Koss Porta Pro Wireless 2.0 to ginący już trochę gatunek nausznych ultra-kompaktów. Taki typ słuchawek kiedyś dominował na rynku audio, wraz z Sennheiserami PX100, AKG K420 i wieloma różnymi innymi modelami (Sony, Panasonic itd.).
O większości z nich już się w zasadzie nie pamięta. A szkoda, bo były to naprawdę ciekawe modele, które nie tylko przecierały szlaki dla popularyzacji słuchawek jako takich. Były też – i są myślę nadal – bardzo dobrze wystrojonymi modelami, które zdumiewająco dobrze bronią się na tle współczesnych konstrukcji. KPPW2 są tego zresztą świetnym przykładem, przypadającym na jubileusz tego modelu. W sumie jubileusze są tu poniekąd dwa, ale z Kossem związany jest oczywiście tylko jeden z nich.
Recenzja jest owocem płatnej współpracy z marką Koss za pośrednictwem sieci salonów Top HiFi, która podesłała niniejszy sprzęt celem wykonania rzeczywistych testów użytkowych i pomiarów. Jest to tym samym ekspertyza niezależna.
Jakość wykonania i konstrukcja Koss Porta Pro Wireless 2.0
O przewodowych KOSS Porta Pro powiedziano zresztą już wszystko i to chyba po kilka razy. Jest to taka sama klasyka, jak Creative Aurvana Live, jeśli nie większa, bo obecna na rynku od 40 lat. W tym roku obchodzą bowiem swój jubileusz, właśnie rzeczoną okrągłą 40-stkę. To ją miałem na myśli we wstępie recenzji. Słuchawki więc można powiedzieć są kultowe, legendarne i z tego powodu cały czas produkowane. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że to słuchawki nieśmiertelne. Nie tylko z racji długości produkcji, ale też dożywotniej gwarancji. Jeśli Porta Pro będą produkowane jeszcze przez 20 lat, to za te 20 lat nadal będziemy mogli je naprawić za stosowną opłatą.
Niestety polityka wieczystej gwarancji nie tyczy się modelu Wireless. Jest to logiczne, bowiem ogniwo bateryjne jest elementem eksploatacyjnym. Warto mieć to na uwadze. Oczywiście nadal mamy możliwość kupienia części i standardową 2-letnią gwarancję przewidzianą przepisami prawa.
Mimo swojej legendarności, KPP wydają się być kompletnie zapominane i pomijane. Czemu? Często słyszę „bo może wyszło już coś lepszego” oraz „teraz wszyscy idą w wireless”. Koss może też to słyszy. I być może dlatego urodziła się druga już rewizja tych niezmiennie ciekawych słuchawek. Właśnie teraz, na jubileusz. I mimo, że jakość wykonania nie zmieniła się, nie znaczy to, że o słuchawkach nie ma się nic do powiedzenia.
Różnice względem wersji pierwszej
Oczywistą różnicą jest brak kabelka łączącego. Ten został „zintegrowany” z samymi słuchawkami. Wnętrze obudowy zostało więc w 100% zagospodarowane sterowaniem i baterią. Zmieniła się delikatnie konstrukcja, która teraz jest identyczna, jak w kablowych KPP.
Pierwszą wersję rozróżnimy od drugiej również po kolorze przewodnim. Poprzednio był to głęboki niebieski. Teraz zastosowano ten sam błękit co w wariancie kablowym. Tak więc choć słuchawki nie są opisane czytelnie na pudełku jako wersja 2, naprawdę trudno byłoby się pomylić.
Izolacja i wygoda też (niemal) bez zmian
W przypadku słuchawek tego typu izolacja od otoczenia nie istnieje, więc jedyną formą ochrony przed hałasem jest co najwyżej podkręcenie głośności. Zastępujemy wtedy jeden hałas innym. Nie trzeba tłumaczyć nielogiczności takiego postępowania i krzywdy, jaką sami sobie wyrządzamy. Nie jest to jednak wina słuchawek. W każdych kompaktach czy earbudach będzie dokładnie ten sam problem.
Izolację możemy samodzielnie zwiększyć (wraz ze zmianą dźwięku) poprzez niestandardowe pady. Jest to jednak zabieg bardzo eksperymentalny i bez jakiejkolwiek gwarancji efektów końcowych.
Wygodę ustalają nam więc finalnie gąbki, które okalają przetworniki. Ich grubość pozwala na zarówno tłumienie akustyczne, jak i całkiem przyzwoitą wygodę. Koss Porta Pro Wireless 2.0 użytkowałem w ustawieniu Light z niemal całkowicie rozciągniętym pałąkiem. To nowość, bo w poprzednich KPPW 1.0 musiałem mieć pełne maksimum rozstawu. Coś więc jednak zmieniono.
Drobne uwagi ergonomiczne
Jest też kilka drobnych uwag co do ergonomii.
Słuchawki notorycznie składają mi się, przeskakując z ustawienia Light na Firm. Mowa rzecz jasna o docisku. Dodatkowo, aby przełączyć się na Light, muszę ustawienie „wprowadzić” ręcznie poprzez pociągnięcie suwaka. Ale jednak aby przejść na ustawienie średnie lub twarde, wystarczy zagięcie słuchawek do wnętrza. Nie kojarzę takiego zachowania tego mechanizmu w poprzednim modelu, bowiem tam było to inaczej zorganizowane (jakby inna konstrukcja).
Zmieniono również mechanizm zaczepiania pałąka o siebie. Niestety na gorsze. Słuchawki – także notorycznie – nie chciały się zaczepić. Rzuciłem okiem na pierwszą wersję i tam haczyk był bardziej zagięty, przez co słuchawki dobrze się trzymały po złożeniu. Tutaj tego nie ma. Konieczne jest więc wprowadzenie samodzielnych poprawek, jeśli jest to dla kogoś rzecz denerwująca.
Niestety słuchawki w etui odkształcają swoje własne gąbki. Widać to na zdjęciach.
Tryb kablowy mimo bycia słuchawkami wireless
Fantastyczna sprawa powiem Wam. Słuchawki standardowo mają 20 godzin pracy na baterii. Nie ma tu żadnego systemu ANC ani nic z tych rzeczy, bo byłoby to raczej średnio skuteczne. Jedynie drenowałoby baterię niepotrzebnie. 20 godzin to wynik wielokrotnie lepszy od poprzedniej wersji KPPW, gdzie liczyć można było na 12 godzin pracy. Dłuższy czas pracy to mniejsza ilość cykli ładowania, a to z kolei oznacza wydłużoną żywotność ogniwa i lepszą ergonomię użytkowania.
Ale gdy bateria się wyczerpie (albo po latach umrze ze starości), wystarczy podłączyć kabelek USB-C do jack. Słuchawki same się wyłączą (jeśli wcześniej były włączone) i przejdą w tryb analogowy. W ten sposób możemy korzystać z nich jak ze zwykłych Koss Porta Pro, ale z tą różnicą, że kabel jest po jednej stronie. To dokładnie te same zachowanie, co w Austrian Audio Hi-X25BT. I niestety ten sam problem.
Wtyk bowiem można – jeśli się uprzeć – wyłamać. Wówczas pozbawimy się wszystkiego i konieczne będzie ingerowanie w płytkę, aby wymienić gniazdo USB-C. Ale jestem niemal pewien, że Koss pomoże i podeśle wymagane części, jeśli zgłosimy się z taką prośbą. Prawdopodobnie to samo będzie tyczyło się baterii.
Dostępne kodeki i ich sens w takich słuchawkach
[Aktualizacja 28.10.2024] KOSS Porta Pro Wireless 2.0 względem poprzednika posiadają unowocześniony standard Bluetooth (5.2 vs 4.2), ale bez obsługi kodeka apt-X. Do dyspozycji użytkownika jest wyłącznie standardowy pakiet SBC + AAC. Co prawda możliwości apt-X nie powalają w zakresie bitrate’u (ok. 350 kbps), ale na pierwszy rzut oka KOSS wykonuje tutaj krok do tyłu. Osobiście uważam jednak, że nawet podstawowe kodeki są wystarczające dla słuchawek o takiej konstrukcji i decyzja o tym mogła być podyktowana praktycznością.
Kodek SBC ewoluował od swojego wprowadzenia na rynek. Jeśli pracuje on w koniunkcji z wyższym standardem Bluetooth, zaoferuje całkiem przyzwoite parametry: 16 bit (czasami więcej, ale rzadko), 48 kHz, do 345 kbps, 100-150 ms latencji. Niestety, choć byłem przekonany, że słuchawki pracowały również po SBC-XQ, nie byłem w stanie wydobyć z nich dźwięku w tym trybie na Archu. Można taki tryb wybrać, ale muzyka nie jest odtwarzana. Może być to problem kompatybilności bluez/pipewire z tym konkretnym modelem słuchawek:
Jednakże przy zastosowaniu bardziej zaawansowanych kodeków, może się to negatywnie odbijać na czasie pracy. W starej wersji KPPW zastosowano większą baterię rozmiarowo i ogólnie możliwości w tym względzie były większe, jako że znajdowała się ona na zewnątrz. Tu zaś fizycznie nie ma zbyt dużo miejsca. Dlatego poprzednik pracował do 12 godzin, a następca 20 godzin. Choć oczywiście nie leży to tylko w fakcie rezygnacji z apt-X. Wydaje się to jednak logiczną konsekwencją.
Niemniej w ślepym teście nie sądzę, aby ktoś był w stanie wychwycić dużą różnicę między dobrze działającym kodekiem SBC a aptX na Portach Pro. Wszystko przez to, że są to słuchawki kompletnie otwarte i do naszych uszu dociera ok. 95% hałasu otoczenia. Oznacza to, że mamy nielimitowany poziomem szum tła. Koss Porta Pro od zawsze były słuchawkami wysoce mobilnymi, toteż praca na wolnym powietrzu jest ich naturalnym środowiskiem. W takich warunkach zastosowanie wysokiej jakości kodeków jest pozbawione sensu, bo różnicy na plus w ogromnej większości przypadków nie usłyszymy. Gdybyśmy mówili o modelu np. dokanałowym, tak jak obszernie opisywałem to przy ZE8000, to wtedy sens rzeczywiście jest. Słuchawki wykroją nam bowiem hałas z otoczenia i pozwolą na lepszym skupieniu się na detalach oraz samej muzyce.
Jakość dźwięku Koss Porta Pro Wireless 2.0
Brzmienie nowych KOSS Porta Pro Wireless jest mam wrażenie kompletnie niezmienione względem poprzednika oraz pierwowzoru. Zresztą wcale mnie to nie dziwi. Po co zmieniać coś, co jest dobre i chwalone?
W kategoriach czysto obiektywnego odsłuchu, definitywnie mogłoby być lepiej w temacie sopranu, aby słuchawki grały równiej. Ale właśnie na tym polega ich czar i urok, że tak się nie zachowują. Koss Porta Pro Wireless 2 grają tak, jak od lat czynią to w tej linii rozwiązań: ocieplonym, przyjemnym, pełnym i nasyconym dźwiękiem. Takim, który nie męczy, nie nuży, ma swój wygar i smak.
Bas
Linia basowa zaznaczona jest jędrnie, ale bardziej średnio i wyższobasowo, niż na subbasie. Jest to typowe zachowanie takich konstrukcji, które dźwięk pompują do ucha trochę jak earbudy.
Koss Porta Pro Wireless 2 uwielbiają za to, gdy w muzyce pojawia się elektryzujący fundament basowy. Gdy do tego nie mamy oporów, aby wcisnąć ten jeszcze jeden dodatkowy raz przycisku „+” od głośności, już w ogóle robi się ciekawie.
Tak samo jak Rode NTH-100, także i Kossy premiują głośniejsze słuchanie, które daje dźwięk o wielokrotnie większym angażu. Fundament basowy jest na to szczególnie czuły. Ma się wrażenie, że muzyka nabiera autentycznie enigmatycznego wymiaru. To jest m.in. to, co urzekło mnie w Portach Pro, Sportach Pro, a także pierwszych Wirelessach. Wszystkie te modele grają z uwzględnieniem właśnie tej konkretnej cechy.
Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że podobne rzeczy słyszałem w ich legendarnych ESP-950.
Tony średnie
Smaczne i podane w soczysty sposób, ale nie przesadzony. Delikatnie po cieplejszej stronie, wykazując się dużą płynnością i koherencją z resztą pasma. Nawiązując do nomenklatury, jaką poruszyłem w NTH-100, mamy tu średnicę bliską z delikatnym tylko oddaleniem od słuchacza i umiarkowanym efektem filtru.
Wokaliści brzmią pełnym głosem, angażującym, wektorowo skierowanym ku nam. Głosy są czyste, detaliczne, ale nie iskrzą się na potęgę. Widać połysk, ale bez przesady. Tak właśnie bym próbował ująć dźwięk Kossów w środku pasma.
Nie ukrywam, że jest to trudna sztuka, aby akuratnie ująć słowami to, co słyszę w Portach Pro Wireless. Z jednej strony nie chciałbym brzmieć jak niektórzy szacowni redaktorzy audio, aby nie robić im konkurencji w obrębie poetycko wysublimowanej ekspresji językowej. Na szczęście nie mam intencji, by nawet myśleć o startowaniu do wielkich mistrzów audiofilskiego pióra. Z drugiej nie chciałbym też powiedzieć wygodnie, żeby każdy sam sobie tego posłuchał i wyrobił własne zdanie. Nawet jeśli rzeczywiście tak by wypadało i byłoby to najlepsze rozwiązanie poznawcze.
Jeśli jednak miałbym wyrazić się przez pryzmat własnych preferencji, to osobiście wolałbym jednak ciut więcej światełka na przełomie tonów średnich i wysokich. Takie moje życzenie de gustibus, które pojawiało się czasami w niektórych, dobrze znanych mi utworach. Zwłaszcza na tle innych słuchawek.
Tony wysokie
Ocieplone, ale nie przecieplone. Jaśniejsze niż Rode NTH-100, ale też gładsze niż w Creative Aurvana SE. W zasadzie jest to po raz kolejny powtórka z tego, co serwowano nam już od lat i w sumie dobrze, że Koss pozostaje wierny swojej tradycji. Znów: po co zmieniać coś, co jest dobre i chwalone?
Sam osobiście mimo wszystko widziałbym tu nadal trochę więcej światła. Ale wynika to z faktu, że mój punkt odniesienia i postrzeganie dźwięku idealnego opiera się o wyważenie i równość. W Koss Porta Pro Wireless 2 mam wrażenie, że jest to do osiągnięcia niczym innym jak zmianą padów z gąbki na coś innego. Być może to czekające jeszcze na odkrycie pole do zabawy takiej, jaką zaserwowałem sobie z R70X? Kto wie.
Wrażenia sceniczne
Uuuuu. Tu dzieją się te same fantastyczne, magiczne rzeczy, jak w CASE. Byłem w nich wprost oczarowany, że słuchawki za tak śmieszne pieniądze potrafią zagrać takim rozmachem. Nie pamiętam, ale chyba sugerowałem tam nawet między wierszami KPP. Albo przynajmniej przemknęło mi to przez myśl. Tak samo AD500X.
Koss Porta Pro Wireless 2.0 również mają w sobie coś podobnego. Coś, co znajduję we wszystkich wymienionych parach. Głębię i rozmach. Wszystko to, co da się wyłowić z nieoczywistego. Ma się wrażenie, jakoby dookoła nas rozpościerała się czarna mgła, z której wyłaniają się niemrawo dźwięki na całkiem dużej przestrzeni.
Unikalne połączenie z basowym rozmachem powoduje, że ma się wrażenie komplementarnej koegzystencji dwóch planów przestrzennych. A może nawet trzech. I to nie na zasadzie jak w K702, że mamy „scenę w scenie”. Rozmach i polot basu, jego bezkresność planarna, łączy się holograficznym światem dźwięków wiodących, które uzupełniane są przez pozornie sklejone efekty i smaczki. Te słuchawki ktoś bardzo umiejętnie stroił i wiedział czemu to robi. Dlatego nie zmieniły swojego stylu grania do dziś.
Artefakty, szum własny, różnice w tonalności między trybami
W każdym z tych zagadnień można stwierdzić, że Koss Porta Pro Wireless 2.0 nie wykazują się żadnymi cechami zwracającymi na siebie uwagę. W trybie kablowym grają dokładnie tak samo, jak w trybie bezprzewodowym. Wskazuje to na kompletny brak equalizacji sprzętowej. Nie słyszę przy tym żadnych niepokojących rzeczy w dźwięku, a czemu sprzyja ich otwarta, kompaktowa konstrukcja. Jednym słowem – wszystko w porządku.
Podsumowanie – czy warto kupić Koss Porta Pro Wireless 2.0?
Często ulegamy ślepemu pędowi za nowością, zapominając jednocześnie o tym, co dobre. Już pierwsze Koss Porta Pro Wireless bardzo mi się podobały, ale rzeczą powstrzymującą mnie przed zakupem był kabelek łącznikowy. Z jednej strony dawał on fajne możliwości przeróbek i rozwinięcia KPPW w którąś stronę. Ale w 99% przypadków był on elementem powstrzymującym przed nazwaniem ich rzeczywiście bezprzewodowymi słuchawkami z krwi i kości. Aż do teraz.
Te słuchawki to naprawdę nie bez powodu legenda. Słuchałem ich przyspawany do fotela tak samo jak wtedy, gdy na warsztacie miałem Aurvany SE. Jeszcze przez długie godziny, a nawet całe dnie, nie schodziły mi z wokandy. A po tylu latach słuchania naprawdę przeróżnych modeli słuchawek coraz trudniej udaje się czemukolwiek taka sztuka.
Dlatego też osobiście jestem na tak, choć przez różnicę 300 zł względem modelu przewodowego, również i on powinien być na radarze, jeśli nie jesteśmy aż tak zafiksowani na braku kabla. Sam osobiście bardzo cenię sobie wygodę rozmów i wszechstronność, toteż oprócz braku kabla jest to dla mnie tu dużą wartością dodaną. Tak samo, jak bezproblemowa praca w środowisku Arch Linux.
Jakość wykonania
Koss przyzwyczaił nas do tego, że jego słuchawki są wykonane prosto, ale skutecznie, że tak się dyplomatycznie wyrażę. Znacznie więcej pieniędzy przeznaczono tu na dźwięk i możliwości wireless, niż samą konstrukcję. Ta pozostała w zasadzie niezmieniona na przestrzeni lat. Jedyne chyba do czego mogę się przyczepić, to ostre krawędzie plastików oraz ugniatanie gąbek na dolnych ich częściach już w momencie pakowania. Są to jednak bzdurki i mimo, że słuchawki „wydają się” tanie w dotyku, nie widzę tu szczególnych powodów do obniżenia oceny. Plus za fajne etui w zestawie. Finalnie dałbym tu 9/10.
Jakość dźwięku
Z punktu widzenia brzmieniowego nic się nie zmieniło, tak więc kupując obojętnie który model, dostajemy cały czas ten sam dźwięk. Ale no właśnie – jaki dźwięk. Przyjemny, ocieplony, nadal bardzo rozdzielczy, magnetyczny, tajemniczy, angażujący, z wybornym rozmachem i zaskakującą głębią sceny. Z jednej strony chciałoby się częściej usłyszeć nieco więcej iskier, ale z drugiej strony człowiek jak się tak zastanowi, to raczej nic by tu jednak nie zmieniał. Dałbym więc 9/10 i odjął ten jeden punkt tytułem mojej osobistej prywaty.
Ergonomia
W KPPW 2.0 dostajemy przede wszystkim niczym nieskrępowaną wolność od kabla. Nie ma ani kabelka, ani nawet dyndającego na karku lub pod szyją łącznika z baterią i pilotem. Wszystko umieszczono już na gotowo w słuchawkach. Dyskretnie i bezproblemowo.
Z racji bycia kompaktami, w pewnych miejscach będzie to trochę kompromisowa konstrukcja. Jednak 20+ godzin pracy na baterii, opcja absolutnie nielimitowanej pracy przewodowej czy naprawdę dobry zasięg działania, to rzeczywiście mocne strony tego modelu, pracujące na wysoką ocenę końcową. Tak samo, jak bardzo dobry mikrofon do rozmów. Ocenę pomniejszają przeskakujące ustawienia Comfort Zone, wymagający dogięcia hak zaczepowy, a także czucie słuchawek na uszach po kilku godzinach słuchania i tendencja do wyrywania włosów mechanizmem regulacji opaski. Łącznie jest tu bardzo mocne 8/10.
Sumarycznie
Z ocen cząstkowych wychodzi nam bardzo wysokie 8.5/10, co kwalifikuje Koss Porta Pro Wireless 2.0 na wyróżnienie. Nakładam ją też dlatego, że sam osobiście bardzo lubię te słuchawki i do oceny obiektywnej mogę (i chcę) dołożyć sporą część tej prywatnej, subiektywnej. Właściwie przez tryb przewodowy w rzeczywistości kupujemy tu dwie pary słuchawek jednocześnie, grających tak samo. W KPPW2 pracowało mi się naprawdę wybornie i przez to nie spieszyłem się z publikacją.
Nie musiałem zmuszać się do ich słuchania lub silić się na rozumienie intencji inżynierów odpowiedzialnych za ten projekt. Nikt nie pouczał mnie jak mam je testować, na czym słuchać, jak mierzyć i z czym porównywać. Nie musiałem niczego wygrzewać po 200 godzin, ani odprawiać rytuałów wokół sprzętu, aby odkrywać ich wyjątkowość. Od 40 lat nikt nie musiał tego czynić w Portach Pro. I zapewne przez kolejne 40 nadal nie będzie musiał. Zakładamy i lecimy z muzyką. To jest tak proste. Tak jak było od zawsze. Może na tym polega ten słynny slogan „The Sound of Koss”.
Dlatego też mimo, iż jest to pozycja zauważalnie droższa od przewodowych KPP, z przyjemnością pragnę zarekomendować Koss Porta Pro Wireless 2.0 jako elastycznego i wszechstronnego kompana do codziennego, bezstresowego czerpania przyjemności ze słuchania muzyki. Być może to jest ten czas, żebym wreszcie zakupił je także dla siebie, a nawet dokoptował do kompletu wersję przewodową. Z jednej strony przez tryb kablowy nie wiem, czy miałoby to sens. Z drugiej w tych pieniądzach grzechem jest przejść obok nich do porządku dziennego.
8.5/10
Sprzęt na dzień pisania recenzji jest dostępny w cenie ok. 430 zł (sprawdź aktualne ceny i dostępność w sklepach)
Dane techniczne
- Format słuchawek: kompaktowe, składane
- Przetworniki: dynamiczne, otwarte
- Wersja Bluetooth: 5.2
- Pasmo przenoszenia: 15Hz – 25 kHz
- Impedancja: 60 Ohm
- Maksymalny SPL: 101 dB
- Czas pracy bezprzewodowej: ok. 20 godz.
- Waga słuchawek: 70 g
- Dystrybutor na Polskę: Audio Klan
Materiały dodatkowe
- Pasmo przenoszenia zmierzone (uśrednione)
- Zniekształcenia harmoniczne zmierzone (uśrednione)
- Balans kanałów (zmierzony)
- Ilustracyjna instrukcja szybkiej obsługi
- Strona produktu na stronie producenta (koss.com)
- Strona produktu w Top-Hifi
Platforma testowa
Poniżej sprzęt, który w największym stopniu został wykorzystany do napisania powyższej recenzji, jak również wykorzystywana muzyka i inne przydatne informacje.
- Nadajniki Bluetooth: Intel AX210 (PC), Asus BT400 (PC), Asus K004, Realme 9 Pro+
- DAC/ADC: Motu M4, Tempotec Sonata BHD PRO
- Wzmacniacz słuchawkowy: Sabaj A20h
- Słuchawki testowe: Creative Aurvana SE, Audio-Technica ATH-AD500X, Austrian Audio Hi-X25BT, Haylou S35 ANC, Soundcore Q20i
- Okablowanie testowe: własne okablowanie testowe i słuchawkowe z linii kabli ACX
- Kondycjonowanie prądu: brak (instalacja dostosowana już specjalnie pod audio)
- Muzyka wykorzystywana w trakcie testów: przeważnie gatunki elektroniczne, z obecnością również albumów klasycznych, neoklasycznych, jazzu, muzyki wokalnej i rocka. Format FLAC 24/48, OGG, WAV.
Serdeczne podziękowania dla sieci salonów Top Hi-Fi & Video Design za użyczenie Audiofanatykowi sprzętu do testów
Recenzja jak zawsze świetna.
Koss Porta Pro to produkt niemal legendarny.
Nie wiem tylko dlaczego producent na oficjalnej stronie/instrukcji i na opakowaniu
Nie umieszcza ,ukrywa ,wstydzi się lub liczy że kupujący nie musi wiedzieć ?
– a przecież będziemy je parować z różnymi urządzeniami
że obsługiwane przez ten model słuchawek kodeki to tylko SBC i AAC
trochę to smutne pod koniec 2024.
audiofan też o tym mało co napisał
@Peter321
@asdfasdf
Bo nie było sensu Panowie o tym wspominać przy słuchawkach o takiej konstrukcji. W zupełności wystarcza tu kodek SBC-XQ i wszystko to, co oferuje natywnie standard BT 5.2. 🙂
Ten model naprawdę obsługuje tylko kodeki SBC i AAC? Pierwsze Porta Pro Wireless mają aptX, jak podaje mi smartphone w trybie programisty. Nowsza wersja zrobiła więc krok wstecz w tym przypadku.
Tylko że kodek SBC ewoluował od swojego wprowadzenia i obecnie oferuje całkiem przyzwoitą jakość dźwięku, jeśli połączony z BT w wersji 5.0 lub wyższą (KPPW2 mają standard 5.2): 16 bit (czasami więcej, ale rzadko), 48 kHz, 345 kbps, 100-150 ms latencji. Przy zastosowaniu bardziej zaawansowanych kodeków, może się to negatywnie odbić na czasie pracy. W starej wersji KPPW można było dać większą baterię, jako że znajdowała się ona na zewnątrz. Tu zaś fizycznie nie ma zbyt dużo miejsca i powinno dać się to łatwo zauważyć na zdjęciach w recenzji. Plus to co pisałem w poprzednim komentarzu: przy kompaktowej i otwartej konstrukcji KPP, która nie izoluje i dopuszcza bez żadnych przeszkód szum tła z otoczenia, bardzo rzadko występować będzie sytuacja, w której KPPW2 wykorzystałyby potencjał lepszych kodeków audio. Wątpię też, aby w ślepym teście ktoś wyłapał dużą różnicę między SBC a aptX, zwłaszcza patrząc na pomiary THD+N. Gdybyśmy mówili o modelu np. dokanałowym, tak jak obszernie opisywałem to przy ZE8000, to i owszem, tu już jest sens dywagacji na ten temat.
@Jakub
Te słuchawki zagrały Ci przy kodeku SBC-XQ? Mi Manjaro domyślnie ustawia AAC, a jak każę mu się przestawić na SBC-XQ to słuchawki milkną. Obstawiałem, że odmawiają pracy ze strumieniem z wyższym i nie standardowym bitrate.
P.
Wie Pan co, rzeczywiście sprawdziłem i również jest cisza. Byłem święcie przekonany że XQ działało. Domyślnie jednak Arch ustawia mi SBC zamiast AAC i zarówno on, jak i AAC działają na KPPW2 bez problemu. Wygląda na to, że najprawdopodobniej słuchawki nie radzą sobie z próbkowaniem narzucanym przez XQ. Nie wygląda to jak problem z trybem: na szybko dodane deklaracje na 16/44 do pipewire nie przyniosły efektu, a Haylou S35 na SBC-XQ działają bez problemu. Zaktualizuję recenzję.
Być może warto rozważyć zgłoszenie problemu do Pipewire lub Kossa, jako że może być to kwestia kompatybilności firmware’u słuchawek z zaawansowanymi wersjami kodeka SBC.
Koss mnie zignorował obawiam się, na mojego maila jak dotąd nie mam odpowiedzi.
Czy słyszysz różnicę na tych słuchawkach między standardowym SBC a AAC? Ja mam drewniane ucho i to co mogę usłyszeć, to różnicę między profilem BT Hansdfree a AAC. Ale to jak różnica między radiostacją UKF a sprzętem HIFI 😉
Coś co by zagrało nawet ładniej od tych Kossów zachowując tą otwartość (o dziwo tą cechę dostrzegłem porównując ze słuchawkami Sony XM3) to co by musiało być? Oczywiście też bezprzewodowe, bez ANC, otwarte i wygodne. Pożądliwie patrzę na planarne słuchawki (HIFIman etc), ale nie udało mi się ich przesłuchać.
A to świnie. 😀
To pewnie przez wybory.
Przyznam się że nie słyszałem różnicy. Natomiast BTHF to nie jest przypadkiem profil komunikacyjny do rozmów? Jeśli tak, to różnica będzie zawsze, bo nadajnik przełącza się w tryb transferu dwukierunkowego i mocno obcina pasmo.
Ciężko jest cokolwiek sensownego wskazać, ale na pewno nie Hifiman. Chyba że chce się przepłacać za niedopracowany technicznie sprzęt projektowany tak, jakby specjalnie miał się zepsuć.
BTHF tak, od timsów etc.
Aż dziwne, tyle słuchawek tu się przewinęło, ale dobrze wiedzieć, żeby Hifimana omijać. Czytałem że ma problem z trwałością, ale nie wiedziałem jak bardzo.
Z Hifimanem niestety dzieje się sporo dziwnych rzeczy. Wiele na ten temat mówi Reddit. Można znaleźć tam np. zdjęcia uszkodzonych przetworników, z których palcem użytkownik był w stanie zebrać kawałki ścieżek. Przetwornik magnetostatyczny w wykonaniu chińskim często po prostu nie jest w stanie konkurować z dobrym dynamikiem i to widać niestety zarówno na pomiarach, jak i w relacjach użytkowników, którym całkowicie nowe Hifimany potrafiły padać po miesiącu lub kilku. Czasami nawet kilkukrotnie: https://www.reddit.com/r/headphones/comments/126ao54/the_right_driver_on_my_he1000se_just_died_again/
Jeśli doliczyć do tego parts rolling a nawet przekładanie driverów między modelami, aby tylko sztucznie podbić cenę, czy stosowanie tych samych części z defektami w najtańszych i najdroższych modelach (np. ukręcające się śrubki w Susvarach), to rysuje się z tego dość nieciekawy obraz. Obraz producenta, który tnie koszty na wszystkim, co się tylko da.
Cześć. Jak zawsze nie zawiodłem się recenzją:) W sumie praktycznie wszystkie słuchawki kupuję po przeczytaniu recenzji z twojej strony (o ile takowa jest). I powiem ci, że mam dylemat.
Mam stare Koss Porta Pro Wireless. Parę miesięcy temu urwał mi się kabelek. Co prawa go zlutowałem i naprawiłem, jednak komfort użytkowania jest mizerny. Tak za nimi mocno tęskniłem, że zacząłem szukać tych słuchawek w sklepach. Okazało się, że nigdzie ich nie ma poza….. allegro i dostawą z Chin….Zatem wiadomo co:). Dałem sobie spokój na kilka miesięcy i wczoraj widziałem jakiegoś gościa w metrze, który używa Porta Pro Wireless. Ale mu pozazdrościłem….Szybko wskoczyłem w wyszukiwarkę i co się okazuje? Że wyszła wersja 2.0:) Hurrrraa. Tyle, że mam jeden problem. Otóż w między czasie kupiłem sobie Audio-Technica ATH-M50xBT2. I tych również używam na mieście, chociaż są dość ciężkie. I mam dylemat. AT uwielbiam za odcięcie, super brzmienie i ogromną baterię. Ale Koss to jednak Koss. W szczególności ta ergonomia, klasyczny wygląd i brzmienie:) I co ja mam teraz zrobić? Przecież jak kupię Kossy to AT pójdą w kąt….
Cześć. Dzięki za ciepłe słowa.
Czasami izolacja się przydaje, a czasami przydaje bardzo. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby używać obu par w zależności od sytuacji.
@SarkonPL
Miałem na głowie te ATH, ale niczym szczególnym mnie nie urzekły. Podobnie B&W P07. Kosy natomiast i owszem i to za połowę ceny.
Cześć, Mam spory problem z tymi słuchawkami. Rozjazd synchronizacji audio-video to coś z czym do tej pory się nie spotkałem. Dosłownie „nie da się” oglądać netflix, youtube etc. poza tym nie mam zastrzeżeń ale to dla mnie jak i dla wielu innych bardzo poważny problem i warto o tym wiedzieć przed zakupem. Jeśli ktoś tutaj poradził sobie z synchronizacją, proszę o kontakt.