Recenzja DACa USB AudioQuest DragonFly Cobalt

AudioQuest już był żegnany przez niektórych audiofanatyków po tym, gdy firma ogłosiła odpuszczenie tematu słuchawek i wyprzedaż modeli Hawk oraz Owl. A tymczasem jak się okazuje nie brakuje im pomysłów i tak oto na pokładzie wylądowała trzecia, niebieska tym razem, ważka – DragonFly Cobalt. Gdy tylko ukazał się na rynku zażartowałem, że brakuje mu tylko logo AF, bo pod kolor bardzo ładnie pasuje. Ale już od razu mówię, że nie jest to kwestia kolorów żadne odgrzewanie kotletów, odcinanie kuponów ani audiofilski podatek od nowości w formie nowego świecidełka, a coś faktycznie nowego w tej rodzinie.

W zestawie otrzymujemy samo urządzenie, etui oraz adapter na USB-C OTG.

 

Jakość wykonania i wyposażenie

W zasadzie wszystkie te elementy nie zmieniły się specjalnie od czasu modelu Red, a więc dostajemy tu ponownie układ typu „pendrive” z jednym wyjściem słuchawkowo-liniowym w metalowej obudowie (19 g). Producent po staremu dorzuca nam skórzane etui do przechowywania urządzenia, a także – co jest nieco nowością – adapter DragonTail na USB-C, pozwalający podłączyć Cobalta pod współczesny sprzęt wyposażony w takie właśnie złącza.

Szkoda że nie dostajemy adaptera na micro-USB, ale może bardziej na miejscu byłoby powiedzieć, że ja nie dostałem.

Cobalt może pracować z maksymalnym próbkowaniem 24/96 i nie wymaga do tego żadnych sterowników. Może pracować zarówno z PC, jak i Mac oraz telefonami (iOS, Android) wspierającymi funkcję USB-OTG (układ bezproblemowo pracował z moim Redmi Note4 poprzez adapter iFi Audio On-The-Go). Potencjalnie możliwa jest także praca w systemie Linux, ale nie jest w tym zakresie oferowane przez producenta żadne wsparcie (jak miło z jego strony).

Sam sprzęt jest malutki i nie odróżnia się od typowego pendrive'a.

Na pokładzie wylądował nam duet DAC + AMP od ESS, a dokładniej układy Sabre ES9038 i 9601. Mikrokontroler to układ PIC32MX274. Choć sterowanie głośnością jest cyfrowe, odbywa się z dokładnością 64-bitową (bit-perfect). Producent tradycyjnie nie podaje możliwości napędowych swojego układu, a jedynie napięcie wyjściowe: 2,1 Vrms dla 10+ kOhmów. Zaleca też, aby słuchawki nasze nie ośmielały się przekraczać 16 Ohm minimum. Czy coś jeszcze? Może DSD? Niestety nie. Na osłodę dostajemy natomiast wsparcie dla plików MQA, możliwy do zaktualizowania firmware oraz nadajnik USB pracujący w trybie asynchronicznym.

Cobalt ma jednak bardziej obłe kształty od modeli Red i Black.

Ponownie tradycyjnie, tryb pracy (próbkowanie) naszego układu wskazuje kolor logo. Trochę jak u Chorda. Będzie to leciało tak:

  • Czerwony – tryb czuwania
  • Zielony – 44.1 kHz
  • Niebieski – 48 kHz
  • Pomarańczowy (u mnie żółty) – 88.2 kHz
  • Magenta (u mnie biały z lekkim zabarwieniem magentą) – 96 kHz
  • Fioletowy – MQA

Po złożeniu i pod pewnym kątem padania światła widać grubość lakieru.

Należy przy tym pamiętać o dwóch rzeczach. Przy MQA urządzenie jest tylko elementem renderującym i musi współgrać z oprogramowaniem, które samo w sobie ma wsparcie MQA. Po drugie, aby uniknąć negatywnego wpływu downsamplingu przy odtwarzaniu plików o większej gęstości bitowej niż obsługuje Cobalt, należy stosować podziałkę matematyczną, tj. wielokrotność częstotliwości. Jeśli chcemy odtworzyć pliki 192 kHz, należy ustawić go w tryb 96 (2 x 96 = 192).

Dołączony do zestawu adapter DragonTail pasuje idealnie do tego urządzenia.

Na koniec wspomnę jeszcze o dwóch gratisach: miesięcznym abonamencie w serwisie Qobuz i dwumiesięcznym Tidal HIFI. Tak jakby ktoś chciał wiedzieć co w środku piszczy. Dla mnie osobiście jest to bez znaczenia, ponieważ nie słucham muzyki za pomocą takich serwisów, ale dla potencjalnych nabywców zawsze jest to miły dodatek.

 

Przygotowanie do odsłuchów

Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem, który jest przeze mnie wykorzystywany, a który przewija się również i w tej recenzji w jej treści.

Sprzęt dla pewności zawsze zostawiam sobie włączony na 24-48h z tytułu profilaktyki przed krytycznymi odsłuchami. Sprawdzany był bezprzewodowo na komputerze PC z modułem Asus BT400 oraz w komunikacji ze smartfonem Redmi Note 4 MTK. W ramach pozostałego sprzętu testowego:

  • Konwertery C/A: Pathos Converto MK2
  • Wzmacniacze: Pathos Aurium
  • Karty dźwiękowe: Asus Essence STX (2x MUSES8820 + TPA6120A2)
  • Okablowanie analogowe: AF Balancer4 FLEX XLR, AF Connector2 Signature RCA, iFi Audio EarBuddy
  • Okablowanie cyfrowe: ViaBlue KR-2 Silver USB, ViaBlue H-FLEX, iFi Audio On-The-Go
  • Słuchawki testowe: AKG K172 HD, AKG K242 HD, AKG K270 Studio, AKG K1000*, Audeze LCD-XC, Audeze iSine 20, Sennheiser HD800*, Etymotic HF2, FiiO FA1
  • Kondycjonowanie i zasilanie: iFi Audio AC iPurifer, iFi Audio iSilencer 3.0, iFi Audio DC iPurifier2 

*eksperymentalnie.

 

Jakość dźwięku

Cobalt od startu robi bardzo dobre wrażenie nie tylko jako całość, gotowy produkt, ale przede wszystkim ma w sobie to coś, co powoduje, że szybko zapomina się o gabarytach urządzenia i że to tylko „pendrive”, a skupia na samej muzyce.

Z Cobalta korzystało mi się tak samo dobrze, jak z pełnowymiarowej karty dźwiękowej wyposażonej we wzmacniacz słuchawkowy. Moim zdaniem sekretem, a raczej sednem jestestwa tego urządzenia, jest jego strojenie, które AudioQuest dobrał doprawdy genialnie. To tak, jakby producent powziął wszystkie najlepsze cechy modeli Black i Red, umieszczając je w jednym nowym produkcie. Oto bowiem dostajemy do ręki brzmienie z jednej strony podobne tonalnie do modelu Black, ale bez tego uczucia matowości dźwięku, a z drugiej jakość i szybkość modelu Red. Pod względem tonalnym bliżej jest więc do najtańszej „ważki”, ale już jakościowo stoi to na fundamencie przynajmniej „Reda”.

Jak to się przekłada na praktyczny obraz można sobie wyobrazić pod postacią uzyskania większej naturalności i płynności ponad Redem, a także elementarnej klasy dźwięku, separacji i głębi sceny ponad Blackiem. Oczywiście można dalej, lepiej, śmielej, także kontestowałbym niektóre zagraniczne recenzje sugerujące, że Cobalt jest „sprzętem ostatecznym”. Jednocześnie jednak nie da się zanegować w żaden sposób faktu, że jest to sprzęt bardzo dobry i lepszy od poprzedników. AudioQuest nie odcina przy nim kuponów i przede wszystkim nie wprowadza wtórności – czegoś, czego się na początku trochę obawiałem. Jeśli postawić obok siebie wszystkie trzy „ważki”, to okaże się, że choć Cobalt owszem nawiązuje tu i tam do poprzedników, de facto mamy w rękach trzy różnie strojone układy. DFB jako ciepły i analogowy układ o dużej muzykalności, DFR jako układ na planie „V” z naciskiem na lepszą techniczność i skraje, oraz DFC łączący w sobie jedno z drugim. Mamy słuchawki jasne i w miarę budżetowe? Wybieramy DFB. Mamy słuchawki którym chcemy podnieść skraje i dać od razu dobrą jakość oraz scenę w przystępnej cenie? DFR. Chcemy jeszcze więcej i zachować przy tym naturalność dźwięku? DFC.

Bas jest tutaj ujęty w bardzo mocnej korelacji ilościowej ze średnicą, ale nie na tyle, aby przekaz zaczął się spłaszczać i uśredniać. Linii basowej nie można tu nic konkretnego zarzucić, jeśli tylko słuchawki nie posiadają większych wymagań niż możliwości prądowe samego urządzenia, bowiem wtedy zaczyna się czuć oszczędności na zejściu i kontroli, ale tylko na nich. Słuchawki takie jak np. iSine 20 nie mają absolutnie żadnych problemów z linią basową i to już na standardowym kablu, bez żadnych udziwnień i „kastomów”.

Średnica prezentuje się w optymalnym kształcie na odległość, należycie nasycona, nie za daleko, nie za blisko, choć jeśli już wykazuje tendencje, to ku bliskości aniżeli odległości i łączy się to jakkolwiek ze stylem grania bardziej modelu Black niż Red. Pozwala wyciągnąć więcej z wokalu, podkreślić go, ale nie stłamsić głębi scenicznej. Jednocześnie oferuje więcej na tym polu, niż był w stanie Black.

Góra jest bardzo czytelna, ale delikatnie przygładzona, nie sprawia wrażenia ofensywnej i jednocześnie nie neguje w żaden sposób istnienia detalu. Red miał tu lepszy atak za cenę ostrości, Black natomiast większą gładkość i ciepło za cenę matowości. A Cobalt? Cobalt robi swoją robotę i preferuje ton wyważony, naturalny, pasujący do naprawdę dużej części słuchawek i to wcale niemałej klasy, a co pokazują takie modele jak właśnie iSine czy LCD-XC.

Cobalt jest z całego trio najbardziej uniwersalny, choć paradoksalnie z automatu jakby zrzekał się specjalizacji w określonych scenariuszach. Spójrzmy na DFB – teoretycznie nie ma startu do Cobalta, ale jest to układ wielokrotnie tańszy, co już samo w sobie jest zaletą, a także cieplejszy, co przy wszystkich konsekwencjach takiego stanu rzeczy może okazać się lepsze dla jaśniejszych słuchawek budżetowych jak pisałem. Red natomiast, o ile również musiałby uznać wyższość niebieskiej ważki, będzie miał mocniej zaznaczony sopran, co przy cieplejszych parach słuchawek może także okazać się bardziej korzystne. A także większą scenę na szerokość. Dystans będzie między tym układem do Cobalta mniejszy, ale naturalnie także i tutaj będą miały miejsce kompromisy i konsekwencje, a co pokazuje jedną rzecz: żaden model DragonFly’a się wzajemnie nie wyklucza i każdy ma rację bytu.

Dlatego też nie patrzyłbym na Cobalta tylko i wyłącznie przez pryzmat bycia ulepszeniem modelu Red. Tak samo nie czyniłbym tego przy Red vs Black. To są moim zdaniem trzy różne układy kierowane do różnych odbiorców i na różne scenariusze. Dopiero gdy zaczniemy patrzeć na kwestie elementarnej jakości dźwięku, zauważymy postępujący progres.

Dla mnie osobiście Cobalt jest z tych wszystkich układów „najlepszy”, tak po prostu. Ale nie jest to ocena wyłącznie subiektywna. Najwyższa jakość dźwięku, najbardziej uniwersalne strojenie, dające mi najwięcej przyjemności i pasujące najbardziej do gustu oraz ogólnie oczekiwań w tym przedziale cenowym. W pełni subiektywnie można natomiast wspomnieć o najciekawszym wyglądzie i bardzo pasującym kolorze obudowy (bo pod kolor bloga, a co). Do tego nawiązuje całkiem konkretnie całościowym dźwiękiem do mojego Aurium, co też jest tu dużym plusem, bo sprzęt ten ma w sobie naprawdę duży potencjał, który ostatnio zaprezentował przy testach kondycjonerów i zasilacza liniowego, nie wspominając o lampach. Jest tam spory pokład do poprawy dźwięku uzyskiwanego na wyjściu i zdziwić się można, że jakieś głupie kable zasilające czy teoretycznie nie mające prawa nic zrobić listwy mogą przełożyć się na subtelne, ale korzystne na polu czystości i dynamiki zmiany.

Czy zatem Cobalt posiada jakieś wady? W zakresie brzmienia takowych nie mogę się doszukać, choć oczywiście chciałbym, aby scenicznie przewyższał uDACa-5, a nie tylko dotrzymywał mu kroku na drugim miejscu w peletonie. Tego nie czuje się na co dzień w normalnym użytkowaniu, ale pojawia się przy porównaniu bezpośrednim z tym układem. W zakresie technicznym natomiast, pomijając już bardzo mocno ograniczone właściwości przyłączeniowe, które występują w każdym modelu DragonFly i do których chyba wszyscy ich użytkownicy się już zdążyli przyzwyczaić, tak naprawdę jedynym ograniczeniem Cobalta będzie jego interfejs komunikacyjny (i pośrednio układ wzmacniacza ESS9601 zoptymalizowany pod wydajność i energooszczędność). Coś, co jest tu sporą zaletą, gdy korzystamy np. z laptopa lub telefonu, przy poważniejszym sprzęcie słuchawkowym podłączanym pod Cobalta będzie powodowało już pewne ustępstwa na polu zdolności prądowych.

Cobalt jest w stanie zaoferować bardziej napięcie niż moc, pompując w słuchawki w efekcie więcej tego pierwszego. Wynika to chociażby z ograniczeń prądowych samego gniazda USB (jeśli dobrze pamiętam na USB 2.0 mamy maksymalnie 500 mA). Układ może zagrać głośno, nawet bardzo (przy niektórych modelach słuchawek musiałem posiłkować się iFi EarBuddy, aby mieć większy margines regulacji głośności), ale jeśli będziemy podpinać pod niego słuchawki wymagające, potrzebujące konkretnego sosu, to niestety ale zauważymy, że mimo świetnego strojenia zacznie nam brakować trochę kontroli na dole, a sam dźwięk nie będzie aż tak dobry jak z porządnego sprzętu stacjonarnego. A co jest w ogóle czymś oczywistym.

Tak wygląda "napakowany" Cobalt na akcesoriach iFi Audio

Wniosek ten bierze się z faktu, że pod Cobalta podłączyłem nie tylko HD800, ale też i… K1000. I spokojnie pracowały sobie z niego na 60% głośności. Tak, „te” K1000. Także to jest szaleństwo co ten układ stara się wyciągnąć z samego USB i za to szacunek do ziemi się należy, przebijając i zostawiając w tyle – również (a może przede wszystkim) pod kątem jakości wykonania i jej kontroli – takie układy jak NuForce uDAC5, ale nie łudźmy się, że DFC zastąpi nam pełnowymiarowy sprzęt źródłowy przy poważniejszych słuchawkach. Nie można odmówić mu jednak świetnych tendencji synergicznych przy słuchawkach co bardziej wydajnych i wcale nie takich tanich, jak np. ADX5000, które z palcem w gnieździe sobie z nim poradzą. Nawet moje K1000 dają sobie dzielnie radę, choć przełączenie się na Pathosy nie pozostawia złudzeń, że można lepiej (i drożej).

Jeśli więc nie przecenimy możliwości Cobalta, mamy szansę na w dużej mierze „wykpienie się” z tematu zajmującego sporo miejsca toru. Ale i nie tylko. Aby zbliżyć się tonalnie i jakościowo do Cobalta, musiałbym np. swojemu STXowi zaaplikować znów SS V5i na pokład w miejsce I/V, zamiast 8820. Z odpowiednimi słuchawkami słuchałoby mi się go również przyjemniej niż X1s a nawet S16/S6, choć oczywiście byłyby spokojnie scenariusze, gdzie większa moc i strojenie obu „esek” wiodłyby prym. Niemniej wizja braku konieczności pakowania się w karty dźwiękowe i towarzyszące im problemy ze sterownikami, stosowania dziwnych trików aby przełożyć to samo brzmienie na laptopa czy telefon, na których pojawia się z Cobaltem przecież światełko posiadania tego samego dźwięku o tej samej jakości, czy wreszcie brak przymusu rezerwowania na stole miejsca na pełnowymiarowy sprzęt słuchawkowy… to wszystko kusi i to mocno, zwłaszcza gdy mamy w planach zbudowanie sobie bardzo dyskretnego systemu opartego na przedłużaczach i jak najmniejszej ilości klamotów na stole podczas pracy.

Swoją drogą, wspomnieć należy o jednej rzeczy. Na zdjęciu wyżej zaprezentowałem swój „pakiet” odsłuchowy złożony z modułu filtrującego oraz adaptera rezystorowego. Coś jednak powodowało pewną przypadłość Cobalta. Mianowicie przy przepinaniu się słuchawkami do modułu EarBuddy, Cobalt przestawał dawać dźwięk, choć niby w systemie był i wszystko pracowało. Działo się to na dwóch systemach. Dopiero usunięcie EarBuddy z ustroju albo przepinanie się wszystkim tuż przy gnieździe w Cobalcie rozwiązywało problem, tudzież wypięcie i ponowne wpięcie urządzenia w gniazdo USB wraz z już podłączonymi słuchawkami. Była to jedyna „czkawka” jaką zaliczyłem i winna temu wszystkiemu jest prawdopodobnie impedancja, która powoduje tego typu anomalie, a przynajmniej tak sądziłem. Stosowałem przy tym również inne adaptery, chociażby własne przedłużki, ale też oryginalne adaptery Audeze, diagnozowałem czy nie jest to kwestia modułu filtrującego, także na końcu wszystko sprowadzało się do winy po stronie EarBuddy i jest to pierwszy taki przypadek. Nie wiem natomiast czy problem występowałby również z IEMatch. Później jednak raz zdarzyło mi się to również i z samym modułem filtrującym i tutaj fakt może być taki, że sprzęt nie był podłączony bezpośrednio do gniazda USB, a przez bardzo długi przedłużacz USB, prawdopodobnie za długi dla Cobalta, do tego do gniazda USB 2.0 a nie 3.0. Warto więc mieć to na uwadze i pamiętać, że jednak czułość różnych urządzeń via USB także istnieje (przypomnę chociażby Aune X1S i niesławne wyczerpanie przepustowości kontrolera USB).

Dlatego jeśli ktoś będzie miał podobną przypadłość z Cobaltem (podejrzewam że problem będzie także na Red i Black), niech nie panikuje, jeśli zdarzy mu się coś podobnego, bowiem „da się” tego wszystkiego używać, a jedynie trzeba pamiętać wtedy o tym, aby albo odpowiednio wpinać i wypinać komponenty wraz ze słuchawkami i dopiero wtedy przepinać się nim na inne oraz ponownie umieszczać całość w gnieździe słuchawkowym Cobalta, albo w ogóle można zaoszczędzić pieniądze i trzymać rygor niskich poziomów głośności, doregulowując sobie natężenie w samym odtwarzaczu, np. Foobarze. EarBuddy nie jest bowiem Cobaltowi potrzebny, jako że ten nie generuje ani szumu, ani przebić na wyjściu. W recenzji zastosowałem go tylko jako „bufor” dla głośności i jego egzystencja nie jest na gwałt wymagana, tak samo jak obecność iSilencera. Wystarczy w zupełności nabyć same urządzenie. Ostatecznie też warto upewnić się, że sprzęt będzie dostatecznie zasilony.

W sumie trudno nazwać tą przypadłość z EarBuddy nawet problemem. Biorąc pod uwagę faktyczne problemy jakościowe NuForce po pojawieniu się ich produktów na Massdropie (sam miałem wielką chrapkę na uDACa-5), problemy z widocznością T1 SE w systemie po restarcie (konieczne jest ponowne podłączenie urządzenia pod USB – może w najnowszych wersjach zostało to poprawione), problemy z wyczerpaniem przepustowości koncentratora USB przez X1S (nawet mi się raz takie coś zdarzyło) oraz zaprzestanie produkcji SC808 (nie wspominając o ryzyku wadliwych serii i problemach z ich serwisem) i niedawne poważne problemy z kompatybilnością STX II na platformach Ryzen (ASUS wykpił się w ten sposób z tematu, bo sam nie wie na czym polegał problem), w cenie 1000 zł uważam DragonFly Cobalt za układ naprawdę dopracowany, bezproblemowy i w konsekwencji wart rozważenia. Bo sytuacja z EarBuddy proszę wybaczyć, ale przy takich rzeczach jakie tu opisałem to nie jest żaden problem i nie umywa się to do kwestii kompatybilności sprzętowej, zniekształceń od potencjometru czy konieczności ponownego podłączania sprzętu aby w ogóle był widoczny w systemie. To kompletnie nie ta warstwa abstrakcji. Wciąż jednak z elementarnej uczciwości należy o tym wspomnieć, ponieważ tak jak wielokrotnie pisałem jeśli coś udaje mi się w testach wykryć, staram się opisać to od razu w tekście.

 

Krótkie porównanie z iDSD Nano BL i uDAC-5

Porzucając kwestię EarBuddy i wracając do meritum, pozwoliłem sobie porównać Cobalta bezpośrednio z iFi iDSD Nano BL oraz NuForce uDAC-5. Nie tylko gabarytem, co widać na poniższym zdjęciu, ale też pod kątem ogólnych odczuć i tak bardziej z perspektywy własnego zakupu, jaki mógłbym jakkolwiek tu poczynić.

Porównanie gabarytów względem Nano BL i uDACa-5

Okazuje się, że – przynajmniej na jakości elektroniki – żaden z gościnnych układów nie jest w stanie się jednoznacznie przebić. NuForce gra naprawdę bardzo fajnie, tak trochę w stylu Reda, ze świetną sceną, którą notuje nieco większą od Cobalta, zaś jego obudowa sprawia dobre wrażenie w dotyku i nie zdradza żadnych przykrych niespodzianek. Niestety jednocześnie cierpi na problemy z przebiciami, trzaskami, skwierczeniem i artefaktami od potencjometru, co ową przykrą niespodzianką już jest. iFi nie ma takich problemów, a jedynie cierpi na klasyczną dysproporcję tonalną na początku skali, sięgającą aż 33% zakresu. Obawiam się, że winny temu jest ponownie potencjometr, może nawet ten sam (ALPS?) który znajduje się w NuForce i oznaczałoby to, że obaj producenci wybrali średniej jakości komponent elektroniczny do obu swoich urządzeń, a przynajmniej losowy w tym względzie.

Brzmieniowo robi się bardzo ciekawie. Cobalt broni się bardzo mocno i jedynym momentem, w którym musi uznać wyższość jednego z tych urządzeń nad sobą, jest bardziej dokładna scena uDACa. NuForce jak już pisałem jest bardziej usytuowany na planie „V”, ale jeśli pominąć sporadyczne skwierczenie i artefakty na niektórych ustawieniach potencjometru, będą to układy o dosyć podobnym poziomie jakości ogólnej dźwięku. Ma się wrażenie, że jeden i drugi są z tej samej klasy, czy wręcz półki cenowej, jeśli pominąć dobre oferty cenowe na Cobalta i patrzeć tylko na cenę bazową. Cobalt bez promocji wyceniony został na 1333 zł, podczas gdy uDAC-5 wyceniany był (jest) na 1400 zł. Niemniej wspomniane bolączki przekreślają moim zdaniem produkt uDACa i mimo swojej sympatii do tej serii, znacznie pewniej czułbym się z Cobaltem.

Sytuacja z iFi jest znacznie lepsza pod względem całościowym. Technicznie przyczepić się można tylko do wspomnianego potencjometru, ale nie ma to przełożenia na jakość dźwięku stricte. Ten jest najbardziej wyrównany z całej trójki, jako że iDSD Nano BL gra najbardziej neutralnym dźwiękiem, nie próbując faworyzować żadnego podzakresu. Bas jest tam spokojniejszy niż na Cobalcie, góra też nieco bardziej jaśniejsza, a nasycenie mniejsze. Sprzęt gra bardziej neutralnie, ale i bardziej zwyczajnie, nie ma ani takiej sceny jak uDAC, ani takiego nasycenia i organiki jak Cobalt, ani czystości i klasowości obu, choć w zamian oferuje najbardziej atrakcyjny współczynnik ceny do możliwości. Dźwiękowo trzyma się trochę za nimi i nie jest to konsekwencją chęci utrzymania jak najbardziej neutralnej brzmieniowo postury, bo co do tego akurat nic nie mam. Problem leży trochę w braku wyróżnika na tle konkurencji, choć niekoniecznie musi być to wada. Wystarczy bowiem, że szukamy sprzętu konkretnie neutralnego i dającego ogólnie dobry dźwięk o ogólnie dobrych parametrach, interesuje nas trochę więcej wyjść, DSD, MQA, parującego się uniwersalnie ze wszystkim jak leci bez przechyłów w jedną lub drugą stronę. W sytuacji gdy zależy nam na jak największej liniowości oczywiście wysuwa się na prowadzenie, ale jeśli rozmawiać o elementarnej przyjemności z dźwięku i (prze)ściganiu się na wrażenia odsłuchowe, musiałby mieć do tego albo taką scenę jak uDAC, albo przynajmniej taką czystość dźwięku jak obaj rywale. Różnica może nie jest tutaj jakoś specjalnie duża, ale jest.

Przy czym nie należy czystości dźwięku mylić z szumem tła, bo to dwie różne kwestie. Pod tym względem uDAC-5 wypada najgorzej, generując bardzo słyszalny szum na wyjściu. iDSD Nano BL wypada również gorzej od Cobalta, notując na wydajnych słuchawkach dokanałowych (w tej roli Etymotic HF2 oraz FiiO FA1) także słyszalny szum tła na wyjściu głównym (aczkolwiek wyraźnie mniejszy niż uDAC-5 i całkowicie akceptowalny, bo w niczym nie przeszkadzający) i nawet mikroskopijny na wyjściu IEMatch (czyli de facto module wbudowanym w urządzenie, praktycznie ledwo wyczuwalny). Cobalt natomiast ma idealnie ciche tło, zero szumu. Na obronę uDACa-5 nie mam nic. W defensywie iFi powiem zaś tyle, że sprzęt wygląda gorzej w tym właśnie takim bezpośrednim porównaniu łeb w łeb, ale poza nim nie sprawia jakiegoś negatywnego wrażenia, także biorąc pod uwagę, że jego cena jest niższa od obu pozostałych układów, można go spokojnie rozważać do większości scenariuszy lub nawet jako budżetowy i uniwersalny punkt odniesienia podczas testów. Z Cobaltem czegoś takiego nie da się do końca zrobić, ponieważ zawsze trzeba będzie brać poprawkę na jego manierę i tonalność, także bardziej skłania się on jako sprzęt dodatkowy albo stricte o przeznaczeniu odsłuchowym, nastawionym na przyjemność.

 

Opłacalność

No dobrze, powiedzmy że mamy odłożone pieniądze i jesteśmy gotowi aby dokonać zakupu. W jakich przypadkach powinniśmy zwrócić oczy na Cobalta?

Moim zdaniem, stawiając się przynajmniej w roli kupującego i patrząc na własne wymagania oraz priorytety, przede wszystkim gdy:

  • zależny nam na jak najbardziej kompaktowym i uniwersalnym rozwiązaniu (USB podepniemy wszędzie),
  • nie chcemy walczyć z miejscem na stole rezerwowanym specjalnie na potrzeby sprzętu stacjonarnego,
  • korzystamy wyłącznie ze słuchawek i nie interesuje nas przekierowanie dźwięku na inny sprzęt dodatkowy,
  • nie chcemy męczyć się ze sterownikami systemowymi i wymianą OPA jak w przypadku kart dźwiękowych,
  • mamy słuchawki najwyżej umiarkowanie trudne w napędzeniu,
  • liczymy na wyważone i naturalne brzmienie bez udziwnień, za to w bardzo dobrej jakości,
  • chcemy uzyskać maksymalną szansę na przynajmniej dobrą synergię, a przede wszystkim wysoką przyjemność w połączeniu z różnymi słuchawkami.

I to tak naprawdę tyle jeśli chodzi o zagwozdki zakupowe. Powyższą listę można traktować jako podręczną ściągę przy zakupie Cobalta i warto sobie przelecieć po wszystkich nawet kilka razy przed zakupem. Po wykreśleniu dwóch ostatnich punktów i zastąpieniu ich swoimi własnymi oczekiwaniami dźwiękowymi, lista ta może być przydatna także i przy zakupach innych urządzeń w biurkowej klasie USB, że tak powiem.

Przyznam że nawet sam widziałbym Cobalta w swoich własnych zastosowaniach i potrzebach, jako układ wyjazdowy do drugiego komputera chociażby, bo tam liczy się przede wszystkim dla mnie przenośność i zajmowanie jak najmniejszej ilości miejsca, a także brzmienie, które nie musi być – w przeciwieństwie do np. Essence STX czy i w/w iDSD Nano BL – nastawione na liniowość i rzetelność w rozumieniu neutralności i kliniczności. Do tej pory miałem tam oddelegowaną ostatnią sztukę SC808, ale z różnych przyczyn, z których największą była chęć pomocy jednemu z użytkowników, który przy niespecjalnie zasobnym portfelu chciał mieć absolutnie maksymalną jakość dźwięku, zostałem się tam tylko z wbudowanym w płytę układem SupremeFX. Od tamtej pory myślałem czy stan ten pozostawić niezmieniony, czy też zainwestować w coś, co spełni wyżej wymienione punkty.

 

Napędzanie i synergiczność

Układ jak już pisałem jest z gatunku „robim co możem”, ale definitywnie na plus. Słuchało mi się go bardzo przyjemnie nie tylko na tańszych słuchawkach, jak K242 HD, ale też i tych wielokrotnie droższych, jak LCD-XC. Głośność? K242 słuchałem na 12%, XC na 10%. Tak samo na LCD-GX. Na K270 Studio musiało to już być 16%.

W zakresie synergiczności, nie miałem żadnej negatywnej przygody i żadne słuchawki nie zagrały mi z Cobaltem źle. Nawet LCD-GX i K270 S, które były najcieplejsze i teoretycznie nie były tu w żaden sposób przez Cobalta korygowane, choć przyznam że wolałbym z nimi coś jaśniejszego sparować dla bardziej wyważonego efektu.

Ciekawe obserwacje zanotowałem też z iSine 20 i HD800. Te pierwsze, nawiązując do głośności, potrzebują już tylko 4% i co ciekawe nie ujawniają żadnego szumu tła Cobalta. Brzmieniowo wypada to bardzo podobnie jak w K270/GX, ale z tym zastrzeżeniem, że nie ma się już – przy ogólnym przeświadczeniu o nieco lepszej synergii Reda – wrażenia lub chęci przesiadki od razu na coś innego. Mózg bardzo szybko dostosowuje się do płynnego i przyjemnego przekazu, a w porównaniu do np. Essence STX nie mam w słuchawkach efektu „buły”, który powstaje stricte przez impedancję wyjściową tej karty. Nie dziwi mnie to, bo Cobalt jednak jest układem projektowanym stricte pod sprzęt przenośny i wydajny, a iSine do takich kategorii się spokojnie kwalifikują. Efektywny próg głośności można sobie powiększyć stosując EarBuddy lub IEMatch, natomiast o ile przy iSine teoretycznie „lepiej” synergicznie wypaść powinny DFR i uDAC-5, o tyle porządny zastrzyk wygaru i ogólna płynność dźwięku sprawiająca ogromną przyjemność bez efektu zaduszenia powodują, że Cobalt ma się spokojnie czym bronić.

Na HD800 czuć już było kompromisy (głównie rozmach i zejście basu), bo jednak Sennheisery ze swoich wymagań słyną, ale też nie było to coś, czego nie dało się słuchać, co „nie zagrało”. Zagrało i to nawet fajnie, ale nie tak jak porządna lampa i porządny sprzęt. Ten kto oczekiwał po nim czegoś takiego, powinien zastanowić się nad sobą i swoją najwyraźniej roszczeniową postawą, tudzież ogromną dozą naiwności. W tym hobby jest tak, że czasami naprawdę nie ma zmiłuj i trzeba wydać te pieniądze, a nie wiecznie ślizgać się po aliexpress, DIY i olx w poszukiwaniu „okazji życia”. Cobalt jest z gatunku tego sprzętu, gdzie po prostu klika się przycisk Kup teraz, płaci, dostaje sprzęt, podłącza i słucha muzyki aż uszy odpadną, nie spoglądając za siebie. Taki sprzęt lubię i takiego szukam preferencyjnie sam dla siebie.

Dla przeciwwagi dopowiem, że LCD-XC podłączone standardowym nawet kablem potrafiły mi na Cobalcie tak przycedzić basem, że aż mi się za przeproszeniem kukle trzęsły, a czyniły to na Council Of Nine – Above Human:

 

 

Także to też nie jest tak, że Cobalt basu nie ma, a cały czas jedynie zderzamy się z problematyką synergii i dopasowania słuchawek możliwościami do urządzenia. Że HD800 potrzebują więcej „zupy” od XC wiem od chwili gdy porównałem ze sobą te dwie pary, ale wiele osób mylnie sądzi, że „łooo Panie planary to bez elektrowni nie napędzisz” i zapewne przekonanie to funkcjonuje w oparciu o starsze HiFiMANy HE-4/5/6 oraz bardzo stare konstrukcje magnetostatyczne z dawnych lat (Yamaha chociażby). Sęk w tym że od tamtej pory sporo się zmieniło i teraz takie modele jak współcześnie oferowane HiFiMANy, Audeze, wszystko to wymaga bardziej jakości, aniżeli mocowego potencjału. XC wyjątkiem od tego nie są i jak się okazuje, nie mają żadnego problemu z dogadaniem się na każdej z tych płaszczyzn z Cobaltem. Oczywiście jeśli przesiądę się na swój stacjonarny system, dostaję tego wszystkiego jeszcze więcej, jeszcze lepiej, ale kosztuje on kilkanaście tysięcy sumarycznie i zajmuje dedykowaną mu komodę, a nie 1000 zł i jeszcze miesząc się w dłoni. Także kompromisy kompromisami, ale w zamian dostajemy naprawdę sporo miejsca i ułatwień użytkowych.

 

Podsumowanie

Widziałem na temat Cobalta trochę głosów sceptycznych (czasami tylko dlatego, że to ESS Sabre – nie ma to jak hejt kostkowy), ale i też takie dosyć mocno entuzjastyczne, żeby nie powiedzieć wręcz emocjonalne. Patrząc jednak na spokojnie, najnowsza ważka wywołuje u mnie wrażenia jednoznacznie pozytywne. Mimo, że jest to wciąż 1000 zł, musiałbym sam osobiście troszkę kombinować, aby w tej cenie uzyskać efekty porównywalne na poziomie całościowym – jakości + poręczności + obsługi. Słuchało mi się jej bardzo przyjemnie, przy czym najbardziej przypadło mi do gustu wyważone, przemyślane strojenie i nie robienie z siebie czegoś dziwnego na siłę. I o dziwo świetnie sprawdziło się z iSine 20, które użytkuję sobie z dodatkami od iFi Audio wraz z tytułem słuchawek mających najwięcej godzin przegranych z Cobalta.

Skompletowany system odsłuchowy z iSine 20

W wielu pozostałych przypadkach brzmienie było przyjemniejsze od Essence STX, którego stroję na większą neutralność po to, aby pokazywał właśnie kiedy takie układy jak Cobalt cokolwiek z dźwiękiem staraj się zrobić i odejść od tej takiej suchej neutralności. A że AudioQuest od niej odchodzi i to z klasą wątpliwościom nie ulega. Sam myślałem nawet jakiś czas temu nad Redem, ale to co pokazał Cobalt bardzo mnie do niego przekonało i to na tyle, że będę chciał go nabyć na użytek własny i blogowy, zamiast przytaczanego tu już uDACa-5, który brzmieniowo, a w szczególności scenicznie, bardzo mi się podobał. Poza tym od razu mam w zestawie kabelek USB-OTG na USB-C. No i ten kolor…

 

 

Sprzęt na dzień pisania recenzji (31.10.2019) jest do kupienia w cenie 999 zł w salonach Top HiFi.

 

Zalety:

  • bardzo mała i zwarta konstrukcja
  • banalna, bezproblemowa obsługa
  • dobry DAC od ESS na pokładzie oraz praca w trybie USB OTG
  • DragonTail USB-C w zestawie
  • wysoka głośność na wyjściu
  • cyfrowa regulacja oznacza brak problemów z balansem kanałów
  • zupełny brak szumów własnych bez względu na impedancję słuchawek
  • brak problemów ze współczynnikiem tłumienia nawet na wydajnych i czułych słuchawkach
  • brak jakichkolwiek przebić od komputera (przynajmniej u mnie)
  • bardzo przyjemne, naturalne i rozdzielcze brzmienie o dużej płynności i organiczności
  • wysoka ogólna jakość dźwięku
  • duża uniwersalność w kontekście ogromnej większości słuchawek
  • naprawdę niezła scena realizowana we wszystkie strony
  • bardzo dobra holografia jak na takie maleństwo
  • mimo wszystko naprawdę akceptowalna cena w stosunku do oferowanej jakości dźwięku w porównaniu do innych urządzeń

Wady:

  • ograniczenia wynikające bezpośrednio z konstrukcji urządzenia (np. jedno wyjście słuchawkowo-liniowe), a o których uczciwie trzeba wspomnieć
  • scena „prawie tak dobra” jak w uDACu-5, choć wciąż spora jak na takie urządzenie
  • szkoda że nie ma wsparcia dla DSD i jeszcze wyższych częstotliwości próbkowania
  • konieczność ostrożnego obchodzenia się z głośnością

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

34 komentarze

  1. Witam, zaintrygował mnie element recenzji przy s16/s6. Czy warto zainteresować się cobaltem, jeżeli mam s16 aune i hifiman x v2 oraz akg k550? To w zasadzie 1/3 ceny aune, a minimalizm jak najbardziej w moim przypadku pożądany.

    • Witam,
      Nic nie stoi na przeszkodzie aby spróbować – zawsze jest w razie czego możliwość zwrotu w terminie 14 dni jeśli zakupy są dokonywane przez Internet. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że kiedyś miałem S16 jako tor główny, potem S6 jako tor drugorzędny, a obecnie użytkuję właśnie Cobalta, którego brałem głównie pod iSine 20, ale i z perspektywą ewentualnej przesiadki na i3/i4. W prostej linii S6 udało mi się zastąpić odpowiednio ustawionym Essence STX, choć nie jest to oczywiście ta jakość, chyba że znów wymienię kości OPA na nieposiadane już SS V5i.

  2. Witam, przeczyłem Pana opinię, jako jedną z wielu recenzji Cobalta, śmiem twierdzić może i najlepszą, rzetelną w pełni. Moje zapytanie jak produkt Audioquest’a ma się do iBasso DC02, kosztującego praktycznie 25% Cobalta? O ile miał Pan styczność, prosiłbym o odpowiedź

    • Witam,
      Dziękuję za ciepłe słowa. Nie miałem styczności, ale osobiście nie spodziewałbym się aż takich rezultatów.

  3. Czy zna ktos tego typu urzadzenie dzialajace z IPhone? Na wynalazkach audioquesta drop dzwieku po kilku sekundach. To samo podobno z dedykowanymi dacami fiio.

    • Jeśli problem występuje na różnych urządzeniach, to raczej nie jest to ich wina. Albo coś w telefonie, albo wina adaptera. To właśnie on często powoduje problemy. Niektórym ludziom problemy sprawiał nawet oryginalny adapter AQ. Sam używam iFi OTG, ale nie mam iPhone.

  4. Czy Cobalt wpłynie lepiej na brzmienie AudioQuest NO, czy jednak te słuchawki potrzebują dokładnie tego co oferuje RED? Po lekturze Pańskiej recenzji zestawu NO + RED bardzo ciekawi mnie, czy w tym przypadku dopłata do Cobalta jest opłacalna? Pozdrawiam serdecznie!

  5. Mialem okazję przetestować Cobalta i SpectraX Nextdrive’a.
    Pod względem muzycznym SpectraXwypadła ciut lepiej, natomiast pod względem praktycznym jest to konstrukcja bardziej delikatna i mniej praktyczna i pewnie przy zakupie skłaniałbym sie ku Cobaltowi.
    P.S. może warto się pokusić o recenzję SpectraX ?

  6. Witam , bardzo rzetelna i konkretna recenzja.
    Posiadam Audio Technica ATH-M50X , czy pod względem ogólnej jakości dźwięku lepiej się zgra Red czy Cobalt ?
    Pytam , ponieważ szukam źródła , które doda większej szczegółowości w scenie i wyciągnie wokal na wyższy priorytet.Pozdrawiam.

    • Witam,
      Dziękuję, ale gdyby taka rzeczywiście była, odpowiedziałaby swoją treścią na to pytanie. Zwłaszcza że opisałem oba urządzenia na blogu.
      Pozdrawiam.

  7. Cobalt przy używaniu wraz z ifi ear buddy ma trochę wyższą temperaturę niż bez używania tego dodatku, czy nie ma on negatywnego wpływu na żywotność cobalta? Pozdrawiam

    • Mojej sztuce nic się nie dzieje. Pracowała z EarBuddy i IEMatch. Ale nie zauważyłem aby temperatura układu była wyższa przez zastosowanie tychże komponentów. Raczej nic nie powinno się stać. Jeśli urządzenie robiłoby się wyraźnie gorące, wtedy faktycznie można byłoby się zastanowić.

  8. Witam, mam pytanie a mianowicie czy słuchawki Audio Technica ATHMSR7B + Cobalt będą dobrym połączeniem czy w tej cenie znajdzie się jakieś lepsze połączenie. Pozdrawiam

    • Witam,
      Jest to jedno z wielu możliwych połączeń, ale nie spodziewałbym się osobiście po takim połączeniu złych rezultatów.

  9. Hej,!

    Obecnie posiadam dac sabaj da2 (ESS SABRE9018Q2C) w połączeniu z ATH-M50x. Czy ten Colalt zrobiłby różnicę w tych słuchawkach ? W przyszłości planuję zakup również Audeze Mobius 🙂

    Pozdrawiam.

  10. Witam,

    Z tego co wywnioskowałem z recenzji na podstawie porównania do STXa Cobalt niekoniecznie może stanowić upgrade dla AIMa SC808 (4xV5iD, wymienne wszystkie OPA). Czy dobrze rozumiem? Porównywałem AIMa z AQ Red i Redowi wg mnie sporo brakuje mu do AIMa na Bursonach (szczególnie separacja, scena, dynamika).

    Uprzejma prośba w jakim kierunku rozglądać się w takim razie, aby „wejść” na wyższy poziom jakości dźwięku w kwocie powiedzmy do 2 tys. zł? Interesują mnie tylko słuchawki, słucham różnorodnej muzyki. Czy lepiej podpiąć wzmacniacz słuchawkowy po RCA czy raczej już nowy DAC + wzmak? Dodam, że mam też 3xV5 + V6 Vivid, ale docelowo raczej pozostanę przy 3xV5i + V6 Vivid/Classic na buforze słuchawkowym.
    Posiadam wiele słuchawek i pewnie kolekcja będzie się zmieniać. Ciągle szukam tych odpowiednich.. Może zostawienie AIMa i dołożenie do niego wzmacniacza po RCA, który oferowałby cieplejsze i ciemniejsze brzmienie byłoby elastycznym wariantem dającym możliwość uzyskania liczniejszych synergii?

    Obecnie posiadam AQ Nighthawk, Fostex T50RP (po modyfikacjach własnych, tj. nowe pady i wkładki zakrywające przetwornik), Final Sonorus VI (zmienione pady), DT150.
    Dodatkowo: Sennki 660s, Sundara, AKG K550, Meze 99 Classic ale te planuję sprzedać.

    Z góry dziękuję za wszelkie sugestie.

  11. Panie Jakubie. Bardzo dziękuję za recenzje Cobalta. Parę dni temu zdecydowałem się na zakup tego urządzenia (po wstępnych odsłuchach w sklepie). Jest to urządzenie którego szukałem! Przenośne, małe, zgrabne, nie uwiązujące mnie do jednego miejsca. W połączeniu z również polecanymi przez Pana Aune E1 tworzą mega wygodny i niesamowicie mobilny zestaw. Nie znam się na tyle aby ocenić synergię zestawu. Ale przyznam, że jest to pierwsze połączenie w którym nie marudzę na nic (jest to również mój pierwszy tak drogi zakup przenośnego audio).
    Teraz czuję, że muzyka mnie oczarowuje tak jak powinna i za to serdecznie dziękuje 🙂

  12. Witam,
    Czy połączenie Audeze LCD-1 z Cobaltem podłączonym do telefonu z Androidem będzie właściwym wyborem? Pozdrawiam

  13. Witam,
    Mam pytanie – czy jest sens używać Dragonfly Cobalt w zestawie ze słuchawkami wysokoomowymi takimi jak Beyerdynamic dt1990 pro (250 Ohm) + smartfon? Zamierzam takie sobie kupić i nie chciał bym się naciąć. Na anglojęzycznych forach piszą że można, ale nie wykorzysta się w pełni możliwości tych słuchawek.

  14. Witam,
    Mam krótkie dwa pytanka czy dragonfly cobalt napędzi Audeze lcd 2 na 100% swoich możliwości czy lepiej poszukać czegoś lepszego, ewentualnie co mógłby Pan polecić w rozsądnych pieniądzach do napędzenia tych słuchawek.
    Pozdrawiam

  15. Witam
    Czy mogę użyć słuchawek o impedancji 12 Ω z DragonFly Cobalt ?
    Pytam ponieważ cytuję: „Zaleca też, aby słuchawki nasze nie ośmielały się przekraczać 16 Ohm minimum.”
    Czy może się stać coś słuchawkom?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *