Życie bez kabli ma swoje zalety, wielu z Was używa (zapewne) czy to głośników bezprzewodowych, czy słuchawek bluetooth, zamieniając niekomfortowy kabel na co najwyżej przymus ciągłego ładowania swojego sprzętu. Nie wszystkie jednak tego typu urządzenia muszą przekładać na barki użytkownika jakiekolwiek dodatkowe czynności, a co wyraźnie widać w bezkompromisowym pod tym względem przedmiocie dzisiejszej recenzji. Witamy zatem w XXI wieku, gdzie bezprzewodowość wkracza szturmem w coraz niższe szczeble audio, pozwalając i w mainstreamie cieszyć się całkiem przyzwoitą jakością brzmienia za akceptowalne jeszcze pieniądze. Witamy bezprzewodowy system NuForce AirDAC z nadajnikiem uTX oparty o egzotyczny standard SKAA.
Dane techniczne
– próbkowanie 16-bit/48kHz
– praca w paśmie 2.4Ghz
– napięcie wyjść RCA: 1.6 – 2.1Vrm
– THD+N: 0.03% @ 1kHz.
– pasmo przenoszenia: 20-20kHz
– maksymalny zasięg: 15-30m (uTX, w zależności od warunków)
– maksymalna ilość obsługiwanych urządzeń (nadajników): 4
– SNR: > 91dB
– pobór mocy: 5 – 6.5V, 600mA, 100-240VAC, max. 5W
– wymiary: 81mm (S) x 68mm (G) x 28mm (W)
– waga: 680 g
Na samym początku wyjaśnię może potencjalną kwestię nazewnictwa, czyli mniej więcej taką samą sytuację, jaka miała miejsce przy ThinkSoundach. Otóż aby ułatwić sobie i Wam pisownię i rozpoznawalność, a więc czytelnie odróżnić słowo DAC jako „typ urządzenia” od Air DAC, jako „nazwy własnej”, postanowiłem całą recenzję pisać nazwę tegoż produktu łącznie, tj. AirDAC. Wolę o tym wspomnieć, aby ktoś nie zarzucił mi ignorancji wobec produktu NuForce’a, także proszę mieć świadomość, że jest to moje świadome działanie.
Jakość wykonania i konstrukcja
AirDAC nie jest w ogóle podobny do jakichkolwiek innych DACów tego producenta. To konstrukcja całkowicie oparta nie o aluminiowe body, a przepuszczający fale radiowe plastik, którego z tego względu wybór był dosyć zrozumiały. Pomijając względy estetyczne, cierpi na tym trochę potencjalna wytrzymałość AirDACa, ale nie na tyle, aby uznać go za coś, co jak spadnie to się rozleci. W sumie nawet trudno powiedzieć, czy aluminiowe body byłoby tu potrzebne – to kompaktowy sprzęt mający być podpiętym i zapomnianym, oczywiście ze względu na brak rzucających się w oczy elementów czy gabarytów, taka swego rodzaju zapleczowa „sieciówka”. Tyle że ta „sieciówka” ma w sobie kompletnego DACa o naprawdę dobrym jak na swoją cenę brzmieniu.
Wraz z samym urządzeniem-odbiornikiem i nadajnikiem otrzymamy już tylko mały zasilacz sieciowy z gniazdem typu amerykańskiego oraz nasadkę umożliwiającą podpięcie go pod gniazda europejskie, także szału nie ma, ale i nie jest dzięki temu specjalnie drogo. Zasilacz pochodzi od tego samego producenta, który zaopatruje NU w PSU do niemal 2-3x droższych DACów i wzmacniaczy z serii Icon / Icon HDx / Icon 2, a więc Li Tone Electronics Co. Dokładnie jest to model LTE05W-S1, który, jak sama nazwa wskazuje, oferuje zawrotną moc 5W, a co w zupełności wystarcza do zasilenia malutkiego „ejra”.
Ogólnie poza niezbyt przekonującą lekkością i samym faktem plastikowego wykończenia nie mam do AirDACa najmniejszych uwag jakościowych – całość jest na szczęście dobrze spasowana. Urządzenie co prawda nie sprawia problemów użytkowych (jedynie malutki nadajnik potrafi się nieco rozgrzać, ale wszystko w granicach rozsądku i wciąż bezproblemowo), ale trochę irytujące podczas testów było przełączanie się zestawu w swego rodzaju „tryb czuwania” w chwilach, gdy przez dłuższy moment nie była odtwarzana muzyka. Teoretycznie jest to dobre zachowanie, ponieważ pozwala oszczędzić energię i zrewidować niepotrzebną komunikację (co ma sens przede wszystkim przy wersjach z Applowskim nadajnikiem iTX), ale „wybudzanie” przy nagłym ponownym rozpoczęciu odtwarzania muzyki nie było natychmiastowe i skutkowało kilkoma sekundami „zgubionego” fragmentu utworu. W przypadku czujników przeznaczonych pod PC takie zachowanie raczej nie jest potrzebne moim zdaniem, ale warto mieć na uwadze, że jeden AirDAC może pracować z czterema różnymi nadajnikami jednocześnie, więc możliwe jest transportowanie dźwięku tak z PC, jak i z urządzeń Apple.
Ponieważ jest to wireless, dużym niedopatrzeniem z mojej strony byłoby nie wspomnieć o zasięgu. Jak przeczytać można było w danych technicznych, maksymalny obszar działania dla nadajnika uTX wynosi 15-30 metrów, co jest wartością wbrew pozorom sporą. Testy wykonywałem podpinając AirDACa do opisywanej już przeze mnie końcówki mocy Yamaha M-35 z kolumnami KEF Q80, zaś nadajnik znalazł się wpięty do laptopa Asus K52DE. Będąc w drugim pokoju (tj. min. 10m odległości) i będąc przedzielonym jeszcze jednym pokojem (co daje łącznie 2 grube dosyć ściany) nie było najmniejszego problemu z jakością lub płynnością odtwarzania. Dodatkowym aspektem jest tu fakt, że laptop znajdował się (celowo) bardzo blisko routera WiFi, co w żaden sposób nie kolidowało z sygnałem wysyłanym pakietami SKAA.
Brzmienie
Granie bezprzewodowego NU bardzo mnie zastanawiało i nie mogłem do końca przewidzieć jego zachowania w świetle innych, bardziej konwencjonalnych urządzeń NuForce. Jakież jednak było moje zdziwienie, gdy mogłem bardzo prosto opisać je jako μDAC2 + bas = AirDAC. Te niezwykle trywialne równanie nie jest dla niego jednak ujmą, ponieważ po prostu taka jest prawda: wzięcie brzmienia tańszego brata (być może to nawet ten sam układ?) i wyjście od niego jak od linii bazowej w kierunku bardziej „nuforsowego” charakteru, a więc uwydatnienia dolnych zakresów tonalnych, których niektórym w μDACu od zawsze brakowało.
Mamy więc zatem styczność z nadal jasno grającym urządzeniem o klarownej górze, bardzo dobrej scenie i wykazującym muzykalny smak zespole nisko-średniotonowym. Charakter niskich częstotliwości, a więc basu, nie jest ofensywny i bardziej można byłoby go opisać jako „dolanie odrobiny soku” do trochę zbyt rozcieńczonego napoju. Soku na tyle smacznego jednak, aby pięknie się rozlał i wymieszał z zastaną wcześniej gramaturą pozostałych składników i choć zmiany nie są rewolucyjne, to na tle μDACa stanowią pożądane i przyjemne wypełnienie, łączące się także z wyraźną średnicą. Co nam to daje? Podkreślenie melodyjności bez przejawiania inwazyjności na ogólny charakter urządzenia, który definitywnie stoi po jasnej stronie dźwięku. W przypadku neutralnych elementów wyjściowych przełoży się to na zwiększenie poziomu zaangażowania słuchacza i dodanie wyczuwalnej dozy „smaczku” do odtwarzanych utworów, chociażby subtelnego dociążenia poszczególnych instrumentów, które w finalnym obrazie sprawić powinny wrażenie bardziej realnych.
Błędem jednak byłoby pisać o AirDACu tylko w charakterze „urządzenia etapu początkowego”, przeznaczonego do użytkowania ze sprzętem stacjonarnym wyposażonym w gniazda RCA. Równie dobrze można wykorzystać go jako źródło dla słuchawek niskooporowych o wysokim SPLu – wystarczy posłużyć się odpowiednią przelotką z dwóch gniazd RCA na wejście jack, małe bądź duże, zależnie od posiadanych słuchawek. Sygnał podawany z gniazd RCA jest na tyle mocny, że nauszniki pokroju chociażby bardzo popularnych teraz K550 nie będą miały najmniejszych problemów z poradzeniem sobie w takich okolicznościach. Że nie jest to rozwiązanie „audiofilskie”? Proszę, nie w tym przedziale cenowym, to raz, dwa – dzisiejszy oferowany sprzęt wykazuje naprawdę sporą elastyczność i możliwości (trend cyfrowych mediów), dlaczego więc go nie wykorzystać? No właśnie.
Jeśli zapoznaliście się już z recenzją μDACa 2, to w dużej mierze wiecie, z czym macie tu do czynienia. Trzeba jednak przyznać AirDACowi, że dzięki podkreśleniu linii basowej w brzmieniu tańszego przewodowego brata, całość brzmienia pozostaje w dobrym modelu relacyjnym, każda poszczególna część składowa jest w ramach tego sprzętu dobrze dopasowana do reszty, niczym puzzle. Stwarza to bardzo dobrą potencjalną synergię i zwiększa prawdopodobieństwo zgrania się z różnorodnym sprzętem i gustem. Będzie więc jasno i klarownie, ale wciąż z nutą muzykalności i przede wszystkim kompetentnie rysowaną sceną, której nie będzie brakowało głębi. Mocne całościowe optimum i uniwersalność.
Moje zdanie w tej kwestii jest takie: o ile brzmienie AirDACa jest bardzo dobre i w większości przypadków będzie sprawdzało się dokładnie tak, jak oczekiwał nabywca, to jednak mimo wszystko osobiście nadal preferowałbym dźwięk μDACa 2, ponieważ jego lekkość na tle bezprzewodowego brata sprawdza się u mnie częściej i lepiej. Po prostu kwestia personalnych preferencji dźwiękowych, z całkowitym pominięciem zastosowań.
Zastosowanie i możliwości
W zasadzie jedynym limiterem w przypadku AirDACa jest on sam, a dokładniej mówiąc jego koncepcja „wiele źródeł (4) – jedno wyjście”. O wiele bardziej przydatne, a przynajmniej dla mnie, byłoby podejście odwrotne, tj. „jedno źródło – wiele wyjść”. Korzystając wtedy z jednego nadajnika SKAA mógłbym spokojnie puścić dokładnie te same brzmienie na parę różnych urządzeń – czy to słuchawkowych czy na kolumny, wszystko zależnie od sytuacji i mojego nastroju, może nawet i kaprysu. Powoduje to z jednej strony ograniczenia wykorzystania jednego zakupionego urządzenia, z drugiej zaś umożliwia (może jednak lepszym słowem byłoby „wymusza”) rozbudowę o dowolną ilość komponentów dokupowanych osobno. Trochę to nie fair, ale z drugiej strony w tej kwocie myślę, że trudno byłoby oczekiwać więcej.
Zwrócić można tu uwagę na pewne kuriozum – definitywnie warto kupować w jego przypadku gotowe zestawy wraz z odpowiednim nadajnikiem, ponieważ są sporo tańsze od osobno dostępnych komponentów. Za zestaw z uTXem zapłacimy dokładnie 650zł, podczas gdy sam nadajnik wyniesie nas 250zł, a odbiornik 550zł. Łącznie więc oszczędzamy aż 150zł, które można dorzucić do np. jeszcze jednego nadajnika.
Dodatkowym plusem oszczędnościowym AirDACa jest możliwość pozbycia się zarówno ograniczeń związanych z puszczeniem kabli sygnałowych przez pokój, a więc i ich kosztem. Jeśli odjęlibyśmy potencjalną wartość jakichkolwiek kabli mogących być uznanych za markowe, to wychodzi nam dodatkowy plus do opłacalności. A jeśli odejmiemy od tego problemy wynikające z ich jakości oraz narzutu własnego na brzmienie końcowe, to atrakcyjność AirDACa znów wzrasta – wszak sygnał transportowany jest w pakietach, całkowicie cyfrowo, nie ma więc mowy o jakichkolwiek analogowych bolączkach.
Podsumowanie
AirDAC z perspektywy brzmienia μDACa nie był zaskoczeniem, ale skuteczną ewolucją dobrze znanego i niezwykle (dla mnie osobiście) atrakcyjnego dźwięku. Można go traktować jako nieco droższą wersję μDACa, pozbawioną dużej części funkcjonalności i zorientowaną tylko na jedną parę RCA, ale o bardziej pełniejszym dźwięku i przede wszystkim bezprzewodowym jego transporcie z aż czterech urządzeń źródłowych. Jego finalne możliwości sprawdzenia się zależeć będą tym razem może nie tyle od gustu dźwiękowego, ale od posiadanego sprzętu i sposobu jego wykorzystania w praktyce. Mniejsze możliwości od μDACa, mniejsze próbkowanie i brak jakichkolwiek innych wyjść niż jedna para RCA mogą się okazać niewystarczające, ale mimo to moim zdaniem AirDAC skutecznie broni się innymi swoimi atutami – prostotą obsługi, solidnym brzmieniem, bezprzewodową komunikacją z czterema urządzeniami i sporym, bezproblemowym zasięgiem. Wart jest definitywnego rozważenia, jeśli szuka się dobrze brzmiących i do tego bezprzewodowych rozwiązań w akceptowalnej cenie.