Audeze jest zdaje się firmą uczącą i rozwijającą, stawiającą od czasu do czasu na innowację bazującą na przecież niemłodej technologii i swego czasu wypartej przez rozwiązania dynamiczne, które okazały się tańsze i łatwiejsze tak w produkcji, jak i okiełznaniu. Skoro klient i tak kupi to co tańsze i co nie wykręci mu twarzy w grymasie bólu po podłączeniu do telefonu, to po co się starać uszczęśliwić go na siłę? Jak u Fatboya Slima: „I’m first so why try harder?”. Takie podejście jednak nie tyczy się amerykańskiego producenta i kurczowo trzymając się obranej na samym początku przez siebie technologii. Konsekwencja, można by rzec, ale też zupełnie inna klientela, ceniąca sobie określone cechy uzyskiwane w sposób zdawałoby się naturalny i niewymuszony. Co jednak gdyby spróbowano zerwać z takim obrazem i przedstawić słuchawki tym razem o zupełnie innych priorytetach i konstrukcji? Chyba właśnie w taki sposób zrodziły się opisywane w niniejszej recenzji Audeze LCD-XC, pierwsze zamknięte magnetostaty tej firmy.
Uwaga! Recenzja przedstawia LCD-XC w rewizji A, produkowanej do roku 2015. Od 2016 roku nastąpiła zmiana przetworników po stronie producenta, aby zminimalizować ryzyko uszkodzenia ich od ciśnienia odśrodkowego. Późniejsze rewizje (jest ich jeszcze 3, stan na rok 2018), różnią się też od prezentowanej elementami wizualnymi, a także wygodą. Recenzja rewizji D (2018) z nową opaską i w wersji Creator Edition znajduje się tutaj.
Dane techniczne
- Typ: słuchawki zamknięte, wokółuszne, składane ręcznie
- Przetworniki: magnetostatyczne, magnesy neodymowe samozamykające
- Wielkość przetwornika: 39.8 sq cm
- Impedancja: 20 Ohm
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 20 kHz z rozszerzeniem do 50 kHz
- Skuteczność: 95 dB / 1 mW, >130 dB / 15 W
- Typowa moc wejściowa: 1-4 W
- Maksymalna moc wejściowa: 15 W (przez 200 ms)
- THD: < 1%
- Waga: ok. 650 g (wg specyfikacji producenta)
- Gwarancja: 2 lata
Zawartość zestawu ponownie jest bardzo bogata:
– słuchawki,
– kufer do przenoszenia,
– preparat do konserwacji drewna,
– kable: 2,5m z wtykiem jack 6,3mm + 2,5m z wtykiem XLR,
– konwerter 6,3mm -> 3,5mm jack,
– wszelkie możliwe papiery.
Jakość wykonania i konstrukcja
Pierwsze spojrzenie na nazwę oraz materiał kopuł sprowadza się do wniosku bardzo prostego i jednocześnie oczywistego wizualnie – to nic innego jak zamknięty wariant LCD-X z dopłatą 500zł do zewnętrznych drewnianych dekielków. W sensie brzmieniowym nie jest to prawda, a o czym przy okazji opisu tegoż elementu powiem szerzej, ale już w sensie technicznym – jak najbardziej. Oto bowiem Audeze wzięło model X i dosztukowało im drewniane (w sieci dostępne są 4 kolory do wyboru, na zdjęciach najpopularniejsze o dziwnej nazwie „Bubinga” i co ciekawe tylko takie prezentowane są na stronie Audeze) dekielki. W środku nie są one komorami akustycznymi o określonej pojemności, a po prostu kawałkami drewna ściętymi na płasko z podklejką filcową w roli materiału tłumiącego. Swoją drogą dziwność nazwy wynika zapewne z faktu, że jest to drzewo spotykane w Afryce.
Wpływa to trochę na wagę, która jest jeszcze większa i praktycznie najbardziej w całej tej amerykańskiej plejadzie planarnych gwiazd. Różnica nie jest co prawda specjalnie duża, a większa waga nie skraca jakoś dramatycznie czasu, w którym można usiedzieć w tych słuchawkach, ale fakt faktem będzie to czas jakkolwiek krótszy.
Wykonanie tych słuchawek jest jednak dosłownie obłędne. Drewno z lakierem gloss, do tego mieniące się złotem i bursztynem, którego na zdjęciach trochę czasami trudno jest się doszukać, bo słuchawki zaczynają przypominać drewno różane, daje tutaj niesamowity efekt. Bambus na wersji 2F wygląda w rzeczywistości przy tych słuchawkach jak prowokacja, naprawdę. LCD-XC mają po prostu coś w sobie już z samego wyglądu, pewien czar, zaczynają intrygować wprost z pudełka, a jeszcze przecież nie zdążyliśmy ich założyć na głowę.
Skupiając swój wzrok na nim z kolei okaże się, że otrzymujemy dokładnie takie same wyposażenie, jak w przypadku „dwójek”, oczywiście z różnicą w materiale gąbkowym w środku kufra SKB na identycznej zasadzie, jak pisałem przy „iksach”. Toteż po wszelakie detale w tej materii odsyłać będę do obu recenzji poprzednich – tak LCD-2F, jak i LCD-X.
Może bez zbędnych więc rozwodów od razu przejdźmy do konkretów, bowiem i same słuchawki grają tu w bardzo konkretny, bezpośredni sposób. Sposób trzeba przyznać im bardzo wyjątkowy i to nawet już nie w ramach tej rodziny.
Brzmienie
Nasze podejście do brzmienia w przypadku tych słuchawek może być bardzo wiążące w zakresie prawidłowej oceny końcowej. Zmienia się bowiem trochę bardziej na plus, gdy rozpatrywać je będziemy w ramach grupy słuchawek specjalistycznych, toteż odsłuchy ostatniego modelu Audeze z listy trwały najdłużej i najintensywniej.
Bas
Tym razem jest zupełnie innym wydaniem na tle każdego innego modelu LCD. Jest wyjątkowy i łączący w sobie trzeba przyznać sporo różnych cech, których wcześniej byśmy się tu w ogóle nie spodziewali. To połączenie bowiem typowej dla Audeze mocy i pełni wydźwięku w pełnym tego słowa wymiarze (zresztą Audeze robiły to kiedyś na pół gwizdka?), ale sprowadzonych do roli w przeciwieństwie do LCD-X drugorzędnej, bo ustępujących bardzo wyczuwalnej szybkości, precyzji i detaliczności rodem z elektrostatów. Bas – mimo lekkiego rezonansu na samym dole swojej linii od czasu do czasu – jest w tych słuchawkach fantastyczny i niech mnie Bóg broni abym coś o nim złego miał powiedzieć. Mogę z czystym sumieniem stwierdzić nawet, że jest to najlepsza cecha tych zamkniętych Audeze w ogóle, właśnie ta ich precyzja, kontrola i szybkość zmieszane jednocześnie. Ma się wrażenie, że słuchawkom bas jest podwładnym, nie mogąc kiwnąć nawet palcem bez rozkazu niczym w wojsku.
XC prowadzą linię basową odważnie i szybko, brawurowo oraz trochę na surowo, wyłapując po drodze zarówno ewentualne cechy wynikające z użytego sprzętu, jak i aspekty nagrania. Sprzyja temu wyśmienicie ich konstrukcja zamknięta, która nawet w dużym hałasie izoluje nas od świata pierwszorzędnie, nie czyniąc ujmy dla komfortu. Kontrola basu jest tu przedniej próby i moim życzeniem na przestrzeni wszystkich odsłuchów z każdym pojedynczym modelem Audeze było to, aby móc usłyszeć w nich bas właśnie z XC. Niestety prócz niektórych zabiegów, jakimi można się w takich sytuacjach posłużyć, jest to jedynie pobożne życzenie i życzeniem takowym pozostanie być może do końca. Naprawdę dawno się tak z basem w słuchawkach nie bawiłem.
Zostawia on po sobie wrażenie wysokiej kondycji i sportowego wręcz charakteru, które sprawdzają się idealnie w zastosowaniach właśnie studyjnych. Analiza na tym etapie więc nastawia nas do nich jak do słuchawek nie muzycznych, a specjalistycznych i na tle pozostałych modeli to faktycznie coś nowego, nowa jakość, innowacja oraz odejście od utartych schematów.
Gdyby przejść do opisów bardziej dla naszej wyobraźni przystępnych, podczas gdy każdy kolejny model Audeze zachowywał się w zakresie basu niczym wiśnia w ciemnej czekoladzie, tak XC są wyjętą wiśnią z raptem czekoladowym tylko posmakiem. Mamy tylko ją, ale doskonale wiemy skąd została wyjęta i jak smakowała przed tym zabiegiem. Tak można byłoby za pomocą niewyszukanej fantazji opisać doznania z tymi słuchawkami. Dostajemy lżejszy i dokładniejszy konkret z wyczuwalną linią rytmu, kontrastujący na tle mocniej otulonego muzykalnością przekazu X czy 2F. Jeśli tam miały się jeszcze gdzieś pokątnie ukryć jakieś niuanse, błędy prowadzenia rytmu, defekty realizacji, to dopiero XC mógłbym okrzyknąć tu słuchawkami żelaznymi w swojej dyscyplinie pod kątem tego właśnie celu.
Średnica
Również jest odejściem w XC od typowego modelu brzmieniowego pozostałych wariantów LCD. Odjęto jej bowiem muzykalności, straciła swój melodyjny angaż, ale zyskała za to ponownie na szybkości i klarowności, także nastąpiła tu wymiana jednych cech na drugie dwukrotnie z rzędu. Nabrała wstrzemięźliwości, ale nie straciła na bezpośredniości, nawet mimo pewnego wycofania się w punkcie wyższej średnicy przed niższą górą, która tutaj została podkreślona wyraźniej niż w modelu X.
Przyznam się, że mimo utracenia muzykalnego charakteru, nabranie przez niej przejrzystości i monitorowości znacznie lepiej sprawdza się w zastosowaniach, do jakich są predysponowane. Klarowność i brak tak słyszalnego tym razem pogrubiania skutkują wyraźnie lepszą kontrolą tego fragmentu pasma i jednocześnie ułatwiają ewentualną pracę z materiałem dźwiękowym, tudzież precyzyjny odsłuch rzeczonych partii utworu. Nie oznacza to jednocześnie pozbawienia słuchawek cech emocjonalnych, nie jest to tak, że one gubią całkowicie swój smak i koloryt, także największe ryzyko, jakiego się tu obawiałem, zostało przez Audeze wyminięte w bardzo dobry i rozważny sposób.
Ponownie przytoczę tu problemy, jakie notowałem przy 13-stym utworze Kara no Kyoukai na LCD-X. XC realizują go technicznie znacznie lepiej i tym razem już w zgodzie z pozostałymi słuchawkami, do jakich przypadło mi je przyrównywać, bez względu na to po której stronie opisywanej poprzednim razem rzeki by nie stały. Mapa przestrzenna instrumentów magicznym sposobem wróciła do porządku dziennego, nie ma już wrażenia „dziwności”, wszystko odbywa się wreszcie zgodnie z prawdą, a przynajmniej przez większą część. Charakter również jest tu chwytany lepiej niż w X, a przynajmniej jeśli chodzi o konsekwencję, bowiem barwa przesunęła się w zupełnie przeciwną stronę tym razem, a co znajduje swoją kumulację w górze.
Góra
Najjaśniejsza ze wszystkich Audeze i bardzo przypominająca LCD-X w pozycji całkowicie podniesionej na całej szerokości. Wygląda to tak, jakby po prostu ktoś wziął wykres FR i podciągnął go w taki sposób, aby nie można było narzekać na przyciemnie najdalszego skraju. Efekty tonalne więc na pierwszy rzut ucha – wyśmienite. Każde inne Audeze założone po XC wyglądają pod tym względem jak Las Vegas po awarii prądu.
Barwa tak jak pisałem tym razem wyraźnie odstaje w kierunku nosowości na tle X i 2F, dzięki czemu słuchawki brzmią wyżej, agresywniej, jeszcze surowiej i pewną płytkością, cienkością formatu przypominającą mi w tym momencie prędzej studyjne dynamiki, niż planary. Zamazuje to kompletnie stereotypowe podejście do tych przetworników w sensie, że to zawsze musi być granie wolne, mulące, ciemne i głębokie.
Tonalnie zachowuje się bardzo podobnie do X na początkowych etapach – podbicie zaczyna się już w rejonie 2-4kHz, więc jeśli tam znajduje się energia utworu, może dojść nawet do takiej sytuacji, w której zrobi się to trochę jazgotliwe, zupełnie jak na AKG, które poszczycić się mogą faktycznie studyjnym rodowodem oraz znacznie dłuższym, historycznym niż w przypadku Audeze pasmem doświadczeń na tym polu. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że tonalnie i barwowo góra zbliżona była do poziomu słuchawek z Vienny, choć jakościowo słyszałem tam sporo SRH1440. To bardzo dziwne wrażenie nie opuszczało mnie do końca odsłuchów. Definitywnie nie jest to góra taka, jaką mają LCD-2F. Trochę bliżej w stronę X, ale tu również kontrast bardzo wyraźny.
Od pułapu 10-12kHz wspominane przeze mnie w recenzji X przytarcie jest mniej słyszalne i nie zwraca na siebie specjalnej uwagi w cyklu odsłuchów długofalowych. Nie ma wrażenia, że słuchawki grają górą „na dwie rury” – jedna na jasny dym, druga na ciemny. Tu wszystko idzie na biały i jasny, utrzymując jednorodny mimo wszystko charakter z przesuniętą o ton do góry barwą. Słuchawek nie należy traktować jako „normalnych”, a bardziej jako dedykowane rozwiązanie o wysokiej specjalizacji. Są to słuchawki specjalistyczne jednym słowem i nie próbuję w ten sposób szukać im na siłę zastosowania.
Owa specjalizacja to przeciągnięcie LCD-XC z roli muzycznych towarzyszy nastawionych na największą możliwą przyjemność z odsłuchu w pozycję zamkniętą, kontrolną i niekoniecznie podchodzącą do dźwięku z perspektywy można byłoby powiedzieć typowo audiofilskiej kanapy i miękkiego fotela. W efekcie uwagę zwracają niedostatki głębi górnych rejestrów – góra jest po prostu płytsza i mniej wygładzona nawet od X, ale w zamian bardzo detaliczna i szybka, wręcz bardzo szybka, toteż będzie to dla ich posiadacza wyraźny kontrast. Jednocześnie jeśli jest przyzwyczajony do takiej formy prezentacji, to na tle słuchawek faktycznie studyjnych dynamicznych dostanie prosto w twarz zastrzykiem realnej jakości w całkowicie nieznanym dla niego formacie. Znowu więc bardzo ciekawa odskocznia od głównego nurtu Audeze i jednocześnie niekoniecznie bezpośredni upgrade. Po prostu coś z zupełnie innej beczki.
Z predyspozycjami góry wiąże się jeszcze jedna moja obserwacja. Być może to dlatego, że zapamiętałem najbardziej właśnie Shure i AKG pod tym kątem, ale ponieważ miałem jak pisałem przemożne wrażenie, że LCD-XC prezentują mieszankę obu tych pierwiastków, doszedłem do wniosku, że wygląda to zupełnie tak, jakby Audeze podpatrywało cechy konkurencji ze studyjnym stażem i wdrażało ich rozwiązania w praktyce. W efekcie góra odchodzi od wyznaczanych przez 2 i 3 standardów w stronę jakości Shure oraz typowej jasności i nosowości charakteru AKG. Mając za sobą rok odsłuchów i ogromną znajomość szkoły AKG przyznać muszę, że czułem się poniekąd znajomo pośród dźwięku XC. Co prawda są to tylko moje podejrzenia, ale powód może tkwić w sposobie wytłumienia komory akustycznej od strony zewnętrznej i ewentualne modyfikacje mogą wyciągnąć z XC spore pokłady możliwości dostrajania ich tonu. Nie będzie to jednak według mnie wciąż taka klasa, jaką pokazują warianty otwarte, nie ta głębia i nie ta barwa, również nie ta rozdzielczość.
Scena
W przypadku sceny również nie jest najgorzej jak na słuchawki zamknięte, choć nadal do ideału brakuje. Nie ma tej „dogłębnej głębi”, którą pochwalić się mogą X (choć tam wyglądało to miejscami na jedną wielką incepcję), czy rozsądnie wyważonej trójwymiarowości i kompletności 2F, ale też nie ma tu wrażenia sztuczności i wszelki dźwięk realizują poprawnie, bez wrażenia tunelowości i rozmycia środka, o którym parokrotnie już wcześniej pisałem. Przekaz jest bardziej płaski na osi przód-tył, owszem, ale nie traci wiarygodności, nie traci tego krytycznego punktu skupienia i jedynie niższa góra przybliżona jest sporadycznie do przesady ku nam i potęguje efekt z X. Można powiedzieć, że to przekaz typowy, przewidywalny i rozważny.
Sama scena przyjmuje kształt bardziej eliptyczny, szerszy niż głębszy, a więc można powiedzieć typowo słuchawkowy. Z jednej strony łatwiej się w niej połapać, z drugiej brakuje tu tego typowego dla muzycznych Audeze „hi-endowego” wyszukania i ekstrawagancji, łamania nas na kolanie wrażeniami scenicznymi. Tymczasem na XC czuję się po prostu „zwyczajnie”, choć poprawnie. To trochę za mało, żeby mnie tym połamać, bo wiadomo jak wielką wagę przykładam do sceny, dynamiki i rozdzielczości.
Całościowo
Podsumowanie będzie troszkę długie, ale bez obaw – krótsze niż opis brzmienia. Wszystko przez to, że dźwięk serwowany przez te zamknięte planary nie jest łatwy ani do przyswojenia na pierwszy kontakt (zwłaszcza na tle modeli otwartych), ani też momentalnego zrozumienia. Słuchawki nie są wbrew temu co się o nich mówi całkowicie neutralne, nie są też do końca naturalne, ale w całym zakresie i tak bardzo poprawne. Nawet jeśli wymiarowość dźwięku trochę zawodzi, to pozostają przede wszystkim konsekwentne i to się chwali, dlatego o ile najpierw oddawały pola w odsłuchach X-om, to im dalej w las z nimi, tym jednak częściej dawały sobie radę chociażby z trudnymi nagraniami i ostatecznie naprawdę nie potrafiłem zdecydować się która z nich jest lepsza od drugiej, bo decydowało o tym zastosowanie. Po prostu obie mają swoje wady i zalety, będąc jednocześnie modelami zbudowanymi na wspólnej ramie i dzielącymi wspólne cechy, ale zrealizowane od siebie diametralnie różnie. W błędzie jest ten, kto twierdzi iż XC to po prostu zamknięte X – to są dwie zupełnie inaczej brzmiące konstrukcje, a jeśli pada stwierdzenie inne, to jest wysoce chybione.
W przypadku LCD-XC otrzymujemy naprawdę coś nowego na tle każdego kolejnego modelu Audeze. Pierwszy wariant zamknięty w ofercie firmy, fenomenalnych parametrów bas, który nawet postawionym pod murem bez sądu będę w nich chwalił do upadłego jako świetnie zbalansowany, szybki, precyzyjny i detaliczny, a jednocześnie niepozbawiony do cna typowego dla Audeze wypełnienia i masy. Dostajemy też faktycznie całkiem studyjną średnicę, której charakter z basem świetnie się uzupełnia. Również i prawdziwie jasną górę, która najbardziej zdaje się przypomina inne słuchawki predysponowane typowo do zastosowań studyjnych, znacznie bardziej niż miało to miejsce przy LCD-X moim zdaniem. Również i scena na boki uległa słyszalnej poprawie, nic nie gra tu zza koca, nic nie jest przymulone, zdawałoby się więc ideał? Niestety nie, a przynajmniej jeśli nie zaczniemy na nie patrzeć od strony zastosowań stricte studyjnych.
Za łyżkę dziegciu będzie robić tu tym razem jeszcze większe przybliżenie sceniczne góry niż miało to miejsce w X, delikatny rezonans najniższego dołu oraz rozjaśnienie potrafiące w części utworów przeradzać się już w lekki jazgot w rejonie 4-6kHz, przez co lepiej sprawdzać się będą na źródłach po prostu ciemnych, gładkich, najlepiej bez ponoszenia kosztów na polu rozciągnięcia. Słyszalna ponownie surowość góry wraz z jej nosową tym razem barwą i cienkością również trochę mogą zastanawiać, bo z jednej strony wydawać się mogą gorsze, ale z drugiej dają ogromną kontrolę i szybkość w swoim obrębie. Tak jakby słuchawki były podporządkowane jednemu celowi: maksymalnej dokładności w serwowaniu przekazu. Dokładności mogącej pokazać defekty utworu na innych słuchawkach niesłyszalne, niemożliwe do ogarnięcia i skorygowania. Nie są nastawione na delektowanie się muzyką, a realizacją i poprawnością, toteż tak należałoby na nie patrzeć i oceniać.
Zastosowanie
Słuchawki znacznie bardziej widziałbym w zastosowaniach studyjnych, niż LCD-X, głównie ze względu na bardziej poprawne artykułowanie wielu rzeczy i lepszą kontrolę nad brzmieniem w zakresie całościowym. LCD-X są łatwiejsze w prowadzeniu niż LCD-2F, toteż wzmacniaczom stawiane są tu mniejsze wymagania i znacznie łatwiej o szukanie z nimi synergii, chociażby przez tonalność możliwe staje się np. szukanie szczęścia z rozwiązaniami lampowymi lub po prostu takimi, które będą w stanie przygładzić ich niskie wybicie góry.
Ze względu jednak na konstrukcję zamkniętą i bardzo dobre przyleganie sprawdzą się wszędzie tam, gdzie potrzebne jest szybkie brzmienie o wysokiej precyzji w wydaniu izolującym od otoczenia bez większych kompromisów. Tak naprawdę to właśnie połączenie, tj. zamkniętości z kondycją basu, powinno być wyznacznikiem ostatecznego ich u kogoś zastosowania. W zakresie muzykalności absolutnej, tak samo jak zresztą bezwzględnie tym razem pojmowanej jakości, słuchawki są w stanie przegrać, nie zachwycić tak, jak można byłoby po nich oczekiwać. W zakresie wyspecjalizowania w wyłapywaniu smaczków i błędów, może po prostu sposobów w jaki utwór został nagrany, sprawdzają się już bardzo dobrze i potrafią namieszać niemało. Osobiście więc widziałbym XC w sytuacjach, gdzie preferując słuchawki jasne lub sposób prezentacji w ogóle studyjny, potrzebujemy recepty na szybki i precyzyjny dźwięk w wydaniu zamkniętym.
Konfrontacje
Generalnie myślałem o skonfrontowaniu tego modelu z czymś równie zamkniętym, nawet tańszymi znacznie A2000X, bo byłby to miejscami pojedynek naprawdę ciekawy i niekoniecznie nokautujący dla ATH, ale tym razem pozwolę sobie ograniczyć do odpowiedzi na bardzo ważne pytanie: czy warto dopłacać 500zł do modelu X.
XC przede wszystkim są bardziej od X konsekwentne, choć słychać wyraźnie, że to model bratni i przekonwertowany na wariant zamknięty. Bas jest szybszy, dokładniejszy, precyzyjniejszy i z mniejszym zawoalowaniem. Średnica wyraźnie bardziej od X monitorowa i przejrzysta z muzykalnością w roli dodatków do ciasta, podczas gdy w X proporcje są odwrotne i to właśnie muzykalność jest ciastem, a monitorowość jedynie dodatkiem na wierzch. Góra choć mająca taką samą genezę, różni się jednak znacznie i w X potrafi być czasami zbyt ciemna mimo faktu, że w paru miejscach potrafi (zwłaszcza po modyfikacjach) grać jasno, z kolei XC jest wyraźnie jaśniejsza w każdym punkcie. Scena w X wyraźnie bardziej stawia na holografię i głębię, zaś w XC na szerokość. Barwa z kolei w X jest bardziej gardłowa, w XC nosowa.
Jak widać obie pary są od siebie mimo wspólnej podstawy diametralnie różne i naprawdę nie sposób wskazać który model jest lepszy. Raz zresztą podczas odsłuchów wydawało mi się, że na prowadzenie wyłaniały się XC, innym z kolei to do X należało ostatnie słowo. Słuchawki zatem nie są tak uniwersalne, by neutralizować się wzajemnie, a o dziwo uzupełniać w kontekście odtwarzanego materiału. Po prostu służą innym metodom obrazowania i kierują się innymi w tym pryncypiami, toteż ostatecznie od nabywcy zależeć będzie który przekaz do niego przemówi w kontekście posiadanych do tej pory modeli.
Podsumowanie
Zalety:
+ wyjątkowo trwała konstrukcja i kapitalne wykonanie
+ użyte materiały są najwyższej klasy
+ pancerny kufer SKB w zestawie wraz z bogatym wyposażeniem
+ wymienne okablowanie
+ konstrukcja zamknięta i izolująca
+ monitorowo-studyjne strojenie
+ świetnych parametrów bas o wysokiej szybkości
+ precyzja brzmienia najwyższa ze wszystkich Audeze
+ podatność na modyfikacje
Wady:
– najcięższe ze wszystkich Audeze, a więc waga może już naprawdę stanowić problem
– brakuje w nich tym razem rozdzielczości na tle pozostałych modeli
– ubytki sceniczne ze względu na zamknięcie
– wysokie wymagania stawiane tonalności toru docelowego
– sugerowane lepsze okablowanie, a co podnosi ostatecznie koszta
Subiektywnym zdaniem
Teoretycznie ostatnie w publikacji, słuchawki te tak po prawdzie poleciały na moją głowę jako pierwsze. Tak wielka była moja ciekawość tego modelu, że nie mogłem się powstrzymać i cena miała tu naprawdę drugorzędne znaczenie. Nie było z nimi podróży za jeden uśmiech, gdyż również i tutaj pojawiają się problemy, aczkolwiek słuchawki nazwać śmiało mogę jeszcze ciekawszymi od X-ów i gdybym musiał wybierać między jedną a drugą parą, naprawdę miałbym ciężki orzech do zgryzienia. Dziwi mnie stawianie ich na równi lub powyżej LCD-3 w konkurencyjnych recenzjach jako nową referencję wśród modeli Audeze, ponieważ ponownie jest to nie kontynuator, a zamknięty tym razem skok w bok na inne wody, suplement ponad substytutem.
Do Audeze LCD-XC należał ostatni głos w sprawie osądu czego można się tak naprawdę spodziewać po nowej linii słuchawek tego producenta. Określanie ich jako „high performance” jest jak najbardziej zgodne z prawdą i faktycznie bas jest wręcz nieprzyzwoicie dobry, rewelacyjny, achy i ochy na prawo i lewo, bowiem łączy ze sobą masywność i moc z szybkością i detalem, a przede wszystkim bardzo przyjemnym odbiorem. Średnica również pokazała ze swojej strony wiele dobrego i przede wszystkim konsekwentnego obrazu, jaki słuchawki wyraźnie próbują tu utrzymać. Można powiedzieć, że to najbardziej innowacyjne od strony Audeze podejście do tematu zamkniętych magnetostatów, choć wydaje się na pozór prosto osiągnięte, bo na fundamencie LCD-X z dodanymi drewnianymi kopułami.
XC pokazują naprawdę wiele, ale do progu 2-4kHz, bowiem od tego momentu pozostaje po nich pewien niedosyt kunsztowności brzmienia, realizacji góry i przede wszystkim wymiarowości dźwięku w zakresie głębi na tle pozostałych członków rodziny Audeze. Z tym że to ostatecznie XC należałoby przypiąć łatkę słuchawek nadających się do studia i żadnemu innemu modelowi amerykańskiego producenta. Bardzo trudno jest wskazać słuchawki z tak unikatowymi cechami obecnymi w sekcji basowej. Z pozostałymi sprawa ma się jak okazuje znacznie łatwiej, ale cóż, jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził.
Dochodzę powoli do wniosku, że słuchawki z linii studyjnej Audeze są jak ten ślepy i kulawy. Każda para ma swoje bolączki i żadna nie jest w moim odczuciu absolutnie idealna. Każda wprowadza sobą coś ciekawego, ale też jednocześnie kosztem czegoś i za każdym razem jest to coś innego, toteż nie jest możliwe wskazanie jednoznacznie, że jakaś para jest kategorycznie od drugiej lepsza. Tzn. można, ale z dużą gwiazdką, że to zdanie naprawdę subiektywne, a same słuchawki – specyficzne. Ważne jest więc, aby zarówno nie przejaskrawiać tak ich wad, jak i zalet, a pokazać dokładnie tak, jak przyświecała intencja producenta.
miałbym pytanie:
jak wypada definicja sceny tych słiuchawek na tle takich słuchawek jak AKG K550, AT W1000X i A2000X
chodzi mi o zakres stereofonii,
myśli Pan że xonar STX 2 byłby dobrym kompanem dla tych słuchawek (jasne, neutralne źródło)
na pewno nie wystarczającym ale z pewnych przyczyn nie zamierzam zmieniać tej karty
chodzi mi oczywiście o wyjście RCA + dedykowany wzmacniacz do tych słuchawek,
jaki by Pan polecił ?
które wzmacniacze operacyjne Pana zdaniem potrafią najlepiej oddać szerokośc sceny
(szerokość sceny wraz z bardzo dobrą rozdzielczością)
coś od texasa może albo musesa, nie wiem co miałbym kupić
cały zestaw będe konfigurował w przyszłym miesiącu,
teraz chciałbym zrobić małe rozeznanie
w chwili obecnej posiadam słuchawki AT W1000X podpięte do innego źródła ale te planary będe chciał mieć podłączone do komputera
jestem zwolennikiem słuchawek zamkniętych
izolacja musi być też na dobrym poziomie – zakładam że w tych audzeze taka właśnei będzie 🙂
sprawdziłem jeszcze parametry tych słuchawek:
pytanie:
ile mógł Pan wytrzymać z 0,65 kg na głowie 😀
prosiłbym o odpowiedzi na zadane pytania
(w wolnej chwili bo zakładam że nie ma Pan za dużo tego wolnego czasu :))