MrSpeakers x Massdrop Ether CX – recenzja słuchawek planarnych

MrSpeakers Ether CX to bardzo intrygujący model. Z dotychczasowych rozmów z niektórymi użytkownikami wyłaniał się obraz słuchawek bardzo ciekawych, intrygujących, grających znacznie lepiej od otwartego wariantu Flow, a także będących świetną alternatywą dla LCD-XC, bo wygodniejszą i lepiej brzmiącą. Niewątpliwie bardzo kusząca zatem opcja. Sprawdzam zatem, przy ogromnych podziękowaniach dla p. Krzysztofa, co w Etherach CX ciekawego nam zapiszczy.

Recenzja słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Dane techniczne

Dane cytowane wprost ze strony produktu w serwisie Drop (Massdrop):

  • Drivers: V-Planar planar magnetic, matched +/- 1.5 dB 30 Hz–5 kHz
  • Headband: NiTinol memory metal
  • Ear cups: Carbon fiber
  • Ear pads: Japanese protein leather, removable
  • Impedance: 23 ohms at 1 kHz
  • Input sensitivity: 92 dB at 1 mW
  • Noise isolation: -20 dB at 1 kHz, -40 dB at 6 kHz (per InnerFidelity)
  • Input connector: Hirose 4-pin
  • Cable: DUMMER 4-pin XLR, 6’5″ (2 m) long

Cena na dzień pisania recenzji: 750 USD (na dzień publikacji przecena na 700 USD z 900 USD)

 

Wykonanie i konstrukcja Etherów CX

Słuchawki są niczym innym jak zamkniętym wariantem modelu otwartego, do tego oferowanym przez serwis (Mass)Drop. Model nie różni się kompletnie niczym poza zamkniętością (i oczywiście brzmieniem). Konstrukcja jest lekka i o dziwo bardzo wygodna mimo niespecjalnie głębokich padów. Słuchawki ważą jedynie 372 g. To połowa tego, co moje XC i czuć to bardzo wyraźnie, niemalże aż do zazdrości. Widać, że producent zoptymalizował swój produkt tak, aby spędził jak najwięcej czasu na głowie słuchacza bez przykrych dla niego konsekwencji.

Recenzja słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Niemniej Ether CX to słuchawki, do których trzeba się przekonać. Na wielu płaszczyznach. Jedną z nich jest system regulacji pałąka, będący dla mnie osobiście najbardziej irytującym elementem słuchawek. Nie konektory, na które część osób lubi do dziś narzekać, nie kwestie wygody, które akurat w tym przypadku są bardzo w porządku i słuchawki w żadnym razie nie sprawiały mi kłopotów, będąc dwakroć lżejszymi od XC i o czym to fakcie mogę tylko jako ich użytkownik pomarzyć, a właśnie system regulacji pałąka i może ogólnie sam pałąk.

Recenzja słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Przede wszystkim opaska zamocowana jest na dwóch bloczkach, które nie mają żadnego normalnego systemu regulacji, a zamiast tego przesuwają się swobodnie po pałąku złożonym z dwóch cienkich pręcików. Redukcja wagi z jednej strony, plus, ale kosztem ergonomii i stabilności, minus. Wielokrotnie zdarzało mi się mieć problem z prawidłowym ustawieniem opaski względem swojej głowy nie tylko przed założeniem, ale w trakcie i po, bowiem potrafiła się przesunąć z jednej tylko strony według własnego widzi mi się. Znacznie lepiej czułbym się z jakimś systemem automatycznym albo na sztywno, preferencyjnie tym ostatnim. System automatyczny ma bowiem swoje bolączki, jak np. wyciąganie się elementów elastycznych (AKG) czy określone wady konstrukcyjne (KOSS, Kennerton Magni). Do tego opaska jest przykręcona tylko na pojedyncze śrubki, więc łatwo ją przekręcić. Poza tym pewniej czułbym się z więcej niż jednym punktem jej zaczepienia.

Recenzja słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Na co jeszcze można zwrócić uwagę? Trochę na siłę, ale kopuły lubią się bardzo palcować. Wiadomo, wypolerowane na połysk, urok karbonu. Taki sam problem jest z LCD-XC i być może stąd zwracam na to uwagę, ale na czarnym niestety widać je mocniej.

Recenzja słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Oznaczenia kanałów są mało widoczne, bo wytłoczone na opasce. Znacznie szybciej zorientujemy się po kolorach konektorów oraz ich kącie względem muszli. Przechylenie ich ku przodowi wskazuje odpowiednie ułożenie i kanałowość.

Poza tym nie doszukałem się niczego negatywnego. Nie mam pewności czy są to oryginalne kable, a jeśli tak, na co zresztą wszystko wskazuje, to nie sprawiają jakiegoś złego wrażenia, póki nie weźmie się ich w ręce. Są to proste przewody trzymane razem samym oplotem. Na szczęście w przypadku jakiejś awarii albo sytuacji w której nie wytrzymałbym z nim nerwowo, była opcja na stworzenie własnego okablowania pod ten model, bo konektory posiadałem i posiadam nadal, ale sprzęt dojechał do końca testów na fabrycznym okablowaniu, jakie by ono nie było.

 

Jakość dźwięku Ether CX

Opis w ramach basu zacznę może od pewnej anegdotki związanej z CX-ami. Jest ona jednak na tyle istotna, że w dosyć mocnym zakresie definiuje moje ogólne oddolne zastrzeżenia w stosunku do CXów.

Istnieje bowiem taka zasada w światku audiofilów-recenzentów, że w słuchawkach testowanych nie przesłuchuje się nieznanych albumów, zwłaszcza w celu zakupu. Można bowiem na słuch uzyskać inne rezultaty niż w sytuacji, gdyby był to album (lub utwór) doskonale znany i przesłuchany na setkach innych modeli słuchawek. Jako że na całe szczęście od paru ładnych już lat wykonuję również pomiary słuchawek, a nie tylko i wyłącznie ich odsłuchy, mogę sobie pozwolić na taki „kardynalny błąd” i dać się zaskoczyć słuchawkom których nigdy jeszcze nie testowałem.

W dniu rozpoczęcia pisania recenzji była akurat promocja na dwa albumy z jednego z moich ulubionych wydawnictw. Słuchając sobie jednego z utworów w CX, miałem cały czas oczekiwanie, że zaraz dostanę mocnym basem po uszach, objawi się solidna podstawa utworu, ale jakoś tak to wszystko przeleciało, całe 4 minuty 18 sekund i… nic. Tak płasko trochę jakby. Był to utwór Keosz – Occured.

No dobrze, zdjąłem CX, założyłem XC (jak to śmiesznie wygląda z nazewnictwem między tymi dwoma modelami). I nagle ten sam utwór okazuje się, że jednak ma bas. Mało tego, jest tam cały fundament, na którym zbudowany jest klimat tego utworu. Nawet słychać zniekształcenia sampli. Na CX umknęło mi multum informacji, czekałem na coś, czego mogłem doświadczyć w innych słuchawkach, ale w CX jednak odczuwałem niedobór niskich tonów.

Pomiary słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Oczywiście niskie tony w tych słuchawkach są, co ciekawe sądząc po pomiarach powinny być tak samo mocne jak w rzeczonych XC. Ale w rzeczywistości nie miałem tego wrażenia odsłuchowo, zarówno w tym, jak i pozostałych utworach. Nawet na iSine 10 oraz LCD-i3 po standardowym kablu, czy wielokrotnie tańszych K240 MKII, dawało się odczuć wrażenie mocniejszego basu od CX. LCD-i3 miały – mimo dokanałowego formatu – wyraźnie lepsze zejście, które prędzej przypisalibyśmy do słuchawek właśnie magnetostatycznych aniżeli to, co uzyskalibyśmy z CX. Skąd więc różnica pomiarowa? Mam tu kilka teorii, o których powiem za moment.

Bas CX-ów jest wypłaszczony, bardziej techniczny, nie tyle krótszy, co po prostu szybszy i płytszy. Widać to w 55 Hz, gdzie wchodzimy już w subbas i notujemy ubytek kilku dB. Najbliższe skojarzenia mam tu z K270 Playback, ale proszę mi wierzyć, że nawet tam zejście było lepsze, a do tego ten ich hiper-detal bez namolnego sopranu i przeostrzenia dźwięku. Przy jednak jakiejś swojej anemiczności, słuchawki sprawiały lepsze wrażenie i bardziej utkwiły mi w pamięci. CX z kolei to taki „bas bo bas”, jest bo jest.

Dodatkowo w Etherach CX mam problem z wyróżnieniem basu w jakiś szczególnym rejonie. Jeśli nawet HD800 je prześcigają bardziej dokładnym i selektywnym basem, który wcale przecież nie jest mocny (stąd te „nawet”), to niestety, ale ciężko jest zapamiętać linię basową CX jako coś wyjątkowego. Nie chodzi nawet o poszukiwanie czegoś, czego nigdy się nie słyszało lub co ustanawia nowe standardy. Nawet ułomności K1000 są jakoś tam do przełknięcia, bo słuchawki są bardzo nietypowe i serwują wiele dobra, które skłania człowieka do podejścia bardziej wyrozumiałego i ceniącego sobie wyjątkowość ponad pogonią za perfekcją. Chodzi o to, że CX nie oferują na basie niczego w zamian. K1000 oferują świetny midbas i nadrabiają go w innych rejonach. CX-om się to średnio udaje i ten „brak oferty zastępczej” to rzecz, która przyznam co rusz pojawiała mi się w głowie podczas odsłuchów CX.

Spokój basowy udziela się też i w średnicy. Takie bezpieczne, spokojne granie też ma swoje zalety i atuty, zwłaszcza wieczorem i w nocy. To tutaj bardzo często łapałem się na ich odsłuchach i czyniłem to z nieskrywaną przyjemnością, bo wtedy nawet iSine 20 potrafiły mnie męczyć nieco swoim sopranem, a który przecież nie jest w żaden sposób przesadzony. Ot takie moje przywary w zależności od stanu organizmu, zmęczenia i naturalnie pory dnia (lub nocy). Czasami mam tak nawet z K1000, które jednak lubię w spokojniejszej muzyce w nocy, albo całościowo za dnia.

Ethery mają więc pewną unikatową cechę: grają ni to monitorowo, ni bezpiecznie, ni przyjemnie. CX serwują dźwięk w stosunkowo „płaski” sposób, który eksponuje na pierwszym miejscu średnicę, potem skraje, ale w sposób jednoznacznie nieofensywny.

Producent deklaruje „wygrzewanie się” wkładek akustycznych, co brzmi intencjonalnie w ten sam sposób, w kontekście którego przytaczałem opis jednej z recenzji Pioneerów SE-Monitor 5. Jest to po prostu materiał akustyczny, który nie pracuje mechanicznie wraz z przetwornikiem i nie pełni żadnej aktywnej roli w kształtowaniu dźwięku. Pełni ją jedynie pasywnie, blokując i tłumiąc określone częstotliwości. Takie zjawisko jak „wygrzewanie” wkładek akustycznych więc nie zachodzi i twierdzenie że jest inaczej odbiera moim skromnym zdaniem powagi producentowi.

Ten mówi też o tym, że najciemniejsze wkładki dają najwięcej basu. Prawdopodobnie wynika to z dużej głośności, ponieważ bas, o ile pomiarowo jest go dużo i równo, to jak pisałem nijak ma się do odsłuchów. CX zaczynają lepiej radzić sobie dopiero na większych głośnościach i tam legitymują się nieporównywalnie lepszym zejściem, przynajmniej technicznie. Stąd prawdopodobnie różnica w pomiarach kontra moje własne odsłuchy, które wykonywane są na znacznie mniejszym poziomie SPL. Pochylałem się jeszcze nad teorią, że wynik pomiarów taki a nie inny wynika z dopasowania uszu sztucznych względem moich własnych, a więc silikon vs rzeczywista tkanka miękka. Do tego dochodzi profil padów i potencjalny efekt „STAX Woofer”, czyli diametralna zmiana akustyki poprzez niedokładny docisk, dający efekt niemalże jak bass reflex. Jednak wszelakie testy praktyczne nic takiego nie wykazały.

Przy czym należy podkreślić, że średnicę, oraz ogólny charakter słuchawek, można dostrajać pod względem całokształtu i „zaduszenia” na wkładkach filcowych od I do III względem odczytu bez żadnych filtrów:

Pomiary słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Dopiero na standardowych gąbkach czuć, że CX są wyżej usytuowanym modelem, grającym lepiej, bardziej otwarcie, rzetelnie.

Scenicznie słuchawki mają jak na ironię więcej w sobie holografii niż wielkości sceny, aczkolwiek nie ma tu aż takich wrażeń jak w LCD-i3 w zakresie tego pierwszego, natomiast w przypadku drugiego jest dokładnie tak, jak wiele osób opisywało i nadal opisuje modele Ether. Scena jest tu rozmiarowo mała, żeby nie powiedzieć bardzo mała. Wyważona między osiami, owszem, plus, ale wszystkie one są bardzo krótkie i nie pozwalają dźwiękom wydostać się zbyt daleko, zwłaszcza na boki. Mam nawet wrażenie, że do przodu i do tyłu grają lepiej, niż na wychyleniu lewo-prawo, ale o ile warto jest to odnotować, zależne będzie także od sprzętu i może się odmienić na innym, bardziej scenicznym.

 

O dźwięku Etherów CX sumarycznie

Słuchawki niewątpliwie mają swoje zalety. Przede wszystkim niska waga, bo jednak te 372 g to połowa raptem tego, co ważą wspomniane XC. Wymienne okablowanie – plus a jakże. Wymienne pady, które nie są aż tak trudne do dostania – duży plus. Wygląd – subiektywnie bo subiektywnie – ale też mogą się podobać. Wymienne wkładki akustyczne – bardzo duży plus, bo można dopasować sobie brzmienie jak się chce, podczas gdy w XC nie jest to takie oczywiste i wymaga pewnej pomysłowości. Ale brzmieniowo, poza nad wyraz bliską średnicą i ogólnym wrażeniem nieofensywności, słuchawki nie mają jakichś kolosalnych atutów, które sprawiłyby, że mój nadrzędny cel w tej recenzji – a więc znalezienie wielokrotnie wygodniejszej alternatywy dla LCD-XC – zostałby realizowany. Wydaje mi się, że bliżej tego były ATH-AP2000Ti, choć i one miały swoje problemy i niemożność wyjęcia ich z pudełka, założenia na głowę i krzyknięcia „to jest to!”.

Może i waga Etherów CX jest niska, ale pady są dosyć płytkie, więc miejsca na uszy jest średnio w dostatku. Wpływa to ujemnie na komfort użytkowania, tylko że od drugiej strony. Do tego regulacja pałąka której nie trawię i ogólnie podatna na odkształcenia jego konstrukcja wraz z widełkami. No i ponad wszystkim jednak brzmienie, które ma swoje cechy pozytywne, ale i też patrzę na nie dosyć krytycznie.

Niby mamy tu też magnetostatyczne przetworniki, ale jakoś mam problem z doszukaniem się typowych dla takich konstrukcji przymiotników w dźwięku, które jednoznacznie nakreśliłyby swoją techniczną dominację ponad dobrym i przemyślanym przetwornikiem dynamicznym. Co ciekawe, pomiarowo w zakresie THD słuchawki nie wypadają aż tak źle, jeśli pominiemy bas do 100 Hz i drobne nadkłady w sopranie do -54 dB (prawie 0,2%):

Pomiary słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Tak samo w temacie impulsu, choć membrana ma delikatne drganie i trudno jej się permanentnie uspokoić przez dobrą chwilę:

Pomiary słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Swoją drogą od wielu lat spotykałem się i nadal spotykam z systematycznym zohydzaniem dynamików na rzecz wszystkiego innego. Rozumiem że producenci chcą zaznaczyć swoją wyjątkowość i dominację ponad produktami konkurencji, ale tak jak ze wszystkimi technologiami, implementacja ma kolosalne znaczenie i bardzo łatwo jest wypuścić sprzęt oparty o przetworniki czy to magnetostatyczne, czy armaturowe, czy elektrostatyczne, które będą dostawały soczyste lanie od małych i prostych jednostek reprodukujących dźwięk.

Nawet biorąc pod uwagę ich cenę, słuchawki są moim zdaniem zbyt forsownie „wyprostowane tonalnie”, że tak to ujmę, natomiast dostępne materiały akustyczne – przynajmniej w ramach zestawu – powodują mimowolne lawirowanie między dwiema koncepcjami dźwiękowymi. I tu zaczyna się bardzo ważny, jeśli nie najważniejszy fragment charakterystyki brzmienia CX, będący pokłosiem podjętej przez MrSpeakers decyzji. Wkładki akustyczne, czyli damping akustyczny, stosowany od strony ucha ma to do siebie, że powoduje owszem ocieplenie i zmiękczenie dźwięku, ale też jego spowolnienie, obniża dynamikę, przydusza całość przekazu, redukuje atak i responsywność. Słuchawki robią się więc przyjemne tonalnie, ale otępiałe.

No to po co stosować damping, skoro zamula, jak można zastosować lekki lub żaden i mieć pełnię klarowności danych słuchawek? A i owszem, ale za cenę jasności i wrażenia odklejenia się trochę sopranu od reszty podzakresów, bo charakter reszty pozostaje o dziwo średnio zmieniony. Z pamięci od razu przypominały mi się zmodyfikowane padami T40RP. I to żeby było ciekawie, nawet w podobnej półce co do jakości dźwięku. W jedną więc stronę źle i w drugą też niedobrze.

Recenzja słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

To jest właśnie problem CX w moim odczuciu: zastosowanie takich przetworników i o takim strojeniu, że albo mamy sopran trochę dający o sobie znać i co może być tym bardziej słyszalne w dłuższym odsłuchu względem reszty, jako element jakby nie pasujący do układanki, albo całościowe przycinanie sopranu i wygładzanie słuchawek kosztem dynamiki i responsywności. Jeśli nie zastosujemy żadnych wkładek, słuchawki ani nie będą na tyle dynamiczne w przekazie, aby jakościowo usprawiedliwić nie do końca opanowaną tonalność co do całokształtu, ani też po jego zastosowaniu nie będą na tyle mocne w temacie całościowej jakości, aby rywalizować z przynajmniej częścią słuchawek, które znam. Znacznie wyżej bowiem stawiałbym ponad Etherami CX chociażby Fostex TH610 czy AKG K270 Studio. A przecież to cały czas te znienawidzone i rzekomo gorsze dynamiki, bo nie-planarne.

Generalnie w żadnych Etherach – ani otwartych, ani zamkniętych – nie czułem się jak w słuchawkach magnetostatycznych z prawdziwego zdarzenia, a co najwyżej w dynamikach, w których ktoś przesadził z dampingiem i słuchawki na swój gust „zadławił” tak, aby przy wszelakich konsekwencjach nawet przyjemnie to grało. Trudno jest mi też powiedzieć który z tych modeli gra lepiej, ponieważ oba mają w sobie ten sam wadliwy koncepcyjnie fundament grania „z efektem stereotypowej lampy”.

Wciąż jednak słuchawki te wielu osobom się podobają, czasami bardzo, tak samo zresztą jak HD580, HD650 i wiele innych modeli słuchawek jednoznacznie muzykalnych. Nawet mocno przeze mnie skrytykowane Mitchelle GL1, których jakość dźwięku mocno odbiegała od oczekiwań w ich przedziale cenowym, bardzo podobały się ich Właścicielowi. I dokładnie z tego samego powodu, z którego wszyscy są ze swoich słuchawek zadowoleni (inaczej by ich nie używali), ja z dźwięku CXów do końca zadowolony nie jestem jako osoba postronna i mogąca pozwolić sobie na spojrzenie na nie chłodnym okiem. Wspominam o tym dlatego, że właściciel Etherów Flow 1.1, a więc modelu otwartego, na moją krytykę po pierwszych wrażeniach wyrażonych w korespondencji prywatnej, zareagował emocjonalnie i zażądał ich natychmiastowego zwrotu. Recenzje nie są bowiem od tego, aby wystawiać laurki i ciągłe rekomendacje, choć w branży tak się zapewne utarło, a i każdy – w tym ja sam oczywiście – zawsze chciałby aby „jego” było chwalone, najlepsze itd. Dlatego tak ważny jest w tym hobby dystans zarówno do własnego sprzętu, własnej muzyki, jak i czyjegoś zdania, które może być najróżniejsze i tylko dlatego, że może takowym być.

Recenzja słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Zarówno Ether Flow jak i Ether CX mają swoje atuty i tym samym spory potencjał jako konstrukcje same w sobie. Etherom nie można odmówić wygody, są naprawdę pod tym względem znacznie lepsze od innych słuchawek, nawet i TH610, którym przecież gdzie do wagi XC. W otwartych tak samo. Nie można też odmówić bardzo przyjemnego strojenia, bezpiecznego i niemęczącego, zwłaszcza w nocy. Nie można odmówić przebłysków jakościowych tu i tam płynących z mimo wszystko przetworników magnetostatycznych. Odmówić za to mógłbym klarowności, większej autorytarności, sceny. W większości sytuacji przeszkadza mi ich tendencja do nadmiernego spłaszczania dźwięku, odbierając mu masywności lub zmuszając do po prostu głośnego odsłuchu, którego nie lubię i nie chcę lubić. Jednocześnie słuchawki naprawdę nie są takie złe jak moja recenzja może sugerować i choć nie wynika to może z jej treści bezpośrednio, to słuchało mi się ich bardzo przyjemnie i co najwyżej żonglując innymi słuchawkami co rusz przypominałem sobie o różnego rodzaju niedosytach. A to bas gdzieś indziej był lepszy, a to środek świeższy, a to góra bardziej wyrywna lub dynamika lepsza, a to jeszcze scena do tego dochodziła… Tak więc niestety, ale jest to drugi przypadek klasycznego produktu z dawnego portfolio Pana Głośniczka, który wskazuje, że słuchawki – o ile mają w sobie wiele dobra – serwują nie do końca te dania, które pasowałyby na mój żołądek.

A co by mi zatem pasowało? – ktoś może zapytać. W przypadku słuchawek takich jak Ether CX życzyłbym sobie przede wszystkim więcej basu po całości, co mogłoby wtedy przy takich a nie innych proporcjach. Zamiast żonglerki wkładkami wolałbym jedno, konkretne strojenie i dopracowanie go do perfekcji. Muzykalność niech nie ma tu konsekwencji w nadmiernej zwyczajności, niech słuchawki grają klarowniej, dokładniej, z definitywnie lepszą sceną i bardziej rozbudowanym sopranem w kategoriach technicznych. Jeśli przy okazji zmieniłoby się pałąk na coś solidniejszego i z lepszą regulacją, też bym się nie pogniewał. Ale to tylko moje subiektywne odczucia i akapit troszkę bardziej życzeniowy. Kto wie, może współczesne konstrukcje MrSpeakers, a obecnie Dan Clark Audio, prezentują znacznie wyższy poziom i trafiają w 10-tkę, jeśli chodzi o dźwięk? Byłoby naprawdę miło móc się o tym przekonać.

 

Dla kogo najlepsze będą Ether CX?

Niby jest to granie zwyczajne, bez przymiotników „wyjątkowości”, bez cech wyróżniających w sposób jednoznaczny i bezdyskusyjny, ale w praktyce właśnie wtedy się sprawdzają, gdy człowiek ma dość dziwactw i potrzebuje czegoś do spokojnej, dosadnej muzyki, również przy większych głośnościach.

Dlatego uważam, że Ether CX mają szansą spodobać się komuś, kto lubi głośne granie w stylu np. K172 HD. One będą tu chyba najbliższe analogią brzmieniową. Wielokrotnie miałem pozytywne odczucia co do ich bezpieczeństwa, spokojnego dźwięku, przyjemności, a te same wrażenia dominują też w odbiorze CX-ów. Należy przy tym ignorować kilka rzeczy, głównie nie tak mocny bas jak można byłoby się spodziewać, a także bardzo małą scenę.

Recenzja słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Z drugiej strony słuchawki na pewno nie zadowolą osób szukających bardziej scenicznego czy żywiołowego grania lub po prostu słuchają ciszej. W tej cenie nie pozwalają też, ze względu na swoją charakterystykę, przeprowadzić krytycznych odsłuchów w ramach bycia recenzyjnym punktem odniesienia, przecząc jakoby wcześniej przeze mnie opisywanej monitorowej posturze z prezentowaniem wszystkiego na „wypłaszczenie” tonalne. Chyba że wejdziemy w temat z konkretnymi korekcjami, ale to też element, który nie powinien jednak występować przy słuchawkach za takie pieniądze.

W CX nie byłem w stanie ocenić do końca realizacji czy sceniczności, jako że słuchawki sceną specjalnie nie grzeszą i tak samo nie czynią to z dynamiką, choć przebłyski owszem daje się w nich znaleźć, bardziej mikro niż makro. Nie byłem w stanie ocenić też basu, który nie przyjmował na siebie roli wyrazistości i autorytaryzmu w utworze, choć w teorii wiele cech kompleksowości miał.

Znacznie bardziej widziały mi się te słuchawki w porze nocnej i przy większym zmęczeniu, gdzie ich dźwięk był bardziej kojący, mniej agresywny, spokojniejszy, ale wciąż kręcony na wysoką głośność. Wydaje mi się, że to jest właśnie klucz do rozwikłania zagadki ich zrozumienia. Na tym też chciałbym oprzeć finalne clou co do ich egzystencji.

 

Czy warto kupić Ether CX?

Wartościowanie sprzętu to bardzo subiektywna rzecz i dla jednej osoby dane słuchawki będą warte każdych pieniędzy, a dla innej wręcz przeciwnie: nie warte szczególnego zainteresowania. Identycznie jest przy sprzęcie audio innym niż same słuchawki. Prawda jest taka, że jeśli komuś podoba się dany sprzęt, to powinien ignorować jakiekolwiek głosy z zewnątrz twierdzące inaczej i po prostu cieszyć się muzyką i odsłuchami, bo inaczej popadnie w nerwicę i zacznie robić najgorszą rzecz z możliwych: słuchać nie muzyki, a cudzych opinii, jakby inni mieli słyszeć za niego. Spokój i zdrowy rozsądek jest w takich sytuacjach najważniejszy.

Z jednej strony są to magnetostaty grające jak średniej klasy dynamik, bo z zastosowaniem albo na siłę umuzykalniających i spowalniających je wkładek, albo z odklejonym trochę sopranem i wrażeniem brakującego elementu, gdy zastosujemy wkładki lekkie lub żadnych do środka nie damy. Choć wtedy słuchawki nam przyspieszą i będą prezentowały wyższy poziom wrażeń dźwiękowych. Gdy raz się tego spróbuje, tęskni się za tym i jest się rozdartym między jednym a drugim sposobem prezentacji. Tonalność kontra technikalia.

Recenzja słuchawek MrSpeakers x Massdrop Ether CX

Z drugiej strony mamy jednak bezpieczne i przyjemne słuchawki do wielogodzinnych odsłuchów wieczorowo-nocnych, które nie potrafią zmęczyć natarczywym sopranem czy ekscesywnym dołem. Tego się naprawdę miło słucha i na myśl przywodzi mi bardzo mocno K172 HD, które też grały w taki sposób i na początku potrafiły odrzucić brakami na skrajach, a potem człowiek tonął w ich średnicy i nie chciał się nawet ratować.

Sęk w tym, że na żadnej z obu tych perspektyw nie mogę się w pełni oprzeć. Obraz nie jest tu zarówno jednoznacznie negatywny, czy pozytywny. Teoretycznie 750 USD (powiedzmy że nie liczymy kwoty nominalnej, czyli 900 USD) czy nawet i 700 USD nie jest kwotą porażającą i kwalifikuje się na określenie, że to ciekawa oferta cenowa, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Z tym że cło i VAT (oraz shipping i dodatkowe opłaty celne) robią nam tu ponad 3700 zł. A to już punkt widokowy na analizę droższych opcji lub propozycji używanych na rynku krajowym, gdzie tak jak wspominałem oczko puszczają do nas m.in. TH610 za mniej.

 

Podsumowanie

Jakość wykonania wydaje mi się, że nie idzie w parze z docelową klasą tych słuchawek. Uwagi można mieć w sumie do wszystkiego, choć jest też sporo elementów, które nie są wcale złe. Moim zdaniem na 7/10 jednak zasłużyły.

Jakość dźwięku z jednej strony podoba mi się, jako że słuchawki wpadają w ucho swoją nieofensywną naturą, spokojem, bezpieczeństwem, przyjemnym dźwiękiem mogącym być serwowanym przez długie godziny. Drugim uchem wypadają za sprawą wydania tego wszystkiego na troszkę zbyt niskim poziomie, aby usprawiedliwić cenę lub po prostu decyzję zakupową na tle konkurencyjnych rozwiązań. Dlatego brzmieniowo niestety tylko 6/10.

Ergonomia i codzienna praktyczność jest całkiem niezła, a same słuchawki bardzo wygodne, ale denerwujący system regulacji opaski czy kabel skutecznie odbierają przyjemność z użytkowania. Niemniej słuchawkom wystawić mogę ponownie 7/10.

Sumarycznie daje nam to ocenę końcową na poziomie 6,5/10, co jest wynikiem skromnym. Słuchawki naprawdę są dla mnie zagadkowe, bo niby bardzo strawne, ale w tej samej chwili zbyt zachowawcze i przypominające bardziej zaawansowaną wersję K172 HD patrząc po dźwięku, aniżeli poważne słuchawki nastawione na wyciśnięcie ostatnich soków i możliwości drzemiących w przetwornikach w nich zastosowanych. Takie są bowiem cechy najlepszych przetworników dynamicznych, ale i zazwyczaj tych magnetostatycznych oraz elektrostatycznych, że słuchawki zaczynają znikać, zostawiając tylko mnie i moją muzykę, samych naprzeciw siebie. I tego mi tu właśnie brakuje.

 

6.5/10

Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję p. Krzysztofowi za możliwość odsłuchu i zrecenzowania tego modelu.

 

Zalety:

  • dodatkowe wkładki w zestawie mogące zmieniać dźwięk
  • odpinane okablowanie
  • nawet niezła wygoda
  • praktyczne w zakresie izolacji od otoczenia
  • wysoka jakość wykonania odlewów muszli
  • przyjemne i nieofensywne brzmienie
  • dobrze sprawdzają się w odsłuchach nocnych i gdy jesteśmy zmęczeni

Wady:

  • swobodna regulacja wysunięcia, która odbywa się „na oko”
  • płytkie pady mogą powodować problemy przy bardzo odstających uszach
  • ergonomia okablowania niższa niż samych słuchawek
  • zbyt mocno zmanierowane brzmienie
  • problem z należytym wyważeniem ich za pomocą wkładek
  • ubytki sceniczne i basowe
  • lepsze w głośniejszych odsłuchach, co zachęca użytkownika do samo-degradacji słuchu

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *