Recenzja słuchawek zamkniętych Technics EAH-T700

Słuchawek marki Technics jeszcze u mnie przyznam nie było, a za czego sposobność bardzo serdecznie chciałbym podziękować p. Janowi. Ale nie tylko za to, bowiem słuchawki przyjechały jakby „przy okazji” ostatniego zakupu słuchawkowego, jakim były Sennheisery HD 580 Precision (one doczekają się osobnej publikacji). Tu jednak skupiać będziemy się na bardzo ciekawej konstrukcji, bo dwuprzetwornikowej o numeracji T700.  I to wcale nie w obszarze słuchawek tanich, gdyż ten konkretny model kosztuje 3700 zł.

Recenzja słuchawek Technics EAH-T700

Dane techniczne

  • Typ: zamknięte, wokółuszne
  • Przetworniki: dynamiczny 50 mm (membrana MLF) + super tweeter 14 mm (aluminiowa membrana)
  • Pasmo przenoszenia: 3 Hz – 100 kHz
  • Czułość: 102 dB / mW
  • Impedancja: 28 Ω
  • Maksymalna obciążalność (IEC): 1500 mW
  • Przewód: 4N-OFC, 1,2 m + 3,0 m, oba zakończone wtykiem jack 3,5 mm (+ adapter nasadkowy na 6,3 mm)
  • Waga: ok. 470 g (bez kabla)
  • Cena: ok. 3700 zł

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Wykonanie całościowe jest pierwszej klasy. Jedynie udające metal zakończenia obicia pałąka zwracają na siebie uwagę, ale nie wykonaniem, a jedynie rodzajem materiału i to tylko po dłuższych, dokładniejszych oględzinach. Słuchawki robią bardzo dobre wrażenie precyzją wykonania i solidnością, która aż nie przystoi jak na tą cenę. Albo może inaczej – to właśnie w Technicsach jest to wykonanie dokładnie takie, jakiego można byłoby oczekiwać od innych producentów. Wielu z nich serwuje nam niesmaczny żart i to w cenach 2-3 razy większych niż T700. Także tutaj naprawdę czapki z głów, bo producent mocno się postarał z jakością.

Recenzja słuchawek Technics EAH-T700

Przy czym nadmienię tylko, iż trzeba uważać na krawędzie, które będą – niestety – bardzo podatne na otarcia farby. A co już zresztą ma miejsce w podesłanym egzemplarzu. Wszystko przez to, że producent postanowił zrobić je pancernie i przy użyciu aluminium wycinanego metodą CNC. Użycie dużej ilości metalu bardzo mocno podniosło wagę słuchawek, dlatego pod względem ergonomicznym oceniam je jedynie na dostateczne.

Recenzja słuchawek Technics EAH-T700

Wliczając w to stawiające opór pady oraz docisk po tej nieco mocniejszej stronie uzyskujemy słuchawki mniej wygodne niż moje Audeze, które są de facto najcięższym modelem z oferty tego producenta. Bardzo szybko pojawiał się u mnie dyskomfort od użytkowania T700, będący efektem połączenia masy i docisku w trzech punktach: na czubku głowy i skroniach lewej/prawej. Założenie zaraz po nich HD 580 albo HD 800 było jak wybawienie, ale też nie jest tak, że nie mogłem w nich usiedzieć 5 sekund. Parę godzin powinno dać się wytrzymać i z szansą na lepsze właściwości w przyszłości, jeśli tylko pałąk by się wyrobił w tym czasie.

Recenzja słuchawek Technics EAH-T700

System wysunięcia pałąka w osi poziomej do przodu/tyłu jest bardzo ciekawym patentem który znany jest mi ze słuchawek Panasonica, ale czy faktycznie jest to coś niezbędnego w tych słuchawkach? Trudno powiedzieć. Na moją głowę nie jest to nic przydatnego, ponieważ zakres regulacji jest bardzo skromny. Ale miło, że jest.

Recenzja słuchawek Technics EAH-T700

Filtry przeciwkurzowe są bardzo skąpe i ich wysoka przepuszczalność – o ile bardzo neutralna dla dźwięku – nie będzie w stanie zatrzymać mniejszych drobinek kurzu. Przetwornikami są dwie jednostki dynamiczne, odpowiednio 50 mm i 14 mm, odpowiedzialne za renderowanie dźwięku w szerokim paśmie, jak i sopranie (FR+ST) na zasadzie podobnej, co soczewki akustyczne w starych modelach AKG. Ciekawie zrobiono komorę akustyczną, która jest bardzo oszczędna litrażowo, półotwarta dla przetwornika większego oraz wytłumiona materiałem przypominającym sztuczną sierść.

Recenzja słuchawek Technics EAH-T700

Co by jednak nie mówić, na pewno T700 nie zachowują się jak konstrukcja zamknięta jak reklamuje producent. O ile faktycznie komora akustyczna dla ucha użytkownika jest zamknięta, technicznie słuchawki mają swoje otwory dyfuzyjne. Zasłonięcie ich rękoma wpływa poza tym na dźwięk, więc zamkniętość słuchawek to sprawa wysoce tu dyskusyjna. I to też podejrzewam przekłada się na izolację.

Recenzja słuchawek Technics EAH-T700

Skoro mowa o zamkniętych, np. K271 czy nawet LCD-XC, które nie słyną z mocnej izolacji, zachowują się bardziej szczelnie i powodują, że na ich tle Technicsy izolują jedynie przeciętnie. Otwory dyfuzyjne służą tu więc bardziej samym przetwornikom niż użytkownikowi, ale poziom grzania – z racji pojemnych padów – jest bardzo rozsądnie utrzymany.

Okablowanie z kolei to pozytywne zaskoczenie. Co prawda nie miałem okazji podłączyć swojego własnego z racji ekstremalnie krótkiego czasu wypożyczenia, ale Technics zastosował bardzo fajne ergonomicznie okablowanie w dwóch długościach z ruchowymi, nakręcanymi korpusami. Bardzo fajna sprawa muszę przyznać. Wciąż jednak wymiana okablowania na coś cieplejszego mogłaby być wskazana. Ale o tym za moment.

 

Jakość dźwięku

Generalnie przypominają mi strasznie szkołę grania Audio-Techniki, ze wskazaniem na AP2000Ti, ale też HiFiMAN Arya. Z tym że realizacja tego celu, nawet jeśli byłby on faktycznie brany pod uwagę, wyszła tym słuchawkom „nieco” dziwnie i dokładnie z tym samym zastrzeżeniem, co w AP2000Ti. Grają bowiem znacznie bardziej naturalnie, jeśli spędzą na głowie trochę czasu i zostaną dociśnięte odpowiednio do jej powierzchni.

Recenzja słuchawek Technics EAH-T700

W całościowym rozrachunku T700 są strojone na kształt neutralno-jasny, który wynika z lekkiego basu, przybliżonej średnicy oraz podkreślonej, nosowej barwowo góry zależnej od położenia ucha względem zespołu przetworników, z ograniczoną na głębi sceną.

Bas o dziwo nie jest mocny w tych słuchawkach. Ma bardziej techniczny charakter, krótki wydźwięk, dużą szybkość i niezłą dokładność, ale kosztem najniższego basu i potencjału na zejście. Definitywnie nie jest to produkt dla bassheadów i jeśli miałbym wskazać tu jakąś analogię, to taką ilość basu znalazłbym np. w „najgorzej” grających LCD-XC, gdzie przez słowo „najgorzej” można rozumieć przykręcone bardzo szczelnie kopuły i tym samym zadławione przetworniki. Pisałem o tym wielokrotnie przy tych słuchawkach, więc nie będę niepotrzebnie się rozwodził. W każdym razie ilość basu ustępuje najlżejszym basowo słuchawkom jakie mam, a więc HD 800 i (nawet) K1000.

Średnica prezentowana jest blisko i namacalnie. Nie jest to granie w głowie, ale blisko przed twarzą. Wokaliści są czytelni i brzmią czysto, praktycznie nie wykazując pogłosowości czy wrażenia bycia częściowo odbitymi od pomieszczenia. Troszkę więcej o tym powiem jeszcze przy okazji sceny, gdyż ma to tu bardzo bezpośrednie przełożenie na przekaz przestrzenny.

Sopran to największa zmienna modelu T700, która spowodowana jest nie tylko zastosowaniem konstrukcji 2-przetwornikowej, na wzór serii K270/K280 od AKG, ale samego pozycjonowania przetwornika wysokotonowego względem ucha. Od razu po założeniu słuchawki jawią się jako nosowe i jasne, dokładnie tak samo jak w AP2000Ti. Mają przy tym wiele wspólnego z HD 800 przez wybicie w 6 kHz i nawet próbują się z nimi ścigać. Mam nawet wrażenie, że T700 grają od nich w tym konkretnym punkcie nawet trochę czyściej, ale jest to właśnie taki swego rodzaju fortel, który daje tym słuchawkom technologia 2-przetwornikowa. Barwowo jest całkiem podobnie, ale o dziwo zależnie gdzie i jak intensywnie dokładnie wypadnie sopran, tak jedna lub druga para może ścigać się na nieprzyjemność w odsłuchu. Choć szczerze to jednak delikatnie palmę pierwszeństwa, tj. nieco więcej przyjemności z tegoż wybicia, dałbym T700. HD 800 bowiem faktycznie potrafią być drażniące w niektórych scenariuszach, ale T700, mimo podobnego wybicia, tak się nie zachowywały. Dlatego to im przekazałbym tu laur zwycięzcy.

Natomiast po dociśnięciu do głowy góra robi się znacznie bardziej naturalna i nie wychodzi już na pierwszy plan przed szereg, jak miało to miejsce wcześniej. Zamiast tego płynnie wtapia się i łączy z pozostałymi zakresami. W sumie HD 800 również wykazują się taką cechą, dlatego paradoksalnie dobite i sprasowane pady są dla nich najlepsze. Im ucho bliżej przetwornika, tym – w ich przynajmniej przypadku – unika się punktu zbiegu fal odbitych od talerza. Jest to identyczne zjawisko jak mody pomieszczenia w odsłuchach głośnikowych.

Natomiast w T700 jest to po prostu ustawienie się względem punktu skupienia powstałej w środku soczewki akustycznej od dwóch przetworników działających w podziałce, ale na konkretnie obliczony punkt odsłuchowy. Słuchawki są przez to trochę jak alkohol. Im dłużej się go pije, tym płynniej wchodzi. Także im dłużej siedzą na głowie, tym bardziej wtapiają się w nią i grają po prostu lepiej. Zachowują przy tym przymiotniki wygody o których mówiłem, a więc wyczuwalny docisk i wagę. Uwagi i rady miałbym więc te same co przy Audio-Technice: płytsze lub miększe pady i mamy słuchawki idealne pod względem barwy sopranu.

Testy wykonywałem przez to w bardzo komiczny sposób, bo notorycznie odrywając się od pisania – które zawsze wykonuję w słuchawkach na głowie – poprzez odpinanie ich i przechadzki np. do kuchni. Ze słuchawkami cały czas na niej spoczywającymi fizycznie. Tak, aby wbić im jak najwięcej godzin w ramach poddania się padów i jednocześnie rozmiękczyć je nieco temperaturą swojego ciała. Mam bowiem wrażenie, że są to pady termo-reagujące, jak u Audeze. Oczywistą oczywistością jest przy tym konieczność powtórzenia tego „rytuału” praktycznie przy każdym założeniu słuchawek, dlatego nie nadają się one do krótkich, szybkich odsłuchów i częstego ściągania z głowy, pozycjonując się jako sprzęt do długich sesji odsłuchowych bez przerw.

Co więc dzieje się przy takim traktowaniu i pozwoleniu słuchawkom spocząć na głowie dłużej? Barwa i pozycja góry zaczyna mocno się prostować i choć wciąż mam wrażenie, że wychodzi przed szereg o te pół łba, podając instrumenty np. typu talerzowego wyraźniej i bliżej niż realna stopa basu i bębnów. Ale barwa jednak zaczyna zbliżać się do mojego umownego punktu idealnego, gdzie nie ma problemów zarówno z pozycyjnością, jak i charakterem. Zbliżać – słowo klucz. Nie da się bowiem jej osiągnąć bez faktycznego fizycznego dociśnięcia słuchawek do głowy. Będą to więc w najlepszym przypadku słuchawki wysoce liniowe i neutralne z zacięciem do jasności, ale też do których dźwięku będziemy w stanie się przyzwyczaić stosunkowo szybko i doceniać np. czytelność albo tendencję do pokazywania pogłosów jako cech i detali.

To jednak czego słuchawki w żadnym stopniu nie są w stanie się pozbyć, to ich wybitnie monitorowy, linearny wręcz charakter w scenie, który powoduje spłaszczenie przekazu w stylu np. Shure SRH1540. Technicsy praktycznie nie wykazują wychylenia w zakresie głębi, kompletnie ignorując oś przód-tył. Nie robią tego może w tak błędny sposób, jak taniutkie OneOdio A71 z ostatnich recenzji, bo tam było to po prostu niedopracowanie techniczne, ale taka będzie tu cecha ich grania i trzeba będzie się z nią liczyć.

Ma to swoje bardzo pozytywne przełożenie jednak na zwracanie wokalistów w formie bardzo czytelnej, świeżej i bliskiej. Wokaliści zawsze będą przed nami, śpiewali do nas. Intymność przekazu i angaż są więc stosunkowo duże. Wszelkie cechy wokalu oraz ogólnie związane z górą będą jak pisałem zwracane przy tej okazji jako – no właśnie – mikroszczegóły, detale, konkretne elementy dźwięku, ale w wymiarze nie właściwości przestrzennych, a tonalnych. I ten element może być zinterpretowany dwojako.

W przypadku słuchawek faktycznie scenicznych, takie mikroszczegóły budują wokół źródeł pozornych ich charakter przestrzenny, nadają cech wydźwięku w przestrzeni, a nie dźwięku samego sobie jako suchej informacji. Potrafiły to pokazać nawet stare i wielokrotnie tańsze AKG K270 Playback, które do dziś uważam za fantastyczne w tym zakresie i jedne z niewielu słuchawek zamkniętych, które potrafią zwracać tak wiele informacji zarówno w wymiarze samego dźwięku, co jego umocowania na scenie.

T700 tak nie robią. I bardzo kusi mnie, aby powiedzieć, że wręcz nie potrafią.

Mikrodetale są tu wymieszane wraz z pogłosami, zwracane na jednej płaszczyźnie jako wybitnie jednorodna informacja. Selektywna w poszczególnych dźwiękach i pogłosikach, więc nie tworzy się z tego jednorodna papka, ale wszystko tak jak pisałem jest wymiarowo sprowadzone do jednej płaszczyzny, pośród której ciężko o uzyskanie głębi, stopniowania planów.

Jeśli tylko dla słuchacza nie jest to nic wartego uwagi i preferuje jednorodny, czytelny przekaz z naciskiem na sopran, T700 mogą się o dziwo bardzo spodobać. Zwłaszcza że, a co trzeba przy tym jednak zaznaczyć, w T700 nie narzekałem na jakość dźwięku samą w sobie. Mam tu na myśli np. czystość albo responsywność. Technicsy grają czysto i szybko, a co zawdzięczają swojej konstrukcji 2-przetwornikowej i obniżeniu w ten sposób THD, także na większych głośnościach.

W zakresie repertuaru, słuchawki są nader uniwersalne i potrafią zagrać bardzo zróżnicowany materiał. Bardziej po głowie chodzi mi słowo „odtworzyć”, ponieważ najlepiej sprawdzają się w skomplikowanych utworach z bliskim wokalem, który bardzo czytelnie eksponują. Gorzej wypadają w gatunkach operujących na mocnym basie lub przestrzeni, o ile nie jest to wyłącznie szerokość.

Udało mi się je zmusić do zagrania z nieco większą głębią dopiero na Converto, który o ile nie jest mistrzem w scenie na jej wielkość, mój wielki szacunek zyskał na polu dokładności i ogólnych zdolności do zagrania kompleksową sceną, jeśli tylko dostanie odpowiednie warunki. Przy czym słuchawki są bardzo łatwe w napędzeniu i jedynym profitem z większej mocy może być trochę bardziej podniesiony bas. Należy uważać przy tym jednak na szum własny urządzenia. Na fabrycznym Essence STX był on słyszalny tak, jak przy typowych słuchawkach dokanałowych.

Mimo, że głębia sceniczna nie jest mocną stroną T700, o dziwo bardzo fajnie słuchało mi się na nich ambientu. Nie były w stanie mnie uraczyć sceną, ale ogólna czytelność działała tu na ich korzyść. Aczkolwiek założenie innych słuchawek powodowało od razu kontrast i przypominało mi dlaczego w tym właśnie gatunku scena jest tak ważna.

Konfrontacji z konkretnymi słuchawkami można byłoby trochę opisać, ale niestety Technicsy wypożyczone zostały mi dosłownie na parę dni, także będzie trzeba zadowolić się płynnym wpleceniem przeze mnie wrażeń dźwiękowych z innych modeli wprost do tekstu opisowego. A byłoby co tu opisywać, ponieważ porównywałem je głównie ze słuchawkami zamkniętymi.

O ile T700 to słuchawki półotwarte, udające tylko zamknięte, o tyle np. Audeze LCD-XC zagrały od nich bardziej wyważonym dźwiękiem o słabiej zaznaczonej górze. Nawet bez modyfikacji co najwyżej zrównywały się z nimi, gdy T700 spędziły na głowie trochę czasu i miały już dogrzane oraz poddane dociskowi pady. Pod względem wokalu zachowywały się podobnie, dając ten sam angaż i czytelność co T700, ale nie za cenę wyzerowania głębi sceny. Natomiast bas to jednoznaczne zwycięstwo LCD-XC, bowiem zachowywał on świetny balans między mocą a technikaliami, podczas gdy Technicsy preferowały bas bardziej konturowy, szybszy i krótszy.

Świeżo co pozyskane Sennheisery HD 580 Precision to z kolei zastrzyk scenicznego oddechu i pokazanie dwóch rzeczy, których T700 brakuje: jak słuchawki potrafią wygodnie leżeć na głowie oraz co to znaczy dźwięk z pogłosem. Przyjemnym i dźwięcznym, podczas gdy w T700 technicznym i monitorowym. Sopran to natomiast absolutne przeciwieństwo Technicsów. Jeśli T700 dla kogoś mogłyby mieć spokojniejszy sopran, to w HD 580 doznają szoku i będą szukać go w rejonie 7-8 kHz z pochodniami, a i tak nie znajdą. Słuchawki są wyraźnie cieplejsze i ciemniejsze, wielokrotnie bardziej muzykalne i klimatyczne. To jak porównywać Arye do LCD-3 ze starych serii, które miały ten obłędnie kremowy dźwięk, niedoskonały bo niedoskonały w kategoriach obiektywnych, ale urzekający w tych subiektywnych, z basem schodzącym do samego piekła i wgniatającym w ziemię monumentalnością, ale nie takim prostackim nabuzowaniem. HD 580 to takie wspomnienie tamtych czasów i gdybym miał tu wybierać spośród obu tych par słuchawek, to ze względu na kondycję sopranu raczej wybrałbym T700, ale pod względem wygody i całości słuchawek jako sumy cech dźwiękowych i ergonomicznych, definitywnie HD 580, nawet mimo tego iż strojenie Technicsów jest mi jakkolwiek bliższe. Choć może inaczej – przy całej mojej sympatii do muzykalnego grania, w kategoriach obiektywnych T700 dzieli mniejszy dystans do mojego umownego punktu odniesienia, niż HD 580. A przynajmniej póki nie popracowałem jeszcze z nimi akustycznie i testuję je w formie wciąż fabrycznej.

Dwa te kierunki na swój sposób łączą K271 MKII, które grając gorzej od T700 i HD 580 P wykazują się strojeniem z jednej strony bardziej monitorowym w deseń Technicsów, a z drugiej z górą nie do końca wyeksponowaną i przypominającą delikatnie to, co swoim kocykiem serwują HD 580 P. To taka trochę ciekawostka, ale też i powód, czemu K271 MKII na nieco zmodyfikowanych, welurowych padach i po recablingu piastują u mnie miejsce przeznaczone na zamknięte słuchawki codziennego użytku.

 

Podsumowanie

Słuchawki pozostawiły po sobie mieszane uczucia, oscylujące wokół rozwiązań zarówno ciekawych, jak i tych mniej. Choć jak najbardziej da się ich słuchać, pozostawiają po sobie wrażenie niedosytu i niewykorzystanego do końca potencjału, a także powtarzalności cudzych błędów konstrukcyjnych, w których choć z jednej strony jasnym jest cel, jaki przyświecał konstruktorom, a z drugiej konsekwencje, jakie w ten sposób wprowadził.

Zaczynając od rzeczy pozytywnych, na pewno należy wymienić użyte materiały i jakość wykonania. Są bardzo dobre, zwłaszcza panele metalowe wycinane metodą CNC. Pojemne pady, wymienne okablowanie i konstrukcja sprawiająca wrażenie bardzo trwałej to także duże plusy. Konfigurowalny pałąk w osi poziomej również. W zakresie dźwięku na plus wymienić mogę dużą klarowność i czytelność, bliskie wokale, zwracanie multum szczegółów, technikaliów oraz scenę na szerokość, a konstrukcja dwuprzetwornikowa dba o to, aby dźwięk był faktycznie po stronie tych czystszych.

Recenzja słuchawek Technics EAH-T700

Z rzeczy negatywnych z kolei, materiały metalowe skutkowały dużą wagą, spokojnie w klasie Audeze. Do tego wyczuwalny docisk do głowy, jedynie przeciętna izolacja od otoczenia, podatność metalowych elementów na uszkodzenia i zarysowania farby i skąpe filtry przeciwkurzowe. W ramach dźwięku, bas mógłby być bardziej obecny, zaś góra o swoją barwę walczy ze zbyt głębokimi padami, które – gdyby były płytsze – sprawdzałyby się lepiej. Konieczne jest przez to trzymanie słuchawek na głowie przez pewien czas zanim zacznie się krytyczne odsłuchy. Natomiast najsłabszym elementem jest nawet nie wybicie sopranowe, o dziwo przyjemniej mimo wszystko zaznaczone niż w HD 800, a bardzo symboliczna głębia sceny i tendencja do spłaszczania przekazu do poziomu jedynie jego odtwarzania, a nie umiejscawiania słuchacza pośród wydarzeń dźwiękowych i tym samym angażowania go całym sobą.

Niemniej mimo faktu, że jest tu na co ponarzekać, pod koniec dnia słuchawki przechylają się na tą bardziej pozytywną stronę i wpisują w gro rozwiązań pokroju Arya albo AP2000Ti. Pierwsze wrażenia miałem bardzo pozytywne ze względu na jakość wykonania i konstrukcję, potem gorsze z racji wygody, mieszane z racji dźwięku, ale im dalej w las, tym słuchawki na mojej głowie dojrzewały i zaczynałem dostrzegać także ich pozytywne strony. Finalnie jedyne, co mi w nich tak naprawdę przeszkadzało, to wygoda (za ciężkie, za mocno uciskające), głębia sceniczna i konieczność wtapiania się padów za każdym razem z racji ich zbyt grubego profilu, aby uzyskać pożądaną barwę góry o większej naturalności.

Słuchawki są do kupienia na dzień pisania recenzji w cenie ok. 3700 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)

 

Zalety:

  • nowoczesna konstrukcja o bardzo wysokiej jakości wykonania
  • rzekomo zamknięte, w praktyce półotwarte i z pojemnymi komorami zapobiegającymi nadmiernemu poceniu się uszu
  • wielowymiarowo regulowany pałąk
  • sprytnie blokowane kable wymienne
  • nawet dobrej jakości nauszniki oraz obicie pałąka
  • neutralno-jasne brzmienie na planie wznoszącym
  • wyczuwalny charakter monitorowy, który może się podobać
  • niezgorsza scena na szerokość
  • bardzo łatwe w napędzeniu

Wady:

  • rzekomo są to słuchawki zamknięte, więc izolacja przydałaby się na trochę większym poziomie
  • przydałby się też mocniejszy bas
  • praktycznie nieistniejąca głębia sceny
  • zbyt głębokie pady tworzą zbyt duży dystans ucha od przetworników i wrażenie nadmiernej jasności
  • konieczność spędzenia na głowie trochę czasu dla lepszego brzmienia i akustyki
  • duża masa wynikająca z użytych materiałów
  • wyczuwalny docisk padów do głowy
  • wrażliwa na zarysowania farba
  • filtry przeciwkurzowe raczej symboliczne

 

Serdeczne podziękowania dla p. Jana za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

 

Systemem odsłuchowym były w tej recenzji:

  • Źródło analogowo-cyfrowe: AF ST-180B, Pathos Converto MKII + Pathos Aurium z lampami 6N23P-EW OC
  • Transport cyfrowy: Xonar Essence STX via COAX (Native ASIO)
  • Słuchawki: AKG K240 MKII, AKG K271 MKII, Audeze LCD-XC, Sennheiser HD 580, Sennheiser HD 800
  • Okablowanie: interkonekty zbalansowane Fanatum Emmoni XLR, interkonekty niezbalansowane AF Signature One RCA, interkonekt cyfrowy AF Signature CX (COAX)
Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *