Jako że zbliża się lato, coraz więcej osób zaczyna odkurzać sprzęt przenośny, zabierając go ze sobą na przechadzki do parku czy też mieszając z codziennym rytmem pracy i dojeżdżania różnego rodzaju środkami lokomocji, od własnych nóg i rowerów po PKP i komunikację autobusową. O ile na wsi nie ma z tym problemu, o tyle w mieście panuje niemiłosierny zgiełk, często przeszkadzający w delektowaniu się muzyką, czy to ze słuchawek kompaktowych czy też pchełek, nie zawsze i nie do końca, lecz jednak mimo wszystko.
Istnieje nieco rozwiązań mobilnych przeznaczonych dla osób które pragną odizolować się od otoczenia w stopniu jak największym – np. poprzez słuchawki kompaktowe dociskowe (np. ATH-SJ5, K518 LE itp.), a także całą masę rozwiązań dokanałowych. Mimo że każdy typ tych słuchawek „działa” w tym zakresie, to jednak nadal można mieć pewne zastrzeżenia co do poziomu owego wyciszenia. Nieco powodów do narzekań niestety mam również i ja – nie dość że słucham muzyki cicho i nie lubię gdy mi się przeszkadza w jakikolwiek sposób, to jeszcze ambientu, a więc gatunku często w ogóle pozbawionego jakiegokolwiek wyczuwalnego na pierwszy rzut ucha rytmu i wymagającego skupienia się na całokształcie sceny dźwiękowej, a co jak wiadomo w głośnym otoczeniu po prostu jest niemożliwe. To wszystko sprawia że jestem relatywnie wybredną osobą w kwestii słuchawek oferujących wyciszenie, a co niemiłosiernie potęguje fakt również moich problemów z anatomią prawego ucha, objawiającego się wypadającą co rusz słuchawką (douszne) czy też różnic w izolacji między kanałem lewym a prawym (doki). A jeśli już znajdę interesujące słuchawki dokanałowe, to na ogół i tak mam przeświadczenie że izolacja mogłaby być dla mnie lepsza, zwłaszcza gdy podróżuje się ZKM i trafia na podstarzałego Jelcza z silnikiem sprawiającym wrażenie jakby miał za chwilę wylecieć w powietrze wraz z połową autobusu – większość osób zapewne zna to uczucie.
Warto więc w tym momencie sformułować problem: czy istnieje rozwiązanie które zaoferuje osobie wymagającej większej „intymności” przy słuchaniu muzyki w podróży takie cechy jak:
– ergonomię i małe rozmiary
– świetną jakość dźwięku
– spore możliwości
– dobrą izolację od otoczenia
– w razie potrzeby bardzo dobrą izolację, jeśli harmider zrobi się nie do zniesienia?
Dlaczego takie słuchawki nie są popularne?
Odpowiedź jest prosta: opinie i recenzje (a raczej brak jakichkolwiek rzetelnych w obu przypadkach) + cena. Modele z ANC są, już na etapie przeglądania katalogów, klasyfikowane jako urządzenia niepewne, drogie i nieopłacalne, ponieważ w ich cenie można byłoby dostać model „pasywny” lub po prostu lepszy / innego formatu. O słuchawkach których nikt nie słyszał trudno przecież dyskutować, dlatego też są one bardzo często omijane szerokim łukiem. Zdarzają się nawet przypadki że produkty z modułami redukującymi szumy są, nie tyle przez użytkowników którzy nie mieli ich nigdy w rękach, co przez samych sprzedawców odradzane z argumentacją że, dosłownie, te systemy to „pic na wodę” lub „zabawki” (interesująca argumentacja, doprawdy). Nasuwa się więc tutaj naturalnie pytanie: czy naprawdę moduły ANC nie są warte uwagi, a także już bezpośrednio: czy cena jaką przychodzi zapłacić za takie urządzenia jest w pełni usprawiedliwiona? Przekonajmy się.
Jak działa ANC i w jakich słuchawkach można go spotkać?
System ANC najczęściej można spotkać w implementacji w słuchawkach dokanałowych oraz dociskowych kompaktach, u AKG np. łącznie tylko 3 modele posiadają taki system, u japońskiej Audio-Techniki – 4. Redukcja szumów opiera się o biały szum i połączenie działania trybu pasywnego z aktywnym (czyli klasycznej izolacji poprzez gumki lub poduszki ze skóry i trybu aktywnego), polega najczęściej na rejestrowaniu przez wbudowane w słuchawki mikrofony dźwięków z otoczenia, które jako fale akustyczne zostają odwrócone przez układ elektroniczny i im przeciwstawione. Pozwala to na osiągnięcie bardzo wysokiej skuteczności tłumienia dźwięku o niskiej-średniej częstotliwości (jak np. warkot silnika samochodowego) na poziomie co najmniej 60%, dochodzącym przy sprzyjających warunkach aż do 85-90%. Słuchawki wyposażone w ANC mogą pracować naturalnie z kompletnie wyłączonym systemem (tryb pasywny), sam moduł wymaga z kolei dodatkowego zasilania aby można było z niego korzystać, działając jednocześnie jak wzmacniacz słuchawkowy.
Konkurencja i pozycja słuchawek
Przejdźmy jednak do opisywanych przeze mnie K390 NC. Jak już wspominałem, jest to jeden z trzech modeli słuchawek tego producenta wyposażonych w ANC i jedyny dokanałowy, w każdym jednak przypadku wariant NC opiera się generalnie na konstrukcji i membranach z innego modelu. W przypadku kompaktów z ANC: K440 NC i K480 NC, konstrukcja i przetworniki to odpowiednio dosyć tanie K414P oraz, opisywane już na łamach Audiofanatyka, K450. Z kolei K390 NC oparty jest o niższy o oczko model K370 z niemal niezmienionymi parametrami i w zasadzie tą samą jakością dźwięku. Trudno się temu zresztą dziwić – inżynierowie po prostu nie wymyślali jeszcze raz koła a wzięli najbardziej sprawdzone rozwiązania w celach adaptacyjnych.
Jeśli chodzi o konkurencję dla K390NC, myślę że najbliższe im, tak cenowo jak i pod względem możliwości są Audio-Technica ATH-ANC3, choć K390, i to trzeba zaznaczyć, są od nich wykonane z lepszych materiałów (głównie mam na myśli jakość użytego plastiku).
Jakość wykonania i konstrukcja
Opakowanie jest nieco mniejsze od pudełek stosowanych przy modelach K420 / 430 / 450 i jednocześnie większe niż te stosowane przy najdroższych modelach dousznych. W skład zestawu K390 NC wchodzą zatem:
– słuchawki zintegrowane z modułem ANC i do odbierania rozmów,
– kabel sygnałowy microjack 2,5mm – minijack 3,5mm stereo,
– kabel sygnałowy microjack 2,5mm – minijack 3,5mm trójsekcyjny do iPhone / BlackBerry,
– zestaw opcjonalnych gumek w rozmiarach S i L,
– kostka AKG Flight umożliwiająca odsłuch w samolotach,
– wysokiej jakości skórzane etui,
– karta gwarancyjna (gwarancja 2 lata),
– karteczki o prawidłowej utylizacji urządzenia i normach FCC,
– instrukcja obsługi 2x 4-językowa,
– disclamer.
Jak widać, w cenie jaką przyjdzie zapłacić za najdroższe dokanałówki AKG można poczuć się rozpieszczonym. W zestawie nie znajdzie się jednak:
– smyczki,
– baterii AAA potrzebnej do zasilania modułu.
Smyczkę trzeba posiadać samemu, ale to raczej nie jest problem, zwłaszcza że moduł ANC ma klamrę i większość użytkowników właśnie tak będzie go montowała. Co do baterii, również nie jest to problem, aczkolwiek myślę że dorzucenie Duracell’a byłoby miłym gestem ze strony AKG. Logitech przecież umieszcza parę Dur’ów w swoich produktach.
Słuchawki
Konstrukcyjnie są one identyczne z modelem K370 i znacząco różnią się od niższych modeli – K330 i K340. Przede wszystkim silikonowa gumka jest wysunięta do przodu i wyraźnie oddziela się od samej słuchawki, pozwala to na głęboką penetrację kanału słuchowego i umieszczenie jej jak uszczelki, co gwarantuje nie tylko bardzo dobrą pracę pasywnie, ale też idealne pole do popisu dla dodatkowego systemu aktywnego, bowiem jedno bez drugiego działać należycie po prostu nie będzie – to co wyciszy ANC zostanie zniweczone przez kiepską izolację samą w sobie, stąd taki a nie inny zabieg konstrukcyjny. Same gumki również różnią się od dowolnych innych spotykanych w dokach tego producenta (prócz K324P) i co najlepsze – nie pasują one średnicą między sobą. K330 / 340 mają większą średnicę otworu słuchawkowego aniżeli K370 / 390 i mimo że pozornie można je założyć, nie będą gwarantowały takiego wyciszenia, gubiąc sens tych słuchawek.
K390 NC są co prawda modelem 32Ohmowym, grają jednakże tylko nieco ciszej od modeli opisywanych przez AKG jako 16Ohm. Każda słuchawka jest wyposażona w miniaturowy mikrofon, analizujący na bieżąco to co dzieje się dookoła słuchacza, a który wchodzi w skład systemu ANC. Podobnie jak K330 / 340, część łącząca się z kablem jest wykonana z w miarę elastycznej gumy, jednakże jest ona twardsza i grubsza niż w tańszych modelach, sam kabel także, a którego długość wynosi ok. 30cm. Sprawia on wrażenie o wiele bardziej solidnego, właśnie przez swoją grubość. Na kablu od lewej słuchawki umieszczony został, identycznie jak w K370, moduł do odbierania rozmów, wyposażony we własny mikrofon oraz przycisk do rozpoczynania / kończenia rozmowy. Użyć jednakże go będzie można tylko w niektórych telefonach, a o czym powiem przy okazji omawiania okablowania bezpośrednio idącego do źródła dźwięku. Sitka tych słuchawek są ich najgorzej wyglądającą częścią – wyglądają po prostu tandetnie, są też wklęsłe, jednak z drugiej strony ich mocowanie jest o wiele bardziej wytrzymalsze od moich K330. Co ciekawe, nie brudzą się też tak jak ma to miejsce w Scarabach.
Na koniec można wspomnieć o jednej rzeczy – ze względu na taką a nie inną konstrukcję K370 i K390, nie nadają się one np. do leżenia z nimi w łóżku (część osób również i tak korzysta z dokanałówek – oglądanie filmów jest wtedy znacznie wygodniejsze), tutaj lepiej sprawują się K330 i K340, a przede wszystkim: K324P i podobne im konstrukcyjnie modele (np. Sennheiser CX300 czy nawet prymitywne Creative EP-630).
Moduł ANC oraz okablowanie
Najważniejszą częścią zestawu, prócz naturalnie samych słuchawek, jest moduł ANC. Wielkością dorównuje samemu odtwarzaczowi mp3, ew. większej zapalniczce, głównie dlatego że kryje w sobie komorę na jedną baterię AAA. Przy ogniwie o pojemności 700mA o napięciu 1,2V czas pracy wynosi coś koło 40 godzin, w zasadzie dobrze się składa, ponieważ mój iFP-895 również może tyle osiągnąć. ANC aktywuje się małym przełącznikiem ON/OFF, można też wyciszyć go przytrzymując klawisz MUTE. Jest on jednak aktywny tylko w przypadku gdy system pracuje. Jego największą zaletą jest to że pozwala ocenić poziom oraz jakość aktywnego wyciszenia w sytuacji gdy np. jedzie się autobusem i nie leci żadna muzyka. Moduł ANC można nosić na dwa sposoby – albo przypięty do ubrania/kołnierza za pomocą klamry, albo zawieszony na szyi za pomocą smyczki (ma na sobie odpowiedni otwór).
Jak już wspominałem, słuchawki są przytwierdzone do modułu na stałe. Gdy jest on wyłączony – dźwięk jest transportowany jak przez normalny kabel, zatem nie trzeba włączać urządzenia aby wciąż cieszyć się dźwiękiem, np. gdy wyczerpie się bateria – to z kolei będzie widoczne po przygaśniętej zielonej diodzie sygnalizującej pracę systemu. Podłączenie modułu odbywa się jak już pisałem za pomocą 1-metrowego, trójsekcyjnego kabla microjack 2,5mm w dwóch wersjach: do normalnych urządzeń audio oraz telefonów iPhone / BlackBerry. Oba kable mają identyczną długość, są również cieńsze niż te idące od słuchawek do modułu ANC, przypominając mi kabel znany z K450. Wszystkie wtyki kabli (oraz cała kostka Flight) są pozłacane.
Podłączenie do innych telefonów jest raczej niemożliwe (na kablu jest nawet naklejka że nie będzie on działał z telefonami marki Nokia). Sony Ericsson z kolei i tak stosuje przelotki, więc tam także użycie wbudowanego modułu rozmów nie będzie możliwe, chociaż same słuchawki naturalnie da się podłączyć i nadal używać ich jako zestawu hands-free. Zatem na 100% K370 i K390 będą współpracowały z telefonami:
– iPhone
– iPhone 3G
– BlackBerry Storm
– BlackBerry Bold
– BlackBerry Curve 8310
– BlackBerry Pearl Flip 8220
– BlackBerry Pearl 8120
– BlackBerry Pearl 8110
Podsumowując, pod względem wykonania słuchawki stoją na naprawdę wysokim poziomie. Już na etapie pierwszego kontaktu wydają się bardzo solidne i trwałe, a co z pewnością docenią wszystkie osoby poszukujące trwałych słuchawek dousznych z wyższej półki.
Brzmienie
Dźwięk reprodukowany przez K390 NC jest wyjątkowo dobry, skutecznie usprawiedliwiając cenę, po części nie tylko swoją ale także i tańszych K370, kosztujących ok. 300zł. W zestawieniu z tańszymi dousznymi AKG, nabywca obu w/w modeli otrzyma słuchawki grające barwnie, soczyście, z przekonaniem ale o wiele bardziej liniowo niż słabsze modele, które bardziej potrafią koloryzować niższe partie, głównie aby zrekompensować ubytki w tych rejonach powstające na skutek używania ich w głośnym otoczeniu.
To co trzeba zaznaczyć na samym początku to góra. Górne rejestry wreszcie zostały obmyte z piasku który towarzyszył w pewnym stopniu K330 / 340, nawet po modyfikacjach tych pierwszych (usunięte siatki) – są wyraźne i bardzo dobre jak na słuchawki dokanałowe o konstrukcji zamkniętej. Czuć mocną poprawę w porównaniu do niższych modeli, nie ma co do tego wątpliwości. Wreszcie zniknęło jakiekolwiek, nawet najmniejsze wrażenie, że góra powinna być lepsza aby nie odstawać od reszty zakresów, jest dokładnie taka jaka powinna być. Nie ma też mowy o tym aby świszczała, wręcz przeciwnie, zachowuje się bardzo kontrolowanie i gdy już zdaje się wychodzić poza swoje określone z góry ramy, nagle wraca do punktu wyjścia, jakby ciągnięta za rękę do szeregu. Czystość góry podziwiałem w ambientowym albumie Robots vs. Villages – Under Three Feet of Snow, a konkretnie: utworze Completely Barricaded On All Sides By Friends. Góra była na tyle wyraźna że czuć było nawet wady sampli, jednocześnie nie było mowy o jakimś przeraźliwym jazgocie, po prostu detal, detal, jeszcze raz detal, stonowany i odpowiedni.
Średnica również jest lepsza, mimo że pozostaje jakby minimalnie w tyle za pozostałymi zakresami. Brzmienie jest tu bardzo dobre, nie ma absolutnie mowy aby dźwięki z tego zakresu musiały uznawać wyższość któregokolwiek z pozostałych. Można rzecz – szara eminencja tych słuchawek. Dało mi się to wyczuć przy przesłuchiwaniu albumu Healer – WonderGround, gdzie co jakiś czas miałem przebłysk subtelnego wrażenia niedosytu owej soczystości o której wspominałem. W przypadku albumów Emancipatora również czułem owe wrażenie, jednak było to zbyt subtelne aby móc zrobić z tego autentyczną wadę – bowiem nie każdy utwór takowe sprawiał, a co trudno jest mi wyjaśnić jednoznacznie. Być może chodziło o ogólną kompozycję utworu, być może o nieregularność przy ich tworzeniu. Aby więc zweryfikować owe wrażenie, przełączyłem się z RCA na 6,3mm i amp, K390 bezwładnie zakołysały się na zaczepionym o koszulkę module ANC, zaś na głowę powędrowały Lambdy. Przesłuchując ponownie sekwencję utworów w tych miejscach w których miałem owe wrażenie i stwierdziłem że jednak są to różnice między samymi utworami w sposobie ich nagrania. Czuć to na ES’ach, zabawne że i K390 to wyczuły. Takiego efektu nie ma w np. K330, jednakże prawdopodobnie jest to spowodowane tym, że dół zaczyna wchodzić na pewien zakres środka, skutecznie korygując takie wrażenie. Prócz tego, do środka pasma nie miałem żadnych innych spostrzeżeń.
Dół zaskoczył mnie tak samo jak góra – bardzo pozytywnie. O ile nadal jest on wyraźny i głęboki, to jednak o wiele mniej wyeksponowany niż ma to miejsce w tańszych modelach, niemal idealny w zakresie swojego natężenia. Akurat na ten zakres jestem ogromnie wyczulony i nie toleruję go w wielu formach, uwielbiając głębokość ale w umiarkowanych dawkach jeśli chodzi o siłę. K390 NC spisały się na medal w tej materii, zwłaszcza że miałem ku nim spore obawy ze względu na poziom izolacji i poprzednie doświadczenia. Kontrola jest o wiele lepsza, redukując bass do akceptowalnych poziomów natężenia i całościowo wpływając dzięki temu na balans sceny, nie dotykając sąsiednich zakresów.
Co tyczy się rozmiarów samej sceny – nabrała wyraźnej rozdzielczości, dźwięki są lepiej poukładane, nie zaskakują swoim położeniem jak miejscami robiły to tańsze modele. Niektóre osoby pewnie zaliczą to na minus, jednak trzeba mieć świadomość że tamte wrażenia są nieco mylne, koloryzujące.
Gdy dochodzę do przestrzenności, a więc testów wychylenia w poziomie w obrębie kanałów L i R – muszę stwierdzić że te słuchawki chyba osiągnęły kres tego, co można wydobyć z dokanałowej konstrukcji zamkniętej. Przestrzenność jest bardzo podobna do tej znanej z niżej położonych dokanałówek AKG, jednak całościowa ocena jest mocno windowana w górę dzięki ogólnej poprawie jakości brzmienia. Do testów w tym miejscu od ponad pół roku używam początkowych 5-ciu minut utworu Monolake – Abundance. Charakterystyka utworów Monolake to w zasadzie mix wielu różnych dźwięków, od uderzeń w pokrywki po przejeżdżający samochód – i co ciekawe, wszystko to brzmiało o wiele bardziej realnie niż w K330. W wielkiej pozornej chaotyczności jaka towarzyszy tym nagraniom, K390 NC doskonale się odszukały, byłem wręcz zaskoczony z jaką przyjemnością siedzę i słucham kolejnych minut z ponad godzinnego seansu serwowanego w tym albumie.
Przesłuchując przez wiele godzin naprawdę różne gatunki, od mocnej i dosyć mrocznej elektroniki, przez chillout, rock, po niemal eteryczny ambient, w żadnym momencie nie musiałem myśleć czy K390 sobie poradzą czy też nie, może nieco inaczej – co im pasuje a co nie. Okazuje się że te słuchawki dzięki dużemu progresowi w zakresie balansu brzmienia między rejestrami, sprawdzają się wyśmienicie w naprawdę wielu gatunkach muzyki, dając ich posiadaczowi promyk uśmiechu na twarzy i nie zawodząc pokładanych w nich nadziei co do adaptacji pod akurat słuchany przez siebie gatunek. Nie ma tu więc mowy o rozczarowaniu ze względu na słuchaną muzykę, te słuchawki są uodpornione na różnorodność gustów w tej materii. Jest to bardzo duży plus, ponieważ przy takiej a nie innej cenie sprzęt powinien gwarantować satysfakcję z zakupu, aby nawet przez moment nie myśleć że chociażby jedna złotówka okazała się zmarnowana.
Zatem jak moje wrażenia z odsłuchu? Bardzo pozytywne, słuchawki przypadły mi do gustu pod wieloma względami.
Zastosowanie
Czyli druga najważniejsza rzecz, zaraz po jakości dźwięku, a która jest miejscami decydująca przy ich zakupie, rozstrzygając między wariantem NC a zwykłym, a który prezentuje bardzo podobną jakość dźwięku. Do tej pory spotkałem się kilka razy z opinią że moduł ANC jest największym morderstwem w zakresie mobilności tychże słuchawek – być może, jednakże nie sądzę aby przypięcie go do koszuli było aż takim dyskomfortem. Mówimy tu zresztą o słuchawkach nastawionych wybitnie pod podróżowanie środkami lokomocji, gdzie systemy ANC wykazują swoją największą przydatność. Problemem mogą być dopiero ew. brak dyskrecji oraz waga – same słuchawki z modułem ważą lekko ponad 30g, z baterią znacznie więcej, ale gdybym miał być szczery – niezbyt mi to przeszkadzało. Co więcej – czułem że słuchawki są ze mną, że mam je wciąż przy sobie.
Jak już wspominałem – słuchawki działają zarówno pasywnie jak i aktywnie. Poziom izolacji pasywnej jest, po dopasowaniu gumek, naprawdę bardzo dobry, pozwala znacznie wyciszyć otoczenie i skupić się na tym co jest aktualnie odtwarzane. To jednak co jest największą siłą K390, ujawnia się dopiero po przełączeniu modułu ANC w pozycję ON. Pierwsze wrażenie jakie daje się odczuć to zwiększenie głośności odtwarzanej muzyki, po jej wyłączeniu dochodzą kolejne spostrzeżenia, w zasadzie kilka:
2. W głośnych miejscach o wysokiej częstotliwości takich jak ulica, gdzie panuje głównie szum i świst, a więc właśnie dźwięk o górnym natężeniu, aktywna redukcja bardzo pomaga wyciszyć wszystko oprócz niego, a przynajmniej nie do końca – z jednej strony jest to jednak plus ponieważ użytkownik nadal słyszy co się dookoła niego dzieje, mniej ale zawsze. Zmniejsza to ryzyko wypadku o który w przypadku słuchawek izolujących w mieście jest łatwiej niż w zakresie innych modeli, takich jak otwarte kompakty pokroju KOSS Porta Pro czy Sennheiser HD238.
3. W głośnych miejscach o niskiej częstotliwości, gdzie najlepszym przykładem będzie komunikacja autobusowa, ANC pokazuje na co stać ten system. Takie rzeczy jak silnik samochodowy, wszelki warkot, dźwięki nacechowane nisko, są tłumione do tego stopnia że człowiek specjalnie wyłącza i włącza raz po razie ANC aby upewnić się że naprawdę nie słyszy takich dźwięków. ANC nie jest w stanie wyciszyć tylko bardzo głośnych uderzeń, np. totalnie trzęsących się autobusów, które ochoczo jadą sobie po naszych podziurawionych drogach, zwłaszcza przez niezbyt zamożne miejscowości. Słychać wtedy w słuchawkach jakby „efekt woofera”, nie przeszkadza on ale daje się wyczuć.
To co jednak trzeba zaznaczyć w tym miejscu: włączony ANC nie wpływa na jakość brzmienia ani na ilość bassu, a co powszechnie się uważa i powtarza przy poruszaniu tego typu problematyki.
Jakie są moje wrażenia z funkcjonowania ANC? Wyśmienite, a najważniejszy wniosek sprowadza się do prostego stwierdzenia: „wow, to naprawdę działa”. Do tej pory używałem zmodyfikowanych K330, po wypróbowaniu ANC krążyły mi po głowie myśli „jakim cudem byłem w stanie słuchać muzyki w autobusie do tej pory”? Codziennie dojeżdżając do pracy czułem się o niebo lepiej z wyciszeniem oferowanym przez K390 niż słabszym z K330, mimo że wygoda przy gumkach M z K390 leżała po stronie Scarabów, a która po zastosowaniu gumek L zwiększyła się w sposób znaczny na korzyść NC. Aby upewnić się co do swoich wrażeń, umożliwiłem dodatkowe testy dwóm osobom które do tej pory mocno operowały na rozwiązaniach mobilnych, obie stwierdziły że system faktycznie działa, do tego z bardzo dobrym efektem. Jak więc widać – nie jest to „droga zabawka która nic nie daje” a bardzo interesujący dodatek, będący olbrzymim wsparciem dla i tak już dobrej izolacji pasywnej.
Podsumowanie
Jak widać, powszechne mniemanie o systemach ANC i słuchawkach w nie wyposażonych jest mocno przesadzone jeśli nie błędne. Wszystko czego trzeba tym słuchawkom to odrobina więcej zaufania ze strony konsumentów oraz porządne źródło dźwięku. Co prawda wydanie tylu pieniędzy (450zł na Allegro) na słuchawki tak małych rozmiarów może dziwić i powodować pewien ból, bowiem w tej cenie można dostać nie dość że dobre słuchawki pełnowymiarowe i wysokiej klasy kompakty, ale także i inny model z ANC – K440 NC (aktualnie w promocji w takiej cenie), z tym że warto zwrócić uwagę na trzy rzeczy: po pierwsze – różnica między K370 a K390 to tylko 150zł, po drugie – są to najlepsze słuchawki dokanałowe od AKG, high-end, a czego nie można powiedzieć o K440 NC, po trzecie – można je dostać już za 378zł, co jest ceną wprost wyśmienitą jak na te słuchawki i zgoła odmienną od tego co życzą sobie inne „sklepy”. Jeśli więc ktoś szuka nieco drogich ale porządnych słuchawek które zaoferują mu niespotykaną izolację od otoczenia, rewelacyjną jakość dźwięku i spore możliwości, K390 NC są modelem który powinien przykuć jego uwagę w pierwszej kolejności. Jeśli nie – radzę poszukać czegoś innego u konkurencji, np. Audeo lub Etymotic’a.
AKG K390 NC nie można już kupić a następca K391 NC jest dużo droższy. Co w zamian z redukcją hałasu?
Po prostu coś innego. Wybór słuchawek to kwestia bardzo indywidualna i jednocześnie ryzykowna dla każdej osoby, która stara się pytającemu pomóc. A że gustów i oczekiwań jest tyle, ilu pytających, z wielu względów staram się unikać bezpośredniego doradzania i zostawiać wszystko recenzjom, które są na blogu publikowane. Niestety też w modelach dokanałowych z zaimplementowanymi tego typu systemami nie mam aktualnego rozeznania, rynek nieco się od czasu recenzji pozmieniał w tym względzie.