Spotkanie z Genesis Toron 531 v2 nie jest u mnie pierwszym zetknięciem się z tą konstrukcją. Już rok temu miałem okazję słuchać pierwszej serii tych słuchawek i miałem co do nich bardzo długą listę uwag. Ku mojemu zaskoczeniu, producent nie wyrzucił ich do kosza, tylko potraktował wszystkie zebrane dane bardzo poważnie. Tak poważnie, że mam niniejszym przyjemność opisywać Genesis Toron 531 w ich starej-nowej odsłonie.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy realizowanej z marką Genesis i jej właścicielem, firmą Impakt S.A. Celem było wydanie niezawisłej opinii na temat recenzowanego sprzętu i wykonanie rzeczywistych testów użytkowych oraz pomiarów. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.
Jakość wykonania i wyposażenie Genesis Toron 531 v2
Przechodząc do sedna, czym w zasadzie są te całe Torony? Jest to przedstawiciel tanich i popularnych konstrukcji z gatunku słuchawek dla graczy. W tym takim tradycyjnym wydaniu. Nie ma tu komunikacji bezprzewodowej, super szybkich kodeków, dongli USB, kart USB, czegokolwiek na USB. Nie ma też dodających skilla wodotrysków RGB.
Ale to i bardzo dobrze. Wreszcie słuchawki, które nie zmieniają mojej głowy w choinkę. A podłączone pod mojego Creative X-Fi Gamera, pamiętającego czasy Faraonów i pracującego w retro-komputerze do starszych gier, ładnie się z nim komponują.
Konstrukcja jest ewidentnie wzorowana na klasykach gatunku, czyli słuchawkach Kingston HyperX Cloud oraz niektórych modelach ISK. Widać też nieco zapożyczeń nawiązujących do Beyerdynamic’a. Zwłaszcza wycięcia w metalowych widełkach nawiązują do ich flagowych T1 Gen 1 oraz Gen 2.
Mamy więc zamknięte, plastikowe słuchawki dynamiczne z odpinanym kablem jednostronnym, demontowalnym mikrofonem pałąkowym oraz wymiennymi owalnymi padami. Za bardzo rozsądne pieniądze. W czym tkwi haczyk? Oszczędności na wykonaniu. W jednym z otworów dysz muszli widać było drobne farfocle plastiku jako pozostałość po nawierceniach. Niektóre krawędzie są średnio obrobione (standard). Całość jest bardzo lekka i z plastiku małej grubości. Wszystko po to, aby dać nam jak najwięcej w danym budżecie.
Problemy pierwszych Genesis Toron 531
Torony są dla mnie osobiście jednym z przykładów słuchawek będących całkiem fajnym sprawdzianem dla recenzenta. Poprzednia wersja v1 była mocno chwalona, a czasami wręcz gloryfikowana na różnych portalach. Nie tylko tych stricte audio, ale głównie komputerowych i gamingowych, mających czasami też swoje działy audio.
Problem w tym, że Torony posiadały wadę konstrukcyjną powodującą mocną dysproporcję kanałów. Powodem była nieszczelność jednej z muszli, prawdopodobnie przez wadliwy montaż lub odlew. Założone na głowę również tłumiły gorzej na jedną stronę. Nie pomagało nawet ponowne rozkręcenie i złożenie słuchawek, co utrudniało zdiagnozowanie i usunięcie usterki.
Można pomyśleć, że zdarzył się klasyczny defekt sztuki. W rzeczywistości nawet tam, gdzie wykonywano pomiary, wskazywały one ewidentnie na istnienie problemu. Nieoficjalnie padał argument, że „w tej cenie i tak nie ma nic lepszego”. Część osób zaś zakładała wspomniany jednostkowy defekt, dlatego bycie potencjalnym sygnalistą spychano na konkurencję. Doprowadziło to do tego, że temat przemilczano i paradoksalnie chyba ani jedna recenzja tego ostatecznie nie opisała.
Jeśli weźmie się pod uwagę identyczność v1 i v2, w zasadzie nie ma to już żadnego znaczenia. Wszystkie treści automatycznie się uwiarygodniły wraz z wydaniem wersji poprawionej. Jedynie pomiary i poniekąd data publikacji są w stanie zasugerować, czy mamy styczność z opisem v1, czy v2. Jeśli nie ma żadnej z wymienionych, cóż…
Moja mała cegiełka przy Genesis Toron 531 v2
W moim przypadku przygoda z Toronami v1 nie skutkowała więc recenzją i założeniem, że mam w rękach jednostkowy defekt. Zamiast tego sporządziłem dokładną ekspertyzę, którą wysłałem producentowi. Recenzja nie miała w takiej sytuacji najmniejszego sensu. Jaka bowiem jest reprezentatywność egzemplarza, który ma defekty takiego kalibru? No właśnie.
Ku mojej ogromnej satysfakcji, ekspertyza trafiła tam gdzie trzeba. Genesis ostatecznie postanowił skorygować Torony tak, by usunąć podnoszone przeze mnie wady. Producent poprosił mnie więc o ponowną weryfikację, czy aby Genesis Toron 531 v2 wreszcie nadają się w nowym wariancie do recenzji. I miło jest mi poinformować, że rzeczywiście tak się stało.
Szacunek dla producenta
Genesis potrafił stanąć na wysokości zadania i poprawić produkt, który wcześniej miał pewne mankamenty. Zyskał w ten sposób moją ogromną sympatię i po prostu szacunek. Bowiem ja, jako klient, zostałem uszanowany. Uszanowano mój głos, choć gdzie mi, maluczkiemu, do tak dużego wytwórcy wszelkiej maści akcesoriów komputerowych i gamingowych.
W dzisiejszych czasach takie postawy zasługują na pełną pochwałę oraz jasne i czytelne opisanie wszem i wobec w osobnym akapicie. Bez laurek i konfetti, tylko uczciwie i po ludzku.
Jedyne więc, czego mi osobiście zabrakło, to wspomnianego czytelnego rozróżnienia wersji v1 od v2. Mogę się tylko domyślać, że powody są następujące: usterka była banalna, a zadecydowały koszty produkcji. Wszak Genesis Toron 531 to tania para słuchawek, więc liczy się tu każda złotówka.
Jak odróżnić od siebie v1 od v2?
Fizycznie – nie ma żadnej możliwości. Są to dwa identyczne produkty, w których z zewnątrz nic się nie zmieniło. Wszystkie plastiki i oznaczenia są takie same. Nawet ściągnięcie padów nie odkrywa przed nami żadnych tajemnic. Wszystkie zmiany zachodzą więc wyłącznie w środku słuchawek.
Akcesoria również są identyczne między jedną a drugą rewizją. Jedyną zmianą jest pudełko, które w nowej wersji posiada dodatkowe oznaczenia:
- Od frontu pojawia się w lewym dolnym rogu czerwony emblemat z informacją, że w zestawie znajdują się dodatkowe pady.
- Na spodzie znalazły się informacje odnośnie utylizacji, wymagane we Włoszech i Francji, a także oznaczenie rewizji na kodzie kreskowym (NSG-2117 rev 2.0).
Poza tym nie zauważyłem absolutnie żadnych innych zmian między v1 a v2. Najbardziej istotny dla nas jest chyba i tak kod kreskowy. Wydaje mi się, że przy tak wielkich niewiadomych, proszenie sprzedającego o dodatkowe informacje w tym zakresie (lub zdjęć, jeśli kupujemy używkę) będzie naszym najpewniejszym strzałem.
Jeśli pudełko jest zniszczone bądź zostało wyrzucone, nie ma możliwości identyfikacji produktu. Ale nawet, jeśli pudełko byłoby z wersji 2, i tak nie ma pewności, czy nie otrzymamy fizycznie podmienionych słuchawek. To ocenić można niestety dopiero odsłuchowo/pomiarowo.
Dwa rodzaje padów
A skoro wcześniej była już mowa o padach, pierwszy to typ „tekstylny”, czyli lekko teksturowany i perforowany materiał jak np. w Hifimanach. Tak, tych samych za kilka(naście) tysięcy.
Drugi to pady „skóropodobne”, ale powierzchnia kontaktowa to nadal materiał (tym razem gładki). Pady oznaczono odpowiednio jako EP02 i EP01. Gabarytowo odpowiadają prawdopodobnie słynnym padom Brainwavz, więc możliwe, że ktoś będzie w stanie dobrać sobie taki właśnie zamiennik.
Możliwości napędowe i przyłączeniowe
Słuchawki nie wymagają żadnego specjalnego napędzenia, toteż możliwe jest, jak już pisałem, pchnięcie ich bez problemu z pokładu karty dźwiękowej lub płyty i jej zintegrowanego układu.
Całkiem duże możliwości płyną z okablowania Toronów, ale kable umieszczone w oplotach są dosyć sztywne. Zastrzeżenia można mieć też do potencjometru na kablu, który ma duży zakres bezwładu (nie zmienia się głośność mimo kręcenia). Mniej więcej między 20% a 60% sprzęt kompletnie nie reaguje. Niestety takie są uroki tanich potencjometrów analogowych. Plusem z tego wszystkiego jest duża modularność okablowania oraz fakt, że potencjometr utrzymuje przez całe swoje spektrum pracy prawidłowy balans kanałów.
Jakość dźwięku Genesis Toron 531
Torony oferują tak naprawdę dwie sygnatury dźwiękowe, z których użytkownik wybiera sobie padami tą najbardziej mu odpowiadającą. Pady będą miały pewne przełożenie na izolację od otoczenia, ale nie przykładałem do różnicy szczególnej wagi. Liczyła się dla mnie wyłącznie jakość dźwięku.
Z tych dwóch sygnatur najbardziej do gustu przypadły mi pady tekstylne, ponieważ oferują bardziej wyrównany dźwięk całościowy. Tak bardzo, że zaczyna to przypominać KZ ZSX z ostatniej rewizji, które uważam (i nie tylko ja) za jedne z najtańszych „harmanowych” IEMów. Postaram się tym razem opisać wszystko zwięźle w tym jednym akapicie.
Mamy tu równy bas z „boostem” w 80 Hz, który nadaje Toronom fajnego i przyjemnego wydźwięku. Jest też równiutka średnica, którą słuchawki starają się utrzymać od początku zakresu niskiego środka. Na sopranie mamy wybicia w 4,5 oraz 6-7 kHz, które jednak całościowo komponują się ze sobą akustycznie. Za wrażenia sceniczne odpowiada też wystrzał w ok. 11 kHz. Słuchawki grają eliptyczną sceną o dobrym wglądzie w detal.
Pady skórkowe powodują modyfikację tego strojenia bardziej w stronę powiedziałbym stylu A550Z. Dostajemy jeszcze mocniejszy „boost” na basie, ale kosztem mniej zaznaczonej średnicy. Sprawia to wrażenie pojawienia się lekkiego efektu „pudełka” w dźwięku, ale tylko lekkiego. Dodatkowo, bardziej wyraźny staje się peak w 6,5 kHz, przez co słuchawki łatwiej zakwalifikować do brzmienia z gatunku „V”.
Czystość i balans kanałów
Jak pisałem, naprawiono problem z ogromną dysproporcją kanałów, gdzie bas i średnica były rozjechane przeciwlegle. I choć Torony nadal mają pewną dysproporcję i to w podobnym stylu, skala jest wielokrotnie mniejsza. Można powiedzieć, że to poziom typowy dla wielu słuchawek budżetowych, a jak widać na wykresach po zmianie padów, również zależny od ich przylegania/założenia.
Zastrzeżenia mam dopiero w temacie czystości dźwięku. Genesis Toron 531 v2 można uznać za słuchawki bardzo czyste w ogromnej większości swojego przebiegu. Wyjątek to punkt 3,3 kHz, w którym słuchawki łapią spore zniekształcenia: 6,5-7,5% THD+N.
Gdybym chciał Torony na siłę wybraniać, pewnie użyłbym argumentu, że to nadal poziom lepszy od kosztujących 1850 zł Hifimanów Ananda Nano. Tam wybicia były na 12-15%. Tak więc jak na jedno zero w cenie mniej – nie jest źle. Ale to nie Torony należy chwalić, tylko z Hifimana się śmiać. Bowiem de facto budżetowe dynamiki zamknięte dla graczy za 180 zł przeganiają na jakości audiofilskie planary za 10x tyle. Trochę wstyd, nieprawdaż?
W każdym razie Genesis Toron 531 v2, jeśli już gdzieś zaznaczają swoją budżetowość, to właśnie tutaj. Czasami jest to słyszalne, bowiem niestety 6-7% znajduje się spokojnie w granicy naszej percepcji. Z drugiej strony, prawie -60 dB w 1 kHz to też nie jest wynik pomijalny i zbywalny. W tej cenie jakościowo jest tu naprawdę nieźle w kategorii całokształtu i słuchawki mają na to twarde liczby.
Krzywa Harmana a ujęcie go na pomiarze w 2-3 kHz
Przy okazji tematu pomiarów tego modelu, warto zaadresować pewną kwestię, która czasami przemykała czy to w komentarzach, czy dyskusjach na Discordzie.
Jak wiadomo, każdy system pomiarowy ma określoną precyzję, margines błędu, ale przede wszystkim charakterystykę. Nie inaczej jest też oczywiście z moim własnym systemem, który ponad wszystkim jest – tak jak każdy inny – symulatorem ludzkiego ucha. Wyjątkiem są może jedynie chińskie klony kapsuł w standardzie IEC711 z lat 80-tych, które nie mają żadnej charakterystyki (czyt. powtarzalności czy norm).
Podczas testów miałem nieodparte wrażenie, że Genesis przy nowym strojeniu skupił się na tym, aby osiągnąć poziom KZ ZSX. Czyli taki „Harman + pazurek na detal”. Na pomiarach u mnie nie będzie tego widać, ponieważ nie symuluję rezonansu w sekcji kanału słuchowego. Tak więc 2-3 kHz są u mnie „normalne” i dane nie pokrywają się na pierwszy rzut oka z typowym przebiegiem takiej krzywej.
Na szczęście, w słuchawkach pełnowymiarowych mierzonych na AF jest to w zasadzie jedyna kwestia, na jaką trzeba brać poprawkę. Być może z doświadczenia lub przyzwyczajenia, ale mam możliwość zasymulowania sobie rzeczonego rezonansu kanału po prostu w głowie. Być może w przyszłości wykonam sobie dodatkowe testy, aby móc zasymulować również i ten element wykresu, ale póki co patrzę, widzę, wiem.
Niemniej, dlatego interesują mnie zawsze surowe dane, bez krzywych docelowych i innych rzeczy, które są bardzo umowne, tak jak sam Harman. Ale już na pierwszy rzut oka widać, że rzeczywiście Genesis Toron 531 idą w tą stronę. Nie będzie to równy przebieg, ale na wykresie psychoakustycznym – dość zgodny.
Całokształt
Pytanie więc, co tutaj tak naprawdę dostajemy.
Otóż dostajemy bardzo fajne, równe, rzetelne słuchawki o naturalnej barwie i bardzo uniwersalnym strojeniu. Nareszcie normalne słuchawki dla normalnych ludzi. Przy modelu v2 można rzeczywiście podejść do nich jak do produktu prawidłowego, skończonego i w pełni sprawnego. W przeciwieństwie do wcześniejszych publikacji nt. modelu v1, nie trzeba udawać, że nie mają one żadnych problemów. Tym razem jest to rzeczywistość. Mało tego, rzeczywistość grająca bardzo dobrze.
Ocieplenie na wzór CASE albo Elite Gear Eclipse One możemy spróbować stworzyć sobie za pomocą padów skórkowych. Ich założenie mocno wybija bas i wprowadza delikatny efekt studni. Dlatego zdecydowałem się na opisanie Genesis Toron 531 v2 z perspektywy tego, z czym grają mi najlepiej: padów tekstylnych. Uzyskałem dzięki temu tanie w dotyku i konstrukcji, proste jak drut, ale jednak sensowne słuchawki do gier i muzyki. I dopiero teraz – wtórując za innymi portalami – można uczciwie krzyknąć, że „Torony lepsze”.
Opłacalność Genesis Toron 531 v2 na tle innych konstrukcji
Choć nie znam ich jeszcze tak dużo, aby w kategorii gamingowej mienić się niczym alfa i omega, z perspektywy czysto dźwiękowej jestem pod dużym wrażeniem. W kategoriach ogólnych moim zdaniem roznoszą takie modele jak wspomniane Eclipse One czy Edifier G4TE.
Ale są to słuchawki bardzo dobre nie tylko dla gracza. Jak pisałem strojenie w stronę KZ ZSX bardzo do mnie przemawia, a cena 180 zł czyni je okrutnie opłacalnymi. Zaryzykuję stwierdzenie, że są to prawdopodobnie najtańsze „Harmany” na rynku pośród zamkniętych modeli. I paradoks ich opisu polega na tym, że wiele recenzji modelu v1 może się na ich tle uwiarygodnić. Może właśnie taka była intencja stojąca za brakiem możliwości rozpoznania wersji v1 od v2 – nie wiem.
W każdym razie na pytanie, czy kupiłbym Genesis Toron 531 dla siebie, oczywistą odpowiedzią będzie, że jak najbardziej tak. Stawiając przed nimi wyzwania natury wygody, dźwięku, uniwersalności i mając bardzo ograniczony budżet, definitywnie brałbym sztukę na stan. Nie potrzebują cudownych torów, nie potrzebują potężnych wzmacniaczy 10W na kanał z balansem, ani odprawiania rytuałów podczas obsługi.
Opcjonalnie można spróbować pobawić się padami dla ciekawości, a także dobrać wygodniejsze okablowanie. Pod koniec testów słuchawki służyły mi głównie na moim własnym kablu ACX, z którym wygoda jeszcze bardziej się poprawiła. A przynajmniej w pracy stacjonarnej i typowo muzycznej. Niemniej w tym przedziale cenowym raczej liczymy się mocno z każdą złotówką, więc fabryczne okablowanie będzie służyło ogromnej większości.
Opłacalność wersji 2 ponad wersją 1
Jest to chyba oczywiste. Jak je rozpoznać opisywałem – po samym pudełku. Mając je w ręce możemy natomiast spróbować rozpoznać je tonalnie i pod kątem różnicy szczelności muszli. Nie można oczywiście wykluczyć, że problem nagle nie wróci w v2, ale na razie wszystko wskazuje na to, że nie ma takiego ryzyka.
Jeśli usłyszymy rozjazd kanałów, a słuchawki nawet po założeniu będą sprawiały wrażenie nierównej izolacji, mamy wersję v1. Jeśli izolują tak samo i na padach tekstylnych nie ma oszczędnego basu, najpewniej jest to wersja v2. W materiałach dodatkowych umieszczam pełne pomiary zarówno dysproporcji kanałów na basie, jak i wykresów tonalnych. Widać bardzo mocny progres i poprawienie wielu niedociągnięć.
Co więc, jeśli dostaniemy wersję v1 zamiast v2? Jeśli słuchawki były opisane jako v2, a dostaliśmy v1, oczywiście szedłby z mojej strony zwrot. Niezgodność towaru z umową. W przypadku braku czytelnego opisania wersji w ogłoszeniu lub na sklepie, rekomenduję odsłuch. W sytuacji gdy produkt wykazuje się wadami jak opisałem – jw., zwracałbym.
Jeśli produkt byłby w pełni sprawny, ale tonalnie faktycznie odpowiadał pomiarom v1 – decyzję pozostawiam Wam. Sam osobiście (zmagając się z dysproporcją kanałów) lepiej odbieram tonalnie v2 i dylematu bym raczej nie miał.
Podsumowanie
Torony można powiedzieć wróciły do nas z zaświatów i już jako produkt dopracowany, skończony, pewny. Stąd pingwinek adekwatny do takiego stanu rzeczy, bowiem rzeczywiście Genesis uratował 531-nki jakoby kołem ratunkowym. Coś definitywnie było w pierwszej wersji nie tak, ale zamiast zakładać optymistyczne scenariusze i ją recenzować, przyjąłem rolę sygnalisty. Producent wziął sobie do serca moje skromne uwagi, po czym wrócił z produktem lepszym, pełniejszym i spełniającym moje audiofanatykowe standardy. Lepszego come backu życie nie mogło napisać, choć o Harmanie nic wcześniej nie pisałem i była to suwerenna decyzja producenta. Pewnie stwierdzono, że w sumie jak już grzebać, to można się przy okazji pobawić.
Jakość wykonania
Plastikowe puszki i ogólna konstrukcja, która krzyczy trochę (usprawiedliwionymi i wymuszanymi przez cenę) oszczędnościami. W sumie lepiej, że stało się tak, niż gdyby miało to mieć negatywny wpływ na dźwięk lub QC, jak w v1. Aczkolwiek za krawędzie odlewów odjąć coś trzeba. A także za siateczki driverów, które odklejają się lub w ogóle są naklejone „na oko” i z luzami. Tu fabryka się trochę nie popisała. Teoretycznie można je przesunąć lub naderwać nawet padami podczas zakładania. Jeden z otworów dysz na puszce miał w sobie farfocle od wiercenia w plastiku. W tej cenie jakieś zakręty musiano ściąć i to też zrobiono. Esteci mogą kręcić nosem, ponieważ na obudowie bardzo mocno widać palce. Finalnie dałbym solidne 7/10.
Jakość dźwięku
Nawet fajne po skórkach, za to bardzo równe i „Harmanowe” na padach tekstylnych. W tej cenie nie mogłem życzyć sobie więcej. Jedyną ujmą będzie słyszalny skok THD na sopranie, ale to i tak rzecz, której normalnie byśmy się w takich przedziałach cenowych spodziewali. Balans kanałów tym razem w granicach tolerancji, a szczelność jest jednorodna na obie muszle. Bardzo mocne 9/10.
Ergonomia i praktyczność
Choć słuchawki nie mają regulacji w osi pionowej, są bardzo wygodne, całkiem dobrze izolują i pewnie trzymają się głowy. Do tego konfigurowalne modułowo okablowanie odpinane oraz mikrofon na pałąku pod „tryb gracza”. W zestawie mamy też dwa rodzaje padów. Napędzenie – banalnie proste, polecą nawet z kartofla. Jak za 180 zł jest to potężny pakiet, toteż mimo pewnych uwag daję dychę.
Sumarycznie
Przy całościowej ocenie 9.0/10 trudno dziwić się rekomendacji. Tym razem zasłużonej. Wreszcie bowiem Torony v2 stają się adekwatne do swoich dotychczasowych recenzji wariantu v1, ratując się niczym pingwinek kołem ratunkowym. Ba, one jeszcze mają z tego radochę!
Niezamierzenie, ale miałem i ja w tym swój udział, a dzięki któremu mogłem lepiej Wam opisać zarówno tło tego modelu, jak i progres, jaki się tu dokonał. Progres zaskakujący i będący dla mnie sporą niespodzianką. Naprawdę bowiem nie sądziłem, że dostanę je ponownie na testy, albo nawet ktokolwiek przejmie się moimi uwagami i pomiarami.
No ale że tak się akurat złożyło, z przyjemnością mogę potwierdzić zasadność, słuszność i skuteczność starań producenta. Nie były to zmiany wykonywane na pałę lub na ślepo. Efekty również nie są losowe. Stąd też i mój głos na stole za Toronami v2, jako prawdopodobnie najlepszymi zamkniętymi słuchawkami dla graczy do 200 zł. I jest to osąd poparty rzeczywistymi danymi i faktami, a nie przymykaniem oka na zasadzie „a bo w tej cenie to i tak nie kupisz nic lepszego”.
Z recenzji płynie więc jeszcze jedna, dodatkowa nauka. Jeśli jako recenzenci podejrzewamy defekt sztuki, zawsze należy to poprawnie udokumentować i zgłosić. Dla producenta jest to też forma weryfikacji, że fabryka nie leci sobie w kulki i SQ jest na tym poziomie, który ten zaakceptował i za który fabryce płaci. Choć fakt faktem, że wygodniej jest za recenzję wziąć kasę i szybko kicać do kolejnej. Co komu wygodniej. Tego, co jest na pomiarach v1 nie dało się nie usłyszeć i wymagało to świadomej decyzji, aby temat przemilczeć lub wyjaśnić. Jeśli problem jest powszechny lub dotyczy określonych partii, to prędzej czy później wyjdzie na światło dzienne. Inna sprawa, że już po fakcie zakupu go przez rzesze użytkowników. Stąd tak duży nacisk w recenzji, aby było jasne jak odróżnić v1 od v2.
9.0/10
Sprzęt na dzień pisania recenzji jest dostępny w cenie ok. 180 zł w naszych krajowych sklepach. (sprawdź aktualną cenę i dostępność)
Dla osób chcących zaoszczędzić, w cenie ok. 140 zł można je kupić również z polskiego Amazonu.
Dane techniczne
- Przetwornik: dynamiczny 50 mm, zamknięty
- Impedancja: 32 Ω (+/- 15%)
- Czułość: 95 dB (+/- 3 dB)
- Maksymalna moc wejściowa: b/d
- Maksymalny SPL: b/d
- THD: b/d
- Pasmo przenoszenia: od 20 Hz do 20 kHz
- Waga: b/d
- W zestawie: dodatkowe pady, okablowanie modularne 1 m + 1,5 m, odpinany mikrofon
Materiały dodatkowe
- Pomiar pasma przenoszenia (uśredniony – oba rodzaje padów)
- Uśrednione THD+N dla padów tekstylnych
- Uśrednione THD+N dla padów skórkowych
- Balans kanałów (pady tekstylne)
- Balans kanałów (pady skórkowe)
- Nieprawidłowy balans kanałów dla Toronów 531 v1 (pady tekstylne)
- Porównanie pasma przenoszenia Toronów v1 vs v2 (pady tekstylne)
- Porównanie pasma przenoszenia Toronów v1 vs v2 (pady skórkowe)
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC: Motu M4, Tempotec Sonata BHD Pro
- Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
- Karty dźwiękowe: Creative X-Fi Gamer
- Słuchawki testowe: Creative Aurvana SE, Audio-Technica ATH-AD500X / ATH-AD900X / ATH-A990Z, Beyerdynamic DT1990 PRO (mod), Philips Fidelio X2HR, Audeze LCD-XC (mod)
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Serdeczne podziękowania dla marki Genesis za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Witam,
Bardzo dobra recenzja.
Mam pytanie: Czy te słuchawki będą lepsze, jeżeli autor sprawdzał, bądź ma taką okazję, od Astro A40?
I jeszcze drugie pytanie: Jakie będą najlepsze słuchawki (przewodowe lub bezprzewodowe) do PS5 w cenie do 2000 zł? Stawiam na Audeze Maxwell, ale mogę mylić, bo już trochę czasu upłynęło od ich debiutu.
Pozdrawiam
Mam jakiś model słuchawek Genesis przez przypadek, dostałem od kogoś. Kiepska jakość wykonania i dźwięku, takie Aurvany to przy nich Hi-End. Słuchałem ostatnio też jakieś słuchawki MAD DOG-a ale pomimo fajnego wyglądu, brzmienie suche, słabe, no nic specjalnego.