W tym roku udało się tak ułożyć harmonogram, niemal rzutem na taśmę, że znalazła się możliwość przybycia na dwa dni i odwiedzając kolejno imprezę Audio Video Show 2019 w hotelu Radisson Blu Sobieski oraz na Stadionie Narodowym. Pierwsza lokalizacja miała tematykę przewodnią kolumn i systemów do dużego audio, zaś druga traktowała głównie o słuchawkach, aczkolwiek nie zabrakło tam i tu urządzeń przeplatanych.
Pierwszy dzień postanowiłem zacząć od tematyki kolumnowej, jako że nie było jeszcze aż takich kolejek tego dnia, a zaproszenie do rozpoczęcia właśnie tym tematem wyszło od firmy Lucarto Audio, której bardzo serdecznie dziękuję za tą możliwość. Cały wyjazd był otoczony opieką fotograficzną ze strony firmy Rewizja.net, dzięki czemu mogłem bardziej skupić się na rozmowach i odsłuchach, nie martwiąc się o oprawę zdjęciową.
Zaczynając tą pierwszą w moim przypadku przygodę, bo na imprezie byłem de facto po raz pierwszy, na starcie od razu wita nas kontrola biletów, co jest dosyć oczywiste, ale zaraz przy wejściu mamy możliwość, która powtórzy się jeszcze parę razy, zakupów już od razu tu i teraz. Na AVS jest bowiem szansa na nabycie różnych numerów popularnej prasy branżowej, ale też płyt, tych srebrnych i czarnych. Można tym samym wyjść z imprezy bogatszym nie tylko o doświadczenia i ulotki.
Stoisko Pylon Audio było podzielone na dwa pomieszczenia: odsłuchowe i „showroom”, w którym stały tylko same kolumny. Można było zapoznać się zatem nie tylko z tym jak ich produkty wyglądają, ale i też jak grają. Z racji że miejsce znalazło się tuż na samym początku, przeżywali prawdziwe oblężenie.
Pylony napędzane były konstrukcją Fezz Audio. Tym razem wyszło znacznie lepiej niż ze słuchawkowcem. Całość grała równo i z lekkim zmiękczeniem. Zero szumu i brumu. Prawidłowego działania pokręteł nie sprawdzałem, ale wierzę, że wszystko było w porządku.
Alpin – audiofilska biżuteria, jak pozwoliłem sobie na miejscu zażartować. Ew. możliwość przerobienia na bełty. Jednym słowem kolce na poważnie i do kolumn, których waga prawdopodobnie przyćmiłaby moje Q80 kilku, albo i kilkunastokrotnie. Nie śmiałem pytać, czy wykrzywienie jednego z kolców to „tak już było”, czy mało „tak się stało”.
Wychodzimy za róg, a tu niespodzianka – sklep Audiomagic z Warszawy przy ul. Siennej, a za ladą Michał. Spotkanie o tyle zabawne, że obaj się nie rozpoznaliśmy. Ale zarówno przed jak i po opadnięciu kurtyny niewiedzy kim jesteśmy dla siebie jako rozmówcy, bardzo fajnie się dyskutowało, zwłaszcza o produktach, które były wystawione na stole: iDSD + iCAN PRO oraz trzy pary Meze Audio: Empyreany pod XLRem, 99 Classic oraz Neo, a także ich dokanałówki. Było też troszku FiiO.
Empyreany zagrały bardzo fajnie, troszkę po jaśniejszej stronie mocy, z bardzo fajnym basem i ogólnym przekazem, ale do głosu dochodziły bolączki iCANa o których pisałem w niesławnej jego recenzji. Z tego co słyszałem, ponoć Empyreany z dCS Bartok rozwijają w pełni skrzydła. Słuchawki mają głębokie pady, solidnie rozwiązany system suwadeł wysokości, ale wychylenie muszli jest tak samo luźne jak w HiFiMANach, co z jednej strony pozwala na zwiększenie wygody, a z drugiej uniemożliwia bezpieczne operowanie słuchawkami jedną ręką. Same słuchawki zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie, a wspomniane uwagi zapewne udałoby mi się rozwiązać na polu dopasowania toru już przy pisaniu recenzji chociażby. Raczej bowiem trudno abym na taką imprezę tachał ze sobą coś więcej niż np. Cobalt. No, chyba że jako wystawca, wtedy szansa byłaby spora.
Taga w tym roku wystawiła większość swojego sprzętu zarówno od strony źródeł, jak i głośników.
Można było również przycupnąć i posłuchać.
Z pokojem Martina Logana miałem związane wielkie nadzieje, ale niestety była to wystawa współdzielona z Paradigmem. Dlatego też tego pierwszego w ogóle nie posłuchałem, bo przez długi czas grał jedynie Paradigm. Wrażenie jednak na mnie zrobiły ich subwoofery (gabarytami) oraz kolumny z serii Persona – jasne jednostki, ale z chirurgicznie dokładną górą o fenomenalnej jakości. W pewnym momencie nawet nie byłem pewien czy to faktycznie nie Martin w danej chwili gra. Napęd – Anthem STR.
To zdjęcie pokazuje jak wielkie są ich subwoofery.
Niech dużym komplementem będzie, że na moje skromne uszy i to, co udało mi się przesłuchać tego dnia, Paradigmy uplasowały się w moim TOP 5 pod względem efektu „WOW” i ogólnej jakości uzyskiwanego dźwięku.
Nowe kolumny z serii Motion. Wariant 40i robił wrażenie estetyką. Kiedyś myślałem nad tymi kolumnami, ale niestety nigdy nie dane mi było ich posłuchać. Tym razem również się nie udało, były tylko na wystawie.
Co było podłączone, widać:
U Strussa udało się znaleźć ciekawe kolumny, z potrójnym portem BR i dwoma aktywnymi przetwornikami z tyłu. Przyznam że nie pamiętam dokładnie jak grały, ale miałem bodajże mieszane wrażenia i – jak w większości pokoi – za głośno. Duży plus za prostą karteczkę wskazującą co w danej chwili gra. Przy dużej ilości sprzętu bardzo ułatwia sytuację, zwłaszcza obsłudze, która nie musi być pytana co rusz o to które urządzenie właśnie jest użytkowane (większość jest włączona jednocześnie).
U Aionsa – klimatycznie. Wszystko wspierane przez imponująco olampowane wzmacniacze od Sinus Audio. Całość uzupełniały panele akustyczne od PROTONE.
Pier Audio branduje nawet lampy w swoich konstrukcjach. Miły akcent, który sugeruje, że firma bierze we własne ręce ich produkcję. Nie pamiętam jakie kolumny były na pokładzie, ale grały te największe na zdjęciach i pamiętam, że duże wrażenie robił na mnie bas swoją objętością. Tonalność raczej spadkowa, ku ciepłocie.
Pokój Lyngdorfa powodował, że chyba każdy wchodzący miał uśmiech na twarzy, a przynajmniej ja. Tak, te dwa malutkie głośniczki robiły sporo zamieszania i grały jak poważne, dojrzałe monitory.
Jak dokładnie to grało? Jak pisałem duże monitorki i do tego stopnia, że każdy się zastanawiał, czy głośnik nie jest zatopiony w ścianie i skrywa większy litraż obudowy. Brzmienie energiczne, wyraźnie zaznaczona średnica z sopranem. Bas? Na samym dole oszczędniejszy, mający swoje ograniczenia, ale głośność całkowita, utrzymywana za wszelką cenę koherentność tonalnej i w ogóle całościowe wrażenie dźwiękowe to przysłowiowe 300 procent normy jaką robią te głośniczki. Oczywiście pełne kolumny to pełne kolumny, ale jeśli ktoś ma autentyczny kryzys miejsca w domu, to taki system jest dla niego jak woda na pustyni.
Udało mi się wbić do pokoju Tonsila (współdzielonego z Sounddeco). Nie jestem pewien który sprzęt źródłowy współpracował z którymi kolumnami (na ziemi widać nawet popularną dosyć Yamahę, a dookoła lampowce od Sky Audio), ale prawdopodobnie grały któreś z Altusów. Brzmienie? O dziwo spokojnie, klasycznie, nic się nie wybijało, gładki i unormowany dźwięk, ale znów – za cicho. Jak nie w jedną stronę to drugą…
Lampowce Sky Audio i panele akustyczne PROTONE znalazłem jeszcze w pokoju Pre-Audio, producenta gramofonów. Prawdziwa gratka dla fanów czarnych krążków.
Avantgarde Acoustics to pokój, który imponował rozmiarami i samą konstrukcją kolumn, ale mnie osobiście trochę rozczarował. Mimo sparowania z produktami Accuphase, moim zdaniem dobrano fatalną muzykę do prezentacji możliwości tych jednostek, przez co raczej ludzie przewijali się, niż zostawali na stałe, a jeśli zostawali, to jak mniemam w oczekiwaniu na zmianę utworu. Stara opera ma swój urok, ale cały czas miałem wrażenie, jakby realizacja była – no właśnie – zbyt „stara” do pokazania całości kunsztu tego systemu. Miejscami miałem taką myśl, że mam za mało stereofonii w stereofonii. Wyszło więc wszystko poprawnie, ale nie spektakularnie. No i coś się działo na samym dole, jakby brakowało super-niskiego basu. Raczej średnicowy był to zestaw, plastyczny bym rzekł.
Z tyłu awangardowy chaos kablowy, ale nie można się przyczepić do jakości.
Pokój Acapella/Gigawatt z kolei poleciał zbyt awangardowo z realizacją i wyszło trochę sztucznie, zbyt syntezatorowo, ale kolumny i cały system sprawiały znacznie bardziej ciekawsze wrażenie. Przykuwały oko i ucho. Całość asekurowana przez sprzęt marki Marton.
W tym momencie zrobiliśmy przerwę od zwiedzania po kolei i od razu ruszyliśmy do pokoju Lucarto. Strasznie słabo oświetlony, ale z wystawionym całym arsenałem z serii Songolo oraz najnowszym Ferro IA40. System grał bardzo poprawnie, naturalnie, z analogowym sznytem jeszcze bardziej wyczuwalnym niż podczas moich własnych testów innych urządzeń tego producenta. Grały tu największe kolumny – 300-tki – przy których popracowano nad właśnie takim dźwiękiem: spójnym, przyjemnym w odbiorze, nienatarczywym, delikatnie opadającym i wygładzonym.
Wada i zaleta jednocześnie, że system uśredniał realizacje cyfrowe z analogowymi. Nie sposób było odróżnić, czy gra w tym momencie CD, czy winyl.
Pan Łukasz – jak zawsze – bardzo gościnny. Przy okazji wyszło, że także i on jest z gatunku tych, którzy preferują głośniejszy odsłuch. Zrobiłem mały test i wyszło na to, że moja preferowana głośność, to tak ok. 43-55% tego, co było pierwotnie wyregulowane. Ogólne wrażenia na plus i był to jeden z nielicznych systemów, który nie próbował ćwiczyć przede mną dziwnych figur, a po prostu grać muzykę, nawet za cenę „dyplomatyczności” przekazu, ale robić to bardzo długo i nie zmęczyć.
Stoisko 4HIGHEND to przede wszystkim urządzenia marki Melco. Niektóre prezentowały się naprawdę fantastycznie wizualnie.
Pokój 211, a więc MarAim Audio / Zig Zag Acoustics, to wystawa w wystawie, bo pokaz zarówno kolumn (MarAim, prezentowane osobiście przez właściciela firmy, p. Marcina Markowskiego), jak i aranżacja paneli akustycznych (Zig Zag). Nawet fajnie tam to wszystko grało, ale aby móc ocenić efekty należycie, musiałbym znać możliwości i tonalność sprzętu testowego oraz przede wszystkim wiedzieć jak było przed zamontowaniem paneli.
U WK Audio znaleźliśmy najbardziej audiofilskie podstawki pod prezentowane tam kable (model TheAir) i listwy zasilające.
Kolejny wątek słuchawkowy – w jednym z pokoi znalazłem Spirity, a więc wariancja Grado. Nawet ciekawie to grało (czerwone Torino), ale miałem problem z dopasowaniem słuchawek do głowy, bo niestandardowe nauszniki blokowały mechanizm regulacji kąta nachylenia. Ostatecznie uznałem je za zbyt przekombinowane na moją głowę i bardziej taką trochę ciekawostkę, co można zrobić z Grado. Problem w tym, że dopiero następnego dnia była szansa na posłuchanie pierwowzorów i odpowiedzenie sobie na pytanie jak w ogóle oryginalne Grado brzmi.
Znów kolejny pokój z FEZZem, ale tym razem w towarzystwie Muaraka i kolumn Orpheus od Aaida Acoustics. Nie będę jednak osobą mogącą docenić jakość tego systemu, bo na wejściu dostałem rezonującym i przebrzmiałym basem od problemów akustycznych. Taki scenariusz powtarzał się notorycznie podczas całej imprezy i przynajmniej połowa pokoi miała z tym ogromny problem. To nie są kolumny do takich pokoików.
Najśmieszniejsze, albo może najbardziej paradoksalne w skali całego pierwszego dnia Audio Show 2019 było to, że jeden ze sprzętów robiących na mnie największe wrażenie nie znalazł się na zbyt dużej ilości zdjęć. W pokoju hostowanym przez salon Audio Trendt z Krakowa uchowało się bowiem cudo, które zrobiło na mnie piorunujące odczucia i naprawdę nietrudno byłoby zgadnąć co to.
KEF. W malutkim i bardzo ciemnym pokoju (to właśnie powód ich małej ilości i konieczności nadrobienia tego opisem) udało się upchnąć laptopa, mikser Pioneera, KEFy LSX, piętrowy zestaw CD+AMP marki Naim oraz coś, co najpierw powziąłem za R700, może R500, a w rzeczywistości okazało się najnowszymi R7 w kolorze piano black.
Para kolumn za 14100 zł (całościowo), mimo upakowania w zupełnie nieadekwatnym rozmiarowo pokoju, zagrała tak, że zbierałem szczękę z podłogi. Wiadome jest, że jestem całym sercem w słuchawkach, ale czyni mnie to osobą dosyć specyficzną. W kolumnach szukam bowiem nie tyle odwzorowania takiego właśnie dźwięku, bo to niemożliwe, ale jak największe równości pasma w tym wymiarze, aby dystans między kolumnami i słuchawkami był jak najmniejszy. R7 miałem wrażenie, że były jednymi z nielicznych kolumn, które faktycznie dowoziły mi tą wizję, całkiem blisko, a przez wzgląd na cenę, również w zasięgu ręki. Rzadko się zdarza to w temacie kolumn na takiej imprezie jaką jest Audio Show.
Co mnie urzekło? Bardzo fajny i równy bas, średnica ładnie wyważona między nasyceniem a przejrzystością, góra dokładna, ale nienachalna, dobrze robiona scena mimo problemów natury akustycznej samego pomieszczenia. W długiej i niezwykle ciekawej rozmowie z bardzo miłym przedstawicielem sklepu dowiedziałem się, że KEF w istocie solidnie popracował ostatnio nad serią R, dokładając sporo na polu kontroli, zwłaszcza najniższego pasma. Do tego stopnia, że poprzednie modele z dwoma zerami mogą się wydać przesadnie trudne, czy nawet wręcz nieudane.
Niech o moim pozytywnym wrażeniu świadczy fakt, że przy wszystkich pokojach odsłuchowych, pomieszczenie KEFa, a raczej właśnie Audio Trendt, było jedynym, dla którego byłem gotów następnego dnia kupić ponownie bilet i swoje kroki skierować wyłącznie tam. Bardzo lubię swoje Q80 i mam do nich ogromny szacunek do tego stopnia, że planowałem po cichu ich ulepszenie (nowe obudowy i zwrotnice), ale to co usłyszałem prawdopodobnie zaowocuje w przyszłym roku zakupami i mam nadzieję że poprzedzone zostanie możliwością recenzji, tudzież po prostu poznania ich możliwości w moim własnym pomieszczeniu docelowym. Przy okazji bardzo dziękuję za płytę, drinka i oczywiście możliwość wymienienia poglądów na wiele różnych tematów.
Trafiło się i trochę zabytków, ale kolejka zbyt okrutna aby dopchać się do tego sprzętu.
W pokoju Core Audio znalazłem natomiast MBLe. Chyba jedyne w całym Radissonie i jako najtrudniejsze do wytłumienia kolumny w jednym z najlepiej akustycznie zrobionych pokoi. Jak więc widać da się. Brzmienie? Muzykalne i kompletnie wychodzące poza kolumny, sprawiające wrażenie jakbyśmy włączyli delikatny filtr przestrzenny. MBL to nisza, ale mająca swoich wiernych wyznawców – jeśli posłuchacie ich choć raz, zrozumiecie dlaczego. To również był jeden z moich TOP 5 tego dnia.
Ø Audio okazało się być i następnym. Choć folgowano sobie z głośnością, a rezonanse dawały się we znaki, postawiono mocno na wytłumienie tylnej ściany i to ratowało sytuację na tyle, że sprzęt zagrał bardzo konkretnie, żywo, równo, z bogatą paletą barw i imponującym basem. Towarzysz prądowy kolumn Ø Audio Icon to Aavik U-300, takie tam skromne 24 tysiące euro. Ale wygląd, parametry i dźwięk – imponujące.
CIARRY i Elins Audio stworzyły bardzo fajny duet, ale znów bardziej wizualnie niż akustycznie, bo przebrzmienia odrzucały skutecznie już z wyjścia. Jednak bardzo ciekawy okazał się wzmacniacz, zwłaszcza przez jego bardzo starodawny system wskaźników.
U Srolla znalazłem wysoki system Bowersa, ale znów czuć było problemy z akustyką. Widać jednak że starano się jak tylko się dało opanować te potwory i ratować się gąbką oraz dyfuzorami. Za duże kolumny do za małego pomieszczenia, ponownie. Szkoda, bo liczyłem że poznam jedną z najstarszych firm i do tego mających w swoim portfolio chociażby sławnego „ślimaka”.
Tak samo u Sundiala. Zastosowano najtańsze rozwiązanie z gąbką perforowaną. Efekt? Pofalowany dosyć mocno przebieg basowy. Raz dudni, raz stuka, raz brzmi jak należy, w zależności od częstotliwości. Coś było chyba też na średnicy, brakowało mi opanowania i powstawał efekt przydźwięku. System ten mimo wszystko nie zrobił na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia. Raczej znowu zawiniła akustyka, a nie sam sprzęt. Po prostu chyba część kolumn nie odnajduje się od razu w takich pomieszczeniach i nie wystarczy podejść do tematu tylko od strony „podręcznikowego” ustawienia tak jak powinno się robić, a spróbować szczęścia z indywidualnymi, specjalnie dobieranymi panelami i konfiguracjami. Ale znów: duże show, dużo przygotowań, mało czasu…
W pokoju Soul Note udało się chwilę posłuchać kolumn Graham Audio LS5/9. Bardzo fajne kolumienki, choć pamiętam że akcentowały punktowo taki specyficznie sprężysty sopran. Ciekawie to brzmiało, ale może ciut za śmiało na moje dosyć zmęczone już wtedy uszy i ośrodek słuchu jako całość. Warto zwrócić uwagę na słuchawkowego DACa z XLR.
Manron i jego dziupla analogu. Kolumn tyle że robiły same sobie za panele akustyczne. Szpulowiec Tascama był jedynym urządzeniem tego typu na jakie natrafiłem, ale może coś przeoczyłem po drodze. Zwycięstwo w ramach całego AVS przypada natomiast kosmicznym lampom produkcji radzieckiej wyciągniętym chyba z Sojuza. Ale świeciły przepięknie, istne misterium.
Equilibrium uznało, że panele są dla słabych i akustyka obroni się sama. Nie powiedziałbym, ale trzeba przyznać, że ich system prezentował się bardzo fajnie.
Kolejny już pokój opanowany przez naszego rodzimego Muaraka.
Na koniec został nam się Auris. Producent ten miał u siebie śmiesznie małe kolumienki, ale choć zdawało mi się, że czuję pewne uproszczenia na przełomie średnicy i góry, przy mocniejszych partiach oraz po wejściu basu wrażenie to mocno się zacierało. Audiofilska żyrafa dbała o to, aby nikt niepożądany łapek nie kładł na sprzęcie.
Niestety trzeba było już powoli się zbierać, jako że godzina zamykania wystawy zbliżała się nieubłaganie. Było jeszcze kilka(naście) innych ciekawych pokoi, systemów, rozmów, ale wszystko to rozmyło się w ostatnich dźwiękach i zachodzącym już na oczy i uszy zmęczeniu. Tak samo trochę takich, których nie odwiedziłem. Audio Show był zorganizowany w tym roku w trzech miejscach, w zasadzie tradycyjnych. Trzy lokacje, trzy dni, multum wystawców jak co roku. Stąd oznaczenia:
- RS – firmy mające swoje wystawy w hotelu Radisson Blu Sobieski (pierwszy mój dzień zwiedzania),
- GT – firmy rozlokowane w hotelu Golden Tulip (w którym nie byłem),
- SN – wystawa na PGE Narodowym (drugi dzień zwiedzania).
Przydawały się one niesamowicie, ponieważ lista wystawców tegorocznych była natomiast następująca:
|
|
Co prawda byli to wszyscy, ale przy takiej ilości naprawdę ciężko jest przesłuchać i sfotografować wszystko i wszystkich.
Podsumowanie dnia
Podsumowując, odczucia miałem po pierwszym dniu bardzo pozytywne i jak pisałem, miałem chęć na powrót do pokoju Audio Trendt. Jeśli miałbym wskazać najciekawsze moim zdaniem systemy i najbardziej budujące doświadczenia w ramach swojego TOP 5:
- KEF R7 zrobiły na mnie naprawdę bardzo dobre wrażenie i zwłaszcza w kontekście swojej nie aż tak wygórowanej, choć wciąż niemałej, ceny. Strach pomyśleć jak grają ich współczesne Reference. Świetny bas, świetna scena, bardzo dobre wyważenie tonalne i to mimo niesprzyjających warunków (hałas z zewnątrz, akustyka nie do końca perfekcyjna, za małe pomieszczenie). Do tego bardzo miła i przyjazna obsługa sklepu Audio Trendt, z którą można było tak po ludzku porozmawiać, nawet od strony słuchawek. Definitywnie jeden z najmocniejszych jak dla mnie punktów tego dnia, a raczej wieczoru i prawdopodobnie mój aktualny cel zakupowy na przyszły rok, jako dla osoby mającej duże naleciałości ze słuchawek (równość, kontrola, scena). Kto je zignorował i przeszedł dalej, bo myślał że dostanie „zwykły mainstream”, popełnił duży błąd.
- Ø Audio i Aavik był zaraz po tym bardzo ciekawym, świetnie grającym duetem, który zrobił na mnie świetne wrażenie zarówno wizualnie, jak i akustycznie. Słychać, że pół-tubowa konstrukcja i duży rozmiar przetwornika z dyfuzorem zrobiły swoje. Jeden z najbardziej żywiołowych systemów który zapadł mi w pamięć. Nie wiem ile w tym zasługi Iconów, a ile U-300, ale może za rok na innym systemie uda mi się wyczuć wspólne mianowniki z tym co słyszałem teraz. Jeśli nie słuchaliście (gdy były ustawione na normalnej głośności) – żałujcie.
- Na trzecim miejscu ustawiłbym Paradigmy. Choć liczyłem na posłuchanie Martin Loganów, zapewne nic straconego i jeszcze będzie mi to dane w przyszłości, ale wyróżnić drugiego producenta muszę za prawdopodobnie najlepszą jakościowo i parametrycznie górę całego Audio Show. Podczas gdy inni szli albo w przesyt, albo w analogowość, Paradigm poszedł w dokładnie ten kierunek, który prędzej przypisalibyśmy właśnie elektrostatom, a więc dokładny i szybki atak oraz rozdzielczość.
- Kolumny MBL, choć tradycyjnie niezbyt urodziwe i specyficzne, zrobiły na mnie świetne wrażenie całościowe, ale też za sprawą sensownie zrobionej akustyki. Naprawdę fajnie to grało i choć jest to system ambitny, mający swoje piekielnie wysokie wymagania co do akustyczności pokoju, to jednak ma to sens i słychać, że producent doskonale wie co robi. Dla fanów maksymalnej przestrzeni w kolumnach stereo pozycja obowiązkowa do obadania.
- Na ostatnim miejscu, ale wciąż w moim TOP 5, uplasował się nasz rodzimy Lucarto Audio. Wyraźnie dało się poczuć podczas obcowania z tym sprzętem, że Pan Łukasz bardzo świadomie i konsekwentnie nadaje temu wszystkiemu ton i kierunek wg własnej wizji i pomysłu. System Songolo z kolumnami SX300 grał po prostu tak, jak powinny grać porządne kolumny i tak jak oczekiwalibyśmy po całym dniu walki w pracy o lepszą Polskę. Najbardziej opanowany i grający „po ludzku” system dla fanów wszelkiej maści analogów, którzy chcieliby mimo wszystko korzystać z cyfry, ale bez utraty tego specyficznego klimatu i stylu, z jednocześnie faktycznie cyfrową, współczesną jakością.
Honorowe wspomnienie należy się natomiast Audiomagicowi za stoisko z Meze. Była to też moja najdłuższa sesja z Empyreanami. Bardzo ciekawe słuchawki, okrutnie wygodne, dobrze przemyślane, które na odpowiednim torze mogą sporo namieszać i wbić się klinem w towarzystwo pokroju ADX5000 czy HE1000. Jeśli będzie nadarzała się okazja na posłuchanie w kontekście ich recenzji na AF, na pewno skorzystam, bo raczej Pathosy nie będą miały z nimi specjalnego problemu, a kablowo pasować będzie mój AC3B, więc o sygnał słuchawkowy też się nie martwię. Zwłaszcza że doszła do mnie informacja, że pierwszego dnia na Stadionie Narodowym stanowisko z AC3B przeżywało swoiste oblężenie.
Raz jeszcze na koniec bardzo serdecznie dziękuję firmie Rewizja.net za wsparcie fotograficzne i oprawę zdjęciową. Zdjęcia wyszły naprawdę kapitalne i to mimo ogromnych problemów z oświetleniem sporej części pokoi, gdzie postawiono na klimat i aurę, światło i dźwięk. Jeśli Wasze produkty audio potrzebują promocji w Internecie, gorąco zapraszam do kontaktu bezpośrednio na stronie Rewizji.
Zachęcam też tradycyjnie do dyskusji w wątku zbiorczym o Audio Show 2019 na forum.