Moondrop Para – recenzja otwartych słuchawek planarnych

Takich słuchawek jak Moondrop Para chyba jeszcze na blogu nie było. Moondrop znany jest z ciekawych słuchawek IEM i nie inaczej było z modelem Variations. Producent nie stoi jednak w miejscu i zdaje się, że próbuje swoich sił także z modelem pełnowymiarowym, idąc w ślady FiiO czy Aune. Zwłaszcza chyba ten ostatni może czuć na sobie oddech konkurenta, bowiem zamiast elektrodynamicznego, dostajemy tu model magnetostatyczny. Dla wielu osób, zwłaszcza czytających z wypiekami na twarzy broszury producentów na przestrzeni ostatnich 10 lat, samo w sobie jest to już czynnikiem sprzedającym. Dzięki wielkiej uprzejmości p. Andrzeja, który podesłał mi swoją prywatną sztukę na testy, mamy możliwość wglądu w to czym są Moondrop Para i dlaczego kosztują tylko 1500 zł, co na obecne czasy i preferencje nabywców jest ceną aż podejrzaną. Czyżbyśmy mieli drugiego KOSSa?

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie pudełka wraz z obwolutą.

 

Dane techniczne Moondrop Para

Dane przetłumaczone w locie z pudełka:

  • Impedancja: 8 Ohm (+/- 15%)
  • Czułość: 101 dB / Vrms (@1kHz)
  • Pasmo przenoszenia w polu swobodnym (IEC61094): 15 Hz – 53 kHz
  • Efektywne pasmo przenoszenia (IEC60318-4, -3dB): 20 Hz – 20 kHz
  • Standard wtyków: 3,5 mm

Cena w Polsce: ok. 1500 zł (sprawdź aktualną cenę i dostępność w sklepach)

 

Jakość wykonania, konstrukcja i wyposażenie Moondrop Para

Moondrop Para to bardzo intrygujące słuchawki, które od startu angażują już nawet nie tyle wyglądem, co konstrukcją. Jednak im dalej w las, tym dostrzegałem coraz więcej miejsc, w których mogą przydarzyć się problemy podczas użytkowania.

Przede wszystkim pierwsze moje skojarzenia co do wyglądu, jakości lub użytych materiałów oscylowały wokół Hifimanów Ananda + Aune AR5000 + NB Audio SkeLeTon. Mowa tu o elementach srebrnych, akrylowych, ale też stosunkowo prostej konstrukcji.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie danych technicznych oraz pomiarów producenta.

Konstrukcja oparta jest na bardzo prostych mechanizmach i materiałach. W większości mamy tu metal malowany proszkowo na kolor srebrny. Już po otworach systemu regulacji opaski widać, że farba jest bardzo podatna na zadrapania i zdzieranie się. Plastikowe elementy są natomiast przezroczystym akrylem, który choć tak jak w SkeLeTonach daje naprawdę fajny efekt wizualny, w praktyce jest podatny na pękanie z racji większej twardości, albo może inaczej: wielokrotnie mniejszej podatności na pracę materiału. Uderzenia albo naprężenia momentalnie ujawnią się w formie pęknięć.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie słuchawek wraz z kablem we wnętrzu pudełka.

Akryl zastosowano nie tylko jako wypełnienie samej muszli od wewnątrz, ale też dla wyprowadzeń gniazd pod kabel sygnałowy. Ten jest podobny konstrukcją, co w Aune AR5000, ale osobiście znacznie pewniej czułem się z własnym zamiennikiem ACX Ultra Stealth. Z prostego powodu, a w zasadzie dwóch.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie słuchawek na stole wraz z kompletem akcesoriów.

Po pierwsze, wiem co w moim kablu się znajduje, a co daje mi komfort psychiczny podczas odsłuchów i użytkowania. Mogę go miętosić, wyginać, naciągać i nic się nie stanie, a w przypadku jakiegoś nieoczekiwanego, niezamierzonego szarpnięcia, które przecież zawsze może się zdarzyć, kabel będzie można rozebrać i naprawić.

Po drugie, kabel fabryczny nie ma żadnych odgiętek przy wtykach idących wprost do słuchawek. A to oznacza, że będzie to najbardziej podatne miejsce na usterki. Przy wtyku kątowym idącym do wzmacniacza co prawda zastosowano nacięcia, ale spoiwo jest nadal bardzo sztywne i nie redukuje naprężeń w żaden sposób.

Tak więc niestety trochę nie popisano się przy kablu. Wcześniej opisywany akryl również śmiałbym poddawać w wątpliwość. A jak to wygląda dalej?

Grille są trwałym elementem konstrukcyjnym. Jest to cały czas ten sam metal co na pałąku i widełkach. Zastosowano bardzo drobną perforację, ale wydaje się, że nie ma tu żadnego wsparcia konstrukcyjnego na środku. To zaś może powodować ryzyko swobodnego wgniecenia grilla do środka. Warto mieć to na uwadze.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie kabla fabrycznego.

Na krawędziach muszli nie ma też żadnego elementu amortyzującego odkładanie. Ponieważ jest to egzemplarz używany, można świetnie prześledzić je pod kątem śladów użytkowania i jedno uszkodzenie mechaniczne udało się odkryć. Dlatego absolutnie obowiązkowe są albo stojak, albo poduszka, albo nawet duża podkładka pod myszkę i klawiaturę, która obejmie obszar odkładania słuchawek na bok, gdy pracujemy przy komputerze.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie słuchawek od strony prawego kanału.

Idziemy dalej: widełki zamontowano w tym samym materiale akrylowym, który omówiliśmy wcześniej. Tu również jest ryzyko, że z czasem będzie nam to pękać w miejscu znajdowania się osi zawiasów. Sam mechanizm chodzi ciężko i podczas obracania się słychać niepokojące trzaski. Choć można byłoby muszle obrócić nawet o 180 stopni, co w teorii ułatwia ogromnie ewentualny serwis lub zmianę padów, po prostu strach jest to uczynić.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie słuchawek od strony lewego kanału.

Ale to nie wszystko. Muszle w osi pionowej obracają się w bardzo malutkim zakresie i robią to znacznie ciężej niż w osi poziomej. Tu na szczęście jest to już w pełni metalowe.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie słuchawek leżących na boku.

Bloczki opaski są wykonane z plastiku. Z zewnątrz widać 4 wkręty na stronę: dwa odpowiadają za opór regulacji, zaś dwa pozostałe spajają bloczek ze sobą i jednocześnie przytrzymują zamszową opaskę nagłowną. Regulacja jest bardzo skromna, bo tylko 5-pozycyjna. Słuchawki ustawione w maksymalnej pozycji i tak były dla mnie minimalnie za małe. Uwagi, które czyniłem w stronę Hifimana, że jest tego za dużo, ktoś wziął sobie zbyt mocno do serca i przesadził w drugą stronę.

Recenzja Moondrop Para - zbliżenie na maskowanie przetwornika od zewnątrz.

Ma w tym jednak udział sam Właściciel, który samodzielnie opaskę skracał, gdyż była dla niego za duża. Tak więc nie można tego punktować producentowi na minus. Jest to jedyna niefabryczna modyfikacja, jaka została wprowadzona do słuchawek.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie perforacji pałąka.

Sam pałąk to już jeden perforowany kawałek metalu, ale zastosowano tu tak dużą perforację, że paradoksalnie osłabiono w ten sposób konstrukcję i zwiększono mocno podatność na odkształcanie się pałąka. Po co zresztą stosować perforację w takim elemencie, skoro nie potrzebuje on cyrkulacji powietrza? Czyż nie lepiej byłoby zastosować perforację na opasce, aby skóra głowy mogła oddychać? Jest to dla mnie decyzja niezrozumiała.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie bloczka regulacji obrotu.

Na koniec pozostały się pady. Producent zastosował pewien sprytny „myk” i wstawił do środka padów perforowane, metalowe maskownice. Montaż padów odbywa się w sposób magnetyczny, ale przy wykorzystaniu dokładnie tych samych magnesów, które zastosowano w przetwornikach. W ten sposób robi się swoista „magnetyczna kanapka”. Po zdjęciu padów, oczom naszym ukazuje się nagi przetwornik (bardzo łatwo go na tym etapie uszkodzić), który wykonano z użyciem perforacji. Ogólnie producent można powiedzieć na tym etapie, że ma „fioła” na punkcie perforowania wszystkiego, co się da. Jestem zdumiony, że pady nie są perforowane.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie przetwornika po zdemontowaniu nausznika.

Minus (choć z pewnej perspektywy może to być też plus), że pady można zamontować pod dowolnym kątem. Całość jednak jest bardzo wygodna i choć czuje się słuchawki na głowie, bez problemu można byłoby w nich siedzieć nawet cały dzień roboczy.

Pozwolę sobie jeszcze zwrócić uwagę na oznaczenia. Generalnie spodziewałbym się, że oznaczenia kanałów będą na wypustkach akrylowych na dole słuchawek lub bloczkach opaski. Jest tam jednak tylko okrąg po odlewie, bez żadnego oznaczenia. Poprawną orientację podłączenia i założenia zdradziła mi geometria słuchawek (gniazda są pod kątem). Dopiero później zwróciłem uwagę, że na pałąku w miejscu łączenia się go z widełkami są oznaczenia. Na lewej stronie mamy „Moondrop Presents L”, a na prawej „Para R” plus kilka chińskich krzaczków. Niemal wszystkie elementy tych słuchawek są zaprojektowane w sposób uniwersalny i nie pozostawiający miejsca na odpady produkcyjne generujące nadprodukcję innego elementu, albo dedykowane tylko temu jednemu modelowi. Coś jak Hifiman.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie konektorów od czoła.

Na koniec drobna ciekawostka. Opakowanie jak widać było na zdjęciach posiada rysowaną postać w stylu mangowym ze słuchawkami. Narysowane tam słuchawki mają jednak dwie ciekawe różnice względem tego, co znajdujemy w pudełku. Bloczki mają wszystkie cztery śruby z główkami na wkrętak krzyżowy i są srebrne. Prawdopodobnie producent zdecydował się je zmienić i zróżnicować, aby lepiej spełniały swoje funkcje. Druga rzecz to kabel, który jest srebrnym, zaplatanym wielożyłowcem. Chińczycy lubują się w maszynowo zaplatanych kablach (u nas często są reklamowane tak, aby udawać rzekomo ręczną robotę), ale być może ten, który finalnie dostarczany jest ze słuchawkami, był po prostu tańszy. A przy słuchawkach za 1500 zł w zasadzie każda złotówka więcej w materiałach oznacza mniejszy zarobek czy to producenta, czy dystrybutora, czy resellerów.

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie bloczka regulacyjnego i pozostawionych przez niego śladów.

Przypadkowo poruszyłem właśnie pewną okoliczność łagodzącą dla swoich opisów jakości wykonania Moondropów. Producent wycenił je dokładnie na tyle samo, ile kosztują Aune AR5000, jednocześnie niżej niż Edition XS i ze znacznie lepszych – całościowo – materiałów, niż cała owalna linia Hifimana. O ile więc można tu czy tam zwrócić uwagę na aspekty konstrukcji modelu Para, o tyle cena będzie to usprawiedliwiać. Czasami do tego stopnia, że zaczniemy się zastanawiać, czy aby nie jest to okazja, aby dostać magnetostatyczną konstrukcję i to z lepszymi właściwościami, niż wspomniane Hifimany (o tym za moment).

Recenzja Moondrop Para - zdjęcie drobnych uszkodzeń podesłanego egzemplarza.

Reasumując, słuchawki wykonane są teoretycznie dobrze, ale w praktyce zdecydowano się na rzeczy jak dla mnie trochę kontrowersyjne z punktu widzenia trwałości lub podatności na uszkodzenia mechaniczne na osi czasu. Metal jest cienki i malowany proszkowo tak, że łatwo jest go zarysować. Zamiast ABSu zastosowano podatny na pękanie akryl, a perforację zaaplikowano moim zdaniem nie tam gdzie trzeba. Na koniec kabel nie mający żadnych funkcjonalnych odgiętek. O słuchawki każdy posiadacz będzie musiał więc dbać i to bardzo. Znacznie bardziej, niż wskazywałaby na to cena tego modelu. Z drugiej strony póki co jakość wykonania wydaje się adekwatna do tejże ceny i nie powoduje zapalania krwisto-czerwonej lampki w żadnym miejscu.

 

Platforma testowa

Sprzęt użyty do napisania tej recenzji:

*zoptymalizowane akustycznie

 

Jakość dźwięku (pomiary)

Standardowy zestaw pomiarów na początek. Wykres uśredniony pasma przenoszenia Moondrop Para:

Pomiary słuchawek Moondrop Para.

Balans kanałów Moondrop Para. Przesunięcie może wynikać tak samo z przetworników, jak i różnic w nausznikach albo sposobu ich założenia (niejednakowy kąt):

Pomiary słuchawek Moondrop Para.

Powtarzalność odczytów jest wysoka. Tym samym skłaniam się bardziej ku tezie z przetwornikami:

Pomiary słuchawek Moondrop Para.

Zniekształcenia dla lewego kanału. Lewy to najlepszy przetwornik w testowanym egzemplarzu:

Pomiary słuchawek Moondrop Para.

Zniekształcenia dla prawego kanału. Zauważalnie podniesione THD i trzecia harmoniczna. Prawdopodobnie oszczędności w QC i losowość produkcji typowe dla chińskich planarów, ale nie ma tu jeszcze dramatu:

Pomiary słuchawek Moondrop Para.

Wykres impulsowy dla lewego kanału:

Pomiary słuchawek Moondrop Para.

Dla prawego kanału:

Pomiary słuchawek Moondrop Para.

Wykres CSD pokazujący rozkład rezonansów. Dużo fal odbitych typowych dla konstrukcji open-back oraz klasyczne problemy słuchawek ze słabszym basem:

Pomiary słuchawek Moondrop Para.

Wykres spektrogramu dla lewego kanału:

Pomiary słuchawek Moondrop Para.

Spektrogram dla prawego kanału:

Pomiary słuchawek Moondrop Para.

 

Jeśli porównamy całościowo to, jak się mierzą Moondrop Para do tego, jak robią to Anandy Nano czy Arye Organic, ale też Quady Era-1 czy FiiO FT5, zauważymy, że Moondropom znacznie bliżej w kategorii czystości dźwięku do tych ostatnich. Uwagę zwraca jeszcze jedna rzecz: cena.

Moondropy są oferowane za 1500 zł. FT5 są zaś wycenione na 2200 zł. Z wymienionego towarzystwa są to dwie najtańsze pozycje, mierzące się przy tym najlepiej. Anandy to już 2500 zł. Quady kosztują 3200 zł. Arye Organic z kolei wypoziomowały się stricte na 6200 zł, czyli najniższej polskiej cenie w momencie pisania ich recenzji. W efekcie mamy najlepiej mierzące się słuchawki w ścisłym końcu stawki z perspektywy ceny.

 

Jakość dźwięku (odsłuch)

Dźwięk Moondropów można byłoby opisać na moje uszy jako neutralny + detal. Jest bardzo otwarty, kompletny, nie przebasowiony, zwracający wyraźnie podkreślony szczegół, ale nie jest to podkreślenie punktowe, tylko szersze.

Choć nie od razu miałem takie skojarzenia, ale bardzo dużo pojawiło mi się potem w głowie porównań do Hifimana. Mowa tu bardziej o „klasykach” z serii okrągłej, chociażby HE400i. Hifiman również i tam potrafił zamanifestować podobne strojenie, a więc równo, neutralnie, z podkreślonym sopranem. Nie mówię tu o modelach z linii „owalnej”, które poza może najtańszymi Edition XS nie są niestety w stanie pokazać jakości, na jaką wskazywałaby ich cena.

Porównując jednak dane pomiarowe, mogę stwierdzić z dużym przekonaniem, że Moondrop Para nie są „przekładką” przetworników z Hifimana. Takie wątpliwości miałem przy Quadach Era-1, ale nie tutaj. Co więcej, nie kojarzę, aby Hifiman miał takie dokładnie perforowane membrany. Widać naciąg folii, widać iż nie jest on idealny (i nigdy nie będzie, nawet na osi czasu, bo taka jest niestety wada tej techniki wykonywania przetworników), ale nie jest to coś, co wg pomiarów wskazywałoby na podobieństwa. Nawet w temacie THD+N widać, że nie jest to ta sama rodzina przetworników.

Jeśli chodzi o jakość dźwięku, to słuchawki są bardzo czyste. Nawet „najgorszy” przetwornik w swoim „najgorszym” miejscu ma ponad -50 dB THD+N. Przy większych natężeniach może udałoby się to już usłyszeć, ale większość osób powinna odebrać Pary jako bardzo czyste słuchawki ze schludnie podanym dźwiękiem.

Ten będzie jaśniejszy niż ciemniejszy, zawsze emanujący detalem, którego proporcjonalnie będzie więcej niż basu, ale jest to co do zasady czyste i lekkostrawne danie. Osobiście widziałbym tu wprost odwrócone proporcje, a więc więcej basu, zwłaszcza niskiego, zamiast sopranu, ale ja to ja. Moondropy bardzo starają się trafić swoją tonalnością w HTC, nawet im się to z grubsza udaje, ale mimo wszystko jest tu delikatny przestrzał, przez co ma się wrażenie, że mniej jest wyższej średnicy, a więcej wspomnianego detalu na górze.

Daje to Moondropom w zamian czytelność, świeżość i atak. Każdy dźwięk ma jakby dodatkową warstwę „polerki” na sobie, niczym lakier metaliczny, ale nie w tym negatywnym – tonalnym – znaczeniu, a faktury i wykończenia. W intensywnych sopranowo utworach wkrada się jednak często wrażenie surowości góry, bezpardonowości. Większość osób odbierze to pozytywnie, albo wręcz neutralnie i myślę, że jest to celowy zabieg Moondropa. Na czym on polega powiedziałem raz i niektóre osoby są na mnie do dziś za to obrażone, więc tym razem pozwolę tkwić w luksusie niewiedzy.

Przekłada się to jakby z automatu na scenę, która jest w zasadzie identyczna, jak u Hifimana (szersza niż głębsza). Pary mają dobre wychylenie na boki, wręcz bardzo dobre, ale głębia nie jest mocno zaznaczona. Niemniej jest to poziom w zupełności wystarczający do tego, aby nie zgłaszać niedosytu.

Generalnie słuchawki pozostawiają po sobie dobre wrażenia, nawet bardzo dobre. Większość uwag byłaby tu bardziej de gustibus, niż obiektywnie uzasadnionych technicznie. Zasługa tego w celowaniu w HTC, który leży bardzo blisko moich własnych preferencji. To naprawdę fajnie grające słuchawki i absolutnie warto wpisać je sobie na listę modeli kwalifikujących się na odsłuch czy to w salonie, czy nawet na zaryzykowanie i sprawdzenie samodzielnie w domu. 1500 zł to jeszcze nie jest fortuna, choć nadal dla wielu osób niemała kwota jak za „dwa głośniczki na patyku”. Ale to właśnie te dwa głośniczki dają w takiej cenie sporo jakości i więcej, niż gdybyśmy próbowali tej samej sztuki z konwencjonalnymi głośnikami. Można jeszcze próbować w IEMach, ale z oczywistych względów Pary zawsze będą miały przewagę w kwestii zdrowotnej, jeśli będziemy chcieli uczynić z nich swoje słuchawki do codziennego użytkowania. Wówczas jedynymi zmartwieniami będą te kwestie, które poruszałem wcześniej przy jakości wykonania i ergonomii.

 

Podsumowanie

Moondrop Para można uznać za chyba najtańsze sensowne planary pełnowymiarowe, jakie są obecnie dostępne na rynku. Oferują bardzo dobre parametry zarówno dźwiękowe (pomiar + odsłuch), jak i ergonomiczne. Choć widzę mnóstwo oszczędności i ścinania zakrętów, jest to w dużej mierze usprawiedliwione chęcią utrzymania atrakcyjnej ceny. Całość prezentuje się przez to kusząco dla użytkownika końcowego, któremu do tej pory hasło „tanie chińskie planary” kojarzyć się mogło jedynie z Monoprice i Hifimanem, mającymi swoje bolączki od strony QC.

Myślę, że Moondropowi można dać tu duży kredyt zaufania i nie snuć niepotrzebnych katastroficznych wizji w ramach czegoś, co może nastąpić, ale wcale nie musi.

  • Jakość wykonania oceniam na 6/10. Jest sporo decyzji z którymi bez naruszania budżetu się tu nie zgadzam i widziałbym nieco inne podejście do tematu. Najgorszy jest w tym wszystkim kabel, któremu wróżę niestety awaryjność. Jeśli wyeliminować ten element z rozważań, pozostanie się podatny na pęknięcia akryl i łatwy w zarysowaniu metal malowany proszkowo. Oby moje proroctwa obróciły się za przeproszeniem w guano i wytrzymało to jak najdłużej.
  • Jakość dźwięku wypada bardzo dobrze, bo na 8/10. W tej cenie jest solidnie i uczciwie. Producent podaje nawet własne pomiary, które mają spore odzwierciedlenie w rzeczywistości i nie są wyssane z palca. Nie ma też problemów z rezonansami i zniekształceniami jak u Hifimana. Przydałoby się więcej basu, może ciut mniej sopranu na moje uszy, ale to tak naprawdę wszystko. Minus za wyraźne różnice w THD między driverami.
  • Ergonomia i wygoda są na wysokie 8/10, choć znów trzeba brać poprawkę na to, że Właściciel – a co było oczywiście jego świętym prawem – wprowadził drobne modyfikacje pod kątem swojej własnej głowy. Najbardziej hamulcowym elementem jest konieczność dbania o nie w codziennym użytkowaniu, aby jak najdłużej wyglądały jak nowe.

Ostatecznie, Moondropy wyskrobały ocenę 7.5/10. Brzmieniowo słuchawki absolutnie można polecić i tutaj wyróżnienie się należy. Robią naprawdę wiele rzeczy dobrze i jest szansa, że spodobają się dużej ilości osób praktycznie wprost z pudełka. To, nad czym można się jeszcze zastanowić przed podjęciem decyzji zakupowej, jest cała otoczka, a więc użyte materiały i ich potencjalna trwałość.

Z drugiej strony nie są to słuchawki drogie, dlatego jeśli stawiamy na jakość dźwięku ponad wszystko, słuchawki rzeczywiście kwalifikują się na Rekomendację i recenzję można traktować wówczas tak, jakby była ona przyznana. Tym bardziej, że Pary pozostawiają trochę możliwości także na polu moddingu (damping).

Fajnie byłoby kiedyś mieć możliwość pochylić się nad większą ilością modeli Moondropa, a do czego zachęcam dystrybutora tej marki na Polskę. Jak na razie na dwa przypadki testów Moondropów mieliśmy dwukrotnie mocne trafienie, więc ewentualne obawy o to, że np. pomiary wypadłyby słabo, miałbym stosunkowo niskie. Osobiście trzymam kciuki za ten projekt i uważam, że w przyszłości śmiało można byłoby zastosować symetryczne podniesienie ceny wraz z większym wkładem materiałowym. Kierunek brzmieniowy obrany przez producenta bardzo mi się podoba i niewiele mu brakuje do ideału strojenia jako takiego. Widać też, że próbuje się je stroić z głową, a nie mówiąc kolokwialnie „na pałę”. Wydaje mi się też, że Moondrop miał zauważalnie mniej problemów w projektowaniu Par niż Aune ze swoimi AR5000, ale sumarycznie daje nam to dwa modele dobrych słuchawek trzymających się kurczowo progu 1500 zł, nad którymi warto się pochylić.

 

7.5/10

Słuchawki na dzień pisania recenzji można zakupić za ok. 1500 zł (sprawdź aktualne ceny i dostępność w sklepach)

 

Zalety Moondrop Para:

  • prosty ale interesujący design
  • dodatkowe pady w zestawie i odpinane okablowanie
  • estetycznie wykończona obudowa o umiarkowanej jak na planary wadze
  • brak rezonansów i problemów trapiących droższe modele Hifimana lub Quada
  • dobre strojenie ogólne, zgodne z podawanymi przez producenta danymi
  • dobra scena na szerokość
  • uniwersalność zastosowań
  • sensowne parametry techniczne dźwięku
  • konkurencyjna cena

Wady Moondrop Para:

  • oszczędności materiałowe
  • łatwa w uszkodzeniu obudowa
  • budzący trochę wątpliwości akryl
  • okablowanie podatne na uszkodzenia w newralgicznych miejscach
  • grille zintegrowane z padami, co może utrudniać dobranie w przyszłości zamienników
  • niepotrzebna perforacja pałąka potencjalnie osłabiająca jego wytrzymałość

 

Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla p. Andrzeja za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów, a bez którego pomocy recenzja nie mogła by się odbyć.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

4 komentarze

    • Jako że dystrybutor marki Moondrop na dzień dzisiejszy z moim blogiem nie współpracuje, taka możliwość byłaby panie Marcinie tylko dzięki uprzejmości któregoś z prywatnych posiadaczy tego modelu. 🙂

  1. Jaki jest sens pisania recenzji do modelu wycofanego ze sprzedaży ? Na temat Venus są informacje jaki to był niedopracowany bubel. Jak już to ciekaw jestem aktualnego modelu Cosmo.

    • Każde słuchawki warte są pisania dla nich recenzji. Dla prawdziwego pasjonata nie ma bowiem znaczenia, czy coś jest dostępne aktualnie w sprzedaży, czy nie. W przeciwnym razie nie miałbym na blogu tak wielu recenzji zabytkowych AKG. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *