Recenzja mikrofonu Fifine K669B

Tematu budżetowych mikrofonów ciąg dalszy. Tym razem jednak schodzimy jeszcze niżej, jeszcze zbijając cenę, jeszcze szukając czegoś w stylu „tanie i dobre”, jakby to jakiś ukryty skarb był. Ale jeśli ktoś nie ma ochoty inwestować w sprzęt mikrofonowy, albo może nawet nie jest przekonany do mikrofonów USB typu wolnostojącego, być może właśnie takie propozycje jak Fifine K669B będą tym, od czego warto tematykę taką napocząć.

Mikrofon dostajemy w takiej oto formie.

Dane techniczne

  • charakterystyka kierunkowa: kardioida
  • pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
  • odstęp sygnał-szum: 78 dB
  • maksymalny tryb pracy USB: 16 bit / 48 kHz, 1 kanał
  • czułość: -34 dB ± 30% (przy 1 kHz)
  • kabel: USB 2.0 (1,8 m)

 

Zawartość opakowania

  • mikrofon Fifine K669B
  • miniaturowy trójnóg
  • instrukcja

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Konstrukcyjnie mikrofon ten prezentuje się bardzo sensownie i pierwsze co rzuca się nam w oczy, prócz faktu że jest od razu już zmontowany i gotowy do użytku, to bardziej kompaktowe rozmiary od większości propozycji na rynku, jak też przymocowany na stałe kabel USB. Na czymś jednak musiano tu oszczędzić. De facto korpus mikrofonu mógłby być nawet mniejszy i zastanawiam się dlaczego tego nie uczyniono, tylko zachowano dużą klatkę mikrofonu.

Tak jest, mikrofon wprost po wyjęciu z pudełka jest gotowy do pracy.

Być może było podyktowane względami akustycznymi i chęcią uzyskania dobrych parametrów rejestrowanego dźwięku, ale fakt faktem kapsuła mikrofonu nie jest ani niczym zabezpieczona (podatność na dmuchnięcia i wiatr), ani też nie zajmuje pełnego obszaru metalowej klatki.

Wszystko przez kompaktową konstrukcję, która wymusiła na producencie zastosowania kilku skrótów.

Ale właśnie – metalowej. Cała obudowa Fifine jest wykonana z metalu, co przy tak niskiej cenie jest bardzo fajnym aspektem. Jedyne plastikowe elementy znajdują się w trójnogu mikrofonu. W zestawie dostajemy tylko jego i jak już pisałem w formie zmontowanej. Choć oczywiście możemy go odkręcić, jeśli jest taka potrzeba. Wymaga to co najwyżej przewleczenia całego kabla przez dulkę montażową, co może być pewną niedogodnością.

Niemniej wyposażono mikrofon np. w ręczną regulację poziomu wzmocnienia, co jest bardzo dobrym posunięciem.

Mikrofon nie posiada na sobie żadnych elementów sterujących lub wskazujących i jedyne, co mamy do dyspozycji, to pokrętło głośności (nagrywania). Nie ma żadnej diody sygnalizującej stan pracy albo w ogóle jego fakt, ale z drugiej strony tą niedogodność można przemilczeć, jeśli zamierzamy wykorzystywać mikrofon w pracy nocnej. Łapałem się na tym w Radium600, że jego niebieska dioda trochę jednak w nocy potrafiła męczyć, jeśli nie miało się zamontowanej na nim „czapy przeciwpodmuchowej”.

Kapsuła prawdopodobnie pochodzi z tej samej fabryki co Snab czy Novox.

Choć nie mamy tu dedykowanego przycisku do wyciszenia mikrofonu, teoretycznie jest taka możliwość poprzez skręcenie pokrętła głośności na zero. W praktyce jest to – no właśnie – niepraktyczne, ponieważ pokrętło jest dosyć małe, łatwo się ślizga w palcach (frez wykonano wzdłuż, nie w poprzek) i stawia opór, który choć pomaga w precyzyjnej regulacji, utrudnia tą raptowną. Szybkie wyciszenie odpada więc w normalnym użytkowaniu i tym samym możemy uznać, że funkcja MUTE teoretycznie jest, a praktycznie nie będziemy z niej specjalnie mogli skorzystać w znaczeniu, w jakim była ona zaimplementowana przy Radium600.

Jeden z nielicznych mankamentów - przymocowany na stałe kabel.

Ogólnie więc mikrofon mały, poręczny, nadający się do użytkowania wprost z pudełka, choć bez diody Power i jakichkolwiek przełączników prócz regulacji głośności oraz z kablem na stałe. Nic jednak, co by go w jakikolwiek przekreślało, zwłaszcza za 130 zł. Realnym problemem może być za to sytuacja, w której będziemy chcieli wykonać montaż do koszyka antywibracyjnego. Teoretycznie da się to zrobić, ale na bardzo mocne słowo honoru graniczące z negacją.

 

Jakość dźwięku

Fifine, jeśli wierzyć plotkom, to cały czas ta sama fabryka robiąca Novoxy i ich klony. Mogłoby to wyjaśniać spore analogie w rejestrowanym dźwięku względem obu tych grup produktów. Bo i owszem, wykonawszy trochę próbek byłem w stanie stwierdzić, że mikrofon nagrywa moim zdaniem całkiem podobnie, jeśli nie wręcz identycznie, co np. Snab HF50, ale czyni to z dodatkowymi możliwościami wynikającymi z egzystencji pokrętła wzmocnienia, które płynnie możemy sobie regulować w trakcie pracy:

Ciekawostką jest, że mikrofon daje nam dodatkowo jeszcze troszkę marginesu do regulacji głośnością cyfrową, ale proponowałbym zostawić ją w spokoju i skupić się tylko na tej regulowanej ręcznie, ponieważ nawet przy maksymalnym ustawieniu nie udało mi się zmusić Fifine do przesterów i clippingu. To duży plus, ponieważ przy większej odległości możemy sobie Fifine bezkarnie wręcz ustawić na maksymalny gain i zapomnieć, że w ogóle to uczyniliśmy, a przynajmniej przy nieco większej odległości mikrofonu od ust. Zawsze mimo wszystko warto sprawdzić poziomy na różnych próbkach i w różnych konfiguracjach.

Dużym plusem jest bardzo małe zaszumienie własne i brak przebić:

Mikrofon nie sprawiał mi pod tym względem żadnych problemów, także również i tu możemy odnotować spory plus. Coś tam pojawia się dopiero przy maksymalnym ustawieniu, ale nie było żadnego dramatu:

Co prawda może się zdarzyć, że u kogoś będzie zupełnie inne otoczenie i pojawią się duże źródła zakłóceń, które mogą spowodować pojawienie się niechcianych dźwięków podczas nagrywania, toteż należy brać na to poprawkę.

Teoretycznie przeszkadzać może w tym zamontowany na stałe kabel USB, ale prawda jest taka, że aby wyeliminować źródła powstałe gdzieś na jego drodze, musielibyśmy stosować drogie kable pokroju Gemini lub Mercury od iFi Audio, a i tak w ogromnej większości sytuacji wynika to z problemów z instalacją elektryczną lub słabej jakości gniazd USB w komputerze. Pisałem zresztą na ten temat osobny artykuł na blogu jakiś czas temu.

Ogromną naklejkę z tyłu można było sobie darować...

Wracając na sam koniec do samego sprzętu, może wygląda to troszkę głupio, że wszystko ponownie zmierza ku rekomendacji, ale Fifine wyszedł mi tu nadspodziewanie obronną ręką pod każdym względem, zarówno nagrywania, jak i zaszumienia/przebić, bez kombinowania i szukania odpowiedniej relacji głośności cyfrowej do analogowej. Pozostawił tym samym dobre wrażenie i przeświadczenie, że konstrukcje wychodzące z tej konkretnej fabryki, bez względu na logo producenta, bazują na udanych projektach kapsuł na tyle, że pozują niemalże na pewniki.

 

Podsumowanie

Teoretycznie za 130 zł niespecjalnie powinniśmy oczekiwać cudów. A jednak. W tej cenie kompaktowy Fifine daje sobie radę równie dobrze, co kosztujące 200 i więcej złotych rozwiązania w postaci Novoxa NC-1, Alctrona UM900 czy Snaba HF50, przy czym urządzeniu najbliżej będzie do pierwszego i ostatniego. Mikrofon zajmuje mniej miejsca, nagrywa dosyć podobnie do nich, a jedyne ograniczenia jakie wprowadza, to tak naprawdę brak możliwości pewnego usadowienia w koszyku antywibracyjnym, przytwierdzony na stałe kabel USB oraz kompletny brak diody sygnalizującej pracę. Fifine to produkt, w którym typowo dla klasy budżetowej zaoszczędzono na naprawdę wszystkim, co tylko się dało, aby dostarczyć sprzęt po jak najniższej możliwej cenie, ale nie wygląda jednocześnie na to, że producent zakiwał się sam ze sobą. W końcu ludzie muszą przyzwyczaić się, a raczej przypomnieć sobie, że nie można schodzić z ceną w nieskończoność, bo inaczej musi się to na czymś odbić i nie bez powodu wzięło swój początek dawno temu powiedzenie „chytry traci dwa razy”.

Mikrofon ten to w skrócie wiele zalet, mało wad, świetna cena, wysoka opłacalność.

Fifine wydaje mi się w tym względzie akurat bardzo dobrze wyceniony, taki nie za tani, nie za drogi, oferujący to co trzeba na poziomie adekwatnym do ceny. Zastępuje znane rozwiązania pokroju Trust Mico USB i sPodcastera, jednocześnie zajmuje mniej miejsca i może być z tego względu bardzo atrakcyjnym nabytkiem zwłaszcza u tych osób, którym doskwierają wymogi faktycznie kompaktowego obszaru roboczego i wszelkich urządzeń tam się znajdujących. Nawet używając standardowo dołączonego do zestawu trójnogu nie ma się problemu ciążenia mikrofonu i samoczynnego przewracania, jak w ISKu AT100. Tym samym na tym właśnie polega moim zdaniem wartość tego mikrofonu, że jest tani, dobry i w kontekście tego wciąż bardzo przemyślany. Także choć paru rzeczy mu brakuje to bycia pełnym ergonomicznie wzorcem, to w tej cenie nie widzę absolutnie żadnych przeciwwskazań, aby go nie polecić.

 

 

Recenzowany mikrofon można nabyć już za 130 zł. (sprawdź dostępność mikrofonu w sklepie Mozos)

 

Zalety:

  • naprawdę nieźle wykonany
  • solidna metalowa obudowa
  • prosta konstrukcja bez zbędnych elementów
  • regulowany gain
  • od razu gotowość do pracy
  • świetna jakość nagrywanego dźwięku
  • wyjątkowo niski poziom zaszumienia własnego
  • duża niewrażliwość na przebicia
  • bardzo atrakcyjna cena

Wady:

  • brak diody sygnalizującej stan pracy
  • przymocowany na stałe kabel USB to mimo wszystko pewne ograniczenie
  • krótki korpus uniemożliwia montaż bez użycia standardowej dulki montażowej

 

Serdeczne podziękowania dla firmy MOZOS za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

3 komentarze

  1. Posiadam K670, I zgadzam się. Dobry mikrofon i warto zakupu. Plus niebieska dioda bez czapy jest strasznie wkurzająca.

    • Zdobyłeś go gdzieś w polsce? Bo jedynie gdzie znalazlem do sprowadzenie z chin

  2. Andrzej K670 ma S/N=66dB a K669B ma 78dB! Przecież to aż 12dB czyli przepaść.
    Nadodatek K670 wychodzi na Ali drożej niż K669B – gdzie jest chaczyk? Oba na USB.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *