Tym razem propozycja tylko częściowo mająca w sobie elementy elektroniczne, a bardziej skupiająca się na fortepianowej ekspresji – barwnej i spokojnej, klimatycznej, a ubranej w nietypowe jak na album muzyczny ramy.
Nils Frahm to współczesny kompozytor pochodzący z Berlina i budujący swoją solidną reputację dzięki intymnym, przejmującym nagraniom fortepianowym. Sedno jego twórczości tkwi w improwizacji, magii chwili, w której zainspirowany przestrzenią i publicznością może tworzyć nowe kompozycje luźno oparte na znanych melodiach.
Spaces to oda do radości z występów na żywo, którym zresztą z tego co widziałem twórca poświęca dużo czasu i uwagi, być może nawet więcej niż przy nagrywaniu samych utworów. Album zawiera w sobie przyjemność z eksperymentowania i przekazywania tych emocji, które były obecne podczas jego koncertów. Stąd np. słyszalne odzewy publiczności w tle między pierwszymi utworami. Przełamując konwencję tradycyjnego albumu na żywo, Spaces nagrywano w ciągu dwóch lat w różnych miejscach i na różnych nośnikach, w tym na starych przenośnych nagrywarkach szpulowych i kasetowych. Te chwile zostały później złożone w całość przez Durton Studio jako bardziej kolaż nagrań terenowych, niż album koncertowy. Nie jest to też „klasyczna klasyka”, a coś, co prócz tradycyjnej kompozycji fortepianowej zawiera w sobie momenty zaskakujące, zaczerpnięte z innych gatunków, progresywne i awangardowe, takie jak np. dźwięk uderzania pędzla toaletowego w struny fortepianu, aby stworzyć ścieżkę dźwiękową. Swoją drogą utwór ten (niedostępny w formie streamingu z Bandcampa) jest bardzo ciekawy i wart przesłuchania. Wedle informacji zawartych na stronie wytwórni Erased Tapes, wybór tak niekonwencjonalnej formuły wziął się z tego, że ludzie podczas jego koncertów często kaszlą, telefony komórkowe im dzwonią, ale zamiast denerwować się, ma miejsce akceptacja tego, że publiczność – taka czy inna – staje się integralną częścią zarówno jego, jak i każdego innego występu.
Całą tą atmosferę genialnie są w stanie ująć moje K1000 i tu zalecałbym iść ich tropem, tj. używać słuchawek potrafiących zarówno oddać należycie barwę tradycyjnych instrumentów, jak i kameralny klimat sali, w której miało miejsce dane nagranie. Nie ukrywam że potrafi ono wzruszyć.
Album można zakupić na stronie wytwórni, jak również tradycyjnie przesłuchać sobie początki wszystkich utworów wraz z całkiem dobrym poglądem na wyżej opisywaną jakość realizacji. Prócz kilku innych opcji, jako że muzykę przechowuję cyfrowo, za 9 funtów (ok. 45 zł) otrzymamy prawie 800 MB dźwięku w formacie WAV 24 bit / 44.1 kHz (~2100 kbps).
Przesłuchałem własnie album „Spaces” ,pana Nilsa Frahma. Jestem poruszony, co za klimat i magia, rozpływam się w jego dźwiękach. Usłyszałem o Nim, dzięki temu blogowi. Dziękuję Panu, Panie Jakubie, za takie perełki.
Na Pana stronie w zakładce „muzyka” odkryłem mnóstwo materiałów, które wgniatają mnie w fotel, pochłonęła mnie cała jego zawartość i odsłuchuje wszystkiego. Ma Pan genialny gust muzyczny. Serdecznie pozdrawiam!