Matrix jeszcze u mnie do tego czasu nie gościł, toteż recenzja ich produktu jest premierową – i to od razu z grubej rury, ponieważ obiektem testów został jeden z najwyższych klocków w ich ofercie: Matrix Quattro DAC, z całkiem rozsądnie jeszcze (patrząc po pakiecie) ustaloną ceną, bo wynoszącą skromne, choć wciąż dla niektórych trochę zaporowe, 2 749zł. Zobaczmy więc, czy sprzęt ten w ogóle jest wart tej kwoty.

 

Dane techniczne

Wejścia
– Optyczne:
Próbkowanie: 16-24bit, 32kHz / 44.1kHz / 48kHz / 88.2kHz / 96kHz / 176.4kHz / 192kHz
– BNC: 75Ω
Próbkowanie: 16-24bit, 32kHz / 44.1kHz / 48kHz / 88.2kHz / 96kHz / 176.4kHz / 192kHz
– USB typu B:
Próbkowanie: 16-24bit, 32kHz / 44.1kHz / 48kHz / 88.2kHz / 96kHz (Windows 7 / Vista / XP / Mac OSX)
– AES /EBU: XLR 110Ω
Próbkowanie: 16-24bit, 32kHz / 44.1kHz / 48kHz / 88.2kHz / 96kHz / 176.4kHz / 192kHz
– RCA: 47kΩ
Pasmo przenoszenia: 20Hz ~ 20kHz

Wyjścia
– RCA:
Poziom tłumienia: 0 ~ 2.0V, dostrajalny
– XLR symetryczne:
Poziom tłumienia: 0 ~ 4.0V, dostrajalny (oznaczenia wtyków: 1=uziemienie, 2=gorący, 3=zimny)

Pasmo przenoszenia: 20Hz ~ 20kHz
SNR: 114dB
Dynamika: 110dB
THD: <0.00056% (1kHz)

Wzmacniacz słuchawkowy
Opór wyjściowy: <0.11Ω
Maksymalne napięcie wyjściowe: 300mA
Przepustowość wzmocnienia: >500kHz
SNR: 106dB
THD: <0.00056% (1kHz)

Zasilanie
Pobór mocy pod obciążeniem: <25W
Pobór mocy w stanie czuwania: <2W
Bezpiecznik: 5x20mm 250V 1A

W zestawie
– pilot zdalnego sterowania
– kabel zasilający i USB
– instrukcja obsługi
– przelotka BNC – RCA

 

Jakość wykonania i konstrukcja

Na samym początku warto podkreślić, że Quattro DAC jest DACiem tylko z nazwy (układ AD1853 od Analog Devices pełni tu rolę przetwornika C/A), jest to jedynie część pakietu możliwości, jakie oferuje. Pozostałymi elementami są tu przedwzmacniacz oraz… wbudowany wzmacniacz słuchawkowy działający w czyściusieńkiej klasie A. To tak, jakbyście kupili sobie Mini-I oraz M-Stage’a i je ze sobą połączyli (również brzmieniowo, ale o tym za chwilę), jak dla mnie to krok wręcz genialny i mocny plus u wszystkich fanów sensownej integracji dobrych komponentów ze sobą.

Z produktem Matrixa bardzo miło było mi obcować, przede wszystkim ze względu na naprawdę wyśmienitą jakość wykonania, która tylko miejscami powodowała mieszane uczucia (stylizacja płytki przedniego panelu i trochę „tanie” uczucie wciskania przycisków). Widać jednak było, że każdy centymetr i zakamarek tego urządzenia próbowano zagospodarować najlepiej jak to tylko było możliwe. Największe wrażenie, prócz pakietu wejść i wyjść, o którym powiem za moment, zrobiło na mnie… pokrętło potencjometru. Masywne, metalowe, niezwykle precyzyjne. Żaden NuForce czy inny sruforce nie miał tak świetnie i dokładnie działającej kontroli głośności, a co potwierdziły testy praktyczne. Gdyby mój Icon HDP miał takie, byłbym naprawdę szczęśliwym człowiekiem.

To samo zresztą tyczy się pilota, który jest nie tylko praktycznym dodatkiem, ale też świetnie wykonanym jakościowo kompanem pozwalającym na wygodną kontrolę z fotela, kanapy czy innego miejsca, w którym nasze cztery litery czułyby się dobrze i nie chciałoby się nam tego stanu rzeczy zmieniać. Tu również piloty zawierane w ostatnio recenzowanych UDHDDA na tle tego, który oferuje nam Matrix, zasługują na miano niczego innego, jak jakościowego nonsensu i prowokacji formy. Po prostu niebo a ziemia i dokładnie takiego pilota życzyłbym sobie w każdym sprzęcie z tej półki cenowej. Można nim sterować głośnością, włączać i wyłączać urządzenie, a także wybierać źródło, dokładnie na identycznej zasadzie, jak u NU.

 

Matrix Quattro DACMatrix Quattro DACMatrix Quattro DACMatrix Quattro DACMatrix Quattro DACMatrix Quattro DACMatrix Quattro DACMatrix Quattro DAC

 

Wracając do wejść i wyjść – Matrix oferuje naprawdę przebogaty pakiet na każdą porę dnia i nocy, równoważąc między sobą zarówno sekcje cyfrowe, jak i analogowe, czytelnie wszystko od siebie oddzielając na tylnym panelu. Mamy więc szereg wejść cyfrowych: optyczne, BNC, które za pomocą dołączonej przelotki możemy łatwo przekształcić w gniazdo coaxialne, naturalnie gniazdo USB typu B oraz dużego Neutrika XLR oznaczonego jako AES/EBU. Z kolei w ramach wyjść mamy dwa słuchawkowe na duży jack, parę gniazd RCA oraz symetryczne wyjścia XLR. Naprawdę pełna oferta na każdą okazję dla osób posiadających naprawdę dziki sprzęt w swoim domu lub studiu. Poziom tłumienia wyjść analogowych można regulować, z tym że przełączniki przeznaczone do tego celu znajdują się pod obudową, a więc niestety zgodnie ze swoją polityką, wg której kategorycznie nie rozkręcam sprzętu, który przychodzi do mnie na testy, nie mogę Wam tego wszystkiego sfotografować. Przydatnym dodatkiem może się okazać także przełącznik trybu pracy oznaczonych jako FIXED oraz VARIABLE, który steruje przełożeniem kontroli głośności potencjometru i pilota na przedwzmacniacz. Trochę szkoda, że na wejściu USB maksymalnym próbkowaniem jest tryb 24/96, ale z drugiej strony nie sprawia to żadnych problemów, jeśli chodzi o połączenie i stabilność. Do pracy nie potrzebował u mnie żadnych dodatkowych sterowników (Windows 7 HP x64).

Na wyjściu słuchawkowym zastosowano wzmacniacze operacyjne LME49600, a same gniazda charakteryzują się oporem własnym bliskim 0 Ohm. To naprawdę świetne wyniki i jednocześnie świetnie dobrane kostki, których brzmienie jest mi bliskie. Na wyjściach analogowych umieszczono pokrewne LM4562, zatem i tam jest dla mnie znajomo, jeśli chodzi o dobór układów.

W środku znajduje się przykręcany do obudowy zasilacz toroidalny NORATEL, który wyraźnie przeciąża urządzenie na lewą stronę, ale w zamian zapewnia stabilne źródło zasilania, a nam wygodną żonglerkę kablami IEC, które dobierane mogą być na długości i typie w zależności od naszych potrzeb. Całość nie posiada niestety otworów wentylacyjnych, toteż podczas pracy sprzęt notował u mnie temperaturę ok. 38’C. Nie ma tragedii, ale pamiętając, że jest to chociażby wzmacniacz klasy A, przydałoby się jednak ze strony Matrixa pomyśleć o jakiejś wentylacji. Po wyłączeniu stygł i nie wydzielał żadnej temperatury, nie tak jak niektóre produkty NU.

 

Brzmienie

Matrix nie był sprzętem, za który zabierałem się w pierwszej kolejności, toteż mogłem patrzeć na niego przez pryzmat wszystkich wcześniejszych układów, jakie przyszło mi testować i które jednocześnie dawały mi różnorodne efekty końcowe, również i takie, które świetnie wstrzeliwały się w mój gust. Z nich wszystkich jednak gdybym miał możliwość wyboru jednego jedynego urządzenia, padłoby na tego wątpliwej przyznam się urody DACa. A poniżej przeczytacie dlaczego.

 

Wyjścia słuchawkowe
Na pierwszy ogień poszły oczywiście wyjścia słuchawkowe, ponieważ bardzo szybko można je sobie „zorganizować”. Co mnie uderzyło w brzmieniu Quattro: wysoka czystość, rozdzielczość, głębia, wypełnienie serwowane od razu, ze wszystkich stron i w tym samym momencie. Doprawdy mam wrażenie, że tutaj jest absolutnie wszystko, a przynajmniej chyba na tym polega cały urok tego urządzenia – na odpowiednim pierwszym wrażeniu.

Tonalnie Matrix gra brzmieniem wyrównanym, z subtelnym, delikatnym garbem na średnicy, którego spodziewałbym się usłyszeć bardziej w urządzeniach wyposażonych w triodę elektronową, choć z drugiej strony tam byłby on wyraźniejszy i bardziej namacalny. Dalsze obserwacje: troszkę rozlazły, ale wyraźny i głęboki bas, znacznie lepsze od testowanego poprzednio UDH wypełnienie, brak jakiejkolwiek sztuczności i dochodzące do mnie przemożne wrażenie, że dźwięk jest ciągnięty we wszystkie strony tak, aby dać wszystko wszystkim wszędzie i zawsze. To jest właśnie to, czego brakowało mi w UDH, a czym szczycił się na jego tle w wielu miejscach Icon HDP – uniwersalność i elastyczność podle posiadanego przez nas sprzętu.

Ideał? W dużej mierze, ale nie wszystko obieram w tej kostce całkowicie bezkrytycznie. Na tle takiego DACa-80 Matrix gubi trochę kontroli dołu, troszkę czystości (wyrażanej głównie przez bardzo interesującą transparentność średnicy 80-tki) oraz jednocześnie nieco powietrza, ale wrażenie to jest zastępowane wyborną wręcz muzykalnością i trzymaniem się „optymalnego środka” brzmienia, z którego przy próbie zaspokojenia bezwzględnie wszystkich bardzo łatwo jest wyskoczyć i wszystko popsuć. Na tym etapie mogę więc po rozważeniu wszelkich za i przeciw co najwyżej skrytykować Quattro DACa za wspomnianą nie do końca taką kontrolę basu, jakiej bym sobie życzył, gdzie czuć delikatne ubytki (wspomniana rozlazłość), może też troszkę za mało szybkości, ale jeśli słuchawki same z siebie są bardzo szybkie i nie mają z tym fragmentem tonalnym problemu, wszystko będzie w jak najlepszym porządku, bo całość i tak bez względu na ten aspekt rysuje się bardzo powabnie i powiedziałbym nawet, że „czarująco”, a różnice są słyszalne w zasadzie tylko w przypadku konkretnych testów A-B po – przypomnę – wyjściu słuchawkowym, którego DAC ten w zasadzie nie ma obowiązku posiadać i które teoretycznie powinno na logikę pełnić rolę „tylko” dodatku.

W zasadzie nie przypuszczałem, że Matrix mnie tak zaczaruje, a przynajmniej po wspomnianym wyjściu słuchawkowym, także znów miałem na początku popełniony swój standardowy błąd, gdzie obstawiałem najciekawsze urządzenie w ciemno i srodze przestrzeliłem. Nie sądziłem też, że Quattro DAC, będąc rzekomo „tylko” DACiem z nazwy, będzie w stanie całkiem sprawnie napędzić i wysterować specjalnie przywleczone z pracy Q701, dając w efekcie brzmienie wysoce synergiczne i zmierzające w stronę przeciwną biegunowo, niż miało to miejsce z UDH. Co prawda oba przepisy na dźwięk mi się podobają, ale gust jednak każe trzymać się bliżej właśnie recepty serwowanej przez Quattro. Tak jest, sumarycznie daje to więcej przyjemności i jest bardziej uniwersalne z różnorodnymi gatunkami.

Quattro nie miał też najmniejszych problemów z zaoferowaniem świetnych warunków pracy Westone 4R, które zagrały z niego równie pięknie, co z HDP, potwierdzając tonalność wcześniej zanotowaną i dosłownie miażdżąc to, co słyszałem na UDH. Dźwięk był przyjemny, rytmiczny i bogaty niczym na lampce, a jednocześnie z rozciągnięciem i rozdzielczością bardzo dobrego tranzystora i w takich warunkach te słuchawki czują się najlepiej, bez dorabiania tu jakiejś magicznej mistyki. To jednak, co rzuciło mi się w uszy, to absolutny brak jakichkolwiek szumów, których przyznam się trochę się obawiałem tu spotkać, jako że Westone są słuchawkami o wysokiej wydajności. A tu proszę, cisza, totalnie wyciszone tło, jestem pod coraz większym wrażeniem. Z tym że zaznaczam od razu, że układ ten nie jest przeznaczony do wysokowydajnych słuchawek i IEMów, bowiem sygnał podawany na wyjścia jest bardzo mocny i przypadkiem można sobie uszkodzić albo słuchawki, albo słuch.

 

Wyjścia analogowe
Wracając jednak do meritum, moim ulubionym testem przy takiej klasy sprzęcie jest wyciągnięcie zestawu elektrostatycznego STAXa i testowanie po RCA czystego brzmienia przetwornika cyfrowo-analogowego. Dzięki temu znając sygnaturę brzmieniową samych słuchawek można w łatwy sposób poznać to, czym charakteryzuje się goły układ i zweryfikować jednocześnie każdy „przyczepny” element sekcji wzmacniającej wraz z narzutem własnym. Okazuje się, że Matrix przekazuje sygnał niemal w identyczny sposób, co przez gniazdo słuchawkowe, także i na wyjścia RCA, podejrzewam, że na XLR także. Brzmienie ma więc wszystkie te cechy, a więc ponownie wysoką czystość, muzykalność i jednocześnie brak rezygnacji z wyśmienitej sceny, nie ma tu różnicowania na lepsze/gorsze, na gniazdo „mojsze niż Twojsze”, tutaj wszystko przekłada się bardzo podobnie w zakresie obserwacji i zapewnia tym samym jedną ważną rzecz: przewidywalność zachowania bez względu na wyjście. A to odróżnia sprzęt dojrzały i kompetentny, od robionego na pokaz.

Co ciekawe (i nie jest to dla tego urządzenia najmniejsza ujma), sygnał RCA między Quattro, a stanowiącym mój osobisty punkt odniesienia Xonarem Essence STX, był do siebie w bezpośrednich testach A-B bardzo podobny. Zasługę mają w tym miejscu, a jakże, kostki LME. Quattro był o ton pełniejszy: bardziej dociążony, nieco bardziej rozdzielczy i czystszy, ale obiektywnie STX nie padał za nim specjalnie daleko, do tego przy cenie przynajmniej 4-krotnie niższej. Znów więc z mojej strony wielki ukłon w pas dla Asusa za możliwości i cenę, jaką obdarzona została ich karta i dla mnie lampka czerwonego wina za to, że popełniłem kiedyś jej zakup. Oczywiście wyjście po TPA również sprawdziłem, ale tylko żeby się przekonać jak trudno czyści się plamy z wina, które ze wstrętu i odruchów konwulsyjnych rozlałem. Bez porównania jednym słowem, Matrix o 10 klas wyżej.

Matrix Quattro DAC to całościowo definitywnie klasa wyższa i nie mówi nam o tym tylko cena. Zresztą kto w dzisiejszych czasach słucha cen zamiast sprzętu, prędzej czy później srodze się na takim podejściu przejedzie. To bardzo elastyczny all-rounder, kostka rozdzielcza i czysta, a do tego wciąż muzykalna i synergiczna, o płynnych przejściach, do bólu uniwersalna i jednocześnie wyciskająca ostatnie soki z każdej wydanej na nią złotówki, tym razem jednak w podejściu „kup i zapomnij” – w zasadzie bez względu na posiadany przez nas sprzęt, bez znaczenia pod jakim wyjściem lub wejściem miałby się znaleźć, bez względu na to co preferujemy. To układ krzyczący do nas „nie ważne co o mnie myślisz i tak Ci się spodobam” i przyznam, że takie podejście do słuchacza bardzo do mnie przemawia. Wreszcie mamy bowiem coś, co mimo wysokiej ceny pozwala nam na ten luksus w postaci odrobiny ignorancji i oceny wszystkiego bez skrupulatnego rozbijania każdego elementu toru na części pierwsze.

 

Zastosowanie

Wbrew pozorom Matrix nie służy tylko i wyłącznie jako goły DAC i to odróżnia go od często przywoływanej tu „80-tki”. Jeśli zależałoby mi na porządnym pakiecie wyjść, minimalizacji ilości urządzeń jak tylko się da i zaoferowaniu sobie uniwersalnego toru słuchawkowego nawet bez konieczności użycia wzmacniacza, ale aby wciąż prezentowało to wysoki poziom, to tak, definitywnie bardziej widzi mi się produkt Matrixa, niż niedopracowany na sterownikach, choć wciąż kapitalnie wręcz brzmiący DAC-80. Za niewiele więcej pieniędzy dostaję bowiem urządzenie trochę lepiej zdaje się dopracowane, znacznie lepiej wyposażone, bardziej uniwersalne i wyraźnie na jego tle elastyczniejsze. A przede wszystkim – świetnie zgrywające się z moimi Q701 i nie mające o dziwo specjalnych problemów z poprawnym ich wysterowaniem. Tyle wygrać.

A jeśli ktoś uzna, że trochę nie fair jest zestawianie ze sobą obu tych kostek, ponieważ DAC-80 bardziej nastawiony jest na rolę tylko i wyłącznie przetwornika i nie ma nawet wyjścia słuchawkowego, to proszę bardzo – biorę kolejny z ich oferty produkt, jakim jest UDH-100. Co otrzymuję? Brak wyjść zbalansowanych, mniejszą ich ilość, znacznie gorszy pilot, problemy ze sterownikami 192K HS (Tenor to zło) a przede wszystkim – lżejsze i już nie tak uniwersalne brzmienie. Ile zaoszczędziłem? 250 zł? Może 300? A ile jednocześnie możliwości sobie skreśliłem? No właśnie, skórka nie warta wyprawki, jeśli nie mamy pewności co do ostatecznej synergiczności naszego zestawu.

Bazując na tym jakże prostym przykładzie dochodzi do nas fakt, że jednak mimo wysokiej ceny Quattro jest układem wciąż opłacalnym. Oczywiście można próbować z powodzeniem nawet składać sobie różne połączenia innych firm, dobrej klasy DACa z chociażby FCLem albo Lovely Cube, można próbować przykrajać w ten sposób budżet, ale gdybym miał osobiście wybierać, to wolę jednak zwarte, zintegrowane pakiety, ponieważ są po prostu praktyczniejsze. To też jedna z cech, dla której zdecydowałem się swego czasu na HDP, również powód zwrócenia mojej uwagi przez DDA. Ostatecznie wybór leży więc w rękach nabywców i co kto lubi, to sobie kupi.

 

Podsumowanie

Matrix Quattro DAC zrobił na mnie naprawdę pozytywne wrażenie mimo niemałej ceny. Przede wszystkim to bardzo kompetentny i dojrzały dźwięk idący we wszystkich kierunkach jednocześnie – zarówno technicznej precyzji i rozciągnięcia, jak i nadawania dźwiękom odpowiedniej faktury i wypełnienia. Uniwersalny przepis na dobry dźwięk z jak największą ilością potencjalnych słuchawek i wyjść przy jak najmniejszych rozmiarach pakietu i minimalizacji elementów toru – tak można określić go najkrócej, jednocześnie chyba najpełniej. Fakt, mógłby brzmieć po wyjściu słuchawkowym z nieco większą kontrolą i szybkością, ale mimo to jest więcej, niż bardzo dobrze i byłoby z mojej strony chyba nawet lekkim afrontem, gdybym żądał więcej na tym polu – Quattro jest mocny, muzykalny, przestrzenny, czysty, dobrze wyposażony, po prostu dokładnie taki, jaki powinien być sprzęt z tej półki cenowej i za to dostaje ode mnie rekomendację.

 

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *