Poniekąd logicznym było, że również i recenzja tych słuchawek się w końcu na blogu pojawi. Trochę przypadkiem, ale też i jak zwykle z ciekawości za graniem tej konkretnej konstrukcji. Oto jedne z najpopularniejszych słuchawek klasy vintage AKG – model K240 Monitor, które można stosunkowo często jeszcze spotkać na rynku wtórnym. W tym wypadku – w wersji LP.
UWAGA! Recenzja opisuje model K240 Monitor. Słuchawki te nie występowały później w żadnej innej wersji i nie są tożsame ani z wcześniejszymi modelami Sextett o innej kompletnie konstrukcji, ani z podobnie malowanymi na czarno-złoty kolor Studio (55 Ohm). Osoby próbujące podpierać się moją recenzją podczas sprzedaży tych modeli mogą wprowadzać czytelników w błąd. Osobiście nie wiem czy wynika to z kompletnej nieznajomości przekroju modeli AKG z tamtych lat, czy celowych działań i niezbyt czystych intencji.
Dane techniczne
– Lata produkcji: 1984-2006
– Ilość znanych rewizji: 2 (3, jeśli liczyć model jubileuszowy)
– Przetwornik: dynamiczny, półotwarty, 32mm
– Impedancja: 600 Ohm
– Pasmo przenoszenia: 15 Hz – 20 kHz
– SPL: 91 dB
– THD: > 0,25 %
– Długość kabla: 3 m
– Wtyk: 6,3 mm (wersje starsze) / pozłacany 3,5 mm gwintowany z nasadką 6,3 mm (wersje nowsze)
– Waga: 290 g (10,23 oz)
Historia, jakość wykonania, konstrukcja
O historii będzie tym razem krótko, bo i sporo rzeczy myślę ująłem także i w akapitach brzmieniowych podczas moich prób zrozumienia dlaczego Monitory grają tak a nie inaczej. Nie tylko dlatego, że za K240 Monitor nie stoi Krótko będzie też niestety ze względów czasowych, bowiem recenzje bardzo często z racji wyjątkowo skromnych pokładów muszę dzielić na fragmenty, nad którymi co rusz się pochylam, wracam, ważę między sobą i w ten sposób opisuję nie tylko sam przedmiot recenzji, ale nie zapominając o jego położeniu względem innych. A przynajmniej mam taką nadzieję, że jest to jakkolwiek dla Państwa pożyteczna i przydatna formuła.
AKG K240 Monitor to prawdopodobnie najpopularniejsze słuchawki ówczesnego czasu w ramach serii K2. Bardzo często wybierane przez użytkowników, oferowane w dobrej cenie, z rzucającym się w oko wyglądem, samodopasowujące się do głowy, rozwijające i propagujące technologię zaprezentowaną wcześniej w modelu K240 Sextett / K242. Choć też nie do końca, ale o tym za moment.
Przypominając trochę historię ogólnie serii vintage K2, pierwszym modelem były wspomniane Sextetty, produkowane w latach 1975-1979. To jedne z niewielu słuchawek wyposażonych w membrany bierne, również w ramach samej rodziny K2. Wprowadzone po 1979 roku kolejne modele, jak np. K241, miały już koncepcję mieszaną, polegającą na hybrydowym połączeniu portów akustycznych z materiałem reagującym akustycznie. Taka technologia znajdowała się właśnie w pierwszych wersjach DF/Monitor w czasie ich wprowadzenia na rynek, a więc dokładnie w 1984 roku, równorzędnie. Tak samo jednocześnie oba modele otrzymały aktualizację do portów akustycznych (modele LP) i oba jednocześnie zniknęły z ofert po wprowadzeniu nowych kapsuł z przetwornikami 55 Ohm. Jeśli więc pamięć mnie nie myli, K240 Monitor były produkowane w latach 1984-2006, a więc daje nam to 22 lata nieprzerwanej produkcji w dwóch rewizjach.
Zarówno model DF, jak i Monitor różniły się od siebie brzmieniowo, wymaganiami oraz docelowym zastosowaniem, ale to zapewne wypłynie jeszcze w trakcie analizy brzmienia i wykonywania porównań. Na potrzeby chronologii należy wymienić jeszcze rok 1997, w którym wprowadzone zostały jubileuszowe K240 Monitor w wersji Anniversary. Nie różniły się jednak praktycznie niczym od zwykłych Monitorów LP poza innymi blaszkami z dystynkcjami oraz ulotką zawierającą przekrojową historię marki AKG. Model ten jest bardzo rzadki, ale paradoksalnie ze względu na praktyczny brak różnic względem regularnych modeli trudno powiedzieć, aby przyprawiał rzesze o szybsze bicie serca. Zaliczenie go jako trzeciej rewizji co prawda byłoby umownie możliwe, ale uważam, że nieprawidłowe. Nie jest to bowiem zmiana w ramach istniejącego już modelu, a po prostu stworzenie nowego z nową nazwą własną. Nie ma tym samym możliwości pomyłki oraz konieczności determinowania wieku sprzętu lub przynależności do określonej podgrupy po cechach szczególnych, które nie są być może widoczne gołym okiem.
Z innych ciekawostek warto nadmienić, że sprzęt ten miał swoją telewizyjną premierę. W 1985 wystąpiły bowiem w wideoklipie muzycznym Eddiego Murphy’iego „Party All The Time”. Oczywiście nie funkcjonuje to jako element specjalnie usprawiedliwiający cokolwiek, a jedynie zagadnienie stricte historyczne.
Fizycznie są to praktycznie takie same słuchawki, jak wszystkie inne egzemplarze K240, również używane współcześnie. Ten sam pałąk, ta sama wygoda, te same mechanizmy regulacyjne. Myślę więc, że spokojnie możemy ten konkretny fragment pominąć.
Różnice w rewizjach
Jak już pisałem, pomijając model Anniversary, K240 Monitor według mojej wiedzy występują w dwóch rewizjach, które zwyczajowo oznaczamy jako EP i LP, a więc Early Production i Late production. Różnice między nimi sprowadzają się z zewnątrz praktycznie tylko do kabla. W wersji wczesnej był on praktycznie taki sam, jak w późnych modelach Sextett, wczesnych DF i Parabolikach, a więc pełnotulejkowy czarny duży jack 6,3 mm bez pozłacania i gwintowania. Innych różnic nie ma, dlatego zawsze należy pytać sprzedającego o dodatkowe zdjęcia środka muszli po zdjęciu wkładki oraz nausznicy. To właśnie tam tkwi sekret opisywany we wcześniejszych akapitach.
Wczesne wersje wyposażone były w zespół połączonych portów akustycznych z materiałem reagującym akustycznie. Rozwiązanie to przekładało się głównie na bas, który był mniej napompowany, ale przez to szybszy i bardziej precyzyjny. Trzy z nich powinny być w jasnym kolorze, trzy w ciemnym, a sumarycznie okalając przetwornik właściwy. Dopiero w wersji LP wprowadzono porty akustyczne, dokładnie w takim samym kształcie jak w późnych DFach i wszystkich współczesnych modelach K2. Przeciwnie dla DFów, w Monitorach uważa się iż to właśnie starsza wersja gra lepiej, a nowsza gorzej. Przez lepiej/gorzej rozumieć należy ilość basu i ogólną tendencję do analizy, zachowania tego pierwotnego charakteru i domeny marki. W wersji LP jest więc najciemniej i „najgnuśniej”, jeśli można tak to opisać, ale oczywiście najlepiej będzie ze wszystkimi wnioskami wstrzymać się do czasu przeczytania właściwego opisu brzmieniowego.
Bez wycen, bez konsekwencji
Tak jak zapowiadałem już w poprzedniej recenzji modelu K280, słuchawek klasy vintage nie będę już wyceniał i oceniał z perspektywy opłacalności. Egzemplarzy na rynku wtórnym jest obecnie multum, można spotkać je co rusz i to również w wersjach Anniversary, więc najprawdopodobniej nawet nie będzie to wymagane. Osobom pierwszy raz czytającym o powstrzymaniu się od wyceniania i oceniania słuchawek klasy vintage przypomnę jedynie, że rzecz tyczy się nieuczciwych sprzedawców manifestujących nieprzebrane pokłady chciwości i cwaniactwa, przekraczającego wszelkie normy etyczne i kwalifikującego się na złożenie zawiadomienia na policji w sprawie próby oszustwa. Zachęcam również przy okazji do budowania świadomości wśród potencjalnych nabywców takiego sprzętu w zakresie niebezpieczeństw, jakie mogą czyhać ze strony malwersantów. Bo i choć sam sprzęt niczemu tu nie jest winien, to właśnie w ramach niego można spotkać przypadki chociażby nieudolnych napraw i prób sprzedaży potem słuchawek w mocno zawyżonej cenie. Tak jak wszędzie, owszem, ale u nas jakoś tak szczególnie i powoli już tradycyjnie.
Przygotowanie do odsłuchów
Z racji bycia słuchawkami klasy vintage, sprzęt ten nie był przeze mnie poddawany wygrzewaniu, ponieważ nie było takiej potrzeby. Zamiast tego skupiłem się na lataniu z nimi po wszystkich możliwych kombinacjach, kończąc na tych najjaśniejszych i najlepiej prostujących dźwięk Monitorów. Myślę, że chyba nawet nie ma sensu listować całego sprzętu, jaki był na warsztacie w momencie ich recenzowania. Wspomnieć należy jedynie, że najlepsze efekty uzyskiwałem z Xonarem Essence STX po wyjściu słuchawkowym na średnim/wysokim gainie i przy akompaniamencie dwóch Bursonów SS V5. W drugiej kolejności pozytywne efekty uzyskałem z SC808 (3x Burson SS V5i), który – jeśli pominąć wyraźniejszy od STXa bas – również nie miał o dziwo problemów z tym modelem. Piszę o dziwo, ponieważ z DFami miałem sporo więcej problemów i dopiero wysokonapięciowy OPA301b był w pełni zdolności do ich kontrolowania.
Za punkt odniesienia służyły mi praktycznie wszystkie modele jakie posiadam, ale clou porównawcze obejmowało tym razem wplecenie niższych numerycznie egzemplarzy:
– K301 (nausznice materiałowe, 100 Ohm)
– K280 Parabolic (skórki, 75 Ohm)
– K240 MKII (skórki, 55 Ohm)
– K70 TV (nausznice zastępcze, 100 Ohm)
Jakość dźwięku
W ogólnym zarysie Monitory są ciepłymi i trochę basowymi słuchawkami o wyraźnej muzykalności, ale też bezpieczeństwie i umiarkowanej szybkości oraz sceniczności. Wbrew swojej nazwie nie należą do sprzętu liniowego, neutralnego lub analitycznego, choć lokalnie są stosunkowo dobrze wyrównane. Zorientowane są na szeroko rozumianą poprawność i najprawdopodobniej prezentowanie dźwięku z perspektywy stereotypowego słuchacza z równie stereotypowym sprzętem, różniąc się w bardzo dużym stopniu od (prawie) każdego innego modelu AKG, a przynajmniej z serii K2 55 Ohm i wyższych. W dużej mierze naturalnie brzmiące, ale bardziej na zasadzie kompromisu realizowanego w dół, są to najciemniejsze K2, jakie miałem okazję do tej pory słyszeć.
Bas
Jest go definitywnie więcej niż w K240 DF, ale choć podobny w fundamencie, jest wolniejszy i bardziej obrosły w masę, napompowanie. Słychać to wyraźnie w sekcji średniego i wysokiego basu, które wychwycić można łatwiej od najniższych partii.
Linia basowa jest w K240 Monitor o tyle „wrażliwa” w pozytywnym tego słowa znaczeniu, że im luźniej grające źródło lub z bardziej podkreślonym basem, tym balans tonalny jest paradoksalnie lepszy (tj. bardziej wyrównany). Słuchawki mimo również niespecjalnie wydajnych 600 Ohm radzą sobie lepiej w trudniejszych warunkach napędowych i przy niepełnym napędzeniu, są bardziej odporne na wysoki współczynnik tłumienia, a zadowalają się przede wszystkim konkretnym napięciem, które można uzyskać już na etapie karty dźwiękowej wyposażonej w konfigurowalne wzmacniacze operacyjne.
DFy były wyraźnie szybsze i precyzyjne, ale kosztem słyszalnych trudności z wyciągnięciem basu w odpowiedniej ilości. Na tym samym sprzęcie różnica między obydwoma modelami jest znacząca i niemożliwa do zignorowania, choć warto zaznaczyć jeszcze, że dystans Monitorów do DFów będzie mniejszy w przypadku wersji EP, mającej matrycę membran hybrydowych. Recenzowany egzemplarz jako LP jest najbardziej basowy, najwolniejszy i ogólnie najciemniejszy.
Średnica
W niniejszej recenzji być może będę nadużywał słowa „poprawność”, ale akurat do średnicy pasuje mi jak ulał. Zakres średniotonowy nie robi żadnej rzeczy źle, prezentując wokalizę całkiem blisko i obrazowo, ze zredukowanym pogłosem. Dodatkowo każdy głos jest tu dociążony, ma swoją masę i przytwierdzenie do miejsca, w którym powinien się znaleźć. Rozłożenie nie jest przesadnie duże, także sporadycznie ma się wrażenie średnicy skondensowanej, rozgrywanej na małym i bliskim planie, ale też nie do końca doświetlonej, przez co momentami zdarza się jej zgubić łącznik ze słuchaczem, gdy ten ma nawyk słuchania ciszej muzyki.
Ze względu bowiem na swoją wybaczającą naturę, sprzęt sprawuje się wyśmienicie przy głośniejszych odsłuchach i jest to bardzo ważna w ich przypadku obserwacja. Pozwala nam na łatwiejszą i szybszą adaptację, aczkolwiek będziemy musieli zaakceptować wtedy ich nacisk na średnio-wysoki bas oraz średnicę. Mi osobiście on kompletnie nie przeszkadza, a przynajmniej w zakresie owej średnicy.
Gdyby określić jej położenie na osi dwubiegunowej, a więc między muzykalnością i gęstością a analitycznością i szybkością, K240 M znalazłyby się mniej więcej w 1/4 dystansu od tego pierwszego. Dopiero bardziej klarownym sprzętem z ewidentnymi zapędami do analityki wprost z dziurki słuchawkowej będziemy w stanie przesunąć je na środek rzeczonej skali. Wtedy też średnicowo są w stanie błysnąć zarówno nasyceniem i dociążeniem dźwięków, jak też i ich obrazowością i konturowością. Jest to bardzo schematyczne działanie, które powtarza się praktycznie z każdą parą o podobnych cechach sonicznych. Jeśli Monitory podepniemy pod sprzęt typowo „audiofilski” naciskający na kolory, masę i melasę, efekty mogą być poniżej oczekiwań. Z drugiej strony raczej nikt nie spodziewa się, że takie właśnie będzie przeznaczenie Monitorów w rękach potencjalnego nabywcy, chociażby w świetle blokady psychicznej wynikającej z ewentualnej dramatycznej różnicy cenowej. Choć naturalnie spróbować zawsze można, w imię nauki.
Góra
Słuchawki zachowują się pod tym względem znacznie lepiej niż recenzowane przeze mnie wcześniej K240 DF. Sprzęt jest bardzo bezpieczny i możliwy do bezkarnego podłączania pod praktycznie każdy układ z gatunku neutralnych lub nawet wręcz ewidentnie jasnych, nie tylko tendencyjnych w tym kierunku. Jeśli dodatkowo nasz sprzęt będzie cechowała duża kontrola basu i precyzja, słuchawki uzyskają bardzo dobre warunki do pracy i osiągnięcia muzykalnego, ale kompletnego i zrównoważonego brzmienia.
Nie zmienia to faktu, że sopran mimo wszystko jest z gatunku ciemnych, czy nam się to podoba czy nie, notując swój punkt krytyczny w okolicach 10 kHz (a więc miejsca, gdzie K240 MKII lubiły się popisywać). Sprzęt źródłowy będzie decydował jak bardzo odbierzemy go jako przysłonięty, zamknięty i matowy. Różnica przyznam była tu faktycznie dosyć duża, ale sprzęt jako tako nie potrzebuje na szczęście żadnych większych punktowych ingerencji w tonalność, a co także przekłada się wydatnie na łatwość w podejściu do nich ze strony słuchacza.
Scena
W zasadzie jest to typowa scena dźwiękowa i w tym względzie akurat mocno nie różni się od DFów. Ze względu na przyciemnienie i redukcję rozchodzenia się pogłosów, słuchawki prezentują stosunkowo skomasowany teatr brzmieniowy i potrzebują wyraźnego prowadzenia za rączkę sprzętem źródłowym. Zastosowanie przestrzennych i jasnych układów pozwoli przezwyciężyć tą niedogodność, choć mianem słuchawek scenicznych nadal nie będziemy mogli ich nazwać. Wciąż najbardziej scenicznymi modelami konwencjonalnymi pozostają u mnie współczesne K240 oraz odpowiednio wysterowane i dopieszczone K280.
Jednocześnie scena Monitorów jest bardzo poprawnie skonstruowana, prowadząca dźwięki klasycznie od środka ku krańcom, bez dyfuzji, bez pogłosowości. To rzecz, której w pierwszej chwili kompletnie się w nich nie docenia i co niestety wpisuje się jednocześnie w ich dużą dostępność na rynku wtórnym. Po prostu sprzęt niespecjalnie jest w stanie rzucić na kolana od razu, zwłaszcza ze sprzętu ciepłego i tak jak one skomasowanego. Nawet i ten droższy niewiele tu pomoże, bowiem jeśli użyjemy np. HA-1A, to co uzyskamy? Nic nie uzyskamy, będzie to samo co na początku, tyle że jeszcze cieplej, jeszcze gęściej, jeszcze bardziej analogowo. HA-1A jest dobry do DFów, K400, HD800, K1000, ale nie do Monitorów i im podobnych gatunkowo modeli.
Dlatego też moja rada jest taka, abyście Państwo przede wszystkim wstrzymali się z oceną sceniczności do samego końca i dali sobie czas na sprawdzenie wszystkich możliwych kombinacji. Serce nie sługa, uszy także, więc możliwe, że jednak i z tej drugiej strony okaże się nie tak strasznie, jak na początku malowało. Oczywiście nic jednak na siłę.
Całokształt
Ogólnie rzecz biorąc K240 M są przyjemnymi w odbiorze słuchawkami o ciepłym, muzykalnym i bardzo bezpiecznym usposobieniu. Robią wiele rzeczy bardzo poprawnie, bez zaskakiwania słuchacza zrywnością, agresją i niespodziewanymi zjawiskami akustycznymi. Prezentują charakter słuchawek jakoby „docelowych”, ale nie w zakresie produkcji, a bardziej odtwarzania poprodukcyjnego. Puszczone z mocnego sprzętu, ale o dużej precyzji, czy wręcz jasności / analityczności, są w stanie zagrać naturalnie, mocno się wyrównać, „odmulić” i wciąż bez przeostrzeń po ludzku serwować muzykę w sposób zwarty, płynny i jednorodny. Dlatego bardzo łatwo można przejść obok nich obojętnie i nie zwrócić na nie kompletnie uwagi. Tego też spodziewałem się po pierwszym wrażeniu, jakie same u mnie wywołały.
Odróżniają się w tym względzie od wspomnianych DF’ów bardzo wyraźnie. DFy zwracały na siebie uwagę od razu, uznalibyśmy je przy nich za słuchawki znacznie bardziej precyzyjne i „otwarte”, a w skrajnym przypadku za surowe, przejaskrawione, jazgotliwe, odchudzone i nieprzyjemne. Monitory zaś odwrotnie – za ciemne, spowolnione i przytłumione. Jedynie na STXsie udało mi się sprawić, że spotkało się to gdzieś w połowie drogi, dlatego obawiam się, że ostateczne opiniowanie będzie zależało bardzo mocno od używanego przez nas do tej pory sprzętu i skala różnic osiągnie dosyć spory rozrzut.
Gdybym mógł opisać sposób grania K240 Monitor jednym słowem, byłoby to „paradoksalnie”. Tak właśnie je odbieram, jako jedną wielką antytezę, manifestującą co rusz efekty odwrotne od naszych zamierzeń i estym. Jest to tak irytujące, że aż głupie, bo zmuszało mnie do chyba czterokrotnego redagowania całej recenzji, bo cały czas na światło dzienne wyłaniało się coś innego. Ale też progresywnie, bo z coraz lepszym efektem końcowym. Słuchawki są w stanie zagrać zarówno dobrze, jak i źle. Wspomnianym paradoksem, bo ze sprzętu, który najpewniej ze wszystkim naszym asortymentem grał źle, zagrały mi najlepiej. Mowa o Essence STX, którego nie podejrzewałbym o specjalną synergię. Tymczasem sprzęt ten okazał się strzałem w dziesiątkę i wskazówką jaki jest tym słuchawkom pisany docelowo.
Choć K240 Monitor grają w bardzo „prosty” sposób, są nadal bardzo „trudne” w pełnej interpretacji i może zająć trochę czasu pełne odkrycie ich wszystkich walorów. Proces ten obejmować będzie poznanie przede wszystkim maksymalnych możliwości, jakie kryją się za tymi przetwornikami i skali reakcji na manipulowanie parametrami i tonalnością źródła. Dlatego też choć ich brzmienie jest faktycznie „proste” w konstrukcji, o bezpiecznym, typowym, jednostajnym sposobie prezentacji, całościowa ocena jest bardzo trudna i zależna od wielu czynników.
Dlatego też moja konkluzja z tej obserwacji potwierdza postawioną na początku tezę, że słuchawki poprzez swoją poprawność i muzykalność celują najprawdopodobniej w prezentowanie dźwięku z perspektywy stereotypowego słuchacza z równie stereotypowym sprzętem w różnorodnych gatunkach muzycznych na zasadzie uśrednienia i kompromisu w dół.
W zakresie tego o czym pisałem na początku swoich opisów, bardzo dużym zaskoczeniem było dla mnie odkrycie, że strojenie K240 Monitor LP jest doprawdy łudząco podobne do posiadanych już kompaktowych K70 opartych o przetworniki 40 mm z zupełnie innej rodziny (100 Ohm). Podejrzewam, że lista modeli podobnych w tym względzie do Monitorów będzie wyraźnie większa i sięgała aż do modelu K200 włącznie, aczkolwiek bez odsłuchu mogę jedynie snuć w tym miejscu domysły. Na tyle na ile mogę ufać nausznicom tymczasowym K70, małe kompakciki AKG wyraźnie słabiej naciskają na najniższy bas i sceniczność. Bardziej zaokrąglają brzmienie na skrajach, będąc typowym modelem muzykalnym o przeznaczeniu dla użytkownika standardowego i popularnych gatunków muzycznych. Monitory z kolei przemycają tu i ówdzie studyjne elementy i budują całość dźwięku na solidniejszym fundamencie. Przekazują słyszalną dozę informacji ponad 70-tkami, ale fakt faktem ilość analogii dramatycznie przewyższa tu ilość różnic i jest to ogromnie ciekawa sprawa.
Co ciekawe Monitory mają wiele wspólnego również ze strojeniem K280, ale tylko jako ogół, ponieważ Parabolic prezentują dźwięk z mocniejszym basem, bardziej „poluzowaną” wyższą średnicą i towarzyszącym jej pogłosem, jaśniejszą górę (gra tu na ich korzyść zakres 6 kHz) oraz czystszy całościowo dźwięk. Z drugiej strony w Monitorach wszystko ma jakby swoje miejsce i jest całkiem sprawnie poukładane. Nawet jeśli tonalność nam nie do końca odpowiada, na ogólną poprawność przekazu i może też trochę jednostajność powinniśmy móc zwrócić uwagę.
Owa jednostajność jest obawiam się w całym ich brzmieniu prawdopodobnie tym powodem, dla którego często zmieniają swoich właścicieli i są łatwo spotykane na rynku wtórnym. Ze względu na swoją zwyczajność i brzmienie odróżniające się od innych modeli AKG, dla kolekcjonera mają wartość raczej jako +1 do kolekcji. Na tle reszty nabytków definitywnie brakuje mi modeli stricte ciepłych, toteż mimo wszystko jest to sprzęt mający u mnie potencjał na zastosowanie w praktyce, jak też i przez wzgląd na swoje 600-ohmowe przetworniki stawiające sprzętowi konkretne wymagania. Ale i tu są one mniejsze niż w DFach, które naprawdę trudno było napędzić i wysterować. Monitory jest już łatwiej w obu tych aspektach.
Jak już pisałem, sprzęt taki jak Monitory często jest niedoceniany, pomijany, traktowany jako oczywista oczywistość i element typowej rzeczywistości, tłumu, szarówki. Jednocześnie jest to moim zdaniem wielki ich atut, że choć nie są w stanie od razu zwrócić na siebie uwagi, to jednak ich jednorodność i stabilność przekazu powoduje pewne bardzo osobliwe wrażenie: że możemy do nich udać się po swoistą „poradę dźwiękową” zawsze wtedy, gdy coś nam nie pasuje. Czy to tor, czy utwór, gdy coś gra „nie tak”, nie wiemy co, więc sprawdzamy. Często sięgam w takich sytuacjach właśnie po K500, ale też i dla bardziej neutralnego efektu po K400 / K1000, jednakże przy sprzęcie, który jest mi nieznany i nie wiem jak zachowuje się napędowo oraz synergicznie, para Monitorów może dostarczyć cennych obserwacji właśnie ze względu na swoją przewidywalność zachowania i dużą tolerancję na suchotę. Doskonale wiadomo jak zagrają, jeśli wystąpi czynnik X, Y czy Z, jednocześnie jasne jest co się stanie w sytuacji braku napędu lub kontroli.
Oczywiście jest to jednak ta strona medalu, którą znam sam najlepiej i liczę się bardzo mocno z tym, że u Państwa w zakresie sprzętu po prostu przeznaczonego do słuchania muzyki może być już różnie w zależności od sprzętu i oczekiwań. Monitory nie są niestety słuchawkami nie stawiającymi słuchaczowi żadnych wymagań. Mają je wciąż na wysokim poziomie: przynajmniej zadowalający stan nausznic i wkładek, odpowiednio grający sprzęt, sensowny poziom wzmocnienia dla odpowiedniego napędzenia ich 600-Ohmowych przetworników. Dlatego też jako słuchawek typowo użytkowych nie mogę ich polecić szerszemu gronu. W cenie K240 Monitor możemy otrzymać chociażby znacznie łatwiejsze w napędzeniu i inaczej brzmiące Studio, a co prowadzi nas do kolejnego akapitu, zatytułowanego:
K240 Monitor vs Studio
Tak. Co stare to stare, a dziś mamy przecież nowe. Nawet ze względu na stronę wizualną trudno byłoby uniknąć zapytań, czy aby stare K240 Monitor mają coś wspólnego z nowymi K240 Studio i w jakim zakresie, a także które bardziej opłaca się brać w ostatecznym rozrachunku. Owszem, z jednego stworzony został drugi, ale każda para to jednak mimo wszystko pomnik własnej epoki i manifest pryncypiów, jakie towarzyszyły projektantom kiedyś i dziś. Diametralnie różne granie może nas tak samo zainteresować, jak i odrzucić w każdym przypadku: przestrzenna V-ka z agresją kontra znormalizowana ciepłota z relaksem.
Wdając się w szczegóły, K240 Studio są bardziej basowe od Monitorów oraz inaczej reagują na współczynnik tłumienia od starszych braci. W przypadku braku wzmocnienia i lub nadmiernego oporu wyjściowego Studio zaczynają się basowo naburmuszać. Identycznie zachowuje się każda para K240 lub M220 z tymi przetwornikami. Monitory zaś po prostu zatracają ilość i selektywność basu, stając się jeszcze bardziej monotonnie grającą parą.
Średnica to kolejna odwrotność, bowiem w Studio jawi się bardziej jak w K280, ale bez tego fantastycznego przybliżenia na niższej średnicy. Mamy tu więcej dyfuzji i odsunięcia od słuchacza, choć bez takiej pogłosowości jak w Parabolikach. O nie, tu jest znacznie bardziej konwencjonalnie, przez co słuchawki przy pierwszym kontakcie nie brzmią przez to dziwnie.
Sopran (i scena) to także dramatyczny kontrast. W Studio jasna góra o wyraźnym wybiciu w 8-10 kHz, dużej detaliczności, szybkości, obrazowaniu i ostatecznie uzyskiwanej agresji, podczas gdy w Monitorach jest spokojnie, wolno, opanowanie, bezpiecznie, ciemno i w ogóle na luzie. To właśnie też dlatego scena w Studio przewyższa tą z Monitorów i to nie o jakąś małą subtelność. Studio są po prostu znacznie bardziej przestrzennymi słuchawkami, układającymi dźwięki eliptycznie, ale z dużym dystansem i powietrzem między sobą. Monitory tego nie potrafią, stawiają na bardziej ludzką i koherentną prezentację. Dlatego też o ile sam osobiście lubię sposób kreacji Monitorów, w elektronice lepiej sprawdzają mi się takie konstrukcje jak M220 PRO czy K240 MKII (czyli lepiej wyposażone Studio).
Nieprawdą więc są twierdzenia, że Studio i Monitor są do siebie podobne „poza basem”. Ale czy to oznacza, że Studio są jednoznacznie lepsze od Monitorów? Wstrzymałbym się z takim osądem. Przede wszystkim mimo znacznie większych wymagań napędowych, jak na ironię bas w Monitorach łatwiej jest opanować niż w Studio. Słuchawki zagrają też bez żadnego problemu muzykę o niższej jakości oraz słabej realizacji. Sprawdzają się po prostu wszędzie tam, gdzie Studio powoli zaczynają mieć problemy. Dlatego też zamiast konfrontacji obu modeli, spokojnie widziałbym między nimi wzajemne uzupełnianie się. Nie należy myślę interpretować Monitorów jako słuchawek o znacznie gorszej czułości. One nadal sporo pokazują, po prostu nie wypychają nam tego przed szereg, a starają się każdy blamaż jakoś wpleść w wydarzenia w locie, jakby próbując ratować to, czego na ogół inne pary nawet by nie próbowały. Jeśli będziemy się uważnie wsłuchiwać – nadal będziemy mogli się owych błędów w utworze spokojnie doszukać.
Wycena sztuk używanych
K240 Monitor były uważane za gorszy odpowiednik DFów, przez co ich wyceny zawsze były niższe od tych drugich. Słuchawki cieszą się umiarkowaną popularnością i cenami od 200 do 400 zł w zależności od stanu i rewizji. Kupowanie ich za więcej musi być podyktowane bardzo mocną pewnością że będzie to dokładnie „ten” dźwięk jakiego się oczekuje oraz oczywiście zarówno odpowiednim sprzętem źródłowym (jasnym) jak i stanem (perfekcyjnym). Rozwalające się i niekompletne słuchawki, zdeformowane pałąki, grzebane okablowanie, wszystko to od razu odrzucamy i takim sprzedającym dziękujemy poprzez wpisanie ich na czarną listę. Recenzowany model, można wierzyć lub nie, ale w takim stanie udało mi się zakupić za 150 zł. To moim zdaniem rewelacyjna cena za tak zachowany egzemplarz.
Podsumowanie
K240 Monitor to słuchawki teoretycznie zwyczajne, wolne i ciemnawe, choć w praktyce są dzięki temu bezpieczne i w miarę łatwe do opanowania mimo przetworników 600 Ohm z wyraźnym zapotrzebowaniem na wzmocnienie. Dobrze radzą sobie z lawirującą mocą w ramach sprzętu źródłowego, nie mają żadnego problemu z przesuszeniami i przejaskrawieniem, całkiem sprawnie radzą sobie też z gorzej zrealizowanymi utworami, nie wymiotując nam nimi na twarz niczym przy problemach żołądkowych. Najlepsze efekty synergiczne można na nich uzyskać ze sprzętem jałowym, neutralnym i analitycznym, który wyraźnie je klaruje i uczytelnia. Bardzo możliwe, że nawet właśnie pod taki były projektowane.
Docelowo Monitory nie są przeznaczone do wyłapywania błędów realizacji na zasadzie mikroskopu, jak do tej pory przyzwyczajało nas AKG i jak czyniło to chociażby w bliźniaczych DFach. Zamiast tego celują bardziej w poprawność składu ogólnego. Pozwalają odpocząć słuchaczowi od ciągłej analizy i skupić się mocniej na clou utworu. Nie porywają dzięki temu agresją od pierwszych sekund, są raczej potulne i spokojne, budząc się przy większej głośności i na bardziej precyzyjnym sprzęcie. Jednym słowem: muzykalna ciekawostka AKG z dawnych lat pod jałowe i neutralne układy, na jakie często dziś możemy natrafić.
Zalety:
- dobra jakość wykonania i duża trwałość
- całkiem dobra dostępność większości części zamiennych
- łatwa konwersja na model zbalansowany
- przydatność w ocenie całościowej nagrań
- wyrównane międzyzakresowo brzmienie
- całkiem duża poprawność w kreacji przekazu dźwiękowego
- relaksujący i niezmuszający do analizy dźwięk o dobrej muzykalności i nasyceniu
- względna łatwość w dobraniu synergicznego toru (najlepiej neutralnego / analitycznego)
- umiejętność poradzenia sobie na sprzęcie o agresywnym sopranie i ze słabszej jakości nagraniami
- wyraźna popularność na rynku wtórnym
Wady:
- przeciętna wygoda dla osób o dużych uszach
- brak wymiennego okablowania trochę doskwiera (ewentualne doświetlenie srebrem i te sprawy)
- na większości sprzętu tylko dostatecznie szybkie i nie aż tak selektywne, jak reszta towarzystwa z tamtych lat
- fani doświetlenia i świeżego brzmienia a’la współczesne AKG raczej będą zawiedzeni
- scena mogłaby być większa
- ubytki w selektywności, jeśli sprzęt źródłowy ich nie naprostuje
Witam chciałbym spytać czy połączenie K240 Monitor z FiiO E10K skończy się tragedią i ofiarami w ludziach czy słuchawki będą względnie dobrze grały? Z kalkulatora mocy słuchawek który znalazłem gdzieś w sieci po wbiciu parametrów ze strony FiiO wyszło mi że takie Monitory E10K będzie wstanie napędzić do ~99 db. Są na aukcji na ebay niemieckim za 32 euro i zastanawiam się czy ich nie kupić ale chwilowo nie mam gotówki żeby kupić hurtem jeszcze mocniejszy wzmacniacz. Przy okazji jak już zawracam głowę to czy próbował pan takich kombinacji żeby użyć Fiio E10k jako dac i po wyjściu liniowym przez jack 3,5mm puścić sygnał do wzmacniacza np zastanawiam się nad Schiit Magni (kosztuje 99 dolarów w imporcie z USA).
Witam,
Niestety układ ten niespecjalnie będzie w stanie je moim zdaniem wysterować.
Do Magni nie próbowałem.
Jak rozpoznać wersje 600ohm od 55ohm?
Chociażby po tym, że Monitory nie występowały w innej oporności. Wersje 55 Ohm nazywają się już Studio. Oba modele mają poza tym podaną oporność na bocznych kapslach. W Monitorach są one wykonane z metalu. W Studio – z naklejek wypukłych.