Swego czasu recenzja nausznych AKG K142 HD była pierwszym poważnym artykułem nt. słuchawek z wyższej półki na łamach Audiofanatyka, choć nadal trzymających się przedziału mid – klasy dobrych i wszechstronnych słuchawek dynamicznych za rozsądne jeszcze pieniądze. Opisywałem je w dosyć pozytywnych słowach, jednakże zwracałem uwagę na dyskusyjną kwestię wygody w tym modelu: wszystko bowiem zależało od kształtu ucha i wielkości głowy posiadacza, mogło się tak zdarzyć że dla jednej osoby model ten był wygodny, nawet podczas kilkugodzinnego odsłuchu, a dla drugiej już niespecjalnie. Zdaje się że jestem tą drugą.
To zaś czyni mnie bardzo “wybrednym” recenzentem sprzętu słuchawkowego: nie wszystkie modele mi pasują, nie wszystkie zachowują się dokładnie tak jak powinny od strony projektu nauszników, w efekcie obok dźwięku, BARDZO wnikliwie przyglądam się także wygodzie. Ma to swoje wady, w postaci chociażby każdorazowego mojego marudzenia o tych sprawach, ma też zalety – jeśli coś mi nie pasuje w jakikolwiek sposób, zawsze o tym wspominam i opisuję na czym polega problem.
Tak samo jak nie dawał mi spokoju problem instalacji innego systemu operacyjnego na K52DE, a który zacząłem „męczyć” do oporu, tak samo nie dawała mi spokoju przez ten cały czas sytuacja, w której muszę kapitulować przed własnym organizmem, przed własnymi wadami i słabościami – bo jak inaczej nazwać notowanie dyskomfortu w sytuacji, gdy innym to nie przeszkadza? No właśnie. Po za STAX SR-202 i AKG K450, z każdym innym modelem miałem mniejsze bądź większe scysje, zwłaszcza z modelami nausznymi o większej sile docisku oraz dousznymi / dokanałowymi. Dlatego też postanowiłem znów wejść w posiadanie K142 i spróbować zmodyfikować je tak, aby można było powiedzieć że przysłowiowo „i wilk syty i owca cała” – i dźwięk jest bardzo dobry oraz wygoda w miarę. Pytanie zatem zasadnicze: czy udało się?
W sumie to pytanie retoryczne – gdyby mi się nie udało, nie pisałbym przecież o tym…
Po co i dlaczego…
Zasadniczym pytaniem jakie może się nasunąć w przypadku K142 jest „po co się aż tak bawić”. Jeśli pominę własny upór, to odpowiedź w moim wypadku jest bardzo złożona. Przede wszystkim – należałoby przeczytać recenzję tego modelu, ale gdybym miał w tym momencie wskazać cechę najbardziej znaczącą, mój wybór padłby na przetworniki. K141/2 posiadają przetworniki z tej samej serii co droższe modele, brzmią naturalniej i zwarciej niż, moim subiektywnym zdaniem, K24x. O ile K240 na ten przykład mogą pochwalić się naprawdę niebywałą sceną, stereofonią i wszelkimi cechami czyniącymi z nich wszechstronne słuchawki przeznaczone np. do monitoringu czy też wszelakiej maści elektroniki, tak K142 na dobrym źródle potrafią zaskoczyć wiernością i „optymalnym” brzmieniem. Jeśli czytam w komentarzu do tego artykułu że „traci (się) czas na przerabianie szmelcu” i „słuchawki poniżej 1k są beznadziejne”, to w zasadzie nie pozostaje mi nic poza usunięciem takiego komentarza (a co naturalnie uczyniłem), ponieważ polemika z jego autorem nie ma najmniejszego sensu i dopisaniu tego fragmentu do artykułu. Po prostu nie ma o czym dyskutować, w kategoriach audio nie zawsze sprzęt za grube tysiące jest wart swojej ceny, nie zawsze też nawet i on może zadowolić swojego posiadacza. Przekładając to na siebie: teoretycznie powinienem omijać słuchawki dynamiczne szerokim łukiem i trzymać się tylko elektrostatów. I tak też czynię, podziwiam ich brzmienie ale jednocześnie potrafię wciąż docenić niektóre słuchawki dynamiczne, zwłaszcza takie, które mają w sobie „to coś” i potrafią, mimo dzielącej je od STAX’ów przepaści, sprawić mimo wszystko przyjemność podczas odsłuchu. Jeśli więc czytam to co zacytowałem wcześniej, to albo mam do czynienia z audiofobem, który kategoryzuje sprzęt po cenie a nie po brzmieniu (wiele osób tak robi, polegając potem z kretesem w tzw. „ślepym teście”), albo z kimś, kto posiada droższe słuchawki i automatycznie gardzi wszystkim poniżej jego poziomu. W obu przypadkach – typowe.
Dlatego myślę że przyda się opisanie kilku pomysłów na poprawienie sytuacji wraz ze skutkiem w postaci zmiany charakterystyki dźwiękowej przy danych nausznikach. Nie będzie to co prawda wskazanie fototutorialem co i jak należy zrobić krok po kroku, ale pozwoli posiąść ogólne pojęcie o możliwościach wymiany w konkretnym przypadku.
Modyfikacja opaski
Zanim jednak cokolwiek będzie się chciało zmieniać w kwestii padów, zalecałbym wykonanie drobnej modyfikacji opaski z logiem AKG, a dokładniej – siły jaką stawia głowie przy mocnym jej naciągnięciu. Jeśli problemem jest, tak jak w moim przypadku, ogólna wielkość głowy, to jest to bardzo dobry, szybki i prosty sposób na zwiększenie komfortu niemal z miejsca.
Każda ze słuchawek ma na sobie okrągłą zaślepkę z logiem AKG, znajdującą się w osi każdej z nich. Najpierw należy je podważyć w miejscu, w którym na krawędzi znajduje się uskok – najlepiej igłą lub czubkiem noża – i odkleić. Następnie odkręcić małą śrubkę i zdjąć jedną połówkę brązowego bloczka do którego przyklejona była owa zaślepka. Teraz, oczom powinno ukazać się dwoje kabli i głowica dwóch plastikowych łuków generujących docisk, przykręcona bardzo dużą śrubą. Śrubę tą należy odkręcić, ale tak, aby wszystko pozostało w miarę na swoim miejscu. Po uniesieniu odkręconej głowicy, uważając na luty kabli, można ściągnąć gumkę z głowicy i zaczepić ją o otwory w samym bloczku – dzięki temu opaska nadal będzie ściągana, ale z o wiele mniejszą siłą, gdyż punkty zaczepienia znajdować się będą dzięki takiemu zabiegowi wyżej niż standardowo.
Po skręceniu i przyklejeniu zaślepki, można zabrać się za drugą słuchawkę na identycznej zasadzie jak opisałem. Powinno to wydatnie pomóc z kwestią wygody, bo de facto zwiększyła się “pojemność” słuchawek na głowę. Jeśli mimo wszystko wciąż jest jakiś problem, jedynym wyjściem jest dodatkowa modyfikacja poduszek. Przy czym należy wspomnieć że jeśli nawet było to zamiarem od samego początku, to poluzowanie opaski MUSI mieć miejsce – większe / inne poduszki mogą po prostu tego wymagać.
Adaptowane pady od modeli AKG K240 i K242
Pierwszym dobrym sposobem na poprawę padów jest … mieć kontakt z dowolnym modelem K24x. Jeśli nauszniki tego modelu pozwalają na swobodne umieszczenie w nim ucha, oznacza to że tak samo będzie to możliwe w przypadku K121 / 141 / 142 gdy zostaną one na nie zamocowane.
Aby jednak można było to zrobić, trzeba wykonać większe talerze na które zostaną one nałożone. W pewnym momencie wykonanie takich talerzy w zasadzie i tak będzie konieczne, ponieważ można na nich zbudować np. pady-samoróbki o identycznym rozmiarze jak oryginały. Nie ma się jednak czego obawiać – ich wykonanie jest dosyć proste, bo wystarczy że odrysuje się oryginały na jakimś miękkim plastiku, np. pokrywce od kubełeczka twarogu.
Pamiętać należy o jednej rzeczy: średnica padów do K121 / 141 / 142 to 80mm, zaś średnica padów do modeli z rodziny K24x to 100mm, dlatego całość po odrysowaniu trzeba powiększyć. Po wycięciu i upewnieniu się że nie ma żadnych ostrych krawędzi, można założyć na tak wykonane talerze pady od K24x i mocno naciskając w miejscach gdzie są otwory na zaczepy, “zakręcić” je dokładnie tak jak oryginały.
Tego typu modyfikacja wpływa na dźwięk w sposób dla niektórych pozytywny a dla niektórych negatywny. Najbardziej w uszy rzuca się pewne oddalenie dźwięku od słuchacza oraz zagęszczenie w zakresie środka pasma. Może to być dobre w przypadku “suchych” źródeł. Mi szczerze nie do końca przypadły do gustu, poza tym cena takich padów to 60zł za skóropodobne i 100zł za welurowe. Także wybór tej drogi pozostawiam w gestii posiadacza.
Adaptacja padów od innych słuchawek
Inną realną opcją, oprócz stworzenia ręcznie padów dokładnie takich jakie się chce, jest zaadaptowanie nauszników od innego modelu, niekoniecznie nawet słuchawek grających. W moim wypadku najlepszą modyfikacją okazało się przysposobienie wyjmowalnych nauszników od słuchawek technicznych Optime III firmy Peltor – można znaleźć identyczne lub podobne np. w markecie ze sprzętem narzędziowym, a ich cena jest bardzo mała: 30-60zł. Największą zaletą jest w ich przypadku dość dobre dopasowanie do głowy i ucha, a ponieważ nie są okrągłe a eliptyczne, obchodzą szerokim łukiem jakikolwiek nacisk na chrząstkę małżowiny usznej, generując docisk do powierzchni głowy a nie do samego ucha. Różnica kształtów sprowadza się również do pewnego “efektu” jaki chciałem uzyskać po modyfikacji, mianowicie otrzymania większej otwartości i miejsc ujścia fali akustycznej, które wpłynęłyby na zbalansowanie całościowe uzyskanego w ten sposób brzmienia.
Zamontowanie ich na K142 jest nieco kłopotliwe i nie do końca „eleganckie”, ponieważ trzeba wyżłobić w nich 4 otwory na krawędź kopułki każdej słuchawki, a sam sposób umieszczenia ich na słuchawkach jest nieco komiczny. Gdybym jednak patrzył tylko na wygląd, mój wybór padałby na różowe Skullcandy … ekhm. Jeśli już jednak jesteśmy przy wyglądzie, muszę przyznać że poduszki od Optime III przypominają mi niektóre modele KOSS’a, do których do tej pory mam spory sentyment, mimo że ich brzmienie (vide PRO4/AA) było dla mnie bardzo dziwne. No cóż, chyba po prostu cenię sobie tzw. „słuchawkowy oldschool”. Wracając do opisu, trzeba zaopatrzyć się jeszcze w dwie ważne rzeczy:
– obustronną mocną taśmę samoprzylepną (aby możliwe było późniejsze ich ściągnięcie bez uszczerbku na samych słuchawkach),
– twardą prasowaną gąbkę (stosowaną często w przypadku sprzętu elektronicznego / komputerowego zamiast styropianu).
Z prasowanki należy zrobić cztery paski na które naklejone będą z jednej strony pady (ściągnięte ze słuchawek technicznych), a z drugiej naklejone będą na samą słuchawkę K142. Banalnie proste, nieprawdaż? Naturalnie krążki gąbki zabezpieczającej otwory membran należy usunąć, gdyż będą cały czas wypadały. Można pokusić się o zrobienie większych zamienników w razie potrzeby, patrząc tylko czy nie wpływają na jakość brzmienia w sposób negatywny.
W zależności od gustu i aktualnie posiadanego źródła, można pokusić się po testach o zamontowanie padów na stałe poprzez przyklejenie ich super mocnym klejem, z tym że zamiast pasków prasowanki, warto użyć po prostu plastikowych podwyższeń oraz spróbować wyciąć z gąbki cztery półokręgi – po dwa na każdą słuchawkę. Dzięki umieszczeniu ich na górze i dole wewnątrz „komory” jaką tworzą w tym momencie zamienne pady, blokuje się uciekanie fali akustycznej w tamtych rejonach, a co pozytywnie wpływa na pozostanie części pierwotnej siły dolnych rejestrów i pomaga poradzić sobie z ewentualnymi sybilantami. Z kolei jeśli notuje się zbyt zapadnięty środek, warto pomyśleć o powrocie do zaślepek membran wykonanych z różnego rodzaju gąbek. Nie może jednakże ona być zbyt gęsta, ponieważ wróci się do punktu wyjścia z tym konkretnym fragmentem brzmienia. Całość więc polega na równoważeniu każdego aspektu względem siebie.
Rezultat
Wszystko gotowe, zatem jak wygląda teraz sprawa ich brzmienia i wygody? Odpowiedź jest jedna: pełen sukces. Uzyskałem dokładnie to co chciałem – słuchawki grające mniej zagęszczonym środkiem niż w przypadku oryginałów, zwiększa się także ich otwartość, góra zaczyna być bardziej klarowna a bass słabszy (czyt. znormalizowany), co ciekawe zmniejsza się tolerancja co do źródła (o jakichś komputerowych integrach czy innych tego typu cudach można od razu zapomnieć, tak samo jak w przypadku oryginałów), daje się odczuć braki bardziej niż w przypadku padów standardowych, jednym słowem: potrzeba mieć pod ręką dostęp do dobrego źródła, najlepiej ze wzmacniaczem lub opcją konfiguracji stopnia wyjściowego poprzez wymianę OPA. Wtedy dźwięk staje się tym czym być powinien od samego początku.
Także pod kątem wygody jest to dla mnie jedyny sposób na wielogodzinne korzystanie z tych słuchawek i jednocześnie pełne wykorzystanie ich przetworników. W połączeniu z mocno przestrzennym źródłem z nieco podbitym w standardzie basem grają naprawdę rewelacyjnie, klarownie i czysto, udowadniając, że nie tylko jakość przetworników ma znaczenie, ale także konstrukcja samych słuchawek na etapie komory akustycznej między uchem a membraną. Ma to niebagatelne znaczenie w przypadku słuchawek elektrostatycznych, ale jak widać można to zaaplikować równie dobrze do każdych słuchawek, przypomina mi się tu pewien post jednego z forumowiczów na jakimś forum audio, gdy musiał weryfikować swoje doznania dźwiękowe i wnioski tylko dlatego, że poprawił słuchawki na głowie, czy też założył po prostu słuchawki inaczej niż dotychczas to czynił, w efekcie zmieniając dźwięk in plus. To również pokazuje jak ważna jest ta kwestia.
Ostatnim etapem, w sumie już tylko w celach weryfikacyjnych, było przedstawienie zmodyfikowanych K142 HD osobie, która miała bardzo długo oryginalne słuchawki i dobrze pamiętała zarówno brzmienie jak i kwestie wygody w tym modelu. Potwierdziła że grają lepiej niż standardowe, nawet mimo zbyt małej jak dla niej ilości basu. Także jest to coś co może odmienić te słuchawki nie do poznania. Po dłuższych odsłuchach jestem nawet gotów pokusić się o stwierdzenie, że tak zmodyfikowane słuchawki można śmiało postawić w jednym rzędzie z droższymi i większymi modelami K240 MKII i K242 HD, a nawet wyżej o jakieś 100-200zł.