Recenzja słuchawek RuneTune RT-830X

RuneTune to marka słuchawek wytwarzanych przy współpracy z doskonale znaną marką ISK dla jej dystrybutora, firmy Techbringer. Jest to kompletna nowość na naszym rynku, choć trudno mówić o zaskoczeniu wizualnym, jako że producent oparł się na jednym z bardziej popularnych moldów plastikowych, by zaoferować finalnie produkt w bardzo przystępnej cenie 250 zł. Sprawdźmy sobie więc co tam w środku piszczy i jeśli piszczy, to na jakich częstotliwościach.

Recenzja jest owocem płatnej współpracy z właścicielem marki RuneTune, firmą Techbringer Piotr Gawrysiak, która podesłała niniejszy sprzęt celem wykonania rzeczywistych testów użytkowych i pomiarów. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.

Recenzja słuchawek RuneTune RT-830X

Wykonanie i konstrukcja

Widząc te słuchawki, zapewne większość (potencjalnych) użytkowników powiedziałaby, że skądś już kojarzy na oko ten model. A bo i owszem, producent postanowił oprzeć się jak pisałem na „szkielecie” dosyć popularnego modelu OEM, który w przeróżnych wydaniach łączy w sobie w zasadzie te same elementy:

  • pałąk obity materiałem skóropodobnym z dosyć miękkim wypełnieniem,
  • plastikowe łączniki końcowe przytrzymujące obicie,
  • metalowe wysuwy regulacyjne z podziałką,
  • plastikowe widełki muszli z czytelnymi napisami LEFT / RIGHT,
  • owalne muszle plastikowe z delikatnym skręceniem na wzór ATH-M50x,
  • kabel poprowadzony jednostronnie,
  • umiarkowanie głębokie muszle, również na wzór ATH-M50x.

Powoduje to bardzo łatwe przyklejenie im łatki „ot kolejnych klonów” i machnięcie lekceważąco ręką. Tymczasem nie wszystkie te modele są realnie klonami w 100%. Często jest to tylko wspólna względem siebie obudowa, ale to nie ona przecież nam finalnie zagra (co najwyżej weźmie udział), a przetwornik. A tu już z kolei oczy nie widzą, czy jest to jednostka będąca również „skserowanym” driverem z oryginalnego projektu OEM, czy może to właśnie tu producent zaalokował budżet. Na obudowę wydaje się wówczas drobne kwoty, bo tyczące się jedynie dopasowania wizualnego elementów wokół identyfikacji, aby jakkolwiek się odróżnić od tuzina podobnych modeli. No i pudełko. Rzadziej akcesoria/kable/gniazda. Plastikowe odlewy (moldy) są natomiast najdroższe i ich zmiana najbardziej kosztowna, tudzież wymuszająca potężny wolumen w zamówieniu, aby jakkolwiek się to opłacało.

Recenzja słuchawek RuneTune RT-830X

Dlatego też jeśli kiedykolwiek zastanawialiście się dlaczego producenci tak bardzo oszczędzają np. na kablach słuchawkowych (często natrafiałem na takie pytania), to m.in. właśnie dlatego. Jeśli do słuchawek za 195 zł doda się kabel powiedzmy za 5 zł, uzyskując produkt za 200 zł, to co szkodzi producentowi dać jakiś lepszy i trwalszy za 25 zł i zrobić z niego 220? W przeliczeniu jednostkowym wydaje się to kwestią groszową, ale jeśli producent zamawia w fabryce dajmy na to 1 000 sztuk, to 1000 x 200 = 200 tysięcy złotych. 1000 x 220 to już 220 tysięcy. Mówiąc kolokwialnie, musi więc wyłożyć ekstra 20 badyli tylko dlatego, żeby kabel przeżył u nie dbającego o słuchawki użytkownika 1,5 roku, zamiast tylko roku. Jeśli tylko nie jest to kabel na dziwnym wtyku lub ze specyficznie umiejscowionym gniazdem w słuchawkach, użytkownik sam może zdecydować o jego wymianie we własnym zakresie na co tylko chce. Toteż nie inwestuje się w to, a zamiast tego przesuwa się budżet na kolejny model, albo jakieś prace rozwojowe, sample u kolejnego podwykonawcy w innej fabryce itd.

Recenzja słuchawek RuneTune RT-830X

W przypadku RuneTune, skoro już o trwałości wspomniałem, nie widzę na szczęście miejsc z potencjalnymi problemami natury wytrzymałościowej. Oczywiście, to rzecz martwa, wszystko może pęknąć „bo tak”, ale nic się u mnie nie działo złego, kable wydają się być przyzwoite i nie odstające od fabrycznych od AKG K240/K271, słuchawki też nie klekoczą, nie wykręcają się dziwnie w rękach, nie skrzypią, że aż jestem przyznam pod wrażeniem. Standardowo zdarzają się natomiast drobne ślady na krawędziach plastików i ostrzejsze krawędzie. Poza tym nic szczególnego nie zauważyłem takiego, co byłoby godne wzmianki jako jakiś słabszy punkt programu.

Recenzja słuchawek RuneTune RT-830X

Izolacja i wygoda finalnie zależeć będą od kształtu i wielkości głowy/uszu, ale słuchawki w obu rzeczach wypadają przynajmniej dostatecznie dobrze. Izolacja jest na tyle w porządku, że odetnie większość drobnego szumu tła, przytłumi część dźwięków, ale najbardziej zyskuje podczas odtwarzania muzyki rzecz jasna. Wygoda natomiast jest taka, że słuchawki czuć na głowie, gdyż mają solidy docisk, ale nie powoduje on u mnie dyskomfortu. Bardziej ciśnięta jest moja głowa aniżeli uszy. Obicie pałąka jest za to super i tutaj nie czuję kompletnie wagi słuchawek, która nie jest spora i wynosi tylko 280 g. Całość nacisku wypada bardziej na same muszle, powodując świetne trzymanie się słuchawek na głowie i nawet gwałtowne szarpnięcia prędzej zniszczą gniazdo w słuchawkach, aniżeli zerwą je nam z głowy. To można zmienić próbując rozgiąć słuchawki, jako że ich pałąk jest metalowy i tym samym powinno to poprawić wygodę, jeśli docisk będzie zbyt duży. Tak samo dzieje się u Beyerdynamica i tak samo polecam taki myk użytkownikom np. DT990, jeśli ci nie chcą czekać, aż słuchawki po 2-3 latach same się „rozejdą” i dopasują do ich głowy.

Recenzja słuchawek RuneTune RT-830X

Teraz nieco o wnętrzu. Sercem słuchawek są dynamiczne przetworniki zamontowane pod kątem, o membranach 45 mm i czułości 99 dB (+/- 3 dB), które przy tylko 32 Ohmach bardzo łatwo napędzić (moc znamionowa to w ich przypadku 300 mW, choć maksymalnie przyjąć mogą nawet i 1,5 W, choć naturalnie tylko przez chwilę i tylko w teorii). W ogóle takiej mocy realnie nie potrzebują i „pójdą” naprawdę ze wszystkiego, wliczając w to układy zintegrowane na płytach głównych komputerów. Nie ma więc bezpośredniej potrzeby stosowania wzmacniaczy słuchawkowych pełnowymiarowych, a każdy taki zakup raczej będzie tu wyłącznie oznaką nerwicy właściciela (lub chęcią zniszczenia sobie słuchu nadmierną głośnością) niż realną chęcią poprawy czegokolwiek. Choć oczywiście jeśli układ zintegrowany jest naprawdę słabej jakości i ma słaby stopień wyjściowy (np. VIA VT1706S), wówczas nie wzmacniacz, a nawet tania karta dźwiękowa wewnętrzna, da nam to czego potrzebujemy. Choć z drugiej strony, paradoksalnie to właśnie na VT1706S słuchawki grały mi absolutnie rewelacyjnie, z racji tego że odchudzone zostało od dołu pasmo przenoszenia (o tym za chwilę). Sam zakres tenże, określony został przez producenta na 12 Hz do 25 kHz, a więc grubo poza realnym zakresem słyszenia ludzkiego słuchu.

Recenzja słuchawek RuneTune RT-830X

W zestawie znajdziemy dwa kable odpinane: prosty kabel 3 m z gwintem na nasadkę pod standard 6,3 mm oraz spiralny 1,5 m z możliwością rozprężenia do 4 m. Na nim wspomniana nasadka się już znajduje. Generalnie więc standard, ale przez wzgląd na bardzo niską cenę (ok. 250 zł), bardzo mile widziany.

 

Opis dźwięku

Słuchawki można opisać najłatwiej i najprościej jako lekko ocieploną V-kę z tendencją spadkową. Oznacza to, że słuchawki mają zarówno wybicia na basie, jak i sopranie, ale bardziej dominują te pierwsze, podczas gdy te drugie – wraz z całym charakterem słuchawek – wydają się być słyszalne zza delikatnej warstwy bezpieczeństwa (damping).

Powoduje to, że słuchawek RuneTune słucha się długo i przyjemnie, bez uczucia zmęczenia dźwiękiem lub jego zbytniego zamulenia. Aczkolwiek to że dźwięk jest w istocie wolniejszy jest faktem i czuć będzie to najmocniej posiadacz migrujący ze słuchawek jednoznacznie jasnych i szybkich. W rzeczywistości nie jest to aż taki duży kontrast i słuchawki definitywnie są jaśniejsze od takich np. HD 650 czy HD 580. Albo może przede wszystkim 580.

Tonalnie powiedziałbym, że najbliżej im do K240 MKII i niech to funkcjonuje tu za komplement. Oczywiście nie oznacza to znaku równości. Na ich tle będą bowiem miały swoje mocniejsze i słabsze strony.

Zaczynając od basu, mamy tu fajny, całkiem mocny bas z dobrym o dziwo zejściem. Nie jest to typowy „tłuczek do mięsa”, ani przebrzmiały średniobasowiec, ani stukanie wyższym basem którego nie znoszę, a faktycznie coś co gra i to z niezłym wygarem oraz jakością. Słuchawki trzeba mocno za ten punkt programu pochwalić, bo naprawdę punktują tu ładnie i na twarzy przysłowiowy „banan” przy mocniejszych basowo utworach sam się co rusz pojawia.

To jest też właśnie jeden z tych mocniejszych punktów programu na tle wspomnianych K240. Jeśli ktoś od wiek wieków narzekał na niski bas w AKG, że słuchawki te nie mają aż tak dobrego zejścia, że bas się tam pojawia w sumie głównie od średniego podzakresu, w RT-830X będzie miał serio czego posłuchać.

No dobrze, a co tam w średnicy słychać? Słuchawki reprodukują średnicę w nieco zdystansowanej postaci od użytkownika, w formie już będącej ocieploną. Wokaliści brzmią przez to jakby śpiewali do mikrofonów z zauważalną filtracją przeciwwiatrową, która odbieram im przez to trochę świeżości i zwiewności w głosie. Z jednej strony wpływa to na dźwięk paradoksalnie korzystnie, bo dociąża głos, obniża go trochę i niweluje jakiekolwiek sybilanty, ale z drugiej strony sprawia wrażenie przez wspomniane oddalenie, że redukuje się angaż. Słuchacz nie ma przez to wrażenia, że wokalista śpiewa do niego, a raczej że jego głos jest odtwarzany, mechanicznie i w stronę sali, a nie ku nam. Z drugiej strony nie jest to wrażenie przemożne i wciąż spokojnie ratujące się od określenia, że są to słuchawki ciemne i zamulone. Wrażenie to potęguje się wraz z mocą sygnału źródłowego, przez co jak na ironię lepiej radziły sobie na lżejszych i tańszych źródłach oraz sprzęcie przenośnym. Moje uwagi płyną tutaj też bardziej z punktu odniesienia, jakim się posługuję, a którymi są modele o wyrównanym i jaśniejszym usposobieniu.

A skoro już o tym mowa, w tym teście za takowe pary służyły prócz wspomnianych K240 MKII również i drugie K240, ale tym razem Sextett MP po specjalnym przysposobieniu ich akustycznie do roli solidnego punktu odniesienia. Były też K240 DF z welurami i po podobnym potraktowaniu. Ale uznajmy, że głównym rywalem RuneTune były MKII, które nadal były od nich mniej basowe i jaśniejsze, mimo że to słuchawki generalnie idące już powoli w stronę ciepłoty.

I tak też przechodząc płynnie do sopranu, RuneTune oferują górę z jak pisałem kilkoma wybiciami, które nadają im fajnego ataku i detaliczności, a które są wciąż osadzone na opisywanym wyżej fundamencie ocieplonego i bezpiecznego grania. Specjalnie na potrzeby recenzji, część odsłuchów wykonywałem w późnych godzinach nocnych w stanie zmęczenia, które w naturalny sposób u każdego człowieka wyostrza wrażliwość na niektóre tony. I choć K240 MKII były równiejsze, świetnie mi się w nich siedziało, tak też czyniły to RuneTune. Z tą różnicą, że w tych pierwszych – mimo również bycia modelem z odpinanym kablem jednostronnym – nie uświadczyłem problemów z balansem kanałów (o tym za moment).

Finalnie na samym końcu pozostaje się nam scena. Słuchawki grają na planie mocno rozbudowanej elipsy, mającej wychylenie na boki (oś lewo-prawo). Głębia jest natomiast zauważalnie zredukowana i to mimo faktu, że wokaliści są od nas jak pisałem w pewnej części odsunięci. Okazuje się, że nie idzie za tym wrażenie trójwymiarowości, gradacji głębi na osi przód-tył, a co poczytuję w ocieplonej górze. To zresztą częsta konsekwencja takiego strojenia. W zamian za to, słuchawki próbują nam taki stan rzeczy mocno zrekompensować wspomnianą szerokością, która w istocie jest powyżej przeciętnej i w większości utworów będzie robiła świetną robotę.

Recenzja słuchawek RuneTune RT-830X

Tak więc nie jest źle. Bas jest bardzo fajny, średnica ujdzie, sopran jest w porządku i ma swoje walory. Najważniejsze dla mnie w takich słuchawkach jest przede wszystkim koherencja sopranu z resztą (jest zachowana) i barwa (jest w porządku). Ilość informacji w sopranie jest w RuneTune trochę zredukowana, ale słuchawki same przez to zachęcają do głośniejszego słuchania i jeszcze mocniejszego basu uzyskiwanego w ten sposób. Nie mówiąc o tym, że ułatwia im to bardzo dobra napędzalność. Jak na ironię, słuchawki najlepiej zagrały mi jak pisałem z „odchudzającej” tonalność VT1706S, która niwelowała większość ciepłoty i sprawiała, że słuchawki świetnie się wyrównywały. Niemniej z tego samego powodu, komputer który posiada ten układ, ma zamontowaną na stałe kartę dźwiękową, gdyż o ile z takimi słuchawkami gra to bardzo fajnie, obok K240 MKII posiadam już tylko HD 580 z takich cieplejszych słuchawek.

Choć więc na słuchawki łatwo machnąć ręką widząc po raz setny ten sam pałąk, taką samą konstrukcję, któryś już z kolei brand, w rzeczywistości nie jest to tak, że za każdym razem zmienia się tylko znaczek. Oczywiście może tak być, ale być równie dobrze nie musi. Słuchałem już podobnych konstrukcji i mogę zaręczyć, że po zetknięciu się z większością z nich, doznalibyśmy odruchów wymiotno-konwulsyjnych, aby jakoś tak obrazowo i konkretnie to przedstawić. W przypadku RuneTune miło jest mi więc zakomunikować, że pomysłodawca stojący za tym projektem nie poszedł na łatwiznę, a faktycznie wykonał pracę kreatywną (akustyczną) i nad dźwiękiem popracował, wyciągając z nich na tyle dużo dobra, że jak widać było musiałem sięgać po słuchawki wciąż tanie, ale jednak utytułowane, aby mieć możliwość odniesienia się. W pierwszej chwili większość osób pewnie nie zwróciłaby na to uwagi, a przynajmniej ta, która nie zawraca sobie głowy takimi konstrukcjami i nie jest chętna ani na zakup obrzydliwie już oklepanych AKG z serii K2, czy równie obrzydliwie oklepanych chińskich słuchawek opartych na tej samej ramie i konstrukcji. A jednak te pierwsze wciąż są używane w rozgłośniach radiowych, w studiach nagraniowych, nota bene tych samych z których potem użytkownicy z Susvarami czy Orfeuszami rozpływają się co do jakości nagrań, słyszanych detali i ogólnie podniosłych doznań z cyklu „co artysta miał na myśli”. Pamiętać należy że słuchawki to tylko przedmiot, tylko narzędzie, mogące pełnić rolę równie dobrze bazy pod stworzenie czegoś nowego, innego, lepszego (albo gorszego). Takie też wrażenie pozostawiły po sobie RuneTune – że ktoś uznał wzięcie popularnej konstrukcji OEM i dopracowanie jej akustycznie za najsensowniejsze. I w istocie jeśli tak było, to cel moim zdaniem został osiągnięty. Jeśli nie było to zamiarem, to w sumie też fajnie że udało się strzelić w ciemno strojeniem całkiem nieźle.

 

Pomiary

Po zakończeniu odsłuchów subiektywnych, przejdźmy sobie na spokojnie do pomiarów obiektywnych. Na pierwszy ogień, wykres pasma przenoszenia:

Pomiary słuchawek RuneTune RT-830X

Czyli nie miałem omamów słuchowych. Tonalność wygląda bardzo podobnie do tego co opisałem subiektywnie, czyli tendencję spadkową wykresu ku ciepłocie sopranu, a jednocześnie z wybiciem w tamtym rejonie, które daje podobny efekt co na ZE8000. Dołka tonalnego w 5,3 kHz nie czułem, za to szczyt w 6,7-6,8 kHz już tak i to on podkręcał wrażenie detaliczności, ładnie rekompensując ocieplenie i nie pozbawiając dźwięku szczegółowości.

Pomiary słuchawek RuneTune RT-830X

Zniekształcenia wyglądają na pierwszy rzut oka mało obiecująco, ale w praktyce, największe zanotujemy głównie na basie i nie będzie to nawet 10%. W punkcie 100 Hz jest to poniżej 5%, a w punkcie kontrolnym 1 kHz, dla którego zbierane są wszystkie dane, mamy 1,13%. Czyli okolice bardzo dobrego wzmacniacza lampowego. W tej klasie cenowej jest to bardzo dobry wynik.

Pomiary słuchawek RuneTune RT-830X

Impuls również wygląda bardzo dobrze, gdzie membrana stabilizuje się w dużej mierze już po połówce milisekundy. Znów: w tej cenie? Bardzo w porządku. Widziałem droższe dokanałówki które miały znacznie gorszą odpowiedź impulsową, a mówimy tu o budżetowych pełnowymiarach.

 

Dziwne przesunięcie balansu

Niestety podesłany egzemplarz RuneTune posiadał problem przesunięcia balansu dźwięku na prawy kanał. Przesunięcie nie było jakieś katastrofalne, ale jednak wyczuwalne. I co ciekawe miało miejsce na stronę pozbawioną gniazda, a więc nie jak u Beyerdynamica czy AKG na przetwornik dominujący z racji egzystencji kabla po lewej stronie i sposobu jego połączenia. Na tego typu rzeczy jestem osobiście mocno wyczulony ze względu na wieloletnie perypetie z takimi problemami w swoich własnych słuchawkach, głównie właśnie zabytkowych AKG, często spowodowanych wiekiem, deformacjami, zużyciem materiałów, nieprawidłowym użytkowaniem (np. zużytą regulacją po jednej stronie, co w połączeniu z olewaniem tego problemu przez poprzednich właścicieli powodowało zmianę geometrii prętów przy nierównomiernym docisku na przestrzeni lat) itd. Tu natomiast mówimy o nowej sztuce wprost z pudełka.

Recenzja słuchawek RuneTune RT-830X

Okazało się po bliższych oględzinach i pomiarach, że winne całemu zamieszaniu były pady, które nie były równe na głębokość. Co warto nadmienić, w RT-801X również występował ten sam problem, również na prawą stronę i również z różnicą w padach. Wymiana padów, a raczej zamiana ich między stronami, bardzo mocno zredukowała problem, a miejscami praktycznie go wyeliminowała. Dlatego jeśli ktoś z użytkowników miałby od nowości problem tego pokroju (nie tylko z opisywanymi słuchawkami, ale w ogóle), od razu niech patrzy na pady i sprawdzi czy oba mają taką samą objętość. Im mniejsza, tym ucho bliżej przetwornika. A im bliżej, tym wrażenie większej głośności lub nawet zmiany tonalności na jedną stronę.

 

Czy warto kupić RuneTune RT-830X?

Słuchawki teoretycznie całkiem dobrze się prezentują. Ergonomia nie jest najgorsza, słuchawki dosyć dobrze leżą na głowie, do tego odpinany kabel, miękkie pady i obicie pałąka oraz niska masa. Jedynie miejsca na uszy mogłoby być trochę więcej, ale niechybnie odbiłoby się to na dźwięku. Dźwiękowo także jest o dziwo sensownie, z dobrym basem, akceptowalną spokojnie średnicą, detaliczno-ciepłą górą i mocną sceną na szerokość. Jedynie głębia sceny jest taką rzeczą, do której można się uniwersalnie przyczepić. Pomiary też wypadają nie najgorzej, wskazując na dużą koherencję i solidne parametry przy ekstremalnie niskiej cenie.

Recenzja słuchawek RuneTune RT-830X

Tak naprawdę jedyną poważniejszą wadą było dla mnie przesunięcie balansu na prawą stronę, a czemu winnymi okazały się nierówne pady od nowości. Słuchawki dopiero trafiają na rynek, więc na pewno przechodzą etap wieku dziecięcego i takie problemy powinny być dosyć szybko usunięte. Być może jest to kwestia transportu, np. przechylenia słuchawek na jedną stronę w trakcie magazynowania itd.

Jeśli pominąć tenże aspekt, słuchawki można polecić jako przyjemnie grające i przede wszystkim strojone z głową, czego w wielu innych podobnych modelach innych marek notorycznie mi brakuje. Tu celowanie jest bardziej w nocnych użytkowników, fanów cieplejszego brzmienia w stylu HD 650 oraz miłośników outdoorowych wojaży, gdzie takie cieplejsze strojenie sprawdza się najlepiej.

 

 

Ostatecznie daję więc rekomendację RT-830X jako słuchawkom bardzo przemyślanym, tanim i dającym osobom szukającym przyjemnych, nieofensywnych tonalnie słuchawek realną budżetową opcję do wpisania na swoją listę zakupową.

 

Zalety:

  • lekka konstrukcja i obrotowe muszle ułatwiające czyszczenie
  • miękkie obicie i zdejmowalne pady
  • odpinane kable
  • metalowy pałąk
  • przyjemne i nienachalne brzmienie
  • niezły bas
  • bardzo dobra scena na szerokość
  • duża koherencja w dźwięku
  • dobrze sprawdzające się na słabszych źródłach i outdoorowo
  • bardzo łatwe w napędzeniu
  • atrakcyjna cena

Wady:

  • wyczuwalny docisk do głowy, choć da się to zniwelować rozginaniem pałąka lub daniem się słuchawkom wyrobić na osi czasu
  • głębia sceny mogła być lepsza
  • odjąłbym nieco ciepła na wokalach (pomaga synergia z torem)
  • nierówne wypełnienie padów, powodujące na początku efekt przesunięcia balansu na jedną stronę
Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *