Włoski Pathos można powiedzieć niemalże szturmem wbił się poprzednim razem w moje odsłuchy i ich hybrydowy Aurium był jednym z najciekawszych urządzeń, jakie miałem okazję testować w 2018 roku. W 2019 jak na razie zapowiada się, że prym będzie wiódł Converto MK2, jako integra zbierająca schedę po pożegnanym z różnych powodów parę miesięcy temu Conductorze V2+. Na całe szczęście sprzęt wymienił mi się na tyle płynnie, że można było napisać całą recenzję przez pryzmat nie tylko ponad dwuletniego posiadania tego urządzenia, ale dosyć akuratnych porównań bezpośrednich i co najważniejsze z perspektywy cały czas tych samych słuchawek oraz tego samego wzmacniacza (rzeczonego Aurium). Recenzja będzie więc bardzo długą analizą wszystkich wad i zalet, nowych okoliczności użytkowych, obserwacji synergicznych z wieloma różnymi słuchawkami, które posiadam lub miałem na warsztacie w okresie dwóch długich miesięcy testowania Converto wzdłuż i wszerz.
Dane techniczne
- Układ DAC: ESS9018K2M
- Maksymalny tryb pracy USB (PCM): 32 bit, 384 kHz
- Maksymalny tryb pracy S/PDIF: 32 bit, 384 kHz
- Tryby pracy dekodera DSD: DSD64, DSD128
- Dynamika: 120 dB
- Odstęp sygnał-szum: -110 dB
- THD: <0,01%
- Impedancja wyjściowa: < 30 Ω
- Maksymalny poziom wyjściowy (tryb liniowy): 3,2 VRMS
- Maksymalny poziom wyjściowy (tryb PRE): 0 – 6,3 VRMS
- Stopień analogowy: w pełni zbalansowany, zerowa pętla zwrotna, klasa A
- Pobór mocy: 10 W
- Waga: 2,5 kg
Wyjście słuchawkowe 6,3 mm
- Moc maksymalna (dla 16 Ω): 1000 mW
- Impedancja wyjściowa: < 0,2 Ω
- Maksymalny poziom wyjściowy: 7 VRMS
- Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 100 kHz
- THD: <0,02%
Zawartość opakowania
- Pathos Converto MK2
- kabel zasilający
- zasilacz sieciowy
- instrukcja obsługi
Jakość wykonania i konstrukcja
Pathos Converto MKII przychodzi do nas zapakowany identycznie jak Aurium i w transporcie nie powinno nic złego się przydarzyć, o ile jakiś zawistny kurier nie będzie próbował rozjechać nam pakunku swoim Transitem w myśl haseł „bo co może się stać?” i „na biednego nie trafiło”. Podejrzewam, że tak też stało się z jednym z polskich wzmacniaczy, którzy przyjechał do mnie z dosłownie wyrwanym transformatorem, choć pudełko nie było uszkodzone z zewnątrz. Mocne siły musiały na niego oddziaływać, inaczej nie wiem jak można byłoby wyrwać trafo z podstawy. W każdym razie przypomniało mi to o tym, jak mimo wszystko ryzykowne jest transportowanie drogiego sprzętu audio i dlaczego zabezpieczanie go, nawet w kilkukrotne opakowanie, powinno być priorytetowe i wcale nie jest zbędną przezornością.
Wyposażenie
Tak samo jak w Aurium, czyli kompletnie żadnych dodatków. Kompletnie nie. Dostajemy tylko zasilacz sieciowy, kabel zasilający i instrukcję. Producent prawdopodobnie wychodzi z założenia, że nabywca jest już wyposażony w odpowiednie okablowanie albo planuje je sobie dobrać wedle własnych potrzeb, ale gdyby w zestawie dano nawet prosty kabel USB-B, umożliwiłoby to przynajmniej sprawdzenie urządzenia wprost z pudełka.
Elektronika
Sercem urządzenia jest DAC ESS9018K2M, wspierany przez odbiornik SPDIF Cirrus Logic CS8416 czy mikrokontroler AVR Atmel ATMEGA32. Rolę układów buforujących pełnią dwie kości SSM2142 od Analog Devices. To m.in. nim Converto zawdzięcza konwersję sygnału BAL do SE.
Sygnał zbalansowany jest obsługiwany przez dwa znacznie mniejsze układy SSM2141, również od AD. Konwerterem USB jest doskonale znany XMOS, ale w wersji zmodyfikowanej do pracy ze sterownikami od M2Tech, o czym zaraz dodatkowo powiem kilka słów. Wersja MK2 różni się od poprzedniej wersji MK1 komponentami oraz wyglądem (spójnym z Converto EVO i Aurium).
Wszystko jest bardzo ładnie utrzymane i schludnie polutowane, rozplanowane na kilku mniejszych płytkach nabudowanych, a czasami wręcz dolutowywanych kabelkami do płytki głównej zajmującej całą dostępną przestrzeń w środku. Płytka ta jest wspólna dla różnych wersji Converto, bowiem nosi na sobie oznaczenia z wersji EVO, wyposażonej w moduł sieciowy/bezprzewodowy oraz złącze USB.
Potencjometr na oko wygląda na ALPSa, ale o jego nietypowym zachowaniu powiem więcej przy okazji opisu obsługi. Zresztą wielu rzeczy można domyślić się już ze zdjęcia.
Wejścia i wyjścia
Wybór źródła koresponduje z kolejnością gniazd z tyłu urządzenia widzianymi od góry, gdy sprzęt jest zwrócony ku nam frontem. Jeśli patrzymy od tyłu, numeracja zaczyna się od strony prawej. Dwa pierwsze to USB-B 2.0. Tak, Converto MKII posiada aż dwa gniazda USB. W pierwszej chwili myślałem, że jest to rozwiązanie rodem z Chorda TT, czyli USB „zwykłe” i „audiofilskie”, ale okazuje się, że oba działają dokładnie tak samo i mają te same parametry. Jedyne zachowanie różnicujące było takie, że na wszystkich wejściach nie-USB Pathos widziany jest w systemie z perspektywy pierwszego gniazda. Gniazdo nr 2 widoczne jest tylko gdy przełączymy się na nie bezpośrednio. Oczywiście przy sytuacji, gdy oba gniazda są obsadzone kablami prowadzącymi do tego samego PC. Nie wiem czemu zdecydowano się na ten krok, ale umożliwia to pracę w ten sposób nie tylko z dwoma komputerami jednocześnie, ale też testy kabli USB na zasadzie A-B oraz – co chyba najbardziej z mojej perspektywy istotne – możliwość przypisania APO Equalizera z podpiętą wtyczką Audeze Reveal bezpośrednio do osobnej nitki cyfrowej bez użycia dodatkowych nadajników cyfrowych i do tego na żądanie (urządzenie USB znika jak pisałem z systemu po przełączeniu się w inne wejście niż nr 2).
Następnym w kolejce jest złącze S/PDIF optyczne. Czwartym klasyczny COAX. Piątym zaś jest wejście analogowe RCA, bowiem Converto pracować może także jako wzmacniacz, tak samo jak Conductor. Pozostałe gniazda to wyjścia: jedno słuchawkowe single-ended (brak niestety wyjścia BAL), jak również umieszczone z tyłu pojedyncze pary RCA i XLR (sam DAC mimo wszystko jest zbalansowany). Dziwne podejście Pathosa do tematu, ale tak samo i w Aurium nie zdecydowano się na taki krok. Byłoby chyba jednak jeszcze dziwniejsze, gdyby Converto miał wyjście XLR na słuchawki, a mocniejszy i bardziej do tego predysponowany Aurium nie.
Obsługa
Sprzęt wizualnie sprzęt prezentuje się identycznie jak Aurium. Wszystko na pierwszy rzut oka jest takie samo, co najwyżej jeden pasek (dioda) doszła z przodu. A no i potencjometr ktoś ustawił na środku. Chwytamy, próbujemy przekręcić, nie da się. Pokrętło wraca do pionu.
Okazuje się, że Converto posiada potencjometr w pełni cyfrowy, a pokrętło jest tak naprawdę manipulatorem lewo-prawo, coś jak joystick. Wychylenie odbywa się w zakresie 30 stopni w lewo lub w prawo. Wskazanie potencjometru rozwiązano tak, że realnym wskaźnikiem jest jedna z kilkunastu niebieskich diod znajdujący się we wnęce wraz z gałką. Rozwiązanie ciekawe, choć wędrówka z początku skali na koniec zajmuje trochę czasu, a sam próg, jeśli oczywiście patrzeć z perspektywy sprzętu pomiarowego, jest dosyć czuły (180 pozycji), więc mimo regulacji co 0,5 dB, trudno jest czasami ustawić dokładną wartość. Na słuch i w normalnym użytkowaniu kompletnie nie ma się z tym problemu, a nawet się tego nie słyszy, ale taka rzecz rzuciła mi się w oczy przy eksperymentalnych pomiarach zakresu pasma przenoszenia efektywnego w pętli zamkniętej.
Przy tej okazji nie radzę patrzeć na wprost diod – rażą i to mocno. Na szczęście tylko one.
Sterowanie przyciskami urządzenia jest identyczne, jak w przypadku Aurium, a więc lewy przycisk to włącznik, prawy to selektor źródła. Te symbolizowane są przez 5 pionowych pasków z dymionej pleksi. Po raz kolejny nic nie jest tu opisane, trzeba operować na pamięć. Zmiana źródła jest stosunkowo wolna (przytrzymanie przycisku jest najszybsze, ale to wciąż ok. 1 sekunda na przełączenie się) i odbywająca się jak w Conductorze: tylko w jedną stronę. Choć tam akurat ratował nas często pilot, którego tutaj nie uświadczymy. Urządzenie posiada za to miękkie wyłączenie, które całkowicie odcina zasilanie, również od DACa (znika z systemu). W Conductorze tego nie było, przez co w pewnym momencie – głównie po wielodniowym podłączeniu do PC, który był skonfigurowany na podtrzymywanie zasilania na gniazdach USB, mogło powodować wzbudzanie się elektroniki na płytce DAC. Miękkiego wyłącznika także ów nie posiadał.
Tak jak Aurium posiadał dodatki w postaci pokręteł balansu i wzmocnienia, tak i Converto nie przybywa z pustymi rękami. Zyskujemy tu bowiem sterowanie zachowaniem się potencjometru względem wyjść tylnych i możliwość przełączania się między trybem LO (liniowym) i PRE (przedwzmacniaczem). Wyjścia tylne, co jednak trzeba zauważyć, działają na zasadzie automatycznego wyciszenia – wpięcie słuchawek wycisza wyjścia tylne.
DAC posiada swój mały sekret, a dokładniej przycisk RESET, widoczny na jednym ze zdjęć elektroniki. Teoretycznie aby się do niego dostać, trzeba otworzyć obudowę urządzenia, odkręcając 4 śruby boczne i zdjąć pokrywę, często ryzykując uszkodzenia grafitowego i mieniącego się lakieru. W rzeczywistości projektanci zrobili tak, że przycisk ten znajduje się dokładnie nad trzecią dziurką od lewej po lewej stronie w pierwszym rzędzie. Wystarczy więc długa wykałaczka i jakieś małe światełko do pomocy, albo… instrukcja obsługi, która precyzuje, że wyprowadzenie przycisku jest również na zewnątrz pod postacią czerwonego guzika na spodzie obudowy. Otwarcie obudowy będzie więc konieczne tylko wówczas, gdy przepali się nam bezpiecznik topikowy – znajduje się tuż przy gnieździe zasilającym.
Właściwie jedyną rzeczą, która mnie przy Converto jakkolwiek irytowała, to bardzo długi czas startu, wynoszący dokładnie 27 sekund od naciśnięcia włącznika do zaskoczenia przekaźnika sygnału. Jest to czas dłuższy nawet niż w Aurium (23 sekundy) i zastanawiający pod kątem konieczności. No ale powiedzmy że nie ja jestem inżynierem odpowiedzialnym za to urządzenie i być może było za tym idące usprawiedliwienie.
Pobór prądu i temperatury
Kultura pracy urządzenia nie pozostawia żadnych roszczeń i życzeń. Wszystko jest w naprawdę świetnym porządku i Converto niemal w ogóle się nie grzeje. I to nawet nie w stanie „wolnostojącym”, a z Aurium nad sobą, co teoretycznie limituje mu wentylację. Mimo to temperatura nie wynosiła na oko (a raczej na palec) nawet tej ludzkiego ciała. Tak samo zasilacz, który zastosowano identyczny, jak w Aurium.
Ponieważ jakiś czas temu proszono mnie o wykonywanie pomiarów realnego poboru prądu, recenzja Converto będzie pierwszą, która ujmie w sobie taką procedurę. W trybie czuwania pobór prądu wynosi 0,3 W. Podczas inicjalizacji i rozgrzewania: 6,3 W. Po załączeniu – odpowiednio 6,7 W dla trybu liniowego oraz 6,5 W z podłączonymi słuchawkami. 6,6 W odnotowałem podczas odtwarzania muzyki na słuchawkach (LCD-2, połowa skali głośności, USB) oraz 6,9 W dla trybu liniowego.
Dla porównania hybrydowy Aurium odnotowuje:
- 0,7 W podczas spoczynku
- 27,8 W gdy ma miejsce proces rozgrzewania lamp
- 28,1 W podczas pracy
Widać więc i czuć, że wzmacniacz Pathosa zjada więcej energii i tak samo wydziela jej do otoczenia pod postacią ciepła zdrowo mocniej, niż integra. W końcu brak lamp i inna konstrukcja.
Sterowniki
Sterowniki USB instaluje się gładko i przyjemnie, a to dlatego, że jak pisałem to doskonale znany nam XMOS z oprogramowaniem przygotowanym przez M2Tech. Niestety Pathos nie chciał działać na sterownikach zainstalowanych dla S6/Conductora. Jakby na pocieszenie, zyskujemy za to sterowanie buforem, które przy Bursonie było możliwe tylko na jego starych, fabrycznych sterownikach. A także bardzo sensowny sterownik ASIO/DSD, który na Conductorze niespecjalnie mi się przyznam przydawał, a tutaj dostarcza jeszcze o kapkę więcej czystości i precyzji.
Podczas pracy znalazłem właściwie tylko jedną rzecz, mianowicie jeśli w trybie ASIO/DSD (np. odtwarzając muzykę Foobarem) inne aplikacje będą próbowały uzyskać dostęp do urządzenia źródłowego, powrót na odtwarzanie w trybie standardowym nie będzie możliwy (brak dźwięku i progresu na pasku odtwarzania). Trzeba wtedy uruchomić panel sterownika i zmienić bufor na cokolwiek, a odtwarzanie znów będzie możliwe.
Przygotowanie do odsłuchów
Sprzęt był testowany jak pisałem na początku przez bardzo długi czas (ok. 2 miesięcy) i obejmował wszystkie złącza oraz kombinacje z posiadanym przeze mnie sprzętem z tego okresu, z jakim tylko można było sobie wymyślić jego sparowanie. Wchodziły w to także słuchawki, które nie miały jeszcze swojej recenzji oraz takie, które jej mieć nie będą z racji słabych wyników oraz – niestety – braku czasu na spisanie tego wszystkiego. Niemniej sprowadza się to do tego samego, co miało miejsce przy K1000, a więc chęci bardzo, ale to bardzo dokładnego przetestowania sprzętu, który po pierwszych odsłuchach okazał się być bardzo obiecujący i po tych dłuższych nie ujmował nadal temu wrażeniu.
Sprzęt testowy użyty do stworzenia tejże recenzji:
- Konwertery C/A: Burson Conductor V2+, Aune S6, AudioQuest DragonFly Red, NuForce uDAC-5,
- Wzmacniacze słuchawkowe: Pathos Aurium, Aune S7, Nobsound NS-08E,
- Wzmacniacze kolumnowe: Yamaha A-S201, Yamaha M-35, Nobsound NS-01G PRO, Nobsound NS-15G PRO,
- Karty dźwiękowe: Asus Xonar Essence STX (2x MUSES8820 + LM4562NA), AIM SC808 (3x Burson SS V5i),
- Kolumny głośnikowe: KEF Q80,
- Okablowanie cyfrowe: ViaBlue KR-2 Silver USB, ViaBlue H-FLEX,
- Urządzenia filtrujące i kondycjonujące: iFi Audio iSilencer3.0, DC iPurifier2, AC iPurifier.
Słuchawki testowane w ramach tej i innych recenzji na Converto MK2:
- Audeze: LCD-2F (fabryczne i zmodyfikowane akustycznie), LCD-XC, LCD-X (zmodyfikowane akustycznie),
- Audio-Technica: ATH-SR9, ATH-MSR7b, ATH-MSR7SE, AD2000X,
- AKG: M220 Black (zoptymalizowane akustycznie + zmodyfikowane do wersji K240 MKII Made in Austria), K172 HD, K240 DF, K240 Monitor, K242 HD (Made in Austria), K270 Studio, K340 ES-D, K1000 (zoptymalizowane akustycznie),
- Edifier: H880, W820, W830,
- Etymotic Research: HF2
- McIntosh: MHP1000,
- Sennheiser: HD800,
- Verum: Model One.
Ponieważ staram się zawsze podchodzić do testów od strony jak najbardziej równorzędnego gruntu, mimo testowania Converto razem z akcesoriami filtrującymi od iFi Audio na końcowych etapach, przez jakieś 70-80% odsłuchów wszystko odbywało się w identycznych warunkach (tj. brak jakiejkolwiek filtracji), z tych samych listew antyprzepięciowych, gniazdek, przy użyciu tych samych kabli oraz sterowników bez aktywnego trybu ASIO/DSD. Pozostałe 20-30% to już odsłuchy w trybie ASIO lub DSD z dodatkami filtrującymi i tym samym mniejsza lub większa maksymalizacja efektów końcowych celem wyciągnięcia ze sprzętu całego „miodu”.
Jakość dźwięku
Converto na początku mnie trochę zaskoczył, ponieważ zrealizował jeden ze scenariuszy, którego mimo wszystko nie spodziewałem się tu usłyszeć. Założenia były bowiem dwa: albo będzie to pogłębienie efektu generowanego przez Aurium, albo stanięcie wobec niego w pozycji komplementarnej i trochę na sztorc.
Nie będę bawił się w żadne wysublimowane wynurzenia i eufemizmy audiofilskie, tylko powiem wprost na samym początku czym jest Converto: to Aurium bez lamp, z dokładniejszymi skrajami i bliższym (jaśniejszym) sopranem, ustawiającym się w efekcie w układzie bas -> góra -> średnica, ale bez wycofania tego ostatniego.
O ile bas a’la Aurium nie ulega jakiejś specjalnej, ilościowej zmianie i wzmacniacz ten ma tu nadal sporo do powiedzenia w zakresie przede wszystkim mocy, to w przypadku średnicy pojawia się przebłysk lekkiego poluzowania przestrzeni między źródłami pozornymi, nadal balansując świetnie między nasyceniem a porządnym technicznym ułożeniem wszystkiego, tak jak byśmy sobie tego życzyli w sprzęcie za 7000 zł.
Sopran natomiast dostaje dodatkowego detalu i tu wystarczy przełączyć się na wyjście słuchawkowe Converto, aby poczuć wpływ ten jeszcze mocniej. Okazuje się, że integra gra trochę podobnie do Hegla HD20, a więc na planie lekko V-kowatym, nastawionym na solidny, rytmiczny dół oraz detaliczną i rozciągniętą górę, ale nie bawiącą się w audiofilskie czarowanie, a bardziej w maksymalną w tym wszystkim rozdzielczość i szczerość, a dopiero potem w czary mary. To słowo najbardziej tu zresztą pasuje – szczery sopran, dokładny i podawany w równy, kontrolowany, rzetelny sposób, który dopiero w starciu z czymś innym, bardziej neutralnym okazuje się, że nie przepalony, wcale nie przejaskrawiony, a po prostu rozciągnięty. To on tak ładnie wpływa na Aurium korekcyjnie, ale też różnie można na to patrzeć.
Można zarówno przywitać tą zmianę z otwartymi słuchawkami, że tak powiem, ponieważ sprzęt wyraźnie stara się uzupełnić Aurium brzmieniowo, ale też można patrzeć na to z perspektywy próby uzupełnienia właśnie tych aspektów, które definiują fantastyczne i eufoniczne brzmienie tego wzmacniacza. Na pewno nie jest to jednak łapanie upadającego noża, ponieważ o ile system sumarycznie spotyka się gdzieś pośrodku, to ani Aurium nie gubi swojego charakteru, ani też nie jest niewrażliwy na to, co dostanie ze źródła. HD800 i K1000 potwierdziły te obserwacje, ponieważ wzmacniacz faktycznie pozytywnie zareagował na obecność Converto ponad S6, ale też stał się troszkę jaśniejszy. Z tym idą natomiast kolejne korzyści, bo wraz z jasnością pojawiła się czystość, świeżość, rozdzielczość i uczucie wspomnianej komplementarności. Bardzo szybko więc można przestać aż tak bardzo tęsknić za klimatem Aurium, który – nota bene – przecież przed chwilą słyszałem na zdawałoby się neutralnym aż do bólu DACu.
Tak jak wcześniej pisałem, Converto ma trochę wspólnego z Heglem HD20. Nie grają identycznie, więc będzie to bardzo mocne uproszczenie, ale powiedziałbym, że Converto to taka mieszanka HD20 z Aurium, której przyprawiono to, czego mi w recenzji samego Aurium brakowało – wyjścia słuchawkowego. Po nim uzyskujemy praktycznie ten sam dźwięk, co po wyjściach DACa, a więc Pathos solidnie popracował zdaje się nad uzyskaniem wrażenia spójności i jednorodności tego urządzenia. Podłączałem się swoimi słuchawkami pod Converto, potem przepinałem na Aurium, następnie na S7. Potem brałem Aurium oraz S7 i podłączałem się pod S6. I tak w kółko. Wszędzie wychodziło mi dokładnie to co powinno – jak gra Converto sam z siebie, co daje Aurium, jak reaguje na to wszystko S7, co się dzieje jak zmienię DACa na tych samych wzmacniaczach i słuchawkach. Jednym słowem całość jest tu przewidywalna w tym sensie, że nie czyni psikusów i nie kreuje dziwnych sytuacji z niewiadomymi konkluzjami. Człowiek bardzo szybko jest w stanie poznać sekrety Converto i to, co daje od siebie, co oferuje w zamian i jakim jest urządzeniem.
A jest naprawdę bardzo dobrym, choć nie neutralnym. Z tego względu jest to układ troszkę bardziej pro-konsumencki, bo zarówno jako DAC oraz integra nie jest w stanie pełnić roli „bezwzględnego” punktu odniesienia, płaskiego jak deska i wywalającego wszystko na wierzch. Brak Converto do tego takiej typowej w tego rodzaju sprzęcie zwyczajności. Nie jest to ujma, a jedynie wypunktowanie pewnej cechy, która jest dla mnie taką samą właściwością, jak brzmienie Conductora nastawione na organiczność przy zachowaniu technicznych walorów, nawet mimo bardziej zaśmieconego sygnału DAC analogowym nalotem.
Być może mało osób kiedykolwiek się nad tym zastanawiała, ale czasami w sprzęcie audio trzeba dokonać pewnych wyborów lub iść na kompromisy i dwa systemy w jednym domu wcale nie są przejawem rozrzutności, a wręcz przymusem. Prawda jest taka: albo sprzęt będzie nas czarował, wciągał niczym czarna dziura w bezkres materii dźwiękowej, albo pełnił rolę bezpiecznego i równego punktu odniesienia, rzetelnego przez surowość i troszkę może też taką bezemocjonalność, albo będzie płaskim jak deska i do bólu analitycznym medium, które każdym słuchawkom wyłoży jak uczniakowi to, czym jest i co potrafi. Pathos – choć nie jest to układ jednoznacznie koloryzujący mimo wszystko – prezentuje bardziej tą pierwszą filozofię. Podkreślony bas nieustępujący wcale Aurium oraz przysunięty sopran z zachowaniem odpowiedniego dystansu względem średnicy, niczym konstrukcja przegubowa, to rzeczy definiujące jego eufoniczność i potencjał na zwrócenie uwagi. Do tego skupia na sobie ją jeszcze bardziej, stawiając ten jeden mały jeszcze przecinek w zdaniu, te sławne „lub czasopisma” w postaci sterownika ASIO, dającego jeszcze te kilka procent do jakości dźwięku, czystości góry, dokładności i… ciut większej szerokości sceny oraz holografii. Czyli nadal mamy w ręku sekretną broń.
Choć nadal czułbym się bardziej komfortowo mogąc zainstalować w razie czego „magiczne sterowniki” bezpośrednio od XMOSa, jestem kontent z takiego obrotu spraw, ponieważ DAC wbudowany w Converto jest okazuje się bardziej dopracowany technicznie i wyśrubowany, niż DAC z Bursona. W trybie ASIO/DSD, choć jest to naprawdę te „kilka procent” jakości więcej, to jeśli bierzemy pod uwagę dodatkowo korzystny wpływ wymienianych przeze mnie akcesoriów iFi Audio (AC iPurifiera i iSilencera postanowiłem kupić specjalnie dla Converto), uzyskujemy stare audiofilskie przysłowie, mówiące iż „wszystko ma wpływ na wszystko”. W tym wypadku: żaden pojedynczy element nie spowoduje, że od razu sprzęt błyśnie wyraźnie nowym blaskiem, ale suma takich elementów ostatecznie może zrobić różnicę. Niestety bardzo mało jest sytuacji takich, w których zwykły użytkownik może się o tym przekonać, dlatego też wspomniane 70-80% testu odsłuchowego wykonywane było bez wspomnianych dodatków i w normalnym trybie pracy sterownika.
Synergiczność
Można powiedzieć, że tak jak połączenie Aurium z K1000 skradło swego czasu show przy jego recenzji, tak też rzecz powieliła się przy poczciwych LCD-2 z Converto. Choć musiałem czekać na to sporo czasu, bowiem prawie kwartał szły do mnie oryginalne nauszniki w miejsce Dekoni, które były dosyć ciepłe. Standardowe pady, ale będące już z serii pamięciowej, produkowanej obecnie, uplasowały się między ciepłymi Dekoni Sheepskin, a jasnymi padami fabrycznymi pierwszej generacji. Idealne wyważenie między ciepłem, a jasnością, do tego okraszone świetnym basem płynącym z bardzo dobrej izolacji montażowej. Przyleganie jest bowiem znacznie lepsze niż przy padach starego typu. Converto z tak zmodernizowanymi słuchawkami zagrało tak, że niespecjalnie nawet tęskniłem za – fakt faktem rewelacyjnym brzmieniowo – Conductorem. Jak dokładnie? Zaryzykuję to stwierdzenie, ale referencyjnie. Bas minimalnie ustępuje Aurium mocą, ale jest dokładniejszy. Do tego mocniejszy niż w Conductorze. Ze średnicą nigdy LCD-2 nie miały problemów, więc spasowanie się troszkę bardziej odsuniętego przestrzennie środka nie wpływa na jego wektorowość i zwrócenie wciąż w stronę słuchacza. Sopran z przybliżeniem idealnie komponuje się z naturalnym charakterem Dwójek. Do tego scena, która cały czas zachowuje godną tego przedziału cenowego holografię, a także nie powoduje przesilenia na którąkolwiek z osi. Jednym słowem dźwięk kompletny i mający potencjał na zgryw także z LCD-4.
Mimo to zdecydowałem się jednak nie kusić losu i pozostać przy Dwójkach, głównie z niechęci do zamrażania w tym momencie większych środków w słuchawkach i kontynuowania procesu okazjonalnej sprzedaży prywatnej bardziej, niż byłoby to konieczne, aby móc całość lub większość z nich na ten cel przesunąć. Naprawdę miło jest przy tym móc usłyszeć, że z LCD-2F Burson jednak nie był jedyną słuszną odpowiedzią i że jest jeszcze sprzęt, który jest w stanie mi się z tymi słuchawkami spodobać. Co ciekawe, skoro już mówimy o guście oceniającego, to nie jest tak, że podłączając 2F pod Aurium brzmienie jest w jakikolwiek sposób gorsze. Jest po prostu trochę inne, ma nieco inny charakter, bardziej relaksacyjny. Choć różnica jest względnie mała, głównie z faktu współpracy Converto z Aurium jako DAC, a więc tu i tu fundament jest co do zasady spójny, powodowała chęć przełączenia się wtedy, gdy trafiałem na trochę gorzej zrealizowany materiał dźwiękowy, albo po całym dniu byłem po prostu zbyt zmęczony, aby zdzierżyć niektóre cechy sopranowe. Często widziałem dywagacje na temat tego jak ludziom mogą się podobać HD650, skoro HD600 potrafią zagrać „lepiej” – właśnie dlatego. Bo o ile potrafią, o tyle będą takie sytuacje, w których za muzykalnym, relaksacyjnym i płynnym dźwiękiem HD650 będziemy tęsknić lub ogólnie takowego pożądać w danej chwili. Podobnie, choć w mniejszej skali, jest tutaj. Converto współgra z LCD-2 wspaniale, ale będą takie momenty, w których nasze odbieranie dźwięku być może zostanie zaburzone i wtedy obecność Aurium wcale nie będzie wydaniem dodatkowych środków na próżno.
Converto jest przy tym dosyć uniwersalnym brzmieniowo układem i choć w trybie samodzielnym zagrał mi najlepiej z K270 Studio oraz LCD-2F, świetnie dogadywał się z tańszymi słuchawkami, takimi jak ciężko zmodernizowane AKG M220 Black (równie dobrze można je nazwać K242 PRO). Nie miał specjalnych problemów z poradzeniem sobie także z czymś bardziej nietypowym, jak Audio-Technica AD2000X. Wyśmienita synergia z K270 Studio daje mi także swobodne podstawy ku temu, aby założyć bardzo dobre efekty z bardzo podobnie strojonymi LCD-MX4 oraz LCD-4/4z. Wykonałem do tej pory tyle testów, porównań i konfrontacji, że jestem o tym absolutnie przekonany. Jest to też powód dla którego K270S cały czas posiadam.
Być może zdziwi w tym miejscu fakt, że w ogóle ośmielam się przywoływać jakieś „nędzne” AKG, które w przypadku M220 można dostać dosłownie za grosze, a w K270 Studio – wciąż za godziwe pieniądze będące ułamkiem ceny Converto, ale robię to bardzo celowo i wyjaśniałem to już nie raz i nie dwa, przynajmniej jeśli chodzi o Studio. W przypadku M220, jak pisałem słuchawki są ciężko zmodernizowane, posiadają kompletnie wymienione okablowanie wewnętrzne, dosztukowany kabel słuchawkowy 2,5m z serii AC2, dokładnie taki sam jaki dostępny jest na sklepie, a także mają wymienione przetworniki na parowane DKK32 pochodzące z moich pierwszych poważnych słuchawek: modelu K142 HD, jeszcze Made in Austria. Jest to pierwsza para słuchawek w której pokusiłem się o tak daleko idące modyfikacje i jednocześnie traktując je jako swoistą piaskownicę do testowania tego czy owego. Wyszły z tych operacji mniej więcej bez większego szwanku, toteż służą mi wiernie w testach, grając jaśniej od zwykłych M220, a także głębiej i czyściej od regularnych K240 z tamtych lat. To wciąż klasa mid-fi, ale też wciąż pokazująca to i owo w najmniej spodziewanych momentach.
Niestety już np. K240 DF pasują trochę bardziej do Aurium i choć różnica nie jest duża z racji niższej klasy tych słuchawek, to jednak fakt faktem grają lepiej z cieplejszego wzmacniacza. Tak samo K240 Monitor pisane są raczej rozwiązania bardziej w stronę Fezza Omega Lupi lub ogólnie jaśniejszych, chudszych modeli.
Converto vs Conductor V2+
Względem Conductora, Converto oferuje oczywiście mniejszą moc, ale za to większy „fun” i przyjemność wynikającą z elementarnej eufoniczności i werwy. Organiczność również przewija się tu w tle, ale cały czas to efektowność i jakość skrajów się do nas przebija, naturalnie faworyzując średnicowo grające słuchawki. Teoretycznie Conductor wydaje się układem równiejszym, ale to na Converto słuchało mi się dużej części moich słuchawek po prostu przyjemniej, ponieważ te same cechy między obydwoma urządzeniami są na Pathosie bardziej podkreślone i stąd ten pozytywny kontrast.
Dużą zaletą ponad Conductorem jest też sama sekcja DAC, która nie dość, że jest w pełni zbalansowana (i wyposażona), to jeszcze słyszalnie czystsza i mniej podatna na przebicia oraz interferencję. I nie jest to kwestia krzywego prądu w gniazdku lub jakichkolwiek innych problemów z zasilaniem. W tych samych warunkach Converto zachowuje się po prostu bardziej kulturalnie, przez co można pokusić się nawet o stwierdzenie, że nie potrzebuje on na gwałt akcesoriów kondycjonujących i filtrujących, takich jak ostatnio testowane przeze mnie rozwiązania od iFi Audio.
Wzmacniacz słuchawkowy nie jest też w Converto faworyzowany ponad sekcją DAC i obie te części urządzenia są sobie tożsame. Conductor natomiast faworyzował ten pierwszy element i potwierdzało to już sporo osób. Pierwsze co rzuca się w uszy w tym porównaniu, to brak szumu. Pathos znacznie mniej szumi od Bursona, przez co nadaje się spokojnie także do odsłuchów wydajnych słuchawek. Korzystam na co dzień z potężnie zmodyfikowanych M220 Black, które posiadają 55 Ohmowe przetworniki i one to z Bursonem potrafiły już lekko szumić. Z Pathosem nic takiego nie słyszę.
Ostatnim elementem różnicującym oba urządzenia jest scena. Conductor dawał te kilka cm bliższy wokal przy zachowaniu bardzo dobrej sceny, przede wszystkim holografii. Converto daje natomiast scenę minimalnie mniejszą, ale jednocześnie z ciut bardziej odsuniętym środkiem w komfortowej przestrzeni i – z pamięci bo z pamięci – ale lepszą dokładnością. Stąd moje skojarzenia z Heglem (ale też i poniekąd z Hugo2). Jest ją jednak znacznie trudniej wyłapać w odsłuchach, a już w szczególności docenić, dlatego jestem przekonany, że większość osób porównując je łeb w łeb, może w Bursonie postrzegać scenę za jednoznaczny atut. W moim przypadku jednak uznałem, że większą wartość ma dla mnie czystszy DAC, mniejszy szum, lepsze wyposażenie w złącza, zbalansowane XLRy i eufoniczne brzmienie. Suma wielu zalet i zdolność do jednego kompromisu jednym słowem.
Jakoby tematem pobocznym i trochę poza oceną porównawczą między tymi dwoma urządzeniami jest też jeszcze jeden kontrast, a mianowicie awaryjność. Choć mój egzemplarz miałem dokładnie 2 lata i 4 miesiące, podczas których nie miałem z nim krytycznych problemów technicznych, dochodziło do mnie trochę niepokojących sygnałów co do dziwnego zachowania się tych urządzeń oraz modeli z niższych serii wprowadzonych już w późniejszym okresie. Wliczać w to można raptowne skoki głośności, które przy mocy tego urządzenia były wręcz niebezpieczne dla zdrowia i sprzętu, problemy ze zniekształceniami czy bardzo szumiący jeden kanał. Nie było tego dużo, ale jednak było. Uwzględnić należy jednak znacznie większą popularność Conductora na rynku oraz jego większy staż na tle Converto MK2, jednak nawet z poprzednimi wersjami nie natrafiłem na jednoznacznie sygnały o problemach technicznych takich, jak wymienione wyżej. Z Bursonem na całe szczęście ten gorzki kielich mnie zdaje się minął.
Converto vs Aune S6 + S7
Tytułowy zestaw porównuję dlatego, że teoretycznie pakiet ma większe możliwości od Converto (wyjścia BAL) i kosztuje 2000 zł mniej, choć nie licząc kosztu kabli XLR. Jak to wszystko wypada? W zasadzie zgodnie z przewidywaniami. S6 + S7 grają bardziej na szerokość niż głębokość scenicznie, z lżejszym basem, mniej nasyconym dźwiękiem, jaśniejszym sopranem. Jest po prostu równiej i bardziej neutralnie. To właśnie na tym tle, ale też i Essence STX czuć, że Converto wcale nie ma sopranu jasnego w sensie stricte, a jest on po prostu przybliżony na tle Aurium i nadal mimo wszystko minimalnie cieplejszy od zestawu Aune.
O ile pakiet Aune jest naprawdę fajny w wielu sytuacjach, jednak nie bez powodu stosowałem go jako benchmark, tak samo jak STXa, do testów słuchawek wówczas, gdy potrzebowałem w pełni neutralnego toru, aby pokazać samemu sobie słuchawki takimi, jakimi są. Wiele osób szuka takiego przekazu, chcą „usłyszeć to jak sprzęt naprawdę gra”, ale prawda jest taka, że to właśnie koloryzacja jest przyjemniejsza. Takie „słodkie kłamstewka”, można powiedzieć. Czy to źle? Zapytajmy posiadaczy LCD-3, LCD-4z, HD650 albo TH900, czy przeszkadza im maniera ich słuchawek. Jestem przekonany, że w większości trafimy na właścicieli zadowolonych z ich strojenia, lub świadomych ich słabości, ale akceptujących je mimo to. W Converto koloryzacji nie rozpatruję jednak jako wady, a wprost przeciwnie – to właśnie ona, w połączeniu z bardzo dobrą jakością, powoduje, że system Aune staje się czasami wręcz blady i anemiczny. Obiektywnie dobry, w wielu sytuacjach bardzo dobry, ale jednak pasujący w troszkę innych scenariuszach, niż ja sam Converto byłem w stanie odnaleźć.
Converto + Aurium
Converto w koniunkcji z Aurium zagrał rewelacyjnie, bo komplementarnie, ale z zachowaniem jednocześnie charakteru stopnia końcowego. Zwłaszcza gdy ocena była wykonywana z perspektywy LCD-XC. Nie tylko była to świetna okazja do przetestowania swoich kabli XLR, które na tą okazję postanowiłem połączyć z faktem realizacji testów i upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, ale też połączenie, którego po prostu świetnie mi się słuchało i zaryzykowałbym stwierdzenie, że jest to jedno z najlepszych, jakie usłyszałem z tymi słuchawkami. Efekty były lepsze niż przy Conductorze już na etapie recenzji samego Aurium, gdy Conductor pełnił rolę jedynie DACa oraz punktu odniesienia.
Sekretem tego połączenia jest kapitalne zgranie się systemu ze słuchawkami. Więcej basu nadaje LCD-XC go trochę w stylu LCD-3, który nie ukrywam, że do dziś tkwi mi w pamięci. Średnica w słuchawkach jest bliska, także zyskuje na luźniejszej prezentacji po stronie toru. Sopran z przygładzeniem to również duża, jeśli nie bardzo duża korzyść w kontekście czytelniejszego zakresu 5-6 kHz. Scenicznie także jest bardzo dobrze. Jakość także jest lepsza. Przełączenie się na Aune S6 w roli DACa – te same efekty, jedynie w mniejszej skali. To naprawdę świetnie pasujący do tych słuchawek wzmacniacz, a Converto jedynie pieczętuje ten wniosek i sprawia, że sprzęt gra mocniej, lepiej, dalej, głębiej. Wzmacnia się przekaz, wzmacniają wrażenia, intensyfikuje wcześniej odkryty kierunek.
Pójdźmy dalej. Converto w koniunkcji z Aurium i AKG K1000 dał mi coś, czego nie były mi w stanie dać ani tor oparty o Conductora, ani o Yamahę M35. Mianowicie sumę obu tych urządzeń. Bursona chwaliłem za świetną holografię, organiczność w dźwięku, klasę i realizm. Yamahę za fantastyczną czystość, głęboki i mocny bas, świetne operowanie ciepłem na górze. Jednocześnie Burson nie był w stanie osiągnąć z tymi słuchawkami tego, co Yamaha. Tak samo na odwrót. M35 nie miała takiej sceny jak u Bursona. Burson takiego basu i dociążenia oraz zmiękczenia dźwięku na sopranie jak Yamaha. System Pathosa ma to wszystko i nic, absolutnie nic nie wyklucza się z takiego zsumowania.
Mówiąc wprost – sposób w jaki system ten zagrał z K1000 mnie uwiódł. Dosłownie. To jest dokładnie to czego szukałem z tymi słuchawkami. Coś o czym marzyłem 2 lata. I naprawdę nie żałuję w tym momencie że Burson nie jest już ze mną. To świetny sprzęt, może nawet więcej, ale K1000 to słuchawki o wyjątkowych wymaganiach i im trzeba po prostu równie wyjątkowego toru. Przykład M35 pokazał, że nie musi to być od razu wydanie fortuny, wręcz przeciwnie, ale ten ostateczny etap na drodze do odblokowania ich potencjału po stronie toru – zanim jeszcze przejdziemy np. do tematu sztywnej wymiany okablowania – chyba właśnie udało mi się osiągnąć.
Właściwie jest tu wszystko, co potrzebne do szczęścia. Przebogaty bas, przepiękna średnica z należytym powietrzem, przyjemnie zmiękczona góra, która w żaden sposób nie koliduje z ich oryginalnym charakterem, naprawdę świetnie skonstruowana scena, która choć nie jest aż tak duża rozmiarowo, jak w np. Conductorze, jest bardzo wysokiej próby: bardzo dobrze rysowana, z wysoką precyzją, wyjątkowo dobrze prowadzonymi pogłosami międzyosiowo. Przyrównać można to do małego, ale luksusowego apartamentu, który mniejszą przestrzeń nadrabia całościową jakością i dbałością o szczegóły. Do tego stopnia, że aż wstyd mydełko i ręczniczek kraść. Natomiast bez bawienia się w jakieś specjalnie obrazowe wybiegi, poziom sceniczny Converto odpowiada w trybie zwykłym USB w dużej mierze temu, który prezentuje… AIM SC808 z trzema Bursonami SS V5i.
AIM generuje scenę trochę szerszą i to pierwsze rzuca się w uszy jako złudzenie, że scenicznie nad Converto góruje, ale przy bardziej skomplikowanych utworach dochodzą do nas techniczne niedoskonałości tej karty: głębia jest nieco większa na Converto, ale sama scena – zwłaszcza w obszarach między osiami głównymi – rysowana jest z wyżej wspomnianą precyzją i dokładnością. AIM przy krytycznych momentach potrafi się już nieco pogubić, podczas gdy Converto nigdy nie daje sobie wytrącić pałeczki z rąk.
Potwierdza to ogromną wartość SC808 jako karty dźwiękowej i ogólne świetne dobranie jej komponentów, jeśli przy odpowiednio doinwestowanym tercecie wzmacniaczy operacyjnych jest w stanie doskakiwać do integry za 7 tysięcy złotych (a nawet więcej, bo doskakiwała też i do Conductora, który jest droższy). Z drugiej strony można podejść do tematu także i od takiej optyki, że sceniczne walory Converto MK2 w zakresie rozmiaru będą finalnie jedynymi, co do których wyrazić można byłoby chęć większej tego wszystkiego ilości. Albo przynajmniej możliwości zainstalowania sterowników, których używałem z Conductorem i S6, bowiem tutaj poczytywałbym jeszcze jakieś dodatkowe możliwości w tym względzie.
Mimo to proszę zauważyć, że ani razu nie pisałem o jakości sceny, jedynie o wielkości. W ramach pojedynku na jakość rysowanej sceny, a więc precyzyjność, umiejętność portretowania dźwięków tak, że można wskazać je w każdej sytuacji palcem bez specjalnego trudu, jest tym, co wyraźnie odróżniało się na tle 808-ki. Mimo wszystko więc to jest klasa Conductora od strony konstrukcyjnej, a i przyznam nie wiem, czy pod względem dokładności nie poziom wyżej, zwłaszcza jeśli mówimy o samym DACu oraz braku użycia wspomnianych sterowników w wersji 3023, np. przechodząc na złącze COAX lub OPT (swoją drogą grają z USB praktycznie na tym samym poziomie w Pathosie, nie odróżniając się od siebie jakościowo).
Ale nawet nie rozbijając tego na części pierwsze, to najważniejsze jest wrażenie całościowe. Za każdym razem czułem się jako operujący na jednym systemie, w tej jednej kombinacji, po której złożeniu pozostają się już tylko ja i muzyka, sam na sam. To bardzo osobiste przeżycia, za każdym razem. Głębokie emocje, przyjemność, relaks, inspiracja, spokój, czy też motywacja do działania. To wszystko jest w stanie wyłonić się z nie tyle z samej muzyki, co sprzętu, który jest w stanie należycie ją zreprodukować. Jedno nie może istnieć bez drugiego. A niestety często to pierwsze (sprzęt) pochłania nas bez reszty tak mocno, że zaczynamy ignorować to drugie (muzykę).
Oznacza to nic innego jak ignorowanie niektórych wad, które cały czas K1000 trapią. Tymi byłaby mimo wszystko czystość sygnału, której troszkę brakuje do LCD-4 – mojego wzorca na liście najlepszych słuchawek jakie słyszałem – a także najniższego basu. Mam jednak wrażenie, że ujmy te są jakby mniejsze na systemie Pathosa, maskowane w tytanicznej pracy i nagrzewaniu się do czerwoności, aby te słuchawki rozbujać. Nie ukrywam, że był to jeden z celów, zwłaszcza po tym jak świetnie K1000 wypadły z testami samego Aurium. Ale w połączeniu z Converto pojawił się w dźwięku „współczynnik X”, to, co chwyta za serce, za duszę, ta eufoniczność pojawiająca się w słuchawkach jakby nie patrzeć studyjnych, nie audiofilskich. A jednak posuwających granicę ich urokliwości dalej, na niezgłębione jeszcze do tej pory pokłady emocjonalne. Naprawdę trudno jest mi to wszystko opisać wprost. To trzeba po prostu przesłuchać, przeżyć.
Zwłaszcza powolna muzyka (Nils Frahm) nabiera tutaj głębi i wyrazu, nie mniejszego niż nabierała jeszcze niedawno na LCD-4z. Dźwięk jest jednak mniej muzykalny, a bardziej wietrzny, lżejszy, jaśniejszy. K1000 to wciąż K1000, nie stały się nagle magicznie innymi słuchawkami, po prostu postawiły ten jeden, ale jak ważny, krok bliżej ideału, mojego osobistego wyobrażenia jak powinny zagrać, aby mieć więcej przymiotników czyniących z nich słuchawki doprawdy wyjątkowe. Może inaczej to ujmę: na tym systemie muzyka z nich płynąca staje się bardziej wyjątkowa, mniej sterylna i monitorowa, a bardziej eufoniczna i wielowymiarowa. To chyba najbardziej dokładna konkluzja i jednocześnie ujęcie istoty złapania przez K1000, jak ja to określam, „złotej synergii”.
Zasługa w tym wielka oczywiście Aurium, ale jednak stosując z nim nawet samego Conductora jako DACa nie miałem aż tak dobrych efektów. Były świetne, mimo sygnału single-ended, owszem, ale jednak jest w tym trochę prawdy, że Pathosy grają ze sobą najlepiej po XLR, choć same z siebie sygnału takiego na słuchawki wydać nie mogą. A mimo to, wzorem Bursona, efekty są wręcz oszałamiająco dobre (i z ASIO jeszcze o kapkę lepsze).
Testy okablowania
Tu natomiast okazało się coś, co umknęło mi trochę przy poprzednich testach. Mianowicie wrażliwość na okablowanie. I jest to na tyle ważna kwestia, że trzeba myślę poświęcić jej osobny akapit.
W przeciwieństwie do układów zintegrowanych, w systemach segmentowych występuje wyraźna konieczność posiadania dobrych jakościowo kabli sygnałowych. I nie mówię tu o magicznych kabelkach za tysiące złotych, ani też mocnej budżetówce. Mówię tu o normalnych, sensownych kablach za kilkaset złotych i to tak niżej oraz w połowie potencjalnie kreślonego w ten sposób przedziału cenowego. A co przy droższych systemach i tak jest jedynie fragmentem kosztu całościowego. Chęć posiadania jak najwyższej jakości takiego okablowania nie musi wykluczać zdrowego rozsądku zatem, a zdrowy rozsądek nie musi oznaczać przesadnych oszczędności do bólu. Problem w tym, że o ile przy systemie takim jak Aune ten temat można spokojnie trzymać w umiarkowanych ryzach przejmowania się, tak przy systemie Pathosa jest to już punkt do odnotowania tuż po zakupie sprzętu. Piszę to z perspektywy doświadczenia i faktycznego rzeczy przetestowania. Nie oczekiwałem i nie zakładałem, że spędzę nad tym tematem specjalnie dużo czasu, ale okazało się jednak inaczej i w sumie było to trochę moje przyzwyczajenie z integr słuchawkowych, że przy sprzęcie za łącznie 12,5 tysiąca złotych tematyka ta nie będzie miała aż tak dużego znaczenia.
Sumarycznie do testów wykorzystałem następujące okablowanie analogowe, w tym własnej produkcji:
- Connector2 PRO (RCA)
- Signature One (RCA)
- Balancer3X PRO (XLR)
- Balancer4 FLEX (XLR)
- kable z serii Gold Reference (RCA)
- konfekcjonowane dla mnie sporo czasu temu kable XLR (niestety nie wiem na jakim przewodniku)
Przechodząc może od razu do wniosków nadrzędnych, o ile XLRy mają w istocie duży potencjał w tych urządzeniach, to jednak jeśli mając Aurium chcemy budować system odsłuchowy w oparciu o Converto czy jakiegokolwiek droższego DACa, niestety musimy wliczyć w to też jakieś bardziej sensowne kable, przynajmniej RCA (tylko takimi dysponował Conductor, a grał przecież z Aurium fantastycznie), jeśli z jakiegoś powodu nie mamy lub nie chcemy mieć XLRów. W tej roli stosowałem z powodzeniem nie tylko swoje flagowe kable RCA (Signature One), ale też tańszy od nich model z niższej serii (Connector2 PRO). Rezultaty były dwojakie i umieszczone w ramach dwóch nieco osobnych względem siebie biegunów.
Signature One zagrały bardziej analogowo i z dobrą średnicą, która nie jest tu problemem, lub może inaczej – jest w dostatku i da sobie spokojnie radę. Było to jakoby wzmocnienie natywnej sygnatury wzmacniacza. Potęguje się płynność, emocje, zachowany jest charakter Aurium co do pewnego wzorca, szlaku którym należy podążać. Connectory są natomiast kablami bardziej uniwersalnymi, z mniejszą holografią, ale większą szerokością i przede wszystkim grającymi dokładnie na skrajach. Potęgują tym samym wrażenie komplementarności płynącej z DACa, jeśli skupić się tylko na cechach tonalnych. Różnice dźwiękowe między tymi kablami płyną z faktu użycia różnych przewodników i różnego podejścia przy tworzeniu obu kabli. I co ciekawe oba mają rację bytu, ganiąc podejście „na grającą cenę” czyli kupić najdroższy bo „musi” dobrze zagrać, a te tańsze to nie zagrają. Każdy ma prawo zagrać bardzo dobrze, musi tylko współgrać z naszą wizją budowy danego systemu i być powyżej określonego poziomu jakościowego, niekoniecznie cenowego (żaden z kabli nie przekracza 1000 zł, nawet łącznie przy tak krótkich odcinkach).
Należy przy tym cały czas podchodzić do tematu zdroworozsądkowo. W sieci co rusz wybuchają fontanny hejtu na ludzi mających coś więcej do powiedzenia niż oklepane hasło „kable nie grają” i formułowanie wycieczek osobistych wobec osób mających możliwość kupienia kabla w cenie ich słuchawek. Różnice między kablami oraz ich wpływ na dźwięk teoretycznie nie są duże i w praktyce wszystko odbijać się będzie na czułości. Nie można zwalić wszystkiego na wyczulenie lub wytrenowanie uszu słuchacza, bo choć jest to oczywiście czynnik bardzo ważny, to jednak sprzęt również ma tu sporo do powiedzenia.
M.in. dlatego korzystam w recenzjach z HD800, które są uważane za jedne z bardziej kapryśnych. Właśnie z tego powodu. 800-tki bardzo ładnie, jeśli nie najładniej ze wszystkich słuchawek pokazały jak na dłoni różnice między tymi dwoma kablami, a powodem ku temu było to, że mają specyficznie ułożoną relację średnicy z sopranem i w tym właśnie rejonach zmiany w obu kablach zachodziły najmocniej. A zachodziły z kolei z faktu jak pisałem różnic w przewodnikach, innych pojemnościach, impedancjach, konstrukcjach itd. Użycie słuchawek muzykalnych, zwłaszcza tych niższej klasy, pokazywało z kolei zmiany w znacznie mniejszej skali i być może stąd częste rozczarowania, że magiczne kable wcale nie okazują się być magiczne, choć grają porządnie i w danym systemie po prostu nie było sensu ich aplikacji.
Aby nie skupiać się tylko na tych dwóch kablach, trzecie w kolejności były konfekcjonowane dla mnie dawno temu kable z serii Gold Reference. I tu również świetnie to razem zagrało, z ponownie bardzo ładną sceną. Względem Signature mniej było wokalu na pierwszym planie i był on ogólnie na minimalnie dalszym obszarze, z czego skorzystały K1000. LCD-XC było to w dużej mierze obojętne, bo z jednej strony mamy do podziwiania pełniejszy wokal bez przerzutów na scenę jako taką, a w drugiej na odwrót i także bez żadnych specjalnych odbić na scenie, która przy trochę innych proporcjach swoich przymiotników nadal robi wrażenie.
W tym wszystkim panoszyły się jeszcze moje kable XLR, które na potrzeby testów Converto przygotowałem w ilości sztuk 2: Balancer3X PRO oraz Balancer4 FLEX. Różnica między nimi była tylko w przewodniku oraz złoceniu wtyków. Pierwszy opierał się o wzmocniony przewodnik o większej grubości i z podwójnym ekranowaniem. Drugi bazował na przewodniku wielożyłowym. 3X PRO zagrały bardzo mocno na poziomie Connector2 PRO. Poziom więc dobry, z dokładnymi skrajami, czytelną średnicą i wyraźną sceną na szerokość. Lubię myśleć o tych kablach jako o linii zawierającej w sobie pierwiastki studyjnych zastosowań, z brzmieniem podobnym co do kierunku co moje LCD-XC. 4 FLEX zagrały natomiast muzykalnie i z bardziej wyważoną sceną we wszystkich kierunkach. To na nich też się skupiałem, ponieważ efekty końcowe były bardziej uniwersalne i mniej wyspecjalizowane od 3X PRO. Różnice nie były może jakoś kolosalnie duże, ale im czulsze słuchawki, tym bardziej dawało się poczuł pewne przechylenie w dźwięku w stronę określonych tendencji. FLEXy dlatego towarzyszyły mi już praktycznie do końca testów i jednocześnie po ich zakończeniu postanowiłem prototyp zachować na własny użytek.
Dla zachowania równowagi, do gry postanowiłem dołączyć dotychczasowo użytkowane XLRy, konfekcjonowane przez innego wykonawcę. Bardzo dobre kable, troszkę cieplejsze od FLEXów, ale mocno do nich podobne co do ogólnego strojenia. Z tego faktu też stosowałem je do tej pory z systemem S6 + S7, ponieważ bardzo dobrze robiły stopniowi wyjściowemu. No i historia się powtórzyła, bowiem przez okres testu służyły dalej w tej samej konfiguracji, jak i przy podłączeniu przelotkowym S7 do Aurium. Dzięki temu na obu kablach mogłem świetnie dopasować sobie synergicznie oba wzmacniacze do jednego DACa i bez rezygnacji z balansu.
Na tym etapie dojść można więc do wniosków, że okablowanie w systemie Pathosa, prócz jakości, wprowadza element precyzyjnego dostrajania efektu końcowego, który sens będzie miał zwłaszcza przy czulszych słuchawkach. Nie należy tego elementu bagatelizować, bo może się okazać, że jednak te drobne zmiany wyjdą nam w dłuższych odsłuchach jako czynnik przeszkadzający, ubytek, którego być nie powinno. Przy 12 tysiącach raczej każdy z nas oczekiwałby zapewnienia z grubsza bezkompromisowości w dźwięku i z wolą uniknięcia sytuacji, że jakiekolwiek ogniwo w takim systemie służyłoby za ogranicznik.
Podsumowanie
Na początku sprzęt wywołuje żywą euforię i bardzo duży entuzjazm, ale im dłużej się go słucha, tym większego nabiera się wobec niego szacunku i pokory. Pathos Converto MK2 to naprawdę kawał dobrego sprzętu, który wszystko robi porządnie i sumiennie. Wydaje się trochę drogi, ale w rzeczywistości, mimo braku pilota czy aż tak dużej mocy wyjściowej co Conductor V2+, jest o dziwo przewyższający go możliwościami, a przy tym o kapkę tańszy. Łączy w sobie zarówno cechy Bursona, jak i Aune S6, ba, w części scenariuszy może być bardziej przydatny niż sam Aurium – w moim przypadku oddelegował go do roli urządzenia dostarczającego „miodu” tym słuchawkom, którym trzeba przysmarować konkretnym prądem. Ogromnym plusem jest, że w przeciwieństwie do Conductora sprzęt praktycznie się nie grzeje, wygląda bardzo efektownie (ten sam styl co Aurium), posiada multum złącz (RCA/XLR i komplet cyfrowych) i pełne miękkie wyłączenie, co jest bardzo miłą odmianą po latach spędzonych na Conductorze, a także zapamiętywanie głośności osobno dla każdego wejścia, czego czasami bardzo brakowało mi w Bursonie. Podwójny system USB z jednego PC to już w ogóle kosmos i kapitalne możliwości płynące z koniunkcji z APO/Reveal.
Brzmieniowo nie mam do niego żadnych uwag, choć na początku spodziewałem się sceny minimalnie większej od Conductora, tak całkowicie życzeniowo, a co potem udało się troszkę nadrobić w trybie ASIO, dokładając przy okazji jeszcze kilka jakościowych procent do kopca precyzji i dokładności. Przede wszystkim jednak to, co przyciąga słuchacza jak magnes to jego granie z nieustającą werwą i potężna synergiczność. Sposób w jaki zgrał się już z bardzo mocno zmodyfikowanymi M220 Black, potem nieśmiertelnymi K270 Studio, ale przede wszystkim (też nieco zmodyfikowanymi) LCD-2F, był po prostu fenomenalny i osobiście łapałem się na tym, że przy tych konkretnych parach słuchawek często nie uruchamiałem nawet Aurium, tylko siedziałem do bardzo późnych godzin nocnych, wbijając kolejne utwory i albumy. Do pełni szczęścia brakowałoby już tylko Heimdalla 2 lub mojego przyszłego własnego kabla grającego w podobny sposób, a co też mam gdzieś tam z tyłu głowy cały czas. Synergia jest tu zakrojona szeroko, wciągając nie tylko sceną co do rzetelności i dokładności, ale trzymaniem też bardzo eufonicznego strojenia, dającego bardzo duży ładunek angażu. Praktycznie każde słuchawki podłączone do Converto zyskiwały na wigorze i energii, zaś gdy Converto pełnił rolę DACa dla Aurium, szacunek budziła komplementarność z jednoczesnym poszanowaniem charakteru toru, co momentalnie wykorzystywały K1000 i LCD-XC, przy których to wzmacniacz ten już z nieskrywaną satysfakcją odpalałem. Choć do HD800 nadal przydałoby się konkretnie ciepłą lampę zastosować, efekty również były bardzo dobre i tym samym Pathos udowodnił, że nie jest sprzętem zrodzonym z przypadku, a czymś przemyślanym, dokładnie i na spokojnie.
Jeśli więc miałbym się do czegoś w nim przyczepić, to raczej do wspomnianego braku pilota, braku słuchawkowego wyjścia zbalansowanego (punktowałem to także przy Coplandzie i Bursonie), specyficznie działającego manipulatora głośnością. I to tak naprawdę tyle, a i tak do tego ostatniego idzie się mocno przyzwyczaić.
Choć więc myślałem, że przy Aurium będzie robił jedynie za „dawcę” sygnału cyfrowego, myliłem się i Converto pięknie odnalazł się także w roli pełnoprawnej integry ze słuchawkami, na których bardzo mi zależało. Dlatego też podjąłem decyzję, żeby to właśnie temu urządzeniu przypadł zaszczytny tytuł pełnienia roli głównego, flagowego DACa/integry pod moją skromną strzechą, który wraz z Aurium będzie w stanie obsłużyć każde słuchawki, jak nie samodzielnie, to z pomocą drugiego.
Sprzęt można nabyć na dzień pisania recenzji w salonach Top HiFi w cenie 6999 zł.
Zalety:
- bardzo solidna obudowa i precyzyjne wykonanie
- włącznik Soft Power ON/OFF umieszczony wygodnie z przodu urządzenia
- zbalansowana wejściowo topologia pracująca w klasie A
- bardzo niski pobór prądu nawet w trybie uśpienia
- w pełni wystarczająca moc wyjściowa
- bardzo wysoka kultura termalna
- szeroka paleta wejść i wyjść sygnałowych z osobno zapamiętywaną głośnością
- przełącznik LO / PRE
- podwójny nadajnik USB widoczny jako dwa osobne urządzenia
- doskonały technicznie układ DAC
- wysoka jakość ogólna dźwięku
- organiczność i eufoniczność w stylu Aurium uzupełniona o jeszcze dokładniejsze skraje i bliższy sopran
- solidnie realizowana scena z należytą głębokością
- dodatkowe możliwości poprawy brzmienia płynące ze sterowników ASIO/DSD
Wady:
- brak wyjścia słuchawkowego na XLR 4-pin, aby do samego końca wykorzystać możliwości tego urządzenia
- tylna płytka bardzo lubi się palcować
- brak opisania diod i przycisków
- specyficzny sposób pracy potencjometru, do którego trzeba się przyzwyczaić
- mocne diody potencjometru potrafią razić gdy patrzy się na wprost urządzenia
- brak pilota i może jakiegoś lepszego wyposażenia
- trochę długie przełączanie źródeł dźwięku oraz prawie półminutowy zimny start
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Panie Jakubie parę tygodni temu pytałem o tor dla HD800S. Próbował mnie Pan przekonać do owego zestawu i po przeczytaniu dwóch recenzji (Arium i Converto) nasuwa się pytanie od czego zacząć mając Aune X1S . Na obecna chwile dysponując gotówka , która pozwoli na zakup Converto będę miał dac/amp , również w tej samej cenie będę tez miał Bursona CV+ oraz Coplanda. Czy da to zauważalne różnice względem Aune ? Czy nie byłoby lepiej zakupić Arium i sparować wzmacniacz z daciem od X1S ?
Powracając do samego systemu Pathos (Arium i Converto) widziałem wersje z czerwonym potencjometrem , gdzie taka dostac bo wygląda rewelacyjnie?
Panie Bartoszu,
Dobry DAC to dobry DAC, także moim zdaniem więcej zyska Pan zarówno w krótkiej, jak i długiej perspektywie na wymianie sprzętu całkowicie. Do HD800S osobiście uważam Coplanda za najbardziej dopasowanego tonalnie. On i Converto będą jednocześnie najmniej problematyczne w świetle tego co się słyszy ostatnio tu i ówdzie po forach.
Wersje z czerwonym potencjometrem to chyba jakieś limitowane/specjalne. Nie pamiętam tylko gdzie mi się to obiło o oczy.
Dziękuję za odpowiedz , mam jeszcze jedno pytanie Panie Jakubie a mianowicie gdzie zakupił Pan swojego Converto w wersji (cały czarny włącznie z potencjometrem) bo na Top-HiFi widzę wersje srebrna i czarna z srebrnym potencjometrem co w moim uznaniu psuje cały design urządzenia.
Proszę uprzejmie. Zakupiłem właśnie tam, jako że to oficjalny dystrybutor. Zakładam, że zdjęcia produktu nie są tam akuratne.
Hej.
Aby wyjaśnić pewą niejasnoś , której nie mogę sobie wyklarować. Converto nie ma wyjscia balanced na słuchawki. Jednak ma on prawdziwy balanced xlr, by wypuscic sygnal analog do innego wzmacniacza , np do pathosa aurium, który ma wejscie balanced xlr. Mam racje panie Jakubie?
Mam pathosa aurium wlasnie Obecnie funkcje DAC pełni Marantz HD DAC1, z ktorego, do tej pory słuchałem. Jako ze wchodzę krok wyżej, kupując auriuma, chcę jeszcze do auriuma dobrać dobrego zbalansowanego daca.
Proszę o recenzję RME ADI-2 DAC. Bardzo zachwalana ale też bardzo techniczny sprzęt bez bajkopisarstwa…
W sumie trochę szkoda jakiejś magicznej otoczki ale chyba żaden inny sprzęt na rynku nie ma takich możliwości.
A brzmienie… to wolałbym że by to Pan sprawdził i opisał bo ja niestety nie znam się. Podoba mi się. Wysoko go oceniają. Made in Germany (nie cierpię wszechobecnego Made in China – duże brawa za ten tu sprzęt!:) – do tego specjalista PRO.
Szanowny Panie Jakubie,
chciałem zapytać, który z tej dwójki – Pathosa lub Copland DAC 215 wybrałby Pan dla siebie jako dac/amp mający pełnić w miarę uniwersalne combo nie przeznaczone tylko pod jedne konkretne słuchawki. Celowo nie pytam Pana, który powinienem wybrać, bo na to pytanie sam powinienem sobie odpowiedzieć albo który z tych dwóch jest lepszy, bo to zależy od wielu zmiennych i nie da się powiedzieć, że lepszy pod każdym względem jest jeden czy drugi. Chodzi mi o odpowiedź na pytanie, który z tej dwójki by Pan wybrał dla siebie, patrząc tylko i wyłącznie na swoje upodobania i wymagania, i słuchawki, które Pan posiada; czy może byłby to jakiś inny, w podobnej cenie.
Będę zobowiązany za odpowiedź, wszystkiego dobrego, Marcin
Witam Panie Marcinie,
Niedługo po recenzji kupiłem Converto, wcześniej kupując Aurium i łącząc je w firmowy zestaw Pathosa, także wówczas dokonałem wyboru 🙂 . Takiego zestawu używałem aż do września zeszłego roku jako głównego systemu na blogu w recenzjach i poza nimi.
Jeśli mówić wyłącznie o Converto vs DAC215, Copland będzie brzmieniowo lepszy, choć droższy i bardziej prądożerny. Dziś na szczęście nie musiałbym dokonywać takiego wyboru, gdyż jestem w stanie zbudować sobie jako hobbysta „coś” samodzielnie, ale jako konsument który chciałby wydać jak najmniej i mieć od razu wszystko na gotowo, byłby to pewnie Copland. Nie kupiłem go względem Pathosów dlatego, że wcześniej miałem już zakupiony Aurium, chciałem mieć system wewnętrznie zbalansowany (XLR), a synergicznie nie do końca zgrał mi się z AKG K1000 (za dużo średnicy, za mało wygaru na dole). Są to specyficzne słuchawki, także napędowo, więc jeśli potraktować je jako egzotykę, wykreślić i założyć, że nie posiada Pan słuchawek mocno średnicowych lub ciemnych, które kolidowałyby z charakterem DAC215, Copland powinien okazać się dobrym zakupem.
Dziękuję i wzajemnie.
Panie Jakubie,
dziękuję uprzejmie za obszerną odpowiedź, muszę rzecz jasna w miarę możliwości dokonać wstępnych testów/odsłuchów, żeby dokonać wyboru, niemniej ta wskazówka jest dla mnie cenna. W sumie słuchawek też szukam :), ale pomimo ogromnego wyboru, ciężko coś wybrać, bo żadne z obecnie dostępnych nie są idealne – abbyss Diana tc za drogie, hd800s jednak bez pożądanej dynamiki i z „brudnym” basem, hifilman ayra czy 1000, 1000se za jasne jednak i dające po uszach wysokimi, Audeze za ciężkie i też trochę za drogie jak na to, co oferują (rozrzut w produkcji, na serio żadna ze sztuk, które słuchałem, choć było ich raptem kilka, nie grały tak samo), ps2000e za ciężkie, d8000pro za ciężkie i pady za duże (jak się ułożą to trochę inaczej brzmią), flagowce z Rumunii to brak wyrafinowania jak za takie pieniądze, Grado gs3000e niewiadomo, bo nie ma jak posłuchać, focale też wcale nie lekkie i za mała scena w tych utopiach i miejscami kłuje trochę jak w hd800, itd.itd., no nic nie pasuje w sumie tak, że człowiek bez żalu zapłaciłby te pieniądze 🙂 P.s. Słuchałem z trzy razy w sumie k-1000 z topowym kablem i ustawieniu reszty toru po nie – tak, było to całościowo najlepsze brzmienie, jakie kiedykolwiek słyszałem w życiu ze słuchawek, przy czym nie słuchałem nigdy ani topowych staxów ani orfeusza.
Dlatego Panie Marcinie bawię się w domorosłego inżyniera jak pisałem i od wielu miesięcy zgłębiam wiedzę na ten temat. Pocieszę, że topowych STAXów czy Orfeusza też nie słyszałem. Moje własne HD 800 są trochę zmodyfikowane, plus pracować będą docelowo na specjalnie przygotowanym pod nie wzmacniaczem, który zbija ich nadmierną jasność w punkcie 6kHz. Najbardziej referencyjne brzmieniowo są jednak LCD-XC po modyfikacjach. Wraz z K1000 tworzy to tercet słuchawek pod które planowałem swego czasu zakup Pathosów lub Coplanda, a także na którym przygotowuję sobie strojenie sprzętu pod siebie. Zwykłemu użytkownikowi jednak pisane jest wybieranie pośród dostępnego na rynku sprzętu.
Panie Jakubie,
a jakie kombo mógłby Pan polecić do k1000?
pozdrawiam,
Marcin
Tak jak pisałem w komentarzach i recenzji, żadnego takiego nie odkryłem, dlatego kupiłem swego czasu finalnie zestaw Pathosa.
Dzień Dobry,
Panie Jakubie zachęcony recenzjami i czytaniem forum.audiofanatyk (DZIĘKUJĘ ?), jakiś czas temu stałem się właścicielem LCD2F (model z 2020) oraz NuForce DAC-80 i Burson Soloist MK2 – jestem BARDZO zadowolony. Zmieniły się na + możliwości więc i w systemie chciałbym zrobić krok do przodu.
Planowałem Soloista MK2 zmienić na Conductora V2+ ale okazuje się, że bezpieczniejszą drogą będzie Pathos. Czy da radę Pan ocenić czy sam Converto mk2, w stosunku do Aurium+DAC-80 byłby lepszym rozwiązaniem dla LCD2F?
Dodatkowo chcę wymienić kabel słuchawkowy, na któryś z Pana sklepu. I tu też poproszę o poradę, z którym kablem LCD2F mogą zyskać najwięcej: Emmoni, AC4MK2, a może inny?
gdzieś mi się zapodziały pozdrowienia, nadrabiam więc 🙂
Pozdrawiam
Jarek
Witam,
Moim zdaniem lepsze osiągi uzyskałby Pan z DAC-80+Aurium. Powinno to świetnie pasować pod te słuchawki.
Co do kabla, najwięcej udałoby się wyciągnąć kablem Emmoni. Osobiście miałem z nim najlepsze rezultaty pod tymi słuchawkami, posiadałem swego czasu właśnie Conductora V2+ oraz LCD-2F w wersji Rosewood z końca 2015 roku. Dziś wykorzystuję go z ogromnym powodzeniem pod HD 800 S.
Proszę uprzejmie i również pozdrawiam 🙂
Serdecznie dziękuję. Zatem Panie Jakubie pewnie pod koniec lutego/początek marca w sprawie kabla się odezwę. A z ciekawości jak Emmoni wypada w porównaniu do Nordost Heimdall 2, porównywał Pan?
Heimdall 2 gra bardziej na szerokość, ale robi to kosztem basu i lekkiego odchudzenia przekazu. Po recenzji Heimdalla doszły mnie słuchy, że kabel jest stosunkowo awaryjny (potwierdzając moje wątpliwości że odnogi są za cienkie) i dystrybutor niedługo potem zrezygnował z jego sprzedaży z racji dużej ilości reklamacji. Sztuka którą testowałem nie miała co prawda żadnych problemów, ale przy projektowaniu własnego kabla miałem dzięki temu bardzo dobry punkt odniesienia.
🙂 🙂 🙂 Panie Jakubie, bardzo dziękuję. W sprawie kabla luty/marzec będę się kontaktował.
Pozdrawiam
Jarek
Pana recenzję czyta się lepiej nie jeden „bestseler” z empiku:)
Sama przyjemność!
Natomiast mam pytanie, czy znane są Panu produkty „projekt nostromo” ? Czy warto je brać pod uwagę?
JEstem posiadaczem HD650, odsłuch w pracy z PC, Tidal.
Co pomiędzy? Do tej pory używam DAC NOSTROMO wolf 2 (jestem bardzo zadowolony, ale nie porównywałem z żadnym innym produktem)i podpięte do tego monitory Dynaudio BM5MKIII ale zmuszony jestem przejść w pracy na słuchawki.
Myślałem o uniwersalnym Dacu z wyjściem na aktywne kolumny i na słuchawki.
Właśnie nostromo ma coś takiego: DAC uNOSTROMO V7.
Ale przyznaje, że brak recenzji tych produktów nie budzi we mnie zaufania.
Może mi Pan coś zasugerować?
Niestety nie są mi znane ich produkty. Jedyne z czego zapamiętałem tę markę to ostentacyjny marketing szeptany w komentarzach i na forum oraz straszne oburzenie osób go uprawiających że im to uniemożliwiłem. 🙂