O urządzeniu takim jak Luxsin X9 zapewne sporo osób w ogóle jeszcze nie słyszało. Nic nie szkodzi – ja też nie. Okazuje się, że jest to submarka Zidoo Group (należy do niej też Eversolo) i oferuje tylko jedno urządzenie: właśnie X9. I nie jest to byle jakie urządzenie, bo naprawdę interesujący i potężnie uzbrojony „kombajn”. I choć kosztuje 4800 zł, zobaczmy, co w sobie skrywa i czym może nas uwieść.
Mając bowiem na uwadze własny sceptycyzm wobec szeroko pojętej poezji recenzenckiej, nie zamierzam się silić na opis „barwy”, „synergii” czy „osobowości brzmienia” bez twardych danych. Toteż postanowiłem sprawdzić „Luksusowy Grzech X9” w moim standardowym torze słuchawkowym i pomiarowym. A w efekcie potwierdzić ewentualnie to, co już wcześniej w jego zakresie zmierzono i ustalono na innych niezależnych portalach audio.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z firmą Instal Audio, która podesłała mi niniejszy sprzęt celem wykonania jego rzeczywistych testów użytkowych i udokumentowania ich pomiarami. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.
Czym jest Luxsin X9?
Na rynku audio od lat pojawiają się urządzenia starające się połączyć w jednej obudowie kilka funkcji. DAC, wzmacniacz słuchawkowy, przedwzmacniacz – to standardowy pakiet. Pojawiają się jednak na nim coraz częściej urządzenia wyposażone w coś więcej. Bluetooth, konfigurowalne funkcje, moduły wzmacniacza stereo, DSP, wizualizacje, ekrany dotykowe, aktualizowany firmware, PEQ, funkcje streamingowe… Wszystko to zebrane do kupy powoduje, że takie urządzenia – zwłaszcza w klasie hi-end – zaczynają stawać się wręcz elitarne.
Do tej elitarnej grupy należy właśnie Luxsin X9. Od początku, gdy tylko dowiedziałem się o jego istnieniu na tym ziemskim padole, wzbudzał moje zainteresowanie. Nie tylko mnogością funkcji, ale też ze względu na świetnie zapowiadającą się specyfikację. Nie tą na papierze, a tą, która wyłoniła się dotychczas w niezależnych testach.
Jak mówi nam karta produktu, Luxsin X9 to w pełni zbalansowany DAC, wzmacniacz słuchawkowy i przedwzmacniacz. To nie wszystko. Mamy tu Wi‑Fi, Bluetooth, HP‑EQ dla krzywej Harmana, automatyczną detekcję impedancji słuchawek, zaawansowany cyfrowy crossfeed oraz systemy RTOS i DNF. Jeszcze mało? Doliczmy 4” ekran dotykowy 1080p w pełnym kolorze i 60+ FPS, wizualizacje do wyboru, pilot, HDMI ARC, aktualizowany firmware czy aplikację mobilną / internetową. Naturalnie mamy też możliwość skonfigurowania własnych efektów i korekcji. Też super opcja.
Ja sam jestem człowiekiem prostym, więc preferuję na takie urządzenia pojęcie „wszystkomajki”. Jest tu wszystko, co się tylko dało wymyślić. Chyba tylko streamingu brakuje i modułu wzmacniacza stereo. Albo smażenia frytek na poczekaniu. Oznacza to – zwłaszcza z perspektywy HP-EQ – że pojęcie synergii tym razem już doszczętnie znika. Kto walczył z doborem toru i wzmacniaczy pod HD800, ten wie co mam na myśli.
Jakość wykonania i konstrukcja
Producent deklaruje, że otrzymujemy tu w pełni zbalansowany tor – tj. od wejścia do wyjścia. Rolę przetworników C/A pełni zespół AKM AK4499EX + AK4191EQ. Akompaniuje im klasyczny XMOS XU316. Mamy bowiem tu obsługę sygnału PCM do 768 kHz / 32 bit oraz DSD512.
Regulacja głośności odbywa się na bazie drabinki rezystorowej z dokładnością kanałów do 0,1 dB.
Bardzo wygodny jest system zaimplementowany we wzmacniacz słuchawkowy, oparty o kości TPA6120A2. Ma on w sobie automatyczne wykrycie impedancji słuchawek i rekomenduje nam poziom wzmocnienia (gain), jaki winien być ustawiony. Mogę co prawda podejrzewać jedynie, że na pokładzie znajduje się sekcja wzmacniacza na bazie THX AAA (tak jak w Sabaju).
Przyznam się, że najbardziej fascynuje mnie tu technologia DNF, czyli ang. Dynamic Negative Feedback. Jak fama głosi, minimalizuje on zniekształcenia harmoniczne i intermodulacyjne. Spodziewam się więc świetnych wyników, które nie będą odstawały od i tak super czystych oraz opłacalnych integr (Loxjie D40 Pro) czy wzmacniaczy (Topping L70).
Z drugiej strony jak czytam, że mamy tu „komponenty klasy audiofilskiej”, pojawia się zawsze lekka niepewność, gdyż są to okrągłe hasła pod którymi może się kryć wszystko. Wiemy za to, że producent stosuje tu komponenty marki WIMA, przewody na srebrzonym OCC, femtosekundowy zegar czy „kondensatory najwyższej jakości”.
Nie traktowałbym tego może jako bezpośredniego atutu lub żelaznej gwarancji jakości, a po prostu informację, że przyłożono się do konstrukcji wewnętrznej. Innymi słowy, producent nie dał nam tu byle czego. Sugeruje to zresztą sama obudowa.
Front wycięto metodą CNC z kątowym szlifem i panelem dla osiągnięcia ciekawego smaczku w stylizacji. Zamiast ładować się w oklepane schematy, ktoś wykazał się zmysłem wzorniczym. A ja – jako osoba mająca doświadczenie w branży kreatywnej – takie rzeczy ogromnie doceniam.
Jakość dźwięku Luxsin X9
Pierwsze wrażenie miałem dokładnie takie, jak przy Loxjie: uderzenie czystości, szczerego i niezmąconego dźwięku, zakosztowanie krystalicznej muzycznej wody. Ta płynęła i płynęła. Ani się nie obejrzałem, a już było grubo po północy. Z Loxjie miałem to samo. Z Sabajem również. Ot kwintesencja filozofii „wire with gain”, w której Chińczycy mocno się od pewnego czasu specjalizują. W błędzie będzie ten, kto zacznie doszukiwać się w niej jałowości i braku emocji. To właśnie stąd płyną te najszczersze i najczystsze emocje. Ze świadomości, że wszystko to, co nas wzrusza i porusza w muzyce, pochodzi wyłącznie ze słuchawek. To ich jakość ustala zasady gry i kształtuje finalnie nasze wrażenia estetyczne co do dźwięku. A tor jedynie im to umożliwia, nigdy nie przeszkadza i nie interweniuje.
Sam sprzęt – bez stosowania rzecz jasna jakichkolwiek modyfikatorów – jest równy niczym deska do prasowania. Gdyby miał mocniejsze podświetlenie i wypuszczał z siebie lasery, mógłby robić za poziomicę. I to właśnie tu są te emocje. Ten bezkres czystości, który hipnotyzuje i nie pozwala oderwać słuchu od muzyki. Prowokujący do badania jak bardzo głęboka jest ta dźwiękowa studnia. Czy na słuch uda się nam jednak usłyszeć jej kres? Jest tam gdzieś dno? Kto wie. Są tacy, co ponoć je usłyszeli.
Niemniej jest to próżna, acz fascynująca walka z własnymi ograniczeniami, które każdy człowiek ma i których nie jest w stanie przezwyciężyć, a z czasem się pogłębią. Ale jedno jest pewne – nawet i za 20, 30, 40 lat Luxsin X9 będzie poza wszelkim podejrzeniem, jeśli coś „nie zabrzmiało” tak jak powinno. Referencja to jednak referencja, jak w większości takich urządzeń.
Potęga możliwości z wizualizacji, efektów i HP-EQ
Ale nawet i dla tych od „jałowego dźwięku bez polotu i synergii” Luxsin X9 ma coś do pokazania. HP-EQ się to cudo zwie. Powoduje, że nawet najbardziej wybredne podniebienie, co to tylko z przedniej zastawy korzysta na ogół, będzie nasycone. Bo oto nagle pojawia się olśnienie, że człowiek jednak był głupi całe życie i w kółko się kręcił. Zamiast walczyć z torem, próbować cudownych zaklęć, magicznych kondycjonerów, odpowiedź była od zawsze prosta. Zamiast wariować z kablami, brać kredyty na jakieś egzotyczne cuda i wzmacniacze magiczne, wystarczyło pomyśleć. Odrzucić swoje purystyczne uprzedzenia i obudzić się wreszcie w XXI wieku.
Wiele problemów ze słuchawkami ma często charakter czysto punktowy. Wszystko jest super, ale nagle „coś”. Np. Focal Celestee, które kosztują tyle samo co Luxsin X9, mają tylko jeden problem z tonalnością. Przytaczane HD800 – tak samo. I w obu w sumie będzie to ta sama rzecz: peak w 6 kHz. Normalnie musielibyśmy albo cudować z modyfikacjami, albo stosować programowalne rozwiązania typu APO Equalizer czy Easy Effects. A tu? „Luksusowy Grzech” ma dla nas solucję od razu w sobie. Niewrażliwe na środowisko, system operacyjny, kompatybilność sprzętową. Po prostu podłączasz i lecisz z koksem.
Daje się zresztą wyczuć w tym co piszę jak bardzo lubię takie rozwiązania. Może to kwestia wieku, ale uważam, że audio – zwłaszcza te droższe – powinno być wygodne. Ba, wręcz winno nas rozpieszczać i rozleniwiać. Za to przecież zresztą tu płacimy, bo nie tylko za jakość dźwięku i wykonanie. Ale jak na razie Luxsin X9 dowozi mi tu wszystko. Fajna obsługa, świetne wykonanie, wygodne funkcje, synergia załatwiona, a całość brzmi schludnie i czysto. Ale czy tak samo uda mu się dowieźć temat od strony technicznej?
Poziom techniczny jakości dźwięku Luxsin X9
Powiem tak – ten sprzęt jest tak czysty, że musiałem rozszerzyć metodykę pomiarową o dodatkowe testy i dorobić kilka dodatkowych kabli pomiarowych. Takich, które będą ultra-krótkie, ale na dobrym przewodniku i z porządnym ekranem. Osobiście używam w testach zawsze samodzielnie wytwarzanego przez siebie okablowania dla maksymalnej pewności wyników. I jest to pierwszy chyba raz, gdy udało mi się dobić do granic możliwości pomiarowych. Ze wzmacniacza byłem w stanie wyciągnąć bezwzględną czystość na wszystkich konfiguracjach.
W efekcie spędzałem nad Luxsinem X9 z doskoku praktycznie 1,5 miesiąca, cały czas dopracowując temat jego jak najpełniejszego opisania. Poniżej uzyskanie wyniki dla wyjścia single-ended. Dla wyjścia XLR wyniki dla 300 Ohm na 1 mW i 8 mW były identyczne. Pomiar przy maksymalnej głośności via XLR (10 Vrms!) był już bez sensu (chyba, że ktoś chce pytać astronautów na ISS, czy przypadkiem nie widzieli przelatujących obok nich słuchawek).
| Luxsin X9 – zniekształcenia (HP OUT – SE) | dB CH1 | % |
| THD + N, 16 Ω, 1 mW | -76,3 | 0,0154 |
| THD + N, 32 Ω, 1 mW | -80,8 | 0,0091 |
| THD + N, 300 Ω, 1 mW | -87,2 | 0,0044 |
| THD + N, 300 Ω, 8 mW (1,55 Vrms) | -96,5 | 0,0015 |
| THD + N, 300 Ω, max vol (4,113 Vrms) | -110,5 | 0,0003 |
Sekcja DAC jest równie czysta, gwarantując po RCA pełne 16 bit, a po XLR jak pisałem całując się z granicą moich możliwości testowych. Co trzeba podkreślić – wszystkie te kombinacje są daleko poza możliwościami reprodukcji dźwięku ze strony słuchawek. I tym samym poza możliwościami naszego słuchu.
| Luxsin X9 – zniekształcenia (DAC) | dB CH1 | % |
| THD + N, RCA, max vol | -98,1 | 0,00124 |
| THD + N, XLR, max vol | -115,4 | 0,00017 |
Tak więc z perspektywy technicznej pozostaje powiedzieć jedno – Luxsin X9 nie bierze jeńców.
Dla kogo Luxsin X9 będzie odpowiedni?
Dobre pytanie, choć odpowiedzi chciałoby się udzielić, że dla każdego. Myślę jednak, że Luxsin X9 najbardziej będzie pasował osobom wkurzonym i zrezygnowanym. Mówię poważnie. Wkurzonym – na lata spędzone nad mozolnym dobieraniem toru tak, aby swoje ulubione słuchawki naprostować. Zrezygnowanym – z powodu walki właśnie z tym jednym, jedynym punktem, w którym słuchawki prawie idealne ideałem tymże nie są.
Toteż drogi potencjalny nabywco wkurzony i zrezygnowany, jeśli zależy Ci na:
- doskonałej czystości,
- bardzo niskim poziomie zakłóceń,
- dobrym zapasie mocy i wyjściach zbalansowanych,
- funkcjach dodatkowych: korekcja słuchawek, regulacja sceny,
- posiadaniu wszystkiego w jednej solidnej obudowie,
to Luxsin X9 jest bardzo mocną propozycją. Jeśli jednak:
- nie używasz specjalnie drogich słuchawek,
- słuchawki nie mają zbyt wielu wad akustycznych, które trzeba koniecznie korygować,
- korzystasz wyłącznie z komputera,
- nie potrzebujesz tych wszystkich funkcji „premium” i nie planujesz w przyszłości rozbudowywać toru audio,
prawdopodobnie wystarczy Ci coś pokroju Loxjie D40 Pro + od biedy programowy equalizer lub proste modyfikacje akustyczne w samych słuchawkach.
Z drugiej strony, możliwości jakie daje Luxsin X9 są tak duże, że można spróbować zaryzykować połączenie nawet z tańszymi słuchawkami. Bo jak widać na przykładzie samego X9, cena nie zawsze jest adekwatna do tego, co dostajemy (o tym za moment szerzej).
No i przykład kłania się tu chociażby słynny z Crosszone CZ-1 vs Creative Aurvana SE, gdzie słuchawki za 140 zł rozgromiły te za 14000 zł. Z jednej strony audiofilskie fiku-miku i akrobacje za krocie, z drugiej poczciwy Foster w zamkniętej puszce bez grama tłumienia. Aczkolwiek jak mi przekazano, Crosszone ma gdzieś sprzedaż swoich słuchawek i mu kompletnie na tym nie zależy. Więc żadna to pewnie dla nich strata.
Opłacalność – Luxsin X9 vs Audma Maestro HPA1
Czy w kwocie 4800 zł Luxsin X9 jest opcją sensowną? Tak. Nawet byłem przyznam zaskoczony, że sprzęt ten kosztuje tak mało. Spodziewałem się tutaj kwot pięciocyfrowych, ale może to efekt wyrastania ostatnio jak grzyby po deszczu tak wycenionych audiofilskich cudaków. Na myśli mam głównie Audma Maestro HPA1, który oferuje jak widzę coś bardzo podobnego. Cena? 30000 zł za wersję zwykłą, 54000 zł za luksusową.
Oczywiście warto byłoby Audma Maestro HPA1 przetestować przed wydaniem jakiegoś poważniejszego werdyktu. Niemniej – na papierze i przy braku rzetelnych pomiarów – wydaje się on kompletnie nieopłacalnym sprzętem w tym pojedynku. To sprzęt o konstrukcji bardziej „audiofilskiej”, a Luxsin X9 jest bardziej nowoczesny i nafaszerowany technicznymi możliwościami. W praktyce więc porównujemy nie tyle dwa urządzenia kierowane do podobnego klienta, co dwa bardzo różne światy projektowe i koncepcje.
Tym bardziej zaskakuje mnie tu fakt, że to ten tańszy i teoretycznie mniej „audiofilski” produkt wypada znacznie lepiej. Pisząc to oczywiście mam świadomość, że HPA1 nigdy nie otrzymam na testy, bo „osąd już wydany”. I rzeczywiście, gdybym pisał recenzję HPA1, nie mógłbym przejść nad Luxsinem do porządku dziennego w temacie możliwości i opłacalności.
Nie chcę być złośliwy (choć często mi to nie wychodzi), ale jeśli X9 kosztowałby rzeczywiście znacznie więcej, jestem przekonany, że część środowiska audio uznałaby go za „rewelacyjny stosunek jakości do ceny”. Może cytowałaby nawet moją recenzję w dyskusjach o „prawdziwym hi-endzie”. Tymczasem, w cenie 4800 zł Luxsin X9 po prostu idzie w klienta premium, przy okazji zamiatając rynek. Pokazuje to, jak bardzo branża potrzebowała takiego produktu: technicznie dopracowanego, sensownie wycenionego, cenowo konkurencyjnego. Być może inżynierowie Luxsina naprawdę pojechali po bandzie. A być może część producentów high-endowych przez lata operowała w przekonaniu, że wystarczy zrobić ładne pudełko, dorzucić drewniane boczki i dodać zera do ceny. Sami oceńcie.
Podsumowanie
Patrząc na to wszystko, co przywiózł mi tu Luxsin X9, powiedzieć, że jestem pod wrażeniem, to jak nic nie powiedzieć. Będzie o tym troszkę w recenzji Loxjie, ale to jest właśnie to, czego prawdopodobnie boi się większość rynku hi-end audio. Nazywa się to konkurencją. Tak technologiczną, jak i cenową. A przybywa ona do nas bezpośrednio z Shenzhen – miejsca, z którego sami czerpią części do swoich produktów. Tylko, że zamiast płacić potem 30000 zł, tu wystarczy 4800 zł.
Luxsin X9 rozwiązuje odwieczne problemy z synergią niczym jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Ale tym razem na serio, a nie byle tylko rzucić chwytliwym grypsem w radiu. Wszystko za sprawą solidnej porcji współczesnych technik przetwarzania dźwięku. Tu na każdym kroku czają się fakty i liczby. A za nimi stoi fizyka i matematyka. Papier przyjmie wszystko, ale liczby nie kłamią – rzeczywiście jest to wysokiej klasy sprzęt o ogromnym potencjale, który leczy z audio-nervosy. W tym kontekście cena nie wydaje się wcale wygórowana. A przynajmniej nikt nie zamontował nam tu płytki PCB krzywo, jak to zdarzyło się w kosztującym podobne pieniądze Shanlingu EH3.
Zatem cóż tu dużo mówić – z ogromną przyjemnością mogę zarekomendować Luxsin X9 jako dla wielu prawdopodobnie sprzęt ostateczny. Taki, który dowozi wszystko: od funkcji, przez wyposażenie, po technicznie nienaganny dźwięk. Cena zaś powoduje, że dalsze poszukiwania i kosztowanie się na wielokrotnie droższe komponenty rzeczywiście tracą powoli sens. No cóż… takie czasy nastały. A nam, jako konsumentom, pozostaje się tylko z tego powodu cieszyć.

Sprzęt można zakupić na dzień pisania i publikacji recenzji w cenie 4799 zł bezpośrednio ze strony sklepu Instal Audio, jak również w innych sklepach na terenie kraju (sprawdź aktualne ceny i dostępność).
Dane techniczne
Podstawowe dane ze strony dystrybutora:
- Model: X9
- Wyświetlacz: Dotykowy 4-Calowy Ekran TFT z Pełną Laminacją (960X400)
- DAC: AK4191EQ + AK4499EX
- USB: XMOS XU316
- Dekodowanie Bluetooth: QCC5125
- Procesor Audio: AKM 7739 DSP
- Wzmacniacz operacyjny (Op-amp Chip): OPA1612
- Zasilacz: Niskoszumowy, Wysokiej Jakości Zasilacz Liniowy
- Sieć Bezprzewodowa: Wi-Fi 2.4G
- Odtwarzanie Muzyki i Dekodowanie DAC: Pełna Obsługa do DSD512, PCM 768KHz 32-bit
Więcej danych można znaleźć na stronie dystrybutora.
Dane pomiarowe
- Zniekształcenia harmoniczne wzmacniacza w zależności od obciążenia:
– 16 Ω / 1 mW
– 32 Ω / 1 mW
– 300 Ω / 1 mW
– 300 Ω / 8 mW
– 300 Ω / max vol - Linearność i tonalność własna
- Zniekształcenia harmoniczne dla sekcji DAC:
– wyjścia RCA
– wyjścia XLR
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC/AMP: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro, AF HA500, AF DA500, Loxjie D40 Pro
- Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
- Słuchawki testowe pełnowymiarowe: AKG K1000, Audeze LCD-XC, Audio-Technica ATH-AD900X oraz ATH-A990Z, Sennheiser HD 580
- Słuchawki testowe typu IEM: KZ ZVX, Sony MH1
- Monitory odsłuchowe: M-Audio Forty Sixty
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli Audionum
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Serdeczne podziękowania dla Instal Audio za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
























Super recka jak zawsze. Szukam czegoś do Fiio FT7. Mój duet Aune X1s +X7s już chyba trochę za słaby do tych słuchawek, jeżeli chodzi o czystość dźwięku na wysokich dźwiękach. Myślisz że ten Luxsin się nada? Mam tylko jeden problem. Czy idzie bo podłączyć do komputera za pomocą USB?
Na zdjęciach masz jako input usb-c, usb-b i optyczne.
https://luxsinaudio.com/pages/download – a tu masz stery pod windę.
Bardzo kuszący sprzęt, patrząc, że w tej chwili można go kupić za niecałe 4100.
W zasadzie jedynym, co mnie tu odstrasza jest ekran. Im starszy jestem, tym bardziej dość mam pakowania wszystkiego w apki i ekrany dotykowe (co szczególnie widać np. w motoryzacji), a bardziej doceniam fizyczne przełączniki i wszelaką gałkologię. Wizualnie takie FiiO K15/K17 podobają mi się znacznie bardziej. Cóż, może im bliżej czterdziestki, tym bardziej budzi się we mnie prawdziwy, najprawilniejszy audiofil.
Z drugiej strony, patrząc na funkcjonalność i potencjalny status sprzętu end-game, może warto byłoby się przełamać.