Premierowa recenzja urządzenia od producenta, którego sporo osób darzy ogromną sympatią i który utarło się, że stawia na ludzki wymiar brzmienia oraz maksymalne wyposażenie w ramach swojego pakietu. Mowa o marce iFi, której przedstawicielem jest recenzowany model Micro iDSD Black Label. Sama recenzja doszła natomiast do skutku dlatego, że właściciel tego urządzenia, p. Grzegorz Jaworek, po raz kolejny postanowił udostępnić mi je do testów, a za co bardzo serdecznie dziękuję.
Dane techniczne
- Obsługa DSD: 512 / 256 / 128 / 64
- Obsługa DXD: 768 / 705.6 / 384 / 352.8 kHz
- Obsługa PCM: 768 / 705.6 / 384 / 352.8 / 192 / 176.4 /96 / 88.2 / 48 / 44.1 kHz
- Moc wzmacniacza słuchawkowego: 4000 mW @ 16 Ω (Turbo), 1900 mW @ 16 Ω (Normal), 500 mW @ 8 Ω (Eco)
- Akumulator: 4800 mAh
- Wymiary (SWG): 67 x 28 x 177 mm
- Waga: 310 g
Jakość wykonania i konstrukcja
Pierwsze co rzuca się w oczy to może nie tyle sam sprzęt, co dołączone do niego akcesoria. Jest ich tyle, że musiałem wszystko umieścić na osobnych zdjęciach. Naprawdę wyposażenie godne podziwu i za to iFi należy się ogromny plus, nawet jeśli są to stosunkowo tanie akcesoria. Nadmiarowo dostarczony został widoczny na zdjęciu kabelek optyczny
Urządzenie jest na pierwszy rzut oka bardzo fajnie wykonane i jedynie po bliższych oględzinach widać drobne niedoskonałości np. w postaci delikatnych krzywizn przy krawędziach po spasowaniu. Przełączniki wydają się solidne i jest ich trochę, bowiem ideą przy iFi było skupienie się na maksymalnym wyposażeniu w funkcje przy minimalistycznym pakiecie w formule przenośnej.
Przednia ścianka to pokaz skomasowania manipulatorów i wyjść w jednym miejscu na poziomie wręcz nieprzyzwoitym. Od lewej mamy wyjście słuchawkowe na dużego jacka, przełącznik systemu wzmocnienia niskich tonów, wejście 3,5 mm jack (nie mylić z wyjściem), przełącznik sprzętowej symulacji dźwięku przestrzennego (odwrócenie faz bardzo podobne jak w systemach Incredible Surround autorstwa Philipsa) oraz potencjometr, pełniący od razu rolę wyłącznika. Strzałki wskazującej na nim w standardzie nie było – to własna inwencja właściciela, aby ułatwić jego obsługę. Standardowy wskaźnik jest niestety niemal niewidoczny.
Z boku znalazło się gniazdo USB (funkcja powerbanku). iFi legitymuje się porządnym akumulatorem, z którego producent postanowił dać nam możliwość skorzystania również i w taki sposób.
Z drugiego boku „wystają” nam trzy kolejne przełączniki: filtrowania (standardowe, minimalna faza, bit-perfect), polaryzacji (+/-) oraz trybu wydajności prądowej (normalny, turbo, ekonomiczny).
Od spodu mamy jeszcze dwa kolejne – odpowiedzialne za system dopasowania się do słuchawek dokanałowych o wysokiej skuteczności, a także przełącznik trybu pracy tylnych wyjść RCA (PRE/liniowe).
Sam tył już nie zaskakuje niczym specjalnym, gniazdo wejściowo-wyjściowe dla cyfrowego sygnału koaksjalnego (automatyczne wykrywanie kierunku sygnału) wraz z budowaną soczewką optyczną (mini-Toslink), para rzeczonych wyjść RCA oraz właściwe gniazdo komunikacyjne USB 2.0 (z OTG), które również służy za ładowanie urządzenia. Jest ono kompatybilne z MAC OS, Windows, Linuksem, iPhonem, iPodem Touch, iPadem i Androidem, aczkolwiek potrzebny będzie odpowiednich sytuacjach Camera Kit lub kabel USB-OTG zgodny z USB 3.0. Na grzbiecie jest jeszcze widoczna mała dziurka – to dioda LED.
W środku trudno trochę uwierzyć, zwłaszcza czytając nadchodzące akapity dot. brzmienia, że w środku siedzi w roli DACa poczciwy Burr-Brown DSD1793. W roli wzmacniaczy operacyjnych mamy produkowane na zamówienie OV2028 i OV2627. Całość uzupełniają kondensatory OSCON od Panasonica. Oczywiście nie mam możliwości rozkręcenia urządzenia z racji faktu, że jest to sprzęt prywatny, ale udało się znaleźć ilustracje dające ogólny pogląd na elektronikę znajdującą się w środku małego iFi:
Sprzęt popisuje się naprawdę dużą mocą wyjściową i to czuć już od pierwszego włączenia. Czuć jednak jeszcze dwie inne rzeczy, które choć mogą nie wydawać się zbyt istotne, kładą się trochę cieniem na wrażeniu solidności sprzętu, lub ostatecznie tej konkretnej sztuki. Dokładnie: potencjometr i zachowanie się urządzenia z wpiętymi słuchawkami po wyłączeniu. Oczywiście zawsze może być to tylko złośliwość rzeczy martwych, ale jednak. I to pomimo wszelkich starań producenta.
Potencjometr odnotowuje bardzo słyszalne przesunięcie balansu na jedną stronę i choć po drodze próbuje się wyrównać, wciąż słyszalnie trwa aż do 30-35% jego początkowej skali. iFi to bardzo mocne i głośne urządzenie, które wymaga nawet na minimalnym ustawieniu wzmocnienia ostrożnego obchodzenia się z pokrętłem. Jakakolwiek precyzja w zarządzaniu głośnością jest nam tym samym tu odebrana. Jedyną szansą więc na normalny odsłuch było wykroczenie poza wadliwy zakres potencjometru za pomocą ściszenia źródła dźwięku w systemie operacyjnym. Wtedy też okazało się, że w zakresie 35-65% przyrost głośności był stosunkowo niski względem dystansu, jaki pokonywała gałka i dopiero od ok. 70% znów zaczynała wzrastać lawinowo. Niestety ale dawno nie miałem tak fatalnie zachowującego się potencjometru i gdyby ktoś powiedziałby mi, że spotkałbym go w tak wysoko wycenionym urządzeniu – nie uwierzyłbym na słowo. A jednak, okazuje się, że nawet i tutaj jest to możliwe.
Druga sprawa jest już poważniejsza z tego względu, że kojarzy mi się bardzo przykro i swego czasu kosztowała mnie ogromną ilość stresu oraz sprzęt. Mianowicie podczas włączania i wyłączania iFi słychać bardzo głośny strzał w słuchawkach. Przy włączaniu cichszy, ale przy wyłączaniu był tak głośny, że aż podskoczyłem, i to na słuchawkach mających dosyć sporo Ohmów. Sam fakt zasilania bateryjnego powinien wykluczać lub minimalizować tego typu ekscesy, ale jak widać jednak nie do końca.
Niemniej nie było to przeszkodą przed przeprowadzeniem testów i w obu przypadkach problem udało się obejść. Ze strzelaniem w ten sposób, że pokrętło głośności było skręcane na minimum przy każdym przepięciu słuchawek, natomiast przed wyłączeniem sprzęt słuchawkowy był wypinany fizycznie z gniazda. Dysproporcję kanałów udało się obejść natomiast znajdując wysoko położony punkt głośności z w miarę zgodnym balansem kanałów, wcześniej bardzo mocno ściszając w systemie operacyjnym głośność systemową. Innej opcji niestety nie było, a przynajmniej ja na takową nie wpadłem.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.
Jakość dźwięku
Układ swoim graniem przypomina mi bardzo przeze mnie lubianego Soloista SL MKII (oczywiście mam na myśli in plus). Tym samym dosyć szybko udało mi się zarysować jego brzmienie, nie powodując konieczności przeprowadzania rozległych analiz i zwiększania objętości recenzji.
Bas prezentuje się zadziwiająco dobrze. Nie ma w nim lekkości, jakiej można byłoby się spodziewać po urządzeniu takiego typu i takich rozmiarów. Zamiast tego jest nasycenie i dojrzałość z równym, ładnym prowadzeniem, równomiernie pulchnym i sprężystym, nie okupującym tylko i wyłącznie koszyka z napisem „technikalia”. Ponieważ urządzenie posiada w sobie wbudowane sprzętowe podbicie basu na kształt taniutkich FiiO E10K, sprawdza się idealnie z lżejszymi basowo słuchawkami. Bardzo polubiły się w ten sposób z moimi K240 DF i faktycznie duet ten z tej perspektywy mógłbym uznać za jeden z bardziej udanych. Tu naprawdę tryb podbicia basu dawał radę i tylko kołacząca się z tyłu głowy świadomość, że jest to sztuczne podbarwienie, mogłaby w odsłuchach przeszkodzić. iFi tym samym świetnie pozycjonuje się już na starcie z lekkimi i jednocześnie trudnymi słuchawkami, takimi jak wspomniane DFy, ale też K270 Playback, K400, K401 czy sławnymi K501. Do tych ostatnich jest to zresztą też bardzo fajna rekomendacja.
Średnica trąca w sobie organicznością i potrafi zaangażować słuchacza na dwojaki sposób: fakturowaniem oraz przybliżeniem. Sprzęt zachowuje się przez to zarówno intymnie, jak i czytelnie. Wokale mają w sobie więcej realizmu oraz próbują kierować się wektorami w naszym kierunku, co bardzo wydatnie komponuje się ze słuchawkami z luźniejszą średnicą. HD800 na ten przykład korzystały sobie z tej cechy spokojnie, choć z kolei K240 DF z racji już w standardzie bliższej średnicy dostawały większego oddechu na sprzęcie bardziej neutralnym średnicowo i przede wszystkim z większą głębią. Niemniej jeśli komuś zależy mocno na wokalach i podchodzi do tematu od strony bliskości, której nigdy mu za wiele, będzie zadowolony w obu przypadkach.
Jednocześnie podkreślić trzeba, że nie jest to zastępstwo lampowej średnicy, ani też punkt o wysokiej korekcyjności. iFi nadaje dźwiękowi smaku, powabu, ale nie sprawi, że słuchawki mające wyraźnie wycofany środek nagle zmienią się w królestwo intymności. W takiej roli wystąpić może tylko opisywany wcześniej podbijacz basu znajdujący się z przodu urządzenia, także jeśli potrzebny jest w konkret ciepły tor, wymagane byłoby jednak mimo wszystko zwrócenie swojej uwagi w stronę stereotypowych rozwiązań lampowych.
Sopran małego iFi jest wydany po prostu „po ludzku”, a więc z lekką ogładą nadającą nie tylko nuty przyjemności, ale i bardzo poprawnej barwy. Zaryzykowałbym określenie, że za sporo większą cenę robi to, czego DragonFly Black nie mógł, a więc podobne zmiękczenie tonów wysokich przy jednoczesnym uniknięciu wrażenia ubytków w separacji. Praktycznie nie ma sytuacji w których dźwięki zaczęłyby się zlewać, choć czuć pewien jednolity fundament i połączenie między poszczególnymi jego składowymi.
Scena z racji wspomnianego przybliżenia ma tą samą cechę jak Soloist, a mianowicie powoduje wrażenie redukcji głębi scenicznej. Łączy się to zarówno z powyższym przybliżeniem, jak i wspomnianymi fundamentami w części sopranowej. Czuć, że dźwięk przesuwa się w ten sposób bardziej w stronę barwy i fakturowania jako preferencji, może też celu samego w sobie.
iDSD nadrabia za to szerokością i ponownie czyni to z mocnym nawiązaniem do Soloista, którego zapamiętałem jako grającego szerzej od znacznie droższego Conductora. Jednocześnie o takim poziomie holografii jak u niego oczywiście nie może być mowy. To klasa bardziej Aune S6, a na co trochę też wskazuje sama cena, ale Aune potrafi troszkę bardziej wywołać wrażenie przestrzenne po złączu zbalansowanym. iFi z racji nie posiadania takiego złącza oczywiście uczynić tego nie może.
Zastanawiałem się do tej pory na czym może polegać fenomen iFi i wydaje mi się, że – przynajmniej przy modelu Micro iDSD Black Label – odpowiedź nie tylko udało mi się znaleźć, ale też okazała się dosyć prosta. Jest nią dokładnie to samo połączenie solidnego brzmienia z organicznością i ludzkim wyrazem oraz przyjemną, akceptowalną barwą. Bez sztuczności i serwowania kolejnego nudnego tworu grającego w jeden i ten sam stereotypowy dla tranzystorów sposób.
W testowanym urządzeniu w zasadzie nie doszukałem się żadnych krytycznych wad brzmieniowych, może poza pewnym utwardzeniem się dźwięków w sopranie i tym samym wpływem trochę negatywnym na ostateczne wrażenie sceniczności. Zarówno klasa brzmieniowa jako ogół, jak też i dynamika zdają się spokojnie mieścić w swoim przedziale cenowym i obecność małego iFi jest tu jak najbardziej usprawiedliwiona, mimo małych gabarytów. Ba, to właśnie z nich sprzęt czyni tu sobie dodatkowe atuty. Na prostej drodze do ostatecznej pochwały stają jednak mankamenty, a dokładniej specyfika pracy opisywana na początku recenzji.
Zapytajmy więc inaczej – czy małe iFi można polecić? Zależy na co zwracamy uwagę najbardziej. Jeśli na brzmienie i możliwości konfiguracyjne oraz solidność obudowy – o tak, jak najbardziej. Jeśli na konsekwentną perfekcję w zastosowanych elementach elektronicznych i wykonaniu środka urządzenia – można się chwilę zawahać, a przynajmniej w moim przypadku. Są osoby, które na punkcie produktów spod tej konkretnej marki mają bardzo pozytywne zdanie. Są też takie, które zwracają uwagę na żywotność ponad wszystkim innym. A są też i takie, które dostrzegają jedno i drugie. Do nich zaliczam się ja, również przez pryzmat osobistych doświadczeń. Niemniej tak czy inaczej obok iDSD trudno jest przejść obojętnie i naprawdę szkoda, że wspomniane mankamenty czysto techniczne cały czas potrafią gdzieś tam z tyłu głowy się tu kołatać i przeszkadzać w należytym docenieniu pełni możliwości tego sprzętu. Zwłaszcza gdy zdążyliśmy się już kiedyś sparzyć na takich historiach.
Podsumowanie
iFi Micro iDSD Black Label jest produktem idealnie pasującym do powiedzenia o beczce miodu i łyżce dziegciu. Z jednej strony mamy tu bardzo fajne i zwarte wykonanie, świetne wyposażenie w adaptery, złącza i opcje konfiguracyjne, dużą moc wyjściową oraz przede wszystkim przyjemne, organiczne brzmienie o dobrej eufonii. Czy w czymś tkwi haczyk? Niestety tak.
Choć brzmieniowo iDSD Micro BL stara się wypaść bardzo kompetentnie i faktycznie próbuje rywalizować klasowo np. z Aune S6, a więc typowo stacjonarną integrą, oferując znacznie więcej mobilności za cenę elementarnych możliwości przyłączeniowych, o tyle jakościowo – co do podstawowych aspektów pracy – Aune stoi ponad tym urządzeniem. Wszystko za sprawą nie tyle wyposażenia czy lepszego układu DAC, co kwestii stricte jakościowych – bardzo głośnego pykania (strzelania) słuchawek podczas wyłączania urządzenia oraz fatalnego pod względem balansu potencjometru. Przy takiej cenie oczekiwałbym więcej konsekwencji w utrzymywaniu dobrego wrażenia przez producenta. Oczywiście wada konkretnej sztuki cały czas wchodzi w grę, tego wykluczyć nie można.
Mimo wszystko bardzo się cieszę, że udało mi się zaliczyć premierowo odsłuchy jednego z produktów tego producenta. iFi od dłuższego czasu mnie intrygowało i ciekawiło, a od teraz ciekawość moja jest już zaspokojona. Tym razem wyszło trochę niefortunnie, ale nie miałbym żadnych oporów przed przystąpieniem do testów innego ich sprzętu przy kolejnej okazji. Sprzęt definitywnie z potencjałem.
Układ iFi Micro iDSD Black Label można nabyć na dzień pisania recenzji w cenie dokładnie 2649 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- całkiem solidnie wykonany
- bardzo dobre wyposażenie akcesoria
- obfite nafaszerowanie funkcjami użytkowymi
- duża moc wyjściowa i elastyczne sterowanie jej dozowaniem
- możliwość pracy na baterii oraz jako power bank
- bardzo wysoka poręczność z racji małych gabarytów
- wsparcie dla plików DSD/DXD
- funkcje sprzętowego podbicia basu oraz dźwięku przestrzennego
- bardzo kulturalny termalnie
- jakość dźwięku zaskakująco dopasowana pod swoją klasę cenową
- nacisk na przyjemne i organiczne, ale równe brzmienie
- fantastyczny pod lekkobasowe słuchawki wymagające dużej mocy
Wady:
- drobne uproszczenia w dźwięku
- scena na głębokość nieco zredukowana względem szerokości na rzecz bliższego wokalu
- potężny rozjazd balansu na potencjometrze
- praktycznie niewidoczne wskazanie potencjometru w formie malutkiego nacięcia
- bardzo głośne strzelanie w słuchawkach przy wyłączaniu urządzenia
- nieproporcjonalny przyrost głośności na poszczególnych zakresach
- bardzo duża głośność wymusza wysoce ostrożne obchodzenie się z pokrętłem głośności
Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla Pana Grzegorza za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Ten sam problem z potencjometrem mam w IFI iDSD LE. Odesłałem go do serwisu w UK a oni mi odpisali że jest to normalne zachowanie potencjometru analogowego i po prostu fizycznie przekręcili go tak, żeby zaczął grać wyrównanym balansem przy kresce która wskazuje początek włączenia potencjometru. I tak cwaniaki „obeszli” ten problem. Normalnie myślałem że ich……..
Proszę zignorować, jeśli to nie jest odpowiednie miejsce. Jak urządzenie wypada w porównaniu do Chord Moja?
Nie wiem, ale dowiem się w najbliższych dniach.
EDIT: https://audiofanatyk.pl/recenzja-daca-kieszonkowego-chord-mojo/
Mam IFI iDSD LE i na pewno nie ma żadnych trzasków przy włączaniu i problemów z balansem. Jest skokowy przyrost głośności 0-10% potem faktycznie dopiero przy końcu przyrost jest mocniejszy ale nie ma tragedii bynajmniej na k770 mk2.
Za to są trzaski podczas regulacji głośności ale tylko w niektórych nagraniach – zawsze w tych samych !
To masz farta 😉
Mam srebrną wersję tego DAC-a (czyli nie-Black Label) i nie ma żadnych problemów z potencjometrem, nie pamiętam też, żeby były jakieś trzaski w słuchawkach. Przyznać jednak muszę, że mój ifi służy jako DAC stacjonarny, słuchawki podpinałem do niego dosłownie kilka razy.
Jak dla mnie iDSD micro ma jeszcze jeden plus – bierze zasilanie bezpośrednio z USB i nie trzeba się martwić o zapewnienie dobrego prądu do zasilacza/przewodu. Mam go wpiętego przez filtr USB iPurifier i przewód Wireworld Ultraviolet i jest świetnie.
Przed zakupem (3 lata temu) słuchałem kilku DAC-ów z przedziału cenowego około 2,5 – 4,5 tysiąca (m.in. Asus Muses, Hegel HD12, Mytek DSD 192) i iDSD nano (wersje srebrna) wygrał z nimi wszystkimi, a początkowo w ogóle nie brałem go pod uwagę – do odsłuchu namówił mnie „pan w sklepie”, wziąłem do domu na odsłuch i po pierwszych kilku minutach grania już wiedziałem, że zostaje. Niestety nigdy nie miałem okazji posłuchać Aune S6, o którym w tej recenzji mowa.
Witam. Czy to strzelanie jest na takim poziomie, że może uszkodzić prztwornik w słuchawkach? Jeśli tak to moim zdaniem dyskwalifikacja choćby nie wiem jak bajecznie grało.
Witam,
Niestety strzelanie jest mocno słyszalne i może w skrajnych przypadkach doprowadzić do uszkodzenia przetwornika (np. poprzez wypadnięcie poza fizyczny zakres pracy), ale równie dobrze może to być wina konkretnej sztuki.
Ifi idsd srebrny nie ma problemu z potencjometrem. Ze słuchawkami o niskiej impedancji występują niegroźne pyknięcia przy włączaniu i wyłączaniu. Pozycjonowany jest przez firmę Ifi jako sprzęt wyczynowy – Do muzyki gdzie dynamika i zejście basu musi być idealna, lub do plików hi-res, najlepiej dsd. Ma pełne rozciągnięcie pasma od samego dołu do samej góry. Nie łagodzi plików ze źle nagraną i zbyt ostrą górą. Powyższe wnioski można odnieść jedynie do działania idsd micro w komplecie z firmowymi ulepszaczami : iusb3.0, ifi defender + zasilacz ipower, oraz podwójny kabel usb ifi gemini. Różnica w dźwięku pomiędzy ifi dsd micro grającym bez fimowych dodatków, a grającym wraz z nimi jest taka jakby w pierwszym przypadku ilość i jakość dźwięku można byłoby zmieścić do malucha. W drugim przypadku gdy idsd micro jest wspomagany będzie to już kilkunastotonowa ciężarówka. Ilość to oczywiście olbrzymi przyrost zdekodowanych zer i jedynek z plików co pozwala na przyjemny odsłuch zripowanych do plików płyt CD, lub muzyki z Youtub-a. Ifi idsd micro wraz ze swoimi kompanami wymaga aby stosować w roli programu odtwarzającego pliki coś lepszego aniżeli przestarzały już foobar. Program musi mieć możliwość ładowania plików do pamięći RAM. Komputer musi być wyposażony w przynajmniej 8 Gb pamięci RAM i w miarę mocny procesor czterordzeniowy.
Różnica pomiędzy srebrnym a nowym czarnym idsd micro
Jak już wspomiałem wcześniej srebrny idsd micro pozycjonowany jest do odtwarzania muzyki w sposób wyczynowy,(hardcorowy). Adresowany jest do osób słuchających muzyki takiej gdzie dynamika i zejście basu, dźwięczność góry, pokazanie tzw. pazura musi być spełnione ponieważ bez tego odsłuch tej muzyki już nie będzie tym czym ma być. Techno, psytrace, rock, drumbas to raczej dla ludzi młodych. Ifi dsd micro srebrny również z racji bardzo dobrego odtwarzania plików hi-res predysponowany jest do muzyki instrumentalnej, jazzu, większości gatunków muzyki poważnej. Zestaw ifi podczas odtwarzania skoncentrowany jest więc na poświęceniu uwagi zaczynając od skrajów pasma podążając w kierunku środka.Ten środek jest szlachetny minimalnie ocieplony ale w granicach neutralności. Dla niektórych to może być za mało dla tego właśnie w black label ifi zastosowało lepsze komponenty w środku aby zmniejszyć odczucie tak jakby lekkiej v- ki. w idsd srebrnym.
Jeżeli black label odtwarza dół i górę tak samo jak srebrny i dodaje od siebie głębsze brzmienie na środku pasma to byłby jakiś postęp. Podobno zrobiono to jednak kosztem lekkiego obcięcia dołu i góry aby przyjemniej się słuchało. Jeżeli jest to prawda to byłoby to całkowite zarzucenie idei jaką miał spełniać idsd micro. Pierwotnie miało być tak: idsd+poprawiacze ale bez ituba do cięższych gatunków muzyki i plików hi-res , Ican, Idac, iTube + ewentualnie poprawiacze do popu i muzyki wokalnej.
Idsd micro jako combo można rozpatrywać tylko jeżeli jest zasilany ze swojej baterii. Chcąc używać go na biurku i zasilać z komputera wypadałoby kupić od razu całość czyli dodatkowo oprócz samego idsd micro- iusb3.0,podwóny,(dwugłowy), kabel gemini, idefender wraz z zasilaczem ipower , lub ipowera zastąpić powerbankiem, nie zapominając również o przyzwoitym programowym odtwarzaczu plików i komputerze.
…albo po prostu kupić inny produkt od innego producenta 🙂
Brak balansu na niskich głośnościach jest względnie często wspominany, mój Nano Black Label również tak ma, na szczęście na sporo niższych niż używane przeze mnie poziomach potencjometru.
Słuchałem srebrnego ifi Micro – jako AMP robi wrażenie, jako combo już niekoniecznie.
A strzały w słuchawkach w sprzęcie na tym poziomie to nie jest fajna rzecz…
Mam iDSD strebrny i iDefendera. Początkowo kupiłem samego iDefendera i podłączałem do niego powerbank. iDefender podłączony sam (bez zasilania) poprawia rozdzielczość, wyrazistość i daje większą separację od tła (coś co czasami nazywa się czarnym tłem) ale miałem wrażenie, że osłabia atak dźwięku, wszystko jest takie jakby ślamazarne. Podpięcie powerbanku spowodowało bardzo duże wzmocnienie ataku powodujące wręcz wrażenie, że dźwięk dociera do nas szybciej niż wyprodukują go głośniki (nie wiem jak to opisać inaczej). Po doświadczeniu różnicy kupiłem od razu zasilacz iPower – różnica w stosunku do powerbanku jest zauważalna, dźwięk nadal ma dobry atak, jest jednak gładszy i bardziej miły, mniej „cyfrowy”, może nawet bardziej melodyjny. To tylko słowa nie do końca opisujące to co się dzieje, ale w każdym razie jeśli ktoś już decyduje się na kupno iDefendera (polecam) to tylko z opcją szybkiego dokupienia iPower.
Test na Heglu H90, przewód USB Wireworld Starlight plus iPurifier.
Mam duze zastrzezenia co do jakosci wykonania tego urzedzenia. Oprocz tego zlosliwego wrecz pykania przy wlaczaniu, mialem problem z guzikiem IE Match ktory sie odrwal przy pierwszej probie przesuniecia, egzemplarz ktory dostalem w zamian juz tego defektu nie mial. Szkoda bo gra bardzo fajnie i napedzi bez problemu kazde sluchawki i to z duzym zapasem ale to sprzet ewidentnie do podrozy/na wakacje ktory nie zastapi sprzetu stacjonarnego choc troche tak ifi probuje to sprzedac.
Bardzo dziękuję za informację. Czyli egzemplarz występujący w recenzji nie jest odosobnionym przypadkiem. Ale widzi Pan – według komentarza poniżej to na pewno wina braku dodatkowych (drogich) akcesoriów od tego samego producenta, komputera, odtwarzacza, plików i w ogóle wszystkiego, tylko nie samego sprzętu. 🙂
Taki poglad wywodzi sie z bardzo dobrego marketingu IFI audio ktory przekonuje ze taki top of the top osiaga sie przez skrzyzowanie 4 urzadzen na raz (idac + itube+ican+ kable ) i nawet do tego puleczke dedykowana zrobili. Tylko wtedy mamy koszt rzedu 6 tys zl+ a za ta ceny mamy zestaw lyr2 + bifrost multibit + dwa komplety roznych lampy do wyboru do koloru ktory gra nieporownywalnie lepiej, a jak dodamy jeszcze iusb to mamy cene Burson conductora… a daleko nam do jego jakosci.
IFI zrozumialo ze fanatycy audio sa lasi na gadzety i bardzo dobrze to promuje… na zasadzie kup najpierw dac i wzmacniacz, w sumie tylko 3 tysie a jest fajnie… potem dokupisz itube bedzie lepiej za jedyne 2 tysie a potem dodaj jeszcze iusb za 2 tysiace i kable za nastepne 1000 zl… tylko ze te dodatki jezeli faktycznie poprawiaja brzmienie nie czynia z ican rownie dobrego wzmacniacza co lyr2, mjolnir 2 lub burson conductor.
Witam, Panie Jakubie.
Od pewnego czasu śledzę Pana blog, w recenzjach podoba mi się bardzo konkretne podejście do tematu poparte solidną wiedzą techniczną. W zalewie tekstów o sprzęcie audio pełnych, co tu dużo mówić, bełkotu nieudolnie udającego poezję, a pozwalającego się dowolnie interpretować, o dobrą recenzję trudno.
Nie do końca zgadzam się z niektórymi Pana tezami, o ile dobrze je rozumiem, – m. in. z tym, że do słuchawek np. z mocnym basem / sopranem należy dopasować przetwornik i / lub wzmacniacz ze słabym basem i na odwrót, żeby uzyskać synergię. Jeśli źródło jest praktycznie pozbawione basu, to nawet słuchawki z mocnym basem go nie zagrają, Salomon z pustego nie naleje. Wydaje mi się, ze efekt końcowy należałoby dopasować do gustu użytkownika, wielu osobom może podobać się np. kombinacja ciężkobasowych słuchawek ze wzmacniaczem, któremu również basu nie brakuje.
Nie zmienia to faktu, że dzięki Pana recenzjom stałem się posiadaczem kilku dobrych urządzeń: Shanlinga M1, EPH100, RHA MA750 i T20 oraz ATH W1000Z.
Słucham najczęściej rocka, metalu, dark ambientu, i fug Bacha, poza tym w miarę możliwości nietuzinkowych nagrań. W dźwięku zależy mi oczywiście na wszystkim: słyszalnym niskim basie, przekonującej średnicy i dobrym, choć nie męczącym sopranie, a także świetnej scenie (szczególnie w rocku oraz w utworach na organy), tym nie mniej jestem w stanie zaakceptować niedoskonałości średnicy, sopranu i sceny, a basu nie (Shanling M1).
Właściwe pytanie dotyczy doboru sprzętu (DAC i wzmacniacz słuchawkowy) do ATH W1000Z (w planie T5p, może LCD2, TH610, ale też 712 Pro). W tej chwili rozważam Aune S6, iFi Micro iDSD, TEAC UD-503 oraz Questyle CMA600i. Czy mogę prosić o doradzenie w tej kwestii, o ile zna Pan dwa ostatnie urządzenia (z recenzji S6 wynika między innymi, że S6 będzie pasować, choć nie ma mowy i jakiejś szczególnej synergii).
Pozdrawiam.
Witam,
O synergiczności sprzętu mam bardzo rozbudowany artykuł na blogu, w którym wielokrotnie podkreślałem, że ostatecznie to właśnie gust użytkownika decyduje o wszystkim. Kwestie doboru sprzętu to natomiast domena osobnego i dedykowanego tego celu forum: https://forum.audiofanatyk.pl/
Pozdrawiam.
Mam wrażenie, ze posiadam egzemplarz z innej serii. Po pierwsze wizualnie różni się gałką – u mnie marker poziomu głośności to kreseczka w kolorze pomarańczowym jak reszta napisów, a nie trójkącik w kolorze białym. Potencjometr działa płynnie i tu sugestia ustawienia właściwego trybu w zależności od impedancji słuchawek i pożądanego poziomu głośności. Słuchając w pracy korzystam z trybu eko (słucham relatywnie cicho) i w rzeczonym trybie zakres potencjometru odpowiadam moim potrzebom. Upierdliwy dźwięk przy uruchamianiu jest, ale jest zdecydowanie słabszy aniżeli w ifi iCan nano, którego używałem wcześniej. Moim zdaniem nie jest na tyle głośny, żeby miał uszkodzić przetworniki (używam go z HD580, HD600, HD800 i T90). Niemniej wstyd, że w ogóle takowy dźwięk się pojawia.
Trójkącik to akurat inwencja osoby wypożyczającej sprzęt. Natomiast sprzęt był ustawiony za każdym razem we właściwym trybie w zależności od używanej pary słuchawek. Prawie 10 lat testuję różnorodny sprzęt i naprawdę trudno jest abym mógł popełniać tak szkolne błędy 🙂 .
Witam wszystkich serdecznie, mogę kupić w podobnej cenie, tj. 900 zł prawie nowe Oppo HA-2 i chciałbym zapytać jakiego wyboru dokonaliby recenzent oraz inni znawcy tematu? Z góry dziękuję za szybką odpowiedź – Mariusz