Recenzja Matrix Quattro II

Matrix Quattro DAC gościł już na moim blogu w latach wcześniejszych i choć nie był to układ idealny, a technicznie także odstawał trochę, to brzmieniowo był bardzo przyjemny. Matrix postanowił jednak odejść od koncepcji dedykowanego DACa + wzmacniacza na rzecz sprzętu bardziej uniwersalnego i już tylko opcjonalnie łączonego z dodatkiem, jakim od tej pory jest stała pozycja w ofercie, tj. M-Stage. Fakt faktem jednak Matrix bardzo mocno odrobił lekcję przy tym sprzęcie i oferuje nam naszpikowany elektroniką DAC z ogromnym pakietem funkcjonalnym, ale też i niemałą ceną. Przed Państwem oto najnowsza odsłona tego urządzenia: Matrix Quattro II.

 

Dane techniczne

– Wejścia cyfrowe:

  • AES:
    – PCM 16-24Bit/44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192 kHz
    – DSD DSD64(DoP, dCS)
  • COAXIAL:
    – PCM 16-24Bit/44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192 kHz
    – DSD DSD64(DoP, dCS)
  • OPTYCZNE:
    – PCM 16-24Bit/44.1kHz, 48kHz, 88.2kHz, 96kHz, 176.4kHz, 192 kHz
    – DSD DSD64(DoP, dCS)
  • USB:
    – PCM 16-32Bit/44.1kHz, 48 kHz, 88.2 kHz, 96 kHz
    – 176.4 kHz, 192 kHz, 352.8 kHz, 384 kHz
    – DSD DSD64 /DSD128(DoP, dCS)
    – DSD64 /DSD128 / DSD256(ASIO natywne)

– Wspierane systemy:

  • Windows 7/8/8.1/10 – wymagane sterowniki
  • Mac OS X 10.6.4 i wyższe – sterowniki nie są wymagane
  • Współpraca z większością urządzeń Android za pośrednictwem kabla USB OTG
  • Współpraca z urządzeniami iOS za pośrednictwem Lighting – USB Camera Adapter

– Wyjścia analogowe:

  • SNR: >-122dB 20Hz-20kHz
  • THD+N: <0.0003% at 1kHz
  • Pasmo przenoszenia: 20Hz-20kHz (+0.01dB/-0.02dB)
  • Przesłuchy: >-120dB at 1kHz

– DAC:

  • Wyjście XLR: 4Vrms Fixed at 0dBFS
  • Wyjście RCA: 2VrmS Fixed at 0dBFS

– PRE MODE 0dB:

  • Wyjście XLR: 0-4Vrms strojone przy 0dBFS
  • Wyjście RCA: 0-2Vrms strojone przy 0dBFS

– PRE MODE +10dB:

  • Wyjście XLR: 0-12Vrms strojone przy 0dBFS
  • Wyjście RCA: 0-6Vrms strojone przy 0dBFS

– Wyjście słuchawkowe:

  • Impedancja wyjściowa: 0.3ohm
  • Moc wyjściowa:
    – 1000mW przy 33ohm at THD+N=0.01%
    – 140mW przy 300ohm at THD+N=0.01%
    – 80mW przy 600ohm at THD+N=0.01%

– Zasilanie:

  • Pozycja '230V’ dla AC220V-240V 50/60Hz
  • Pozycja '115V’ dla AC100V-120V 50/60Hz
  • Pobór prądu: <25W
  • Bezpiecznik: AC250V/500mA 5×20mm

– Inne:

  • Wymiary: 285 × 142 × 49 mm dł.×szer.×wys. (obejmuje „wystające elementy)
  • Waga: 1.83kg

– Zawartość:

  • Matrix Quattro II Basic / Advanced (po dokupieniu kodu DSD)
  • Płyta CD ze sterownikami i instrukcją
  • Kabel zasilający
  • Kabel USB
  • Pilot RM2

Gwarancja: 24 miesiące

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Dawno nie miałem tak dobrze i solidnie zrobionego DACa. Wykonanie i użyte materiały faktycznie pokrywają się z niemałą ceną, jaką przychodzi nam zapłacić za te urządzenie. Przyznam się nawet nie wiem specjalnie, czy jest sens opisywać to, co widać na zdjęciach, bowiem jak sprzęt został wyposażony – każdy widzi. Sercem tego urządzenia jest konwerter cyfrowo-analogowy ESS ES9018S obsługujący sygnał 32/384 oraz wzmacniacze operacyjne LME49720 i 49600 w sekcji wzmacniacza słuchawkowego.

Matrix Quattro II

Matrix Quattro II

Mimo wszystko dla czystej formalności – do dyspozycji mamy tu XMOSowe (seria U) wejście USB, podwójne wejście koaksjalne, podwójne wejście optyczne, a także AES/EBU na bazie XLR 3-pin. Wyjścia to RCA single-ended, zbalansowana para XLRów oraz podwójne wyjście słuchawkowe znajdujące się z przodu urządzenia. Całość sterowana jest za pomocą pilota dołączonego do zestawu oraz pokrętła wielofunkcyjnego. Za zasilanie odpowiada umieszczony w środku transformator Noratela.

Matrix Quattro II

Matrix Quattro II

Fantastycznie rozegrano funkcję przedwzmacniacza, ponieważ cyfrowe sterowanie głośnością jest tu niezależne dla wyjść RCA/XLR, a które działają jednocześnie. Tak samo jednocześnie działają wyjścia słuchawkowe, które automatycznie odcinają sygnał liniowy. Nie każdemu jednak takie rozwiązanie musi się podobać. Wrażenie robi jednak pełna autodetekcja na wszystkich wejściach, a którą można w razie czego wyłączyć.

Przedwzmacniacz można w razie konieczności wyłączyć (tryb DAC) ale kosztem wyjścia słuchawkowego, jak również chociażbywybrać jeden z dwóch filtrów dźwiękowych (Fast / Slow), ustawić gain wyjść liniowych (od +0 do +10 dB), fazę sygnału, częstotliwość odcięcia sygnału DSD, czas automatycznego wyłączenia… lista opcji jest naprawdę pokaźna.

Matrix Quattro II

Bardzo dobrze widoczny, ale absolutnie nierażący wyświetlacz OLED pokazuje dokładnie wszystkie parametry pracy urządzenia wraz z głośnością podaną w dB oraz aktywnym trybem i wejściem sygnału. Pokrętło pracuje kapitalnie precyzyjnie i Aune S16 mogłoby w porównaniu do Matrixa wystąpić jako uczeń.

Matrix Quattro II

Obudowa wykonana jest z ciężkich płyt aluminiowych z otworami bocznymi usprawniającymi wentylację, tak samo jak ożebrowanie po bokach jak w klasycznych radiatorach. Z jednej strony umieszczono jedynie kapsel skrywający bezpiecznik oraz przełącznik napięcia. Naturalnie go nie ruszamy, chyba że lubimy palić drogi sprzęt audio. Sam sprzęt podczas pracy nagrzewa się umiarkowanie do 36-38’C, także nie ma tu żadnej specjalnej tragedii.

Matrix Quattro II

Urządzenie po włączeniu przyciskiem z tyłu automatycznie się uruchamia. Dalsze operowanie włączaniem i wyłączaniem następuje poprzez przycisk miękkiego startu z białą diodą. Aby wyłączyć urządzenie należy przytrzymać przycisk przez chwilkę. Dioda wtedy pulsuje, sygnalizując od razu swoje położenie np. w całkowitej ciemności. Pojedyncze naciśnięcie wycisza sprzęt, zaś po jakimkolwiek wyłączeniu – obojętnie czy twardym, czy miękkim, wszystkie poziomy głośności pozostają w pamięci urządzenia.

Matrix Quattro II

Recenzowana przeze mnie wersja jest modelem Basic. Istnieje jeszcze wersja Advanced, która różni się jedynie wsparciem DSD. Z modelu Basic można spokojnie zrobić sobie Advanced samemu, wpisując po prostu kupiony u producenta kod do urządzenia. Stąd też oznaczenie DSD na urządzeniu bez względu na nabywaną wersję. Poza tym obie wersje nie dzieli kompletnie nic.

 

Jakość dźwięku

Co by nie mówić o nowym Quattro, tym razem urządzenie kompletnie zrywa z poprzednikiem. Starsza wersja bardzo mi się podobała brzmieniowo, choć osiągami na papierze kapci z nóg nie zrywała. W nowej odsłonie także nie jest tak, że nagle przestały mi kiełkować ziemniaki w piwnicy po jej ugoszczeniu u siebie w domu, ale też w żaden sposób nawet po zerwaniu z poprzednią tonalnością, nie miałem wrażenia, że otrzymałem tu sprzęt jakkolwiek niepełny, ograniczony czy upośledzony brzmieniowo.

Pierwsze wrażenie jakie wywołuje nowe Quattro – zwłaszcza na tle doświadczeń z poprzednikiem – to ogromne wrażenie techniczności grania. Dźwięk stracił jakiekolwiek cechy przesadnego analogowego kierunku zachowawczego, a uległ przeobrażeniu w bardzo stanowczy, rygorystyczny wręcz twór. DAC zaprowadza tu iście wojskową musztrę i nie tylko emanuje dużym poziomem kontroli, ale też energetyzowania swoim brzmieniem, nadawania nie czaru i powabu, a wigoru i skoczności, wyrywania się dźwięku do przodu.

Takie spojrzenie na dźwięk jako całość bardzo ułatwia zrozumienie poszczególnych elementów tonalnych Matrixa i późniejsze zebranie wszystkiego w całość. Bo i na tym na ogół polega też moje zadanie, aby dźwięk nie tylko opisać pod względem ogółu, charakteru, stylu i całej palety różnorodnych odczuć, ale też wniknąć w niego głębiej, pojąć, zrozumieć, pooglądać strukturę rozbitą na części pierwsze. Część osób czasami nie podziela takiego podejścia, czasami nie potrafi go zrozumieć albo przełożyć na swoje, dlatego choć staram się uczynić tekst jak najbardziej zrozumiały, ostatecznie przecież nie mam obowiązku patrzeć sobie samemu przez ramię i dochowując wierności własnym koncepcjom, czynić zamierzam tak, jak sam uważam najlepiej, że da się stan rzeczy opisać.

Bas jest troszkę po lżejszej stronie, ale nie brakuje w nim ani mocy, ani sprężystości. Zwłaszcza to ostatnie będzie ładnie rzucało się w uszy na kompetentnym sprzęcie. Prowadzenie basu jest tu nastawione na kontrolę, precyzję i zróżnicowanie z utrzymaniem idealnego balansu, a nie na przesadzaniu, spowalnianiu, dociążaniu na siłę. Ilościowo jest to dokładnie tyle, ile być go bym się spodziewał.

Średnicę Matrix postanowił tym razem sprzedać nam w neutralnym wydaniu. Jest faktycznie bardzo neutralna, idealnie wypozycjonowana i dobrana tak, aby każdy był zadowolony. Nie da się jednak ukryć, że tak samo jak parę akapitów wyżej – jest to awykonalne. Mimo wszystko Quattro II dzielnie próbuje osiągnąć maksimum możliwości płynących ze średnicy, usuwając z niej przesycenie treścią, ale też nie czyniąc elementem suchym i jałowym. Tym samym sprzęt będzie decydował o finalnych wrażeniach, czy będzie nam za sucho, czy może w sam raz. Najczęściej wypadało u mnie na to drugie, choć nie udało się uniknąć i tego pierwszego. Zwłaszcza gdy użyty był neutralny wzmacniacz i neutralne, może aż nazbyt, słuchawki. Robiło się technicznie i sterylnie, ale za to wciąż ze świetną kontrolą i klarownością. Dźwięk był pokazywany bardziej klinicznie i czytelnie, można było wniknąć w realizację bardziej, aniżeli chłonąć emocje. Te ostatnie pojawiały się przy użyciu wzmacniacza bardziej funowego, z basem, a także słuchawek również udających się w tym kierunku. Tam Quattro nadawał rytm całemu towarzystwu, prowadząc pewną ręką po parkiecie.

W żadnym wypadku nie znaczy to, że DAC ten jest wyprany z kolorów, ale bardziej tryska z niego po prostu stricte techniczny, precyzyjny charakter o dużej poprawności i neutralności. Dążenia Matrixa do uniknięcia zaklinania rzeczywistości trzeba tym samym uznać za raz, iż skuteczne, dwa, że potrafiące mieć swoją ogromną wartość, zwłaszcza gdy chcemy pójść w tor stworzony z głową. Osobiście lubię, gdy DAC jest właśnie taki, jak Quattro – neutralny i jak najbardziej uniwersalny. Wtedy mogę cokolwiek dalej czynić wedle swojego uznania z resztą toru, oddając większość nacisku kolorystycznego na wzmacniacz, decydujący wtedy ostatecznie o synergii z danymi słuchawkami. Praktyka i doświadczenie pokazało, że takie podejście jest bardzo roztropne i bezpieczne, bo i przykładów nie trzeba daleko szukać: Cayin HA-2i.

Matrix Quattro II

Ten wzmacniacz, nota bene dający taką samą funkcjonalność co Quattro II, a więc podwójne wyjście słuchawkowe, swoją neutralnością aż odpychał, był przesadnie neutralny i winien być tonowany (kolorowany) przez DAC. Tylko że na ogół będzie się to odbywało wtedy kosztem precyzji i szybkości. W drugą stronę znacznie łatwiej jest utrzymać te parametry w ryzach i na bardzo dokładnym niczym szwajcarski zegarek stopniu początkowym, można jak na solidnych fundamentach zbudować nasz dźwiękowy dom wedle własnego upodobania. Cechy płynące z DACa zawsze wyjdą na wierzch.

Góra jest w Quattro mocniej zaznaczona niż nawet w S16, a już w szczególności na tle bardziej naturalnie grającego DACa-80. Jednocześnie ma od tej pierwszej trochę więcej rozdzielczości i detalu. Ilość analogii przyznam zaskakuje, zwłaszcza wobec faktu, że teoretycznie oba urządzenia pochodzą od dwóch różnych producentów i oparte są o dwa różne układy.

Dark ambient z Quattro II, zwłaszcza w godzinach nocnych, to było coś, przy czym czułem dosłownie ciarki na plecach, a czemu też poniekąd sprzyjała niska temperatura. Ciemno, mrocznie, ze świetnym klimatem i bardzo dobrze krojoną sceną. I to jest właśnie to, że z jednej strony układ ten gra scenicznie „gorzej” od DACa-80, nie tak obszernie, nie z takim pogłosem, a jednak świetnie całą scenę trzyma w ryzach, akcentuje, uczytelnia i nie gubi po drodze punktu skupienia. Co ma zagrać blisko – zagra, a co ma być daleko – będzie. Kontrola, kontrola i jeszcze raz kontrola. Naprawdę jest to bardzo precyzyjne urządzenie i w ogóle cały dźwięk takim się wydaje. Nie jest to wysuszona techniczność bez polotu, ani też jałowa siarczystość jak w wielu różnych urządzeniach, a coś świetnie łączącego zarówno elementarną substancję zawartą dźwięku z właśnie takim podejściem bardziej od strony śruby mikrometrycznej. Mieszanka inżynierii i poezji, ale w stosunku 60:40. Zawsze lekka domieszka technikaliów będzie słyszalna, zwłaszcza przy bezpośrednim podłączeniu, toteż warto mieć to na uwadze.

Spodziewałem się usłyszeć scenę mniej więcej na poziomie S16 i już szykowałem się na krytykę, że oto mogę mieć podobnie brzmiącego DACa w formie integry za mniej, ale Matrix znów zaskoczył pozytywnie. Scenicznie plasuje się dokładnie pomiędzy S16 a DACiem-80, kreując wyważony teatr działań dźwiękowych na zasadzie kompromisu: połączenia tego przyjemnego i czytelnego punktu skupienia na środku sceny z wrażeniem jej odsunięcia od słuchacza, holografii i oddechu. I choć wciąż nie jest to poziom 80-tki, to jednak w sporej ilości sytuacji sprzęt ten sprawdza się nie gorzej od niego. Z mniejszym scenicznym „WOW”, ale dużą poprawnością. Na tle S16 dobrze wypadają też przebiegi międzyosiowe, w których łatwiej jest wychwycić poszczególne dźwięki i precyzyjniej można śledzić ich tor. Zasługa podkreślonego delikatnie sopranu wychodzi zatem tu na plus.

Pytanie zatem kiedy wyjdzie na minus? Przede wszystkim Quattro II jest układem zintegrowanym o dosyć rozsądnie dobranej mocy, ale bez przesady. Końcówka jest mniej angażująca od tej zainstalowanej w S16, głównie ze względu na mniejszą moc i zdolności prowadzenia słuchawek o większych wymaganiach. Spokojnie radzi sobie z ogromną większością dynamików, a także bardzo fajnie wypada tonalnie z LCD-2F (underamping + otwarta tonalność), ale ostatecznie przy słuchawkach bardziej wymagających konieczne jest zastosowanie układu zewnętrznego, który dałby sobie radę samodzielnie i od DACa otrzymał jedynie porządny sygnał wejściowy. Nie znaczy to oczywiście, że wzmacniacz wbudowany w Quattro II jest bezużyteczny – wbrew pozorom jest bardziej przydatny niż ten w S16, ale mówię to w tym miejscu ze stricte własnej perspektywy i potrzeb. Jako bowiem posiadacz kilku par różnych słuchawek i jednocześnie osoba nieustannie czyniąca wszelakie konfrontacje oraz recenzje takowych, podwójne gniazdo działające symetrycznie to naprawdę fantastyczna opcja, która mocno ułatwia wszelaką ewaluację. Ale i w życiu normalnego użytkownika jest w stanie się przydać: pozwalając na odsłuch na dwóch parach słuchawkowych jednocześnie. Coś, za co chwali się często STAXa w jego energizerach, choć tam obecność drugiego gniazdka jest podszyta zupełnie innymi pobudkami.

Stosunkowo neutralna tonalność wyjść słuchawkowych bardzo pomaga przy wspomnianych ewaluacjach, ponieważ nie generuje na dźwięk słyszalnych przekoloryzowań, aczkolwiek czuć, że mimo wszystko Quattro delikatnie bardziej naciska na sekcję sopranową niż wokalizę i bas. Powtarza się więc poniekąd sytuacja z S16, ale bez atutu mocowego. Oczywiście Matrix zrobił tak celowo – choć Quattro jest integrą, ma służyć głównie jako DAC (i PRE), dając wszechstronny pakiet możliwości połączeniowych i funkcjonując z bardzo mocnymi słuchawkami przez pryzmat trybu zbalansowanego z HPA-3B. Nawet stylistyka wizualna to podpowiada. W takiej roli całościowy obraz brzmieniowy Quattro zyskuje słyszalnie, ale też i wszechstronność – mamy od tej pory bowiem nie dość, że dużą moc wyjściową i wymienne wzmacniacze operacyjne, to jeszcze wyjście zbalansowane i pewność, że żaden element toru nie bawi się w pseudobalans bazujący na desymetryzacji gdzieś po drodze. Czasami tak nas bowiem próbują tu i ówdzie oszukiwać.

Zarówno QII, jak i S16 zawieść mogą się osoby oczekujące gęstego, potulnego grania a’la wzmacniacze Espressivo, HA-1A czy nawet i zintegrowane T1 MKII. Naturalnie przy takich rozwiązaniach jest to całkiem logiczne, ale jak pokazuje doświadczenie, rzeczy oczywiste dla większości osób i tak trzeba pisać specjalnie oraz tłumaczyć indywidualnie. Tak czy inaczej osobom lubującym się w ciepłym i przyjemnym dźwięku nadal sugeruję nie rezygnować z obu przytaczanych tu integr, a spróbować zastanowić się, czy koncepcja techniczny i czysty DAC + koloryzujący na nasz gust wzmacniacz nie sprawdzi się tu najlepiej. Oczywiście większym kosztem, ale przecież takich urządzeń zazwyczaj nie wymieniamy co sezon. Ci z Państwa, którzy nadal optują za jak najmniejszym rozwiązaniem nie rezygnującym z muzykalności, a najwyżej z szeregu rzeczy wchodzących w skład pakietu funkcjonalnego, pozostają solucje pod postacią np. HA-3.

Fakt faktem jest jednak, że do lamp Quattro II tonalnie nadaje się bardzo dobrze. W chwili pisania recenzji miałem co prawda jedynie Aune T1, która posłużyła z czystej ciekawości za stopień wyjściowy (tryb LINE), ale efekty były naprawdę bardzo dobre i lepsze, niż przy użyciu jej w trybie USB. Przy użyciu standardowych kabli RCA czar pryskał, ale jeśli tylko mamy jakieś dobre przewodniki – w każdym w zasadzie wzmacniaczu będzie można poczuć mniejszą bądź większą dodatkową jakość w formie zwykłej czystości dźwięku. To jednak delikatna materia, a i zarówno kablosceptykom wszelakie takie dywagacje nie w smak, ale i handlarzom, bowiem wydawać pieniędzy na drogie kable w żadnym wypadku nie ma wg mnie sensu. Taka totalna wojna i jednocześnie pokój ze wszystkimi poprzez tkwienie dokładnie pośrodku odwiecznego sporu.

Brać również trzeba dodatkową poprawkę na wiatr w postaci HPA-3B. Bardzo często producent sprzętu dla siebie dedykowanego precyzyjnie stroi pod siebie oba urządzenia. Miało to miejsce przy pierwszym duecie Quattro, ma miejsce poniekąd i teraz, ale już nie z osobnym wzmacniaczem, a po prostu nową rewizją M-Stage’a, który to opiera się w dużym stopniu na projekcie Lehmann Audio. Mam tym samym wrażenie, że producent postanowił swój wysoki DAC ustawić tak, aby skutecznie uzupełniał się ze swoim najbardziej chyba znanym wzmacniaczem, a jednocześnie zachowywał się jak najbardziej uniwersalnie. To bardzo ambitne zadanie udało się w dużej mierze osiągnąć i z tego względu należą się Matrixowi słowa uznania. Również dlatego, że nie przekreśla to w żaden sposób parowania sprzętu ze sobą innych marek – a tak też potrafi być robione.

Matrix Quattro II

Ostatecznie Quattro wyłonił mi się z testów jako bardzo nowoczesny i przemyślany DAC zintegrowany o ogromnym potencjale możliwości i kombinacji podłączeniowych. Nawet nie mając wszystkich kart z talii (moc wzmacniacza za mała do napędzenia bardzo prądożernych słuchawek, brak wyjścia na słuchawki BAL), to bardzo łatwo można takowe ograniczenia w nim przezwyciężyć bez ponoszenia aż tak dużych kosztów nawet w obrębie sprzętu stricte dedykowanego od tego samego producenta. Sprzęt jest bardzo wszechstronny, wyważony, uniwersalny i elastyczny. Wręcz wymarzony jako nie tylko bardzo neutralny i precyzyjny element początkowy toru audio, ale też od razu świetna platforma dla wszystkich osób lubujących się w przynajmniej okazjonalnym porównywaniu ze sobą różnych par słuchawek oraz testów różnorodnego sprzętu bez znaczenia poprzez jaki interfejs przyszłoby się podpinać. Automatyczna detekcja sygnału to ogromna wygoda, tak samo jak niezależna cyfrowa kontrola dźwięku, sterowanie pilotem, porządny przedwzmacniacz – to są rzeczy których mógłbym tylko sobie życzyć, aby miało wiele innych DACów, w tym mój DAC-80. Jemu na tle Quattro pozostaje przede wszystkim fantastyczna jakość dźwięku – przyjemniejsza od Matrixa, ale też bardziej dopieszczona na sopranie i bardziej przestrzenna. We wszystkim innym góruje jednak użytkowo nad nim przedmiot dzisiejszej recenzji.

Praktycznie jedynymi wadami brzmieniowymi, jakie udało mi się stwierdzić podczas testowania produktu Matrixa, było subiektywnie nie dawanie aż tak wielkiej holografii jak DAC-80 i pewna sterylność brzmienia, która jednak odciąga mnie od okrzyknięcia Matrixa prawdziwym bożyszczem uniwersalności. Nawet brak tych 4 W mocy na wyjściu w porównaniu do M-Stage’a można przeboleć i w większości przypadków operować spokojnie na świetnie prowadzonym, precyzyjnym dźwięku oferowanym przez układy wbudowane w tego DACa. Przykładem są tutaj np. K301, ale też i K400, przy których nawet na modyfikacjach akustycznych spodziewałem się zarówno niedoboru basu, jak i iskrzenia góry. Nic takiego tymczasem nie miało miejsca i ze zdumieniem notowałem naprawdę świetnie sprężysty bas, który całościowo zaprezentował się chyba najlepiej z całej trójki moich „wintydżówek”, jak i czytelną, ale wciąż nieprzesadzoną górę. Naprawdę z wielką przyjemnością słuchałem tego modelu bezpośrednio z DACa, nie czując ani cienia zakłopotania, że obok stoi rozgrzany M-Stage gotowy do pracy. To Quattro oddawał lepiej ich charakter, wierniej, neutralniej, grał też większym detalem i przede wszystkim szybkością. To najlepszy dowód, że dokupienie wzmacniacza wcale nie musi być taką oczywistą oczywistością, choć jedna jaskółka wiosny nie czyni.

 

Quattro II czy S16?

Zagadnienie to postanowiłem poruszyć z przekonania, że największym zagrożeniem dla Quattro będzie właśnie Aune S16 w kategoriach opłacalności. Produkt Matrixa jednak – zwłaszcza z dosztukowanym HPA-3B – traktowałbym jako ulepszenie wspomnianego, chociażby przez:
– sumarycznie poczwórne wyjście słuchawkowe zamiast jednego
– większa moc od S16 i obsługa słuchawek zbalansowanych
– regulowany gain i wymienne wzmacniacze operacyjne
– podwójne gniazda wejściowe OPT/COAX
– jednorodnie podawany sygnał na XLR/RCA (S16 wzmacnia RCA o +3 db)
– automatyczne/manualne wykrywanie sygnału wejściowego
– wbudowany PRE, czego w S16 nie było
– flashowalny firmware via USB, co w Aune również raczej nie występuje
– wreszcie pilot zdalnego sterowania!

Tym właśnie Matrix pracuje nad usprawiedliwieniem swojej ceny. Oczywiście część zalet wynika tylko z faktu sparowania z HPA-3B, ale dowolny wzmacniacz słuchawkowy przystosowany pod pracę z sygnałem BAL będzie dawał nam najprawdopodobniej przynajmniej kilka zalet (głównie mocowych) w ostatecznym rozrachunku. Pod S16 zgoda, że możemy również go podpiąć i uzyskać taką samą moc oraz obsługę słuchawek BAL, ale nie rozwiązuje to kwestii gorszego wyposażenia samej jednostki głównej.

Matrix Quattro II

Finalnie więc w zakresie opłacalności trzeba sobie powiedzieć wprost: czy potrzeba mi rzeczy, które oferuje Matrix? Jeśli tak – dopłacałbym. Jeśli nie – absolutnie pozostałbym przy S16. Aune oferuje z grubsza te same możliwości, tyle że w mniejszej skali, bez przedwzmacniacza, bez pilota, z nieco gorszym (acz wciąż rewelacyjnym) dźwiękiem, który przyznam w zupełności moim zdaniem wystarczy większości użytkowników do tego, aby po drodze nie wiedzieć gdzie jest podłoga, a gdzie sufit. Matrix jest tu po prostu rozwinięciem takiej formuły w myśl „więcej, lepiej, drożej”. I najlepsze w tym wszystkim jest obserwować, jak obie integry kompletnie nie wchodzą sobie w drogę.

 

Podsumowanie

Zalety:
+ wzorowa jakość wykonania i bardzo przemyślana konstrukcja
+ świetnie rozwiązane chłodzenie
+ bardzo bogate wyposażenie złącz
+ podwójne wyjście słuchawkowe działające równolegle
+ natywny balans bez różnicy natężenia dźwięku względem RCA i ponownie działający równolegle
+ pilot zdalnego sterowania
+ wysoce czytelny wyświetlacz OLED
+ inteligentne wybieranie wejść z możliwością wyłączenia
+ możliwość dokupienia kodu na obsługę DSD w razie potrzeby i samodzielna konwersja do modelu Advanced
+ bardzo precyzyjna cyfrowa regulacja głośności niezależnie dla słuchawek / liniówek
+ zapamiętywanie ustawień po odłączeniu z prądu
+ wysoce praktyczna funkcja PRE i możliwości jako sprzęt testowy audio
+ precyzyjne i klarowne brzmienie o dużym wyważeniu konstrukcyjnym

Wady:
– nie pogardziłbym większą mocą wzmacniacza oraz natywnym wyjściem słuchawkowym BAL (wymaga to dokupienia np. HPA-3B)
– nie ma możliwości pracy jako konwerter USB – COAX
– brak możliwości pracy jako przekaźnik analogowy
– wpięcie słuchawek automatycznie odłącza wyjścia liniowe (niektóre osoby zgłaszały to jako niedogodność)
– obsługa DSD i M-Stage w roli „dostawionej” mocy wzmacniacza mocno podnoszą koszt całkowity

Cena: 
– 3 699 zł (wersja BASIC)

 

 

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *