważalnie lepiej, niż w np. takich Klipsch Image S3, które nie są dla Q350 zbyt wielką konkurencją (i do tego droższą!), to niektórym osobom może to trochę przeszkadzać, również i ze względu na sporadyczną tendencję do sybilowania z faktu, że mimo wszystko zdecydowano się ten fragment pasma eksponować. Klipsch popełnił wtedy z S3 podstawowy błąd, próbując stroić słuchawki na ekspozycję tego, czego nie powinny eksponować. AKG wdepnęło w identyczny sposób, choć moim zdaniem jest i tak o niebo lepiej. Gdyby tylko wstrzyknąć jej nieco więcej powietrza, byłoby naprawdę dobrze.

Pod względem sceny cały czas coś mi w nich nie pasowało i zastanawiałem się, co to może być. Po konfrontacji z NE-700M już wiem: głębia i sugestywność. Q350 grają poprawnie tylko w ramach wychylenia L-R, ale jeśli chodzi o przód-tył jest niestety trochę przeciętnie. Z tego właśnie względu słuchacz otrzymuje do dyspozycji wyraźną elipsę sceniczną o mniejszej sugestywności, nie ma tego wrażenia wyłaniania się poszczególnych dźwięków z tła. Przełykając zbyt nadmuchany bas i cienką górę jest to moim zdaniem największy minus tych słuchawek.

Czy to wszystko? W zasadzie tak. Może na tle Q701 wydać się to trochę dziwne, ale więcej w tych słuchawkach nie znalazłem i na tym mogę poprzestać z opisem brzmienia. Tym razem nawet nazwisko Quicy Jones’a nie pomogło, a on sam mógłby wyjść z okładki pudełka i spróbować samemu przesłuchać to, pod czym się podpisuje, bo o ile w swojej cenie słuchawki te nie są złe, to definitywnie nie są też rewelacyjne. Połączenie nieco zbyt mocnego basu z neutralną i cofniętą średnicą oraz jasną górą to mikstura, której smak na dłuższą metę nie jest tym, co trafia w moje uszy, choć większość osób lubujących się w graniu np. DT990 PRO, byłoby zainteresowanych. Wystarczyłoby, aby sporą część mocy dolnych zakresów skierowano na średnicę i już byłoby o klasę lepiej. Wystarczyłoby też popracować nieco nad górą, aby stała się również o oczko lepsza, ale wtedy otrzymalibyśmy stare K370 i K390. Naturalnie walczyć można z nimi jeszcze za pomocą EQ, ale głębi sceny czy rozdzielczości im to w magiczny sposób nie przywróci i będzie to ta rzecz, na którą poradzić już nic nie będzie można.

Najtaniej można dostać je za około 170 zł, co samo w sobie patrząc po całokształcie nie jest ceną specjalnie złą – dokładnie tyle kosztują, również uśmiechnięte na swój sposób, dwuprzetwornikowe Brainwavz R1, choć bez funkcjonalności multimedialnej. Dorzucenie paru groszy z kolei dałoby nam również basowe NuForce NE-700X, tyle że o basie wyraźnie lepiej rozdysponowanym w swojej mocy, a także całościowo lepszej jakości brzmieniu. AKG jak widać mają tutaj mocną konkurencję i na upartego dopiero szukanie wymienionych wcześniej K370 w dobrej cenie miałoby sens.

 

Zastosowanie

Przy takich słuchawkach sprzęt źródłowy na ogół nie ma zbyt dużego znaczenia, choć słuchawki zachowują się najlepiej na takich, które albo wyposażone są w sensowną korekcję brzmienia, albo nie podają zbyt dużo mW na wyjście, a przyszły użytkownik nie zamierza bawić się w żadne inne elementy pomocnicze wpinane w tor. Słuchawki dobrze sprawdzą się w głośnych pomieszczeniach i podczas podróży, gdzie nadmuchany bas będzie kompensował wszelkie straty wynikające z hałasu otoczenia.

 

Podsumowanie

Gdyby konkurencja stała w miejscu, to może ocena byłaby wyższa, a recenzja trochę bardziej entuzjastyczna z mojej strony, tak jak kiedyś przy okazji K330. Jednakże wszystko idzie do przodu i konkurencja nie dość że nie śpi, to na domiar złego się rozmnaża. AKG tymczasem owszem, wypuściło dwa nowe modele zastępujące wspomniane wcześniej K370 i K390, ale stoi w miejscu w zakresie swoich niższych produktów i sygnowanie ich nawet Clintem Eastwoodem niczego tu nie zmieni. Będąc jakoby osobą preferującą lekkie i studyjne brzmienie Austriaków, ale też bardzo ceniącą sobie mocny i dobry jakościowo dźwięk produktów z Ameryki, z trudem jestem w stanie się doszukać pozytywów w miksie obu tych sygnatur w tym modelu i wolałbym wybierać bezpośrednio albo między jednym a drugim. W tym momencie mając na wydanie 170 zł udałbym się definitywnie w tą drugą stronę, nawet gdyby trzeba było dopłacić parę groszy.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *