I tak oto w ostatniej w tym roku recenzji zawitał do nas „król kserokopiarki” i „władca low-endu”, a więc nikt inny jak chiński Superlux. Producent wywołujący swego czasu (zresztą też i nadal) kontrowersje za sprawą kopii popularnych i jednocześnie droższych modeli mainstreamowych autorstwa takich tuz jak Beyerdynamic czy AKG. Są to słuchawki za każdym razem tanie, wręcz kretyńsko tanie, również nie grzeszące jakością wykonania i materiałów, ale mimo to i tak stojących wyżej od standardów ustanawianych przez konkurencyjne modele do tej pory królujące w zadanych przedziałach cenowych. Ostatnimi czasy Superlux zaczyna jednak zrywać powoli z wizerunkiem producenta-kserokopiarki i stara się wprowadzać z całkiem dużym powodzeniem własne pomysły i konstrukcje, również na zupełnie nowe dla siebie obszary. Jedną z takich nowości są HD631 DJ, będące wariantem klubowym regularnego modelu 631, którego poza wersją z mikrofonem o oznaczeniu HMC niestety nie można u nas zakupić.
Dane techniczne
– przetworniki: dynamiczne, zamknięte
– pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
– impedancja: 40 Ohm
– SPL: 101 dB
– kabel: skręcany 3m
W zestawie prócz słuchawek i przewodu:
– adapter jack 6,3mm
– pokrowiec materiałowy na słuchawki
– blokada montażu przewodu
Jakość wykonania i konstrukcja
Pod względem jakości wykonania słuchawki stoją na dobrym poziomie i plasują się identycznie, jak droższy wariant z mikrofonem – HMC631. W gruncie rzeczy nie widzę specjalnego sensu opisywać czegoś dwa razy, toteż krótko stwierdzę, że jest to identyczna konstrukcja i materiały, co HMC. No, prawie identyczna, ponieważ różni się kilkoma raptem elementami:
– wykończeniem i kolorem
Pożądana przy HMC czerń jak widać została zarezerwowana właśnie dla tego wariantu (nie ma innych wersji kolorystycznych), dodatkowo okraszona elementami imitującymi metal. Na tym etapie innych różnic nie stwierdziłem.
– odłączanym przewodem
O tak, tego mi bardzo brakowało w HMC, choć z drugiej strony jest to tam zrozumiałe przez obecność mikrofonu, którego naturalnie w wariancie DJ brakuje. Nie otrzymujemy jednak w zestawie niczego, prócz pojedynczego 5m kabla sprężynowego, a więc sytuacja ma się tutaj tak samo, jak w HD330, z tą jednak różnicą, że tam przewód był na stałe, a tu możemy go sobie wypiąć i wstawić zwykły, dokładnie taki, jaki nam się podoba. Mechanizm jest tu identyczny jak w przypadku EVO, zatem wszelkie okablowanie i klamry pochodzące z tego modelu będą pasowały.
– wielkością nausznic i wygodą
Niestety jest to moim zdaniem najsłabszy punkt nowych Superluxów. Małe nausznice nie pozwalają na sklasyfikowanie słuchawek inaczej niż nauszne. Doliczając do tego docisk okazuje się, że między HMC a DJ jest niebo a ziemia w kwestii wygody i maksymalnego czasu użytkowania bez przerw. Słuchawki pod względem wygody powinny zawsze plasować się priorytetowo w naszym ich postrzeganiu. Powinny same z siebie być tak elastyczne względem swoich nabywców, jak to tylko możliwe. Superlux tymczasem plasuje się w grupie tych słuchawek, które rozmiarowo są „ni przypiął, ni przyłatał” – ani w wydaniu kompaktowym, ani pełnowymiarowym. Do tego nausznice są bardziej płaskie i mniej sprężyste, niż może się to wydawać na zdjęciach. W praktyce byłem w stanie wysiedzieć w nich naprawdę krótko, bo ok. pół godziny, a najgorsze jest w nich to, że w zasadzie nic nie można z tym zrobić.
Obawiam się też, że z czasem zaczną twardnieć i wtedy staną się już w ogóle nieznośne, ale póki co jest to tylko moje domniemanie patrząc jedynie po materiale, z jakiego są wykonane. Problem ten dotyczy w gruncie rzeczy chyba wszystkich skóropodobnych nausznic Superluxa i nie tylko jego (AKG K1xx/2xx także), także zanim zacznie się wieszać na słuchawkach psy, warto mieć to na uwadze.
Bardzo prawdopodobna jest możliwość wymiany nausznic na większe i lepiej wykonane, jak np. te z Beyerdynamiców Custom One PRO, jednakże wpłyną one na brzmienie, jestem tego całkowicie pewien. Czy i jak, niestety trudno jest mi stwierdzić, gdyż z oczywistych względów słuchawkom takiego nausznicowego kung-fu zrobić nie mogłem, jedynie stwierdzam więc że taka możliwość jest i może uratować Wam uszy.
No dobrze, pomarudziłem, poczepiałem się, stwierdziłem, że mamy na uszach słuchawki trochę niewygodne. Połowę oceny tym samym mamy już za sobą, więc czas dać tym słuchawkom możliwość popisania się brzmieniem – może tutaj będzie jakkolwiek lepiej.
Brzmienie
Pozwolę sobie przypomnieć, że zanim położyłem ręce na wariancie DJ, udało mi się uczynić to na modelu HMC wyposażonym w mikrofon. Było tam nieco inne wykończenie, inne pady i kierowanie w zupełnie inny obszar kliencki i jedynie brzmienie pozostawało znakiem zapytania. Już teraz mogę powiedzieć, że zarówno HMC631 jak i HD631 DJ to dwa mocno różniące się dźwiękowo od siebie modele. Czym konkretnie? O tym niżej.
Jak zawsze idziemy po mojemu przez brzmienie i rozbijamy się o bas. W sumie to stajemy przy basie, ponieważ jest tu najbardziej dominującym zakresem tonalnym. Nie jest to bas podobny do HD330, nie jest to też tym bardziej poziom zabasowienia jak w EVO, z którym jednak po drodze mu z nacechowaniem tonalnym. Bas jest tu pełny, podkreślony od samego spodu, mocny. Jeśli dla kogoś charakter linii basowej w produktach Superluxa cały czas pozostawiał nieco do życzenia i jeśli ktoś szukał u nich słuchawek grających oddolnie, ale między modelami HD330 i HD681 EVO z nakierowaniem sposobem realizacji basu na EVO, to właśnie znalazł. Nie brak mu wygaru, ale nie ma w nim „EVOwego” przesadyzmu, ani też sporadycznej twardości z HD330. Mimo, że nie jestem specjalnym fanem słuchawek basowych, to muszę przyznać, że wydźwięk linii basowej jest przyjemny i trafia w mój gust.
Średnica trzyma się jakby nieco w cieniu pozostałych zakresów i w ramach swojego wyższego zakresu notuje wyraźną syntetyzację, wprowadzenie wrażenia pudełkowatości dźwięku, metaliczności. Nie czuje się tego w przypadku utworów elektronicznych, ale dosyć szybko dochodzi do nas w każdym innym. Podejrzewam, że model DJ był specjalnie strojony na potrzeby muzyki właśnie elektronicznej i przy całej swojej sygnaturze zachowuje się w wielu miejscach jak zamknięte AKG K240 Studio/MKII z mniejszą i o wiele bardziej cywilizowaną sceną, o której zaraz powiemy sobie więcej.
Tak czy inaczej średnica zachowuje się tutaj z typowym dołkiem oraz cofnięciem wyższych swych partii, które to potęgują w nich wspomniane wrażenie. Dla porównania w EVO jest bardziej wyrównana, w HMC już w szczególności, także trzeba mieć tu bardzo duże baczenie na materiał, jaki będzie na tych słuchawkach odtwarzany.
Góra z kolei jest całkiem pozytywnym bohaterem naszego spektaklu – podkreślona, jaśniejsza niż w HMC, świetnie zgrywająca się ze wspomnianą elektroniką, aczkolwiek brakuje jej trochę wyrafinowania, z którego nie mogę wysnuć pod ich adresem specjalnej przywary – przez cenę. Zamiast tego powiem, że słuchawki w tej cenie potrafią nią pobłyszczeć, fakt że kosztem wspomnianej cechy, ale większość osób naprawdę nie będzie narzekała. W HMC nie czuło się tego, bowiem góra robiła kroczek w tył i nie wysuwała się na dalszy plan. Tutaj zaś strojenie jest takie a nie inne i akurat pod ten cel górne rejestry są w dosyć dobrej pozycji.
Scena również przypomina mi typową dla tego przedziału cenowego sytuację grania eliptycznego, szerzej niż głębiej. Podkreślenie górnych rejestrów nie wpływa tu na jednoczesne podkreślenie przestrzenności i rozmiarowo jest ona przynajmniej taka sama, jak w HMC, żeby nie powiedzieć, że nawet nieco mniejsza, mniej przestronna. Lokalizacja źródeł pozornych przychodziła mi jakoś swobodniej w wersji „dla graczy”, ale wpływ na to mogą mieć tu większe pady i inny sposób kreowania akustyki wewnątrz muszli słuchawek. Po prostu wygodniej pracowało mi się ze sceną HMC, w DJ jest ona „typowa”, zwyczajna, nie zwracająca na siebie specjalnej uwagi w niestety trochę negatywnym tego słowa znaczeniu.
W tym kontekście nie jestem jednak zaskoczony, ponieważ jest to typowy scenariusz dla słuchawek budżetowych. Tam na ogół problemy ze sceną zawsze występują i poprawnych w tym względzie słuchawek ze świecą szukać. Ludzie jednak wciąż latają z językami po forach i artykułach szukając czarnych koni, scenicznych perełek, które jeśli już mogą się czymś pochwalić, to sceną szerszą niż głębszą, jednocześnie z ubytkiem konsystencji na jej środku. Także niestety w jedną stronę źle, a i w drugą będzie niedobrze i wyzwolić się z oków złapanej za gardziel sceny będzie można tylko przy mocniejszym potrząśnięciu sakiewką. Jeśli ktoś szuka w HD631 DJ zatem przeogromnej sceny, rozczaruje się. Jeśli nie zwraca na nią jednak większej uwagi, ponieważ nie jest jego priorytetem, to znajdzie ją na spokojnie akceptowalnym dla siebie poziomie.
Nie ma tu więc mistyki, ani też sensu na silenie się specjalnie na Bóg wie jakie opisy końcowe – HD631 DJ to na moje uszy skrzyżowanie modelu HD681 EVO z HMC631 na planie „V” w wydaniu strojonym i dostosowanym specjalnie pod muzykę elektroniczną. Tyle w telegraficznym skrócie. Z jednej strony pozostawiają po sobie dosyć pozytywne wrażenie przez wzgląd właśnie na wspomniany gatunek, jednocześnie w mniejszym bądź większym stopniu kapitulując w innych, od których producent wyraźnie w tym modelu stroni. Superluxowe DJki to zatem produkt stricte dedykowany, sprawdzający się najlepiej w określonych warunkach, niestety jednocześnie kosztem szeroko pojmowanej uniwersalności.
Zastosowanie
Słuchawki mają szansę najlepiej sprawdzić się nie tylko w roli funowej pary do muzyki elektronicznej, ale też jako sprawny i nierzucający się w oczy model miejski ze względu na jeszcze jako tako kwalifikującą się do tego izolację od otoczenia. Nie biją pod tym względem modeli kompaktowych pokroju K518 czy DTX501p, ale od biedy się do takiej roli nadają. W przypadku faktycznego użycia ich do zastosowań miksujących, niestety we znaki daje się bardzo mocno brak systemu odchylanych muszli na kształt wspomnianych K518 i ich 3D-Axis. Obawiam się, że część osób może nie być w stanie im tego darować.
Znacznie gorsza sprawa ma się w zakresie doboru odpowiedniego źródła, ale nie w sensie napędu, gdyż tutaj problemu w zasadzie nie ma, ale najlepszej synergii. To model wyspecjalizowany w konkretnej dziedzinie i bardzo trudno jest zrobić z nim coś, co całkowicie przeczyłoby jego charakterowi i przeznaczeniu. Podczas żonglowania różnymi źródłami efekty były czasami gorsze, czasami lepsze, ale wciąż oscylujące wokół zadanej im przez Superluxa domeny. Chyba jednak jasne, odbasowione i przestrzenne układy miałyby z nimi szansę na najlepsze efekty oraz cokolwiek z EQ. Pod żadną typową w swoim wyobrażeniu lampę bym ich nie podpinał – nie ta klasa, aby takie zakupy miały jakikolwiek większy sens, nie widzę go zresztą w żadnych zakupach powyżej 500 zł, a i te są dla mnie pod te słuchawki nieco nad wyraz i usprawiedliwione tylko wtedy, gdy słuchawki zakupiliśmy wcześniej i naprawdę je lubimy.
Podsumowanie
Zazwyczaj produkty Superluxa są oceniane – również i przeze mnie – wysoko, jednakże w przypadku modelu DJ sprawa ma się trochę inaczej, niż w typowym takim scenariuszu. Tym razem słuchawki nie chwyciły mnie jakoś szczególnie za gardło, do tego nie biją kolejnych rekordów opłacalności na papierze oraz sumarycznie już po przeprowadzeniu odsłuchów. Są to grające funowo słuchawki zamknięte o przeciętnej wygodzie i zwyczajnej scenie, które ze względu na swoje nieco metaliczne granie nadają się głównie do muzyki elektronicznej. Mimo pewnych wad znacznie ciekawsze i tańsze były od nich HD330, jak również grające spokojniej i naturalniej HMC631. HD631 DJ jest zatem tylko wyspecjalizowaną wariacją na temat oryginalnego modelu 631, którego z nieznanych mi powodów nie można kupić, a szkoda, bo jeśli byłoby to tańsze brzmienie od HMC z identycznym jak one charakterem, to byłoby wyśmienicie. DJ zaś są po prostu odskocznią w konkretnym kierunku i tak też trzeba na nie patrzeć. Osobiście nie podchodziłbym też do nich na poważnie bez prób wymiany nausznic, ponieważ poziom wygody wcale nie jest specjalnie większy od K518, które w tej samej cenie w zastosowaniach DJ-skich sprawdzą się moim zdaniem lepiej, chociażby przez ogromnie przydatny 3D-Axis, którego temu modelowi wyraźnie brakuje. Dopiero po wymianie nausznic więc może coś z nich się wyłonić sensownego, ale to z drugiej strony podkręca koszta – i koło się zamyka.