Po półrocznym urlopie od Tungstenów, dzięki niezmiennej uprzejmości p. Krzysztofa, uszy moje miały przyjemność ugościć jeszcze raz jego słuchawki, ale tym razem w wydaniu z magnesami dwustronnymi. Recenzja więc, choć teoretycznie wtórna i mogąca kwalifikować się na co najwyżej aktualizację poprzedniej, myślę iż jako osobna publikacja po prostu się Mod House Audio Tungsten Double Sided należy.
Jakość wykonania i konstrukcja
Z punktu widzenia konstrukcji nośnej nie zmieniło się zupełnie nic i jedyną nowością są wspomniane magnesy z dwóch stron. Jest to element techniczny, niewidoczny gołym okiem.
Zmieniły się też troszkę pady, a raczej doszły nowe, całkowicie skórzane. Zastosowano tam bardziej przepuszczalny materiał akustyczny jako filtr, a także zrezygnowano z płytki z otworami na wzór klastra miodu na rzecz pionowych nacięć.
Wszystko byłoby tu generalnie super, gdyby nie fakt, że wycinany element był w metalu tylko z jednej strony zabezpieczonego powierzchniowo. W efekcie od strony ucha mamy już wyraźne ślady… rdzy. Z zewnątrz na szczęście wszystko jest w porządku.
W pierwszej chwili myślałem, że jest to korozja na magnesach albo coś w środku słuchawek, ale problematyczne okazały się jedynie pady (ufff). Jest to moim zdaniem poważne, żeby nie powiedzieć katastrofalne, niedopatrzenie ze strony producenta i pady powinny być moim zdaniem wymienione na wolne od wad konstrukcyjnych.
Moim zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby tworzywo z bardzo malutkimi punktowymi magnesikami albo kawałkami metalu, a nie całościowy grill. Z drugiej strony poprzednie pady – również dołączone do zestawu – nie wykazują się absolutnie żadnymi problemami i są zabezpieczone z tego co widzę warstwą farby od strony wewnętrznej.
Stosowanie elementów wysoce podatnych na korozję w sytuacji, gdy materiał ten ma kontakt z naszymi uszami, a więc wilgotność, pot, kwaśny odczyn itd., to proszenie się o kłopoty. Bez znaczenia jest tu fakt, że driver jest zabezpieczony kawałkiem filtru typu PET – tutaj każda drobinka utlenionego metalu będzie wchodziła w magnesy i powodowała stopniową degradację lub nawet ryzyko uszkodzenia membrany.
Zagubiony został też zdaje się jeden z metalowych wkrętów regulujących opór wysuwu, ale nie miało to wpływu na mniejszy bądź większy opór regulacji. Poza tym problemów jednak żadnych nie uświadczyłem, a warstwa użytkowa w 100% pokryła się z doświadczeniami i obserwacjami z recenzji wersji Single Side.
Bez zmian również w temacie kabla, którym cały czas jest ten sam od Viking Weave Cables, jeśli nie pomyliłem nazwy. Jest to podobna klasa okablowania, co moje własne kable Fanatum, chociażby z serii Skevoria, przy czym w odróżnieniu od nich, „Wikingowie” nie używają drewna ani kompozytów, splitter jest metalowym przepustem, a wtykiem XLR klasyczny Neutrik. Jedynie wtyki słuchawkowe są jakkolwiek spersonalizowane. W Fanatum zadaję sobie trud przygotowania wszystkiego kompleksowo. Wciąż jednak jest to wysokiej klasy kabel, który możemy zamówić od razu ze słuchawkami, więc to zawsze jakiś plus.
Platforma testowa
Aby nie było wątpliwości, poniżej sprzęt, jaki w dużej mierze został użyty do napisania tej recenzji:
- Konwertery C/A: Motu M4
- Wzmacniacze: Sabaj A20h (BAL)
- Karty dźwiękowe: Creative X-Fi Gamer
- Słuchawki testowe: AKG K240 DF (swap), AKG K1000, Audio-Technica ATH-AD900X (damping), Austrian Audio Hi-X60 (damping), Audeze LCD-XC (damping), Sennheiser HD800S
- Okablowanie analogowe: AF Balancer3, AF Connector2
- Okablowanie słuchawkowe: AF ACX Ultra, Fanatum Skevoria
- Kondycjonowanie: sieć elektryczna zaprojektowana i przystosowana specjalnie do pracy z audio
Jak zawsze wszystko całościowo wraz z procedurami ujęte zostało na osobnej stronie. Można tam dowiedzieć się zarówno w jakich warunkach testuję, jak też dowiedzieć się jakim gustem dysponuję, na co zwracam uwagę i na jakim materiale dokonuję odsłuchów oraz pomiarów. Wszystkie testy odsłuchowe były wykonywane na obu kablach, zarówno dostarczonym od Wikingów, jak i Skevorii. Pomiary i finalne werdykty wydawane były już tylko na VWC, aby było to w 100% zgodne z tym, co użytkownik może zakupić bezpośrednio w Mod House Audio i używać od ręki.
Jakość dźwięku Mod House Audio Tungsten
W recenzjach typu „follow-up” staram się zawsze postępować dokładnie tak samo, jak w tekście źródłowym odnośnie procedur i podejścia. Dlatego w Mod House Audio Tungsten Double Sided celowo zrobiłem sobie ponownie odpoczynek od jakichkolwiek innych słuchawek. Akurat pod ręką nie byłoby ich wiele w tym momencie, ale wystarczyło, że znalazły się K240 DF (po ciężkich modyfikacjach). Są to, obok K1000 czy Sextettów, najbardziej wymagające słuchawki, jakie posiadam w kolekcji na dzień dzisiejszy.
Tak więc zacząłem od odsłuchów, specjalnie nie patrząc na swoją poprzednią recenzję. Tungsteny bardzo dobrze zapamiętałem jako słuchawki z piekielnie równym, ale wciąż lekkim basem. Była też wyraźnie podkreślona góra. Całość zwiewna, szybka, dokładna.
Wiele z tych odczuć podczas odsłuchów Tungsten DS wróciło i zamanifestowało swój byt w identyczny sposób, ale tym razem z pewnymi różnicami, które dla odbioru Tungstenów stawały się już znaczące i jednoznacznie korzystne. Na pewno nie było to granie w stylu Hifimana, który lubi sobie w średnicy odpuścić, a co do zasady nie jest nawet jakkolwiek powtarzalny między egzemplarzami, tak samo zresztą jak dawniej zarzucano Audeze.
Nowe Mod House Audio Tungsten Double Sided to przesunięcie szczytów na sopranie bardziej wgłąb, ale przede wszystkim mocniejszy bas. Jeśli obie pary wyrównać sopranem, byłoby to widoczne najwyraźniej. Obawiam się, że żadna ilość prądu nie pozwoliłaby wariantowi SS osiągnąć takich rezultatów. Ponieważ w międzyczasie sam również nie próżnowałem i ze swojej strony przygotowałem się odpowiednio na testy tak prądożernych słuchawek, tym razem byłem w stanie zmierzyć Tungsteny na pełnym balansie.
Przede wszystkim mogę zameldować brak zmian w zakresie ich prądożerności. To nadal istne potwory, nadal przebijające moje K1000, ale nie K240 DF. Choć DFy pracują na tym samym ustawieniu głośności co Tungsten DS, są one niezbalansowane, podczas gdy MHA latają sobie wesoło po XLR-rze. Innej opcji niż mocny balans niestety nie rekomenduję, zwłaszcza dla wersji SS. Jest to też jedna z niewielu sytuacji, w której balans i dodatkowy kop do mocy rzeczywiście mają sporo sensu. Wielu producentów reklamuje swoje wzmacniacze od strony potężnej ilości prądu, jakie są w stanie z siebie wydobyć. Dla ilu? 16 Ohm? 32 Ohm? Nie znam słuchawek, które potrzebują 10W w 16 Ohmach. Magia liczb. Dopiero w takich projektach jak Mod House Audio zaczyna być to zasadne i to nie przy tak niskiej impedancji. Powoduje to oczywiście cały czas obniżenie praktyczności Tungstenów i poczynienie być może pewnych inwestycji, aby móc je sensownie napędzić, ale taki jest już urok konstrukcji tego typu. Zupełnie tak, jakby były to słuchawki wykonane „starą szkołą”.
Słuchawki bardziej teraz przypominają V-kę i bliżej im do Hifimana, ale słucha się ich również znacznie lepiej. Równy i porządny bas ma więcej wygaru, średnica nie ucierpiała w żadnym stopniu, sopran troszkę się uspokoił, ale nadal widziałbym jego energię trochę bliżej wyższej średnicy niż dalszych skrajów. Słucha się tego naprawdę dobrze, a szczególnie do uszu dobija wrażenie absolutnej wręcz czystości, co także nie uległo zmianie względem poprzednika.
Po odsłuchach FiiO FT5 jest to ponownie zastrzyk nadziei, że w temacie przetworników magnetostatycznych można osiągnąć wysoki poziom dźwięku i uniknąć problemów technicznych związanych z niekontrolowanym THD, rezonansami i brakiem możliwości spełnienia podstawowych norm IEC. Tungsteny pod tym względem są klasą STAXa, ale w wydaniu magnetostatycznym. A to jest już samo w sobie dużym dla wielu komplementem.
Różnica między nausznikami
Obie pary nauszników, mimo starań MHA, i tak się różnią, mając każdorazowo swój unikalny „smak”. Na welurach mamy mocniejszy (paradoksalnie) bas, ale na skórkach bardziej przemawia do mnie względnie lepsze wyrównanie ogólne.
Poprawie uległa też głębia sceny, ale nadal nie są to HD800S. Niemniej Tungsteny nie mają się czego wstydzić. W ogromnej większości utworów sprawdzają się rewelacyjnie i tylko w najbardziej wymagających pozycyjnie kawałkach mają problem z wyrenderowaniem poprawnie wrażenia osi przód-tył. Oczywiście jest to bardzo subiektywne wrażenie, a wręcz ułuda przestrzenności, dlatego należy zawsze mieć to na uwadze. Wystarczy, że ktoś będzie miał mniej/bardziej odstające uszy i już odbiór będzie inny.
Balans kanałów
Delikatne różnice między lewym a prawym kanałem są widoczne. Ale jeśli uwzględnić, że to czyjaś ręczna robota, to powtarzalność przewyższa bez żadnego problemu takiego Hifimana czy Audeze. Choć kosztuje to oczywiście konkretne pieniądze, to jednak u Hifimana w tychże „konkretnych pieniądzach” dostaniemy niestety sparowanie kanałów na poziomie najtańszych słuchawek z ich oferty. I żadne zaklinanie rzeczywistości nie będzie tegoż faktu zmieniało. Jedynie pozostaje mieć nadzieję, że konsument po prostu zignoruje to wszystko i kupi tak jak do tej pory, a więc po lekturze zachwalających produkt recenzji, nie zwracających niestety uwagi na aspekty techniczne. Takie słuchawki jak Tungsteny przypominają o tym, jak ważne są względy techniczne i że nawet w przypadku „chałupy” można zadbać o należyty poziom także od strony liczb.
Całokształt Mod House Audio Tungsten Double Sided
Tungsteny jako projekt całościowy, wkraczają na rynek słuchawek magnetostatycznych niestety już mocno odkryty i zabetonowany. Jako iż nie jest to produkt masowy, słuchawki muszą swoje kosztować. Lead time wynosi 20 dni, w trakcie których ktoś nad tym siedzi dzień i noc, aby się wyrobić. Do tego musi walczyć z dużymi kosztami samej produkcji i kierując swój twór na ten fragment rynku, który jest jest jeszcze bardziej niszowy.
Maszyny na drzewach nie rosną, materiały nie wyrastają w ogródku, nikt nie przychodzi z pomocą, a podatki same się nie zapłacą. Jednocześnie cały czas w Tungstenach widać, że komuś, kto te słuchawki zaprojektował, bardzo zależało, aby była to jak najbardziej udana kreacja. Tym bardziej boli mnie „fakap” z czymś tak banalnym jak rdzewiejąca blaszka maskująca w padach. Ale jeśli robi to jedna osoba, tylko jedna, to takie rzeczy po prostu się zdarzają i łatwo jest to przeoczyć.
Nie chcę, aby było to usprawiedliwienie dla czegokolwiek, tak samo jak brakującej wkrętki systemu regulacji, ale po prostu wiem jak to wygląda w praktyce. Człowiek decyduje się na zakup materiału X, który przy chęci zatowarowania na większą ilość nagle okazuje się być czymś kompletnie innym i to czasami nawet w ramach tej samej hurtowni.
Drugi przykład: czemu dano inny materiał filtrujący w padach skórkowych? Ktoś może pomyśleć, że firma daje „co popadnie”, albo zmienia sobie specyfikację materiałową wedle uznania. Tymczasem mam wrażenie, że nic z tych rzeczy i jest to zabieg celowy, bo mający za zadanie wyważyć akustycznie efekt końcowy między zamszówkami, a skórkami. Tak samo czemu zmieniono grill maskujący w padach? Aby w żaden sposób nie blokować w ten sposób szczelin przez które wydobywa się dźwięk. To są rzeczy, które bardzo łatwo można przeoczyć lub nie zrozumieć ich sensu.
Nie chcę w żaden sposób wybielać MHA, bo jednak za produkt odpowiada i on sam sporo kosztuje. Niemniej takie rzeczy można zinterpretować dwojako i wszystko zależy od tego, jaki jest kontekst. Nie jestem inżynierem zatrudnionym w MHA, nie siedzę w głowie konstruktora tego modelu, ale wydaje mi się, że to, co widzę, ma swoją logikę. Tungsteny DS przychodzą do mnie z mocniejszym wrażeniem produktu skończonego, ale należącego do „starej szkoły” techniki planarnej i słuchawek mogących zostać nazwanymi „rasowymi” w ogóle (nie chcę używać słowa na „a”). Uważam też, że w przypadku Tungstenów, wariant SS mógłby nawet nie istnieć, ponieważ w konfiguracji DS są one bardziej wyważone.
Te zaś z jednej strony udowadniają, że w istocie mamy styczność z produktem w jakiejś części będącej skomercjalizowanym home-made’m, ale wszystkie te wyniki korespondują z – wcale nie tak małą przecież – ceną. Płacimy dużo, ale i dostajemy dużo. Czyli tak, jak być powinno.
Spójrzmy zresztą na THD. Cały czas nie mam intencji boksować produktów konkurencyjnych, ale takich porównań po prostu nie da się uniknąć. Faktem jest zatem, że takich wyników zniekształceń u Hifimana nie widziałem. W żadnej parze, włącznie z gloryfikowanymi HE-6, które recenzowałem dawniej jedynie na forum w formie mini-recenzji.
Co w ofercie Hifimana jest odpowiednikiem cenowym Tungstenów? HE1000se, za dokładnie 1999 USD, co do centa identyczna cena SRP. Czyli technicznie jest to poziom Arya Organic / Ananda Nano. W recenzjach obu par bardzo obszernie opisałem to jak się u mnie zmierzyły. Tungsteny, FT5, a nawet moje LCD-XC są pod tym względem lepsze. Na tej bazie mogę zaryzykować tezę, że HE1000se też nie będą jakościową konkurencją dla Tungstenów.
Podsumowanie – czy warto kupić Mod House Audio Tungsten Double Sided?
Nie da się ukryć z treści recenzji, że Mod House Audio Tungsten Double Sided w wydaniu „dopakowanym” zaczęły mi się bardziej podobać niż wariant SS. Co prawda nadal nie jest to strojenie dokładnie w mój deseń, gdyż jak pisałem widziałbym część energii z sopranu bliżej, niż dalej, analogicznie jak w FT5, ale nawet pomijając to oraz kwestie napędu i drobne „fakapy”, potencjał tych słuchawek jest wreszcie na dobrej drodze ku odkryciu przez szersze grono.
Jakość wykonania nie uległa zmianie, ale nowe pady z rdzewiejącym od nowości metalem będą niestety ciągnąć ocenę o oczko w dół ku nocie 7/10.
Jakość dźwięku uległa natomiast jednoznacznemu polepszeniu. Więcej basu, więcej głębi sceny, równiejsze brzmienie, monumentalna czystość i parametry wskazujące, że mamy tu do czynienia z poważnym zawodnikiem (i za poważne pieniądze), który nadal wymaga poważnego napędu, ale tym razem potrafi poważnie się odwdzięczyć. Gdyby strojenie było bardziej w stronę Harmana, mielibyśmy tutaj sensację roku na pełną notę, ale i tak nie jest źle z bardzo wysoką notą 8/10.
Ergonomia i praktyczność niestety nadal w tyle, ale jest to zrozumiałe przy takiej konstrukcji. Po prostu ten typ tak ma i bez prądowego balansu będzie ciężko. To jedne z nielicznych słuchawek, które nadają sens mocnym wzmacniaczom słuchawkowym co do ich istnienia. Co się zmieniło, tym razem nie miałem ciągot do siedzenia w innych słuchawkach niż Tungsteny. Są paradoksalnie łatwiejsze do ogarnięcia niż model SS, a do tego szybciej znajdziemy im adekwatnego kompana w ramach toru. Tym razem więc 6/10.
Z notą końcową 7,8/10 Tungsteny DS nadal są słuchawkami o pewnym stopniu ryzyka, jeśli mówić o rekomendacji szerszemu gronu, ale wreszcie możemy mówić o słuchawkach robiących całościowo bardzo dobre wrażenie. Przede wszystkim w temacie czystości dźwięku, który jest tu właściwie absolutem. Dlatego zasługują w pełni na przynajmniej wyróżnienie za jakość dźwięku. Naprawdę jest czego słuchać.
7.8/10
Słuchawki na dzień pisania recenzji zaczynają się od 1999 USD i są dostępne do zamówienia bezpośrednio na stronie produktu u producenta.
Zalety:
- całkiem dobre wykonanie ogólne
- estetycznie wykończona obudowa o umiarkowanej jak na planary wadze
- wyposażenie w dobrej klasy odpinane okablowanie
- jednoznacznie lepsze strojenie od poprzedniego wariantu
- wysokie parametry techniczne dźwięku
- niezła szerokość sceniczna
Wady:
- drobne defekty i cechy wynikające z ręcznej roboty
- niepraktyczne w codziennym użytkowaniu
- ekstremalnie trudne w napędzeniu
- strojenie wciąż po jaśniejszej stronie
- grille zintegrowane z padami podatne na korozję
- brak czytelnego oznaczenia z jaką wersją mamy styczność
Dane Techniczne
Dane skopiowane bezpośrednio ze strony producenta dla wersji jednostronnej:
- Weight: 520g
- Impedance: 155 ohm average
- Sensitivity: 78db/mW average
- Cable: 6ft 4-pin XLR, OCC Copper Litz
Są to wszystkie dane techniczne jakie posiadamy. Tak więc w zasadzie bez zmian względem styczniowej recenzji.
Materiały dodatkowe
- Uśrednione pasmo przenoszenia (zmierzone)
- Porównanie brzmienia na różnych padach
- Balans kanałów
- Zniekształcenia harmoniczne lewego kanału
- Zniekształcenia harmoniczne prawego kanału
Sprzęt testowy użyty do napisania tej recenzji
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- Konwertery C/A: Motu M4
- Wzmacniacze: Sabaj A20h (BAL)
- Nadajniki Bluetooth: Intel AX210 (PC), Asus BT400 (PC), Realme 9 Pro+
- Słuchawki testowe: AKG K240 DF*, AKG K1000, Audio-Technica ATH-AD900X**, Austrian Audio Hi-X60**, Audeze LCD-XC**, Sennheiser HD800S
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli AF ACX oraz Fanatum Skevoria
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48
*zmodyfikowane
**zoptymalizowane akustycznie
Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla p. Krzysztofa za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów, a bez którego pomocy recenzja nie mogłaby się odbyć.