Jak przechowywać i konserwować słuchawki

Ten z pozoru błahy temat jest często dla niektórych osób tak bardzo oczywisty i rutynowy, że paradoksalnie ostatecznie pomijany, zaniedbywany i doprowadzający słuchawki do stanu, który bardzo często na aukcjach internetowych określany jest mianem „jak na zdjęciach”. Oczywiście pomijając, że w wielu przypadkach były one robione prawdopodobnie kołem zapasowym, ponieważ niska jakość, kompresja, rozmycia i poruszenia obrazu de facto uniemożliwiają jakąkolwiek większą ocenę. Ponieważ temat co jakiś czas wraca tu i ówdzie, również w korespondencji, pomyślałem, że wysoce właściwym będzie porozmawiać sobie na ten temat w formie artykułu.

Wyłożę w nim Państwu swoje własne doświadczenia, obserwacje, pomysły. Opiszę praktyki jakie stosowałem bądź nadal stosuję przy posiadanych przez siebie słuchawkach, a także przytoczę trochę rozwiązań w zakresie dostępnych na rynku stojaków i wieszaków pod słuchawki. Aby móc jakkolwiek zrealizować to ostatnie, skontaktowałem się z kilkoma sklepami z prośbą o wypożyczenie zarówno interesujących mnie osobiście modeli, jak i ogólnie typowych moim zdaniem przedstawicieli tej grupy akcesoriów.

 

 

Będę starał się także przez cały czas lektury zbudować pewną świadomość tego, jak inni ludzie postępują ze słuchawkami, a raczej jak nie powinni tego robić i co może nas potem czekać, jeśli będziemy się łasili na sprzęt używany po kimś. Z chwilą bowiem, gdy będziemy próbowali dokonać zakupu takiego sprzętu, nie tylko to jak my sami dbamy o sprzęt, ale jak ktoś dbał o niego przed nami. Można również spodziewać się rozbudowy artykułu w przyszłości czy to o dodatkowe stojaki, jakie uda mi się wyłowić z odmętów rynkowych i jakkolwiek uznam je za sensowne, jak też konkretne porady jak jeszcze lepiej zabezpieczyć i zakonserwować nasze słuchawki.

 

Jak ogólnie obchodzić się ze słuchawkami?

Użycie siły nie zawsze jest mądre, a wyładowywanie na sprzęcie swoich frustracji jeszcze rzadziej, dlatego należy przyswoić sobie kilka(naście) nadrzędnych zasad dbania o nasze słuchawki:
– zawsze lepiej jest zapobiegać, niż leczyć
– nie uderzamy i nie rzucamy słuchawkami o twarde podłoże przy odkładaniu
– stosujemy etui, podkładki lub stojaki słuchawkowe
– uważamy, żeby nie zrzucić słuchawek na ziemię, nie siadamy na nich, nie przywalamy ciężkimi (lub najlepiej jakimikolwiek) przedmiotami
– nie szarpiemy za kabel, nie naciągamy go i nie zginamy
– nie depczemy po kablu, gdy ciągnie się po ziemi
– nie jeździmy po kablu kółkami od fotela biurowego
– nie rozciągamy słuchawek przy zakładaniu i zdejmowaniu, jakby były z gumy
– nie wystawiamy słuchawek na działanie słońca, skrajnych temperatur i dużej wilgotności
– przed założeniem słuchawek zdejmujemy kolczyki i inne elementy mogące w trwały sposób uszkodzić nausznice
– po skończonym odsłuchu słuchawki czyścimy z brudu, soli i potu (oraz woskowiny), a następnie odstawiamy do wyschnięcia
– nie zawijamy przepoconych lub wilgotnych słuchawek w folie oraz opakowania bez zapewnionej odpowiedniej cyrkulacji powietrza
– nie przechowujemy słuchawek w towarzystwie płynów, pyłu, kurzu, brudu, ale też metalowych, ciernych lub ostrych elementów, które mogą je porysować i poobijać
– nausznice materiałowe co jakiś czas pierzemy ręcznie w ciepłej wodzie z dodatkiem płynu
– pianki oraz tipsy regularnie myjemy ciepłą wodą
– unikamy mocnego wyginania odgiętki przy wtyku oraz wyciągania go za kabel, zamiast za obudowę
– po wsadzeniu wtyku do odtwarzacza lub wzmacniacza, nie szarpiemy nim i nie wyginamy go, aby nie uszkodzić gniazda oraz ułamać trzpienia, który może w nim już zostać
– jeśli nie korzystamy dłużej ze słuchawek, zabezpieczamy je folią z kilkoma otworami w celu ochrony przed kurzem lub chowamy do fabrycznego etui, jeśli takowe posiadamy
– nie zwijamy kabla jak sznurka, tylko stosujemy zwijanie przestępne, tak jak sam się zacznie nam układać w rękach
– jeśli słuchawki mają nie być używane przez dłuższy czas, kabel zwijamy luźno i w większe pętle
– jeśli jest to możliwe, unikamy chowania kabla pod ubraniem w przypadku modeli dokanałowych.

Jak widać nie ma tu mistyki, ale mimo dużej ilości, są to wciąż tylko podstawowe, naprawdę elementarne zasady dbania o swój sprzęt. Zasady te staram się stosować osobiście, toteż są one oparte po prostu o moje doświadczenia, często też błędy. Wychodzę jednak z założenia, że słuchawki najpewniej kupiliśmy za własne pieniądze, więc idiotyzmem byłoby czynić samemu sobie szkodę. No, chyba że ktoś jest masochistą lub nie szanuje sprzętu dlatego, że to prezent lub gratis, za który nie zapłacił. Tej ostatniej grupie osób delikatnie i subtelnie będę jedynie życzył, aby kiedyś ktoś z podarunkiem od nich postąpił tak samo, a gdy przyjdzie do wreszcie samodzielnego zapłacenia za sprzęt, niech pojawi się też oświecenie w zakresie szacunku do pieniądza, jaki został na nie wydany.

Tym samym na ogólne obchodzenie ze słuchawkami sprowadza się do 5 głównych aspektów, które poruszę po kolei w dalszej części artykułu:
– zachowanie w codziennym użytku trwałości konstrukcji oraz materiałów, z jakich słuchawki są zbudowane
– dbanie o nausznice poprzez zachowanie ich kształtu i właściwości oraz stanu innych materiałów eksploatacyjnych
– dbanie o należytą kondycję (czystość) przetworników oraz wkładek akustycznych
– dbanie o żywotność okablowania i gniazd słuchawkowych
– należyte przechowywanie w czasie używania / nieużywania na stojakach lub wieszakach, tudzież w etui.

Obchodzenie się ogólnie ze słuchawkami to jedno, ale materiały eksploatacyjne to zawsze co innego i temat ten bezwzględnie należy poruszyć. O wielu aspektach wymienionych wyżej jedynie w formie skrótowej, będę starał się powiedzieć to i owo w dalszej części artykułu już w formie bardziej rozwiniętej.

 

Dbanie o słuchawki w codziennym użytkowaniu

Tu już na samym początku tkwi dokładne źródło wielu problemów natury estetycznej i trwałościowej. Słuchawki są dziś przedmiotem codziennego użytku, tak samo jak kubek czy widelec. Towarzyszą praktycznie każdemu z nas w dzisiejszych czasach bez względu na płeć czy wiek. U niektórych osób zakorzenione są tak mocno, że posiadają więcej niż jedną parę, a ich użycie marginalizuje przestrzeń godzinową, jaka poświęcana jest np. głośnikom, czy też nawet pełnowymiarowym kolumnom. Słuchawki pozwalają na intymny i najczęściej nieinwazyjny odsłuch nawet głośnej muzyki, bez względu na porę dnia i nocy. Mają też i swoje wady, które opisałem w osobnym artykule spory kawał czasu temu.

Sęk jednak w tym, że będąc owym „przedmiotem codziennego użytku”, narażone są na szereg czynników zewnętrznych, takich jak wystawienie na duże różnice temperatur, wilgotność, słońce, ale też duże siły mechaniczne (wyginanie, naciąganie kabla) i substancje (woda, tłuszcz, łój, pot, sól, kwaśne odczyny, składniki perfum i kremów). Widziałem ludzi, którzy słuchawki zakładali przy mnie jak koszulę, rozginając je niemal na płasko. Słyszałem też doskonale jaką muzykę odtwarzali, ponieważ nawet stosując modele zamknięte, wskazania natężenia głośności leciały na koniec skali. A po skończonym odsłuchu co się działo? Kameralne rzucenie słuchawkami o stół po zakończonym odsłuchu.

Tak niestety czyni się z większością słuchawek, bez względu na to czy to model nowy, używany, czy zabytkowy. Chyba tylko te ostatnie w wydaniach kolekcjonerskich, a więc o dużej wartości, są wolne od takiego traktowania, ponieważ przy tak dużych kwotach zakupu nabywa je osoba zazwyczaj świadoma. Ale i od tego potrafią być odstępstwa. Widziałem już aukcje połamanych i poklejonych K1000. Widać było wyraźnie, że były wystawiane przez osobę, żeby nie użyć epitetów, niespecjalnie naznaczoną wybitnymi zdolnościami manualnymi. I żeby było śmieszniej – w cenie, w jakiej można dostać spokojnie było model w znacznie lepszym stanie, bez kabli puszczonych po pałąku, klejonym czerwoną i czarną taśmą izolacyjną. Bez połamanych plastików i powyginanych maskownic. A także bez pocerowanego w 10 miejscach kabla, po którym wiecznie jeździło się fotelem.

To też bardzo często problem przy kupowaniu takich słuchawek od osób prywatnych, których nie jesteśmy w stanie zweryfikować. Osoby te sprzętu po prostu nie szanują, często nawet nie myślą o tym co robią. Zdarza się, że po poradę odnośnie słuchawek zgłasza się osobnik, który przyznał wprost, że jest to jego trzecia para. Wszystkie poprzednie połamał i zniszczył. I co ciekawe nie były to słuchawki mające problemy jakościowe lub newralgiczne łączenia, a raczej takie, które same z siebie są z reguły dosyć odporne na czas i steranie. Kiedyś osobie, która z nerwów przegryzła sobie kabel od Aurvan Live, oznajmiłem że ma nerwicę. W efekcie usłyszałem stek obelg, a nawet groźby pod swoim adresem, a co tylko potwierdziło diagnozę. Nikt normalny nie przegryza sobie przecież kabla od słuchawek.

Należy więc pamiętać, że słuchawki składają się z materiałów i elementów, które przy każdorazowym założeniu nie tylko mają styczność z różnymi wydzielinami naszych organizmów, ale też pracują mechanicznie. Skąd biorą się często pękające pałąki? Od nadmiernego działania mechanicznego: zbyt mocnego rozginania, rozciągania, po prostu używania siły w nadmiarze. Biorą się z faktu, że z czasem materiał traci swoje właściwości, elementy robią się mniej sprężyste i wyrwane z letargu, tj. pozycji wyjściowej, robią głośnie trach, pękają im kości. Rzucanie słuchawkami o stół, o ścianę, jeżdżenie po nich i siadanie na nich również nie czyni ich życia lekkim i wprost przeciwnie przyczynia się do długości czasu, jaki takie słuchawki u nas spędzą. A jeśli dbanie o sprzęt grający wykracza poza nasze zdolności i możliwości, należy rozważyć, czy nie jest jeszcze dla nich za późno na sprzedaż – nam wpadnie do kieszeni parę groszy, a słuchawki trafią do kogoś, kto być może zatroszczy się o nie lepiej, niż my.

Wszelkie obicia, wgniecenia, ubytki i przytarcia najczęściej biorą się właśnie z czyjegoś niechlujstwa. A to słuchawki spadły, a to trzeba było szybko je ściągnąć etc. Owszem, czasami zdarzy się wypadek, nieuwaga, roztargnienie, ale niektóre konstrukcje oferowane na portalach aukcyjnych wyglądają, jak saszetka herbaty po czwartym zalewie. Wiele rzeczy więc można jeszcze zrozumieć, bo pomijając już własne nawyki w tym zakresie, często nie mamy po prostu miejsca, aby móc je raz, że odłożyć, a dwa, żeby zrobić to szybko. A nawet i najlepszy stojak nie gwarantuje bezpieczeństwa, bowiem zdarzało mi się już dawniej tak szybko słuchawki odstawiać, że „nie trafiłem” i stworzyłem ryzyko wyszczerbienia elementów słuchawek. Używałem wtedy stojaków metalowych, których rolę w późniejszych czasach po prostu redukowałem z własnych preferencji. Dziś jest już trochę inaczej. Nie mogę jednak zrozumieć do tej pory nikogo, kto ze swojego niechlujstwa uczynił sobie styl życia i praktykuje go na wszystkim dookoła, włącznie ze sprzętem, który ktoś pożycza mu w dobrej wierze.

Takie działanie jest zresztą nielogiczne z jednego prostego względu: ewentualnej odsprzedaży. Słuchawki od dawna nieprodukowane, ale w bardzo dobrym stanie, potrafią osiągnąć wartość czasami nie mniejszą niż pierwotna kwota zakupu. Należy zatem traktować każdy sprzęt z uwagą i dbałością jeśli już nie z własnego nawyku czy wyniesionego z domu szacunku do przedmiotów, które przecież kosztują swoje, to przynajmniej z tej typowej dla wielu w dzisiejszych czasach chciwości i chłodnej kalkulacji za sprzedażą na osi czasu. Choć zupełnie nie na tym to hobby polega. Nigdy nie miało.

 

Konserwacja elementów eksploatacyjnych

Nie wystarczy jednak odkładać słuchawki na miejsce bez rzucania lub wieszać regularnie na stojaku, żeby zachować je w dobrej kondycji. Od czasu do czasu musimy niestety poświęcić te 30-60 minut na podstawowe prace związane z czyszczeniem i konserwacją słuchawek. Tu najczęściej nasza uwaga będzie skupiała się na materiałach eksploatacyjnych: nausznicach, poduszkach, gąbkach, wkładkach, filtrach itd.

Konserwacja i postępowanie z nausznicami jest różna w zależności od tego, jaki typ nausznic posiadają nasze słuchawki. Czy konieczna? Absolutnie. Już z samego faktu noszenia na głowie i kontaktu z naszym „brudogennym” ciałem, nauszniki przegrywają na tle kolumn, które najczęściej wystarczy sobie po prostu odkurzyć i przetrzeć. A martwy naskórek chociażby, to przecież idealna pożywka dla bakterii, w skrajnych przypadkach także i grzybów. Pierwszą rzeczą więc będzie zwrócenie uwagi na materiały stricte eksploatacyjne, takie jak opaska i nausznice.

 

Nausznice skóropodobne

W przypadku słuchawek mających nausznice skóropodobne, można wyróżnić przynajmniej kilka podrodzajów, ale najczęściej i najprościej byłoby je sklasyfikować jako 3 rodzaje:

– ceratkowe
Pierwsza grupa to nic innego jak materiałowe nausznice pokryte warstwą gładkiego i sprężystego materiału elastycznego. Zachowują one swoją elastyczność przez cały okres życia, jednocześnie oferując bardzo dobre przyleganie do głowy i często też sporą wygodę. Nie są jednak uważane za elementy o wysokiej jakości czy wartości. Zużycie takich nausznic objawia się pękaniem i zdzieraniem powleczki z materiału, powodując słynne na wielu zdjęciach „farfocle”, które wyglądają skrajnie nieestetycznie. Takie nausznice często jednak nadają się do dalszego użytku po usunięciu resztek powłoki syntetycznej i zostawieniu zwykłego materiału. Jedyną solucją na żywotność takich nausznic jest po prostu unikanie tarcia (np. o zarost), które powstaje przy niekończącym się poprawianiu słuchawek na głowie lub uszach.

– skóropodobne
Bardzo popularna grupa, wykorzystywana nagminnie w takich słuchawkach, jak np. AKG z serii K2 czy wszystkich modelach Superluxa. Droższe w produkcji i uznawane za „podstawę”. Oferują umiarkowaną sprężystość i dobrą izolację, ale ich zużycie potrafi przebiegać w sposób dramatyczny i celowo wywoływany przez producenta (który zarabia przecież na ich sprzedaży często sumarycznie więcej, niż na samych słuchawkach). Nausznice takie wchłaniają nasz pot i sól, zachodząc w reakcję chemiczną. Efekt? Twarde i z kompletnie niepoddającym się materiałem. Jakikolwiek nacisk na taką nausznicę spowoduje pęknięcie materiału. To też bardzo często widoczna wada wielu modeli sprzedawanych jako używane. Trudno jest jednak oszacować wiek słuchawek po takich uszkodzeniach, bowiem twardnienie potrafi pokazać się już po miesiącu ciągłego użytkowania. Cykl życia może być wydłużony dzięki smarowaniu kremem nawilżającym oraz regularnym przecieraniu nausznic szmatką z wodą lub delikatnym kosmetycznym płynem odtłuszczającym.

Będąc jednak z Państwem szczerym: taki typ nausznic jest najtrudniejszy w pielęgnacji i najbardziej „dochodowy” tym samym dla producentów, bowiem raz stwardniałych padów już niestety raczej nie odratujemy, a przynajmniej mi się to jeszcze nie udało.

– skórzane
Najwyższej jakości mieszanka lub faktycznie prawdziwa skóra, która spotykana jest na słuchawkach wysokiego formatu. Gwarantuje maksymalną wygodę i izolację, jak również jest kojarzona sumarycznie z high-endem właściwym. Tu najczęściej spotkać można po prostu zwykłe zużycie i sparcenie na osi czasu. W rzadkich przypadkach nausznice „natłuszczają się” i stają się kleiste np. po kilku dniach nieużywania. Tak samo jak przy nausznicach skóropodobnych, należy regularnie wycierać je w celu usunięcia z nich brudu i soli od potu. Generalnie są dwie koncepcje postępowania z takimi nausznicami – „absolutnie żadnych płynów” oraz „absolutnie z płynem”. Choć częściej jestem zwolennikiem tego pierwszego, z praktyki z nausznicami Audeze wyszło mi, że z perspektywy okresowej konserwacji najlepsze są:
– szmatki do czyszczenia ekranów LCD w telefonach połączone przynajmniej z ciepłą wodą
– szmatki z mikrofibry połączone z dosłownie kroplą oliwki dla niemowląt
– od razu nasączone ściereczki tego typu, choć należy przy nich uważać, aby nie ciekły i lepiej wydać troszkę więcej w normalnej renomowanej drogerii, niż męczyć się za parę groszy mniej szmatkami z marketu.

Jeśli jednak zamierzamy słuchawki odstawić na dłuższy czas, radziłbym pomyśleć o czymś bardziej konkretnym na osi czasu. Najbardziej pożądane powinny tym samym być:
– środki natłuszczające do wyrobów ze skóry (portfeli, butów, rękawic. Wg obiegowych opinii najciekawsze i najbardziej naturalne są środki marek Saphir i Tarrago)
– dedykowane środki do pielęgnacji skóry oferowane przez producentów słuchawek (np. Audeze, na bazie dwóch rodzajów wosków, lanoliny i aloesu).

Środki tego typu nakłada się w niewielkiej ilości, podobnie jak oliwki opisywane wyżej. Wystarczy do tego bawełniana szmatka i chwila wolnego czasu, zarówno na samą aplikację, jak i wchłonięcie przez skórę środka do wewnątrz, a potem polerowanie w celu usunięcia nadmiaru środka. Koszt takich środków to generalnie 40-50 zł za buteleczkę, ale przy słuchawkach za kilka tysięcy złotych, jest to moim zdaniem wręcz śmieszny wydatek, a jednak zabezpieczenie nausznic bardzo solidne. Przed użyciem najlepiej wypróbować zakupiony przez nas produkt na niewidocznym fragmencie nausznicy lub podobnym materiale, aby sprawdzić zachowanie się go po aplikacji.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby stosować powyższe specyfiki również jako profilaktykę okresową w cyklu ciągłego użytkowania. Byłoby to nawet wskazane. Także jeśli nie mamy nawyku pielęgnacji słuchawek z określoną częstotliwością, wskazanym byłoby sobie takowy wyrobić. Ogrom osób nabywających słuchawki wyższej klasy ma już takowy wyrobiony, niestety czasami na bazie własnych doświadczeń. Pomocne może być uświadomienie sobie, że po prostu nic nie jest wieczne, ani nasze słuchawki, ani my.

 

Nausznice materiałowe (np. welurowe)

Między innymi dlatego właśnie spora część osób preferuje nausznice materiałowe. Mogą być to albo wysokiej jakości specyficzne nausznice z alcantary jak w HD800, albo aksamitny welur T1.2, czy też bardziej pospolity z np. Superluxów. Może być to także materiał perforowany w stylu K501, który pozwala na oddychanie skóry, ale też i szorstki „trykot” z DT100 lub starych K301, gdy usunęło się warstwę ceratkową. Nie ma sensu rozbijać ich na podgrupy, a wystarczy, że opiszę je zbiorczo w zakresie może nie tyle właściwości, bo te są wszystkim znane, ale ponownie pielęgnacji.

Przede wszystkim każda taka nausznica ma to do siebie, że uwielbia łapać wszelaki brud. I robi to mocniej, niż nausznice skórkowe. W przypadku słuchawek dynamicznych na ogół jest to bez znaczenia, ponieważ przetworniki te potrafią pracować czasami nawet w skandalicznych wręcz warunkach. Jeśli jednak nasz przetwornik jest „otwarty” od strony ucha na różnego rodzaju nowalijki, dobrym pomysłem jest zabezpieczenie go wkładkami z komputerowych filtrów przeciwkurzowych. Najczęściej jest to bardzo cienka gąbka o dużej perforacji.

Ponieważ więc nausznice są łakome na brud, regularnie lubię czyścić je bardzo miękkim pędzelkiem malarskim rozmiar 20. Czyszczę tak również materiałówki, aczkolwiek trzeba uważać, ponieważ pędzle z gorszej jakości osadzeniem włosia potrafią jego gubić i jednocześnie wbijać pod oczka materiału. Każdy nowy pędzel trzeba więc trochę „zużyć” przed faktycznym użyciem, aby pozbyć się słabszego włosia. Jednocześnie uważając na metalową głownię przytrzymującą włosie – najlepiej obkleić ją taśmą izolacyjną, aby zredukować ostrość krawędzi.

Moim zdaniem nie powinno się stosować szorstkich materiałowych szmatek lub czegokolwiek, co powoduje przesadne tarcie, bowiem nausznice bardzo szybko sobie po prostu pozadzieramy lub zmechacimy. W przypadku nausznic perforowanych czasami owszem, trzeba je zastosować, ale bez przesady i z umiarkowaną siłą oraz szybkością pociągnięć. Unikać trzeba także za wszelką cenę rzep i innych obiektów, które mogą nam zaciągnąć oczka materiału. Tutaj welur będzie odznaczał się większą trwałością.

Najgorzej mają posiadacze takich słuchawek, jak K701, gdzie producent wyposażył je w jasne nausznice. Nie widać na nich brudu i łupieżu, ale bardzo szybko potrafią zmienić kolor. Jeśli są faktycznie już brudne w konkret, pozostaje nam demontaż i ręczne przepranie. Ciepła woda z płynem do płukania do miseczki, a następnie najpierw namaczanie przez chwilę, potem właściwe mycie. Ruchy wykonujemy delikatnie, bez przesadnego dociskania ich o siebie lub pocierania nausznicy o nausznicę. Inaczej zamordujemy gąbkę, która znajduje się w środku, a także ponownie stworzymy ryzyko zmechacenia materiału. Okresowo proponuję czynić przynajmniej pranie raz do roku, a w przypadku słuchawek użytkowanych w sposób ciągły – raz na kwartał.

Dużą zaletą takiego przeprania jest długo utrzymujący się zapach płynu. Korzystanie ze słuchawek potrafi być wtedy bardzo przyjemne i walory zapachowe raczyć nas będą nawet do miesiąca czasu. To ważne dla osób palących, które dymem tytoniowym potrafią pokalać wszystko, co będzie w jego zasięgu. Osobiście jestem osobą zaciekle niepalącą, więc jest mi to akurat bez różnicy.

 

Gąbki, wkładki i inne materiały eksploatacyjne

Tak samo należy zatroszczyć się o opaski, poduszki oraz wkładki akustyczne. Te ostatnie są najbardziej kluczowe, ponieważ rzutują na poprawne brzmienie naszego sprzętu. Dobrym przykładem są np. modele AKG, gdzie przy bardzo starych modelach następuje sparcenie wkładek akustycznych, która bryli się, klei i – co w zasadzie najgorsze – wpada do środka przetwornika, osadzając się na membranie. Dodatkowo potrafi zakleić otwory portów akustycznych słuchawek, co również wpływa negatywnie na brzmienie.

Jak więc dbać o takie elementy? W zakresie opasek i poduszek po prostu często myć głowę, a jeśli są one obite takim samym materiałem jak nausznice – większość rzeczy opisałem już wcześniej przy ich okazji. Niektóre opaski materiałowe są z kolei w pełni demontowalne, jak np. w Dharmach D1000. Przepranie ich jest więc czystą formalnością. Najgorzej jednak jest z owymi wkładkami akustycznymi.

Najprościej jest zaopatrzyć się w takie materiały samodzielnie na zapas, ale czasami warto pobawić się w małego majsterkowicza i spróbować innych materiałów, np. flizeliny czy gąbki dostępnej powszechnie w domu, aby zasymulować oryginały i wykpić się z tematu tanim kosztem. W sytuacji, gdy zależy nam na jak największej oryginalności danego modelu, niestety pozostaje zakup takiego samego lub zbliżonego materiału, bądź ostatecznie samych wkładek, jeśli są nadal produkowane. Idealnym kompromisem zaś jest kupienie specjalnie przygotowanych wkładek akustycznych z materiału laminowanego, który w przypadku określonego rodzaju i gęstości, będzie reagował z naszymi słuchawkami w ramach detalicznego ich dostrajania, jednocześnie cechując się wielokrotnie większą wytrzymałością na osi czasu. Przykładem takich wkładek są np. moje własne wkładki akustyczne do słuchawek AKG, ale nie tylko.

 

Konserwacja przetworników

Osobiście jestem zwolennikiem starego powiedzenia „lepiej zapobiegać niż leczyć”, dlatego lubię m.in. dodatkowo zabezpieczać swoje słuchawki przed brudem. Niestety w pracowni z racji dużej ilości kabli oraz sprzętu chłodzonego powietrzem mam najczęściej problemy z zapyleniem, także można powiedzieć, że dbałość o tego typu aspekty jest dla mnie bardzo wyraźnym priorytetem przy właściwie każdej konstrukcji, z jaką czy to spotykam się podczas recenzji, czy też użytkowałem bądź używam po dziś dzień prywatnie.

– przetworniki dynamiczne i magnetostatyczne
Dynamiczny to raz, że najpopularniejszy typ przetwornika, dwa, że najłatwiejszy w pielęgnacji. Są bardzo odporne na kurz i brud, kapitulując najczęściej dopiero przed bardzo poważnymi zabrudzeniami albo włoskami, które przyklejając się do powierzchni membrany powodują nieprzyjemne brzęczenie. Najczęściej dobrą solucją na zabezpieczenie naszych przetworników w trakcie użytkowania jest zastosowanie jak już pisałem wcześniej wkładek z gąbki używanej w filtrach komputerowych przeciwkurzowych. Z prostego powodu – to najmniej inwazyjny materiał w kategoriach akustyki. Tyle w prewencji, ale w zakresie samego czyszczenia, które okresowo warto zrobić przynajmniej raz do roku dla czystej profilaktyki, zależy ile mamy miejsca i dojścia do membrany. Czasami konieczne jest rozebranie całych słuchawek i wydłubanie z nich kapsuły z przetwornikiem, ale często można wykonać wszystkie prace już z poziomu zdjętej nausznicy od strony ucha.

Wystarczy najczęściej przedmuchać membranę, choć nie radzę korzystać ze sprężonego powietrza, aby nie wywoływać zbyt dużego nacisku na jej powierzchnię, zwłaszcza punktowo. Brud możemy usuwać malutkim pędzlem o bardzo wąskim włosiu (uzyskanym np. po przycięciu nadmiaru włosia), narzędziami do czyszczenia słuchawek dokanałowych wyposażonymi w pędzelek na jednym końcu, tudzież patyczkami higienicznymi lub pilniczkiem do paznokci, który ma na swoim czubku kawałek obustronnej taśmy montażowej (należy bezwzględnie unikać kleistej białej taśmy biurowej tego typu).

Co tyczy się współczesnych przetworników magnetostatycznych, im generalnie można przeznaczyć podobne zabiegi jak wyżej, toteż uwzględniłem je łącznie.

– przetworniki elektrostatyczne
Tu sprawa jest bardziej skomplikowana, ponieważ przetwornik tego typu jest jednostką niesamowicie wrażliwą na otoczenie i precyzyjną, a której kurz zagraża w stopniu największym. Borykają się z tym posiadacze kolumn hybrydowych i w pełni elektrostatycznych np. marki Martin Logan, którym kurz w mniejszym bądź większym stopniu jako elektroizolator degraduje brzmienie, ale w słuchawkach zjawisko to na szczęście jest znacznie mniejsze. Fakt faktem jednak, prócz jeszcze większej prewencji przeciwkurzowej, wszelkiego rodzaju włoski na błonach przeciwkurzowych lub samych przetwornikach będą skutkowały popiskiwaniem na bardzo wysokiej częstotliwości. Należy unikać przy czyszczeniu mocnego dmuchania, dotykania oraz pędzli z twardym włosiem, a ruchy wykonujemy tylko „gładzące” i precyzyjne niczym u zegarmistrza. Słuchawki po każdym odsłuchu zaś czyścimy i odkładamy zawinięte w folię z najwyżej kilkoma otworami w celu utrzymania minimalnej cyrkulacji powietrza. Po każdym. Posiadałem kilka par takich słuchawek, najdłużej użytkowałem jeden model 4 lata, także nie jest to przesadyzm. A nawet jeśli część z Państwa mimo wszystko tak to zinterpretuje, cóż: „co nas nie zabije, to nas wzmocni”.

 

Przechowywanie słuchawek

Gdy ze słuchawek nie korzystamy, albo zamierzamy nie korzystać przez dłuższy okres, nie powinny się one walać na widoku lub w miejscu często nawiedzanym przez innych domowników. Mogą zostać bardzo łatwo sponiewierane, nawet przez nieuwagę. Ale i w codziennym użytkowaniu zawsze to lepiej jest mieć gdzie swój sprzęt odłożyć albo zawiesić. To właśnie w takich warunkach sprzęt ten żyje najdłużej.

 

Oryginalne etui i pokrowce

Najprościej jest po prostu korzystać właśnie z nich. W ogromnej ilości przypadków producent tak zaprojektował dane etui, żeby pasowało dokładnie do dedykowanego mu modelu słuchawek, kabla, wtyku. Są to jednak rozwiązania najlepiej sprawdzające się przy długim nieużywaniu lub w transporcie. Częste korzystanie z takich etui w cyklu dziennym może paradoksalnie przyczynić się do pogorszenia stanu naszych słuchawek od chociażby ciągłego zwijania, wkładania i wyciągania ich z etui.

 

– Brainwavz Earphone Hard Carrying Case Standard (ok. 15 zł)
O ile jest kilka modeli etui na słuchawki na rynku, również od Brainwavz, to właśnie ten konkretny model wydaje mi się najciekawszy i tak jak testowałem z wieloma już słuchawkami – najbardziej uniwersalny. W środku znajduje się mnóstwo przestrzeni na nie tylko słuchawki, ale też i akcesoria. A jeśli je wyjąć, możliwe jest spokojnie przenoszenie dwóch różnych par w jednym pokrowcu.

Z tej perspektywy uważam EHCCS za najbardziej przydatne akcesorium dla posiadacza sprzętu dokanałowego. Będzie to też praktycznie jedyne etui, jakie polecę w tym artykule. Zaraz za nim są również ciepło przeze mnie wspominane pokrowce od Westone (twarde + plastikowe), ale to wciąż modele mogące pomieścić głównie jedną parę, nie dwie. Więcej zdjęć mogą Państwo znaleźć na stronie produktu już na sklepie.

 

– Worek na słuchawki AF BAG (69 zł)
Uniwersalny pokrowiec na słuchawki, przeznaczony do dowolnych słuchawek o dowolnej konstrukcji, wykonany z materiału odpornego na zachlapanie. Skutecznie zabezpiecza słuchawki przed zakurzeniem, zawilgoceniem i większością uszkodzeń mechanicznych z racji grubości i sztywności. Woreczki te posiadają haftowane logo mojego bloga i w istocie jest to rzecz, którą opracowałem na bazie własnych potrzeb i ogromnej kolekcji słuchawek znajdujących się w moim posiadaniu. W sytuacji gdy do odsłuchów jednej pary podchodziłem raz na parę miesięcy, oczywistą stawała się konieczność ochrony przed kurzem i zabrudzeniami. Jest to tym bardziej kluczowe, gdy często mamy otwarte okna w domu, a w naszej kolekcji znajdują się słuchawki elektrostatyczne, które jak żadne inne są podatne na kurz i włoski przenikające do środka.

Worek ten może być wykorzystywany także do zabezpieczenia ich przed kurzem w sytuacji, gdy słuchawki wiszą na stojaku słuchawkowym lub gdy posiadamy dodatkowe akcesoria, które chcemy w czymś konkretnym przechować. Funkcjonuje on wtedy jako praktyczne okrycie ochronne.

Uniwersalne pokrowce na słuchawki AF BAG można zakupić bezpośrednio ze sklepu Audiofanatyk.pl.

 

Podkładki pod słuchawki

Akurat nie jest to rzecz, o którą prosiłem na przysłanie, a stricte moja własna prywata w tym artykule. Dziś bowiem stosuję bardzo delikatne dla swoich dwóch głównych par słuchawek podkładki złożone ze sztywnej płyty, gąbkowego wypełniacza oraz obicia. Przede wszystkim słuchawki odkładane na takie podstawki praktycznie się nie niszczą, nawet jeśli uczynimy to niechlujnie (gąbka wraz z obiciem amortyzują każde uderzenie). Przyjmą one każdy typ słuchawek o dowolnej wadze oraz konstrukcji, bez względu na to, czy są to super-ciężkie Audeze LCD-XC, gubiące w oczach lakier na krawędziach Sennheisery HD800, czy też bardzo specyficzne w przechowywaniu AKG K1000. Dodatkowa zaleta takich podkładek to pozostawienie słuchawek w ich naturalnej, domyślnej pozycji. Jedynie elementy luźne, jak opaski czy gumki, będą opadały i w pewnych sytuacjach przyjmą taki kształt w mniejszym bądź większym stopniu. W żadnym wypadku nie jest to jednak ani wada, ani coś, co pozostaje przy słuchawkach użytkowanych nawet sporadycznie, jako zjawisko stałe.

Jedyną prawdziwą wadą rozwiązania podkładkowego jest zajmowanie dużej ilości miejsca na stole, a więc jeśli cierpimy na jego niedobór, może być to trochę kłopotliwe. W takiej sytuacji znacznie bardziej praktyczne mogą okazać się klasyczne wieszaki na słuchawki oraz stojaki, choć różnią się od siebie często w znaczny sposób konstrukcją. Dla czepialskich pozostaje na wokandzie jeszcze sprawa dużego zakurzenia pomieszczenia odsłuchowego, które na takich podkładkach zbiera się znacznie łatwiej z powodu poziomego położenia. Do zdjęć wybrałem nieprzypadkowo K301 – okrutnie bowiem pasują kolorystycznie (wraz z K1000) do posiadanych przeze mnie podkładek. Szukać ich należy chociażby w marketach, ale można też w razie czego zrobić w prosty sposób samemu, jeśli tylko ma się do tego odpowiednie materiały.

 

Wieszaki

To bardzo często niedoceniane, ale świetne i praktyczne remedium na bolączki podkładek – brak miejsca na stole. Swego czasu wysoko cenione były wieszaki Sennheisera HH10 przykręcane do blatu, dodawane do niektórych ich par jako akcesorium. Do tego stopnia, że zaczęły być oferowane w sprzedaży osobno przez osoby prywatne. Od tamtej pory jednak pojawiło się kilka rozwiązań, które mogą jakkolwiek zastąpić „klasykę” i zaoferować przy tym całkiem przyzwoitą funkcjonalność.

 

– KÖNIG & MEYER 16085-000-55 (59 zł)
To już bardziej „zaawansowane” wieszaki, jeśli można je tak jakkolwiek określić. Przede wszystkim nie posiadają wady ciut droższego Hengja w postaci konieczności używania narzędzi podczas przykręcania, ale też mają wygodny ogranicznik, który uniemożliwia strącenie słuchawek na ziemię.

Współdzieli tym samym podobną cechę co wspominany przeze mnie na początku HH10. Pozwala na przechowywanie na sobie słuchawek o większych gabarytach wraz z kablem. Aczkolwiek to nie wszystko, bowiem w wyżłobienia ogranicznika możemy spokojnie przewlec słuchawki dokanałowe. Tym samym König zaczyna powoli wkraczać w sferę rozwiązań bardziej studyjnych, czy może inaczej: „roboczych”, gdzie słuchawki są bardziej profesjonalnym narzędziem pracy.

 

– Brainwavz HENGJA (79 zł)
Nieskomplikowany wieszak od Brainwavz o w pełni metalowej konstrukcji i bardzo dużej trwałości. Bardzo prosty w użyciu i zdatny do przykręcenia do blatu stołu, nadaje się dla słuchawek o trochę mniejszych gabarytach w zakresie opaski. Wadą jest trudno dostępna śruba, którą przykręcamy palcami i niestety musimy tak czy inaczej poprawić narzędziami.

Poza tym sprzęt nie ma żadnego ogranicznika na krawędzi, przez co słuchawki, choć same z siebie się nie zsuną, a dobywanie ich z wieszaka jest bardzo szybkie i płynne, mają ryzyko łatwego zrzucenia na ziemię w przypadku np. trącenia nogą. Dlatego też jeśli zdecydujemy się na taki wieszak, lepiej aby słuchawki wisiały w miejscu, w którym nas najczęściej nie ma, np. przy jednostce centralnej czy też dalszej krawędzi stołu.

 

– KÖNIG & MEYER 16090-000-05 (119 zł)
Poprzednik w wersji z powiększonym, wielofunkcyjnym uchwytem, który pozwala na montaż na stelażu lub statywie w pozycji bocznej tak, aby możliwe było przekonwertowanie go na wieszak stricte słuchawkowy dzięki obrotowemu nosidłu, jak również dokręcenie dodatkowego imadła z wysięgnikiem, np. na mikrofon. Wszystko przez odpowiednio wyprofilowany chwytak, który dokręcimy bez użycia narzędzi oraz gwintowany otwór znajdujący się w jego bocznej ściance.

Ogólnie jest to według mnie niesamowicie przydatne i dające duże możliwości akcesorium, zwłaszcza dla osób posiadających kilka czy kilkanaście różnych par słuchawek oraz na poważnie zajmujących się terminologią studyjną. Mówiąc całkowicie subiektywnie, bardzo mi się podobają takie rozwiązania, jako że mając w pracowni kilka różnych statywów, mogę odwieszać słuchawki w zależności od potrzeb czy to ich użytkowania, czy fotografowania.

 

Stojaki

O ile podkładkę możemy wykonać w wielu sytuacjach samemu, tak ze stojakiem jest już trudniejsza sztuka. Można na upartego przysposabiać stojaki pod ręczniki kuchenne i inne tego typu rzeczy, ale cóż z nas by byli za audiofile, gdyby podpora pod nasze ukochane słuchawki nie byłaby epickiego formatu?

Proszę się nie obawiać, nie mam tu na myśli w żadnym wypadku usprawiedliwiać stojaków stricte audiofilskich, jak Sieveking Omega Stand lub jeszcze droższy Klutz Design, aczkolwiek kto bogatemu zabroni. Wierzę jednak, że osoby o wyraźnie mniej zasobnych portfelach, definitywnie będą szukały czegoś zarówno taniego, jak i praktycznego. Nie zawsze uda się znaleźć taki produkt i nie każdy pisze na ich temat, więc może tak trochę też przecierając szlaki postanowiłem napisać do kilku sklepów prośbę o wypożyczenie na potrzeby niniejszego artykułu interesujące na pierwszy rzut oka modele.

 

– BlueLounge POSTO (69 zł)
Model ten wpadł mi w oko przede wszystkim estetyką i przydatnością podle całkiem dużej grupy słuchawek kompaktowych i lekkich headsetów. Tak przynajmniej sądziłem na początku. Okazało się w praktyce, że też wszystkiego, co ma na tyle wąską opaskę (4 cm, na upartego 4,5 cm), aby się na takim stojaku zmieścić. Nie każdy z nas bowiem używa stricte modeli pełnowymiarowych zawsze i wszędzie. Słuchawki kompaktowe sprawdzają się zawsze tam, gdzie zależy nam na lekkich i poręcznych rozwiązaniach, toteż oczekiwałbym jako konsument również i podobnych cech od stojaka pod takie słuchawki.

Stojak składa się z trzech części, które mogą być złożone i zdemontowane kiedy tylko chcemy, aczkolwiek montaż przychodzi znacznie łatwiej niż demontaż. Stopka podtrzymująca słuchawki wykonana jest z elastycznej gumy, dzięki czemu poddaje się pod kształt opaski słuchawek i jest dla niej bardzo bezpieczna. Na wysokość jak widać po zdjęciu także nie jest najgorzej, dlatego specjalnie umieściłem obok siebie zdjęcie z i bez słuchawek, abyście mogli Państwo ocenić jak bardzo mylne są proporcje tego modelu, jeśli operować bez miary proporcjonalnej w postaci gotowego zestawu słuchawek. K501 należą do przedstawicieli gabarytowych modeli premium, toteż myślę nie będzie problemu również z modelami HD600 czy K712 PRO.

Stojak ten ma również swoją nieco mniejszą i tańszą alternatywę pod postacią New Bee. Różni się od opisywanego uchwytem dla samych słuchawek oraz materiałami, bowiem ma też elementy aluminiowe. Należy jednak pamiętać, aby nasze słuchawki nie przekraczały po zawieszeniu i ewentualnym wyciągnięciu się elementów regulacyjnych (opaski, gumki etc.) wysokości 180-190 mm od punktu nacisku.

 

– Brainwavz ZIRCONIA (79 zł)
Bardzo popularny stojak o banalnej konstrukcji, przeznaczony do słuchawek o płaskich, niepoduszkowych opaskach oraz nausznicach stykających się podczas spoczynku. Stojak ten kompletnie nie sprawdza się ze słuchawkami o większym rozstawie lub nietypowej konstrukcji, jak HD800S, K1000, ATH-W5000, ale też kompaktowymi pokroju Zoro HD II, DT-1350 czy K518. Do tej ostatniej grupy najlepiej jest zakupić coś pokroju stojaków od BlueLounge.

Na Zirconii prędzej szansę będą miały modele podobne konstrukcyjnie do Beyerdynamica z serii DT-7/8/9 czy AKG K2. Całkiem szybko odkłada się na ten stojak słuchawki, ale z racji wyżłobienia na opaskę mimo wszystko nie jest to proces w pełni płynny. Moim subiektywnym zdaniem wyżej cenię sobie stojak od BlueLounge.

 

– Brainwavz PERIDOT (ok. 150 zł)
Stojak ten wykonany jest z ładnie wykończonej pleksi z logiem Brainwavz, przeznaczony pierwotnie głównie do modeli HM5 i HM9, ale nadający się na niemal każde inne słuchawki. Wyprofilowano go na wymienianą wcześniej przeze mnie „omegę”, dzięki czemu słuchawki poddawane są ciągłej sile docisku i w efekcie przyjmują wraz z nausznicami kształt taki, jak często modele po kilkuset godzinach wygrzewania. Proces ten bowiem nie dotyczy tylko samych przetworników, ale i konstrukcji. Jeśli słyszymy przed zakupem jakiejś pary, że słuchawki muszą się „uleżeć” na głowie przed krytycznym odsłuchem, Peridot lub jakikolwiek stojak tego typu to ułatwi. Jedyną wadą takich stojaków – bo nie samego Peridota – jest właśnie owe ciągłe poddawanie słuchawek naciskowi.

Dotyczy to jednakże tylko i wyłącznie modeli o dużym nacisku własnym i ciasnej przestrzeni na głowę. Podczas testów nie miałem najmniejszych problemów w tej materii z K1000, HD800S, ale też znacznie bardziej klasycznymi konstrukcyjnie K501. Zwłaszcza z K1000 jestem pozytywnie zaskoczony, że pasują jak ulał, choć posiadaczowi aż tak wysokich słuchawek raczej pisane są akurat droższe rozwiązania. Jedyne na co można narzekać przy Peridocie to tak naprawdę pozostawanie się na nim widocznych śladów palców, kurzu, brudu oraz śladów łoju i potu od nausznic oraz opaski.

 

– Fanatum Statera (299 zł)
Stojaki te wytwarzane są całkowicie ręcznie od podstaw z użyciem satynowej stali nierdzewnej oraz prawdziwego litego drewna w kilku naturalnych wykończeniach i tradycyjnych lakierach. Klasyczna konstrukcja stojąca drewnianego stojaka na słuchawki Fanatum Statera dedykowana jest do słuchawek nie mających mocnego docisku muszli i zostawiających trochę przestrzeni między nausznikami.

Stojak przyjmie słuchawki o dużej wysokości, dowolnym rozmiarze i typie pałąka, a także bardzo długich wtykach. Do tego pozwala na oplatanie wokół siebie nadmiaru kabla. Statery są stosunkowo masywne, przez co trudno jest je przesunąć lub przewrócić. Całość zdobiona jest akcentami wykonywanymi na krawędziach drewna oraz laserowo grawerowanymi emblematami.

Drewniany stojak do słuchawek Fanatum Statera w pokazanej tu wersji w wykończeniu dębowym można zakupić bezpośrednio ze sklepu Audiofanatyk.pl. Dostępne są również inne wykończenia stojaka Statera.

 

– Fanatum Statera Evo (379 zł)
Stojaki te są droższe i podobne konstrukcją do modelu zwykłego, ale zaprojektowane tak, aby pręty nośne znajdowały się poza osią słuchawek i tym samym możliwe było przyjęcie słuchawek o bardzo dużej masie, gabarytach, wtykach i wymogu braku jakichkolwiek przeszkód między nausznikami.

Stojak Statera Evo powoduje, że słuchawki wiszą sobie swobodnie, a masa docisku generowana na opasce i jest równomiernie rozpraszana. Nie ma to przełożenia na stabilność, ponieważ punkt przyłożenia masy jest przesunięty do przodu, a tam zaś znajduje się szeroka i gruba podstawa z litego drewna z pięcioma punktami docisku do podłoża. Przy masie stojaka dochodzącej do prawie 700 g, słuchawki są bardzo dobrze zabezpieczone, a zakładanie i zdejmowanie ich z odpowiednio dopasowanej głowi jest czynnością płynną i swobodną. Są to jedne z najlepiej dopasowanych stojaków do słuchawek, dające absolutnie maksymalne bezpieczeństwo i brak odkształcania się zawieszonych na nich przez wiele miesięcy słuchawek pełnowymiarowych.

Drewniany stojak do słuchawek Fanatum Statera Evo w pokazanej tu wersji w wykończeniu dębowym można zakupić bezpośrednio ze sklepu Audiofanatyk.pl.

 

– ROOM’s Design FS (339-389 zł)
Stojaki te są sprzedawane w cenach od ok. 339 do 389 zł w zależności od wykończenia i ostatecznie będąc wyraźnym skokiem cenowym ponad rozwiązaniami takimi jak Peridot. Wiele osób posiada słuchawki kosztujące dokładnie tyle, co opisywany model, ale tego typu rozwiązania są dedykowane bardziej do droższych modeli słuchawek, gdzie jednak sposób przechowywania i ekspozycyjność są na pierwszym miejscu.

Seria FS to wyginana w specyficzny kształt sklejka, na której wierzchołku znajduje się głownia osadzona na dwóch cokolikach mosiężnych. Dużą zaletą stojaka jest nie tylko jego wygląd, ale możliwość zawieszenia słuchawek w naturalny sposób i w pozycji wiszącej, w której na nauszniki nie działają żadne siły. Stojak nie jest jednak pozbawiony wbrew pozorom wad. W przypadku serii FS, wysokość stojaka jest nieco za niska, takich jak np. Audeze LCD czy AKG K1000, wymuszając zawieszanie słuchawek przodem ku użytkownikowi, aby nie powodować wyginania kabli przy wtykach. Dodatkowo szerokość głowni jest nieco za duża na niektóre modele, przez co istnieje ryzyko poniszczenia słuchawek oraz samego stojaka przez słuchawki takie jak wspomniane Audeze, gdzie następuje kolizja ze śrubami opaski pałąka. Choć nie tyczy się to droższych modeli z wykończeniem fornirem drewnopodobnym, przy kolorach podstawowych, czyli czarnym i białym, stojaki mogą też wykazywać tendencję do odkrywania drewna na krawędziach w miejscu klejenia płaszczyzn forniru (głównie wersja czarna) lub wchodzenia w tak powstałe szpary brudu i kurzu (tu najbardziej wersja biała). Niemniej wciąż są to bardzo ciekawe i charakterystyczne konstrukcje, aczkolwiek można spotkać na rynku podróbki za ułamek ich ceny.

 

– Fanatum Statera Duo (469 zł)
Droższe rozwinięcie modelu Evo do wersji podwójnej. Stojak ten charakteryzuje się wszystkimi walorami Evo, przy jednoczesnej możliwości zawieszenia dwóch par słuchawek jednocześnie po obu stronach. Przy powieszeniu tylko jednej pary stojak Statera Duo nie traci swojej stabilności dzięki bardzo szerokiej i ciężkiej podstawie (całość waży ok. 1 kg) z czterema punktami docisku do podłoża. Tak jak w modelu Evo, pręty nośne znajdują się poza osią słuchawek i tym samym możliwe jest przyjęcie słuchawek ponownie o bardzo dużych gabarytach, długich wtykach i wymogu braku jakichkolwiek przeszkód między nausznikami.

Rozwiązanie takie pozwala na zaoszczędzenie pieniędzy i miejsca z tytułu posiadania kilku pojedynczych stojaków osobno do kilku par słuchawek. Do tego na szerokiej podstawie można układać dowolnie okablowanie, co również zabezpiecza je przed rozplątywaniem się, upadkami z wysokości czy jakimikolwiek innymi uszkodzeniami mechanicznymi. Prawdopodobnie są to jedne z najbardziej masywnych stojaków tego typu na rynku.

Drewniany stojak do słuchawek Fanatum Statera Duo w pokazanej tu wersji w wykończeniu dębowym można zakupić bezpośrednio ze sklepu Audiofanatyk.pl.

 

– Sieveking Omega (ok. 120 EUR / 550 zł)
Najdroższy i najczęściej niedostępny u nas w kraju, znany na całym świecie stojak na słuchawki. Ponieważ powołuję się często na jego banalną konstrukcję, uznałem że i on winien być opisany w tym zestawieniu jako część przeglądu z grubsza wszelkich dostępnych zakresowo opcji zakupowych. Model Omega zapoczątkował całą serię stylizacyjną na takie stojaki, oferując bardzo ładne wykończenie, jak i estetykę, aczkolwiek nie da się ukryć, że cena jest tu w dużej mierze należnością za markę i rozpoznawalność. Dostępne są na rynku wielokrotnie tańsze podróbki z Chin, które charakteryzują się gorszą jakością wykonania.

Profil Omegi jest większy od Peridota, przez co teoretycznie gorzej sprawdza się ze słuchawkami o mocnym docisku. Przyznać trzeba jednak, że pod względem stylizacji, taka stosunkowo przyjazna prostolinijność jest bardzo miła dla oka.

 

Zwijacze do kabli

Ze względu na ogromną popularność sztywnych etui, tego typu rozwiązania są praktycznie pomijane. Dawniej miałem podobne rozwiązanie do earbudów, w formie plastikowego pudełka z mechanizmem zakręcania i siłowego wciągania kabla do środka. Dziś zaś moje baczenie oraz wiedza nt. okablowania nie pozwalają na jakiekolwiek rekomendacje takich produktów. Dlatego też w ramach tego typu rozwiązań, pozostało mi się w rękach jedynie poniższe:

 

– BlueLounge CableYOYO V2 (39 zł)
Najdziwniejsza w zasadzie zawartość paczki wszystkich akcesoriów, jakie do mnie dotarły, ale na szczęście udało mi się przewidzieć faktyczną ciekawość tego rozwiązania. CableYOYO V2 to nic innego jak gumowy O-ring z przestrzenią w środku oraz magnetycznym pierścieniem usztywniającym. Jako etui sprawdza się średnio, ponieważ nie chroni naszych słuchawek przed zakurzeniem i raczej widziałbym je w zastosowaniu z earbudami aniżeli dokanałówkami.

Nadrabia to jednak z drugiej strony sensownym zabezpieczeniem kabla i dużą powierzchnią wewnętrzną na zmieszczenie zarówno jego, jak też i drobnych pilotów kablowych. Z dokanałówkami tym samym będzie to bardzo dobra alternatywa dla klasycznych twardych etui jako stricte zabezpieczenie + organizator okablowania. Co ważne, wbrew pozorom kabel kompletnie się nie plącze i rozwinięcie słuchawek wprost z CableYOYO jest błyskawiczne i kompletnie bezpieczne dla naszych dokanałówek, jeśli chcemy to zrobić szybko (i kameralnie). Wygląda to właściwie identycznie, jak na filmiku promocyjnym:

Docenić go powinni zwłaszcza posiadacze takich słuchawek, ale używający ich w domu lub w biurze, np. z konieczności posiadania chociażby porządnej izolacji, której nie są w stanie dać słuchawki zamknięte pełnowymiarowe. Dla zainteresowanych, słuchawkami widocznymi na zdjęciu są niedawno recenzowane Etymotic Research MK5 z tipsami Westone.

 

Na zakończenie

Oczywiście paleta zabiegów pielęgnacyjnych, środków czyszczących, konserwujących, praktyk, porad oraz stojaków czy uchwytów jest znacznie większa, niż opisana na przykładach w tym artykule, toteż w żadnym wypadku nie roszczę sobie statusu wyczerpania tej tematyki. Zwłaszcza, że w zakresie chociażby tych ostatnich na rynku co rusz pojawiają się nowe konstrukcje lub modele uchwytów tworzone samodzielnie w domu tak przez użytkowników chcących mieć coś dopasowanego do własnych potrzeb i na własny użytek, jak również pod kątem lokalnej sprzedaży zarobkowej. Tak jak nikt biednemu nie zabroni żyć bogato, tak i nie ma żadnej konieczności zakupu któregokolwiek z wymienionych stojaków, jeśli nie czujemy, że będzie nam w 100% potrzebny. Najważniejsze to mieć absolutną pewność, że dany zakup będzie nam potrzebny i w pełni zgodny z tym, czego od niego oczekujemy. Dopasowany zarówno do naszych zwyczajów obchodzenia się ze słuchawkami, jak też i ich konstrukcji.

Przede wszystkim jednak podstawą jest nie to, na czym zawisną nasze słuchawki, a to jak wcześniej się z nimi obchodzimy i co robimy zawsze wtedy, gdy nie są one odłożone na stojaku. Wyrobienie w sobie świadomości kruchości współczesnego sprzętu grającego było w dużej mierze celem tego artykułu, zaraz obok przedstawienia praktycznych wskazówek dotyczących poprawnego przechowywania i pielęgnacji naszych słuchawek. Ale też zdania sobie sprawy z faktu, że wiele osób nie śpi na pieniądzach i często zakup słuchawek, nawet tych kupowanych od nas jako używane, to czasami dwie-trzy wypłaty, z których ktoś musiał część środków odłożyć. I być może ten kawałek metalu, plastiku i skóry, który mamy na głowie, a o który być może wcale nie dbamy, swoim pięknem i czarem rzuci kogoś na kolana doprowadzając do łez z zachwytu i wzruszenia. Byłoby naprawdę więc miło, gdyby nie zakłócały takich doznań uszkodzenia, zadrapania i zniszczenia, do jakich wcześniej się przyczyniliśmy, chociażby z szacunku dla samej muzyki i dźwięku.

Jakub Łopatko
Jakub Łopatko

Właściciel bloga Audiofanatyk i autor publikacji ukazujących się na jego łamach. Pasjonat tematyki audio, słuchawek i sprzętu komputerowego, a także miłośnik zdrowego jedzenia, roweru oraz długich spacerów.