Gdy testuje się kilka urządzeń bądź par słuchawek warto nie skupiać się tylko na jednym, ale chociażby dla zabawy przesłuchać wszystkie, zwłaszcza, jeśli są dla siebie przeciwnością. Bycie dźwiękową odwrotnością ma swoje zalety, bowiem przy skrajnych prezentacjach widać jak na dłoni wady jednego produktu nad drugim i na odwrót, nie popada się w „pułapkę” przyzwyczajenia do konkretnego stylu prezentacji. Ponieważ ostatnio testowane były dwie pary armatur jednoprzetwornikowych z bardzo zbliżonej do siebie półki cenowej, po konsultacji z ich właścicielem, który umożliwił Audiofanatykowi ich przetestowanie, wspólnie uznaliśmy, że takowe porównanie się przyda – Etymotic Research HF3 vs Ultimate Ears UE-600vi.
Jest to co prawda moje pierwsze takowe porównanie w formie całkowicie osobnej publikacji, ale jednocześnie chciałbym zauważyć, że porównań lokalnie w recenzjach dokonywałem do tej pory bardzo często, wręcz regularnie. Wychodziłem bowiem z założenia, że jeśli któregoś ze wspomnianych w takich porównaniach modeli słuchaliście, to bardzo łatwo będzie się Wam na dany fragment formułowało pogląd jak faktycznie recenzowane słuchawki grają. Być może też właśnie dlatego wykonanie pełnego porównania przyszło mi tak łatwo, zresztą obie pary naprawdę w wielu miejscach są dla siebie przeciwieństwem, więc zamiast porównywać wino z winem miałem przed sobą sprzęt wyraźnie dający się oddzielić.
Porównanie cech fizycznych
Zajmijmy się najpierw może cechami stricte fizycznymi i ergonomicznymi obu par. Wiele tutaj nie da się napisać, bo większość z nich została już dogłębnie opisana we właściwych dla nich recenzjach, dlatego najwięcej uwagi poświęcę tu sprawom wygody i izolacji. Ale po kolei:
– ogólna jakość wykonania
W obu przypadkach wysoka. Nie doszukałem się w żadnym z tych produktów krytycznych wad lub wpadek konstrukcyjnych.
– wygoda i sposób aplikacji
Etymotic HF3 to typowe penetratory / izolatory, nastawione na izolację absolutną, deklasującą inne rozwiązania, nawet z dedykowanymi ku temu tipsami. Nie są specjalnie wygodne, a to dzięki wprowadzaniu tulejki głęboko w tips płaszczowy i w ten sposób redukując jego zdolność do dostosowania swojego kształtu podle naszego kanału słuchowego. Aplikacja jest problematyczna ze względu na wysoki stopień penetracji i ciśnienie wewnątrzkanałowe. Można ich używać zarówno jako OTE jak i klasycznie, z naciskiem na to drugie.
UE-600vi to z kolei słuchawki w moim przypadku nadające się tylko i wyłącznie na użytkowanie jako OTE – miałem problem z uzyskaniem w nich odpowiedniego wypełnienia kanału, jeśli było inaczej. Izolują zauważalnie słabiej od HF3, ale wciąż na dosyć dobrym poziomie. Zapewne ucieszy fakt, że są niezwykle wygodne, zaś ich aplikacja to w zasadzie formalność – w ogóle nie męczą nawet podczas długotrwałego użytkowania. Pod względem wygody definitywnie przodują.
– okablowanie
Remis. Oba produkty mają bardzo zbliżony poziom ergonomii oraz jakości wykonania okablowania.
– wyposażenie
Obie pary mają bardzo bogate wyposażenie, ale Etymotic ma tutaj jedną znaczącą przewagę nad UE – pokrowiec. Cały czas otwierające się pudełko UE, mimo zapewniania o wiele lepszej ochrony słuchawkom, jest jednak delikatnie mówiąc irytujące.
Poza samym porównaniem kwestie wyglądu są tutaj całkowicie subiektywne i indywidualne, ale gdybym miał coś w tym temacie powiedzieć, wybrałbym UE. Korpusy mają swój styl oraz charakter, który przemawia do mnie o wiele skuteczniej, niż czarne i prawie noname’owe Ety. Oczywiście do mnie, Wam pozostawiam ocenę wedle własnego uznania.
Porównanie brzmienia
Tak jak pisałem na samym początku słuchawki stoją wobec siebie w dużej opozycji i wybór między jedną a drugą parą jest w zasadzie zero-jedynkowy.
– bas
Linia basowa w przypadku Ultimate Ears jest wyraźniejsza i pełniejsza, lepiej sprawdzająca się z gatunkami takimi jak np. hard rock czy nu-metal, jak również cięższą elektroniką, mimo częściowego jego spowolnienia, które przy oczekiwaniach typowego dla armatur zachowania może rozczarowywać. Po stronie Etymotica ten zakres jest wyraźnie szybszy i precyzyjniejszy, a przede wszystkim równiejszy, ale kosztem wybrzmiewania, którego braki czasami będą doskwierały. Lepiej wprost z pudełka sprawdzają się zatem UE, ale techniczne pałeczka leży po stronie Et.
– średnica
Zauważalnie bardziej angażująca w wykonaniu UE, podkreślająca muzykalność i nadająca przyjemność słuchanym utworom. Do tego bardzo ładnie łącząca się z dołem o podobnym do niej charakterze, przez co całość obrasta w przyjemny „tłuszczyk”. Ety realizują ją już o wiele bardziej technicznie i beznamiętnie. Jest bardziej detaliczna i pokazywana bezpośrednio, bez przyjemnego oddalenia towarzyszącego produktowi UE, ale jednocześnie za cenę niemal zupełnego braku zaangażowania słuchacza w to, co dzieje się w słuchawkach. Znów więc mamy konflikt muzykalnego podkreślenia z techniczną neutralnością.
– góra
Pięta achillesowa Ultimate Ears w tym modelu. Stosunkowo niskiej jakości i rozdzielczości, podkreślona i jednocześnie przyciemniona będzie zachowywała się niestabilnie w zależności od odtwarzanego utworu, raz to prezentując przyjemny sparkling, a raz przyciemnienie i odcięcie najwyższych zakresów góry. Etymotic HF3 realizują ją o wiele bardziej kompetentnie: pełniej, równiej, ostrzej i bardziej rozdzielczo. Czasami jednak będzie to wiązało się z tendencjami do przeostrzania, jeśli słuchawki zostaną podpięte pod jasne źródło a utwory zostaną dobrane tak, aby jeszcze bardziej na górnych zakresach wszystko nam operowało. Tutaj definitywnie pałeczka po stronie Et.
– scena
Mimo że w Etach jest renderowana kompleksowo, to na bardzo małym obszarze i z graniem mocno „w głowie”, typowym dla tego typu konstrukcji. Lepiej radzą sobie pod tym względem UE-600, wstrzykując w ustrój więcej powietrza i nieco dystansując się od słuchacza, zostawiając mu przestrzeń bezpieczeństwa i w efekcie lepiej się sprawdzając w różnych gatunkach. Jednak bardziej podoba mi się ona w wykonaniu UE-600, zaś w HF3 należałoby się do niej przez długi czas przyzwyczajać i starać się unikać szerzej grających słuchawek.
– synergiczność
Zauważalnie łatwiej jest napędzić produkt UE, który jak na armatury gra bardzo głośno na tle HF3. Trochę gorzej sprawa ma się z doborem odpowiednio grającej kostki, gdzie na ogół użytkownik będzie zmuszony wybierać ją metodą prób i błędów, jeśli nie jest pewien efektów końcowych w ciemno. Potencjalna korekcja jest w nich utrudniona i przemawia na mocną niekorzyść. HF3 z kolei bardzo lubią się z ciemno i szeroko grającymi układami, ale ich klasa brzmieniowa jest czymś, na co HF3 zwracają sporą uwagę. W ich przypadku im lepszej klasy źródło tym lepiej, ale czy ostatecznie gra jest warta świeczki musicie niestety ocenić sami. Potencjał, również w zakresie korekcyjnym, także leży tu po stronie HF3.
Podsumowanie
Zauważcie, że poza moimi subiektywnymi odczuciami na koniec większości z wymienionych wyżej akapitów ograniczyłem się w konsekwentnym opowiadaniu się za którąś z testowanych par. W którym bowiem obozie chcielibyście się finalnie znaleźć – musicie zdecydować sami, jak zawsze zresztą, a ja nie chcę tego robić za Was. Które słuchawki są zatem „lepsze” – wszystko zależy od Was, Waszego gustu i Waszego zapotrzebowania pod konkretne gatunki muzyczne. Które wg mnie są „lepsze” – nie mam osobiście tutaj faworyta, bo w każdej parze są rzeczy, które mi się nie podobają i w konsekwencji w codziennym ich użytkowaniu by mi to w mniejszy bądź większy sposób przeszkadzało. Czy kupiłbym jedną z nich w ich cenach? Nie ma to żadnego znaczenia co ja bym zrobił, ale jeśli miałbym odpowiedzieć na takie pytanie to nie – mam już tego typu armatury z dokładnie tego konkretnego przedziału cenowego dające mi większość cech, których bym sobie osobiście w nich życzył, toteż żadne z testowanych nie wywołują i raczej nie wywołałyby u mnie większej temperatury portfela.
Jeśli więc jakimś cudem wnioski końcowe nie wyłaniają się z porównania w jasny i klarowny sposób, to w dużym skrócie powiem Wam tak: wygodne, muzykalne i zagęszczone armaturki grające jak dynamiki kontra analityczne i jasne penetratory izolacyjne dla fanów technicznego grania. Każde z nich są w czymś lepsze, ale z drugiej strony w innej rzeczy robią się na tle konkurenta gorsze. Jedne są nastawione na relaks i wygodę, drugie na pokazywanie środkowego palca wszystkiemu, co byłoby w stanie Wam zakłócić odsłuch. Jedne szanują muzykę i nasycają ją wigorem, drugie podają ją schematycznie, neutralnie i detalicznie, niemal po urzędniczemu. Z dyskusji do tej pory odbytych na niektórych forach audio zauważyłem, że oba te obozy mają zarówno swoich wiernych fanów, jak i przeciwników polecania na prawo i lewo ich tak, jakby była to cudowna szara maść, dlatego wybór między jednym a drugim sposobem prezentacji powinien odbyć się przede wszystkim w mózgu ich potencjalnego nabywcy.