Recenzja słuchawek gamingowych KOSS GMR 540 ISO i GMR 545 AIR USB

Słuchawki dla graczy to temat bardzo kontrowersyjny. Jak w soczewce pokazuje on ścieranie się różnych doświadczeń i koncepcji, z których jedne są mądrzejsze i bardziej trafne od drugich. Prawda jednak leży jak zwykle po środku: nie należy go generalizować, a za każdym razem podchodzić do niego indywidualnie. W myśl więc tej zasady podchodzę do dwóch modeli dla graczy pochodzących od sławnego KOSSa: modelu GMR 540 ISO oraz GMR 545 AIR USB.

Słuchawki mają bardzo zwyczajne pudełka, których po prostu nie było sensu fotografować.

Jakość wykonania i konstrukcja

Na rynku spotkamy wiele produktów, które idealnie wpisują się w następujący schemat:

  • weź słuchawki,
  • daj mikrofon,
  • daj krzykliwe kolorki tu i tam,
  • nazwij „dla gracza”,
  • zwiększ cenę,
  • profit.

Przykładem mogą być produkty Cooler Mastera czy Razera, mające różną prasę tu i tam. Przedstawiciela pierwszego producenta ośmieliłem się przetestować jakiś czas temu, MH750 się zwał. Słuchawki były, delikatnie mówiąc, rozczarowujące. Do testów rebrandowanych z innego modelu MH751 i MH752 nie doszło (po tym też od razu skończyły się „komentarze” na ich temat od „użytkowników” – przypadek?). Drugich przedstawicieli nie trzeba zaś testować, bowiem notorycznie wystawia im się opinię na forach w historiach serwisowych, opisach awarii, pękania konstrukcji, padania przetworników itd. A przynajmniej ja tak je zapamiętałem na przestrzeni już całkiem długiego czasu.

Będą również takie, które eksploatują temat wielu przetworników, udając systemy wielokanałowe, a co samo w sobie już jest w dużej mierze bardzo trudne do realizacji. Nawet i wielkim producentom się to nie udawało (K290 Surround) i słuchawki takie uznaje się za porażkę.

Trafią się nam również i takie modele, które są całkowicie autorskimi konstrukcjami, nastawionymi na konkretne cele i takimi właśnie mam wrażenie są KOSSy.

Słuchawki przychodzą do nas w zwykłych pudełkach z „okienkiem” i dwoma kabelkami. Praktycznie na tym się kończy zawartość opakowań. Ale i nie wiem czy coś więcej byłoby tu potrzebne. Już od startu będą nam się rzucały w oczy ich czerwone akcenty, które niestety tak samo jak w przy PDG1 będą łapały z naszej strony wszelki brud, ale przede wszystkim pot, co oznaczać będzie efekt tłustych plam. Na szczęście da się je w razie czego zdjąć i wyprać.

KOSS serię GMR dzieli na dwa modele po dwa warianty każdy. Pierwszy to GMR 540 ISO, czyli model zamknięty, zaś drugi to otwarty GMR 545 AIR. Do wyboru przyszłego nabywcy pozostaje zdecydować, czy chce do któregoś dopłacić 50 zł, aby otrzymać główny kabel z mikrofonem na szyi łabędziej z wbudowanym układem USB zamiast klasycznych dwóch wtyków jack 3,5 mm. Drugi kabelek jest już konwencjonalny, bo z mikrofonem na kablu (sam mikrofon, żadnych przycisków) i na pojedynczy wtyk jack 3,5 mm TRRS, nadający się pod gniazda typu combo oraz telefony.

Model AIR jest wariantem otwartym.

Oba mikrofony bardzo dobrze zbierają dźwięk i nie ma absolutnie żadnego problemu czy to ze zrozumieniem nas podczas rozgrywki, czy rozmowy telefonicznej. Duży plus dla KOSSa w tym miejscu. Minusem będzie za to wątłość dołączonych kabelków – są strasznie cienkie. A także to, że na początku nie wiadomo było jak zamontować mikrofony prawidłowo.

Analogicznie model ISO jest zamknięty.

Okazuje się, że popełniłem błąd i na zdjęciach, które wykonałem dosyć szybko po rozpakowaniu, mikrofon ustawiłem wcięciem do siebie, a powinienem otworami do siebie. Dlatego na zdjęciach montaż jest nieprawidłowy i na odwrót. Pokazały to potem testy zbierania mikrofonu (sprawdziłem obie orientacje). Dlatego należy pamiętać, że mikrofon umieszczamy odwrotnie niż na zdjęciach. Nie ma znaczenia przy tym, czy mikrofon będzie ustawiony na wysokości ust czy poniżej:

Przy brodzie również głos jest dobrze słyszalny:

Wspomniany układ USB to nic innego jak wbudowana w kabel karta dźwiękowa o próbkowaniu maksymalnym 16/48. Jest więcej niż w zupełności wystarczająca do tych słuchawek, idealnie dopasowana do nich tonalnie i do tego naprawdę przyzwoitej jakości co do renderowanego dźwięku, bez szumu czy przebić. Do tego bardzo głośna – zestawów używałem na głośnościach 6-10%, choć jestem akurat znany z tego, że nie słucham muzyki czy też nie wykonuję czynności w słuchawkach rozkręconych na przysłowiową „całą parę”.

Słuchawki występują jako warianty z układem USB.

Tym samym dołożenie tych 50 zł wydaje się bardzo rozsądne i logiczne, choć mające pewną konsekwencję – układ jest tylko na kablu głównym i do tego przymocowany na stałe. Nie da się go więc użyć z niczym innym, o ile nie będzie w słuchawkach gniazda na wtyk jack stereo 3,5 mm. KOSSy posiadają takowe, więc wymiana kabla jest dziecinnie prosta. Można też bardzo łatwo użyć kabla konfekcjonowanego, np. coś z moich AC1, aby uzyskać wielokrotnie lepszy wytrzymałościowo kabel sygnałowy o dowolnej długości.

Ale są też warianty na zwykły kabel jack. Trochę tańsze od USB.

Konstrukcja obu par jest w zasadzie identyczna i jedyna różnica sprowadza się tylko do tego, że AIRy są otwarte, a ISO są zamknięte. Nauszniki są takie same (skórka eko), gabaryty też te same, wyposażenie także (jeśli są to te same wersje). ISO są minimalnie cięższe, ważąc 192 g kontra tylko 169 g modelu AIR. Wynika to z faktu, że słuchawki mają zamknięte komory i dodatkowe wytłumienie, co podnosi nieco wagę. Niską wagę uzyskano m.in. z zastosowania konstrukcji wyłącznie plastikowej, wliczając w to pałąk, jako jednorodny odlew.

Trochę nie widziałem jak poprawnie zamontować mikrofon.

Oba modele można uznać za relatywnie wygodne, nawet bardzo, choć relatywizacja ma miejsce tu od wielkości głowy słuchacza. Słuchawki eksploatują bardzo prosty mechanizm opaski wypychanej pod wpływem ciężaru słuchawek i wielkości głowy. KOSSy preferują głowy średnie i mniejsze, choć na moją dużą łepetynę również wchodzą. Mają jednak tendencję do podsuwania się ku górze, dlatego trzeba poświęcić troszkę czasu na ich odpowiednie „ściągnięcie, aż się nauczą”.

Wszystko wyjaśniło się później, gdy już słuchawki zacząłem użytkować.

Pałąk generuje bardzo delikatny docisk i choć istnieje pewne ryzyko jego pęknięcia, będzie to tylko wówczas, gdy słuchawki spróbujemy sobie rozczapierzyć na siłę. Bardzo łatwo się je zakłada i wystarczy wręcz wsunięcie ich na głowę, toteż nie ma konieczności sprawdzania wytrzymałości pałąka w taki sposób. Widziałem wiele osób traktujących słuchawki jakby były z gumy, a swoją głowę jakby to była beczka albo wiadro. Jeśli puste, to nawet słusznie, bowiem tak słuchawek po prostu się nie zakłada. Żadnych i nigdy.

Pojemność na uszy nie jest duża, ale słuchawki wcale mocno nie cisną.

Ostatecznie więc, o ile słuchawki faktycznie można używać bardzo długo przez niski docisk oraz wagę, a także odpowiednią pojemność na uszy, nie za dużą, nie za małą, o tyle najwięcej walki czeka nas z utrzymaniem ich na odpowiedniej wysokości oraz z równomiernym przyleganiem padów. O tym czemu to takie ważne, opowiem przy okazji opisu brzmienia modelu ISO.

Pałąk nie jest jednak niczym wzmacniany i może pęknąć jeśli będziemy je zakładali jak czapkę.

Jak nie trudno też domyślić się po nazwie tego modelu, jego zamkniętość predysponuje go do izolowania od otoczenia. Jednak aby tak faktycznie było, pady musiałyby być bardziej okalające, komory mocniej wytłumione, docisk większy. Wygoda poszłaby więc na urlop. Stąd izolacja od otoczenia jest, ale na stosunkowo umiarkowanym poziomie.

Model ISO ma dokładnie te same gabaryty co AIR.

Generalnie GMRy nie robią na mnie jakiegoś złego wrażenia. Plastik ma matową w dotyku fakturę, nie wygląda też na najtańszy z możliwych, choć odlewy pozostawione po wewnętrznej stronie pałąka oraz wyczuwalne ranty od formy na krawędziach będą nam definitywnie przypominały, że za te słuchawki daliśmy 250-320 zł. Bo w takich cenach są one oferowane. Zobaczmy więc czy stoi za tym coś więcej niż tylko „dla graczy” i cena x2.

 

Przygotowania do odsłuchów

Jak zawsze wszystkie procedury i opisy można znaleźć na tej stronie, wraz ze sprzętem, który jest przeze mnie wykorzystywany i przewijający się również i w tej recenzji. Sprzęt dla pewności zawsze zostawiam sobie włączony na 24-48h z tytułu profilaktyki przed krytycznymi odsłuchami (tzw. wygrzewanie), a do pisania przystępuję średnio przynajmniej po tygodniu testów w różnych warunkach.

Wyposażenie testowe w szczególe obejmowało:

  • Konwertery C/A: Pathos Converto MK2
  • Wzmacniacze: Pathos Aurium
  • Karty dźwiękowe: Asus Essence STX (2x MUSES8820 + TPA6120A2), AudioQuest DragonFly Cobalt
  • Kondycjonowanie i zasilanie: Lucarto Audio LPS Custom, Lucarto Audio KS300 Custom, okablowanie własne
  • Słuchawki testowe: 1MORE H1707, AKG K240 MKII, AKG K242 HD, Sennheiser HD800
  • Słuchawki gościnne: Audictus Leader, Beyerdynamic T90

 

Jakość dźwięku

Gdy testowałem Audictus Leader, ze zdumieniem odkryłem, że słuchawki – mimo dosyć konkretnych uwag z mojej strony co do dźwięku – nad wyraz dobrze sprawdzają się w codziennym użytkowaniu i nie tylko zorientowanym na słuchanie muzyki. Podobnie jest z KOSSami, z tym że tutaj faktycznie jest za tym bezpośrednie usprawiedliwienie: gry.

Numeracja niby wskazuje że model 545 jest lepszy od 540, ale nie jest to prawda.

Choć w grach bardzo cenię sobie mimo wszystko wysoki realizm, sceniczność i pozycjonowanie oraz najlepiej odpowiedni bas są tymi cechami, które do mnie najbardziej przemawiają. Dlatego byłem niesamowicie zdumiony, że do większości swoich gier, zarówno tych starszych jak i nowszych, wyciągam… HD800. To w nich gra mi się najlepiej, a co więcej, bardzo często zapominam w ogóle o ich cechach akustycznych, dokładniej mówiąc o tej ich nieszczęsnej górce na sopranie, która w muzyce czyni je tak nosowymi i często sztucznie wręcz grającymi. Od dłuższego czasu dziwiła mnie ta zależność i być może wynika to po prostu z faktu, że słuchawki jakby lepiej radzą sobie w kontekście sytuacyjnym (filmy, gry) niż dźwiękiem o charakterze ciągłym (muzyka), a przynajmniej wprost z pudełka. Dokładnie taką samą sytuację zaobserwowałem w KOSSach.

 

KOSS GMR 540 ISO – jakość dźwięku

Już na starcie warto zaznaczyć, że słuchawki mają taki dosyć typowy „KOSSowy” nalot, którego np. nie uświadczyłem aż tak mocno w Portach PRO, ale już np. w UR40 tak. Powoduje on wrażenie punktowego ocieplenia się dźwięku, co wpływa ujemnie na poczucie realizmu, ale jednocześnie w żaden sposób nie męczy i umożliwia operowanie na słuchawkach naprawdę długie godziny bez ściągania. Czemu jest to ważne w słuchawkach dla graczy? Bo gdy grałem w poczciwych K550 MKI, a potem w teoretycznie znacznie lepszych od nich Q701 o większej scenie, jakości i w ogóle, to właśnie strojenie tych pierwszych było dla mnie tym, które znacznie bardziej preferowałem, czułem się naturalnie i przyjemnie, mogłem grać wiele godzin bez uczucia zmęczenia dźwiękiem. W Q701 nie wytrzymywałem zbyt długo, a słuchawki scenicznie wprowadzały mnie w błąd.

Dlatego też swego czasu ogromną większość czasu przegrałem w K550. Tu zaś moja perspektywa jest z tego powodu rozszerzona i obejmuje nie tylko muzykę, ale też – a może przede wszystkim – gry. Lub ogólnie zastosowania trochę inne niż muzyka, bardziej zbliżone typowemu profilowi użytkowemu każdej normalnej osoby, która nie ma dedykowanych dysków na muzykę albo szafki na płyty CD. Przykładem niech będą tu też Audictus Leader, a raczej to właśnie one, bo chronologicznie testowałem je przed KOSSami, podpowiedziały mi takie właśnie rozszerzone opisywanie tematu (przypomnę: słuchawki nie do końca pasujące mi tonalnie, ale o dziwo uniwersalne w wielu zastosowaniach i z niezłą nawet sceną).

I jak się okazuje, słuchawki sprawdzają się w obu tych przypadkach faktycznie w podobny sposób, na swój w każdym. I to tym bardziej warte zaznaczenia, że Leadery były słuchawkami dedykowanymi jakby do bardziej wyjściowych zastosowań (Bluetooth), a GMR 540 ISO predysponowanymi tylko zdawałoby się do gier i do tego zamknięte.

Na początku zaczyna się bardzo dobrze dla KOSSów. Bas bardzo mi się w GMR 540 podoba i z obu par GMRów właśnie tutaj będzie miał miejsce ten, co do którego nie będę miał żadnych uwag. Jest dokładnie taki jak lubię – podkreślony, ale nie do przesady i z naciskiem na ten przyjemny, środkowy bas, wypełnienie. Nie ma tu masowania mózgu aż do wycisku płynu mózgowo-rdzeniowego nosem, nie ma też anemii i powściągliwości, a także twardości czy głuchości. Solidny, fajny i przyjemny bas. Nawet najmniejszej uwagi nie ma tu z mojej strony.

Średnica już takowe mieć będzie, ponieważ tu już zaczyna się słyszeć ten taki typowy nalot KOSSa, jak to opisałem wyżej. Nie jest on mocny, ale słyszalny i odbierzemy go jako narzucenie częściowego koca na górną partię średnicy. Co ciekawe, mimo to wokal potrafi być portretowany z takim właśnie charakterem, ale nie w formie odsuniętej, tylko przybliżonej. Z reguły słuchawki zachowują się tu albo powściągliwie i nie przysuwają lub oddalają wokalistów, albo wprost przeciwnie: oddalają i dystansują ich od nas, sztucznie przyciszając. Świetnie sprawuje się to przy dialogach, wszelakich kwestiach mówionych, śpiewie wokalnym. Głosy nigdy nie są kłujące i świszczące, ale zawsze czytelne. Dlatego choć wspomniane przytłumienie może na początku rzucać się w uszy, zwłaszcza na tle słuchawek o znacznie lepszej jakości albo po prostu pompujących jaśniejszy wokal, wraz z odpowiednim ułożeniem się słuchawek na głowie i przyzwyczajeniem ośrodka słuchu, można dostrzec sporo pozytywnych przejawów w średnicy.

Sopran z kolei zaznacza się lekko ponad średnicą i wprowadza taką typową dla słuchawek zamkniętych nosowość w barwie. Nie do przesady na szczęście, ale powoduje to jedyny punkt, w którym słuchawki mają tendencję do częściowej utraty koherencji – łączenie wyższej średnicy z niższą górą, przynajmniej na słuch. Mamy bowiem cieplejsze zakończenie środka z bardziej nosowym początkiem góry, tworząc w efekcie wrażenie większej „V-ki” niż ma ona miejsce w rzeczywistości. Jednocześnie góra też nie jest jakaś tragiczna i trochę odstająca od moich K240 MKII na welurach, to brane jest przeze mnie za wciąż dobrą monetę – K240 są tu parą sędziującą. Zbyt duży kontrast uznałbym za jednoznaczny już negatyw.

Zarówno średnica jak i góra zmieniają znacząco swój charakter wraz z odpowiednim ułożeniem na głowie, ale o tym powiem zaraz po opisie scenicznym.

Scenicznie słuchawki prezentują się gorzej od wariantu 545 AIR, ale ich „gorszość” wciąż jest na poziomie podobnym co K240 MKII, czyli pułapie naprawdę dobrym w kategoriach ogólnych. Słuchawki zamknięte dające scenę jak półotwarte, to rzecz warta odnotowania i pochwały.

Od AIRów rysują trochę mniejszy obszar sceniczny w każdą stronę, ale ich największą ceną płynącą z zamkniętości nie jest wcale tenże ubytek wychodzenia „poza głowę”, a gorsza holografia. Tego niestety nie da się pokazać na żadnym wykresie, ale jeśli mowa o rozmiarze sceny, zapewne dało się zauważyć, że od jakiegoś czasu w recenzjach nie zawieram wykresów percepcyjnych co do tego elementu. Wzięło się to z chęci przemyślenia wszystkiego na spokojnie i opracowania jakiejś lepszej, bardziej czytelnej formy oznaczania zachowania się słuchawek. Doszedłem w swoich rozmyślaniach do wniosku, że chyba najlepiej będzie po prostu pokazać wrażenie wychodzenia poza głowę.

Jak już wspominałem, rozmiar rozmiarem, ale nie da się pokazać specjalnie na takim wykresie holograficzności słuchawek (trójwymiarowości), ani też dokładności. We wszystkich tych obszarach słuchawki zachowywały mi się przynajmniej dostatecznie dobrze i nie zawodziły względem tej półki cenowej, a raczej ustalonych przeze mnie standardów i pułapów koniecznych tu do spełnienia.

Scena renderowana gorzej na tle 545 AIR to paradoksalnie dwa ukryte plusy. Po pierwsze, słuchawki wyważają się w każdą stronę bardziej symetrycznie niż AIRy, nie dając tak ekspansywnej sceny do tyłu. W grach wada, bo słuchem robimy sobie „oczy z tyłu głowy”, ale w ogólnych zastosowaniach zaleta, jeśli liczyć będziemy także słuchanie muzyki i zależy nam na jak najbardziej zbalansowanym efekcie końcowym. Po drugie, znika nam wrażenie pogłosowości od sceny, które ma miejsce w AIRach. Ponownie cierpi na tym poziom wrażeń w grach, ale też znów w ogólnym rozrachunku słuchawki brzmią bardziej konwencjonalnie, normalnie wręcz. Tą normalność łatwo można pomylić ze zwyczajnością, ale to wrażenie ma miejsce głównie przy testach A-B, gdy mamy obie pary przed sobą lub na głowie. 540 brzmią zwyczajniej i zachowują się scenicznie też zwyczajniej od 545, przez co lepiej radząc sobie w różnych sytuacjach (większa wszechstronność), podczas gdy 545 zachowują się bardziej trójwymiarowo, idą na rozmiar sceny i jej właściwości, lepiej sprawdzając się w muzycznych gatunkach przestrzennych i właśnie grach. Są jakby bardziej wyspecjalizowane w tym ostatnim. Na 540-stkach też się spokojnie da grać i to z przyjemnością, bowiem jak mówiłem jest to poziom mniej więcej K240 MKII przy fakcie zamkniętości, także słuchawki te i tak nie mają się czego wstydzić.

Zgodnie z obietnicą, bardzo ważną kwestią, o której muszę bezwzględnie wspomnieć, jest pewna cecha GMR 540 ISO, mianowicie ich podatność na ułożenie na głowie. Mechanizm zastosowany w tej serii jest – dla mnie przynajmniej – nieco zbyt agresywny i powoduje, że od razu po założeniu słuchawki są podrywane ku górze głowy. Pogarsza to przyleganie i dźwięk. Do tego, w przeciwieństwie do GMR 545 AIR, w ISO przesunięcie słuchawek bardziej do tyłu głowy daje ZNACZNE polepszenie akustyki i wrażeń dźwiękowych. Dlatego słuchawki muszą w tym przypadku trochę na głowie pobyć i na początku być wręcz siłą ściągane w dół, jeśli nasza głowa jest na nie za duża, ale przede wszystkim zostać przesunięte do tyłu.

Nie jestem pewien czy jest to spowodowane moimi cechami anatomicznymi, ale jest to mało prawdopodobne. Nie ma bowiem w modelu 545 tego efektu i stąd doszedłem do wniosku, że winne musi być zamknięcie przetworników, a dokładniej gdzieś muszą powstawać fale odbite od komory (możliwe że niedostatecznie) tłumiącej i stąd takie a nie inne zachowanie. Plus widoczne jest to na wykresie powyżej, więc musiałaby tu zachodzić także kwestia anatomiczna na fantomie pomiarowym, co oczywiście jest samo w sobie pozbawione sensu. Także znów i jak w wielu przypadkach: akustyka.

Porównaniu między tymi modelami będę oczywiście jeszcze poświęcał dodatkową uwagę, ale już teraz zdradzam jak wygląda konfrontacja jednego modelu z drugim na tym polu z powodu ciekawostki nawiązującej do recenzji PG1 i PDG1. W przypadku Audio-Techniki lepiej moim zdaniem wyszła im realizacja wariantu otwartego, ale u KOSSa jest teoretycznie na odwrót i to model zamknięty wiedzie prym, zaś w praktyce nie jest to wcale takie oczywiste. Gdyby GMR 540 ISO miały taką scenę jak 545 AIR, ale zawsze zachowywały swoją tonalność jak po dopasowaniu, aby grały tak samo również i bez niego, te słuchawki byłyby chyba jedynymi słusznymi na rynku w tym przedziale cenowym. No ale cóż, nie można mieć wszystkiego, choć w tej cenie i tak mam wrażenie, że dostałem nawet sporo.

Także po raz kolejny zachęcać będę bardzo gorąco do przesuwania ich po głowie, dopasowywania, sprawdzania w różnych ułożeniach, bo daje to naprawdę wielką różnicę w dźwięku i moim zdaniem jednoznacznie na plus, zacierając tym samym moje uwagi z opisów średnicy i góry. Znika tam wiele negatywnych cech akustycznych słyszalnych w muzyce, zwiększając tym samym atrakcyjność słuchawek w codziennym użytkowaniu i na tle modelu 545 AIR.

 

KOSS GMR 545 AIR – jakość dźwięku

Tymczasem to, w czym GMR 545 AIR naprawdę zaskakują słuchacza z takich elementarnych rzeczy, to bas i scena. Choć ich dźwięk wydaje się nieco przytłumiony i pogłosowy w muzyce jako w ogóle, to w gatunkach premiujących przestrzenność, ale też właśnie, a może przede wszystkim, w grach dosłownie brylują i zostawiają w tyle nawet moje K240 MKII, które przecież nie dość, że mam od lat, to jeszcze od zawsze uznawałem za pewien wzorzec do naśladowania, a przynajmniej punkt odniesienia. I uznaję dalej. Porównywałem te słuchawki z wieloma modelami mimo faktu ich dzisiejszej budżetowości, gdzie w ogromnej ilości konfrontacji wychodziły na tarczy. Z drugiej strony swego czasu UR40 miałem i bardzo dobrze wspominam właśnie za scenę. Fakt, że dziwnie kreowaną, bo pode mną, ale dużą i zwiewną. GMR 545 jakoby kontynuuje tą tradycję KOSSa, żeby na scenie kompletnie nie oszczędzać i słuchawki te lepiej czują się w ramach tego zadania w wersji otwartej niż zamkniętej.

Słuchawki prezentują sumarycznie cieplejszą „V-kę”, czyli granie na mocniejszy bas, odsuniętą średnicę i bardziej zaznaczony sopran, ale nie ponad resztę układu. Jest to dźwięk niemęczący nawet przy wielu godzinach słuchania i plasujący się pomiędzy moimi własnymi słuchawkami, które faktycznie w takich rolach mi się sprawdzają, również w formule cieplejszej (i20, K240 MKII).

Pierwsze skrzypce będzie grał bas i to ten środkowy oraz wyższy. Jego utwardzenie rzuca mi się w uszy, nadaje zwartego charakteru całości sekcji basowej. Ilościowo jest go w należytej ilości i słuchawki w żadnym razie nie można określić jako anemiczne, ale też jeszcze są na tyle opanowane, że mieszczą się i w moich granicach tolerancji, które wbrew legendom i obiegowym opiniom są dosyć elastyczne i wcale nie takie małe.

Średnica współdzieli charakter z sopranem, a przynajmniej jego niższą częścią, sprawiając wrażenie celowo przygaszonych, aby postawić w jak największym stopniu na wspomniane bas i scenę. To właśnie te elementy sprawiają, czyli wokal i część góry, że słuchawki w muzyce brzmią mniej naturalnie niż można byłoby tego oczekiwać, ale oczekiwania te byłyby bardziej na miejscu też wtedy, gdybyśmy chcieli mieć sprzęt nie tylko do gier, ale i do muzyki, bardzo uniwersalny, dobry we wszystkim, a nie bardzo dobry w czymś jednym. KOSS moim zdaniem poszedł tu bardzo ryzykownie, bowiem uczynił otwarte GMRy sprzętem jeszcze bardziej specjalistycznym niż wszechstronnym (przynajmniej względem 540 ISO), a to może w ogromnym stopniu ułatwić ich krytykę. Ta zaś byłaby myślę zasłużona, gdyby nie scena dźwiękowa.

Scena 545 jest nastawiona na wyciąganie bardzo specyficznych jej aspektów, nie tylko na obiektywnie pojmowanej głębokości i szerokości. Ma w sobie pewien efekt pogłosowości, odzwierciedlając słyszalnie różnego rodzaju odbicia i echa. Tego nie słyszy się w tak oczywisty sposób nawet na K240 i na pewno nie będzie na bardzo popularnych HyperX. Scena nie jest „pusta w środku”, a efekt choć w muzyce może wydać się trochę dziwny, bardzo dobrze sprawdza się w grach. To one stoją też moim zdaniem za tym, że GMR 545 AIR jak rzadko które słuchawki bardziej renderuje scenę na do tyłu niż do przodu. Były takie już przypadki, chyba jakiś model Final Audio Design tak się zachowywał, ale zachowują też tu i teraz KOSSy. Wydźwięk źródeł pozornych z tyłu odbierałem w większej odległości niż te, które znajdowały się z przodu.

Przez lata utarło się takie żartowanie trochę z osób szukających słuchawek, dzięki którym użytkownik będzie słyszał przez ściany i wiedział kto w którą stronę poszedł od swojego respa z drugiego końca planszy. I najlepiej za 100 zł, no może 150, ale nie więcej, bo użytkownik stwierdzał, że nie jest audiofilem. Nie jest. I nigdy najprawdopodobniej nie będzie. Ale jeśli jakiekolwiek słuchawki budżetowe byłyby w jakikolwiek sposób bliższe takiej utopijnej, życzeniowej wizji, to obok UR40 można byłoby myślę wskazać właśnie GMRy.

Pisałem wcześniej o przykładzie Q701 jako słuchawkach scenicznych, a jednak nie dających sobie swego czasu rady w grach i ulegających mniej scenicznym, ale łagodniejszym i bardziej przyjaznym wielogodzinnym sesjom K550. GMR 545 AIR nie wpadają w te same sidła i prawdopodobnie dlatego producent stroi je w taki a nie inny sposób. To próba połączenia przyjemnego i płynnego strojenia 540 ISO z większą sceną, którą przypisalibyśmy być może właśnie serii K7 od AKG. To dlatego słuchawki grają w taki specyficzny sposób, lekko pogłosowy, ale za to bardzo trójwymiarowy, zwłaszcza jak na słuchawki o takim budżecie. I nie będzie też tak jak w GMR 540 ISO, czyli że jest to kwestia ułożenia:

Jak widać zmiany są bardzo malutkie. Pozytywne, ale nie zmieniające zasady gry. W 545 ma miejsce dyfuzja przez otwory, więc tam zjawisko zaobserwowane w ISO nie występuje.

 

Dla kogo ISO, dla kogo AIR?

Obie pary słuchawek, w przeciwieństwie do chociażby PG1 i PDG1, nie eliminują się wzajemnie. PDG1 grały od PG1 naturalniej i z większą sceną. Z kolei między ISO a AIR występuje trochę odwrócona jakby zależność: to ISO są bardziej naturalne brzmieniowo i bardziej uniwersalne, ale AIR mają większą i bardziej wciągającą scenę. Trudny nawet to orzech do zgryzienia.

Moim zdaniem model 540 ISO powinny wybrać osoby, które:

  • chcą mieć słuchawki maksymalnie uniwersalne w zastosowaniach,
  • stawiają tak samo na muzykę, jak i gry,
  • preferują jakąkolwiek redukcję hałasu z otoczenia,

Z kolei model 545 AIR powinien trafić najlepiej do osoby, która:

  • bardziej stawia na gry niż muzykę czy uniwersalność,
  • chce uzyskać absolutnie maksymalne wrażenia sceniczne,
  • nie wymaga redukcji hałasu z otoczenia i preferuje większą (nawet minimalnie) wentylację.

Spośród obu modeli mamy jeszcze po jednym wariancie: na konwencjonalny jack oraz z wbudowanym w kabel mikrofonowy układem USB. Za raptem 50 zł więcej (względem ceny regularnej) zyskujemy bardzo dobry pod te słuchawki moduł dźwiękowy, który może zwolnić nas z dodatkowych zakupów i oszczędzić pieniądze. Jest bardzo głośny, nie szumi, nie sypie artefaktami i przebiciami, aczkolwiek potrafi zwrócić ciche buczenie, jeśli mamy problem z pętlą masy (uziemienie). Nawet z K240 dał sobie radę, więc nie jest to układ dedykowany tylko KOSSom.

Osobiście znacznie bardziej lubiłem model ISO, choć nie miał on takiej sceny jak AIR.

Wciąż jednak jest to świetna alternatywa dla jakichkolwiek układów zintegrowanych oraz tańszych kart dźwiękowych, a już na pewno wynalazków z aukcji internetowych niewiadomego pochodzenia (choć można domyślić się co do państwa z którego zostało to zaimportowane).

Wadą układu na USB będzie to, że jest on na stałe przymocowany do mikrofonu za pomocą cienkiego kabelka, co przy użytkownikach nieszanujących sprzętu oraz nie zwracającego uwagi na to czy machając rękoma w złości nie wyszarpną kabla i go nie uszkodzą, albo nie jeżdżą fotelikiem po nim na podłodze, skutkować będzie pozbawieniem się zarówno mikrofonu, jak i układu USB. No i nie wykorzystamy go w żadnych innych słuchawkach, o ile te nie będą miały łatwo dostępnego gniazda na jack 3,5 mm z jednej strony. Choć jeśli już to zrobimy, to z naprawdę niezgorszym efektem (sprawdzone na K240 MKII z adapterem konwertującym).

Kto z kolei nie będzie z KOSSów zadowolony? Zakładam że prócz osób niechlujnie obchodzących się ze sprzętem, te szukające bardziej sprzętu muzycznego i dopiero wtedy do sporadycznego grania, niż na odwrót. Tu wciąż polecić można spróbowanie wersji ISO, jako że ma największe szanse się sprawdzić i ogólnie o dziwo sprawdza się, a sekretem staje się ich odpowiednie ułożenie i dopasowanie na głowie. Z alternatyw rozważać można znalezione okazyjnie K240 MKII, Studio albo K242 HD, które będą mogły przy dobrym stanie i pomyślnych wiatrach zagrać wciąż naturalniej, ale z gorszą izolacją, większą wagą i brakiem możliwości pracy po USB. A w grach? Tu też można polemizować, bo zacznie nam przeszkadzać ich półotwarta konstrukcja, a zamknięte warianty nie będą miały znów takiej sceny jak 540 ISO, która z kolei odpowiada tej z K240. I to przy fakcie, że to model przecież zamknięty, a nie półotwarty jak AKG.

Sekretem modelu ISO było bowiem odpowiednie założenie słuchawek na głowę.

Tym samym okazuje się, że zastosowania KOSSów wcale nie są tak bardzo limitowane do zastosowań tylko dla graczy. Moje osobiste zdanie o obu modelach z tej serii jest takie, że choć scena 545 AIR robi wrażenie i w grach preferowałem właśnie te słuchawki, w pozostałych scenariuszach bardziej sprawdzały mi się 540 ISO. Bardziej od nich uniwersalne, mniej wyspecjalizowane, ale też bardziej pasujące do mojego własnego profilu użytkowego, bowiem więcej pracuję i słucham muzyki niż gram. U innych użytkowników natomiast to właśnie gry będą raczej priorytetem i choć jako całościowy produkt wyżej oceniam ISO, sporo osób wierzę zdecyduje się na wariant AIR i od razu z układem USB właśnie. A nawet jeśli na klasyczny jack, to nie będzie miało znaczenia źródło, bo tonalnie wszędzie się odnajdą. Byle tylko nie było zaszumiane i oferowało należytą scenę. Napędowo z większością popularnych układów sobie poradzą, jeśli nie wszystkimi (35 Ω przy 103 dB SPL), więc tylko jakość układu niech nam w głowie tkwi. Jaki to ma być układ? Jaki tylko się chce. Jest ich mnóstwo. A jeśli wybór i decyzja przytłaczają – dopłata do wersji USB rozwiązuje problem i wciąż nie neguje podłączania kablowego, na którym także jest malutki, ale całkiem dobrze zbierający mikrofon.

 

Podsumowanie

Testując oba modele jednocześnie trudno jest uniknąć konfrontacji jednego modelu z drugim, dlatego wyszła z tego trochę bratobójcza walka, ale przede wszystkim miło było zapoznać się z czymś innym niż tylko klasykami z oferty KOSSa. Z testów wychodzę bogatszy o nowe doświadczenia, ale też jednocześnie trochę smutny, że – tu już wchodząc w detale – 540 ISO nie mają takiej sceny jak 545 AIR, a AIRy nie mają takiej naturalności jak ISO. Bo choć jak pisałem obie pary są specjalizowane pod gry i w rzeczy samej gra się w nich bardzo dobrze, to patrząc tylko i wyłącznie po scenie, bardziej komfortowo grało mi się właśnie w wariancie AIR. Bardziej pogłosowe, mniej naturalne, ale bardziej trójwymiarowa scena jednak robi w nich swoje. Natomiast w ISO wszystko jest bardziej poprawne i naturalne przy prawidłowym (i cierpliwym) założeniu, wciąż zachowując całkiem przyzwoitą scenę i to miejscami na pułapie K240 MKII, które pełniły w recenzji rolę punktu odniesienia.

W sumie można powiedzieć, że słuchawki dla graczy KOSSowi się nawet udały.

Słowa pochwały należą się też za odważne podejście przez producenta do takich konstrukcji, utrzymanie cen w sensownych pułapach, dobry mikrofon, a także opracowanie wersji USB, które są czarnym koniem tej serii i pozwalają zaoszczędzić dodatkowe pieniądze, wzmacniając ekonomię i opłacalność.

Słowa krytyki należeć będą się za ergonomię na większych głowach i konieczność każdorazowego naciągania ich na głowę na początku użytkowania, wątłe okablowanie oraz gorsze wyniki w muzyce. Być może mocniejszy pałąk dla użytkowników mających brutalny stosunek do swojego sprzętu nie byłby też tu złym rozwiązaniem. Szkoda też, że nie zdecydowano się na układy USB z gniazdem jack zamiast zintegrowanych z okablowaniem, ale rozumiem chęć specjalizacji i dedykowania akcesoriów. A także poinformowanie użytkownika, że przesunięcie GMR 540 ISO do tyłu drastycznie zwiększa jakość dźwięku i jego realizm, przy jednoczesnym zostawieniu wszystkich innych dobrych właściwości, także w temacie gier.

 

KOSS GMR 540 ISO

Cieszę się, że nie testowałem ich razem z MH750, bo po Cooler Masterach naprawdę nie zostałyby się ni zgliszcza, ni popiół. KOSS pokazuje jak można zrobić tanie, ale całkiem ciekawe słuchawki dla gracza oraz (w przypadku ISO) pół-gracza, które choć mają wciąż pewne uwagi i obostrzenia, mogą okazać się interesującą alternatywą także dla bardzo popularnych Kingston HyperX Cloud (a już w szczególności dla modelu HyperX Cloud Flight). Jak zawsze jednak – decydować będą tu preferencje, wymagania i najlepiej odsłuchy własne (z uwzględnieniem poprawnego założenia rzecz jasna).

 

 

Słuchawki KOSS GMR 540 ISO można nabyć na dzień pisania recenzji w salonach Top HiFi za 249-329 zł w zależności od wariantu i wersji.

 

Zalety:

  • bardzo lekka i wygodna ma moje uszy konstrukcja
  • odpinane okablowanie z mikrofonami w dwóch rodzajach
  • sensowna jakość nagrywanego głosu
  • zamknięta konstrukcja wzmacnia izolację od otoczenia
  • przyjemne i niemęczące strojenie z odpowiednio mocnym basem
  • dobrze radzą sobie w grach
  • dobrze radzą sobie także z materiałem muzycznym i filmowym
  • solidna scena dźwiękowa na poziomie słuchawek półotwartych
  • zadziwiająco dobry i głośny układ na USB (w odpowiedniej wersji)
  • możliwość bardzo łatwego dorobienia lub zakupienia lepszego okablowania
  • ogólna uniwersalność zastosowań
  • atrakcyjna cena

Wady:

  • pogorszone brzmienie jeśli słuchawki nie są odpowiednio założone
  • pojemność na głowę mogłaby być większa, lub opór opaski mniejszy
  • mimo zamkniętości, izolacja tylko na poziomie dostatecznym i zależna od finalnego przylegania padów do głowy
  • cieniutkie kabelki
  • w wersji USB, układ przymocowany jest na stałe do jednego kabla

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

 

 

 

 

 

 

 

 

KOSS GMR 545 AIR

Choć ISO okazały się najbardziej w tym teście uniwersalnym modelem, który oceniam wyżej właśnie za całokształt i mimo pewnych wad mogę polecić szerszemu gronu na spróbowanie, to jeśli ktoś szuka jak największej sceny pod gry i nawet nieco lepszej jeszcze wygody, AIRy mu to prawdopodobnie dowiozą i sama scena tu sporo nadrobi.

7.8/10

Słuchawki KOSS GMR 545 AIR można nabyć na dzień pisania recenzji za 238-249 zł w zależności od wariantu i wersji.

 

Zalety:

  • bardzo lekka i wygodna ma moje uszy konstrukcja
  • odpinane okablowanie z mikrofonami w dwóch rodzajach
  • sensowna jakość nagrywanego głosu
  • otwarta konstrukcja wzmacnia wentylację kosztem izolacji
  • bardzo dobrze radzą sobie w grach, gdzie scena jest ich największym atutem
  • ogólnie ponadprzeciętna scena dźwiękowa z adekwatnym poczuciem trójwymiarowości
  • zadziwiająco dobry i głośny układ na USB (w odpowiedniej wersji)
  • możliwość bardzo łatwego dorobienia lub zakupienia lepszego okablowania
  • atrakcyjna cena

Wady:

  • rzucający się w uszy pogłos na środku sceny redukuje wrażenia w muzyce
  • pojemność na głowę mogłaby być większa, lub opór opaski mniejszy
  • naturalna konsekwencja otwartości: brak izolacji od otoczenia
  • cieniutkie kabelki
  • w wersji USB, układ przymocowany jest na stałe do jednego kabla

 

Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

5 komentarzy

  1. Kupiłem Kossy ISO po przeczytaniu recenzji, dziękuje po raz kolejny za dobrą poradę, jestem mega zaskoczony jakością dźwięku. Słuchawki świetnie odnajdują się w muzyce z duża ilością bassu a do tego świetnie brzmią w grach. Są naprawdę super lekki, nie meczą nic a nic podczas wielogodzinnych sesji. Potwierdzam przypadłość podciągania małżowin do góry, trzeba się przyzwyczaić i ściągać je w dół by same się zaczęły układać. Do kwoty 250 zł to najlepsze słuchawki jakie miałem nie ustępują miejsca moim poprzednim superluxą. Kabel za cieniutki przy pierwszej lepszej okazji oddam mikrofon do rekablingu, kabel do muzyki można wymienić od zaraz o ile nie zależy nam na mikrofonie, chociaż i tą kwestie pewnie się da w sklepie załatwić. Jeszcze raz dziękuje, to kawał dobrej roboty który mnie uchronił po raz kolejny przed wyrzuceniem kasy w błoto.

    • Niestety po 8 miesiącach pękły na czubku głowy podczas korzystania, identycznie jak wspominał wyżej jeden z użytkowników, czekam już ponad miesiąc na uznanie reklamacji, według gwaranta brak decyzji i kontaktu ze strony producenta 🙁

  2. Hej,
    super recenzja, w ciągu ostatniego tygodnia przeczytałem wiele Pańskich recenzji i jestem pod wrażeniem, bardzo rzeczowe. Zakupiłem KOSS GMR 540 ISO, mam nadzieję na lepszy bas w porównaniu do aktualnie używanych Audio-Technica ATH-M40X.

    Widzę, że do recenzji wkradł się mały błąd, ponieważ według strony producenta KOSS GMR 545 AIR mają impedencję na poziomie 60 Ohm i dlatego nie zdecydowałem się na ich zakup. Słuchawki będą podłączone do pada od PS5 więc obawiałem się, że 60 Ohm to za dużo żeby je napędzić.

    Pozdrawiam, Mateusz.

  3. No więc tak. Nie kupujcie. Nigdy, prze nigdy. Kupiłem za 219 PLN w promocji, byłem zadowolony przez jakieś 8 miesięcy korzystania dzień w dzień po ok. 4h. Model GMR 545 AIR USB, specjalnie dla karty dźwiękowej, bo zintegrowane karty są faktycznie miernej jakości.
    Dźwięk? Bajka. Tutaj nie ma absolutnie żadnych zastrzeżeń, dźwięk jest na prawdę piękny, muzyka, gry, filmy, rozmowy głosowe, każdy będzie zadowolony i z jakości mikrofonu i odsłuchu, a dodatkowo karta dźwiękowa jest kilkukrotnie lepsza, niż jakakolwiek integra. Do odsłuchu ogólnie muzyki, mam drugie leciwe słuchawki Sennheiser za 3x taką cenę i ciężko było mi wskazać różnice, których nie można by było zniwelować używając EQ według własnych upodobań, oprócz jednej wady – mimo że są to słuchawki OTWARTE, scena według mnie jest wyjątkowo mała. W Sennheiserach, które są konstrukcją zamkniętą jest ona większa, kiedy testowałem je z ciekawości w grach dla porównania. Ba, powiem więcej, do telefonu mam Porta Pro Wireless i tam też scena jest dużo, dużo większa.
    Wada?
    PARTACTWO! Autor recenzji martwił się o kable i się grubo pomylił. Mimo że są wyjątkowo cienkie, nie dzieje się z nimi absolutnie nic, podejrzewam, że mimo małego przekroju są z elastycznej, cienkowłóknistej miedzi. Natomiast PLASTIK to już totalna porażka. Po 6-8 miesiącach szykujcie się na pierwsze pęknięcie delikatnego, wykonanego w całości z plastiku bez jakichkolwiek wzmocnień – pałąka. Pęknie IDEALNIE na czubku głowy i to w moim przypadku najciekawsze, podczas ich noszenia! Nie, nie zakładania, nie zdejmowania, siedziałem sobie grzecznie oglądając film i poczułem luzujące się na uszach słuchawki. Dobra, ta naprawa jest prosta, trochę włókna szklanego, żywica i co? I będą pękać, w każdym innym miejscu, będziecie to kleić, aż w końcu, po ok. 1,5 roku pękną przy samej słuchawce i wtedy powiecie „k***a dość!”. Wtapianie metali NIC NIE DA, bo badziewny plastik zwyczajnie pęknie w innym miejscu, pozbawionym wzmocnienia – musielibyście zaraz po zakupie, na całej długości pałąka wtopić metalowe druty, a pałąk jest niewymienny. Co jeszcze? Opaska dotykająca głowy – pęknie wzdłuż. Jest zwyczajnie KLEJONA i się przy którymś wsuwaniu rozklei, w moim przypadku było to jeszcze przed pęknięciem pałąka, jakoś po pół roku.
    Na głośniki KOSS daje dożywotnią gwarancję, fajnie, ale nie pokrywa ona jakichkolwiek usterek mechanicznych.
    Na szczęście, znalazłem sobie idealne rozwiązanie sytuacji – kabel z mikrofonem jest odpinany zaraz przy słuchawce, więc można go zastosować w innych słuchawkach. W taki oto sposób zamówiłem właśnie Superluxy HD668B i adapter, beczkę o dwóch gniazdach. W ten oto sposób podłączę świetny mikrofon i kartę dźwiękową, do znacznie tańszych słuchawek, które na pewno się nie rozsypią w drobny mak po 1,5 roku.

    I jakby ktoś myślał, że kupiłem podróbkę – sprzęt został zarejestrowany do wieczystej gwarancji KOSSa na ich stronie, podając kod produktu, gdyby kod był w użyciu albo byłby błędny, operacja by się nie udała. Musiałby ktoś wsadzić podróbki do oryginalnego opakowania, a słuchawki kupiłem w morele, na pewno nie były też powystawowe, gdyż miały wszystkie plomby i druty trzymające w idealnym stanie. Po prostu, jakość wykonania jest żałosna. Powinni się wstydzić. W tej cenie wystarczyłby pałąk z metalowego drutu i były by słuchawkami idealnymi dla każdego.

    • Mam już nowy zestaw. Jedna z najlepszych i zarazem najgorszych decyzji w życiu.
      Dźwięk? B.O.S.K.I. Dołączona do KOSSów karta graficzna napędziła słuchawki, chociaż już pierwsze testy wskazują, że drzemie w nich jeszcze większy potencjał, bo nawet podgłośnione na maksa grają ciszej niż z osobnego amplitunera, czyli wypadałoby zastosować jeszcze dodatkowy wzmacniacz słuchawkowy pod komputer. Dodatkowo, testy bezpośrednie pokazują, że karta JESZCZE bardziej poprawia sceniczność słuchawek (a Superluxy HD668B już teraz uchodzą za najbardziej sceniczne słuchawki tego producenta). Na prawdę czuję się dokładnie tak, jakbym był w samym środku pięknego koncertu, z tym, że jest pewna różnica z podłączeniem z kartą i bez – ten KOSS sprawia takie dziwne wrażenie, że głos wykonawców, niezależnie czy kobiecych czy męskich, wydaje się rozbrzmiewać z tyłu głowy. Pierwsze testy w grach? TAK! TAK! TAK! Myślę, że każdy kto przetestowałby to rozwiązanie w grach były pod niesamowitym wrażeniem. Apel do producenta, firmy KOSS: tą kartę dźwiękową z modelu GMR 545 AIR USB możecie śmiało oferować jako osobny produkt. Reklamujcie je jako wzmacniacz DAC, powiększający scenę i niskie tony, a kupicie spory rynek dedykowany dla graczy. Bez ściemy, różnica cenowa słuchawek GMR 545 z USB i bez USB to 20 PLN, to znaczy, że koszt tej karty musi być śmiesznie mały, a z tymi słuchawkami współpracują znacznie lepiej, niż GMR 545 AIR USB gra w ogóle.
      Testy użytkowe – trzeba będzie kupić pady welurowe, po 2h siedzenia uszy w końcu mówią dość – za ciepło. Nie gniecie mnie nic, ani pałąk, ani poduszki, ani same słuchawki i pady, ucho w całości chowa się wewnątrz padów, nacisk jest minimalny. Trzeba mieć na prawdę ogromny łeb, albo mega wielkie uszyska, żeby narzekać na te aspekty.
      Dlaczego zatem ta „najgorszość”? Są zbyt dobre! Nagle się okazuje, że połowa mojej playlisty, nawet grając z korekcją Foobara jest marnej jakości… Utwory na komputerze oczywiście posiadam w wersjach skompresowanych i jest przepaść w odsłuchu skompresowanych i nieskompresowanych wersjach tych samych piosenek. Ten zestaw fizycznie zmusza do zostania audiofilem, bo wyraźnie różnicę jakościową się nie znajduje przypadkiem, tylko ona uderza po uszach.

      No i takie przemyślenie na koniec – potężna scena może zostać „nieco” ograniczona, a mianowicie wzmacniaczami/przedwzmacniaczami lampowymi. Minusem wzmacniaczy lampowych jest ograniczanie sceny, ale zaletą nadawanie dźwiękom takiej misiowego, przytulnego, ciepłego wydźwięku. Miałem właśnie kiedyś lampowy wzmacniacz do kolumn, stary, jeszcze chyba radziecki po moim dziadku i myślę, że ta niesamowita neutralność słuchawek, z tą potężną sceną, potraktowana wzmacniaczem lampowym zyskałaby arcymistrzowski wydźwięk, ale wystarczyłoby odpiąć lampy i wpiąć się wyłącznie z tą kartą do komputera, by mieć w ułamek sekundy zestaw do gier.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *