Hifiman HE400se Stealth 2024 (V2) – recenzja zdumiewająco opłacalnych planarów

Otrzymanie na testy Hifiman HE400se było kompletnie niespodziewane. Głównie dlatego, że po recenzjach Ananda czy Arya Organic zgodnie z przewidywaniami zostałem uroczyście przeklęty w audiofilskim gronie. Nigdy więcej miałem ręki na tej marce nie położyć, bo profanacja, zakała i herezja. Ani potem bowiem sprzedać je w sklepie za wysokie kwoty, ani też zarobić na sprzedaży prywatnej. Czemu pretensje nie były kierowane do Hifimana za to, że wypuścił takie a nie inne technicznie słuchawki – domyślam się. Ale Order Odrodzenia Polski za bohaterską walkę z przeważającymi siłami wroga (w końcu jestem na tym blogu sam) należy mi się jak nic.

Nie przeszkodziło to jednak p. Pawłowi w mimo wszystko podjęciu się wyzwania i zakupieniu tytułowych Hifimanów HE400se specjalnie na poczet recenzji i dokonania ich pomiarów. Za ten gest kłaniam się wdzięcznie i z wielką ochotą do pracy swej przystępuję. Czy HE400se powtórzą blamaż wielokrotnie droższych modeli? Czy ich jakość będzie – przy cenie raptem 400 zł – wołała o pomstę do nieba? Będziemy organizować natychmiastowy zwrot? Zobaczymy.

Recenzja powstała dzięki użyczeniu prywatnego sprzętu przez jednego z czytelników. Jest to doraźne wsparcie jego działalności i publikowania niezależnych recenzji oraz pomiarów sprzętu audio. Jeśli również chciałbyś użyczyć swój sprzęt na weryfikację, zapraszam serdecznie do kontaktu.

Jeśli chcesz bezpośrednio wesprzeć moją pracę, możesz to również uczynić poprzez platformę ko-fi.

 

Recenzja słuchawek Hifiman HE400se Stealth 2024

Jakość wykonania i wyposażenie Hifiman HE400se

Słuchawki te są klasyczną konstrukcją Hifimana, choć wzbogaconą o części widziane też i w innych modelach. Generalnie jest to mieszanina zmienionych przetworników z linii HE400 z muszlami z HE300 i pałąkiem/kablem z Edition XS. Tak można najbardziej dokładnie je opisać. Niemniej, abyśmy mieli formalności za sobą…

Recenzja słuchawek Hifiman HE400se Stealth 2024

 

Pady i wygoda

Nie kojarzę, aby kratki montażowe były stosowane w poprzednich modelach w taki sposób, że są one przyklejane do padów na stałe. Raczej pamiętam, że to były „wkładki”, które trzymały pady i tworzyły taki jakby rant. Tutaj zaś producent postanowił to zintegrować. Być może dla wygody, bo zakłada się je nieco lepiej, niż dawniej. A być może aby życie nam uprzykrzyć przy wymianie (lub awarii).

Recenzja słuchawek Hifiman HE400se Stealth 2024

Sama wygoda jest dobra. Nie wybitna, ale dobra. Zwróciłem uwagę na twardość samych padów oraz obicia pałąka. Obfite, ale sztywne, przez co gdybym miał wybór, wolałbym siedzieć w swoich Sennheiserach HD 580. Owalne Hifimany były pod tym względem trochę wygodniejsze. Ale dramatu ogólnie nie ma.

 

Izolacja od otoczenia

Żadna. Słuchawki w pełni otwarte, konstrukcja nie stawiająca specjalnego oporu dźwiękom z zewnątrz, tak więc typowy Hifiman.

Recenzja słuchawek Hifiman HE400se Stealth 2024

 

Okablowanie

Na całe szczęście zdecydowano się na użycie kabla z Edition XS i pewnie tuzina innych modeli z niższych półek. Jest więc standardowo, ale elastycznie. W trakcie pracy korzystałem jednak z innego okablowania, które dawało mi jeszcze większą wygodę, elastyczność i komfort. Również ten psychiczny, przekładający się na pewność co do transmitowanego sygnału (kable ACX i nadchodząca powoli seria ADX).

Recenzja słuchawek Hifiman HE400se Stealth 2024

 

Ogólna jakość wykonania

Nie różni się ona niczym od innych modeli Hifimana, ale w tym wypadku jest to… zaleta. Przy cenie ok. 400 zł, słuchawki wreszcie mają adekwatny, a nawet wręcz korzystny stosunek ceny do wykonania. Bardzo mocno rozpiszę się o tym później w treści recenzji. Przy czym należy mieć uwagę na to, że jesteśmy w recenzji modelu V2. Istnieje możliwość zakupu wariantu V1, który różni się przetwornikami (nie-Stealth) i można go kupić nawet za 220-250 zł.

Recenzja słuchawek Hifiman HE400se Stealth 2024

 

Jakość dźwięku Hifiman HE400se

Może bez zbędnych wstępów i wyjątkowo podziałów na podzakresy, powiem tak: bardzo podobnie jak w HE400i, ale jednak równiej. Ogólnie równy i dosyć umiarkowany bas, równa średnica, podkreślona na detaliczności góra. Czyli taki można powiedzieć standard Hifimana. Ale zrealizowany bardzo prawidłowo i rozsądnie. Przyznam, że naprawdę nieźle to gra.

Ich neutralno-jasnawy charakter bardzo dobrze uzupełnia niezgorsza scena dźwiękowa. Ta jest przede wszystkim wyważona we wszystkich kierunkach, co jest miłym odejściem od typowej sceny słuchawkowej. Nie stawiają może ostatecznej kropki nad i w temacie holografii, ale na objętość jest naprawdę nieźle.

Trochę spodziewałem się tu dostać ciepłe i naturalne strojenie. Nie wiem czy nie jest to może domena starszego wariantu, bodajże 25 Ohm i non-Stealth. Nie miałem, nie wiem, a tym samym nie mierzyłem i nie mogę odpowiedzieć.

Powiem natomiast, że dostajemy tu dobre, neutralno-jasne strojenie, które dla fanów takiego dźwięku w tej cenie będzie bardzo kuszące, a nawet wręcz okrzyknięte hiciorem. Tak bardzo, że zignorowana zostanie renoma producenta, nie słynącego z trwałości swoich produktów. I to jest tak naprawdę jedyna rzecz, która cały czas chodziła mi z tyłu głowy podczas ich testów.

 

Czystość i balans kanałów

Być może będziecie kochani zaskoczeni, a przynajmniej ja jestem zaskoczony. Audiofile piejący nad jakością wyższych modeli Hifimana chyba też będą. Oto bowiem okazuje się, że… HE400se mierzą się lepiej niż wszystkie ostatnio testowane przeze mnie Hifimany:

Myślę, że możemy też postawić w tym gronie HE1000 w dowolnej wersji którą tam sobie Hifiman wymyślił. Niestety nie testowałem żadnego wariantu. Byłem umówiony na prywatny test HE1000 V3, ale właściciel wystraszył się moich opisów i je sprzedał. Po miesiącu dziękował, bo nowy nabywca miał postępującą dysproporcję kanałów. Zupełny przypadek.

W każdym razie, średnio mamy -59,7 dB THD+N w punkcie pomiarowym. Najgorszą wartość zanotowałem na poziomie -41,5 dB w 3,43 kHz. Pozostałe zakresy schludnie: słuchawki utrzymują pułap poniżej 1% THD i to tylko w małym fragmencie pasma. Reszta jest poniżej 0,5% oraz 0,2%. Typowe wyniki dla dobrych słuchawek budżetowych, ale jak na Hifimana przy tej cenie jest to ewenement. Zaraz pokażę czemu.

Balans kanałów zawsze mógłby być lepszy, ale jak na taki budżet i planary (i Hifimana), jestem w szoku. Poziom ten sam lub lepszy niż w Aryach Organic. Szok podwójny. I to na standardowych pomiarowo 94 dB SPL. Potrójny.

 

Brak nagłych wybić THD+N

Na plus zaliczam brak skandalicznych skoków THD, jakie można było zaobserwować w droższych modelach w obecnej sprzedaży.

Osoby niespecjalnie zorientowane w temacie mogą ulec defensywnej argumentacji, że „nikt nie słucha na takiej głośności”, więc ocena słuchawek od tej strony jest bez sensu. Sęk w tym że jedno i drugie to dwie osobne rzeczy, a producent nie projektuje swoich słuchawek w oparciu o rezultaty pomiarowe (o tym za moment).

Wszystkie testy – zarówno wcześniejsze, jak i obecne – były robione na tym samym poziomie SPL (zgodnym z normą IEC). Ale też tym samym sprzęcie i metodologii. Gdyby przyjąć takie właśnie rozumowanie, moje pochwały HE400se też nie mają racji bytu. A jednak słuchawki przy normalnych wartościach pomiarowych zachowują się super na tle swoich droższych braci. Ci mają:

  • Edition XS = średnio -54,4 dB / maksymalnie -28,1 dB
  • Ananda Nano = średnio -49,8 dB / maksymalnie -16,7 dB
  • Arya Organic = średnio -47,3 dB /  maksymalnie -17,9 dB

Pisałem wyżej o ewenemencie. Sami przyznajcie czy uczyniłem to słusznie. Oznacza to, że w Hifiman HE400se nie mamy:

  • nieprawidłowej pracy przetworników,
  • niekontrolowanego wzbudzania się membran,
  • psujących odbiór odbić,
  • martwych stref na membranach,
  • bezwładu,
  • rezonansu od grilli.

Wszystkie powyższe atrakcje dostajemy w droższych modelach. Na tle budżetowych HE400se reszta oferty Hifimana wygląda jak dywersja i prowokacja.

 

Całokształt

Hifiman HE400se zaskoczyły mnie tym, że w bardzo jaskrawy sposób potwierdziły słuszność wyrażonej przeze mnie jakiś czas temu tezy. Brzmiała ona tak, że u tego producenta im tańszy produkt, tym bardziej opłacalny. Obecnie, recenzja HE400se dodatkowo ją rozszerza również o bycie lepszym technicznie.

Mówiąc wprost, HE400se są lepiej wykonane niż np. Ananda Nano, które niedawno testowałem. Są od niej też wygodniejsze, lepiej strojone, a kosztują 1/6 ich ceny.

W obiektywnych kategoriach, słuchawki nadal się bronią. I choć preferowałbym troszkę bardziej odwrotne strojenie (kierunek np. FiiO FT1 PRO), albo przynajmniej delikatnie lepszą scenę, to w klasie słuchawek neutralno-detalicznych, zdumiewająco jest to silny zawodnik. Mało wad akustycznych, bez problemu da się tego słuchać, dobre właściwości techniczne. A co najważniejsze – praktycznie brak defektów konstrukcyjnych znanych z droższych modeli.

W tym momencie chyba nawet zaryzykować można byłoby stwierdzenie, że są to najtańsze sensowne planary na rynku. I jednocześnie najbardziej wartościowe u samego Hifimana. Nawet biorąc pod uwagę ich potencjalną awaryjność, przy tak tanim modelu ryzyko bycia stratnym jest wielokrotnie mniejsze.

Dlaczego tak się dzieje i skąd w ogóle taka odwrotność? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba zrobić pauzę i wgłębić się bardzo mocno w istotę podejścia Hifimana do audio.

 

Kontrowersyjny producent

Hifiman jest marką chińską, która operuje w pewnym układzie współrzędnych politycznych i międzynarodowych. Producent wywoływał i nadal wywołuje sporo emocji. Wiąże się to z wieloma aspektami jego działalności, wliczając w to bardzo kontrowersyjną politykę i filozofię funkcjonowania. Moim zdaniem nie da się tej recenzji zamknąć w oderwaniu od przemyśleń i obserwacji na tym polu.

Wiąże się to również z tym, że ideą w każdej recenzji jest jak najpełniejsze przekazanie moich odczuć, a nie tylko suchych danych wymiernych. Wiele osób wręcz odrzuca takowe dane i operuje wyłącznie na tym co ktoś uważa, co kto powiedział i co sądzi (słyszy). Jest to bardzo na rękę branży i sprzedawcom zalogowanym jako rzekomi użytkownicy i dyskutanci. Ale jest też mieczem obosiecznym, gdy można podeprzeć swoje wrażenia faktami i liczbami.

Po recenzjach wyższych modeli Hifimana spotkałem się z tego powodu z dużą porcją nieprzychylności i wycieczek osobistych. To zrozumiałe i spodziewane jak pisałem. W końcu przy tak dużych marżach, każda krytyczna recenzja zawsze będzie psuciem komuś interesów. Dlatego dbając o nasz tym razem interes, myślę iż warto przytoczyć mój pogląd na ogólne podejście Hifimana do kwestii audio. Opierając się na doświadczeniach, obserwacjach oraz rzeczonych odsłuchach i pomiarach, głowiłem się okrutnie nad zrozumieniem ichniego modelu działania. Nic mi tu nie pasowało. Ale HE400se potwierdziły wszystko, co zakładałem w jednej ze swoich tez. Toteż chyba zaczynam już rozumieć co się tu dzieje.

 

Problem skalowania

W przypadku większości producentów, występuje coś takiego, jak skalowanie się oferty. Wyższa cena przekłada się na większy wkład materiałowy, lepszą jakość dźwięku, większe przetworniki itd. Tak samo ewoluuje strojenie, pojawiają się nowe aspekty, a coraz droższe modele słuchawek grają coraz bardziej wyraziście.

Zgadnijcie u którego producenta taki mechanizm nie do końca działa?

Słuchawki Hifiman - porównanie pomiarów

Niektóre modele (np. Edition XS i Ananda) mają dokładnie te same przetworniki fizycznie. Podbita jest tylko cena i zmieniona nieco ergonomia (na gorszą). A gdy przyjrzymy się pomiarom, to okaże się, że kręcimy się w kółko i co najwyżej różnice wynikają z tych czysto produkcyjnych. Widać więc pewne tendencje w tonalności.

Sporo osób jednak pomija kompletnie temat THD. Nawet producent nie podaje wielu parametrów technicznych. Wynika to z faktu, że skalowanie jakości dźwięku jest tu wprost przeciwne do ceny i wyższości danego modelu w ofercie. Hifiman nie trzyma się tego prawdopodobnie jako żelaznej zasady, ale bazując na przetestowanych do tej pory modelach, można taką teorię postawić.

Zobaczmy to na przykładzie. Arya Organic ma większe zniekształcenia niż Ananda. Ta zaś potrafi mieć takie same lub gorsze parametry niż oryginalne Edition XS na tych samych driverach. Te z kolei będą mieć je gorsze od HE400se. Widać schemat? Widać. Jest to całkowite odwrócenie większości ofert producentów słuchawek, gdzie wraz z ceną rośnie jakość wykonania i dźwięku.

 

Te same części = te same koszty

Na wspomniany problem skalowania składają się dwie płaszczyzny: fizycznej konstrukcji i przyjętej przez Hifimana filozofii.

Wystarczy pierwsze lepsze zdjęcie, wzięcie tego sprzętu do rąk, aby zobaczyć, że to jest wszystko jedno i to samo. Te same pady, te same kable z tej samej puli, nawet części te same.

Przykładowo pałąk. Identyczny lub z drobnymi różnicami znajdziemy w modelach:

  • HE-R9 (109$)
  • HE400i v.2020 (169$)
  • Deva PRO (199$)
  • Deva Wired (219$)
  • Edition XS (269$)
  • HE-R10D (1299$)
  • HE-R10P (starsza wersja, 5499$)

Muszle? Identyczne jak w HE-300. Sam projekt jest zaś powielany od czasów pierwszych HE i oryginalnej serii HE-4/5/6. Co najwyżej w innych kolorach.

Jeśli weźmiemy wymieniane już tu Edition XS. Stawiam tezę, że ich koszt produkcji będzie podobny do HE400se. Może ewentualnie tylko troszkę większy, np. 150 zł. Ananda? Tyle samo. Arya? Tyle samo. HE1000? Tyle samo. Cały czas obracamy się gdzieś w 150-200 zł maksimum oraz w tych samych częściach. Tymczasem ceny końcowe skaczą sobie wesoło nawet do kilkunastu tysięcy złotych.

Brzmieniowo udowodniliśmy sobie wyżej, że leci się na jedno kopyto i różnice to jedynie kosmetyka lub wariacje między egzemplarzami. Jakościowo też udowodniliśmy sobie, że nie ma progresu, a co najwyżej regres, jeśli iść w górę oferty. Jeśli wszystkie owalne (czyt. „jajowate”) Hifimany są gorzej strojone i mniej czyste niż modele tańsze lub okrągłe, to co tak naprawdę kupujemy i dlaczego?

 

Celowa gorszość, którą się słyszy

Wygląda to zupełnie tak, jakby producent próbował stworzyć coraz gorszy produkt w kategoriach obiektywnych za coraz większe pieniądze. I bardzo możliwe, że jest to działanie w istocie celowe.

To oczywiście tylko spekulacja, ale może nawet nie tyle podyktowane chęcią maksymalnego zysku przy jak najmniejszych kosztach. To akurat nazywa się optymalizacja, w której Hifiman osiągnął myślę absolutną perfekcję. Natomiast podyktowane jest to celowym uczynieniem tych słuchawek „słyszalnymi”.

Wynika to wprost z uwarunkowań naszego organizmu. Wydaje nam się, że „słyszymy” wyraźniejszy detal, lepsze transjenty, jakieś tam mikrodetale itd. Tymczasem są to pogłosy, rezonanse i wybicia zniekształceń, które traktujemy na słuch jako „cechy”.

Dopiero przełożenie tego na układ współrzędnych (pomiarowo) nadaje tu określonego punktu odniesienia i możliwości oceny. Tak skali, jak i pozytywności/negatywności. Czysto obiektywnej dodam, bo subiektywnie nadal może się to komuś podobać i nie będzie w tym przecież nic złego.

 

Geniusz fizolofii Hifimana

Mimo to, obiektywnie są to wciąż wady, które ktoś celowo wykreował do poziomu słyszalności (np. THD+N rzędu 12%). Marketing i użytkownicy bez specjalnego pojęcia o tych sprawach próbują wmawiać innym, że to super jakość, jakiej świat nie widział. Tymczasem udowodniliśmy tu, że najtańsze HE400se grają czyściej i lepiej od droższych pozycji z ich własnego portfolio.

Mówiąc kompletnie bez przekąsu i złośliwości, podejście Hifimana jest wg mnie genialne. Nazywam je „paradoksem audiofila”. Goni się bowiem za jakością i czystością dźwięku, ale wybierając (i doceniając) ten najbardziej zniekształcony sprzęt. Winyle czy sprzęt lampowy z reguły są celowymi generatorami zniekształceń i zaprzeczeniem pojęcia „hi-res”. Tak samo zniekształcone są wyższe modele Hifimana. Audiofil ma to usłyszeć. I słyszy.

Recenzja słuchawek Hifiman HE400se Stealth 2024

Koreluje to naturalnie z niższymi kosztami produkcji, a więc z automatu większymi marżami, bo cena nadal jest wysoka. Wszystko dlatego – jak pisał jeden z pracowników sklepu pod recenzją innego modelu planarów – że jego klienci mają w nosie pomiary. Oni szukają „głębi w dźwięku”. Do tego stopnia, że są gotowi kupić techniczny niewypał i za takim producentem skoczyć w ogień (vide Crosszone).

Dr Fang takie myślenie uczynił swoją filozofią i opanował jego eksploatację do perfekcji. Dostosował się do rynku, a dowodem tego paradoksu są właśnie Hifiman HE400se. Droższe modele są progresywnie sztucznie podbijane na cenach i celowo na zniekształceniach, aby je usłyszeć. W HE400se tego nie słyszymy, bo to nie ten klient docelowy. Jest to podejście genialne i w żadnym wypadku nie nieuczciwe. Bo normalni ludzie szukający jakości dostają dobrze wycenione słuchawki o wysokich walorach technicznych. Zaś marzyciele i romantycy gotowi zapłacić za gusła i obietnice cudownego dźwięku, dostają dokładnie to czego oczekują. W efekcie każdy jest zadowolony. Genialne w swej prostocie i sprawiedliwości.

 

Inne grupy docelowe źródłem niezadowolenia

Pisząc wyżej o geniuszu filozofii Hifimana, naprawdę nie była to ironia ani uszczypliwość z mojej strony. Serio uważam, że producent dokonał czegoś, co nie udało się w zasadzie żadnemu innemu z tych, których kojarzę z produkcji sprzętu audio. Winszuję absurdalny trochę model biznesowy, który działa, wbrew wszelkim prawidłom rynkowym. Podziwiam niewytłumaczalnie wysokie przywiązanie do marki i umiejętność usprawiedliwiania przez zapalonych użytkowników nawet największych wtop jakościowych.

Nastawienie się na klienta audiofilskiego jak w soczewce pokazuje istotę współczesnej branży tzw. hajendu. Hifiman po prostu odpowiedział tym ludziom na ich potrzeby. W efekcie im tańszy sprzęt u Hifimana, tym paradoksalnie lepszy technicznie i nie tylko ja to zauważam. Moja obserwacja z poprzednich recenzji była w 100% prawidłowa i celna.

Skorzystajmy więc z tego, że producent tak mocno zoptymalizował produkcję i podzielił ją sobie na dwie grupy docelowe. W tej, w której Hifiman HE400se się znajdują, zyskują zwykli użytkownicy szukający rzeczywiście czysto grających słuchawek. I to z tej właśnie grupy powinniśmy dokonywać zakupu, jeśli się w jej celach identyfikujemy. Natomiast inne modele: Edition XS, Ananda, Arya Organic, pewnie i HE1000 oraz Susvara, definitywnie kierowane są do innego typu użytkownika niż Hifiman HE400se.

To zresztą leży u podstaw częstego niezadowolenia użytkowników z jakości produktów Hifimana: bycie nie w tej grupie docelowej. Istnieje bowiem takie powiedzenie, że audiofil musi cierpieć. Niekoniecznie może musi, ale definitywnie lubi w wielu przypadkach. Dr Fang sam zresztą określał lata temu, kto jest jego docelową klientelą. Wygląda więc na to, że błąd leży stricte po naszej stronie, gdy decydujemy się na produkty Hifimana, które nie są dla nas docelowo przeznaczone. Nas, w sensie normalnych, zwykłych użytkowników, a nie wytrawnych koneserów wspomnianego hajendu.

 

Opłacalność

Nawet najbardziej opłacalne słuchawki z linii owalnych Hifimanów, czyli model Edition XS, technicznie muszą uznać wyższość HE400se. Słuchawki przy pomyślnych wiatrach można kupić za 1200-1400 zł. Jest to cena i tak zawyżona w stosunku do wkładu materiałowego i opisywanego skalowania jakości.

W Hifiman HE400se oczywiście również jest podobnie, bo słuchawki w produkcji to prawdopodobnie coś między 50-100 zł, a cena końcowa wynosi 400 zł. Naturalnie producent musi zarobić, opłacić wszystkie elementy łańcucha dystrybucyjnego itd. Z tego względu HE400se są jak najbardziej normalnym produktem, wycenionym prawidłowo i wg wszelkich norm zdroworozsądkowych. Bez podatków jest to ok. 290 zł. W modelu V1 jest jeszcze ciekawiej, skoro kosztuje on 220-250 zł. Minus podatki daje nam to ok. 160 zł, z czego jeszcze trzeba zarobić. Koszt produkcji na poziomie 50 zł może więc być bardzo realny.

Recenzja słuchawek Hifiman HE400se Stealth 2024

Do przodu z tego wszystkiego są za to użytkownicy, czyli my. Dostajemy najtańsze planary na rynku, które nawet jeśli padną, uszkodzą się, poobijają, to nie będzie ich aż tak szkoda, jak np. Susvar za 25 000 zł. Wykonane dokładnie tak samo i z taką samą precyzją jak HE400se. Z tą różnicą, że HE400se mają lepszy kabel, brak łuszczącej się złotej farby, ukręcających się śrubek, urywających opasek…

Znów więc tańszy produkt Hifimana góruje w moich analizach nad jego własną ofertą i to ze szczytu cennika. Aby jednak uczciwie móc ocenić opłacalność Hifiman HE400se, musimy wejść w temat głębiej. Albowiem czy tak samo udałoby się stwierdzić w przypadku słuchawek dostępnych na rynku od innych producentów?

 

Porównania z innymi modelami

Choć Hifiman HE400se 2024 nie są identyczne, jak HE400i, wiemy już, że w starciu bezpośrednim mają co pokazać. Czy znamy jakieś tanie planary, które można tu skonfrontować? Ano znamy: FiiO FT1 PRO.

 

Hifiman HE400se vs FiiO FT1 (oraz PRO)

Choć produkt również chińskiego FiiO jest wielokrotnie lepiej wykonany od HE400se, przez wypustki na opasce jest dla mnie mniej wygodny. Brzmieniowo również mam wrażenie, że HE400se są wyraźnie równiejsze i bardziej dopieszczone. Zwłaszcza w sopranie daje się to usłyszeć. Słuchawki nie mają takiego zaokrąglenia, które cechuje wariant PRO.

Znacznie więcej wspólnych mianowników mają moim zdaniem z modelem FT1 nie-PRO, grając bardzo podobnym dźwiękiem tonalnie. FT1 mają od HE400se więcej basu oraz sopranu. Można powiedzieć, że to takie „rozciągnięte” 400-tki z lepszym zejściem i jeszcze większym detalem. Dopiero modyfikacje lub pady są w stanie je ze sobą zrównać.

W wielu miejscach wydaje mi się, że produkt FiiO będzie miał przewagę w takiej postaci, że po prostu jest modelem zamkniętym. Daje nam więc jakąkolwiek izolację od otoczenia. HE400se nie dają nam żadnej. Wybór więc – prócz ceny – może sprowadzić się do względów czysto sytuacyjnych i użytkowych.

 

A co z np. Sennheiser HD 599 SE albo HD 58X?

Planary planarami, ale na rynku jest też sporo dobrych dynamików. To również na swój sposób rywale HE400se.

Brzmienie w obu tytułowych przypadkach będzie podobnej klasy. HD 599 SE zaoferują nieco więcej basu i dodatkowy boost do detalu. Aczkolwiek całościowo – przez mocniejszy opad w 6 kHz – mogą wydawać się cieplejsze na wyższym skraju pasma.

HD 58X to z kolei przyjemniejsze i bardziej naturalne granie od HE400se. Bardziej skłania się to już w stronę HD650, więc nie każdemu może taki ubytek na sopranie i wypchnięcie średnicy pasować. Mi osobiście bardzo się takie granie podoba, dlatego gdybym miał coś wybrać spośród takiego duetu, brałbym HD 58X.

Z drugiej strony jest to zauważalnie wyższa cena od HE400se, a i sam wygląd też mi się średnio widzi (malowany czarny pałąk, paskudne grille malowane „srebrolem”). Tak więc cenowo bliższym odpowiednikiem dla HE400se jest (był) model HD 599 SE. Był, gdyż jego cena niestety wróciła do poziomu wyjściowego, czyli ponad 700 zł. W tych pieniądzach moja rada jest, aby lecieć w HD 58X Jubilee z Dropa.

 

Hifiman HE400se vs Meze 105 AER

Idźmy wyżej po szczebelkach cenowych.

Tu już rumuński pretendent radzi sobie bez żadnego problemu w temacie jakości wykonania, wyposażenia czy użytych materiałów. Wygoda? Troszkę gorsza od Hifiman HE400se, ale generalnie jedna i druga para spokojnie do ogarnięcia. HE400se są mniej wygodne od strony padów, podczas gdy AER-y mają mocniej dociskającą opaskę.

Brzmieniowo Meze mają zauważalnie więcej basu i podobną ilość detalu, choć nierówność w sopranie będzie nadawać muzyce inny charakter. W Meze pojawia się skok detalu i barwy, po czym za moment następuje zjazd. W HE400se jest równiej i jaśniej oraz lżej. Mówiąc wprost – jest „hajfimenowo”, ale wciąż po ludzku.

Całościowo tu już raczej skłaniałbym się w stronę „rumunów”, mimo sporej różnicy w cenie.

 

Hifiman HE400se vs Beyerdynamic DT1990 PRO MKI Amiron Mod

Idźmy jeszcze wyżej i pokuśmy się o najwyższe porównanie. Znaczy, teoretycznie mogę zacząć wyciągać HD800S albo LCD-XC, ale jaki to ma sens? Już dawno przekroczyliśmy próg cenowy i klasowy HE400se. Teraz jest to tak naprawdę tylko zabawa i ciekawostki.

Słuchawki Beyerdynamica są bezapelacyjnie lepsze na wszystkim. Wygodniejsze, znacznie lepiej wykonane, z lepszym basem, lepszym dźwiękiem. Scena większa, detal lepszy, no po prostu wszystko jest lepsze.

Nie jest jednak prawdą, że Beyerdynamic wygrywa absolutnie we wszystkim. Nie jest tak w cenie i trudnościach w ich zakupie oraz wykonywanych modyfikacjach. Trzeba wydać konkretny pieniądz, dostać konkretny produkt i części oraz uniknąć jego następcy.

A jeśli rzeczywiście bawić się tak na poważnie, to zarzucić chciałbym jeszcze jeden pojedynek…

 

Hifiman HE400se vs Sennheiser HD 580 Mod

On również nie ma najmniejszego sensu, ponieważ słuchawki są już od dawna nieprodukowane oraz mocno zmodyfikowane. Pisałem o nich wcześniej, więc nie będę zanudzał na temat ich budowy. Faktem jest, że stroiłem je w stronę naturalności a’la HD 58X czy stylu HD600/650.

Tu jestem zdumiony, jak dzielnie te staruszki się bronią. Nieco mocniejszy i bardziej nasycony bas, pyszniejsza średnica, góra o nie tak zaostrzonej barwie. Ewidentnie więcej „organiczności” i „audiofilskiej mokrości” w dźwięku niż w HE400se. Scenicznie natomiast jest mniej na objętość, ale bardziej trójwymiarowo. Do tego stopnia, że zauważalnie lepiej siedzi mi się w HD 580. Zresztą, w ich przypadku jednym z celów było dostosowanie ich tak, abym mógł z nimi siedzieć cały Boży dzień. Cały. Dosłownie.

Ich strojenie jest więc bardziej delikatne, a walory bardziej wyważone względem siebie. HE400se myślę, że trzeba byłoby trochę zmodyfikować (damping/pady), aby mogły dotrzymać im kroku jako słuchawki typu daily.

Co jednak ciekawe, obie pary wymagają dokładnie takich samych ustawień wzmacniacza i grają z Sabaja tak samo głośno. A więc połączenie SE IN + SE OUT + High Gain wraz z -64 dB ustawionymi na potencjometrze.

 

Modyfikacje – możliwe, ale trzeba się wysilić

Hifiman bardzo celowo zrobił jeszcze jedną rzecz. Mianowicie utrudnił modyfikacje brzmienia HE400se. Wszystko po to, aby… no właśnie, po co? Żeby ludzie kupowali tylko jego akcesoria? Mało prawdopodobne. Aby nie okazało się, że po modach gra to lepiej od droższych modeli? Już prędzej. A w przypadku chęci cofnięcia modyfikacji, aby przynajmniej nie było możliwe ich zwrócenie? To na pewno.

W Hifiman HE400se zmodyfikować możemy albo damping od strony zewnętrznej, albo akustykę z padów. Pierwsze utrudnia przyklejona siateczka pod ażurem, drugie mocowania przyklejone do padów. Te drugie da się obejść, jeśli się postarać. Pierwsze oznacza jednak odpruwanie siateczek. Na to pokusił się Właściciel tego egzemplarza, ale finalnie poza rozbabraniem konstrukcji (i skasowania gwarancji/zwrotu), nie dało to spodziewanych efektów.

Sam osobiście bardzo mocno kombinowałbym z padami o mniejszym profilu, aby ucho było jak najbliżej przetwornika. Pozwoli to na ogarnięcie sweet spotu i redukcję sopranu. Zmoduluje się pewnie też barwa, ale tu już sam materiał padów miałby swój udział. Czy takie zabawy są warte czasu i kosztów – nie wiem. Nie jestem starym wyjadaczem klasycznej serii HE, ale widziałem i czytałem niejedne cuda, które ludzie robili z tymi słuchawkami. Nie dziwi mnie więc „przeszkadzanie” producenta w tym zakresie.

Wciąż jednak możliwości pewne to kreuje i nie można obok nich przejść obojętnie. Poszedłbym Hifiman HE400se na rękę i zinterpretował je nieco „in blanco” na ich korzyść.

 

Podsumowanie

Słuchawki Hifiman HE400se okazały się być nie tym, czego się spodziewałem. Spodziewałem się kabaretu, dramatu, trocin i pleśni, w proporcjach do ustalenia. Sądziłem, że dostanę rozsypujące się w rękach chińskie planary, złożone „jak byk szczał” i które dzieci patykami bały by się trącać. Fatalne technicznie, rozjechane kanałowo, z mocnymi rezonansami, smrodem gumy i kleju.

Nic z tego się nie spełniło.

Choć nadal jest ten Hifiman, czyli chińskie, tanie planary, które mogą odmówić posłuszeństwa w każdej chwili „bo tak”, w rzeczywistości jednak dostajemy tu więcej, bo za mniej. Nic się nie rozpadło, nic nie odpadło, nic nie śmierdzi, pęka czy rezonuje. Czyli jednak da się zrobić dobre słuchawki za małe pieniądze. Hifiman HE400se mają też u mnie z tego powodu sympatię, że automatycznie wyśmiewają każdego audiofila-obrońcę wyższych modeli tego producenta. Tak naprawdę producent sam dostarcza przeciwko nim amunicji. Wystarczyło tylko udostępnić im scenę.

 

Jakość wykonania

Wykonanie nie różni się niczym od modeli droższych, a nawet jest miejscami lepsze. Lepszy kabel niż Arya Organic, a który mieliśmy i w Edition XS. Lepsze muszle niż Ananda, a które mieliśmy w HE-300 lata temu. Pałąk jak z n-modeli, które kosztują różne pieniądze, nawet te grube. Chciałoby się powiedzieć, że są wykonane dokładnie na tym samym poziomie, co wszystko inne u Hifimana, ale tak naprawdę są wykonane rzeczywiście lepiej. Nadal w paru miejscach wyglądają jak praca zaliczeniowa z warsztatów praktycznych, ale serio, jest naprawdę nieźle.

Choć recenzja jest za krótka, aby móc to ocenić, ale w trakcie testów nic nie wybuchło, nie skorodowało ani nie odpadło. Uważam, że zakładanie wystąpienia problemów zanim te nastąpią, aby wpłynąć negatywnie na ocenę, byłoby grubym nadużyciem. Ale świadomość potencjału awaryjności należy mieć. W tej cenie dałbym im więc mocne 8/10.

 

Jakość dźwięku

Powyższy opis obejmuje wszystko poza dźwiękiem, bowiem ten jest… lepszej jakości (!), niż w dowolnych wyższych modelach (a przynajmniej mi znanych i zmierzonych). Generalnie jest to poziom HE-400i, może bliżej do HE-4XX. W tej cenie spodziewałem się istnego dramatu, a dostałem normalne parametry pracy i całkiem dobre THD oraz zbieżność kanałów. W głębi duszy jestem nawet trochę rozczarowany. Przyczepić się można co najwyżej do delikatnie męczącego po dłuższych odsłuchach strojenia oraz holografii, która też mogłaby być nieco lepsza.

Spore możliwości mogą płynąć jednak z padów, choć wymaga to dorobienia/dokupienia pierścieni zatrzaskowych. Całościowo jednak w tej cenie jak na „chińskie planary” mocny plus. Po uwzględnieniu wszystkiego, włącznie z możliwościami tuningu DIY, dałbym im 9/10.

 

Ergonomia i użyteczność

Nie są tak wygodne jak „jajowate” Hifimany ze względu na twardość obicia pałąka oraz pady. Mimo to jest bardzo dobrze. Pasują na każdą głowę i uszy, a kabel jest znacznie lepszy niż to, co mieliśmy w Aryach Organic. Trudność w napędzeniu na poziomie HD 580, ale spokojnie da się je rozbujać bez czarów i mistycznych rytuałów. Oczywiście kiepskie mocowanie padów i fakt ich dedykowania jest pewnym minusem. Trzymanie na głowie również średnie (majtanie, tendencja do opadania przy pochyleniu). Tak uczciwie byłoby więc z 7/10.

 

Sumarycznie

Całościowo słuchawkom wyszło 8.3/10, co jak na producenta nie słynącego specjalnie z trwałości jest super wynikiem. A jeśli brać pod uwagę pomiary, które wykryły sporo defektów konstrukcyjnych jego droższych modeli – wręcz fenomenalnym. Tym samym na przekór teoriom spiskowym o mojej awersji i uprzedzeniom do tej marki, HE400se kwalifikują się na rekomendację. I to taką z bezpiecznym marginesem, a więc nie wisząc na ostatnim włosku.

Oczywiście odbywa się to z bardzo mocnym zastrzeżeniem, że nie jest to model wolny od awaryjności przetworników i częstych wpadek na polu QC. Na szczęście nic nie wybuchło ani nie uległo awarii w trakcie testów. Rekomendacja tyczy się też egzemplarza testowanego tu i teraz, a więc Stealth Magnets 2024 (czyli V2). Nie słuchałem modelu starszego (i tańszego). Wspominam o tym na okoliczność modelu Sundara, który był dobry, póki Hifiman nie zmienił w nim przetworników, pogarszając jego walory. Celem było jak sądzę usunięcie kanibalizowania modelu Edition XS. Niewykluczone, że jakiś inny model również będzie w przyszłości skutkował takimi zabiegami względem HE400se. Ale póki co cieszmy się tym co mamy tu i teraz, bowiem miało być źle, a wyszły naprawdę niezłe słuchawki. Stąd pingwinek-surfer.

 

8.3/10

 

Słuchawki na dzień pisania recenzji można zakupić w cenie ok. 400 zł. (sprawdź najniższą cenę i dostępność w sklepach)

 

Dane techniczne

  • Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
  • Impedancja: 32 Ohm
  • Czułość: 91 dB
  • Waga: 385 g

 

Materiały dodatkowe

 

Platforma testowa

Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.

  • DAC/ADC: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro
  • Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
  • Nadajniki Bluetooth: Asus BT400, Asus PCE-AX58BT, RealMe 9Pro+
  • Słuchawki testowe: Creative Aurvana SE, FiiO FT1, FiiO FT1 PRO, Sennheiser HD 599SE, Sennheiser HD 58X, Sennheiser HD 580 (zmodyfikowane), Meze 105 AER, Audeze LCD-XC
  • Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX i AC4 (jeśli miało ono zastosowanie)
  • Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
  • Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *