Z serią AD od Audio-Techniki nie miałem jeszcze przyjemności się zetknąć, choć modele otwarte trafiały się już na łamach AF. Dawniej były to R70X, ale – no właśnie – nigdy AD. Dziś zaś, dzięki pomocy p. Piotra, możemy rzucić okiem na model AD2000X – najwyższy „konwencjonalny” wariant serii konsumenckiej z linii modeli otwartej, ponad którym stoją już tylko wybitnie audiofilskie ADX5000.
Dane techniczne
- Przetworniki: dynamiczne, otwarte, o średnicy 53mm
- Pasmo przenoszenia: 5 – 45 000 Hz
- Czułość: 103 dB
- Impedancja: 40 Ohm
- Maksymalna moc wejściowa: 2 W
- Kabel: 3 m, jack 6,3/3,5 mm, 4-żyłowy na bazie miedzi OFC 6N
- Waga bez kabla: 265 g
Jakość wykonania i konstrukcja
Choć obcujemy tu z modelem za ponad 4000 złotych, producent niespecjalnie daje nam ten fakt odczuć w pakowaniu czy wyposażeniu. Dostajemy tu… nic. Dosłownie nic. Nie ma w wyposażeniu niczego, co byłoby dla nas użyteczne, poza adapterem gwintowanym nakręconym już na wtyk.
Konstrukcyjnie jest to dosłowne wykorzystanie koncepcji „Air”, czyli maksymalnego przewiewu, przepływu powietrza zarówno dla użytkownika, jak i samych przetworników. Rama jest dokładnie tą samą jednak, którą Audio-Technica uskuteczniała i nadal uskutecznia w wielu swoich modelach.
Co do zasady, będzie to jednak podejście maksymalnej otwartości do już istniejących konstrukcji zamkniętych. Po prostu zamiast zamkniętej puszki mamy przewiewny metalowy grill. Przy okazji, warto na niego uważać, bowiem tak samo jak przy Sennheiserach HD600/650, jest on podatny na uszkodzenia i przede wszystkim wgniecenia, a jego prostowanie może oznaczać pełną rozbiórkę słuchawek i konieczność umiejętnej zabawy, jak też późniejszego ręcznego malowania uszkodzonych miejsc.
Jak zawsze w takich sytuacjach, uczulam wszystkich na szanowanie swoich słuchawek, zwłaszcza że opisywany tu model kosztuje jak pisałem ponad 4 tysiące, więc tylko skrajnie nieodpowiedzialna i nieszanująca własnych pieniędzy osoba będzie nimi rzucała po stole i podłodze. A przynajmniej tak sądzę, bo inaczej nie widzę żadnego innego powodu.
Bardzo ciekawą obserwacją było stwierdzenie przeze mnie, że słuchawki te są bardzo mało wrażliwe na przeszkody znajdujące się na osi kapsuły przetwornika od strony zewnętrznej. Mówiąc wprost – położenie rąk na grillach nie morduje nam dźwięku, a przynajmniej nie czyni tego w nawet podobny sposób, jak w HD800 czy LCD-2F. Tam użytkownik po prostu musi mieć przestrzeń po bokach i gdy widzę na zdjęciach czy filmach ludzi odsłuchujących te modele z rękami na słuchawkach, po prostu idę dalej rozmyślając kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.
Wygoda i izolacja
Izolacja jest zerowa z racji pełnej otwartości konstrukcji. Co do wygody, tu już decydować będzie nasza anatomia. W moim przypadku brak regulacji nachylenia oraz płytkość padów spowodowały, że całkiem szybko czułem dyskomfort. Może nie tak szybko jak w Sonorousach VI, ale na pewno poniżej przeciętnej.
Bardzo pomagały tu modyfikacje polegające na podsadzeniu padów od wewnątrz, od strony tyłu głowy. Opisywałem tą modyfikację kilkukrotnie na forum oraz w innych recenzjach. Wymiana padów byłaby więc ostatecznie nawet wskazana, ale niekoniecznie wymagana od startu – samo podsadzenie skutecznie załatwia sprawę i poprawia akustykę (o tym później).
Swoją drogą W1000Z były cięższe od AD2000X. Zachowując te same walory konstrukcyjne i ergonomiczne co do zakładania, były mniej wygodne od AD-ków, łatwiej obsuwały się w dół. AD nie mają tego problemu. Są lżejsze, oferują większą wentylację, jednym słowem lepiej sprawdzają się przy takich konstrukcjach pałąka czy widełek podtrzymujących niż cokolwiek cięższego. Szkoda że znów zapomniano jak pisałem o regulacji na jednej z osi, ale widać niektórzy nigdy się nie nauczą.
Okablowanie
Okablowanie zastosowano w tym modelu symetryczne i nie jest to pierwszyzna dla Audio-Techniki, ale niestety nie jest to kabel odpinany. Jedyny plus to gwintowana końcówka, która umożliwia prostą konwersję na mały jack. Słuchawki nie są specjalnie prądożerne, więc jest to bardzo logiczne rozwiązanie, z którego sporo osób będzie zapewne chciało skorzystać tak czy inaczej.
Przygotowanie do odsłuchów
Jak zawsze, sprzęt całościowo wraz z procedurami ujęty został zwyczajowo na osobnej podstronie. Można tam dowiedzieć się zarówno w jakich warunkach testuję, jak też dowiedzieć się jakim gustem dysponuję, na co zwracam uwagę, na jakim materiale dokonuję odsłuchów oraz pomiarów
Słuchawki, z racji bycia modelem używanym i prywatnym, nie podlegały zjawisku wygrzewania.
Jakość dźwięku
Pomiar akustyczny wymagał ode mnie testów tylko na pojedynczym kanale, ponieważ słuchawki nie posiadają regulacji nachylenia i powodują kompletne zafałszowanie wyników z tytułu nienależytego docisku muszli do ucha. Wyniki z dwóch kanałów zostały więc zebrane osobno i uśrednione.
Spotkałem się dawniej z poglądami, że Audio-Technice bardziej wychodzą słuchawki zamknięte, niż otwarte. Nie jest to prawda, choć trudno nie ulec wrażeniu, że modele zamknięte mają większe poważanie w światku audio. Tym samym pytanie za 100 punktów – skąd się to wzięło?
Wydaje mi się, że z faktu niepozorności Audio-Techniki. Mowa oczywiście o brzmieniu, choć muszę wziąć tu także pod uwagę cechy ergonomiczne i użytkowe. Uniknąć chciałbym słowa „zwyczajność” w negatywnym tego słowa znaczeniu. Po prostu AD2000X, jeśli spojrzeć na nie z perspektywy konkretnych cech, nie rzucają się od razu po założeniu niczym niezwykłym.
Bas jest typowym „środkowym” zakresem, gdzie faktycznie zgadzam się z większością dawniej czytanych opinii na temat ich słabszego basu niższego. Bardzo przypominają mi w tym zakresie AKG, które też nie słyną ze szczególnego niskiego basu, poza wyjątkami takimi jak seria klasycznych K7 czy K270 Playback, w których niski bas jest jak na tego producenta kapitalny – dokładny i rozciągnięty, choć wciąż oszczędny. W AD2000X niski bas natomiast jest po prostu podwinięty, przez co słuchawki nie są zorientowane na zejście.
Średnica jest tu również niepozorna, choć to tak naprawdę ona odgrywa w AD2000X rolę pierwszoplanową. Jej niepozorność bierze się z tego, że niższa góra, łącząca się z wyższą średnicą, nie jest przemożnie podkreślana. Często opisywałem to w swoich starych recenzjach Audio-Technik jako strojenie „anty-AKG” właśnie dlatego, że jest to kompletne przeciwieństwo strojenia tegoż producenta. Tak było gdy porównywałem M220 z R70x, tak jest i teraz, gdy mogę to uczynić z większą liczbą modeli.
Sopran jest w nich obecny, mimo pewnego wycofania się i nabrania relaksacyjnej postury. Jest tuż za średnicą co do donośności odbioru, ale też i przed basem. Znów daje o sobie znać strojenie „anty-AKG”, które wygasza punktowo niższe sekcje sopranu, zostawiając czytelne i słyszalne partie wyższe. Efekt końcowy jest tego taki, że góra z jednej strony zachowuje przyjemność i muzykalny charakter, może wręcz trochę woal, a z drugiej emanuje dobrze wykończonym detalem. Może się wydawać, że rodzi to naturalny konflikt i trochę tak też jest w rzeczywistości, bo o ile rezultaty są ciekawe i ATH nigdy mnie nie zmęczyły, o tyle słuchając różnorodnych utworów jeden po drugim, AD2000X traciły trochę z tytułu trudniejszej w utrzymaniu koherencji. Jednym słowem nie każdy utwór i każda płyta „pasują” do AD2000X i raz jest wszystko w porządku, jasno i czytelnie, a innym słychać, że część utworu ulega spowolnieniu i przymgleniu, podczas gdy pozostałe elementy brzmią normalnie.
Kwestie te wynikają z nauszników. Pady są w tym modelu po prostu za płytkie, dlatego utrzymują zarówno umiarkowaną wygodę u osób z dużymi uszami (choć i tak jest tu lepiej niż w Sonorousach VI), jak też i małą odległość ucha od przetwornika. To powoduje z kolei przesilenie się akustyki i powstawanie naturalnych zniekształceń akustycznych z tytułu niepoprawnie działającej komory akustycznej, jaka winna tworzyć się wewnątrz nauszników.
Na wygodę i tą dokładnie bolączkę bardzo pomagają wkładki pod pady na wysokości tyłu głowy. Brzmienie wyraźnie się wtedy otwiera. Ale aby pozostać konsekwentnym, recenzję nadal pisać będę z perspektywy stanu fabrycznego. Niemniej pozwoliłem sobie skorzystać z okazji i odnotować fakt zmian pomiarowo:
Scenicznymi potworami ATH nigdy w tych seriach nie były i jest to wprost bezpośrednie zaprzeczenie utartych stereotypów, że otwarte słuchawki muszą być sceniczne, zawsze. Nie muszą. Tak samo są wyjątkiem od reguły w tym przypadku, że otwartość konstrukcji nie musi mieć przełożenia na komfort i wentylację komory odsłuchowej. Owszem, nie musi, ale w AD2000X ma.
Aby trzymać się meritum, AD2000X grają sceną umiarkowanie dużą i umiarkowanie holograficzną. W obu tych aspektach przegrywają z np. LCD-2F. Tym słuchawkom notorycznie wytyka się małą scenę, tymczasem w wersji 2019 kreują ją trochę większą, ale wyraźnie bardziej trójwymiarową. Człowiek siedzi przyspawany do fotela i daje się porwać nurtowi dźwięku chociażby właśnie z tego względu. W Audeze. W Audio-Technicach scena jest „w porządku”, ale jednak pozostawia po sobie wrażenie pewnego niedosytu, niewykorzystanego potencjału, może wręcz stłumionej otwartości.
W wielu utworach wykazywały bardzo dobre właściwości w portretowaniu wokalu, ale ogólnie wydawały mi się trochę zbyt zapobiegawcze, oszczędne w czarowaniu, jakby skupienie się na poprawności scenicznej było priorytetem najwyższym.
Całościowo przyjemne są to słuchawki, do płynnego i relaksacyjnego odsłuchu, w którym nie musimy zwracać uwagi na sybilanty, jakość czy cokolwiek innego. Słuchając ich miałem skojarzenia z… czajnikiem metalowym. Brzmi to może idiotycznie, ale w dobie np. czajników elektrycznych, taki zwykły czajnik metalowy jest swoistym symbolem swoich czasów, tworzonym w ramach innych okoliczności, trendów i priorytetów. Tak też poniekąd jest z AD2000X. To słuchawki tradycyjne w szerokim tego słowa znaczeniu, na swój sposób „starej daty”, o strojeniu dawniej pożądanym, dziś zaś niezwykłym, bo po prostu zwyczajnym. Bez łamiących drzew niskich tonów i sopranu świszczącego niczym wiatr we włosach podczas ostatnich miesięcy. Ale też bez basowej anemii i przygaszenia.
Wspomniane bycie modelem starej daty to emanowanie średnicą, wokalem, przyjemnością i analogowością. Taką jakby lampowością, w tym najbardziej stereotypowym wydaniu. Nie są to więc słuchawki nastawione na bezwzględną czystość sygnału, ani też jego responsywność. Sprawiają wrażenie lekko matowych, ale na szczęście nie chropowatych.
Paradoksalnie o ile są to te same cechy, które notowałem w W1000Z, o tyle model ten miał od AD2000X większą scenę, mimo że był zamknięty, nie otwarty. Nawiązując więc do wcześniejszego mojego stwierdzenia o poglądzie na temat lepszego wychodzenia Audio-Technice wariantów zamkniętych, zdaje się to wszystko układać w logiczną i realnie mającą miejsce całość.
Ostatecznie więc okazało się, że w moje ręce trafiły słuchawki nastawione na relaks, średnicę i sceniczną poprawność. Gorzej radzą sobie z wykończeniem najdalszych skrajów, nie nastają też na maksymalną czystość, ale też nie jest to poziom jakoś szczególnie uchybiający. Zwłaszcza gdy do dyspozycji dostaną dobry tor na planie V, zaczynają rozmawiać z nami konkretnie i dosadnie. Choć mimo to nadal jest to jakby nie patrzeć katalogowo prawie 4500 zł. Być może dlatego nie są to słuchawki szczególnie często spotykane u nas w kraju. Można byłoby mieć tu bowiem powoli już HD800 czy LCD-2, ale też T1 v2 czy K812 PRO. Byłoby też kilka pozycji zamkniętych, ale nie będę ich listował z racji odmienności konstrukcji. Na ich tle Audio-Technica winna rywalizować więc jakimś wyróżnikiem, który przekonałby nas do tego, aby to właśnie na nich skupić swoją uwagę. Niestety nad wszystkim można się w nich pochylić i próbować doszukać się czegoś, co mogłoby przynajmniej spróbować usprawiedliwić odwrócenie wzroku w inną stronę.
Bas – mogłoby być więcej niskich podzakresów i ogólnie więcej precyzji, aby jeszcze lepiej czuć ich rytmikę. Średnica – nie obraziłbym się za jaśniejszy przełom z sopranem. Sopran – najwyższe oktawy z lepszym wykończeniem, również skupienie się mocą na niższych swoich partiach dla większej świeżości brzmienia, nawet kosztem relaksacyjnego charakteru. Scena – ogólnie większa i bardziej holograficzna. Wygoda – lepsze pady dla osób o większych uszach i regulacja w osi poziomej, jak również odpinany kabel w tej cenie bardzo byłby pożądany. W praktyce sporo rzeczy możemy sobie nadrobić banalnymi i tanimi modyfikacjami polegającymi na podsadzeniu padów tak, aby mieć więcej miejsca na ucho i zwiększyć jego odległość od przetwornika. Wtedy słuchawki zaczynają faktycznie grać jak model za 4500 zł. Niemniej w tym kontekście, a więc konieczności po raz kolejny poprawiania po producencie, wydaje się już jakby troszkę zbyt wygórowana, mimo wszystkich atutów i przymiotników tego modelu: świetnej prezentacji wokali, poprawnie kreowanej sceny, przyjemnego klimatu, dobrej wentylacji komór odsłuchowych, lekkiej konstrukcji.
Podsumowanie
AD2000X są słuchawkami ciekawymi, ale też – jak wszystko – niepozbawionymi wad. Przede wszystkim brakuje w nich dokładności w zastosowaniu padów oraz jakiegoś takiego ogólnego oszlifowania, dopracowania jakościowego tak, abyśmy nie śmieli nawet myśleć o tym, że w tej cenie dałoby się to czy tamto zrealizować lepiej. Bo jeśli sam jestem w stanie dwoma kawałkami twardej pianki lub grubszej gąbki naprawić im akustykę oraz wygodę, to cóż… owszem, jestem z wykształcenia inżynierem, ale nie takiego rodzaju.
Choć konkurencja w tej cenie jest naprawdę spora, AD-ki nie odrzucają mnie od siebie. Bardzo przyjemnie mi się ich słuchało, po modach również i wygodnie, dlatego warto jest szukać ich w formie używanej i w dobrym stanie. To dobre słuchawki domowe, zwłaszcza do systemów na planie V oraz na okresy letnie. Wtedy też najlepiej można docenić ich walory i konstrukcję. Z elementarnej uczciwości i przyzwoitości oczywiście nie mogę uwzględnić ocenowo ich brzmienia po modyfikacjach, dlatego ocena końcowa (do której od tej recenzji postanowiłem powrócić) operuje na dźwięku fabrycznym.
Słuchawki na dzień pisania recenzji można jeszcze dostać w naszych rodzimych sklepach w cenie ok. 4500 zł. (sprawdź dostępność i najniższą cenę)
Zalety:
- bardzo lekka konstrukcja o dużej praktyczności
- dobra cyrkulacja powietrza wewnątrz padów
- brak istnienia pałąka skutkuje mocnym przełożeniem na wygodę u osób o wyjątkowo wrażliwych głowach
- przyjemne, średnicowe granie o dużej muzykalności
- bardzo poprawna konstrukcyjnie scena
- przetworniki o niskiej wrażliwości na zaburzenia dyfuzji od otwartej konstrukcji
- dodatkowe możliwości płynące z ich modyfikowania i kształtowania padami
- bardzo dobre sprawdzanie się w roli domowych słuchawek codziennego użytku
Wady:
- brzmieniu brakuje trochę oszlifowania całościowego i dopracowania na skrajach
- scena mogłaby być w standardzie większa (pomagają trochę modyfikacje)
- brak regulacji nachylenia w osi poziomej
- wynikające z tego problemy z uzyskaniem poprawnej akustyki i konieczność własnoręcznego dopasowywania padów kawałkami gąbki
- praktycznie zerowe wyposażenie dodatkowe
- brak ochrony przeciwkurzowej dla komory przetwornika
- brak odpinanego kabla
- pady niemiłosiernie łapią wszelki brud i kurz
Jeszcze raz serdeczne podziękowania dla Pana Piotra za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów.