Beyerdynamic DT1990 PRO były już na łamach mojego bloga testowane. Niemniej od pewnego czasu nie są już produkowane, a zastąpione wariantem MKII, w którym postawiono na wydajne przetworniki o niskiej impedancji. Kończy to u Beyerdynamica pewną erę.
Ja zaś, jako pasjonat słuchawkowego sprzętu audio, nie mogę przejść obok takiej sytuacji całkowicie obojętnie. Stąd też ostatnie recenzje produktów tego producenta, które dzięki pięknej uprzejmości p. Przemysława i Mateusza, miałem zaszczyt opisywać. Pytanie jednak, po co dwa razy wchodzić do tej samej rzeki z 1990? Tym bardziej, że wyszedł już następca, a tu cały czas kręcimy się wokół pierwszej serii. Z bardzo prostego powodu, a w zasadzie dwóch, o których pisałem w obu recenzjach: ciche rewizje i modyfikacje.
Recenzja wersji zmodyfikowanej
Beyerdynamic DT1990 PRO, gdy pierwszy raz je testowałem, sprawiały wrażenie słuchawek mogących więcej, niż oferuje fabryka. Były one dobre, miały potencjał, ale wówczas był to egzemplarz prywatny i nie w głowie było mi na nim eksperymentować. To wbrew zasadom, jakim hołduję. Brzmieniowo to jeszcze nie było dla mnie to. Jeszcze brakowało im tej subtelnej kropki nad i w paru miejscach, które sobie cenię. Tego jednego szeptu, delikatnego popchnięcia palcem, który nie pozostawiłby u mnie żadnych złudzeń decyzyjnych. Tym bardziej, że sprzęt był i jest reklamowany jako słuchawki studyjne klasy premium, a więc jako narzędzie pracy wysokiej jakości.
Dlatego to swoista gratka dla prawdziwego audiofanatyka, aby zobaczyć i usłyszeć je w swojej finalnej formie. Jednoznacznie skończonej i dopracowanej w każdym calu, a nawet ponad to. Bowiem nie jest to model „tylko” oparty o najnowszą rewizję przetworników stosowanych w tej serii słuchawek. Są tam też rekomendowane przez DIYAH modyfikacje, takie jak wkładki akustyczne z modelu Amiron Wireless. Stąd też tytułowa nazwa.
Nie jest to projekt bezmyślny, bowiem nie ma tu psujących dźwięk padów lub neutralizowania wpływu przewidzianych konstrukcyjnie elementów. Nie ma tutaj żadnej inwazyjności fizycznej w przewidywanych zmianach i jedyne, czym operujemy, to tym, co mamy w zestawie i ewentualnie musimy ekstra sobie domówić.
DT1990 PRO nie stawiają więc żadnych obostrzeń przed użytkownikiem i są z tego powodu banalnie prostym obiektem zabaw. Z tego powodu modyfikację jest w stanie przeprowadzić osoba niespecjalnie znająca się na takich rzeczach. Wystarczy podważenie pierścienia dociskającego starą wkładkę, jej wymiana, ponowne zamontowanie pierścienia i „nakręcenie” kołnierza nausznika w przewidzianym na ten cel wcięciu. I już, gotowe.
Najlepsza kombinacja
Przed napisaniem recenzji oczywiście nie omieszkałem pozwolić sobie na trochę eksperymentów. Żonglując padami, a także oryginalnymi wkładkami od różnych modeli i nawet własnymi, starałem się uzyskać jak najlepsze efekty akustyczne i ugrać najwięcej rzeczy jednocześnie. Finalnie zawsze wracałem do tej jednej kombinacji, która robiła mi robotę. Była ona następująca: pady EDT1990VB (PN: 916900) + wkładki Amiron Wireless (PN: 934208) + mój własny kabel mXLR AC2.
Pady z tylko czterema otworami trącały delikatnie pogłosem, którego w tym modelu, z racji doświadczeń z DT1770, absolutnie bym nie chciał mieć. Oczywiście każdy wybierze tu to, co mu najbardziej pasuje. Testowałem również pady EDT990VB, uzyskując bardzo równy i rzeczywiście analityczny dźwięk, ale tu brakowało mi fundamentu. Poza tym Hi-X60 są w stanie zrobić podobną robotę. Dopiero na padach z kompletem otworów udało mi się uzyskać to co chciałem.
Wkładki Amiron Wireless / TYGR300R okazały się bezsprzecznie najlepsze. Po prostu.
Natomiast co do kabla, wymiana miała dokładnie ten sam powód, co w recenzji DT1770. Tam przypomnę kable oddawały mocno gumą. Podejrzewam, że mamy tu dokładnie ten sam problem, co swego czasu Audeze z niedopasowanymi odlewami wtyków od LCD-i3. Po prostu „czajnik” się nie postarał, a to właśnie w czajnikowej krainie Beyer najpewniej zamawia swoje akcesoria. W DT1990 również dało się to poczuć, a do tego miałem wrażenie, że otulina nie przylega do przewodów i wszystko sobie w środku pracuje. Dlatego dla najlepszego komfortu i przy okazji wygody, wylądował tu AC2 o długości 4 metrów, który na co dzień pracował z K271 MKII. Kable te są w pełni kompatybilne zarówno z AKG, jak i Beyerem.
Jakość dźwięku DT1990 PRO „Amiron MOD”
No więc co prezentuje sobą wspomniana kombinacja? To zdumiewające, ale naprawdę nie spodziewałem się dostać tak świetnie wyważonego grania. Mało tego, gotów jestem stwierdzić, że tak oto właśnie historia zatoczyła krąg, jako u dawniejszego posiadacza DT990/600 Edition. Z tym że to już nie jest szkoła Beyerdynamika. To już jest szkoła nasza, użytkowników, którzy dopasowują wizję producenta pod swoje własne wymagania (i słuch). Moim celem w każdych słuchawkach jest właśnie osiągnięcie wspomnianego wyważenia, naturalności, realizmu. To z niego czerpię emocje w swojej muzyce. Problemów ze słuchem nie mam, sopranu wzmocnionego mieć nie muszę, dlatego preferuję zdrowe proporcje i po prostu przyjemność.
Nie jestem przy tym ślepym wyznawcą krzywej Harmana i nie czczę jej jako złotego cielca. Wynika to też z wiedzy technicznej, dlatego nie podążam panującą powszechnie modą na robienie rzeczy na pałę i tylko dlatego, że podpatrzone zostało to gdzie indziej. W praktyce oznacza to tyle, że nie narzucam w pomiarach uzyskiwania określonego przebiegu, toteż nawet, jeśli słuchawki nie są strojone równo, ale wciąż mają przymiotniki jakościowe i świetnie ich mi się słucha, temat jest dla mnie wyczerpany i powiem wiele ciepłych słów o takim modelu. Po prostu, zdrowy rozsądek. Z niego potem jednak wyłania się wspomniana referencyjność, jako pojęcie. A Beyerdynamic DT1990 PRO są tu nagle w centrum uwagi i w przedziwny sposób przeskakują ponad wnioskami ze starej recenzji w ten bardzo prestiżowy u mnie koszyczek rozwiązań.
Bas
Linia basowa nie jest tak mocno zaznaczona, jak w T1 Gen 3 i bliżej jej do tej z T1 Gen 2. Ale co do zasady, jest to zakres absolutnie bez żadnego zarzutu. Do 31 Hz mamy zachowany pułap nominalnego minimum 94 dB SPL. Fantastyczny wynik. Próg graniczny 20 Hz to nadal tylko -2 dB. Sama linia basowa zaś jest trochę wzmocniona, ale nie na tyle, aby czuć przesadę czy anemię.
Beyerdynamic DT1990 PRO wyciskają ze swoich przetworników w wersji Tesla 250 Ohm kompletne maksimum. Co więcej, słuchawki w ogóle nie straciły tego, za co bardzo lubiłem T1 Gen 2 Black Edition i T1 Gen 3, czyli rozmach linii basowej. To również pracują bardzo wydajnie na cały czas utrzymujące się wrażenie dużej immersji dźwiękowej i zdrowego fundamentu dźwięku. Nie jestem fanem przesadnie mocnego basu, ale też nie lubię nadmiernej anemii, a co trochę mi doskwiera w zmodyfikowanych Hi-X60 czy nawet HD800S. Tu jest wszystko idealnie. Tak jak lubię i w ilości jaką lubię.
Tony średnie
Są. A nawet słuchawki delikatnie je podkreślają. Wszystko układa się tu tak, jak bym sobie tego osobiście życzył, a porównując dane pomiarowe względem poprzedniego modelu, niemożliwym byłoby nie usłyszeć różnicy. Ogromnym ryzykiem w audio jest bazowanie na pamięci, która jest ułomna i ulotna. Pomiar daje więc tą pewność, że w recenzji omijam problem „wydawania się” czegoś. Nie jest to też „opinia” albo „pogląd”, jak niektórzy bardzo chcieliby wierzyć i do czego wygodnie jest im istotę rzeczy sprowadzać.
Stąd nawet nie mając poprzedniego egzemplarza w rękach, słyszę wyraźnie różnicę i wiem, że rzeczywiście takowa zachodzi. Nie są to oczywiście teraz słuchawki jednoznacznie średnicowe, ale dające ten przyjemny psychicznie komfort wynikający z optymalności przekazu. Jednym słowem podoba mi się to co słyszę i nie mam żadnych uwag, aby było tego mniej lub więcej.
Co warte podkreślenia, słuchawki wokalnie są wykwintnie czyste, ale o tym pewnie jeszcze za moment porozmawiamy szerzej.
Tony wysokie
„Beyer” od zawsze był przeze mnie traktowany jako producent słuchawek z gatunku „chwała na wysokości”. Tam sopran był albo mocno podkreślony, albo wprost żył własnym życiem i próbował zapukać nam do drzwi. A gdy go nie wpuszczaliśmy, wesoło wchodził sobie oknem. Sam osobiście nigdy nie miałem problemu z odbiorem sopranu w zakresie mojego własnego słuchu. W efekcie nigdy się do końca nie lubiliśmy, a co najwyżej tolerowaliśmy, często na niższych głośnościach odsłuchowych, aby nie powodowało to u mnie problemów migrenowych (65 dB SPL i poniżej).
Bazując na wspomnianej wcześniej pamięci popartej pomiarami, rzeczywiście „stare” DT1990 były zauważalnie jaśniejsze. Mocniej podkreślony sopran był jednak punktowy, wyciągający detaliczność i konstrukcję utworu. To więc, na czym w pracy z dźwiękiem się skupiamy i czego oczekujemy. Może producent uznał, że przesadził i potem tonował te efekty? A może jednak moda na krzywą Harmana miała na to wpływ? Trudno powiedzieć.
W każdym razie Beyerdynamic DT1990 PRO po modach są chyba pierwszym przypadkiem, gdy o Beyerdynamiku powiem, że zagrał w zasadzie w punkt sopranem. I to z jaką jakością. Wszystko przez jedne, głupie zdawałoby się, wkładki akustyczne i dopasowanie padów pod siebie. To jest właśnie niestety częsta bolączka Beyerdynamika – padami można wiele wygrać albo wszystko stracić, jak mawiał klasyk. Wszystko przez ich absolutną kluczowość pod kątem kreacji akustyki. Ale na tym opiera się słuchawkowy świat. Jeśli komuś się to nie podoba, są alternatywy: K1000, MySphere albo kolumny.
Wrażenia sceniczne
Niestety nie są to „T1 po taniości” i choć ich konstrukcja sceniczna jest arcyciekawa, nie jest to idealnie 1:1 poziom sceniczny flagowych T1 z poprzedniej i obecnej generacji. Zresztą dziwne byłoby, gdyby był. Producent podkopywałby w ten sposób swoje własne produkty TOTL. I to nawet uwzględniając mody lub ich brak.
Najprościej byłoby mi opisać scenę na przykładzie różnic względem T1 Gen 3. Najnowsze T1 generowały ją absolutnie spektakularną i robiącą nie mniejsze wrażenie, niż HD800S. Obszarowo DT1990 są w stanie się z nimi mierzyć, ale bliżej im tu już do T1 Gen 2. Różnica sprowadzi się do sposobu kreacji planów i holografii.
Obie wersje T1 są od DT1990 bardziej holograficzne. Większa jest trójwymiarowość i efektowność we flagowcach Beyera. T1 Gen 3 do tego mają tendencję do kreowania „trójplanarnej” sceny z rozłożeniem basu na dole, a sopranu na górze. DT1990 są znacznie bardziej konwencjonalne i przez to, paradoksalnie, poprawne. Scena tych słuchawek nie jest więc spektakularna, ale bardzo dobra i wybitnie solidna. Na tyle, że tylko w niektórych momentach brakowało mi tej epickiej sceniczności T1, a nie cały czas.
Czystość i rozdzielczość
Wyborna, a miejscami wręcz obłędna. Znów choć nie jest to w całokształcie ten poziom co T1, to wciąż okrutnie blisko, a miejscami z przebitką. Przykładowo, w punkcie pomiarowym 1 kHz, mamy -60,6 do -58,0 dB na niekorzyść DT1990 PRO.
Słuchawki same z siebie są w stanie zaoferować – w obu przypadkach w zasadzie – okolice 10 bitów rozdzielczości. I w obu nie przekraczamy 0,5% THD w całym paśmie mierzonym. Naprawdę widać, że Tesle się Beyerowi udały i chwalenie DT1990 jako słuchawek reference premium to nie jest czcze gadanie.
W odsłuchach te słuchawki również potwierdzają to, co stwierdzić można pomiarowo: kryształ. Krystalicznie czysty dźwięk z Sabaja A20h spotkał się z równie krystalicznym dźwiękiem DT1990, dając – a jakże – krystaliczny dźwięk na wyjściu. Przy takich wartościach można już mówić o zacieraniu się powoli percepcji jakościowej człowieka i to rzeczywiście słychać.
Tymczasem weźmy sobie takie Hifiman Ananda Nano, które kosztowały jeszcze niedawno 2550 zł. Ich jakość dźwięku jest dyskusyjna, ale to się słyszy i to właśnie to, co ludziom często się podoba właśnie jako rzekoma jakość dźwięku. Coś, co wybija się ponad tłum. Hifiman to wie i obecnie stawia właśnie na to, podczas gdy DT1990 i ogólnie Beyerdynamic to całkowicie przeciwny do nich biegun. Osobiście nie mam wątpliwości co do tego, który kierunek jest mi bliższy, ponieważ jeśli już słuchać zniekształceń, to wolałbym czynić to w sposób kontrolowany i preferowany przeze mnie, ale też adekwatny do ceny produktu. U Beyerdynamica czuję za co płacę. No, z pewnymi czasami wyjątkami (DT1770). Ale nawet tam, jeśli już szukać przywar, to miałem je tylko na polu strojenia, a nie zdolności technicznych.
Gdyby Hifiman trzymał się bliżej pryncypiów z np. HE400i, a popracował mocno nad trwałością i jakością, wówczas pewnie zupełnie inaczej na ten temat byśmy rozmawiali. Ale to już zupełnie inna rzecz.
Nierówność kanałów
Coś, za co po łbie dostały ode mnie DT1770 PRO MKII, tu na szczęście nie występuje. Zmierzona impedancja na poziomie 239,2 i 239,4 Ohm dla kolejno obu przetworników jest wzorowa i wszelkie różnice w natężeniu sprowadzają się do różnic w padach. Tak właśnie powinno to wyglądać od samego początku i dlatego napisałem, że taka jest konsekwencja przejścia na przetworniki 32 Ohm.
Różnica np. 2 Ohm w Beyerdynamic DT1990 PRO MKI będzie praktycznie nieodczuwalna jako malutki jej ułamek (nawet nie 1%). Dla DT1770 PRO MKII przy 32 Ohm byłoby to już 6%. Tak samo w DT1990 PRO MKII. Takie są liczby. Oczywiście nie znaczy to, że wszystkie egzemplarze będą od tego wolne. Loteria i marginesy produkcyjne istnieją zawsze.
Całokształt
Dawniej próbowano promować na naszych krajowych forach model T90 po autorskich modyfikacjach p. Michała Wyroby jako referencję. Miałem okazję dawniej testować taki egzemplarz, toteż zawarłem odpowiedni wykres w załączniku. Modyfikacja polegała wówczas m.in. na przełożeniu wkładki akustycznej z talerza z driverem do środka, jako tłumienie puszki. W Beyerdynamic DT1990 wystarczyło zastosować tą z Amironów Wireless / TYGR300R i bez żadnej innej ingerencji.
Finalnie jestem autentycznie zachwycony tym, co udało się uzyskać z takiego połączenia i rzeczywiście mogę potwierdzić dobry kierunek raportowany przez DIYAH. Żadnego kombinowania z drogimi padami niedopasowanymi do tego modelu akustycznie. Zero fikołków z rozbieraniem słuchawek do kości, aby grzebać w środku. Wszystko jest w pełni odwracalne i kontrolowane. Tak jak lubię.
DT1990 PRO MKI znajdują się u mnie w tej chwili na krótkiej liście najbardziej opłacalnych i dopracowanych punktów referencyjnych. Ich strojenie tak ładnie się poddało, że postawić mogę je w jednym rzędzie obok Philipsów X2HR i również zmodyfikowanych Audeze LCD-XC. Sumarycznie te trzy pary dowożą mi to, czego oczekuję od rzeczywistych, bezwzględnie referencyjnych punktów odniesienia. Bardzo trudno jest się na taką listę u mnie dostać, ale na dzień dzisiejszy właśnie te trzy modele uważam za najbliższe rzeczonym pryncypiom.
Opłacalność u kresu produkcji
Za największą wadę Beyerdynamic DT1990 PRO poczytuję fakt, że nie są już produkowane i producent przeszedł na wariant 32 Ohm. Sam w sobie ruch ten nie jest oczywiście zły, ale akustycznie nic nie wnosi to na plus do tematu. Co więcej, wstępne raporty i porównania w sieci sugerują nawet, że model 250 Ohm jest strojony lepiej (!) od następcy. Może to tylko gadanie aby drożej sprzedać używki i końcówki magazynowe, a może nie.
Aktualnie sklepy jednak mają tendencję do pozbywania się DT1990 PRO MKI w dobrej cenie, a następcy oferowani są za większe kwoty. Dlatego jeśli tak prostymi modyfikacjami jak zabawa wkładkami można osiągnąć takie efekty, moim zdaniem warto kupić MKI ponad MKII. W rękach zostanie nam się pewien symbol dziedzictwa Beyerdynamika, koniec pewnego trendu, a jednocześnie tak dopracowany i dobry po modyfikacjach.
Oczywiście nie każdy patrzy na to w taki sposób jak ja. Gonienie za nowościami to nieodzowna część tego rynku i zawsze będzie to się kręciło w tym kierunku. Ale wystarczy ustawić sobie odpowiedni mindset i patrzeć na sprawę przez pryzmat nie „biorę bo nowe”, a „biorę bo dobre”. Kto wie, ale może właśnie poczciwe DT1990 250 Ohm są jednym z najbardziej wdzięcznych w tym względzie słuchawek Beyerdynamica?
Podsumowanie
Po raz kolejny jestem bardzo wdzięczny p. Mateuszowi za możliwość obcowania z tym modelem. Za to, że chciało mu się go zmodyfikować, powiedzieć mi o tym, podesłać celem odkrycia ponownie. Owe odkrycie to dla mnie szok, pozytywny rzecz jasna. Tak mocny, że słuchawki już ode mnie nie odjadą. A gdyby swego czasu grały tak jak obecny egzemplarz, prawdopodobnie miałbym je w posiadaniu już od lat.
Testowany egzemplarz Beyerdynamic DT1990 PRO MKI zagrał wybornie równo, cudownie naturalnie, zupełnie jak nie-Beyerdynamic. Wszystko jest tu podane do bólu profesjonalnie, ale z naturalnym przekazem i rzeczywistą referencyjnością. Obok X2HR i LCD-XC stają się autentycznym punktem odniesienia, z którym od tej pory każda para będzie musiała się liczyć.
Jakość wykonania
Wyborna i bez zmian względem DT1770 PRO MKII, poza brakiem (na plus rzecz jasna) imbalansu kanałów. Jedynie życzyłbym sobie ponownie lepszych kabli i może też większej konsekwencji w identyfikacji wizualnej (mieszanie starego i nowego logo). Te pierwsze przynajmniej nie oddają tak gumą, więc jest dobrze i uczciwie nie mam za co im tu odejmować: 10/10.
Jakość dźwięku
W temacie dźwięku chciałoby się, aby stawiały scenicznie taką kropkę nad i, jak T1 Gen 3 albo nawet T1 Gen 2 BE. Ale jako iż wszystko ma swoją cenę, lepiej niech to zostanie tak jak jest, bo wiązałoby się to ze zburzeniem idealnego proporcjonalnie porządku rzeczy. Po modach te słuchawki robią tak wielkie na mnie wrażenie strojeniem + sceną + czystością, że chyba i tu nie będę się miał do czego przyczepić w tej cenie. Ponownie 10/10.
Ergonomia i praktyczność
Zagrają wszystko i zawsze, dając dźwięk niemal od startu taki, jaki powinien być wynikowo. W przypadku wygody tęsknię ponownie za T1, jako że na ucho jest tam bardzo dużo miejsca. W DT1990 wszystko jest na płasko, a więc po 2-3 godzinach czuć już lekki dyskomfort na uszach. Na szczęście pady są miększe niż w DT1770, więc na tym polu jest zauważalnie lepiej. Kable mogłyby się również mniej plątać, ale nie jest to nic, czego nie załatwią moje własne. Pewnym minusem może być też konieczność stosowania tylko jednego rodzaju padów i odpowiednich wkładek z modelu Amiron Wireless, aby uzyskać opisywane w recenzji efekty. Myślę, że zdrowe 8/10 będzie sprawiedliwą notą.
Sumarycznie
Ostatecznie ocena 9.5/10 chyba komentuje się sama. Za 1700 zł + koszt modyfikacji oraz ew. wymiany okablowania dostajemy słuchawki właściwie kompletne. Świetnie wykonane, świetnie wystrojone, czyste, praktyczne, uniwersalne oraz z dostępem do mnogości części zamiennych. Bez szukania ich po dziwnych stronach za oceanem i proszenia się o łaskę tego czy innego serwisu, a do zamówienia dosłownie za miedzą, bo z Reichu.
Niestety ta przygoda ma też swój koniec, bowiem wszedł już następca i delikatnie zaczyna zmieniać zasady gry. Jest to być może więc ostatnia szansa na pozyskanie tych słuchawek w takim kształcie i o takich możliwościach. Akurat miałem tą niesamowitą sposobność przetestowania efektów modyfikacji przed zakupem. Dlatego mimo posiadania już recenzji DT1990 PRO MKI, zdecydowałem się uczynić to jeszcze raz specjalnie dla każdego, kto jeszcze z modyfikacjami DIYAH się nie zapoznał lub po prostu czekał do ostatniej chwili na zielone światło. No, teraz to już raczej jest to „dojrzałe zielone”.
9.5/10
Na dzień pisania recenzji, słuchawki w cenie od ok. 1700 zł są wciąż jeszcze dostępne w części naszych krajowych sklepów. Wkładki od modeli Amiron Wireless, Amiron Wireless Copper oraz TYGR300R można zamówić na sztuki bezpośrednio z Niemiec. Pady są już w zestawie wraz ze słuchawkami.
Dane techniczne
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 40 kHz
- Skuteczność: 102 dB / 1mW
- Impedancja: 250 Ohm
- Waga: 370 g
- W zestawie: kabel 3 m mini-XLR (prosty), 5 m mini-XLR (spiralny), sztywne etui transportowe, dwie pary nauszników welurowych
Materiały dodatkowe
- Pomiar pasma przenoszenia w porównaniu do poprzednio recenzowanego egzemplarza Beyerdynamic DT1990 (uśredniony)
- Czystość dźwięku zmierzona (THD+N)
- Balans kanałów (zmierzony)
- Porównanie pasma przenoszenia z Beyerdynamic T90 MOD
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- DAC/ADC: Motu M4
- Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
- Słuchawki testowe: Creative Aurvana SE, Audio-Technica ATH-AD500X / ATH-AD900X / ATH-A990Z, AKG K240 DF, Beyerdynamic T1 Gen 2 Black Edition, Beyerdynamic T1 Gen 3, Beyerdynamic DT1770 PRO MKII, Sennheiser HD800S, Fostex TH616, Philips Fidelio X2HR, Audeze LCD-XC
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX oraz AC2
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Przymierzałem się do zakupu DT1990PRO od jakiegoś czasu i czekałem na jakiś bodziec, który pozwoli mi podjąć ostateczną decyzję – doczekałem się! Dzięki wielkie, jak najbardziej druga recenzja ma sens, fajnie, że można kupić sobie świetne słuchawki, a potem dodatkowo w prosty sposób wyciągnąć z nich maximum. Skąd najlepiej zamawiać akcesoria typu pady/wkładki, prosto od beyer’a?
❤️
W recenzji dałem link do Hemiona – główny serwis na Niemcy, biorą bezpośrednio z Beyerdynamica. Sam również dokonywałem tam zakupów, więc można powiedzieć kierunek zweryfikowany. Wysyłają do nas DHLem, choć drogo (49 zł).
Dzięki za szczegółowe opisanie tego prostego moda. DT1990 mam od niemalże czterech lat, przewałkowałem parę kombinacji padów i wkładek (włącznie z tymi dostępnymi w sklepie audiofanatyk) 😉
Przy porównaniach trzeba mieć na uwadze, że pady zbalansowane do DT1990 miały rewizję – z czego wynika większość widocznych na wykresie porównawczym zmian w zakresie basu. Starsze z początku produkcji były twarde i sztywne, podobne do T1G2 (takie były na 99% na pierwotnie testowanym egzemplarzu), natomiast jakoś około 2021 zmienili te pady (nie zmieniając numeru produktu) na mięciutkie, zbliżone do analitycznych (praktycznie jedyna różnica to ilość otworów od spodu). Więc koniec końców mamy tu porównanie padów balanced v1 z padami balanced v2 i wkładką Amiron. Przetworniki w tym modelu prawdopodobnie również uległy rewizji na pewnym etapie produkcji, ale nie jestem pewien kiedy.
Wkładki z Amiron/TYGR jeszcze do niedawna można było również ściągnąć bezpośrednio od polskiego dystrybutora. Dla ciekawskich można jeszcze pokusić się o eksperyment i sprawdzić wkładki z modeli PRO X oraz nowych DT1990 MKII – są one ciut inne i prawdopodobne inaczej ukształtują górny zakres częstotliwości.
Dla mnie te słuchawki osiągają max swoich możliwości na padach analitycznych (EDT 1990VA), fabrycznych wkładkach i wspomnianym w recenzji kablu AC2 🙂